--------------------------------------------------------------------------------
Byłem na Księżycu
Charlie Duke
„Nastąpiła chwila wielkiego napięcia. Każda część mojego organizmu drżała wraz z drganiami silników rakiety Saturn V. Po sześciu latach intensywnego szkolenia w symulatorach ‘Apollo’ piątej z kolei wyprawy człowieka na Księżyc, nie mogłem się już doczekać kiedy będę w drodze. Trzech z nas, to znaczy John Young, Ken Mattingly i ja zostaliśmy przypięci do naszych foteli odliczając ostatnie sekundy...5, 4, 3, 2, 1, start! Następnie byliśmy już w atmosferze. To był początek jedenastu najbardziej ekscytujących dni mojego życia. Widok Ziemi z odległości 29000 kilometrów był niesamowity -jak brylant - niebieskie oceany pokryte bielą śnieżnych chmur, szare obszary kontynentów. Ten mały kryształowy brylant - Ziemia był zawieszony w czarnej przestrzeni. Chodziłem po Księżycu pełen podziwu i zadumy. Panowała tam przejmująca cisza i napełniająca trwogą atmosfera. Krajobraz był przepiękny, pełen kraterów w najrozmaitszych odcieniach szarości. Wyglądało to tak jakby dopiero stworzone, czyste, nie zepsute, nie tknięte... Byłem dumny, że należałem do niewielu z tych, którzy mieli to właśnie przeżycie.
Ciągle nowe horyzonty Moje życie było przeznaczone do sukcesu. Pilnie studiowałem i osiągnąłem dobre wyniki w nauce. Ukończyłem Akademię Admiral Farragut w St. Petersburgu na Florydzie, otrzymałem tytuł bakalarza nauk z Akademii Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych. Z powodu nie ustającej choroby morskiej nie mogłem zostać marynarzem, więc przeniosłem się do Lotnictwa Wojskowego. Po przyjęciu zostałem pilotem samolotu myśliwskiego. Będąc nastawiony na odnoszenie sukcesów kierowałem swoje oczy na coraz to wyższe płaszczyzny. Po trzyletnim pobycie w Niemczech powróciłem do Institute of Technology w Bostonie zdobywając tytuł magistra w dziedzinie aeronautyki i astronautyki. W tym czasie spotkałem i poślubiłem moją żonę Dotty.
Po przeanalizowaniu celu moich osiągnięć zrozumiałem, że następnym krokiem, aby zostać pilotem i oficerem, będzie dalsze szkolenie w lotnictwie. Złożyłem podanie i zostałem przyjęty do Test Pilot School w Edwards Air Force Base w Kalifornii.
Wspinaczka w stronę upadku Dwa lata później przeczytałem całostronicowe ogłoszenie w "Los Angeles Times", informujące o planach nowego naboru do astronautyki. Pochłonięty radością z możliwości, jaka się otworzyła, aby wspiąć się na kolejny szczebel w mojej karierze, zgłosiłem się i w 1966 roku zostałem wybrany, aby stać się astronautą NASA. Przeprowadziliśmy się wiec do Houston. Moja nowa praca zaczęła przynosić natychmiastowe sukcesy - moje nazwisko w gazetach, akceptacja środowiska, zaproszenia na wspaniałe przyjęcia. To, co nazywam „stare ja" rosło i było coraz większe. Polubiłem tę nową pracę i wszystko, co ona ze sobą niosła. Pracowałem ciężko. Chciałem tylko odbyć ten najważniejszy lot - podroż na Księżyc. Następne lata były poświęcone na długie godziny pracy i towarzyskie życie. Nie trzeba chyba mówić, ze ucierpiało na tym moje małżeństwo. Z mojej strony nie było czasu ani zainteresowania tą dziedziną życia. W pewnym sensie moje małżeństwo i moją rodzinę (mieliśmy wtedy dwóch synów) oddałem Dotty i ona zaczęła odczuwać ciężary i samotność, które były skutkiem mojego postępowania. Po powrocie z Księżyca małżeństwo nasze wcale nie uległo poprawie; Dotty wpadła w wielką depresję aż do próby samobójstwa. Ona na pierwszym miejscu w swoim życiu postawiła nasze wzajemne relacje i tu się zawiodła.
Po ‘Apollo 16’ zaczęły przychodzić nuda i frustracje. Moja praca była nadal najważniejszą sprawą w życiu; osiągnąłem swój cel - byłem na Księżycu! Nagle zaczęło pojawiać się w mojej głowie pytanie: ‘Co teraz zostało mi do zrobienia?’ Postanowiłem zmienić karierę, więc zostałem biznesmenem. Moim nowym celem stało się zarobienie miliona dolarów. Przeprowadziliśmy się do miejscowości New Braunfels w Teksasie, gdzie całkowicie oddałem się swojej nowej pracy poświęcając jej długie godziny. Lecz dwa lata później uznałem, że pracuję nie w tym biznesie (odniosłem finansowy sukces), ale to nie było to. Sprzedałem swoją firmę i zacząłem szukać innego, będąc nieświadomy tego, ze powinienem raczej sięgnąć do korzeni tego problemu, a nie szukać powierzchownych rozwiązań.
