Polska Społeczność Chrześcijańska w Holandii
  DALEKO OD RZYMU- Ksiażka
 
DALEKO OD RZYMU BLISKO BOGA Swiadectwa 58 nowo narodzonych ksiezy Zebrali: Richard Bennet Martin Buckingham Przedmowa Lektura tej ksiazki była dla mnie doznaniem wielce radosnym, lecz i smutnym zarazem. Radosc budziło obecne w kazdym rozdziale przypomnienie, czym jest prawdziwe chrzescijanstwo. W Pierwszym Liscie do Koryntian 15,3–4 apostoł Paweł ukazuje smierc i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa jako fundamenty wiary. Chrzescijaninem jest zatem ten, kto rozumie sens smierci, jaka poniósł w jego miejsce Chrystus, i kto zarazem poznał Chrystusa jako zyjacego Zbawce. Królestwo Boze nie jest stanem, do którego przechodzi sie po smierci, ale — jak uczy sam Chrystus w trzecim rozdziale Ewangelii Jana — wchodzimy do niego w chwili, gdy rodzimy sie na nowo i po raz pierwszy zaczynamy „widziec” sprawy duchowe. Ksiazka zawiera swiadectwa wielu ludzi, w przewazajacej mierze nie znajacych sie nawzajem, zyjacych z dala od siebie, którzy dzieki łasce Bozej poznali zywego Chrystusa. Mówia o tym nie w celu pozyskania zwolenników, czy to swojej osoby, czy jakiejs organizacji, czy tez konkretnego koscioła. Pragna, aby to sam Chrystus dawał sie poznawac i aby inni ludzie w kazdym miejscu swiata mogli zaznac tej samej radosci, jaka stała sie ich udziałem. Zarazem jest to jednak ksiazka smutna, pokazuje bowiem, ze uwazajac sie za chrzescijanina, a nawet angazujac sie w prace w zywych wspólnotach koscielnych, bywamy nieraz jak Nikodem z trzeciego rozdziału Ewangelii Jana: nie mamy pojecia o prawdziwym zbawieniu. Składaja tu swiadectwa ludzie, którzy spostrzegli, ze kosciół rzymskokatolicki nie jest wcale pewnym przewodnikiem ku Chrystusowi, co wiecej, ze odwodzi ich od Niego. Na łozu smierci kardynał Heenan wyznał: „Kosciół dał mi wszystko”. swiadectwo bohaterów tej ksiazki postawi Czytelnika przed pytaniem: Czy kosciół rzymskokatolicki rzeczywiscie daje człowiekowi to, co twierdzi, ze daje? Na pytanie to zdołamy odpowiedziec tylko wtedy, jesli za probierz przyjmiemy Biblie. A gdy skierujemy do Boga szczera modlitwe o swiatło i pomoc, skutki beda podobne jak w zyciu autorów tych swiadectw. Lecz pamietajmy, ze zejscie na manowce moze grozic członkowi kazdego koscioła, nie tylko rzymskokatolickiego. Kazdy kosciół, który nie wpaja swoim członkom, aby pokładali ufnosc nie w człowieku, ale w samym Chrystusie, ulegnie temu samemu zaslepieniu. Wierze, ze słów spisanych na kolejnych stronicach uzyje Bóg ku swojemu uwielbieniu. Nie sa to bowiem słowa osób poszukujacych własnego rozgłosu, ale swiadectwa ludzi spragnionych chwały Chrystusa i Jego Słowa. Chrzescijanin to grzesznik, nedzny wprawdzie, ale odkupiony, dla którego Chrystus poswiecił wszystko. Oby ksiazka ta rozgłosiła takie swiadectwo po całym swiecie! Iain H. Murray, Edynburg 18 VIII 1993 Wstep Richard Bennett (jeden z piecdziesieciu osmiu) Nietrudno dostrzec watek biegnacy przez doswiadczenia tych blisko szescdziesieciu byłych ksiezy: Kierowało nami silne pragnienie odróznienia sie od otoczenia. Chcielismy byc czystsi, blizsi Bogu, miec przed Nim nieskalane sumienie. Wybralismy kapłanstwo, liczac, iz pozwoli nam to krok po kroku udzielac zbawienia bliznim. Fascynowały nas szacunek społeczny i romantyzm tego powołania; znani nam ksieza cieszyli sie powazaniem i szczególnymi przywilejami. Wysłuchiwanie spowiedzi, odpuszczanie grzechów, sprowadzanie na ołtarz Chrystusa, niezwykłosc roli „zastepcy Chrystusa” — to nas pociagało. Mówiac słowami Grahama Greena z jego powiesci poswieconej tej tematyce, pociagała nas „moc i chwała”. Nasze doznania zwiazane z pełnieniem roli kapłana sa róznorakie, lecz główny watek jest wspólny. Dobrze oddaje go Jose Fernandez: „Chwała kapłanskiego zycia, tajemniczosc klasztoru i roztaczana przede mna perspektywa zbawienia duszy przytłumiły naturalny smutek, jaki budził sie w sercu na mysli o opuszczeniu rodziny i dziecinnego domu”. Celso Muniz wspomina: Od dziecinstwa głeboko pragnałem tego, co rzeczywiste i pewne. Jako młody chłopak doszedłem do wniosku, ze kapłanstwo to najlepszy