Nawigacja |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
David Wilkerson
MODLITWA W KOMORZE
Mam do was pytanie: Co mogą zrobić dzieci Boże w czasach nadchodzącego sądu, aby poruszyć serce Pana?
Widzimy katastrofy przyrodnicze na taką skalę jak nigdy dotąd; fale tsunami, huragany, pożary, powodzie, susze. Myślę o zniszczeniu spowodowanym przez tsunami, które poruszyło cały świat, o huraganie Katrina, trzęsieniach ziemi w Indiach i Pakistanie.
Myślę również o strachu i rozpaczy spowodowanych przez działania ludzi; o wydarzeniach z 11 września 2001, o konflikcie pomiędzy Izraelem a Libanem, o broni nuklearnej w rękach wariata. Nawet najbardziej sceptyczni komentatorzy mówią, że oglądamy już początek III Wojny Światowej.
Nawet teraz muzułmanie w jednym kraju po drugim grożą, że zniszczą chrześcijaństwo. Kiedy niedawno byłem w Londynie, słyszałem jak dwaj młodzi muzułmanie mówili w wywiadzie radiowym: “Nasza religia nie jest taka jak chrześcijaństwo. Nie nastawimy drugiego policzka. Będziemy obcinać wam głowy.”
Pytam was: czy w takich niebezpiecznych czasach jak te, kościół jest bezsilny i nie może nic zrobić? Czy mamy siedzieć i czekać na przyjście Chrystusa? Albo czy jesteśmy powołani, aby podjąć jakąś drastyczną akcję? Kiedy wszystko wokół nas w tym świecie drży, kiedy ludzie mdleją ze strachu, czy jesteśmy wezwani do wzięcia duchowej zbroi i walki z przeciwnikiem?
Na całej kuli ziemskiej panuje odczucie, że próba rozwiązania tych piętrzących się problemów jest skazana na niepowodzenie. Wielu ma takie odczucie, że świat osiągnął zenit beznadziejności. Alkoholizm rozszerza się po całym świecie i coraz więcej młodych ludzi pije. Widzę równie niepokojący trend w kościele, kiedy chrześcijanie zwracają się do materializmu. Poselstwo jakie głoszą swoim życiem jest takie: “Nie ma już nadziei. Bóg zrezygnował.”
Powiedzcie mi, czy taka ma być rola dzieci Bożych w tych czasach ciemności? Czy naśladowcy Chrystusa mają upadać wraz z resztą świata, wyciągając rękę, żeby tylko wyrwać “swój dział”? Nie, nigdy!
Prorok Joel widział
jak podobny dzień,
dzień “ciemności i mroku”,
zbliża się do Izraela.
Według Joela, dzień ciemności, który zbliżał się do Izraela będzie takim dniem, jakiego jeszcze nie było w ich historii. Prorok wołał: “Ach! Cóż to za dzień! Bo bliski jest dzień Pana, a przychodzi jak zagłada od Wszechmocnego” (Joel 1:15).
Jaka była rada Joela dla Izraela w tej ciemnej godzinie? Przyniósł im takie słowo: “Wszakże jeszcze teraz mówi Pan: Nawróćcie się do mnie całym swym sercem, w poście, płaczu i narzekaniu! Rozdzierajcie swoje serca, a nie swoje szaty,
i nawróćcie się do Pana, swojego Boga, gdyż On jest łaskawy i miłosierny, nierychły do gniewu i pełen litości, i żal mu karania! Kto wie, może pożałuje i zlituje się, i pozostawi błogosławieństwo?” (2:12-14).
Kiedy czytam ten fragment, uderzają mnie najbardziej takie słowa: “Wszakże jeszcze teraz.” Kiedy wielka ciemność spadła na Izrael, Bóg apelował do Swojego ludu: “Wszakże jeszcze teraz, w godzinie Mojego gniewu – kiedy zostałem wypchnięty poza poza nawias społeczeństwa, kiedy miłosierdzie wydaje się niemożliwe, kiedy rodzaj ludzki szydzi sobie z Moich ostrzeżeń, kiedy strach i mrok pokrywają ziemię – nawet teraz, zachęcam was, abyście wrócili do Mnie. Jestem nierychły do gniewu i znany jestem z tego, że powstrzymuję Swój sąd przez jakiś czas tak, jak to było w przypadku Jozjasza. Mój lud może się modlić i wybłagać Moje miłosierdzie. Ale świat nie będzie pokutował, jeżeli powiecie, że miłosierdzia nie ma.”
Czy widzisz w tym Boże poselstwo dla nas? Jako Jego lud możemy błagać w modlitwie i On nas usłyszy. Możemy Go przebłagać i wiedzieć, że On odpowie na szczere, skuteczne, gorliwe modlitwy swoich dzieci.
Mam słowo ostrzeżenia dla kościoła w tej chwili: “Uważajcie! Szatan przychodzi dokładnie w takiej godzinie ciemności, kiedy katastrofy nuklearne wiszą nad ziemią, kiedy poganie szaleją i terroryzują narody. Diabeł wie, że jesteśmy podatni i dlatego rzuca takie kłamstwo: “Cóż dobrego możecie zrobić? Po co macie się starać ewangelizować muzułmanów, kiedy oni chcą was pozabijać? Nie możecie niczego zmienić. Równie dobrze możecie zrezygnować, gdyż ten świat jest nasycony grzechem. Nie ma sensu modlić się o wylanie Ducha. Wszelka wasza pokuta jest daremna.”
Ale Bóg przychodzi do nas z tym słowem przekazanym przez Joela: “Jest nadzieja i miłosierdzie, nawet teraz. Jestem wielce miłosierny i nierychły do gniewu. Teraz jest czas, abyście się zwracali do Mnie w modlitwie. Mogę powstrzymać Swoje sądy, a nawet wylać na was błogosławieństwo.”
Nawet teraz – w czasach morderczego ekstremizmu islamskiego, agresywnego homoseksualizmu, kiedy nasz naród stracił swój moralny kompas, kiedy sądy wyrzucają Boga poza nawias społeczeństwa, kiedy strach ogarnia całą ziemię – to jest czas, aby zwrócić się do Pana w modlitwie. Chociaż Jego sądy spadają wokół nas, kiedy czasze gniewu są wylewane, Duch Święty nadal wzywa i nawołuje ludzkość, aż do ostatniej minuty ostatniego dnia.
O co dokładnie mamy się modlić
w takich czasach?
Tutaj mamy receptę Joela dla Izraela w tym dniu mroku i ciemności: “Zatrąbcie na rogu na Syjonie, ogłoście święty post, zwołajcie zgromadzenie! Zgromadźcie lud, poświęćcie zebranie, zbierzcie starszych, zgromadźcie dzieci i niemowlęta! Niech oblubieniec wyjdzie ze swej komory, a oblubienica ze swej komnaty! Niech kapłani, słudzy Pana, zapłaczą między przedsionkiem a ołtarzem i mówią: Zmiłuj się nad swoim ludem, Panie, i nie wystawiaj na hańbę swojego dziedzictwa, aby poganie szydzili z niego! Dlaczego mają mówić wśród pogańskich ludów: Gdzie jest ich Bóg?” (Joel 2:15-17).
To było wezwanie dla kościoła: “Nie zniechęcajcie się, ani nie poddawajcie rozpaczy. Nie wierzcie kłamstwom diabła, że nie ma nadziei na przebudzenie.” Zamiast tego, według słów Joela, ludzie mieli wołać: “Panie, zatrzymaj pogardę dla Twojego imienia. Nie pozwól, aby Twój kościół był dłużej wyszydzany. Zatrzymaj pogan, żeby się nad nami nie panoszyli i nie pytali: Gdzie jest wasz Bóg?”
Być może myślicie sobie: “To, co Bóg tu obiecuje jest tylko ewentualnością. Mówi On, że może zatrzymać Swój sąd. To nic więcej niż ‘być może’, albo ‘możliwe’. Wszystko, czego oczekuje od Swojego ludu może okazać się nadaremne.”
Nie wierzę, żeby Bóg łudził Swój kościół. On nie wyśle Swojego ludu na misję dla głupców. Kiedy Abraham modlił się, żeby Bóg oszczędził Sodomę (gdzie mieszkał jego bratanek Lot), serce Pana było poruszone, aby oszczędzić to miasto, nawet gdyby znalazło się w nim 10 sprawiedliwych. Abraham modlił się w tej sprawie, podczas gdy aniołowie wysłani w celu zniszczenia tego miasta już tam szli. Jestem przekonany, że dzisiaj Boży lud może przebłagać Pana w taki sam sposób.
Zachariasz mówi nam,
że Bóg wyznaczył trzy miejsca,
gdzie Jego lud ma zwracać się
do Niego w modlitwie.
Według Zachariasza, są trzy miejsca gdzie powinna być wznoszona modlitwa: (1) Dom Boży (kościół), (2) każdy dom, (3) komora modlitewna. Pan powiedział do Zachariasza: “Na dom Dawida i na mieszkańców Jeruzalemu wyleję ducha łaski i błagania. Będzie narzekał kraj, każdy ród z osobna, ród Dawida osobno (wskazuje na kościół), ród domu Lewiego osobno (rodzina lub dom) i jego kobiety osobno (indywidualnie)” (Zachariasz 12:10, 12,13).
Kiedy Zachariasz to mówił, Izrael był otoczony przez wrogów, którzy chcieli ich zniszczyć. Był tam wielki strach i bojaźń, ale wśród tego doszło do nich to wspaniałe słowo: “Bóg przychodzi, aby rozprawić się z tymi mocami złego, które walczą z wami. Dlatego zacznijcie się gorliwie modlić w świątyni. Zacznijcie się modlić w waszych domach. I módlcie się w komorze modlitewnej. Przychodzi Duch Święty i natchnie was duchem błagania i łaski, uzdolni was do modlitwy.”
Czy widzicie Boże poselstwo do nas w tym fragmencie? On mówi do Swojego kościoła w każdym wieku: “W czasach terroru i strachu, chcę wylać na was Mojego Ducha, ale muszę mieć modlących się ludzi, na których mógłbym Go wylać.”
1. Modlitwa rozpoczyna się w domu Bożym.
Wszyscy prorocy Starego Testamentu wzywali Boży lud do wspólnej modlitwy. Sam Jezus powiedział: “Napisano, Mój dom będzie nazwany domem modlitwy” (Mat. 21:13). Faktem jest, że historia świata została ukształtowana przez modlitwy kościoła Chrystusowego.
Pomyślcie o tym: Duch Święty został najpierw dany w domu Bożym “na piętrze”. Tam uczniowie “trwali jednomyślnie w modlitwie” (Dz. Ap. 1:14). Czytamy, że Piotr został uwolniony z więzienia przez anioła, kiedy “wielu zgromadzonych razem modliło się” (12:12). Zanoszono wspólnie ustawiczną modlitwę o uwolnienie Piotra.
Widzimy wyraźnie, że Bóg posyła wielką moc dzięki modlitwom Swego kościoła. Tak więc nie można niedoceniać wezwania do takiej modlitwy. Wiemy, że kościół otrzymał polecenie zdobywania dusz, dobroczynności, służenia jako miejsce zgromadzania dla zwiastowania Słowa Bożego. Ale na pierwszym miejscu kościół ma być domem modlitwy. Jest to najważniejsze wezwanie, gdyż wszystkie inne aspekty życia kościoła rodzą się w modlitwie.
Jednak wspólna modlitwa jest ograniczona. Jest ona ograniczona do czasu i typu modlitwy, do jakiej Bóg nas wzywa. Kościół nie jest na przykład miejscem do wyznawania w modlitwie naszych upadków i grzechów, gdzie przed Panem wyznajemy po imieniu nasze pożądliwości i pokutujemy z nich. Czasami wspólna modlitwa może być usprawiedliwieniem dla unikania tego rodzaju osobistej modlitwy, gdzie następuje badanie serca. Ktoś może powiedzieć: “Akurat wróciłem z dwugodzinnego spotkania modlitewnego”, albo: “Pościłem z moim zborem przez ostatnie trzy dni.” Ale to nie jest jedyny rodzaj modlitwy, jakiego Pan od nas oczekuje.
2. Nasze domy mają być również
miejscem modlitwy.
“Jeśliby dwaj z was na ziemi uzgodnili swe prośby o jakąkolwiek rzecz, otrzymają ją od Ojca mojego, który jest w niebie” (Mateusz 18:19). Niektórzy chrześcijanie nazywają to “modlitwą uzgodnienia”. Jesteś naprawdę błogosławiony, jeżeli masz oddanego brata czy siostrę, z którymi możesz się modlić. Rzeczywiście, najmocniejsi wstawiennicy, jakich znałem modlili się we dwoje lub we troje. Jeżeli Bóg błogosławił mi w tym życiu – jeżeli mnie używał dla Swojej chwały – to wiem, że było to dzięki kilku mocarnym wstawiennikom, którzy modlą się o mnie codziennie.
Miejscem, gdzie ten rodzaj modlitwy ma najwięcej mocy jest dom. Moja żona i ja wspólnie modlimy się codziennie i wierzę, że to trzyma naszą rodzinę razem. Modliliśmy się o każde z naszych dzieci kiedy dorastały, aby żadne z nich nie zginęło. Modliliśmy się o ich przyjaciół i znajomych, żeby Bóg oddalił od nich kolegów i koleżanki posłanych jako pułapki. Modliliśmy się również o ich przyszłych partnerów do małżeństwa, a teraz modlimy się o to samo z naszymi wnukami.
Smutnym jest, że tak niewiele rodzin chrześcijańskich poświęca czas na modlitwę w domu. Ja osobiście mogę zaświadczyć, że pozostaję dzisiaj w służbie dzięki mocy modlitwy rodzinnej. Każdego dnia, bez względu na to gdzie bawiliśmy się z moim rodzeństwem, czy to przed domem, czy na ulicy, moja mama wołała sprzed drzwi naszego domu: “David, Jerry, Juanita, Rut, już czas na modlitwę!” (Mojego najmłodszego brata Dona jeszcze nie było na tym świecie).
Wszyscy sąsiedzi wiedzieli o naszym czasie modlitwy rodzinnej. Czasami bardzo nie chciałem słuchać tego wołania, dąsałem się i narzekałem z tego powodu. Ale w tych chwilach modlitwy działo się wyraźnie coś ważnego, gdyż Duch działał w naszej rodzinie i dotykał naszych dusz.
Może nie jesteś w stanie wyobrazić sobie prowadzenia takiej modlitwy rodzinnej. Być może masz współmałżonka, który nie chce współpracować w tej kwestii, albo dziecko, które się zbuntowało. Kochani, nie ma to znaczenia, kto postanowi się nie angażować. Możesz nawet pójść do kuchni, skłonić swoją głowę nad stołem kuchennym i modlić się. To może być twoim czasem modlitwy domowej i wszyscy członkowie rodziny będą o tym wiedzieć.
3. Trzecim miejscem modlitwy jest miejsce,
które sam Jezus często odwiedzał
i zalecał swoim uczniom:
modlitwa w komorze.
Modlitwa w komorze ma miejsce wtedy, kiedy jesteś sam, w skrytości. “Ale ty, gdy się modlisz, wejdź do komory swojej, a zamknąwszy drzwi za sobą, módl się do Ojca swego, który jest w ukryciu, a Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odpłaci tobie” (Mateusz 6:6).
Ostatnio Duch Święty przemawia do mnie o tym rodzaju modlitwy. W przeszłości nauczałem, że ponieważ musimy zarabiać na życie, to możemy mieć “ukrytą komorę modlitewną” wszędzie: w samochodzie, w autobusie, podczas przerwy w pracy. W pewnej mierze jest to prawdą.
Ale jest jeszcze coś więcej. Greckie słowo przetłumaczone jako “komora” oznacza w tym wersecie “prywatne pomieszczenie, miejsce ukryte.” Rozumieli to dobrze słuchacze Jezusa, ponieważ dom w ich kulturze miał wewnętrzne pomieszczenie, które służyło jako pewnego rodzaju ukryty magazyn. Jezus zalecał, aby wejść do tej ukrytej komory i zamknąć za sobą drzwi. To jest polecenie skierowane do każdego indywidualnie, a jest to coś innego niż modlitwa w kościele, czy z partnerem modlitewnym.
Jezus dał nam tego przykład, kiedy odchodził na osobność, aby się modlić. Wiele razy czytamy w Biblii o tym, że “odchodził na osobność”, aby spędzać czas na modlitwie. Nikt nie był bardziej zajęty, gdyż ustawicznie naciskali na Niego ludzie w potrzebie i miał tak mało czasu dla siebie. Jednak czytamy: “A wczesnym rankiem, przed świtem, wstał, wyszedł i udał się na puste miejsce, i tam się modlił” (Marek 1:35). “A gdy rozpuścił lud, wstąpił na górę, aby samemu się modlić. A gdy nastał wieczór, był tam sam” (Mat. 14:23).
Zwróć uwagę na przykazanie, jakie Saul otrzymał w Dziejach Apostolskich. Kiedy Chrystus pochwycił tego prześladowcę kościoła, Saul nie został wysłany na wspólne spotkanie do kościoła, ani do Ananiasza, tego wielkiego żołnierza w modlitwie. Nie, Saul miał spędzić trzy dni sam na sam, gdzie modlił się i poznawał Jezusa.
My wszyscy mamy wymówki dlaczego nie modlimy się w komorze, w specjalnym miejscu na osobności. Mówimy, że nie mamy takiego prywatnego miejsca, albo nie mamy na to czasu. Tomasz Manton, bogobojny pisarz purytański mówi tak na ten temat: “Mówimy, że nie mamy czasu, aby się modlić w komorze. Ale mamy czas na wszystko inne; czas na jedzenie, picie, czas dla dzieci, ale nie mamy czasu na to, co podtrzymuje wszystko inne. Mówimy, że nie mamy takiego prywatnego miejsca, ale Jezus znalazł górę, Piotr dach domu, prorocy pustynię. Jeżeli kogoś kochasz, to znajdziesz miejsce, aby być z nim sam na sam.”
Według Biblii,
Bóg często nas doświadcza,
aby doprowadzić nas
z powrotem do komory modlitewnej.