Niewygodne pytanie Chociaż byłem już w przestworzach, nie spotkałem Boga w mojej podroży na Księżyc. A tak naprawdę to nie znalazłem Go nawet w kościele. Jako człowiek chodzący do kościoła w niedziele, czytałem Biblię, lecz nie wierzyłem ani jednemu słowu. Moje myśli dotyczące Jezusa? Wierzyłem, że był wielkim nauczycielem, jak Budda czy Mahomet. Po opuszczeniu NASA zauważyłem zmiany u Dotty i zacząłem się tym interesować. Ona zaczęła mi opowiadać o tym, że jej mod1itwy zostały wysłuchane i to, co widzę, to pokój i cel w jej życiu, którego przedtem nie miała. Zaczęła mnie kochać i akceptować inaczej. Miesiąc po sprzedaniu firmy, Dotty poprosiła mnie, abym udał się z nią na dwudniowe studium biblijne na ranczo niedaleko naszego domu. Rozpoczęliśmy od księgi Rodzaju, kierując się w stronę Apokalipsy. Usiadłem w fotelu z filiżanką kawy w ręce i Biblią na kolanach. Nagle z moich oczu opadły ‘łuski.’
Zobaczyłem po raz pierwszy, że Bóg kocha mnie - Charlesa Duke’a od momentu, kiedy stworzył świat; zobaczyłem, jak daleko człowiek odszedł od Boga, który ustawicznie przekazuje to samo przesłanie: ‘Nawróć się do mnie, a ja będę twoim Bogiem i będę ci błogosławił.’ Pismo Święte wskazywało mi Mesjasza, Jezusa jako jedyną drogę zbawienia. Po raz pierwszy czytałem i rozumiałem Ewangelię Jana. ‘Na początku było słowo, a to Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo... A Słowo ciałem się stało i zamieszkało wśród nas i ujrzeliśmy Jego chwałę, chwałę jaką ma Jednorodzony Syn, który pochodzi od Ojca pełen łaski i prawdy’. Czy to może być prawda? Nagle uświadomiłem sobie, że zostałem skonfrontowany z najważniejszym pytaniem, jakie kiedykolwiek mi postawiono. W moim sercu Jezus mówił: ‘Kim ja jestem dla ciebie?’ Jedyny wybór, jaki mi pozostał, to powiedzieć, że Jezus był albo jest Synem Boga albo wielkim kłamcą. Kiedy wraz z Dotty jechaliśmy samochodem do domu, spojrzałem na nią i powiedziałem: ‘Kochanie, nie mam żadnych wątp1iwości co do tego, że Jezus Chrystus jest Synem Bożym.' I CHARLIE DUKE NARODZIL SIĘ NA NOWO.
Chodzenie z Nim na Ziemi Nie odczułem żadnego przeniesienia w wieczność, lecz na podstawie Bożego Słowa wiedziałem, że kiedy uwierzyłem, On wszedł do mojego serca. Od tego momentu zacząłem pragnąć Bożego Słowa. Zacząłem się modlić: ‘Panie, naucz mnie prawdy zapisanej w Biblii; dopomóż mi kochać moją żonę. Chcę być dobrym mężem i ojcem’. I ON to uczynił! Jezus wlał miłość, Swoją miłość w me serce.
Jezus uzdrowił nasze małżeństwo. Teraz Jezus znajduje się na pierwszym miejscu w naszym życiu i im bliżej Jezusa jesteśmy, tym bliżej jesteśmy siebie. Z biegiem czasu pragnąłem poznawać Jezusa coraz lepiej. Pewnej nocy obudziłem się i odniosłem wrażenie obecności Pana w moim pokoju. Ukląkłem i oddałem Mu całe moje życie. Wtedy też zostałem napełniony Duchem Świętym i otrzymałem moc do tego, aby innym opowiadać o Jezusie. Dotty i ja zaczęliśmy się modlić o chorych i widzieliśmy, jak Bóg dokonuje cudów; otwierał oczy niewidomym, głuchym przywracał słuch, leczył z choroby raka i zmieniał życie ludzi. Nigdy nie znałem tak radosnego i pełnego życia. wypełnionego miłością, pokojem i mocą Bożą. W 1972 roku wraz z załogą ‘Apollo’ przeżyłem fantastyczna przygodę. Kiedyś mawiałem, że choćbym żył 10000 lat, to nigdy nie doznam przeżycia podobnego do chodzenia po Księżycu. Lecz radość i satysfakcja tego wszystkiego nie da się porównać z moim chodzeniem z Jezusem, które trwa już tyle lat. Modlę się o to, abyś i ty, drogi czytelniku, dołączył do mnie w tym marszu w wieczność. Stanie się to, kiedy poprosisz Jezusa, aby wszedł do twojego serca i stał się Zbawicielem i Panem twojego życia”.
Przedruk z magazynu chrześcijańskiego „Nowe Życie" - Grecja