sposób, aby doswiadczyc prawdy i uzyskac zbawienie duszy. Nauczyciel w szkole powiedział mi kiedys: „Predzej kamien pływałby po powierzchni wody, niz ksiadz miałby znalezc sie w piekle”. Decyzja o kapłanstwie wiazała sie tez z przywilejami przynaleznymi ksiedzu rzymskokatolickiemu— z nadzieja na „moc i chwałe” systemu sakramentalnego, którego najoczywistszym szafarzem jest własnie kapłan miejscowej parafii. Jako dzieci i nastoletni chłopcy, a nawet juz jako młodzi kapłani, nie zastanawialismy sie natomiast nad pewnymi podstawowymi tezami, których nikt nigdy nie wyjasniał, ale i nikt nigdy nie kwestionował. A były to tezy nastepujace: 1. W Nowym Testamencie istnieje taki własnie urzad kapłana składajacego ofiary, 2. Zycie kapłana obraca sie wokół sakramentów, 3. Jestesmy godni tego zaszczytu. Mocno trudzilismy sie, aby byc „swietymi”, totez uznajemy, ze zasłuzylismy sobie na nasz niepodwazalny status przed Bogiem. Urzad kapłanski Czyz można wiec wyobrazic sobie szok, jaki przezył kazdy z nas — zaszczycony honorem urzedu kapłanskiego — kiedy na poczatku lat siedemdziesiatych poznał opinie jednego z najlepszych biblistów katolickich Raymonda E. Browna? Przejscie z Testamentu Starego do Nowego zadziwia nas faktem, ze choc na arenie pozostaja kapłani poganscy i zydowscy, to zaden pojedynczy chrzescijanin nie otrzymuje wyłacznie dla siebie tytułu kapłana. List do Hebrajczyków mówi o arcykapłanstwie Jezusa, porównujac Jego smierc i wstapienie do nieba z czynnosciami zydowskiego arcykapłana, który raz w roku wchodził do Miejsca Najswietszego w Przybytku z ofiara krwi za siebie i za grzechy ludu (Hbr 9,6–7). Zauwazmy, ze autor nie kojarzy kapłanstwa Jezusa z pojeciem Eucharystii czy Ostatniej Wieczerzy, nie sugeruje tez, ze chrzescijanie sa kapłanami na podobienstwo Jezusa.Wrazenie jedynosci i ostatecznosci znamionujacych kapłanstwo Jezusa, jakie emanuje z Listu do Hebrajczyków 10,12–14, wyjasnia, dlaczego w okresie nowotestamentowym nie ma kapłanów chrzescijanskich. W dalszej czesci tego samego rozdziału Brown opowiada sie za kapłanstwem na wzór klasy lewickiej w Starym Testamencie. Argumentacje na rzecz takiego stanowiska doktrynalnego opiera jednak wyłacznie na pojeciu tradycji. Nawet jesli o Biblii wiedzielismy niewiele, pamietalismy, ze to faryzeusze stawiali tradycje ponad Słowem Bozym. Brown wiec miast ukoic nasze wzburzone mysli, zachwiał pewnoscia, iz istotnie jestesmy kapłanami. Dzis wiem, ze jego twierdzenia sa zarówno z biblijnego punktu widzenia jak i bezwzglednie prawdziwe. Wnowym Testamencie poza królewskim kapłanstwem, obejmujacym wszystkich prawdziwie wierzacych, nie ma miejsca na urzad kapłana. Jakze trafnie głosi List do Hebrajczyków: „Wiec tez onych wiele bywało kapłanów dlatego, iz im smierc nie dopusciła zawsze trwac. Ale ten, iz na wieki zostaje, wieczne ma kapłanstwo, Przetoz i doskonale zbawic moze tych, którzy przez niego przystepuja do Boga, zawsze zyjac, aby oredował za nimi” (Hbr 7,23–25). Wspomniane tu „kapłanstwo nieprzechodnie” okreslono po grecku słowem aparabatos, „nieprzekazywalne”. Nie moze byc ono przekazane ludziom, bo w swej istocie nalezy do Pana, zgodnie z kolejnym wersetem: „Takiegoc zaiste przystało nam miec najwyzszego kapłana, swietego, niewinnego, niepokalanego, odłaczonego od grzeszników i który by sie stał wyzszy nad niebiosa”. Zycie kapłana obraca sie wokół sakramentów Według drugiego załozenia katolickie sakramenty to — jak głosiły nasze katechizmy — „zewnetrzne znaki wewnetrznej łaski”. Zgodnie wiec z kanonem 840 wierzylismy, iz sakramenty, w najwiekszym stopniu przyczyniaja sie do wprowadzenia „umocnienia i zamanifestowania koscielnej wspólnoty”.2 Stały one dla nas w centrum kwestii zbawienia i uswiecenia. Kanon 960 uczył, ze spowiedz i rozgrzeszenie to „jedyny zwyczajny sposób, przez który wierny, swiadomy grzechu ciezkiego, dostepuje pojednania z Bogiem”. Miast głosic dokonane dzieło Chrystusa Jezusa, jedynego Leku na problem naszej grzesznej natury i nagminnych upadków, zniewolono nas przekonaniem, iz kazdy dzien ma sie obracac wokół tych fizycznych znaków. Doznawalismy wstrzasu, czytajac