Dawid składa świadectwo: “Zanim zostałem upokorzony, błądziłem, Ale teraz strzegę twego słowa” (Psalm 119:67). Przyznawał on, że kiedy wszystko idzie dobrze i spokojnie i nie napotykamy na wiele problemów, to jesteśmy skłonni do ziębnięcia, albo stawania się letnimi w modlitwie. Mówimy, że kochamy Boga, ale w naszych dobrych czasach możemy w gruncie rzeczy odchodzić od Niego, zaniedbując społeczność z Panem. Tak więc czasami Bóg dopuszcza ostre strzały doświadczenia, aby nas obudzić.
Wielu bogobojnych ojców kościoła wypowiadało się na ten temat. Jan Kalwin powiedział, że nie oferujemy Bogu posłuszeństwa dotąd, aż jesteśmy do tego przymuszeni przez Jego karcenie. Natomiast C.S. Lewis pisał: “Bóg szepcze do nas w czasie naszych przyjemności, ale krzyczy w naszym bólu. To jest Jego megafon, aby obudzić śpiący świat. Ból usuwa zasłonę.”
Czasami traktujemy modlitwę zbyt beztrosko. Ale w chwilach kłopotu walczymy z Panem w modlitwie każdego dnia dotąd, aż mamy pewność w duchu, że On ma wszystko pod kontrolą. Czym bardziej chcemy mieć tę pewność, tym częściej udajemy się do naszej komory modlitewnej.
Prawda jest taka, że doświadczenia, jakie Bóg dopuszcza w naszym życiu, to akt Jego miłości. Przykład tego widzimy w pokoleniu Efraima w Izraelu. Ludzie popadli w wielki ucisk i doświadczenie i wołali do Boga w smutku. On odpowiedział: ”Słyszałem dobrze, jak Efraim narzekał” (Jeremiasz 31:18).
Tak jak Dawid, Efraim zaświadczył: ”Ćwiczyłeś mnie i przyjmowałem ćwiczenie, jak cielę nie wyćwiczone. Pozwól mi się nawrócić, bo Ty jesteś Panem, moim Bogiem!” (31:18). Innymi słowy: “Panie, karciłeś nas, bo miałeś powód. Jesteśmy jak młode, niewyćwiczone cielę, pełne energii, ale Ty nas karciłeś, aby nas ujarzmić dla Twojej służby. Przejąłeś kontrolę nad naszą pustynią.”
Widzicie, Bóg miał wielkie plany dla Efraima – owocne i satysfakcjonujące. Ale najpierw musieli oni zostać pouczeni i wyszkoleni. Tak więc Efraim oświadczył: “Pokutowałem; a potem zostałem pouczony” (31:19). Powiedzieli oni właściwie tak: “W przeszłości, kiedy byliśmy w Bożej klasie przygotowującej nas do Jego służby, nie byliśmy w stanie przyjąć korekty. Uciekaliśmy krzycząc: ‘To zbyt trudne.’ Byliśmy uparci, ciągle uciekaliśmy spod jarzma jakie On na nas nakładał. Wtedy Bóg nałożył nam ciaśniejsze jarzmo i użył Swojej miłującej rózgi, aby złamać naszą upartą wolę. Teraz poddajemy się pod Jego jarzmo.”
My również jesteśmy podobni do Efraima.: młode, skoncentrowane na sobie cielęta, które nie chcą przyjąć jarzma. Unikamy dyscypliny pługa, przeżywamy ból, poddani pod rózgę. I chcemy mieć wszystko teraz – zwycięstwo, błogosławieństwo, owocność – kiedy tylko zacytujemy Jego obietnice, albo “przyjmiemy je przez wiarę.” Irytujemy się na szkolenie w modlitwie, kiedy musimy walczyć z Bogiem dotąd, aż Jego obietnice wypełnią się w naszym życiu. A kiedy przychodzi doświadczenie, myślimy: “Jesteśmy przecież wybranymi przez Boga. Dlaczego tak się dzieje?”
Komora modlitewna jest naszą klasą szkolną. Jeżeli nie mamy takiego “czasu sam na sam” z Jezusem – jeżeli wykręcamy się od zażyłości z Nim – nie będziemy gotowi, kiedy nadejdzie potop.
Nie wszystkie doświadczenia w naszym życiu
są Bożym karceniem.
Istnieją też inne powody naszych doświadczeń, które sięgają daleko poza nasze zrozumienie. Jednak wiemy, że Jego miłość jest zawsze czynna w naszych doświadczeniach. Bóg mówi nam: “Poprzez wszystkie twoje doświadczenia, myślę o tobie. Jesteś Moim drogocennym dzieckiem. Odczuwam twój ból i na pewno się nad tobą zmiłuję.”
Najważniejsze, że w naszych najgorszych doświadczeniach On posyła do nas Pocieszyciela: “Lecz Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w imieniu moim, nauczy was wszystkiego i przypomni wam wszystko, co wam powiedziałem. Pokój zostawiam wam, mój pokój daję wam” (Jana 14:26,27).
W jaki sposób Pan daje nam pocieszenie i pokój w naszych doświadczeniach? Prowadzi nas do komory zażyłej społeczności z Nim w modlitwie. Jezus przypomina nam, że to właśnie tam Ojciec uczy nas osobiście: “Ale ty, gdy się modlisz, wejdź do komory swojej, a zamknąwszy drzwi za sobą, módl się do Ojca swego, który jest w ukryciu, a Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odpłaci tobie” (Mateusz 6:6).
Niedawno mój drogi przyjaciel – biskup kościoła Zielonoświątkowego na Węgrzech – zginął w tragicznym wypadku. Jego grill ogrodowy zapalił się i został ciężko poparzony. Był leczony i wydawało się, że wszystko jest już dobrze, ale kilka dni potem nagle zmarł z powodu zatorów krwi, jakie utworzyły się w jego żyłach.
Przyjaciele po całym świecie modlą się z jego żoną i wspierają ją. Ale prawdziwe pocieszenie dla niej przyjdzie z góry. Żaden psycholog nie może jej pomóc przejść przez ten głęboki ból. Pocieszyciel jest wierny w spotykaniu się z nią w komorze modlitewnej.
Znam drogiego mi kaznodzieję i jego żonę, którzy prowadzą sierocińce w Ameryce Środkowej. Kilka lat temu przyjęli małego chłopczyka, który był już na wpół martwy. Ten wspaniały chłopczyk stał się ukochanym “małym księciem” sierocińca. Ale niedawno miał miejsce przedziwny wypadek. W zaparkowanym samochodzie włączył się bieg i najechał on na tego małego chłopczyka, który zginął pod kołami.
To małżeństwo rozpacza z powodu tej straty. Inne dzieci w sierocińcu, które widziały ten wypadek również są niepocieszone. Co takiego można im powiedzieć, by pocieszyć ich w tym smutku? Nic z moich pięćdziesięciu lat służby nie może dotrzeć do takiego miejsca w sercu tych drogich przyjaciół. Mają oni wokół siebie kochające osoby, ale prawdziwe pocieszenie przyjdzie od Ojca, który widzi w ukryciu ich ból.
Zdaję sobie sprawę z tego, że nie jesteśmy w stanie dotrzeć do tysięcy zbolałych wierzących, którzy piszą do nas. Otrzymaliśmy list od kobiety w ciąży, która jest żoną pastora. Akurat się dowiedziała, że jej mąż jest pedofilem. Pisze ona: “Nie wiem co robić. Uważam, że powinnam się rozwieść z moim mężem. Nie chcę, żeby molestował nasze dziecko.”
Każdy brat czy siostra, którzy przeżywają ból i są zranieni, mogą zrobić jedną rzecz: przynieść to wszystko do Jezusa, zamknąć się z Nim i znaleźć pocieszenie w Jego obecności. Pan mówi: “Gdyż pokrzepię duszę umęczoną i nasycę każdą duszę zgłodniałą” (Jeremiasz 31:25). Jak Bóg to czyni? On się spotyka z nimi tam w tej wewnętrznej komorze: “Kto mieszka pod osłoną Najwyższego, ten w cieniu Wszechmocnego będzie odpoczywał” (Psalm 91:1).
Czy widzisz ważność nastawienia swojego serca na modlitwę w ukrytym miejscu? Nie chodzi tu o legalizm czy więzy, ale o miłość. Jest to dowód Bożej dobroci dla nas. On widzi to, co jest przed nami i wie, że potrzebujemy wielkiego zaopatrzenia, codziennego uzupełniania. To wszystko znajduje się w tym ukrytym miejscu z Nim.
Być może myślisz, że nie wiesz jak się modlić. Ale możesz rozpocząć po prostu od uwielbiania Go. Ważne jest, abyś był tam przez wiarę, przez posłuszną miłość, a twój Ojciec spotka się tam z tobą. Objawi ci tam w ukryciu swoją miłość i nagrodzi cię otwarcie owocem Jego królestwa. Duch Święty będzie się modlił przez ciebie i dawał ci właściwe słowa.
---
Wykorzystano za zgodą World Challenge, P. O. Box 260, Lindale, TX 75771, USA.
David Wilkerson
2 października 2006 Wielkie odstępstwo
Apostoł Paweł mówi, że w dniach ostatecznych przyjdzie na całą ziemię wielkie odstępstwo. Co to jest odstępstwo? Jest to “odrzucenie prawdy, w którą kiedyś wierzyliśmy i którą głosiliśmy”. Mówiąc wprost, to odpadnięcie od prawdy Bożej. Paweł pisze o nadchodzącym odstępstwie: “Co się zaś tyczy przyjścia Pana naszego Jezusa Chrystusa... prosimy was, bracia, abyście nie tak szybko dali się zbałamucić i nastraszyć, czy to przez jakieś wyrocznie, czy przez mowę... jakoby już nastał dzień Pański. Niechaj was nikt w żaden sposób nie zwodzi; bo nie nastanie pierwej, zanim nie przyjdzie odstępstwo” (2 Tes. 1-3).
Niedawno Duch Święty pobudził mnie do studiowania 16 rozdziału księgi Ezechiela, gdzie jest mowa o odstępczym kościele. Byłem przytłoczony Bożym smutkiem. Widać tam Jego złamane serce z powodu stanu kościoła, który zapomniał o swoim fundamencie i odwrócił się od swoich wspaniałych początków. Według Ezechiela, Izrael doszedł do takiego zepsucia, że stał się kościołem wszetecznym, gorszym niż Sodoma. Ci ludzie, których Bóg wyzwolił, oczyścił i błogosławił, teraz zwrócili się przeciwko Niemu, odrzucając prawdę, w którą kiedyś wierzyli i którą zwiastowali. Ich odstępstwo Go raniło.
Dlatego Pan posłał Ezechiela do Izraela, by przekazał im ostre przesłanie. Jest to proroctwo z podwójnym zastosowaniem, mówiące zarówno do tamtego Izraela, jak i do dzisiejszego kościoła. Ezechiel rozpoczął od takich ostrych słów: “Nierządnico, słuchaj” (Ez. 16:35). Oto Boże poselstwo:
“Kiedy cię znalazłem, byłaś porzucona na otwartym polu, opuszczona i krwawiąca. Ja cię uratowałem i pokochałem, obmywając cię czystą wodą i wyrosłaś na piękną kobietę. Zsyłałem na ciebie błogosławieństwa, ubrałem cię i przyozdobiłem. Zawarłem z tobą przymierze i stałaś się moją. Stałaś się znaną i poważaną wśród wszystkich pogan” (Ez.16:5-11, parafraza moja).
Pomyślcie o obrazie Izraela, jaki namalował w tym rozdziale Ezechiel. To byli ludzie kiedyś uwolnieni z niewoli i śmierci, kościół przyozdobiony błogosławieństwami jak umiłowana, piękna oblubienica. Czyż to nie jest świadectwo obecnego ludu Bożego? Wszyscy byliśmy unurzani we krwi, w grzechu, kiedy Jezus nas znalazł, oczyścił i uzdrowił. On darował wolność wszystkim, którzy do Niego przyszli i uczynił nas nowymi stworzeniami, zsyłając na nas błogosławieństwa i dając nam świadectwo dla świata.
Przesłanie Ezechiela do Izraela
odzwierciedla wspaniałe początki
kościoła Jezusa Chrystusa.
Kiedy myślę o naszych duchowych ojcach w Nowym Testamencie, myślę o sługach, którzy oddali swoje życie w obronie Ewangelii. Od samego początku aż do dnia śmierci uczniowie i apostołowie głosili pełne poselstwo Boże, ogłaszając Chrystusa jako Mesjasza. Pan wylewał swoje błogosławieństwa i dary na kościół pierwszego wieku, a ten rozwijał się i wzrastał w duchu i w prawdzie. Niedługo jego wpływy rozszerzyły się na narody pogańskie po całym świecie.
Z korzeni zasadzonych przez pierwszy kościół wyrosło drzewo z wieloma gałęziami. Te gałęzie nazywamy denominacjami, organizacjami, społecznościami, ruchami, a one przybierają różne formy: baptyści, metodyści, prezbiterianie, zielonoświątkowcy, luteranie, charyzmatycy i inni. Kiedy badamy powstanie tych gałęzi, stwierdzamy, że większość z nich powstała z iskry rozpalonej w ogień przez świętych sług Chrystusa. Wielu z tych bogobojnych założycieli zmarło jako męczennicy za ich oddanie czystości Słowa Bożego.
W moim biurze znajduje się dziewięć woluminów Johna Wesley’a, założyciela kościoła metodystycznego. Uważam, że Wesley był jednym z najbardziej bogobojnych ludzi na przestrzeni wszystkich wieków. Ten człowiek płakał nad duchowym stanem Anglii, Szkocji , Irlandii oraz Walii i modlił się o nie ustawicznie. Jego poświęcenie doprowadziło do jednego z największych przebudzeń w historii.
Wesley wstawał kiedy jeszcze było ciemno i jechał konno do górników, by głosić im ewangelię o szóstej rano, zanim szli do pracy. Za swoją służbę doświadczał niesamowitych cierpień i czasami był bity przez rozgniewany tłum. Jednak Wesley pracował wiernie, aż przyszło przebudzenie, które przemieniło społeczeństwo brytyjskie z kryminalistów w ludzi zajmujących najwyższe stanowiska.
Na początku Ameryki kaznodzieje metodystyczni organizowali spotkania na otwartym powietrzu, podobne do tych, które organizował Wesley i nazywali je spotkaniami obozowymi. Ci ludzie, zapaleni przez Ducha gorliwością na wzór Wesleya, pracowali jako kaznodzieje objazdowi, podróżując konno przez Kentucky, Tenessee i środkową część kraju. Ich spotkania były organizowane poza miastami i przyciągały ludzi z okolic. Kazania były tak potężne i tak głęboko przekonujące o grzechu, że słuchacze padali i wołali o przebaczenie.
Popatrzcie na początki kościoła zielonoświątkowego. Ten ruch zaczął się na początku ubiegłego wieku w małym kościółku na ulicy Azusa w Los Angeles. Zgromadzenie składało się z kilku skromnych murzynów i białych, którzy postanowili modlić się i pościć, i tam wśród nich Duch Święty zaczął manifestować swoją obecność w potężny sposób. Przekonanie o grzechu było w tym kościółku tak potężne, że wielu ludzi padało na twarz już w momencie wejścia do środka.
Niedługo zaczęli przychodzić z całego miasta inni, by doświadczyć przebudzenia. Potem przybywali inni z daleka i to przebudzenie z ulicy Azusa rozprzestrzeniło się na cały świat. Z tego malutkiego kościółka wyszli sprawiedliwi mężczyźni i kobiety, pełni ognia Ducha Świętego, jako słudzy, którzy nie kłaniali się bożkom ich generacji. Z tego przebudzenia powstało wiele organizacji zielonoświątkowych, które znamy dzisiaj jako: Zbory Boże, Kościół Boży, Kościół Stanowczych Chrześcijan i inne.
Tak, jak Pan powiedział o dawnym Izraelu, mógłby powiedzieć o większości z tych grup: “Kiedy cię znalazłem, byłaś porzucona na otwartym polu, opuszczona i krwawiąca. Ja cię uratowałem i pokochałem, obmywając cię czystą wodą i wyrosłaś na piękną kobietę. Zsyłałem na ciebie błogosławieństwa, ubrałem cię i przyozdobiłem. Zawarłem z tobą przymierze i stałaś się moją. Stałaś się znaną i poważaną.
Jednak po tym stałaś się pyszną i nierządnicą. Sprzeniewierzyłaś dary, które ci dałem. Zapomniałaś, jak znalazłem cię nagą, opuszczoną i bez pomocy. W całej twojej obrzydliwości nie pamiętałaś dni twojej młodości, kiedy byłaś naga i ubrudzona w krwi” (Ez. 16:22, podkreślenie moje).
Tu jest odstępstwo w najczystszej formie: kiedy lud Boży porzuca prawdę, która ich zbawiła. Pan mówił do Izraela: “Kiedyś wierzyłaś i wyznawałaś, ale stałaś się zdrajczynią prawdy. Porzuciłaś dawne Moje ścieżki, wynajdując metody ludzkie. Już Mnie nie kochasz i nie ufasz Mi. Zamiast tego idziesz swoją własną drogą. To Mnie pobudza do gniewu”.
“Jesteś jak żona cudzołożnika, która zamiast swojego męża przyjmuje obcych” (Ez. 16:32). W tym słowie widzimy tendencję ludu Bożego. Mówiąc krótko, jesteśmy podatni na odstępstwo. Wielu z nas, w jakimś momencie naszego chodzenia z Panem, zapomina o swoich początkach. Zapominamy jak to było, kiedy zostaliśmy znalezieni w grzechu, oczyszczeni, umiłowani i błogosławieni przez Boga. Z biegiem czasu staliśmy się letni lub zimni w naszej miłości do Niego. Pojawiła się inna miłość.
Poselstwo Ezechiela jest obrazem
obecnego odstępczego kościoła.
Możesz protestować: “To nie jest właściwa interpretacja 16 rozdziału księgi Ezechiela. Prorok mówił tylko do literalnego Izraela”. Wręcz przeciwnie, Paweł stwierdza, że prawdy Starego Testamentu mają podwójne zastosowanie, wtedy i teraz: “A to wszystko na tamtych przyszło dla przykładu i jest napisane ku przestrodze dla nas, którzy znaleźliśmy się u kresu wieków” (1 Kor. 10:11). Czytane w tym kontekście proroctwo Ezechiela jest wyraźną przypowieścią, która pokazuje serce Boga, kiedy Jego lud popada w odstępstwo.