u Dollingera, najznakomitszego historyka rzymskokatolickiego, iz spowiedz nie była znana w kosciele zachodnim przez całe 1100 lat, a w kosciele wschodnim nie wystepowała nigdy: „Podobnie z pokuta. To, co uchodzi za zasadnicza forme tego sakramentu, nie było znane w kosciele zachodnim przez jedenascie stuleci, w greckim zas nigdy”.3 Jak to? Przeciez arcykapłanami zostali ogłoszeni „najpierw biskupi!” (kanon 835). Czyz wiec i my jako kapłani nie jestesmy szafarzami sakramentów? Niestety, w swietle Słowa Bozego poglad taki to raczej magia niz ewangeliczne poselstwo. W Nowym Testamencie znajdujemy dwa znaki ustanowione przez Pana; czołowe miejsce w Biblii zajmuja jednak nie one, lecz głoszone poselstwo. Dla nas sakramenty miały wage kardynalna; przeciez kazdy dzien rozpoczynał sie msza. Watpliwosci co do tak wielkiej wagi fizycznych znaków w zyciu z Bogiem rodziły sie z osobistych doswiadczen. Przez lata pracy kapłanskiej ochrzcilismy rzesze niemowlat, a słowa: „Przez posługe Koscioła ja odpuszczam tobie grzechy” wypowiadalismy nad tysiacami głów. Namaszczalismy dłonie starych, chorych i ofiar wypadków, mówiac: „Niech Pan, który odpuszcza ci grzechy, bedzie ci ratunkiem i podzwignie cie”. Rok po roku patrzylismy, jak ochrzczone przez nas dzieci wyrastaja na takich samych pogan, jakich można spotkac na najodleglejszej misji. Ludzie, którym udzielalismy rozgrzeszenia, podnosili sie z kleczek jako tacy sami grzesznicy jak dotad. Gdy zas chorzy i starzy nie zostawali ani zbawieni, ani „podzwignieci”, niektórzy z nas decydowali sie w koncu zajrzec do Biblii. A tam odkrywalismy, ze: „Duchci jest, który ozywia, ciało nic nie pomaga; słowa, które ja wam mówie, duch sa i zywot sa” (J 6,63). „Odpowiedział Jezus i rzekł mu: Zaprawde, zaprawde powiadam ci: Jezli sie kto nie narodzi znowu, nie moze widziec królestwa Bozego” (J 3,3). przypisy 1 Raymond E. Brown, Priest and Bishop: Biblical Reflections, Paulist Press, New York 1970, s. 13. 2 Kodeks prawa kanonicznego, Pallottinum, 1984. Wszystkie cytaty z prawa kanonicznego pochodza z tego wydania; chyba ze zaznaczono inaczej. 3 Ignaz von Dollinger, The Pope and the Council by Janus (autoryzowany przekład z niemieckiego „Janus”: Der Papst und das Concil), Roberts Brothers, Boston 1870, s. 50. „Albowiem łaska jestescie zbawieni przez wiare, i to nie jest z was, dar to Bozy jest; Nie z uczynków, aby sie kto nie chlubił” (Ef 2,8–9). Najwiekszym zaskoczeniem były słowa z Listu do Efezjan. Główne definicje okreslały przeciez sakrament jako „uczynek”, jak chocby kanon 8 soboru trydenckiego o sakramentach w ogólnosci: „Jesli ktos twierdzi, ze sakramenty Nowego Przymierza nie udzielaja łaski moca samego aktu (ex opere operato), ale ze wystarcza wiara w obietnice Boza do uzyskania łaski, niech bedzie wyłaczony ze społecznosci wiernych”.4 Z trudem przychodziła nam próba podwazenia wagi sakramentów — sprawowanie tych i innych fizycznych znaków zajmowało przeciez wiekszosc naszego czasu. Oto w czasie Wielkiego Postu i Wielkiego Tygodnia musielismy dbac o nabycie i przygotowanie nowo poswieconych olejów, paschału, palm, popiołu z palm z ubiegłego roku, krzyza noszonego podczas procesji, kadzielnicy, wegli i kadzidła, szkarłatnych, czerwonych i białych szat itd. Jakzeby ktos z nas mógł zdobyc sie w tych okolicznosciach na posłuszenstwo słowom Pana, brzmiacym tak jednoznacznie w Ewangelii Jana 6,63? Duch daje zycie; ciało na nic sie nie przyda. Słowa, które Ja wam powiedziałem, sa duchem i sa zyciem (J 6,63). Lecz trudno było zatykac uszy na ich dźwięk — co potwierdza ponad piecdziesiat swiadectw w tej ksiazce. Ojciec pociagnał nas ku Sobie, obnazajac nasza niegodnosc i objawiajac Swa wystarczajaca prawde, zawarta w słowach: Poswiec je w prawdzie twojej; słowo twoje jest prawda (J 17,17). Niegodni czci Ostatnia z zasad była najdonioslejsza i najgłebiej w nas zakorzeniona. Juz jako dziecko, nim jeszcze pomyslałem o kapłanstwie, starałem sie byc „swietym”. W Wielkim Poscie rezygnowałem ze słodyczy i słodkich napojów, pragnac byc lepszym katolikiem. W ciagu jednego dnia odwiedzałem dziewiec kosciołów, w