Podam wam przykład na to, gdzie ma miejsce obecnie to wielkie odstępstwo. Już od kilku lat kościół episkopalny jest na pierwszych stronach gazet. Jest to jedna z najstarszych i największych denominacji na świecie, kościół, którego początki były solidnie zakorzenione w nauce biblijnej. Głosił on Ewangelię o zmartwychwstałym Zbawicielu, a za jego kazalnicami stali bogobojni kaznodzieje i prorocy. Faktycznie ten Boży wpływ kościoła episkopalnego rozlał się na cały świat, z Europy do Afryki i obu Ameryk.
Teraz jednak ten kościół, kiedyś oddany Bogu, popadł w odstępstwo. Oto przykład ludzi, którzy odeszli daleko od swoich początków:
- Denominacja ta jako pierwsza ordynowała biskupa homoseksualistę.
- Niektórzy liderzy episkopalni próbują podważyć boskość Jezusa.
- Niedawno biskupi i członkowie naczelnych władz kościoła stwierdzili, że poszczególne diecezje mogą interpretować Trójcę tak, jak im się podoba. Bóg może być kobietą, Jezus miłą myślą, a Duch prywatnym wyborem. To jawne bluźnierstwo!
- Nowo wybrany biskup naczelny jest kobietą, która przyjęła agendę gejów, przez co denominacji grozi rozłam. Lokalne zbory zmniejszają im fundusze, a biskupi z Afryki mają już tego dość i wołają, że kościoły amerykańskie są odstępcami. W międzyczasie liczba członków spada.
W Anglii dzieje się tak samo w kościołach anglikańskich. Ten kościół stracił tak wielu członków, że budynki kościelne używane od wieków, są zamykane. Ten proces jest nazywany “pozbawianiem statusu poświęcenia”. Te wspaniałe budynki były kiedyś szczelnie wypełniane gorliwymi wierzącymi. Kościół anglikański jest już tak odstępczy, że musieli posprzedawać wiele budynków kościelnych. Niektóre z nich są przemieniane w kluby nocne, muzea okultystyczne, a nawet meczety.
Popatrzcie na Harvard i Yale,
niegdyś dwie najbardziej oparte na biblijnych podstawach
uczelnie w Ameryce.
Zarówno Harvard jak i Yale były założone przez bogobojnych kaznodziejów, jako szkoły biblijne. Przez te uczelnie przeszły wielkie fale przebudzenia i wysyłano z nich potężnych kaznodziejów. Dzisiaj te renomowane uniwersytety są kolebką ateizmu i tych, którzy bezwstydnie zaprzeczają boskości Chrystusa. Stały się instytucjami odstępczymi, dalekimi od ich biblijnych korzeni.
To samo dotyczy uczelni Columbia w Nowym Jorku i Princeton w New Jersey. Obydwie te uczelnie zostały założone przez bogobojnych kaznodziejów, ale teraz stały się odstępcami. Dla coraz większej liczby ludzi Bóg nie jest już Ojcem Niebiańskim, ale może nawet kobietą. Chrystus nie jest już uważany za Syna Bożego, a tylko za dobrego człowieka lub charyzmatycznego nauczyciela.
Nawet w chrześcijańskich uczelniach i seminariach ewangelicznych po całym świecie zadomowił się kwas odstępstwa. Uczelnie te przegrywają w staraniach o utrzymanie się na dawnej ścieżce, ponieważ odstępczy profesorowie nie trzymają się prawdy biblijnej. Nowa ewangelia, którą prezentują, odrzuca boskość Chrystusa, realność piekła i sądu oraz biblijne normy czystości i moralności.
Zwróćcie jeszcze uwagę na Boże słowa do Izraela w czasach Ezechiela: Jesteś bardziej zepsuta, niż Sodoma. “Jakom żyw - mówi Wszechmocny Pan - twoja siostra, Sodoma, i jej córki nie postępowały tak, jak ty postępowałaś... Niewiele brakuje, a będziesz na wszystkich swoich drogach postępować gorzej niż one... tak że one są sprawiedliwsze niż ty” (Ez. 16:48,47,52).
Potem Pan opisuje grzechy Sodomy i wyjaśnia dlaczego ją zniszczył: “Oto winą Sodomy, twojej siostry, było to: wzbiła się w pychę, miała dostatek chleba i beztroski spokój wraz ze swoimi córkami, lecz nie wspomagała ubogiego i biednego... Były wyniosłe i popełniały obrzydliwości przed obliczem moim, dlatego usunąłem je, jak widziałaś” (Ez. 16:49-50).
Zauważcie jakie były główne grzechy Sodomy: pycha i arogancja. Słyszeliście o paradzie gejów w Nowym Jorku pod nazwą “gejowska duma”. Miasto Nowy Jork ma coroczną paradę gejów, w której maszeruje do 400,000 ludzi. Noszą transparenty z napisem: “Bóg jest gejem”, “Chrystus był gejem”, “Jestem gejem i jestem z tego dumny”. Kiedyś widziałem, jak grupa maszerujących zaatakowała grupkę, która trzymała hasło: “Jezus kocha gejów. On nienawidzi tylko grzechu”. Ta cicha grupka chciała tylko zaoferować miłość, ale zostali brutalnie potraktowani.
Pomimo takiej jawnej arogancji, Bóg mówi w księdze 16 rozdziale księgi Ezechiela: “Pycha i arogancja odstępczego kościoła jest gorsza niż pycha parady gejów. Nawet Sodoma nie zrzeszyła tak, jak wy”. Najgorszą arogancją i pychą jest poniżanie imienia Chrystusa... nazywanie Boga kobietą i mówienie, że kościół nie ma Ojca w Niebie. (Jeżeli nie ma Ojca, to nie ma też Syna, co jest centralnym kłamstwem Islamu).
Jakiej to trzeba okropnej pychy, żeby obdzierać z boskości tego, który umarł, by nas zbawić! A teraz taka sama okropna pycha pojawia się w niektórych organizacjach ewangelicznych, odwracając kościół od prawdy ich ojców. To jest fala totalnego odstępstwa.
Jest coś, co w oczach Bożych jest gorsze,
niż ewangelia odstępstwa,
a tym jest rozwodniona i rozrzedzona ewangelia.
Bóg najbardziej nienawidzi letniej ewangelii i połowicznej prawdy, która obecnie rozlewa się na cały świat. Taka ewangelia mówi: “Tylko uwierz w Jezusa, a będziesz zbawiony. Nic więcej nie trzeba”. Pomijają pełne poselstwo Boże, które mówi o pokucie za popełnione grzechy, braniu krzyża i przemianie na podobieństwo Chrystusa poprzez działanie Ducha Świętego. Całkowicie przemilcza temat realności piekła i sądu po śmierci.
Izajasz ostrzega przed taką gładką i nie dotykającą nikogo ewangelią, której ludzie obecnie poszukują. Jego proroctwo ma bezpośrednie odniesienie do obecnych czasów, gdyż Bóg kazał mu napisać to “na przyszłość” (Iz. 30:8).
“Gdyż jest to lud przekorny, synowie zakłamani, synowie, którzy nie chcą słuchać zakonu Pana, którzy mówią do jasnowidzów: Nie miejsce widzeń! a do wieszczów: Nie wieszczcie nam prawdy! Mówcie nam raczej słowa przyjemne, wieszczcie rzeczy złudne! Zejdźcie z drogi, zboczcie ze ścieżki, dajcie nam spokój ze Świętym Izraelskim” (Iz. 30:9-11).
Według Izajasza, nie było tam głoszenia o świętości lub pokucie. Dlaczego? Ci ludzie nie chcieli być upominani i przekonywani. Nie chcieli słuchać niczego, prócz takiej gładkiej ewangelii. Taka rozwodniona ewangelia, to nie jest wcale Ewangelią.
Ezechiel opisuje taką ewangelię: “Nie odróżniają świętego od pospolitego i nie pouczają o tym, co nieczyste, a co czyste. Zamykają swoje oczy przed swoimi sabatami tak, że jestem wśród nich zbezczeszczony” (Ez. 22:26). On nazwał taką rozwodnioną ewangelię po prostu wapnem albo “niewyrobioną zaprawą” (Ez. 22:28 BG). Innymi słowy: “Budujecie mury z niewyrobionej zaprawy. Takie mury mogą wyglądać okazale i mocno, ale Pan ześle burze, a te mury runą”. “Wiatr wichrowaty rozwali je” (Ez. 13:11 BG).
Potem Ezechiel wypisuje listę strasznych sądów, przez które Bóg będzie mówił do ludzi: “Ja ujawnię waszą nagość. Nadchodzą ciężkie sądy, a kiedy przyjdą, wasza bluźniercza ewangelia zostanie zdemaskowana i wyjdzie na jaw, że jest pusta i beznadziejna”.
Izajasz prorokował, że w tym dniu: “Dumne oczy człowieka opuszczą się, a pycha ludzka zniży się, ale jedynie Pan wywyższy się w owym dniu... I zniży się pycha człowieka, a wyniosłość ludzka opuści się, lecz jedynie Pan wywyższy się w owym dniu” (Iz. 2:11,17).
Wierzę, że już teraz zbliża się Armagedon. Wszędzie wokoło widzimy narody drżące i serca ludzi przepełnione strachem. Mówię wam, to nie jest czas na rozwodnioną ewangelię. Taka ewangelia jest absolutnie zwodnicza i rozpadnie się, kiedy tylko powieją wiatry sądu. Bóg ostrzega, że będzie sądził tych, którzy głoszą ewangelię bez życia:
“Ponieważ kłamstwem pozbawiacie otuchy serce sprawiedliwego, chociaż Ja nie chciałem, aby go pozbawiać otuchy, a wzmacniacie ręce bezbożnego, aby się nie odwrócił od swojej złej drogi, a życie zachował. Dlatego nie będziecie miały fałszywych widzeń i już nie będziecie uprawiać czarów. Wybawię mój lud z waszej ręki i poznacie, że Ja jestem Pan” (Ez. 13:22-23).
“I będę cię sądził według praw o cudzołożnicach i zabójczyniach i wydam cię na pastwę gniewu i zapalczywości... Ponieważ nie pamiętałaś o dniach swojej młodości i rozjątrzyłaś mnie tym wszystkim, dlatego również Ja zażądam od ciebie odpowiedzialności za twoje postępowanie (Ez. 16:38,43, podkreślenie moje).
Co stanie się z tymi, którzy pokładają swoje bezpieczeństwo w rozwodnionej ewangelii, kiedy przyjdzie sąd? Oni będą wszędzie szukać prawdziwego słowa od Pana, ale go nie znajdą. Ich odstępczy kaznodzieje będą mówić: “Nie martwcie się. Takie problemy świat widział już dawno temu. Już widzieliśmy wojny światowe i wszystko idzie tak, jak było od początku. To również przeminie”.
Nie, to nie tak! Jeszcze nigdy nie było takich dni, jak obecnie. Teraz broń nuklearna jest w rękach szaleńców, śmiercionośne rakiety zdolne przelecieć tysiące mil, brudne bomby jądrowe i broń bakteriologiczna, zdolne do zgładzenia znacznej części ludzkości.
Tak jak Sodoma i Gomora świadomie ignorowały Boże ostrzeżenia i zostały osądzone, tak Pan będzie sądził to pokolenie czasów ostatecznych. Ale wiele z tych sądów może zostać odwróconych, a te, które spotkały Sodomę, były ostrzeżeniem dla każdej generacji. “Tak też Sodoma i Gomora... stanowią przykład” (Judy 7).
Na końcu 16 rozdziału księgi Ezechiela
stało się coś niezwykłego.
Ten rozdział jest jednym z najwspanialszych przykładów Bożego miłosierdzia i łaski w Biblii. Pan mówi, że kiedy ogniste sądy nadchodzą z wściekłością ze wszystkich stron: “Ja położę kres twojemu nierządowi” (Ez. 16:41). Jeszcze raz ludzkość idzie do ognistego pieca. I jeszcze raz Bóg uczyni rzecz ponadnaturalną w sercach ludzi, odwracając tłumy od bałwanów i fałszywych bogów.
Według księgi Objawienia, kiedy zostaną wylane te straszne czasze gniewu Bożego, staną się dwie rzeczy. Po pierwsze, wielu ludzi o zatwardziałych sercach nie będzie pokutować. “I byli ludzie popaleni wielkim żarem, i bluźnili imieniu Boga, który ma moc nad tymi plagami, a nie upamiętali się, by mu oddać chwałę... I bluźnili Bogu niebieskiemu z powodu swoich bólów i z powodu swoich wrzodów, i nie upamiętali się w swoich uczynkach... Ludzie bluźnili Bogu z powodu plagi gradu, gdyż plaga ta była bardzo wielka” (Obj. 16:9,11,21).
Jednak Pismo Święte mówi, że w tych strasznych czasach inni zwrócą się do Pana w pokucie. Bóg da upamiętanie odstępcom i letnim oraz tym, którzy zakosztowali Słowa Bożego. Wtedy wypełni się proroctwo Ezechiela: “I odwrócę was od waszej pychy i odstępstwa”.
“I spalą twoje domy, i na oczach wielu kobiet wykonają na tobie wyroki; i położę kres twojemu nierządowi” (Ez. 16:41). Sądy w tych czasach będą tak wstrząsające, że cała ludzkość będzie wiedziała, że to czas “upamiętania albo śmierci”. W tym czasie Bóg potrząśnie każdym odstępcą, który Go znał i pokaże im odstępstwo ich serc. Wielu odstępczych pastorów wróci z powrotem do krzyża, odwracając się od taniej ewangelii do głoszenia upamiętania i sprawiedliwości. Będzie to dzieło ponadnaturalne, manifestacja Bożej łaski, która będzie widoczna dla całego świata.
W międzyczasie Allach nie wyzwoli swoich czcicieli od tych czasz gniewu. Masy hinduskich czcicieli będą zdruzgotane, gdyż tysiące ich bóstw zawiodą. Cały świat będzie mówił: “Te sądy są ponadnaturalne” i tłumy ludzi będą wołać do Chrystusa. (Widzieliśmy to już po przejściu niszczącego tsunami na Dalekim Wschodzie).
“I odnowię moje przymierze z tobą, i poznasz, że Ja jestem Pan, abyś pamiętała i wstydziła się, i już nigdy nie otworzyła ust ze wstydu, gdy ci przebaczę wszystko, co uczyniłaś - mówi Wszechmocny Pan” (Ez. 16:62,63).
Bóg mówi nam krótko: “Pomimo waszego odstępstwa i odrzucania Mnie i zapierania się w czasie doświadczeń, które przychodzą na całą ziemię, Ja wspomnę na przymierze, które zawarłem z wami w waszej młodości”. Innymi słowy, tak będzie ze względu na Jego ponadnaturalne miłosierdzie.
Umiłowani, to jest nowe przymierze, zawarte na Golgocie. Pomyślcie o tym: Jezus przyszedł na świat, który był zupełnie oddalony od Boga, martwy w rytuałach i związany zepsuciem. On nie przyszedł w odpowiedzi na modlitwy ludzi, gdyż tak niewielu Go szukało. Świat w tym czasie oddawał cześć bałwanom i fałszywym bogom tak, jak czyni to obecnie. Izrael odstąpił od Boga. Przyjście Chrystusa było czystym aktem miłosierdzia, niezasłużonym przez nikogo.
Wierzę, że wielkie żniwo dusz jeszcze przyjdzie z nowoczesnej Sodomy. Po całym świecie kościoły będą błogosławione i zadziwione przez resztkę głodnych prawdy wierzących z każdego narodu. Oni rozpoznają głos Pana, mówiący: “Ja was prowadzę z powrotem do waszych początków we Mnie”, a ich serca się obudzą i odpowiedzą: “Panie, doprowadź mnie z powrotem do mojej pierwszej miłości do Ciebie”.
---
Wykorzystano za zgodą World Challenge, P. O. Box 260, Lindale, TX 75771, USA.
David Wilkerson Zwiastowanie Chrystusa
3 lipca 2006
__________ z autorytetem
W ostatnich kilku latach prowadziliśmy wiele konferencji dla pastorów, ale celowo nie nauczałem, jak głosić kazania. Dość mam zmagań z moimi własnymi kazaniami i nie chciałbym nikogo uczyć, jak to robić.
Pamiętam wyraźnie takie chwile w mojej ponad pięćdziesięcioletniej służbie kaznodziejskiej, kiedy głoszone przeze mnie słowo poruszało i przeszywało moją własną duszę. Kiedy głosiłem te kazania, wiedziałem, że towarzyszy im duchowy autorytet. Był w nich bez wątpienia dotyk Pana.
Pamiętam też wyraźnie chwile, kiedy mojemu zwiastowaniu brakowało tego szczególnego namaszczenia. Nie było w nich “głosu trąby”, ani przeszywania do głębi duszy ludzkiej, nie było prawdziwego duchowego autorytetu. W takich momentach moje kazanie było wyciszone i informacyjne, ale nie było przekonujące ani osądzające.
Kiedy teraz myślę o tych poszczególnych kazaniach,
wiem w moim sercu
dlaczego brakowało im świętego ognia i pasji.
W takich chwilach moja własna dusza była sucha i pusta, a słowo, które głosiłem, było “po prostu kolejnym kazaniem”. Tak było zawsze, kiedy Pan na jakiś czas zabierał mi Swoje namaszczenie.
Duch Święty w tym czasie nie zabierał mi kazalnicy, ale zabierał ode mnie duchowy autorytet, o którym tu piszę. Były to dla mnie trudne dni. Jednak zawsze w głębi duszy wiedziałem dlaczego moje kazanie było inne i dlaczego moje przesłania nie dotykały głęboko słuchaczy. To dlatego, że Bóg odgradza od duchowego autorytetu każdego sługę, z którym wiedzie spór.
Prawda była taka, że były sprawy, którym nie chciałem stawić czoła, grzechy ducha, o których myślałem, że mnie one nie dotyczą. Z łatwością dostrzegałem te grzechy u innych, ale nie dopuszczałem do świadomości, że we mnie też są.