kazdym odmawiajac po szesc „Ojcze nasz”, szesc „Zdrowas Mario” i szesc „Chwała Ojcu”; w tym samym czasie moi rówiesnicy czynili ze „swietosci” przedmiot zabawy, wkładajac do ust kleczacym kolegom białe mietówki, tak jak ksiadz rozdaje komunikanty. Juz jako ksieza, przyjelismy w wiekszosci z entuzjazmem II sobór watykanski. Po ukazaniu sie drukiem jego dokumentów wielu z nas głosiło na ich podstawie kazania. Do najpopularniejszych nalezała Konstytucja Duszpasterska o Kosciele w swiecie Współczesnym. Ale gdy emocje nieco opadły, niejeden z nas spostrzegł, ze poselstwo Vaticanum II jest tym samym, czym od lat zylismy i czego od lat nauczalismy: Ale człowiek zraniony przez grzech [. . . ] wraca do tych wewnetrznych głebi, gdy zwraca sie do swego serca, gdzie oczekuje go Bóg, który bada serce, i gdzie on sam pod okiem Boga decyduje o własnym losie. . . [par. 14]. Wolnosc ludzka, zraniona grzechem, jedynie z pomoca łaski Bozej moze to nastawienie ku Bogu uczynic w pełni skutecznym [par. 17].5 Nowe nauczanie mocno przypominało stare poselstwo. Moglismy je również odnalezc w nieco mniej znanym dokumencie numer 6: Indulgentiarum Doctrina. Jego paragraf 6 głosi: Od najdawniejszych czasów w kosciele dobre uczynki były także ofiarowywane Bogu dla zbawienia grzeszników, zwłaszcza zas uczynki trudne dla ludzkiej słabosci [. . . ] modlitwom i dobrym uczynkom ludzi swietych przypisywano wartosc tak wielka, iz można przyjac, ze grzesznik bywał obmyty, oczyszczony i odkupiony z pomoca całego ludu chrzescijanskiego. Nauki te znalazły potwierdzenie w poselstwach z Lourdes i Fatimy. W ramach trzeciej, najwazniejszej zasady miesciła sie wiara, ze wiele dusz idzie do piekła tylko dlatego, iz nikt nie modli sie za nie i nie czyni pokuty. Nie zapominalismy o łasce, ale jednak to człowiek przez cierpienia i dobre uczynki miał wysłuzyc zbawienie sobie i innym. W tej to, drogi Czytelniku, sieci zaciagnietej mocno przez rzymski katolicyzm tkwilismy, zyjac podług ewangelii uczynków. Przeswiadczenie, iz z jakiejs racji jestesmy swieci i sprawiedliwi w oczach swietego Boga, bo modlimy sie i cierpimy, i ze jako sprawiedliwi i swieci bedziemy przypisy 4 XIX Sobór Powszechny, Trydencki, VII sesja (1547). O sakramentach; [w:] Breviarium Fidei, Ksiegarnia sw. Wojciecha, Poznan 1964, s. 435. 5 Dokumenty II soboru watykanskiego, nr 64 Gaudium et Spes, Wydawnictwo Wrocławskiej Ksiegarni Archidiecezjalnej, 1986. 6 Tłumaczenie własne na podstawie Documents of Vatican II, Vatican Collection, t. 1, red. Austin P. Flannery, O. P., Eerdmans, Grand Rapids 1984. (Choc nr 6, Indulgentiarum Doctrina z dnia 1I1967, jest jak najbardziej oficjalnym podstawowym dokumentem zródłowym i bywa czasem zaliczany do dokumentów Vaticanum II, to scisle rzecz biorac jest to dokument posoborowy, autorstwa Pawła VI). nadal praktykowac nasza religie, stało sie nasza najwieksza zguba. Jesli bowiem uwazam sie za sprawiedliwego i dobrego, tyle tylko ze „zranionego”, powinienem przypomniec sobie wersety 7,20–23 z Ewangelii Marka: „I powiedział, ze co pochodzi z człowieka, to pokala człowieka. Bo z wnetrznosci serca ludzkiego pochodza złe mysli, cudzołóstwa, wszeteczenstwa, mezobójstwa, Kradzieze, łakomstwa, złosci, zdrada, niewstyd, oko złe, bluznierstwo, pycha, głupstwo. Wszystkie te złe rzeczy pochodza z wnetrznosci, i pokalaja człowieka. A stamtad wstawszy, poszedł na granice Tyru i Sydonu, a wszedłszy w dom, nie chciał, aby kto wiedział; lecz sie utaic nie mógł”. Trudno pogodzic tak diametralnie rózne podejscia; słowa z Ksiegi Jeremiasza 17,9: „Najzdradliwsze jest serce nadewszystko i najprzewrotniejsze, któz je pozna?, proponuja nam bowiem zupełnie inne od katolickiego rozumienie ludzkiej natury”. Człowiek w oczach Bozych Jesli uswiadamiamy sobie własne zmagania duchowe i pojmujemy, ze skutkiem grzechu Adamowego było nie tyle „zranienie”, co smierc wszystkich ludzi — jak wyraznie wynika z Ksiegi Rodzaju 2,17 — to zaczynamy całkiem inaczej rozumiec własne połozenie w oczach Bozych. Czytajac Ksiege Ezechiela 18,20: Dusza, która grzeszy, ta umrze; i List do Rzymian 6,23: . . . zapłata za grzech jest smierc, stajemy wobec dylematu. Dylemat ten musiałem rozstrzygnac i ja: albo prawda jest moja katolicka nauka, albo tez prawda jest Biblia. Jedno nie da sie pogodzic z drugim. Biblijne poselstwo o zbawieniu Ustepy takie jak 1List Piotra 1,18–19: Wiedzac, iz nie skazitelnemi rzeczami, srebrem albo złotem, wykupieni jestescie od marnego obcowania waszego, od ojców podanego. Ale droga krwia, jako baranka niewinnego i niepokalanego, Chrystusa; Ksiega Izajasza 53,5–6: Lecz on zraniony jest dla wystepków naszych, starty jest dla nieprawosci naszych; kazn pokoju naszego jest na nim, a sinoscia jego jestesmy uzdrowieni. Wszyscysmy jako owce zbładzili, kazdy na droge swa obrócilismy sie, a Pan włozył nan nieprawosc wszystkich nas. Oraz 1List Jana 2,2: A on jest ubłaganiem za grzechy nasze; a nie tylko za nasze, ale tez za grzechy wszystkiego swiata, pozwoliły mi pojac, iz według Biblii zbawienie jest bezsprzecznie dziełem samego Jezusa i tylko Jego. List do Hebrajczyków 1,3 podsumowuje: . . . oczyszczenie grzechów naszych przez samego siebie uczyniwszy. . . Wersety te otworzyły mi oczy na prawdziwa istote zbawienia i odkupienia: dokonczone dzieło Chrystusa Jezusa. Drogi Czytelniku, według Listu do Rzymian 3,26 Bóg jest „sprawiedliwym i usprawiedliwiajacym tego, który jest z wiary Jezusowej”. Zbawienie człowieka to dzieło tylko samego Boga, dzieło niepojete, lecz dokonczone. Swiadectwo temu daje tych z góra piecdziesieciu mezczyzn, którzy tylko Jemu zawierzyli. Odsłonili oni przed nami materie całego swojego zycia, przetykana w kazdym przypadku szkarłatna nicia łaski Bozej. Dla Boga kazdy człowiek jest martwy w swoich grzechach. Łaska jestesmy zbawieni, przez wiare. Jako katoliccy ksieza, bylismy w tej posłudze szczerzy, pobozni i z serca oddani kosciołowi rzymskiemu. I wtedy własnie — jak mówi Robert Julien — usłyszelismy, Jego cichy „łagodny głos”. Serdecznie zachecam do lektury swiadectw o dziele łaski Bozej w zyciu człowieka — gdyz w tym własnie tkwi sedno ksiazki. Stosunek biblijnej nauki o kapłanstwie do naszego dawniejszego rozumienia pojecia „kapłanstwo” stanie sie jasny w miare lektury osobistych swiadectw, złozonych przez ludzi, którzy doswiadczyli zarówno kapłanstwa fałszywego, jak i kapłanstwa prawdziwego: kapłanstwa wszystkich wierzacych w ofiare Chrystusa Jezusa, złozona raz na zawsze. Najlepsze podsumowanie doswiadczen, przez jakie bohaterowie tej ksiazki przechodzili jako kapłani koscioła rzymskokatolickiego, znajdziemy w słowach Drugiego Listu do Koryntian 4,1–2: „Dlatego majac to usługiwanie, tak jakosmy miłosierdzie otrzymali, nie słabiejemy. 2 Alesmy sie odrzekli skrytej sromoty, nie obchodzac sie chytrze, ani fałszujac słowa Bozego; ale objawieniem prawdy zalecajac samych siebie u kazdego sumienia ludzkiego przed obliczem Bozem”. Richard M. Bennett, Portland, Oregon 7 VIII 1995 roku BOGU NIECH BEDZIE WSZELKA CHWAŁA ZA JEGO WIERNOSC! Suresh Jeyasingham A MISSION TO POLAND, Bredagerl kken 239, 5220 Odense S, DANIA. Tel./fax: (0–045) 65 932 463; e-mail: jeyasing@post9. Tele. Dk 5 Gdy znalazłem Chrystusa, znalazłem wszystko Swiadectwo nawróconego ksiedza Anthony’ego Pezzotty Anthony Pezzotta, urodzony na północy Włoch, od najmłodszych lat pragnał byc misjonarzem. Aby zrealizowac ten zamysł, w wieku 11 lat wstapił do seminarium duchownego. Po 12 latach otrzymał tytuł magistra greki i bakalaureat z filozofii. Potem odbywał magisterskie studia teologiczne w Anglii, Niemczech, Hiszpanii, wreszcie w Rzymie, gdzie przyjał swiecenia kapłanskie. Wysłany na misje na Filipiny, pracował tam 15 lat, pełniac funkcje dyrektora szkół technicznych oraz rektora nizszego i wyzszego seminarium duchownego.Wchwili swego nawrócenia był tam wykładowca teologii. Praca lekarstwem na watpliwosci Na studiach teologicznych w Anglii zaczałem zywic powazne watpliwosci co do pewnych nauk mojego koscioła, których nie umiałem pogodzic z Pismem. Watpliwosci dreczyły mnie nawet po swieceniach, ale tłumiłem je, zajety studiami i praca wykładowcza. Plan zajec miałem tak napiety, iz niewiele czasu zostało na zgłebianie róznych spraw i na modlitwe. Po