Wszyscy wiemy, że czasy, w których żyjemy, wymagają głoszenia z wielkim duchowym autorytetem. Nie mówię o lepiej wygładzonych kazaniach, ani nawet o głoszeniu z większym objawieniem. Właściwie to głoszenie, o jakim mówię, nie mogłoby być nazwane “dobrym kazaniem”. Dlaczego?
Kiedy usłyszysz takie zwiastowanie, twój duch jest tak uniżony, że nawet nie myślisz o niczym innym. Nie osądzasz, czy to kazanie było dobre, czy nie, a tym bardziej nie pochlebiasz kaznodziei, który je wygłosił. Twoja jedyna reakcja, to paść na kolana przed świętą obecnością Pana.
Taki rodzaj zwiastowania wykracza daleko poza zwykłe emocje, a zamiast tego odsłania nasze sumienie przed Bogiem .Efekt jest taki, jakbyśmy stali dosłownie przed Panem, a nasze myśli i czyny zostały przed Nim szeroko otwarte.
Taki sługa był sam na sam z Jezusem i otworzył swoje serce na działanie Ducha Świętego. Według Pawła, ustawiczną modlitwą takiego sługi jest:
“Panie, pokaż mi moje grzeszne motywacje, moje nieświęte ambicje oraz każdą nieszczerość i manipulację. Nie pozwól mi głosić z żadnym ukrytym i nieszczerym nastawieniem w moim sercu”.
Duch Święty przemówił do mnie na ten temat bardzo wyraźnie, mówiąc; “By mieć Mój duchowy autorytet, musisz zapłacić pewną cenę”.
“Dawidzie, jesteś oczyszczony krwią. Jesteś objęty Moim przymierzem i jesteś Moim odkupionym synem. Jeżeli chcesz takiego namaszczenia – takiego, które manifestuje moją prawdę każdemu sercu – musisz pozwolić Mi rozprawić się z pewnymi sprawami, które odgradzają cię od duchowego autorytetu.”.
Podzielę się z wami tym, jak Bóg rozmawiał ze mną o tej sprawie:
1. Bóg zapytał mnie:
“Czy jesteś gotów zająć najniższe miejsce w domu?
Czy jesteś gotów być z dala od głównego stołu”?
W Ewangelii Łukasza 14 Jezus został zaproszony przez pewnego ważnego Faryzeusza, by “jeść chleb” w jego domu. Byli tam też zaproszeni inni Faryzeusze, ludzie, którzy tak, jak gospodarz, byli przodującymi liderami w przestrzeganiu zakonu.
Kiedy gospodarz zaprosił gości do stołu, zaczęły się targi o to, kto ma zasiąść przy głównym stole. Pismo Święte mówi nam, że Jezus zauważył, “jak obierali pierwsze miejsca” (Łuk. 14:7). Był to wyraźny pokaz pychy, chęć bycia zauważonym.
Kiedy sam Chrystus usiadł, by jeść, skierował do tych religijnych liderów Izraela słowa napomnienia. “Gdy cię ktoś zaprosi na wesele, nie siadaj na pierwszym miejscu, bo czasem zjawi się ktoś znaczniejszy od ciebie, także zaproszony, wtedy przyjdzie ten, który ciebie i tamtego zaprosił i powie ci: Ustąp temu miejsca; i wtedy ze wstydem będziesz musiał zająć ostatnie miejsce.
A gdy będziesz zaproszony i pójdziesz, usiądź na ostatnim miejscu, gdy zaś przyjdzie ten, który cię zaprosił, rzecze do ciebie: Przyjacielu, usiądź wyżej! Wtedy doznasz czci wobec wszystkich współbiesiadników. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony” (Łuk. 14:8-11).
Jezus opisywał tu szczególny typ ludzi religijnych,
których można znaleźć w każdym wieku.
Słowa Chrystusa w tej scenie odnoszą się do wszystkich Jego naśladowców. Jednak kiedy patrzył na siedzących w domu Faryzeusza, odnosił to do szczególnego typu liderów: tych, którzy “chętnie chodzą w długich szatach i lubią pozdrowienia na placach i pierwsze krzesła w synagogach i przednie miejsca na ucztach,... i dla pozoru długie modły odprawiają” (Łuk. 20: 46-47).
Krótko mówiąc, Jezus mówi nam, że są tacy mężczyźni i kobiety, którzy robią dobre uczynki tylko dlatego, by inni ich widzieli. Tacy ludzie kochają być w świetle reflektorów i stale trąbią przed sobą.
W moich podróżach z moim synem Garym byliśmy świadkami takiego trąbienia o sobie. Na niektórych konferencjach dla pastorów, które prowadzimy na całym świecie, ludzie podchodzili do nas, z całą rzeszą swoich pomocników, chwaląc się swoimi wspaniałymi osiągnięciami:
“Ja jestem pastorem jednego z największych kościołów w tym kraju. Mamy 20.000 członków i nadajemy program TV na cały kraj. Zakładamy zbory po całym kraju i świecie. Tłumy są zbawiane”.
Często ci ludzie są tak zachwyceni swoimi wielkimi uczynkami, że nawet nie mają czasu powiedzieć, jak się nazywają.
Spotykamy też pastorów,
którzy mają zupełnie innego ducha.
Kiedy spotykamy takich ludzi, już przy przywitaniu nasze serca się radują. Przeważnie tacy pastorzy siadają w zgromadzeniu niezauważeni. Nie mają reklamy, ani raportów mówiących nam o ich służbie, a na ich twarzach wyraźnie widać Jezusa.
Na jednej z konferencji spotkaliśmy takiego człowieka i kiedy go zapytałem, “czy jesteś pastorem”?, on odpowiedział, “Tak”. Zapytaliśmy, “a gdzie”. On odpowiedział, “mam różne obowiązki”.
Później powiedziano nam, “Bracie Dawidzie, Bracie Gary, czy wiecie, kim jest ten człowiek? On jest biskupem odpowiedzialnym za 6 milionów wierzących w sześciu krajach. Jest jednym z najbardziej szanowanych ludzi w tym regionie”.
Oto był człowiek wielce szanowany, który prowadził olbrzymią służbę, ale sam nauczył się wybierać najniższe krzesło w domu.
Od wielu tygodni nie mogę
otrząsnąć się ze słów Jezusa:
“zajmij najniższe miejsce w domu”.
Co dokładnie Jezus czyni, kiedy przekazuje nam takie słowa? Jako kaznodzieja, biorę te szczególne słowa od Pana bardzo poważnie. Przez to On zaprasza każdego pastora, ewangelistę, nauczyciela i zwykłego wierzącego, by “usiadł wyżej”, na miejscu sprawiedliwości i honoru. Do jakiego honoru On nas zaprasza?
Chodzi o uzyskanie duchowego autorytetu, który przechodzi przez najtwardsze mury ludzkich serc. To znaczy mieć namaszczenie rozrywające zasłonę, która jest na umyśle każdej zaślepionej duszy. To zaproszenie, by “pójść wyżej” jest zaproszeniem do wejścia do pełni Bożego dotknięcia. Jest to zaproszenie do bogatszej intymności, by móc stać się bardziej przekonującym, pewnym i sprawiedliwym głosem Pana.
Jedno jest pewne: póki będę się chwalił – póki “moje” uczynki i “moja” służba pojawia się w każdej rozmowie, nie może być prawdziwego autorytetu w moim zwiastowaniu. Muszę wyznać, że byłem niedawno zaszokowany tym, co sam mówiłem do pewnych ludzi, kiedy zostałem im przedstawiony. W moich własnych słowach zauważyłem ukrytą potrzebę bycia szanowanym i respektowanym. Nie zajmowałem najniższego krzesła w domu.
Wierzę, że te słowa są szczególnie trudne dla kaznodziejów, ale jest to słowo również dla każdego dziecka Bożego. To stwierdzenie Jezusa określa najtrudniejszą pracę, do jakiej On nas powołał. Jest to powołanie, by uczyć się słuchać innych, a nie próbować ich przewyższać. Wszyscy jesteśmy powołani, by być zwiastunami Ewangelii Chrystusa, a bez pokory nasze słowa nic nie osiągną.
Podam wam osobisty przykład. Wiele lat temu, na obiedzie dla kaznodziejów w Nowym Jorku, jeden znany pastor chwalił się, że pewien słynny milioner uczęszcza do jego zboru. W pewnym momencie ja wyskoczyłem i dodałem, “ Ale on bywa często również na naszych nabożeństwach”.
Po tym bardzo się zawstydziłem. Złamany w duchu, modliłem się, “O Panie, czy ja nigdy nie nauczę się, by zamknąć swoje usta i nie chwalić się”?
2. Duchowy autorytet jest dany tym,
którzy wyznają każde ziarenko gniewu i zazdrości,
jakie się w nich pojawi.
Wszyscy mamy w sobie zazdrość i zawiść. Pytanie polega na tym, kto się do tego przyznaje?
Święty purytański kaznodzieja Thomas Manton powiedział o ludzkiej skłonności do zazdrości: “Rodzimy się z tym grzechem Adama. Wypijamy to z mlekiem matki”. Jest to zakorzenione w nas.
Takie grzeszne nasienie nie pozwala nam radować się z błogosławieństwa, osiągnięć i czynów innych kaznodziejów. Efektem tego jest wznoszenie potężnych murów pomiędzy nami, a naszymi braćmi i siostrami: “Okrutna jest zapalczywość i niepohamowany jest gniew; lecz kto się ostoi przed zazdrością”? (Przyp. Sal. 27:4).
Jakub dodaje do tego, “Jeśli jednak gorzką zazdrość i kłótliwość macie w sercach swoich, to przynajmniej nie przechwalajcie się i nie kłamcie wbrew prawdzie”. (Jak. 3:14).
Jako posłaniec Ewangelii Chrystusa, nie mogę trzymać w sercu żadnej zazdrości czy zawiści do kogokolwiek. Jakub mówi wyraźnie, że to nie pozwoli mi głosić czy nauczać z żadnym duchowym autorytetem, gdyż żyłbym kłamstwem, a nie prawdą.
Mówiąc prosto, ten grzech zawiści czy zazdrości jest gorzką trucizną. Piszę to przesłanie dzisiaj, ponieważ Duch Święty pokazał mi okropność tego grzechu w oczach Pana. Jeżeli się temu poddamy, to ceną będzie nie tylko pozbawienie się duchowego autorytetu, ale to otworzy nas na aktywność demoniczną.
Król Saul stanowi
najwyraźniejszą definicję tego
w całym Piśmie Świętym.
W 1 Samuelowej 18 widzimy, jak Dawid wraca z bitwy, w której pokonał Filistynów. Kiedy on i król Saul wjeżdżali do Jerozolimy, kobiety izraelskie wyszły, by świętować zwycięstwo Dawida, tańcząc i śpiewając, “Saul pokonał tysiąc, a Dawid dziesięć tysięcy”.
Saul poczuł się zraniony przez te radosne słowa, myśląc sam w sobie, “Przypisały Dawidowi dziesięć tysięcy, a mnie przypisały tylko tysiąc. Teraz brak mu już tylko królestwa”. (1 Sam. 18:8).
Natychmiast Saula ogarnął duch zazdrości i zawiści. Zaraz w następnym wierszu czytamy, jaki zgubny wpływ miało to na niego.” Od tego dnia i nadal spoglądał Saul na Dawida z zazdrością” (1 Sam. 18:9).
Przez całą noc Saul dyszał zemstą, nurzając się w użalaniu nad sobą. Myślał, “Pracowałem tak ciężko, rezygnując ze wszystkiego, by służyć tym ludziom, a teraz oni odwracają się ode mnie i przyznają Dawidowi więcej chwały i honoru, niż mnie. Śpiewają na chwałę mojego asystenta, a ignorują mnie”.
Tragiczne jest to, że po tym “Saul stał się stałym wrogiem Dawida” (18:29).
Saul został całkowicie zwiedziony
przez swoją zazdrość.
Prawda była taka, że bez względu na to, jak głośno ludzie wychwalali Dawida, Duch Boży był nadal nad Saulem, dając temu królowi duchowy autorytet i namaszczenie, a Izrael nadal go kochał. Bóg naprawdę kochał Saula, a obietnica Pańska, że zbuduje mu trwały dom, była ciągle ważna.
Gdyby Saul uniżył się przed Panem w pokucie i uświadomił sobie, że to jest atak nieprzyjaciela na jego duszę, gdyby przyznał się do swojej zazdrości i wyrzucił ją z serca, Bóg by uczcił Swojego namaszczonego sługę. Saul byłby nie tylko pierwszym, ale też największym królem Izraela. Prawda o Dawidzie jest taka, że ten lojalny dowódca wojsk chętnie by umacniał królestwo dla Saula, używając swoich zdolności militarnych.
Jednak Saul nie potrafił zająć najniższego miejsca. Zamiast tego był pędzony przez swojego ducha zazdrości na najwyższe miejsce. To, co stało się następnego dnia, powinno nas wszystkich napełnić świętym strachem.
“Następnego dnia wstąpił w Saula zły duch od Boga, tak iż w domu popadł w szał... I Saul zaczął się bać Dawida, gdyż Pan był z nim, a od Saula odstąpił” (18:10,12).
Każdy zbór, duży czy mały zasługuje na to, by słuchać Słowa Bożego głoszonego z autorytetem. Tak jednak nie będzie, jeżeli wszędzie te sprawy z sercu nie zostaną załatwione przed Bogiem przez Jego sług.
Na podstawie przymierza,
które Bóg dał nam w Nowym Testamencie,
nigdy nie jest za późno,
by mieć ten duchowy autorytet.
W tych ostatecznych czasach Bóg potrzebuje każdego z nas. Każdy naród potrzebuje każdego kaznodziei, ordynowanego czy nie, by szli naprzód z prawdziwym duchowym namaszczeniem. Mówiąc prosto – Chrystus musi być zwiastowany z autorytetem. A Słowo, które mamy zwiastować, nie jest skomplikowane.
Wyznaję przed wami, że ja też jeszcze nie posiadłem w pełni w tego duchowego autorytetu. Jednak w Swojej miłości i miłosierdziu Pan powiedział mi, co muszę zrobić, by zdobywać coraz większą miarę tego autorytetu.
Dwadzieścia lat temu stałem na rogu 42 ulicy i Broadway, w sercu Times Square i modliłem się, by Bóg wzbudził kościół na tym rozdrożu świata. Kościół Times Square zrodził się na rogu tych ulic, a ja każdego roku wracam na to samo miejsce, by rozmawiać z Panem.
W ubiegłym miesiącu, blisko moich 75 urodzin poszedłem tam znowu i stanąłem na tym samym miejscu, gdzie stałem wiele lat temu. Tym razem pytałem Pana, “Co chcesz, abym robił przez resztę mojego życia? Na czym powinienem się skupić”?
Otrzymałem odpowiedź: “Przybliż się do mnie, a Ja przybliżę się do ciebie”. To wszystko.
Teraz to jest mój priorytet. Mam spędzać wiele czasu po prostu na tym, by przybliżać się do Pana. Jestem przekonany, że wtedy On otworzy przede mną Swoje serce i objawi mi też, co jest w moim sercu.
Wierzę głęboko, że to samo wezwanie
dotyczy nas wszystkich:
wezwanie, by zbliżać się do Niego.
Dla każdego chrześcijanina oznacza to ustawiczną modlitwę... nie rezygnować... mieć czas dla Pana... uczynić to najważniejszą czynnością w naszym życiu.
Wierzę, że jeżeli będziemy posłuszni temu słowu, Bóg wiernie usunie z nas przez Jego Ducha wszystko, co nie jest podobne do Chrystusa. On też wyleje na swoje sługi Jego duchowe namaszczenie do autorytatywnego zwiastowania Jego Słowa.
---
Wykorzystano za zgodą World Challenge, P. O. Box 260, Lindale, TX 75771, USA.
Paweł określa takiego sługę, który głosi z takim autorytetem, jako kogoś, kto “wyrzekł się tego, co ludzie wstydliwie ukrywają, nie postępuje przebiegle ani nie fałszuje Słowa Bożego” (2 Kor. 4:2).
David Wilkerson Powierz Bogu całą swoją
przyszlość
22 maja 2006
__________
Pewnego dnia Pan ukazał się Abrahamowi i dał mu niezwykłe polecenie: “Wyjdź z ziemi swojej i od rodziny swojej, i z domu ojca swego do ziemi, którą ci wskażę” (1 Mojż. 12:1).
Jakież to zdumiewające. Naraz Bóg wybrał człowieka i powiedział do niego: “Chcę, byś wstał i poszedł, zostawiając za sobą wszystko – swój dom, swoich krewnych, nawet swój kraj. Chcę wysłać cię gdzieś, a w drodze będę ci wskazywał, jak tam dojść”.
Jak Abraham zareagował na to niesamowite słowo od Pana? “Przez wiarę usłuchał Abraham, gdy został powołany, aby pójść na miejsce, które miał wziąć w dziedzictwo, i wyszedł, nie wiedząc, dokąd idzie” (Hebr.11:8).
O co chodziło Bogu? Dlaczego przeszukiwał narody, by znaleźć jednego człowieka, a potem kazał mu opuścić wszystko i udać się w podróż bez mapy, bez wytyczenia kierunku i określenia końca tej podróży? Pomyślcie, czego Bóg chciał od Abrahama. Nie powiedział mu, z czego będzie żyć jego rodzina. Nie powiedział mu, jak to daleko, albo kiedy tam dojdzie. Na początku powiedział mu tylko dwie rzeczy: “Idź” oraz “Ja wskażę ci drogę”.
Bóg polecił mu zrobić niesamowitą rzecz. W gruncie rzeczy powiedział Abrahamowi: “Od tego dnia chcę, byś oddał Mi całe twoje jutro. Na resztę życia masz twoją przyszłość złożyć w Moich rękach, ale tak stopniowo, po jednym dniu. Abrahamie, chcę byś podporządkował swoje życie tej obietnicy, którą Ja ci składam. Jeżeli się na to zgodzisz, będę ci błogosławił i zaprowadzę cię do miejsca, o którym nawet nie śniłeś”.
Miejsce, do którego Bóg chciał zaprowadzić Abrahama, to miejsce, do którego chce poprowadzić każdego członka ciała Chrystusowego. Abraham jest, jak nazywają to bibliści “modelem” – kimś, kto służy jako wzór tego, jak należy chodzić z Panem. Również przykład Abrahama pokazuje nam, co jest potrzebne tym, którzy chcą podobać się Bogu.
Nie popełnijcie tutaj błędu. Kiedy Bóg zażądał tego kroku, Abraham nie był już młodym człowiekiem. Był stryjkiem Lota i prawdopodobnie planował bezpieczną przyszłość dla swojej rodziny. Dlatego, rozważając to Boże wezwanie, musiał wziąć pod uwagę wiele spraw. Oznaczało to oddzielenie jego rodziny od krewnych i przyjaciół oraz zaufanie Bogu, że się o nich zatroszczy. Jednak Abraham “uwierzył Panu, a On poczytał mu to ku usprawiedliwieniu” (1 Mojż. 15:6).
Apostoł Paweł mówi nam, że wszyscy, którzy uwierzą i zaufają Bogu, są dziećmi Abrahama. Inaczej mówiąc, jesteśmy ludźmi, którzy ufają Bogu i dlatego Jemu się podobają. Również tak, jak Abraham, jesteśmy uznani za sprawiedliwych, gdyż przyjęliśmy to samo wezwanie, by powierzyć całą swoją przyszłość w ręce Pana.
Jezus wzywa nas też do takiego samego sposobu życia, byśmy nie martwili się o jutro, ale powierzyli je w Jego ręce. “Nie troszczcie się więc i nie mówcie: Co będziemy jeść? albo: Co będziemy pić? albo: Czym się będziemy przyodziewać? Bo tego wszystkiego poganie szukają; albowiem Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie.
Ale szukajcie najpierw Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a wszystko inne będzie wam dodane. Nie troszczcie się więc o dzień jutrzejszy, gdyż dzień jutrzejszy będzie miał własne troski. Dosyć ma dzień swego utrapienia” (Mat. 6:31-34).
Jezus nie chce tu powiedzieć, że nie mamy nic planować naprzód, czy nie myśleć wcale o przyszłości. Po prostu raczej mówi: “Nie zamartwiajcie się myślami o jutrze”. Jeżeli o tym myślimy, to większość naszych zmartwień dotyczy tego, co może się zdarzyć jutro. Jesteśmy ciągle gnębieni dwoma słowami: “Co, jeśli?”
A co, jeśli ekonomia się załamie i stracę pracę? Jak zapłacę za czynsz? Jak przeżyje moja rodzina? A jeżeli stracę ubezpieczenie zdrowotne? Jeżeli zachoruję lub pójdę do szpitala, będziemy zrujnowani. Albo co, jeżeli w doświadczeniach zawiedzie moja wiara? Wszyscy mamy tysiące takich “co, jeśli”.
Jezus przerywa nasze “co, jeśli” i mówi nam:
“Wasz Ojciec Niebiański wie,
jak się o was zatroszczyć”.
Chrystus mówi nam: “Nie musicie się martwić. Wasz Ojciec wie, że tego wszystkiego potrzebujecie i On was nie opuści. On jest wierny w tym, by zapewnić wam pożywienie, odzienie i zaspokoić wasze potrzeby”.
“Spójrzcie na ptaki niebieskie, że nie sieją ani żną, ani zbierają do gumien, a Ojciec wasz niebieski żywi je; czyż wy nie jesteście daleko zacniejsi niż one? A co do odzienia, czemu się troszczycie? Przypatrzcie się liliom polnym, jak rosną; nie pracują ani przędą. A powiadam wam: Nawet Salomon w całej chwale swojej nie był tak przyodziany, jak jedna z nich.
Jeśli więc Bóg tak przyodziewa trawę polną, która dziś jest, a jutro będzie w piec wrzucona, czyż nie o wiele więcej was, o małowierni?” (Mat. 6:26,28-30).
Chętnie oddajemy naszemu Panu nasze wczoraj i nasze przeszłe grzechy. Wierzymy, że przebaczy nam nasze przeszłe upadki, zwątpienia i obawy. Dlaczego zatem nie oddajemy Mu naszej przyszłości? Prawda jest taka, że większość z nas trzyma się kurczowo naszej przyszłości, by mieć prawo do trzymania się własnych marzeń. Nasze plany opracowujemy niezależnie od Boga, a później prosimy Go, by pobłogosławił i spełnił te nadzieje i pragnienia.
Właśnie teraz kościół jest w takim okresie czasu, jak nigdy przedtem w historii. Jest to czas wielkiego zamętu, a kultura materializmu tego świata wkrada się wszędzie. Lud Boży słyszy, że mają mieć wielkie wizje, plany wielkości, myśleć o wielkich rzeczach, “zdobywać złoto”. Wielu chrześcijańskich rodziców żyje pod presją kształtowania kariery swoich dzieci, bo jeżeli tego nie będą robić, to przyszłość ich dzieci stoi pod znakiem zapytania. Tragicznym skutkiem tego jest ukształtowanie pokolenia młodzieży nastawionej na sukcesy do tego stopnia, że jest to młodzież zestresowana, wyczerpana i wypalona.
Te dzieciaki otrzymały przesłanie, że nigdy nie mają być zaspokojone. W rezultacie niektórzy popadli w skrajności, upijając się i hulając na zabawach, jakby to wszystko miało się jutro zawalić. Wielu chcąc osiągać jeszcze lepsze wyniki bierze środki farmakologiczne na uspokojenie nerwów, by sprostać nierealnym wymaganiom. W międzyczasie zwyczajne dzieciaki, mające zwykłe marzenia, czują się nieudacznikami, bo nie nadążają za resztą. Wszystkim wpojono strach przed jutrem.
Jak do tego doszło? Jak stało się to normą wśród starszych chrześcijan, którzy doświadczyli Bożej wierności? Ci starsi wierzący wiedzą, że Bóg dotąd troszczył się o nich. Dlaczego nie miałby zatroszczyć się o ich dzieci?
Ponad tym zgiełkiem zamieszania i zmagania – ponad tymi wszystkimi staraniami o dobra materialne i cielesną wielkość – rozlega się głos, niosący to samo polecenie, jakie usłyszał Abraham: “Zostaw ten sposób życia. Wstań i idź, a Mnie oddaj swoje jutro. Pozwól Mi zaplanować twoje kroki, a Duch Święty cię poprowadzi. Porzuć swoje ludzkie plany i zdaj się na Mnie”.
Nasz praojciec Abraham musiał zrezygnować ze wszystkich swoich planów, nadziei, marzeń i obaw o przyszłość swojej rodziny. To nie było łatwe. Oznaczało to odrzucenie wszelkich obaw i trosk o przyszłość i zaufanie Bogu, że będzie się o nich troszczył i zachowa ich w każdej sytuacji. Nasz Ojciec Niebiański oczekuje obecnie tego samego od Swojego ludu.
Kiedy Paweł pisał swój list do zboru w Filipii,
przebywał w rzymskim więzieniu.
Kiedy Paweł oczekiwał na proces w Rzymie, był trzymany w strasznych warunkach. Pilnowali go przez 24 godziny na dobę żołnierze gwardii pretoriańskiej, a jego nogi przykuto do żołnierza po jego lewej i prawej stronie. To byli twardzi ludzie, często przeklinający. Oni widzieli już wszystko i dla takich każdy więzień był kryminalistą, a więc Paweł też.
Wyobraźcie sobie poniżenie, jakie znosił Paweł w takiej sytuacji. Nie miał żadnej prywatności, ani chwili wolności. Każde odwiedziny przyjaciół były ściśle kontrolowane, a strażnicy być może wyszydzali to, co mówił Paweł. Tak łatwo ten bogobojny człowiek mógłby stracić swoje opanowanie i dostojność z powodu takiego traktowania.
Pomyślcie o tym: oto człowiek, który był bardzo aktywny, lubił podróżować pustymi drogami i przez otwarte morza, by mieć społeczność z ludem Bożym. Największą radością Pawła było odwiedzanie zborów, które sam założył w tym rejonie świata. Teraz był skuty łańcuchami, dosłownie związany z najtwardszymi i najbardziej skalanymi ludźmi.
Nawet niektórzy chrześcijanie, którzy znali Pawła, zaczęli szemrać, że z tego powodu przynosi on ujmę Ewangelii: “Gdyby Paweł był naprawdę mężem Bożym, coś takiego by go nie spotkało. Dlaczego Pan go nie uwolni? Gdzie ta moc modlitwy Pawła? Inni słudzy Ewangelii są błogosławieni, a dlaczego on nie? Apollos osiąga wspaniałe wyniki, a inni młodsi, jak Tymoteusz i Tytus też. Paweł po prostu nie ma już nic do powiedzenia”.
Jak Paweł reagował na to
“związanie przez okoliczności”?
Wszyscy słyszeliśmy znane powiedzenie: “Dobrych ludzi też spotykają złe rzeczy”. W jednym dniu, w ciągu kilku godzin nasze okoliczności mogą zmienić się całkowicie. Każde jutro może wymknąć się z naszych rąk, a nasze plany i marzenia mogą pójść z dymem.
Prawdopodobnie każdy czytający te słowa zna kogoś, kto doświadczył czegoś takiego. Wydarzyła się jakaś tragedia, coś, czego nie mogli przewidzieć i to zmieniło wszystko. W ciągu jednej nocy zostali przykuci przez okoliczności życia. Nasza misja otrzymuje całe skrzynie listów opisujących takie łańcuchy i ludzi przeżywających nieopisane cierpienia.
Niedawno, kiedy czekałem u lekarza na moją żonę Gwen, pewna starsza wdowa zaczęła mi opowiadać o dniu, który zmienił całą jej przyszłość. Wraz z mężem cieszyli się wspaniałym wspólnym życiem, kiedy to nagle on dostał wylewu. Ona była jedyną opiekunką męża i nagle oboje zostali uwięzieni w domu z powodu tej sytuacji. Ona kochała swojego męża i wiernie troszczyła się o niego, ale przez prawie pięć lat nie mogli sobie zaplanować żadnego “jutra”.
Z biegiem czasu on popadł w depresję i pewnego dnia przywołał ją do swojej sypialni i zaczął wylewać do niej swoje żale. Mówił jak ten wylew obrabował go z jego nadziei i marzeń. Powiedział jej, że ona nie ma nawet pojęcia, co to jest nie móc chodzić: “Ty sobie nawet nie wyobrażasz, co znaczy takie cierpienie w łóżku. Przez te wszystkie lata byłem obrabowany z użytecznego życia, bez nadziei na lepsze jutro. Nie mam nic, tylko smutek i cierpienie”.
Ona odpowiedziała: “Wydaje mi się, że zapomniałeś, że ja byłam przy tobie przez te lata. Nie tylko ty cierpiałeś. Ja też miałam plany i marzenia, ale przez te wszystkie lata całą energię skupiłam na opiece nad tobą. Usługiwałam ci 24 godziny na dobę. Ja też straciłam całą moją przyszłość”.
Niedługo po tym on zmarł i chociaż jej go brakowało, można było odnieść wrażenie, że jest trochę zgorzkniała z powodu tych “utraconych lat”.
Cierpienia spotykają nas wszystkich i nawet teraz wielu świętych jest skutych przez swoje cierpienia. Ich okoliczności przemieniły ich radość w uczucie bezsilności i bezużyteczności. Wielu w bólu zadaje pytanie: “Dlaczego mnie to spotyka? Czy Bóg gniewa się na mnie? Co złego zrobiłem? Dlaczego On nie odpowiada na moje modlitwy”?
Paweł nie pytał: “Dlaczego mnie to spotkało?”,
ale raczej: “Jak mam się zachować w tej sytuacji”?
Paweł miał w tej sytuacji dwa wyjścia. Mógł popaść w niezdrowy, kwaśny nastrój, zadając ciągle na nowo to samo samolubne pytanie: “Dlaczego ja?”. Mógł wpaść w przepaść rozpaczy, prowadzącej do beznadziejnej depresji, zupełnie pochłonięty tą jedną myślą: “Oto jestem związany, a moja służba jest skończona, podczas gdy inni cieszą się i zbierają żniwo zbawionych dusz. Dlaczego?”.
Zamiast tego Paweł postanowił pytać: “Jak moja obecna sytuacja może przynieść chwałę Chrystusowi? Jak z tego mojego doświadczenia może powstać coś dobrego?”. Ten sługa Boży postanowił w sercu: “Ja sam nie potrafię zmienić swoich okoliczności. Mogę nawet tu umrzeć. Jednak wiem, że moimi krokami kieruje Pan. Dlatego będę wywyższał Chrystusa i będę świadectwem dla świata, chociaż jestem w więzach”. “(...) tak i teraz, uwielbiony będzie Chrystus w ciele moim, czy to przez życie, czy przez śmierć” (Filipian 1:20).
Nastawienie Pawła pokazuje jedyny sposób, w jaki możemy być wyzwoleni z naszej ciemności, zmartwień i unieszczęśliwienia. Widzicie, że można zmarnować całej naszej przyszłości, niecierpliwie czekając na wyzwolenie z naszych cierpień. Jeżeli tylko na to zwracamy uwagę, zupełnie rozminiemy się z cudem i radością wyzwolenia jeszcze podczas trwania naszych doświadczeń.
Zwróćcie uwagę na to, co Paweł napisał do Filipian: “A chcę, bracia, abyście wiedzieli, że to, co mnie spotkało, posłużyło raczej ku rozkrzewieniu ewangelii” (Filipian 1:12). Paweł właściwie mówi: “Nie użalajcie się nade mną, ani nie myślcie, że jestem zniechęcony co do mojej przyszłości. Proszę, nie mówcie, że moja praca jest już skończona. Tak, jestem w łańcuchach i cierpię, ale przez to wszystko też jest głoszona ewangelia”.
Wyobrażam sobie, jak Paweł mówi: “Mój ucisk stał się źródłem radości. Kiedy strażnicy rzymscy odchodzą po swojej zmianie, mówią wszystkim w koszarach o moim świadectwie. Potem idą do domów i opowiadają o tym swoim rodzinom i znajomym. W rzeczywistości całe to miejsce jest pełne rozmów o Ewangelii, którą głoszę. Możecie myśleć, że moje ręce są skute łańcuchami, a moje świadectwo skończone, że jestem beznadziejnym przypadkiem i nic nie mogę czynić dla Chrystusa, ale jest wprost przeciwnie. Te więzy spowodowały, że moje głoszenie jest odważniejsze, niż kiedykolwiek”.
Nie zrozumcie tego źle: Pawłowi nie było obojętne jego położenie. Odczuwał ból zadawany przez te łańcuchy. On nie mówił sobie: “To jest ucisk, który dopuścił na mnie Bóg i muszę to jak najlepiej wykorzystać. Nie będę narzekał i postaram się pokazać szczęśliwy wyraz twarzy. Nikt nie będzie widział, że cierpię”. Nie, nigdy! Tak nie wygląda powierzanie Bogu całej przyszłości.
Zwróćcie uwagę na końcowe słowa Pawła do Filipian: “Radujcie się w Panu zawsze; powtarzam, radujcie się” (Filipian 4:4). On nie mówił: “Te łańcuchy są błogosławieństwem. Jestem tak szczęśliwy, że jestem uwięziony”. Nie! Ja jestem przekonany, że Paweł modlił się codziennie o uwolnienie, a czasami wołał o siłę, by mógł to wytrzymać. Nawet Pan Jezus w godzinie doświadczenia i bólu wołał do Ojca: “Czemuś Mnie opuścił”? Taki jest nasz pierwszy impuls w naszych doświadczeniach. Wołamy: “Dlaczego?”. A Pan jest cierpliwy, kiedy tak wołamy.
Bóg jednak przygotował odpowiedź w Swoim Słowie na te nasze “co jeśli” oraz “dlaczego”. Paweł pisze: “wiedząc, że jestem tu, aby bronić ewangelii... Chrystus [jest] zwiastowany, z tego się raduję i radować będę” (Filipian 1:17-18). Innymi słowy mówi nam: “Postanowiłem, że Słowo Boże musi być zwiastowane poprzez moją reakcję na to doświadczenie. Postanowiłem, że nie przyniosę hańby Ewangelii, ani nie sprawię wrażenia, że nie ma ona mocy.
Prawdą jest, że Chrystus jest zwiastowany poprzez spokój na mojej twarzy i odpocznienie wśród tego wszystkiego. Każdy, kto mnie widzi, wie, że Ewangelia, którą zwiastuję, prowadzi mnie przez te trudne czasy. To dowodzi również, że Pan może przeprowadzić każdego przez wszelką sytuację, przez ogień i wodę, a przez te doświadczenia będzie głoszona jego Ewangelia”.
Ja słyszę w tym słowie takie przesłanie Pawła i Abrahama: nie musimy robić czegoś wielkiego dla Pana. Musimy Mu jedynie zaufać. Naszym zadaniem jest złożyć nasze życie w Boże ręce i zaufać, że On się o nas zatroszczy. Jeżeli to zrobimy tak prosto, to Ewangelia jest głoszona bez względu na okoliczności, a Chrystus będzie objawiony w nas szczególnie w naszych trudnych sytuacjach.
Pewnego razu Sam, starszy naszego zboru, powiedział mi: “Pastorze Dawidzie, ja obserwuję, jak zachowujesz się w trudnych chwilach i dla mnie jest to świadectwo”. Sam nie wie, że to jego życie jest świadectwem dla mnie. Żyje on z chronicznym bólem, który nie pozwala mu spać w nocy dłużej, niż kilka godzin. Pomimo tego nieustającego bólu, jego oddanie dla Pana jest świadectwem dla nas wszystkich. Sam może nie ma jakiejś widocznej służby, ale jego życie głosi Chrystusa z taką mocą, jak każde z kazań Pawła.
Czy zatem Chrystus jest głoszony w twoim obecnym doświadczeniu? Czy twoja rodzina widzi Ewangelię działającą w tobie? Czy też może widzą tylko panikę, desperację i kwestionowanie Bożej wierności? Jak reagujesz na swoje uciski?
Paweł mówił o dniu,
kiedy stanie przed Panem.
Paweł pisze: “Trzymając się słowa prawdy, bym mógł radować się w dzień Chrystusowy, że nie na darmo biegłem i nie na darmo pracowałem” (Filipian 2:16). Paweł wyobrażał sobie dzień, kiedy stanie przed obliczem Chrystusa i wtedy będą odsłonięte tajemnice odkupienia.