dziesieciu latach wyczerpujacego trudu pojechałem na rok do domu, do Włoch, aby odpoczac i podreperowac zdrowie. Tam watpliwosci odzyły i rozmnozyły sie jeszcze bardziej, umocniłem sie tez w postanowieniu, by szukac zadowalajacej odpowiedzi na niepokojace mnie kwestie. Bez przerwy czytałem, wnikałem w słowa naszych wielkich teologów, watpliwosci jednak nie znikały, ciazac coraz dotkliwiej. Ksiazki i Ksiega Po powrocie na Filipiny postanowiłem odłozyc na bok cała moja biblioteke teologiczna i poswiecic sie studiowaniu jednej tylko Ksiegi: Słowa Bozego, w szczególnosci zas Nowego Testamentu. We wszystkich praktycznych sprawach Biblia stała sie jedynym moim przewodnikiem; to do niej odwoływałem sie w ewangelizacji, nauczaniu, rozmyslaniach i lekturze. Niebawem czasie watpliwosci zaczeły znikac: jedna po drugiej znajdowały bowiem rozwiazanie w moim studium Pisma. Poczatek drogi krzyzowej Pod koniec stycznia 1974 roku udałem sie do Santa Cruz, na południe od Manili. Natknałem sie tam na bardzo elegancka nowa kaplice Konserwatywnego Koscioła Baptystycznego. Nigdy dotad nie byłem w kosciele protestanckim, postanowiłem wiec wsliznac sie do srodka i rozejrzec sie. Ledwie znalazłem sie wewnatrz, przywitał mnie jakis sympatyczny wierzacy, nalegajac, ze przedstawi mnie pastorowi. Pastorem tym okazał sie Ernesto Montalegre, wspaniały maz Bozy. Rozmawialismy pare godzin. Ja starałem sie z całych sił zrobic z niego dobrego katolika, on zas spokojnie odpowiadał na moje pytania. Nie zdołałem nawrócic go na katolicyzm, ale i on nie przerobił mnie na protestanta. Mimo to wiele jego wypowiedzi uderzyło mnie, tak ze po dwóch godzinach rozmowy miałem w sercu natłok watpliwosci. Zaczał sie dla mnie czas gehenny: bezsenne noce, bezradnosc i przerazajacy brak odwagi, aby opowiedziec sie za prawda Pisma. Powoli zaczynałem pojmowac Prawde, nie wiedziałem jednak, co mam poczac. Az nadeszła noc 20 lutego 1974 roku. Moc łaski Bozej Byłem w domu sam —i pierwszy raz w zyciu szczerze sie modliłem. Prosiłem Chrystusa, aby przejał panowanie nad moim zyciem. Czułem sie jak najwiekszy z grzeszników. Ktos byc moze spyta: Jaki tam ze mnie mógł byc grzesznik? Fakt, nigdy nie paliłem, nie piłem, nie złamałem slubów czystosci. Nie miałem na koncie zadnych wystepków, za to wiele zasług w roli proboszcza. Lecz moim grzechem była. . . pycha. To ona nie pozwalała Chrystusowi zagoscic w moim zyciu, bo bałem sie reakcji biskupa. Myslałem: „Jesli uznam Chrystusa za swego Zbawiciela, co na to powiedza przełozeni? Co sobie pomysla koledzy, studenci? Szanuja mnie; nie wolno ich zawiesc!” Brakowało mi odwagi na szczerosc; szacunek ludzi ceniłem wyzej niz umiłowanie Prawdy. W te jednak noc podczas modlitwy wzrok mój padł na taki oto fragment z Ewangelii Jana: „. . . Wszakze jednak i z ksiazat wiele ich wen uwierzyło; ale dla Faryzeuszów nie wyznali, aby z bóznicy nie byli wyłaczeni” (J 12,42). Te słowa przeszyły mi serce jak miecz obosieczny, ale dodały siły i odwagi. Byłem wolny! Tej nocy nie meczył mnie juz ból i dojmujaca niepewnosc strasznych ostatnich tygodni. Gdy obudziłem sie nazajutrz, w głowie pojawił mi sie obraz przyjacielskiego pastora baptystów. Ubrałem sie szybko i pojechałem do jego koscioła. Rozmawialismy. Dał mi broszury i ulotki, które chetnie wziałem. Juz przy wyjsciu odwróciłem sie i spytałem: „Gdybym opuscił swój kosciół, mógłbym zamieszkac zwami? Przyjelibyscie mnie?” Usmiechnał sie i odparł: „Mamy wolny pokój, wierzacy sie toba zaopiekuja”. Prawda zwycieza Piec dni zwlekałem z decyzja modlac sie i czytajac Pismo. 