Pismo Święte mówi, że tego dnia nasze oczy zostaną otwarte i będziemy oglądać chwałę naszego Pana, a On nas wcale nie będzie ganił. Nasze serca będą rozpalone, kiedy On będzie otwierał przed nami tajemnice wszechświata i pokaże nam Swoją moc, która tym rządzi. Nagle zobaczymy realność tego, co było dla nas dostępne podczas naszych ziemskich doświadczeń; całą moc i niebiańskie zasoby, aniołów stróżów i obecność Ducha Świętego.
Kiedy będziemy podziwiać wspaniałość tych rzeczy, Pan powie do nas: “W tym wszystkim Moje wojska były wokół ciebie – cała armia potężnych posłańców, przydzielonych do twej ochrony. Nigdy nie byłeś w niebezpieczeństwie ze strony szatana. Nigdy nie miałeś powodów, by martwić się o swe jutro”.
Potem Chrystus pokaże nam Ojca, a będzie to niesamowity moment. Kiedy będziemy podziwiać majestat naszego Ojca Niebiańskiego, zrozumiemy w pełni Jego miłość i troskę o nas i naraz w pełnej mocy dotrze do nas ta prawda: “To był i jest, i na zawsze będzie nasz Ojciec, potężny JESTEM, KTÓRY JESTEM”.
Oto dlaczego Paweł podkreślał słowo o Bożej wierności. Tego wspaniałego dnia nie chciał stanąć przed obliczem Pana, myśląc: “Dlaczego byłem tak ślepy? Dlaczego nie zaufałem w pełni celowi, jaki wyznaczył mi Pan? Wszystkie moje zmartwienia i znaki zapytania były na darmo”.
Paweł zachęca nas: “Tego dnia, kiedy moje oczy zostaną w pełni otwarte, chcę się radować. Chcę móc cieszyć się każdym objawieniem, wiedząc, że zaufałem Jego obietnicom i że wykonywałem swoje zadanie nie będąc pełnym wątpliwości. Chcę być pewien, że głosiłem Słowo Żywota również poprzez moje reakcje na moje cierpienia, że staczałem dobry bój i że okazałem się wierny mojemu Panu”.
Następnie Paweł podsumowuje to słowo tak: “Jedno czynię: zapominając o tym, co za mną, i zdążając do tego, co przede mną” (Filipian 3:13). Krótko mówiąc, on uważał, że nie jest możliwe oddanie swojej przyszłości w ręce Pana, jeżeli najpierw nie zostawi się za sobą swojej przeszłości. Nie może mieć miejsca żadne żałowanie tego, co było, ani przeżywanie na nowo dawnych grzechów i upadków, ani też zastanawianie się, co by mogło być.
Tak, jak Paweł, ja też patrzę teraz w przyszłość, bo wiem, że mój Ojciec się o mnie troszczy... że dotrzymuje Słowa... że współdziała we wszystkim ku mojemu dobru... że jest ze mną i nigdy mnie nie zostawi... że Jego oczy zwrócone są na mnie i że ma o mnie dobre myśli... że Jego obietnice nigdy nie zawiodą.
Zachęcam was: powierzcie Panu całą swoją przyszłość. Niech wasze obecne doświadczenia głoszą poselstwo o Jego wierności.
---
Wykorzystano za zgodą World Challenge, P. O. Box 260, Lindale, TX 75771, USA.
David Wilkerson Stojąc niezachwianie w
Chrystusie
20 marca 2006
__________
Przesłanie, które teraz do was piszę, otrzymałem od Ducha Świętego. Właściwie traktuję je jako wezwanie do czujności dla siebie samego. Zdaję sobie sprawę z tego, że wielu czytelników może nie potrzebować takiego samego poruszenia, jakiego ja potrzebuję. Jednak to poruszenie Ducha było tak mocne i głębokie, że chcę trzymać te notatki zawsze na swoim biurku, abym mógł je czytać na nowo i na nowo w dniach, które są przede mną.
Jednej rzeczy boję się bardziej niż wszystkiego innego: jest to myśl, że mógłbym oddalić się od Chrystusa. Ogarnia mnie dreszcz na myśl, że mógłbym stać się leniwy, duchowo obojętny, zaniedbać modlitwę i przez wiele dni żyć bez Słowa Bożego.
Kiedy w ciągu ostatnich czterech lat podróżowałem po świecie, to wszędzie dostrzegałem “duchowe tsunami” złego. Fale tego tsunami zalewają całe denominacje, pozostawiając po sobie ruiny apatii. Dzieje się tak po całym świecie, kiedy potężne kiedyś kościoły i denominacje zbaczają powoli z bogobojnych dróg ustalonych przez ich ojców wiary.
Biblia wyraźnie ostrzega, że możliwym jest, iż oddani Bogu wierzący mogą oddalać się od Chrystusa. Ostrzega też, by pilnować się przed zaśnięciem o północy.
“Dlatego musimy tym baczniejszą zwracać uwagę na to, co słyszeliśmy, abyśmy czasem nie zboczyli z drogi. Bo jeśli słowo wypowiedziane przez aniołów było nienaruszalne, a wszelkie przestępstwo i nieposłuszeństwo spotkało się ze słuszną odpłatą, to jakże my ujdziemy cało, jeżeli zlekceważymy tak wielkie zbawienie…?” (Hebr. 2:1-3)
Biblia podaje przykłady, jak mocne kiedyś kościoły odeszły od Bożej woli. W Księdze Objawienia czytamy o zborze w Efezie, który zasmucił Chrystusa przez odejście od swej pierwszej miłości. Podobnie zbór w Laodycei doszedł do letniości, a zbór w Sardes zboczył w kierunku duchowej śmierci. Paweł ostrzega wierzących w Galacji, że odeszli od zwycięstwa krzyża Chrystusowego i zwrócili się z powrotem do uczynków ciała.
Paweł powiada: “Obudźcie się, którzy śpicie.” Baczcie jak macie postępować… wykorzystując czas, gdyż dni są złe” (Efez. 5:15,16). Paweł również napomina: “Najwyższy czas, żeby się obudzić ze snu, gdyż teraz nasze zbawienie jest bliżej niż wtedy, kiedy uwierzyliśmy” (Rzym. 13:11). Dodaje, że niektórzy wierzący stali się “rozpustnikami… niektórzy już poszli za szatanem” (1 Tym. 5:11,15). Każdy z tych fragmentów nie jest skierowany do niewierzących, lecz do napełnionych Duchem chrześcijan. Poselstwo to jest jasne: “Obudźcie się z uśpienia. Rozniećcie swój dar!”
Pozwólcie mi tu jednak powiedzieć, że moim największym zmartwieniem nie jest odchodzenie od Boga, które widzę w kościele czy wśród kaznodziejów. Nie, na pierwszym miejscu i przede wszystkim interesuje mnie moje chodzenie z Chrystusem. Muszę zadawać pytanie: “Czy mógłbym uniknąć konsekwencji, gdybym zaniedbał Jezusa i oddalił się od Niego?”
Paweł mówi, że powinniśmy zwrócić uwagę na Izrael, który popadł w lenistwo: “Usiadł lud, aby jeść i pić i wstali, aby się bawić… a tak, kto mniema, że stoi niech baczy aby nie upadł” (1 Kor. 10:7,12). Nie zrozumcie tego źle: Paweł nie mówi tutaj o odstępstwie od Chrystusa. Mówi o odejściu od pilności. Piotr ostrzega podobnie: “Miejcie się na baczności, abyście zwiedzeni przez błędy ludzi nieprawych nie dali się wyprzeć z mocnego swego stanowiska” (2 Piot. 3:17).
Dlatego Paweł mówi: “Umartwiam ciało moje i ujarzmiam, bym przypadkiem, będąc zwiastunem dla innych, sam nie był odrzucony” (1 Kor. 10:27). Całe życie Pawła było przynoszeniem owocu, a tu mówi jak ktoś, kto boi się samej myśli o odejściu od stanowczości.
Tak jak Paweł, jestem pewny swojego zbawienia. Ale muszę słuchać ostrzeżeń od Pana i od wielkich mężów Bożych.
Prawo natury ilustruje prawo Ducha.
Dobrze robimy, jeżeli uczymy się z praw natury. Wszystkie rośliny i zwierzęta są stworzone przez Boga, a ich cykl życia odzwierciedla te uniwersalne prawa natury. Paweł pisze: “To, co o Bogu wiedzieć można jest dla nich jawne… w dziełach stworzenia” (Rzym. 1:19,20). Jezus mówi nam też, abyśmy patrzyli na kwiaty, ptaki, woły, owce, mrówki i nasiona, gdyż możemy się od nich czegoś nauczyć. A oto kilka duchowych prawd, które są odzwierciedlone w naturze:
1. Zaniedbanie prowadzi do pogarszania stanu.
Co się stało? Ten szczególny gatunek ryby był kiedyś wielokolorowy i ich oczy funkcjonowały normalnie. Ale one wolały ciemne, zimne miejsce pod ziemią zamiast światła. Poprzez ukrywanie się, piękne kolory tych ryb w końcu zmieniły się w wyblakłą biel. Ponieważ nie potrzebowały oczu, natura je zabrała. Ryba ta utraciła całkowicie swoją funkcję widzenia poprzez stałe unikanie światła.
Jest tu wielka lekcja dotycząca naszego życia duchowego: utracisz to, czego nie używasz. Tłumaczenie: musisz stale używać swoich duchowych zmysłów, jeżeli chcesz prowadzić duchowe życie. Nie możesz tak po prostu pójść do kościoła w niedzielę i spodziewać się, że z nabożeństwa naczerpiesz tyle życia, aby wystarczyło ci na następny tydzień. Musisz prowadzić swoje osobiste, codzienne życie z Bogiem.
2. Zaniedbanie może być spowodowane przez zmęczenie walką w chrześcijańskim życiu.
Niedawno pewien pastor tak do mnie napisał: “Przez wszystkie lata mojej służby nie widziałem dotąd tylu kłopotów, zniechęcenia, problemów w relacjach i stresów finansowych, jakie przyszły na nasz zbór w ostatnich kilku latach. Czym więcej się modliłem i szukałem Boga odnośnie tych problemów naszego zboru, tym bardziej się one nasilały. Wreszcie zacząłem myśleć o rezygnacji ze służby. Nigdy bym nie odszedł od Chrystusa, ale te rzeczy, które napotykam teraz każdego dnia w naszym kościele wydają się dla mnie zbyt trudne do pokonania.”
Dawid, który jest autorem wielu Psalmów był zmęczony swoimi walkami. Był tak zmęczony w swojej duszy, tak osaczony i przytłoczony przez kłopoty, że pragnął jedynie uciec do miejsca, w którym jest pokój i bezpieczeństwo. “Serce drży we mnie, Opadł mnie lęk przed śmiercią, Bojaźń i drżenie nachodzi mnie i groza mnie ogarnia. Rzekłem: O, gdybym miał skrzydła jak gołębica, Chętnie uleciałbym i odpoczął. Oto uleciałbym daleko, Zamieszkałbym na pustyni… Szybko poszukałbym sobie schronienia przed wichrem gwałtownym i przed burzą” (Ps. 55:5-9).
Wierzę, że właśnie teraz ciało Chrystusa przechodzi przez “wielką burzę”. Nastąpiła erupcja z piekła, a szatan przypuścił zaciekły atak na zwyciężający kościół. Wielu wierzących wycofuje się, chcą w ten sposób całkowicie zrezygnować z walki. Mówią sobie tak: “Mam tego dosyć. Nie odejdę od Jezusa, ale znajdę łatwiejszą drogę.”
Chcę powiedzieć tę prawdę każdemu wierzącemu:
moc i chwałę Chrystusa znajdujemy
PRZEDE WSZYSTKIM w środku burzy.
Jezus objawia samego siebie, kiedy wydaje się, że łódź tonie. Tak, jak to było w przypadku uczniów, ukazał im się w środku burzy, idąc po falach. On przychodzi do nas, kiedy jesteśmy w rozpalonym piecu, tak jak przyszedł do Judzkich młodzieńców z Księgi Daniela. On jest z nami, kiedy zostajemy wrzuceni do lwiej jamy, tak jak w przypadku Daniela. I rzeczywiście Jego moc jest nam dana w największym stopniu w chwilach naszej słabości. Paweł świadczy: “Rzekł do mnie: wystarczy ci moja łaska, gdyż moja moc objawia się doskonale w słabości” (2 Kor. 12:9).
Tak jak Dawid, wielu z nas szuka ucieczki, kiedy przeżywamy chwile strachu i zmęczenia. Chcielibyśmy gdzieś uciec, daleko od ludzi, daleko od problemów, walk i zmagań, gdzie wszystko jest spokojne i ciche. Dlatego niektórzy zamykają się w sobie, albo wyłączają się, oglądając telewizję, żyjąc w ustawicznym zniechęceniu, nie dokładają starań by zaufać Bogu, że ich przeprowadzi.
Ale właśnie w takich chwilach wysiłków spotykamy się z następującym prawem natury:
3. Zaniedbanie zatrzymuje wszelki duchowy wzrost.
Ale potem dojeżdżasz do innego domu, który wyłamuje się z tej pięknej scenerii. Wszystko zdziczało, trawa wyrosła wysoko i usycha, a wysokie chwasty wyrastają naokoło i zaduszają życie. Wszystko przypomina śmierć, a cała sceneria krzyczy: “Zaniedbanie! Lenistwo!”
Salomon opisuje taki obraz: “Szedłem koło roli próżniaka i koło winnicy głupca: A oto wszystko porosło chwastem, powierzchnię jej pokryły pokrzywy, a kamienne ogrodzenie było rozwalone. Gdy na to spojrzałem, zwróciło to moją uwagę; ujrzałem to i wyciągnąłem stąd naukę: Trochę się prześpisz, trochę podrzemiesz, trochę założysz ręce, aby odpocząć, a wtem zaskoczy cię ubóstwo jak włóczęga i niedostatek jak zbrojny mąż” (Przyp. 23:30-34).
Salomon mówi nam: “Wszystko marnieje poprzez zwykłe zaniedbanie. Widziałem na własne oczy, co się dzieje, kiedy jesteś leniwy i wziąłem to sobie do serca.” Ta lekcja odnosi się tak samo do zaniedbania Słowa Bożego i modlitwy. Jeżeli odpuścisz sobie słodką społeczność z Panem i drogocenny czas z Jego Słowem, to niedługo będziesz wciągnięty w pole grawitacji ciała. A to pole zaniedbania ciągnie w dół. Najtrudniej jest obudzić letniego chrześcijanina, który jest ściągany w dół poprzez zaniedbanie.
Przypomina mi się ilustracja z mojego ogrodu. Drzewo które kiedyś zasadziłem w cieniu, zaczęło źle wyglądać. Postanowiłem przesadzić go w nasłonecznione miejsce i zapewniłem mu podlewanie każdego dnia, mieszając wodę z łyżeczką specjalnego nawozu dla roślin pod nazwą “Miracle Grow” (Cudowny wzrost). Jeżeli opuściłem jeden dzień podlewania, liście tego drzewa zaczynały więdnąć. Ale kiedy tylko znowu podlałem wodą zmieszaną z nawozem, zaczynały się podnosić.
Drogi święty, twoja Biblia jest czystym “Miracle Grow”. Jeżeli zaniedbasz ją, twoja dusza zacznie więdnąć. Ale jeżeli karmisz swoją duszę regularnie tą odżywką “Miracle” (Cudowna), będziesz pełen siły i życia.
Pozwólcie, że jeszcze raz wyraźnie powiem do kogo jest to poselstwo od Ducha Świętego. Nie jest ono adresowane do grzeszników, ale do zwyciężających wierzących – do ciebie i do mnie. Słyszę jak Duch mówi: “Dawidzie, kochający Chrystusa, kaznodziejo Biblii – mówisz do innych o tym, jak twoje życie i służba zostały przemienione przez modlitwę. Ale czy nie zaniedbujesz Mojego Słowa? Jeżeli nie potraktujesz poważnie tego, co mam ci do powiedzenia i nie udzielisz pomocy rozbitkom, którzy wokół ciebie to zaniedbują, to sam popadniesz w lenistwo. Rozpocznie się w twoim duchu powolne, niezauważalne od razu, grawitacyjne otępienie i doprowadzi cię to do letniości.”
Nie popełnijcie tutaj błędu: to przesłanie nie mówi o legalizmie, ale o osobistej odpowiedzialności. Paweł wspominał o tym Tymoteuszowi, pouczając tego młodego człowieka: “Dopóki nie przyjdę, pilnuj czytania, napominania, nauki. Nie zaniedbuj daru łaski, który masz, a który został ci udzielony na podstawie prorockiego orzeczenia przez włożenie rąk starszych. O to się troszcz, w tym trwaj, żeby postępy twoje były widoczne dla wszystkich. Pilnuj siebie samego i nauki, trwaj w tym, bo to czyniąc, i samego siebie zbawisz, i tych, którzy cię słuchają” (1 Tym. 4:13-16).
Paweł mówi tu oczywiście o czytaniu Słowa Bożego. Mówi do Tymoteusza: ”Poświęć temu uwagę, rozmyślaj o tym, oddaj siebie całkowicie tej sprawie.”
Natura pokazuje nam niszczące konsekwencje
rezygnacji z duchowej walki i oddalania się,
spowodowanego brakiem wiary.
Jeszcze inna lekcja z natury pokazuje nam, co się dzieje, kiedy zamienimy “dobry bój” na łatwiejszą drogę i rezygnujemy z naszych wysiłków. Niedawno czytałem opracowanie biologa na temat krabów, stworzeń, które żyją w trudnym i niebezpiecznym otoczeniu wśród poszarpanych skał. Kraby te są codziennie miotane przez fale i atakowane z każdej strony przez stworzenia z głębin. Ciągle walczą, aby się uchronić i z upływem czasu wytwarzają silną skorupę i potężne instynkty przetrwania.
Zdumiewające jest to, że niektóre z tej rodziny krabów rezygnują z walki o życie. Poszukując bezpiecznego schronienia zamieszkują w porzuconych muszlach innych stworzeń oceanicznych. Te kraby znane są jako kraby pustelniki. Decydując się na bezpieczeństwo wycofują się z walki i uciekają do używanych domów, które są już gotowe.
Ale te “bezpieczne domy” krabów pustelników okazują się być kosztowne i niszczące. Z powodu braku walki, ważne części ich ciała obumierają. Nawet ich organy usychają gdyż nie są używane. Z upływem czasu krab pustelnik traci wszelką siłę do poruszania się, jak również nieodzowne członki potrzebne do ucieczki. Te odnogi po prostu odpadają, i chociaż nie grozi mu niebezpieczeństwo, jest niezdolny do niczego, prócz egzystencji.
W tym samym czasie kraby, które kontynuowały wysiłki rosną i rozwijają się. Ich pięć par odnóży staje się umięśnionych i mocnych, dzięki walce z potężnymi przypływami. Uczą się też kryć przed swymi wrogami poprzez sprytne chowanie się pod skałami.
To prawo natury również ilustruje prawo Ducha. Jako wierzący, jesteśmy rzucani i uderzani przez ciągłe fale trudności. Stawiamy czoła wściekłym drapieżnikom, czyli zwierzchnościom i mocom szatana. Walcząc, stajemy się coraz mocniejsi. Rozpoznajemy też zamysły diabła, które ten stosuje przeciwko nam. Znajdujemy nasze prawdziwe schronienie, “zagłębienie w skale” poprzez zaufanie Jezusowi. Tylko wtedy jesteśmy tak naprawdę bezpieczni w naszej walce.
Chrześcijanin, który szuka “pokoju i bezpieczeństwa za wszelką cenę”, a tylko nie chce utracić zbawienia, płaci wysoką duchową cenę. A więc jak możemy się uchronić przed oddalaniem się od Chrystusa i zaniedbywaniem “tak wielkiego zbawienia”? Mówi nam to Paweł: “Dlatego musimy tym baczniejszą zwracać uwagę na to, co słyszeliśmy, abyśmy czasem nie zboczyli z drogi” (Hebr. 2:1).
Bóg nie jest zainteresowany tym, abyśmy umieli “błyskawicznie przeczytać” całe Jego Słowo. Czytanie wielu rozdziałów dziennie, albo próba szybkiego przeczytania całej Biblii może nam dać poczucie osiągnięcia czegoś. Ale ważniejsze jest to, abyśmy duchowymi uszami “słyszeli” to, co czytamy i rozważali nad tym, a w ten sposób “usłyszeli” to w naszych sercach.
Trwanie niewzruszenie w Słowie Bożym nie było dla Pawła sprawą małej wagi. On ostrzega z miłością: “Dlatego musimy tym baczniejszą zwracać uwagę na to, co słyszeliśmy, abyśmy czasem nie zboczyli z drogi” (Hebr. 2:1). “Poddawajcie samych siebie próbie czy trwacie w wierze, doświadczajcie siebie” (2 Kor. 13:5).
Paweł nie sugeruje tym wierzącym, że są odstępcami, natomiast zachęca ich: “Jako ci, którzy kochają Chrystusa, poddawajcie samych siebie próbie. Róbcie duchowy remanent. Wiecie wystarczająco dużo na temat chodzenia z Jezusem, aby wiedzieć, że On was kocha i że nie odwrócił się od was, że jesteście odkupieni. Ale zadawajcie sobie pytanie: jak wygląda wasza społeczność z Chrystusem? Czy strzeżecie jej z całą pilnością? Czy polegacie na Nim w trudnych chwilach?”
“Staliśmy się współuczestnikami Chrystusa, jeżeli tylko do końca zachowamy niewzruszenie ufność” (Hebr. 3:14).
Czy rozpoznajesz dryfowanie
na swojej drodze chrześcijańskiej?
Może uświadamiasz sobie: “Dostrzegam trochę dryfowania w swoim życiu, tendencję do zasypiania. Wiem, że się mniej modlę. Moje chodzenie za Panem nie jest takie, jak powinno.”
Kiedy prosiłem Ducha Świętego, aby mi pokazał jak mogę się ustrzec przed zaniedbaniem, to On pokazał mi dryfowanie Piotra i jego odnowienie. Ten człowiek zaparł się Chrystusa, nawet się zaklinał, mówiąc tym, którzy go oskarżali: “Nie znam Go”.
Co się stało? Co doprowadziło Piotra do tego punktu? Była to pycha, rezultat chlubienia się własną sprawiedliwością. Ten uczeń powiedział sobie i innym: ”Moja miłość do Jezusa nigdy nie oziębnie. Doszedłem do takiego punktu w swojej wierze, że nie muszę już być ostrzegany. Inni mogą odejść, ale ja umrę za swego Pana.”
Ale to jednak Piotr był pierwszym z uczniów, który zrezygnował z walki. Zapomniał o swoim powołaniu i powrócił do starego zawodu, mówiąc innym: “Idę łowić ryby”. Tak naprawdę mówił on: “Nie dam sobie z tym rady. Wydawało mi się, że nie mogę upaść, ale nikt nigdy nie zawiódł Boga bardziej niż ja. Nie potrafię już dłużej walczyć.”
W tym czasie Piotr już pokutował ze swojego zaparcia się Jezusa. Miłość Jezusa go odnowiła, kiedy Chrystus ukazał się Swoim naśladowcom w zamkniętym pokoju i “tchnął na nich” wszystkich, aby otrzymali Ducha Świętego. Piotr uzyskał przebaczenie i otrzymał Ducha. Nadal jednak wewnątrz był słabym człowiekiem.
Teraz, kiedy Jezus czekał aż Jego uczniowie powrócą do brzegu, w życiu Piotra była nadal jedna nieuregulowana sprawa. Nie wystarczyło, że Piotr odzyskał relacje z Jezusem i był pewien swojego zbawienia. Nie wystarczyło, że pościł i modlił się tak, jak każdy oddany Bogu wierzący. Sprawą, na którą Chrystus chciał zwrócić uwagę w życiu Piotra było innego rodzaju zaniedbanie. Pozwólcie, że to wyjaśnię.
Kiedy siedzieli na brzegu wokół ogniska, jedząc i ciesząc się społecznością, Jezus zapytał Piotra trzy razy: “Czy ty mnie miłujesz więcej niż inni?” Za każdym razem Piotr odpowiadał: “Tak Panie, Ty wiesz, że Cię miłuję, a Chrystus z kolei odpowiadał: “Paś owieczki moje ”. Zwróć uwagę, że Jezus w tym czasie nie przypominał mu, aby czuwał i modlił się, albo żeby okazywał pilność w czytaniu Słowa Bożego. Chrystus zakładał, że to już jest ugruntowane. Instrukcja, jaką teraz dał Piotrowi była taka: “Paś owieczki moje”.
Wierzę, że w tym prostym zwrocie Jezus pouczał Piotra jak ma się strzec przed zaniedbaniem. Mówił w istocie: “Chcę, żebyś zapomniał o swoim upadku. Zapomnij, że oddalałeś się ode Mnie. Teraz wróciłeś do Mnie i ja tobie przebaczyłem i przywróciłem to, co utraciłeś. Jest to czas, abyś odwrócił uwagę od swoich wątpliwości, upadków i problemów. Osiągniesz to, jeżeli nie będziesz zaniedbywał mojego ludu i usługiwał im w ich potrzebach. Tak jak Ojciec posłał Mnie, tak Ja posyłam ciebie.”
Prawdą jest, że mogę poświęcać wiele czasu na modlitwę, pilnie studiować Biblię, trzymać swoje ciało w posłuszeństwie, unikać wszelkiego zła, często pościć i miłować gorąco Chrystusa. Ale pomimo, iż robię te rzeczy, możliwe jest, abym zaniedbał to dane mi wielkie zbawienie. Jak? Poprzez odcinanie się od ludzkich potrzeb. Jeżeli będę robił te wszystkie rzeczy, ale przy tym pozostanę obojętny na zgubionych i potrzebujących, albo zignoruję tych w ciele Chrystusa, którzy są zranieni, to stanę się jak ten krab pustelnik, skoncentrowany jedynie na własnych potrzebach i bezpieczeństwie.
Pastorzy mówili mi ze smutkiem: “Nie mogę teraz znaleźć pracowników albo ochotników do żadnej pracy. Po skończonym nabożeństwie ludzie biegną do swoich samochodów i nawet się nie zatrzymują, aby komuś zaoferować pomoc w jakiejkolwiek służbie.” Jaki to tragiczny obraz takiego kościoła: pełny duchowych słabeuszy, którzy kiedyś byli mocnymi ludźmi, ale teraz obrali drogę kraba pustelnika.
Księga Dziejów Apostolskich pokazuje nam, że nasze powołanie ma koncentrować się na potrzebach innych, a nie na sobie. Po wylaniu Ducha Świętego w Dzień Pięćdziesiątnicy ludzie “trwali mocno w nauce apostolskiej i społeczności i łamaniu chleba i w modlitwach” (Dz. Ap. 2:42). Dobrą rzeczą było to, że apostołowie pomagali innym trwać w Słowie i w modlitwie.
Potem Piotr i Jan “poszli do świątyni”, aby się modlić i tam zobaczyli chromego człowieka, który prosił o jałmużnę. Na pewno uczniowie spotykali tego człowieka wcześniej, kiedy bywali w świątyni przy innych okazjach i był on tam widywany regularnie.
Tym razem Piotr widział tego człowieka w świetle słów Jezusa, które otrzymał: “Paś owieczki moje”. Piotr zaczął to czynić. Pismo mówi, że “skupił na nim wzrok” (3:4) i tym razem Piotr nie zlekceważył swojego powołania. Postanowił: “Muszę coś zrobić”. Chwycił tego człowieka za rękę i podniósł go. Znacie dalszą część tej historii: chromy człowiek zaczął skakać i uwielbiać Boga, całkowicie uzdrowiony.
Często nasze oczy są jak u tego szczególnego gatunku ryby, o którym wspominałem: wydaje się, że funkcjonują, ale tak naprawdę nic nie “widzą”. Prawda jest taka, że zawsze możemy zobaczyć przed nami potrzeby, które Jezus chciałby przez nas zaspokoić. Potrzebujemy duchowych oczu, żeby je widzieć.
Jeżeli jesteś wytrwały w modlitwie i Bożym Słowie, to będzie to pożyteczne dla twojej duszy. Ale teraz jest czas, aby poprosić również Ducha Świętego, żeby otworzył twoje oczy na potrzeby przed twoim progiem. On stworzy ci okoliczności, w których możesz usłużyć i pokaże ci potrzebę, koło której często przechodziłeś, ale nigdy jej nie “widziałeś”. Jeżeli odpowiesz pozytywnie na takie prowadzenie, to nigdy nie będziesz dryfował. Jest to zabezpieczenie, mur ochronny: “Paś owieczki moje”.
---
Wykorzystano za zgodą World Challenge, P. O. Box 260, Lindale, TX 75771, USA.
Jeżeli zaniedbasz rośliny czy zwierzęta, pozbawisz ich wody i odżywiania, to rozpoczyna się śmierć. Przejedź przez jakieś przedmieście, a zobaczysz pięknie ukształtowane ogrody, zieloną trawę oraz kolorowe kwiaty i rośliny. Szczególnie w weekendy można zobaczyć właścicieli w ogrodach, kiedy podlewają, obcinają i nawożą.Obecnie wiele drogocennych dusz jest po prostu zmęczonych. Zostali wyczerpani przez swoje fizyczne i duchowe walki, znosząc wiele problemów i bólu serca. Rezygnują więc nie z Jezusa, ale z walki. Są zmęczeni stresem, zmęczeni walką i nie chcą już tak intensywnie iść naprzód. Chcą tylko przeżyć.Dowiedziałem się czegoś ciekawego, kiedy czytałem o pewnym gatunku ryby znalezionej w Jaskiniach Mamucich w stanie Kentucky. Jest to mały skorupiak, który ma głowę zupełnie bezbarwną z dwoma czarnymi plamami, które wyglądają jak oczy. Kiedy biolodzy zbadali te czarne plamy, stwierdzili, że te “oczy” nie były prawdziwe i nie były zdolne do widzenia. Na zewnątrz te plamy miały tylko wygląd oczu i dokładnie je przypominały. Ale głębiej, pod tymi oczami wszystko było zniszczone. Nerw wzrokowy był skurczony i uschnięty jak zeschła nić. Mówiąc prosto, te ryby mają oczy, ale nie widzą.
David Wilkerson Bóg nieprzeszedł
obojętnie kolo ciebie
27 lutego 2006
__________
Chcę pokazać wam jeden z najciemniejszych dni w historii Izraela. Tego szczególnego dnia pewna wdowa stała przed trzema trumnami, otoczona tłumem płaczących ludzi. W tym tłumie rozpaczających były setki innych, płaczących wdów, jak również mnóstwo rannych żołnierzy, których rany jeszcze krwawiły.
Wśród tej sceny była ta nieznana z imienia wdowa, która już ledwie stała przed tymi trzema trumnami. Ciężarna i w bólach, była bliska omdlenia, a dwie służące musiały ją podtrzymywać. Ta kobieta była emocjonalnie i duchowo martwa, zupełnie pogrążona w smutku i bólu.
W jednej z tych trumien leżał jej osiemdziesięcioośmio-letni teść Heli, najwyższy kapłan Izraela. W drugiej trumnie leżał jej szwagier Chofni, również kapłan. Ale w trzeciej trumnie, nad którą ta kobieta rozpaczała najbardziej, leżało ciało jej męża Pinechasa.
W tym okresie historii Izraela ten naród spotkało wielkie nieszczęście. Kilka dni wcześniej armia Izraelska poszła na wojnę z Filistynami i została pokonana. Około 30.000 mężczyzn zginęło w walce, a wśród nich dwaj synowie Heliego, Chofni i Pinechas. Kiedy najwyższy kapłan otrzymał wiadomość, że wróg wziął do niewoli również Skrzynię Przymierza, spadł z krzesła do tyłu i złamał kark.
Pismo Święte sugeruje, że ta bezimienna wdowa po Pinechasie kochała sprawy Boże. Miała respekt przed obecnością Bożą i zasmuciła się z powodu utraty Skrzyni Przymierza (patrz 1 Samuela 4:19). Na pewno smuciła się też z powodu tego, że pod rządami jej teścia w domu Bożym miała miejsce apatia i chciwość.
Kiedy Heli był najwyższym kapłanem, pasterze Boży regularnie przymykali oczy na wszelkiego rodzaju grzech. Syn Heliego, Chofni był grzesznym kapłanem, który popełniał grzech wszeteczeństwa wewnątrz domu Bożego. Pinechas był również odstępczym, cudzołożnym kapłanem, którego niepohamowana pożądliwość stale przynosiła hańbę świątyni. Przez lata jego żonie dźwięczały w uszach prorocze słowa ostrzeżenia, wypowiedziane nad domem Heliego przez nieznanego z imienia proroka.
“Większość twojej rodziny padnie od miecza w wieku męskim. A to będzie ci znakiem, który się pojawi co do obu twoich synów, Chofniego i Pinechasa: Obaj w jednym dniu zginą” (1 Sam. 2:33-34).
Wyobraźcie sobie nieopisany ból owej wdowy na tamtym cmentarzu. Jej mąż uwodził w świątyni kobiety, którym ona prawdopodobnie usługiwała. Jego służba była całkowicie podporządkowana pożądliwości, pełna chciwości i apatycznie nastawiona do Bożych spraw. Prawdziwi prorocy Boży ostrzegali przez lata o nadchodzącym sądzie z powodu zepsucia kapłanów. Również lud stał się nieufny z powodu hipokryzji pośród tej służby. Teraz nieszczęścia uderzały z każdej strony. Najgorsze było to, że wrogowie Izraela skonfiskowali również Skrzynię Przymierza, która reprezentowała Bożą obecność.
Ta biedna kobieta
była emocjonalnie i duchowo martwa,
bez życia.
Ta kobieta wiedziała, że wrogowie Pana zatriumfowali. Naokoło niej kościół był zrujnowany, a naród pozbawiony nadziei. Nie było dosłownie nic, czego mogliby oczekiwać, prócz sądu. Ponadto ta kobieta nosiła w sobie osobisty ból z powodu cudzołóstwa i zdrad, których dopuszczał się jej mąż.
Kiedy jej najbliżsi zostali pogrzebani, ona nagle upadła przy grobie i zaczęła rodzić. “A synowa jego, żona Pinechasa, była brzemienna i krótko przed rozwiązaniem. Gdy usłyszała wieść o zdobyciu Skrzyni Bożej i o zgonie swego teścia i męża, zległa i porodziła, gdyż zdjęły ją bóle porodowe. A gdy umierała, rzekły do niej kobiety, które obok stały: Nie bój się, gdyż urodziłaś syna” (4:19-20).
Nad tymi grobami było wiele innych kobiet, które straciły swoich mężów w walce z Filistynami. Próbowały pocieszyć wdowę po Pinechasie, mówiąc jej: “Nie załamuj się. Teraz jest dla ciebie nadzieja, nowy początek z twoim synkiem. Na dobrą sprawę, Bóg cię nie opuścił”. One widziały, że wśród tej śmierci i chaosu pojawiła się nowa nadzieja.
Jednak wdowa po Pinechasie była przekonana: “Pan mnie opuścił. Popatrzcie na te wszystkie nieszczęścia, na odstępstwo i ruinę. Moje modlitwy nie zostały wysłuchane. Nie ma już nadziei”. Nie można jej było niczym pocieszyć. Nawet kiedy urodziła dziecko, nie chciała na niego spojrzeć i odsunęła go od siebie. Ostatnie słowa, jakie wypowiedziała przed śmiercią brzmiały: “Jego imię będzie Ikabod. Tak go nazwijcie, gdyż odeszła chwała od Izraela. Skrzynia Przymierza została zabrana” (patrz 4:21-22).
Mówiąc prosto, ona przestała walczyć i z tym zmarła. Uważam, że prawdziwą przyczyną śmierci tej cierpiącej kobiety była całkowita beznadziejność. W tamtych dniach słowo Ikabod oznaczało utratę Bożej obecności i brak nadziei dla tego ludu.
W swojej desperacji i bólu
ta bezimienna wdowa
przemawia dzisiaj do ludu Bożego.
Każdy chrześcijanin spotyka te same trzy rodzaje bólu, które przeżywała wdowa po Pinechasie: ból spowodowany stanem narodu, ból spowodowany stanem kościoła oraz ból z powodu osobistych cierpień i strat.