26Lutego uznałem Chrystusa za swego Zbawce i Pana. Poprosiłem, aby przejał władanie nad moim zyciem, miałem bowiem zamiar zostawic wszystko: samochód, biblioteke, majetnosci. Napisałem do biskupa list z rezygnacja i zamieszkałem wsród moich nowych duchowych przyjaciół w Santa Cruz. 3 marca o jedenastej publicznie wyznałem wiare w Ewangelie i zostałem ochrzczony w rzece Santa Cruz, płynacej tuz za budynkiem koscielnym. Musze koniecznie napomknac, ze od dnia, gdy przyjałem Chrystusa, nigdy nie pozałowałem tego kroku i nie odczułem tesknoty za dawnym zyciem. Dosłownie przepełniony radoscia, poznałem nieopisany smak wolnosci od zwatpien. Pare dni po tym wydarzeniu odwiedził mnie pewien ksiadz, pytajac: „Tony, jak mogłes w ciagu zaledwie pieciu dni podjac taka decyzje? Porzuciłes kosciół katolicki: dwadziescia stuleci kultury, papiezy, swietych, wszystkiego, czego sie uczyłes, co zawsze kochałes!” Odrzekłem mu prosto z serca:, Nie czuje sie tak, jakbym cos porzucił; to jest, raczej tak, ze gdy znalazłem Chrystusa, znalazłem wszystko”. Katolik, który przyjmuje Chrystusa jako Zbawce i Pana, opusci swój kosciół, gdyz nie jest juz rzymskim katolikiem. Jesli wierzysz, ze zostałes zbawiony przez wiare w Chrystusa, i jesli uznałes Jego Słowo za ostateczny autorytet, to nie jestes rzymskim katolikiem, ale protestantem, nawet jesli słowo „protestant” zle ci sie kojarzy. Zbawienie przez wiare i wyłaczny autorytet Pisma to fundamenty protestantyzmu, przeciwstawne idei zbawienia dzieki uczynkom i sakramentom oraz autorytetowi tradycji, za którymi opowiada sie katolicyzm. Na koniec chciałbym zauwazyc, ze wielu katolików zywi do swego koscioła głeboki sentyment, nazywajac go często „Matka”. Taka postawa i takie uczucia znamionuja osobe, która za dawce zycia duchowego uwaza kosciół, czyniacy ja wierzaca przez chrzest i utrzymujacy ja przy zyciu duchowym dzieki pozostałym sakramentom. Z Biblii wynika jednak, ze to nie kosciół tworzy wierzacych, ale wierzacy tworza kosciół. A poniewaz to łaska przez wiare stajemy sie zywymi kamieniami Chrystusowego koscioła, to prawdziwym jego budowniczym jest Chrystus. Anthony Pezzotta, Nawrócony ksiadz Pastor Tony Pezzotta jest obecnie misjonarzem w Konserwatywnym Baptystycznym Towarzystwie Misji Zagranicznych (CBFMS). Wykłada w Azjatyckim Seminarium Teologicznym w Quezon City. można do niego pisac na adres: Rev. Tony Pezzotta, CBAP, P. O. Box 1594, 1099 Manila, Filipiny. Woda zywa i pokój z Bogiem Swiadectwo nawróconego ksiedza Mariana Rughiego Wierze, ze Bóg pragnie, aby ci, którzy znalezli w Chrystusie duchowe uzdrowienie, podniesli głos i zaswiadczyli o tym wobec innych, azeby ludzie doswiadczali Jego dotkniecia za posrednictwem tych, którzy juz wczesniej go doznali. Dylemat z herezja Moje przejscie od rzymskiego katolicyzmu do Chrystusa nie nastapiło nagle; był to długi i niestety bolesny proces, rozpoczety jeszcze na studiach w Asyzu. Raz na wykładzie z historii koscioła profesor omawiał sylwetke Honoriusza I (626–638), jednego z wielu papiezy, którzy według koscioła katolickiego głosili błedna nauke. Honoriusz I wdał sie w spór co do herezji monotelityzmu, za która sam sie opowiadał, a wedle której Chrystus miał jedna wole: swoja osobista. Rózniło sie to od stanowiska Biblii, z której wynika, iz posiadał On wole i ludzka, i boska. Trzeci sobór w Konstantynopolu (680–681 po Chr.) potepił wszystkich, którzy opowiedzieli sie za monotelityzmem, a zatem także papieza Honoriusza I. Przezyłem wstrzas na mysl o tym, ze kosciół rzymski wiedzac o heretyckim zdaniu Honoriusza I sformułował mimo to na I soborze watykanskim w 1870 roku dogmat o nieomylnosci papieza i głosi, iz papiez jest całkowicie nieomylny w definicjach i dekretach wygłaszanych ex cathedra w sprawach wiary i obyczajów. Dowiedziałem sie, ze wedle jasnego orzeczenia ojców tego soboru ten niedawno ogłoszony dogmat obowiazywał zawsze, nieomylni byli wiec wszyscy papieze, od sw. Piotra po ówczesnego Piusa IX. Wszyscy oni mieli byc natchnieni przez Boga, a ich sukcesja miała pochodzic z tego samego boskiego zródła. Spytałem profesora, jak pogodzic z tym fakt, ze poglady Honoriusza I kłóciły sie z nauka koscioła. Odparł, ze Honoriusz I istotnie głosił bład, ale czyniac to przemawiał nie ex cathedra jako papiez, lecz jako prywatny teolog. Rzym nie daje pewnosci W seminarium nie wiedlismy scisle zakonnego trybu zycia, choc musielismy podejmowac pewne pokuty i ofiary. Nalezały do nich post i powstrzymywanie sie od róznych rzeczy; musielismy tez spowiadac sie, praktykowac medytacje i uczestniczyc w rekolekcjach duchowych. Mimo to uczono nas, ze nie mozemy byc pewni zbawienia; jeden bowiem z dogmatów koscioła