Tak jak ona, my też żyjemy w czasach moralnego i duchowego zepsucia. Prawie każdego dnia widzimy diabelskie ataki na imię Chrystusa. Nieprzyjaciel powoli zabiera nam nasze wartości moralne, które były fundamentem nie tylko naszego narodu, ale też wielu innych.
W szkołach w Ameryce zabrania się modlitwy. Dziesięcioro przykazań jest usuwanych z budynków sądów federalnych i stanowych. Niektóre stany uchwalają prawa, które zabraniają kapelanom wspominać imię Chrystusa. Nasze sądy państwowe potrząsają pięścią na samo wspomnienie Jego imienia.
Homoseksualiści i ich potężni przyjaciele domagają się bez skrupułów legalizacji małżeństw homoseksualnych. Nowy film o kowbojach homoseksualistach jest nominowany do Oskara, a niektórzy obserwatorzy mówią, że to jest najlepszy film, jaki kiedykolwiek zrobiono. Reklamowany jest jako film, który na zawsze zmieni nasze społeczeństwo. Możecie być pewni, że jest to dopiero pierwszy z wielu filmów tego rodzaju.
Nasza misja otrzymuje masy listów i wiadomości nadsyłanych pocztą elektroniczną od zasmuconych chrześcijan kochających Chrystusa z całego kraju i świata. Pytają: “Co się dzieje z Ameryką? Kiedyś była znana z tego, że niosła światu światło Ewangelii, poprzez misjonarzy. Teraz wygląda to zupełnie inaczej. Programy telewizyjne są całkowicie brudne, wyszydzające chrześcijan, zasady moralne i samego Chrystusa. Gloryfikują homoseksualizm, a poniżają wartości rodziny.
Sądy wyszydzają chrześcijaństwo. Ludzi wierzących przedstawiają jako fanatyków lub po prostu jako głupich, z powodu ich wiary. Gdzie to wszystko się zakończy? Wydaje się, że nic nie jest w stanie zatrzymać tego moralnego staczania się w dół. Kiedy Pan wreszcie powie na to wszystko dość”?
To wyszydzanie ma miejsce nie tylko w sferze społecznej. Głupie i bezbożne rzeczy mają miejsce również w kościołach po całym kraju. Kilka tygodni temu czytałem o czymś, co nazywają “kościołami zapaśników”, w których kazalnice zastąpiono ringami do zapasów. Zapaśnicy, którzy wyznają Chrystusa, łamią krzesła na głowach innych, wylewają sztuczną krew, a potem składają świadectwa. Nie! Tego nie powinno być w żadnym kościele. Każdy kaznodzieja Słowa Bożego wie, że przemoc była powodem, dla którego Bóg zesłał na ziemię potop.
W tysiącach kościołów nie mówi się obecnie o grzechu, krzyżu, ofierze, sądzie czy piekle. Bogobojni stróże nie są dopuszczani do głosu i nikt nie porusza serc. Zamiast tego cała uwaga jest kierowana na odnoszenie sukcesu, każde kazanie jest po to, by ludzie dobrze się czuli. To powoduje apatię, chciwość, egoizm i chłód w sercach. Bogobojnym wierzącym sprawia to ból, kiedy widzą pogardę dla imienia Bożego.
Wyobraźcie sobie podobną sytuację w Izraelu. Kiedy wdowa po Pinechasie widziała popełniane w Sylo grzechy, które wołały o pomstę do nieba, wiedziała, że obecność Boża nie może pozostać na długo wśród takich ludzi. Pan nie miał z tym nic wspólnego.
Poprzez Sylo – kościół, którego pastorem był Heli,
Bóg pokazuje nam,
jak sądzi samolubny, skupiony na sobie kościół.
“Porzucił przybytek w Sylo, Namiot [kościół], w którym mieszkał wśród ludzi” (Psalm 78:60). Bóg opuścił chciwy kościół i zabrał Swoją chwałę z tego odstępczego domu cielesności. Osądził go, pisząc nad jego drzwiami “Ikabod”.
Kiedy patrzymy na czasy Jeremiasza, widzimy proroka mówiącego do takiego samego kościoła, skupionego na sobie. Jeremiasz powiada, że każdy szuka tylko swego, a Boży pasterze głoszą tylko pokój, szczęście i powodzenie. Tamci duchowni “zarabiali” na ludziach, bogacąc się kosztem wdów i innych bezbronnych w społeczeństwie.
Bóg powiedział do Jeremiasza wprost : “To nie jest Mój kościół. To jest obrzydliwość”. Potem kazał Jeremiaszowi, by ostrzegał kapłanów: “Biadajcie, pasterze i krzyczcie, tarzajcie się w popiele. Nie będzie ucieczki dla pasterzy ani ocalenia dla przewodników owiec, gdyż Pan pustoszy ich pastwisko. On ich opuścił” (Jer. 25:34-36,38).
Wreszcie Bóg powiedział: “Uczynię z tym domem jak z Sylo” (26:6). Krótko mówiąc, Bóg powiada: “Oto tak będę sądził każdy cielesny, chciwy kościół w każdym czasie”. Kazał Jeremiaszowi mówić: “Tak mówi Pan: Stań na podwórzu świątyni Pana i powiedz do wszystkich miast judzkich, do tych, którzy przychodzą, aby oddać pokłon w świątyni Pana, wszystkie słowa, które poleciłem ci mówić do nich; nic nie ujmuj! Kapłani, prorocy i cały lud słyszeli Jeremiasza, mówiącego te słowa w domu Pana” (26:2,7).
Jak tamci ludzie zareagowali na słowa Jeremiasza? “A kiedy Jeremiasz skończył już mówić to wszystko, co Pan nakazał mu powtórzyć całemu ludowi, pojmali go kapłani i prorocy mówiąc: Musisz umrzeć! Dlaczego prorokowałeś w imieniu Pana: Dom ten stanie się jak Sylo, a to miasto będzie spustoszone i bez mieszkańców?” (26:8-9).
Pomyślcie o tych wszystkich kazaniach na temat dobrobytu i sukcesu, głoszonych obecnie w kościołach. Niedawno poszedłem w odwiedziny do pewnych osób, które miały włączony telewizor, ustawiony na chrześcijańskim kanale. Każdy program skupiał się na dobrobycie. Bardzo mało korzystano z Biblii, a jeżeli już, to było to przycięte na miarę takiego kazania, które buduje własne ego. Byłem tym głęboko zasmucony.
Taka nastawiona na ludzkie ego ewangelia typu “wzbogać się” oraz system kościelny, który ją promuje, już teraz nosi imię Ikabod. To jest przeklęte i martwe, a niedługo będziemy oglądać to, co Bóg powiedział do Izraela: “Uczynię z tym domem, jak z Sylo”. On zetnie to drzewo rodzące pieniądze, a po tym nastąpi wielkie złupienie - wszyscy ci pasterze najemnicy zbankrutują i dosłownie z dnia na dzień znikną ich programy kościelne zakrojone na szeroką skalę.
Dobrą nowiną jest to, że w czasie Bożego sądu,
Pan ma też prawdziwy kościół,
pełen Jego chwały – grupę Samuelową.
To jest to, czego nie widziała wdowa po Pinechasie. Z ruin tego kościoła Heliego Bóg czynił coś nowego. Wykonał ponadnaturalne dzieło, by ponownie sprowadzić tam swą chwałę. To działo się przed domem tej kobiety.
Zobaczcie, że w Sylo, kiedy sąd Boży spadł na Izrael, Pan wzbudzał grupę Samuelową. Byli to ludzie, którzy zostali wybrani ze świata. Oni znali głos Pana i byli Jemu całkowicie oddani.
Również dzisiaj Pan ma w tym pokoleniu taką “grupę Samuelową”. On wzbudza ich z ruin chciwego kościoła i powołuje ich do Siebie. On ich nigdy nie opuści. Spotykam członków tej niewidzialnej grupy Samuelowej po całym świecie. Oni wyraźnie słyszą głos Pana i nie boją się przekazywać ostrzeżeń Jego kościołowi.
Ponadto Bóg ma wielu ukrytych, nieznanych proroków, którzy są przygotowywani w szkole trudności. Są oni częścią grupy Samuelowej i wiedzą, co nadchodzi, gdyż Bóg im o tym mówi. Pomimo nadchodzących sądów, ci bogobojni ludzie są pełni nadziei i radości, bo widzą już ten nadchodzący nowy dzień.
Wdowa po Pinechasie nie miała powodu, by martwić się o Skrzynię Przymierza, a to dlatego, że ta była zwieńczona tronem miłosierdzia.. Zaraz to wyjaśnię.
W starożytnym Izraelu Arka reprezentowała miłosierdzie Pana, potężną prawdę, która ucieleśniła się w Chrystusie. My mamy przyjąć to miłosierdzie, zaufać zbawczej mocy krwi i otrzymać wieczne zbawienie. Możesz wyszydzać zakon, wyśmiewać świętość i zburzyć wszystko, co mówi o Bogu. Kiedy jednak zaczniesz wyśmiewać, czy wyszydzać Boże miłosierdzie, szybko nadejdzie sąd. Jeżeli podepczesz Jego krew miłosierdzia, narazisz się na Jego srogi gniew.
Dokładnie to stało się z Filistynami, kiedy ukradli Skrzynię Przymierza. Spotykały ich tak niszczące nieszczęścia, że w końcu musieli uznać: “To nie jest przypadek. Wyraźnie ręka Boża jest zwrócona przeciw nam”. Zobaczcie, co się stało, kiedy ta Skrzynia została postawiona w pogańskiej świątyni Dagona, by wyszydzać Boga Izraela. W środku nocy ten tron miłosierdzia na wieku skrzyni, stał się rózgą sądu. Następnego dnia znaleźli posąg Dagona, leżący twarzą do ziemi, bez rąk i nóg przed Skrzynią Przymierza.
Umiłowani, tak powinna wyglądać obecnie Ameryka. Powinniśmy zostać osądzeni już dawno temu. Mówię do wszystkich, którzy wyszydzają i wyzywają Boże miłosierdzie. Możecie próbować wprowadzić kościół Chrystusa pod panowanie sekularyzmu i agnostycyzmu. Ale jeżeli będziecie szydzić z miłosierdzia Chrystusa, Bóg zniszczy wszelką waszą siłę i władzę. Jeremiasz mówi: “Niewyczerpane są objawy łaski Pana, miłosierdzie jego nie ustaje” (Treny 3:22). Kiedy człowiek wyszydza miłosierdzie Chrystusa, sąd jest pewny.
Tylko miłosierdzie Pana opóźnia nadejście sądu i teraz Ameryka korzysta z tego miłosierdzia. Trudno to zrozumieć, że nasz kraj współzawodniczy z resztą świata w wyścigu mającym na celu usunąć Boga i Chrystusa ze społeczeństwa. Jednak Pan nie da się z siebie naśmiewać. Jego miłosierdzie trwa na wieki i On kocha ten naród. Wierzę, że dlatego Pan ciągle wylewa błogosławieństwa na nas. Jego pragnieniem jest to, by Jego dobroć doprowadziła nas do upamiętania (patrz Rzymian 2:4).
Grupa Samuelowa, czyli pobożni mężczyźni i kobiety, wie o tym. Oni nie rozpaczają nad obecnym stanem Ameryki, ani nad strasznym stanem chciwego kościoła Heliego. Nie skupiają swojej uwagi na tym. Owszem, smucą się z powodu strasznego zepsucia, bluźnierstw oraz grzechu i wiedzą, że nadchodzi sąd. Ale mają nadzieję, bo wiedzą, że Bóg ma wszystko pod kontrolą. Oni osobiście skosztowali miłosierdzia Bożego w Chrystusie i wiedzą, że Jego miłosierdzie trwa na wieki. I nie tak, jak wdowa po Pinechasie, gdyż oni nigdy nie zgodzą się z tym, by wróg wygrał w walce przeciw Chrystusowi i Jego prawdziwemu kościołowi.
Na koniec pozostaje jeszcze
kwestia osobistego bólu.
Teraz chcę przemówić do tych, którzy przeżyli coś z bólu tej cierpiącej wdowy. Mówię o takim rodzaju bólu, który jest dotkliwy, bólu, który dotyka ciała, serca i ducha. Jeden problem nakłada się na drugi i nie widać końca. Ten ból trudno opisać.
Możesz doświadczać bólu z powodu utraty kogoś bliskiego... bólu z powodu odbierającej siły choroby... bólu z powodu odrzucenia... okropnego bólu z powodu rozpadu małżeństwa... bólu z powodu dzieci żyjących w strasznym grzechu... bólu, którego nikt inny nie potrafi zrozumieć.
Niedawno rozmawiałem z kaznodzieją, który żyje z takim fizycznym bólem, że często tarza się z bólu po podłodze. Chodził do wielu lekarzy, ale żaden nie jest w stanie wyjaśnić, ani wyleczyć tej dolegliwości. Jest on zmuszony do życia w ciągłym cierpieniu, które jest niewytłumaczalne.
Istnieje też ból, który przenika głęboko do świata duchowego, bombardowanie umysłu. Niektóre cierpienia umysłowe są tak przytłaczające, że są więcej niż doświadczeniem wiary; one wstrząsają samym fundamentem twojego wierzenia w Boga. Taki rodzaj bólu skłania do wołania: “Panie, czy Ty mnie opuściłeś? Czy w ogóle słyszałeś jakąś moją modlitwę? Czy w ogóle istniejesz”?
Wcale nie tak rzadko zdarza się, że wierzący doświadcza “spiżowego nieba”, kiedy przeżywa wielkie doświadczenie. Nie ma ochoty na modlitwę, a kiedy się modli, jest to bez pasji. Jest zbyt przygnieciony lub zmęczony, by skupić się na Słowie Bożym, a kiedy próbuje mimo wszystko czytać Biblię, jakoś to do niego nie dociera.
Wtedy właśnie wkracza szatan. Przychodzi w największym nasileniu bólu oraz cierpienia i zasiewa diabelskie kłamstwo. To jest to samo kłamstwo, które podsunął na myśl Chrystusowi podczas ukrzyżowania: “Bóg cię opuścił. On cię porzucił i przeszedł obok”. Takie ataki mogą być nieustanne, przynosząc kłamstwa, oskarżenia, potępienie i dodając do bólu jeszcze dodatkowy ciężar. On szepce: “Nie masz szans. Nawet już się nie modlisz. Jak możesz myśleć, że jesteś zbawiony”?
Jego celem jest przekonanie cię, byś naśladował tę wdowę po Pinechasie, byś poddał się beznadziejności i przestał walczyć. Ta utrudzona kobieta popełniła fatalny błąd, stwierdzając w swoim bólu: “Bóg już nie jest ze mną. Nie odczuwam Jego obecności. Jestem odrzucona”. W tym momencie zrezygnowała ze wszystkiego i odrzuciła swoją wiarę.
To prowadzi mnie do jednego z największych ciężarów, które noszę jako Boży pasterz. Stale wołam do Pana: “Panie, jak mam dać nadzieję i pocieszenie wierzącym, którzy przeżywają tak wielki ból i cierpienie? Daj mi przesłanie, które usunie ich obawy i strach. Daj mi prawdę, która osuszy ich łzy smutku i włoży pieśń w usta tych, którzy stracili nadzieję.”
Przesłanie, które słyszę od Ducha Świętego dla ludu Bożego, jest bardzo proste: “Idźcie do Mojego Słowa i stójcie na gruncie Moich obietnic. Odrzućcie wasze uczucia zwątpienia”. Wszelka nadzieja rodzi się z Bożych obietnic.
Niedawno otrzymałem list, który zawiera piękną, żywą ilustrację. Jest to list od matki, która pisze: “Moja córka ma szesnaście lat. Cierpi na fizyczną degenerację mięśni i stawów i z tego powodu cierpi z bólu przez 24 godziny na dobę. W 1997 roku straciłam mojego syna, który popełnił samobójstwo z powodu ustawicznego bólu. Miał 22 lata i po dziewięciu latach cierpienia odebrał sobie życie. Nie mógł znieść tego bólu.
Moja córka była baleriną i chciała iść do szkoły Julliard w Nowym Jorku, ale jej marzenia legły w gruzach, kiedy została dotknięta tą samą chorobą, która tak dręczyła jej brata. Lekarze mówili, że jej ból w skali 1 do 10 wynosi 14. Gdyby chciała wziąć tyle środków przeciwbólowych, by ten ból uśmierzyć, zniszczyłoby to jej nerki i dlatego nie mogła tego zrobić.
Ona kocha Pana i przyjemnie jest być z nią. Jest wspaniałą poetką, a jej poezja ukazała się w ponad piętnastu różnych wydawnictwach. Jest również wymieniona w międzynarodowym katalogu “Kto jest kim w poezji”.
W obliczu tego wszystkiego, pomimo ustawicznego drżenia ciała, ta matka i jej córka położyły swoją ufność w Słowie Bożym, a Pan dał im pokój.
Czy nieprzyjaciel próbował już ci powiedzieć,
że Bóg cię ominął?
Czy byłeś kuszony, by myśleć, że Pan już nie jest z tobą? A może już prawie przestałeś wierzyć? Zaufaj Słowu Bożemu dla ciebie.
On powiedział: “Nie porzucę cię ani cię nie opuszczę” (Hebr. 13:5)
“Pan stanie się schronieniem uciśnionemu, Schronieniem w czasie niedoli. Ufać będą tobie ci, którzy znają imię twoje, Bo nie opuszczasz, Panie, tych, którzy cię szukają” (Psalm 9:10-11)
“Pan kieruje krokami męża, wspiera tego, którego droga mu się podoba. Choćby się potknął, nie przewróci się, gdyż Pan podtrzyma go ręką swoją. Byłem młody i zestarzałem się, a nie widziałem, żeby sprawiedliwy był opuszczony, ani potomków jego żebrzących chleba. Bo Pan miłuje prawo i nie opuszcza swoich wiernych, Na wieki ich strzeże” (Psalm 37:23-25,28).
“Zewsząd uciskani, nie jesteśmy jednak pognębieni, zakłopotani, ale nie zrozpaczeni, prześladowani, ale nie opuszczeni, powaleni, ale nie pokonani” (2 Kor. 4:8-9).
---
Wykorzystano za zgodą World Challenge, P. O. Box 260, Lindale, TX 75771, USA.
|
|
|
|
|
|
|
|
| | |