głosi, iz ten, kto twierdzi, ze jest pewien zbawienia, jest bezsprzecznie zgubiony. Watpliwosci Widziałem, iz kosciół przeczy sam sobie; ale przez jakis czas zmagałem sie z watpliwosciami samotnie. Wreszcie, udreczony, postanowiłem zwierzyc sie spowiednikowi. Odpowiedz była krótka i sucha: „Synu, te mysli to diabelska pokusa”. Pojałem, ze kosciół katolicki chce przekrecic prawde, przekonanie płynace od Ducha Swietego zwac dziełem diabła. Ale do pełnego przekonania było mi daleko. Wiedziałem co prawda, ze werset 3,16 z Ewangelii Jana, który podałem na poparcie mych watpliwosci, to mocny fundament, a jednak przyjałem kolejna lekcje pokory i slepego posłuszenstwa wobec koscioła. Zalecano mi slepe posłuszenstwo, ale nie Panu Jezusowi Chrystusowi, tylko kosciołowi. Konfesjonał Zaprzestałem juz wtedy regularnego spowiadania sie. Prawde mówiac, nigdy nie przepadałem za ta praktyka, odbywajac ja bardziej z przymusu niz z wewnetrznego przekonania. Czasami wizyta w konfesjonale okazywała sie dokuczliwym brzemieniem i okrutna tortura sumienia. To wazne. Zdaniem Rzymu spowiedz daje grzesznikowi komfort psychiczny, bo wyrzuca on z siebie winy w obecnosci ksiedza, ten zas rozgrzeszeniem uwalnia go od wyrzutów sumienia. Prawda jest, ze pociecha tego typu moze nastapic, ale nie trwa ona długo bedac tylko ulotnym uczuciem. Piec lat byłem ksiedzem. Moze sie wydac, ze to niedługo; wystarczy jednak, by dowiedziec sie sporo o spowiedzi ikonfesjonale. Wysłuchałem spowiedzi wielu ludzi; w tym niemało znajomych. W niektórych widziałem szczerosc i pragnienie uwolnienia od tego lub innego dokuczliwego grzechu czy wady, mimo to zrozpaczeni musieli do mnie wracac tydzien w tydzien, wyznajac wciąż te same grzechy, nieraz wstydliwe i dla nich samych wstretne. „Czemu nie zaznam wyzwolenia?” — pytano mnie z bolescia. Jako spowiednik miałem zadanie uspokajac ich, nigdy jednak nie potrafiłem dac im pewnosci; nie potrafił tego zreszta nikt na moim miejscu. Ksiadz moze powiedziec grzesznikowi, ze brak mu szczerosci badz ze nie spełnia on warunków waznej spowiedzi. Czasami moze zagrozic odmowa sakramentalnego rozgrzeszenia za uporczywie popełniane grzechy. Nietrudno sobie wyobrazic skutki, jakie ta tyranska metoda moze wywrzec na spragnionych, choc slepych duszach. Woda zywa Przypomina mi sie przepiekne wydarzenie z zycia Jezusa: spotkanie z Samarytanka u studni Jakuba. Oto jest odpowiedz dla spragnionych dusz, ale ludzie zmuszani, aby u ksiedza szukac ugaszenia duchowego pragnienia, odpowiedzi tej nie znajduja. „. . . rzekł do niej Jezus: Kazdy, kto pije te wode, zasie bedzie pragnał”. Rzymskokatolicka spowiedz jest jak woda ze studni Jakuba: jesli ugasi pragnienie, to tylko na chwile. Jezus natomiast mówi: „Odpowiedział Jezus i rzekł jej: Kazdy, kto pije te wode, zasie bedzie pragnał; Lecz kto by pił one wode, która ja mu dam, nie bedzie pragnał na wieki; ale ta woda, która ja mu dam, stanie sie w nim studnia wody wyskakujacej ku zywotowi wiecznemu.” (J 4,13–14). Oto prawdziwe zródło wiecznego zaspokojenia: Jezus Chrystus. On zna ukryta potrzebe grzesznika, jest woda dla kazdego z nas. On rzekł: „Pójdzcie do Mnie wszyscy, którzy jestescie spracowani i obciazeni, a Ja wam dam ukojenie” (Mt 11,28; BW). Wezwanie to płynie prosto zBozego serca; zaden ksiadz, biskup, papiez nie da nam tego wewnetrznego pokoju, którego sam nie posiada. Człowiek bedzie spragniony, przytłoczony i bezradny dopóty, dopóki sam Bóg go nie napoi. A wtedy, jak strumien wypełniajacy studnie, dar Bozy stanie sie zródłem licznych błogosławienstw i obietnicy zycia wiecznego. Bolesne swiecenia W swych poszukiwaniach stanałem przed osobistym problemem. Nieraz juz chodziła mi po głowie mysl o porzuceniu kapłanstwa, ale odpychałem ja jak ohydna pokuse. Konczyłem akurat studia i szykowałem sie do swiecen. Wiedziałem, ze bedzie honor to dla bliskich, bo w kraju katolickim ksiadz w rodzinie to powód do wielkiej dumy. Wyobrazałem sobie, jak bardzo rodzice i przyjaciele wyczekuja dnia prymicji. Wiem, ze miałkie były to argumenty; ale wtedy nie znałem jeszcze Jezusa Chrystusa jako Zbawcy i Pana i nie czułem sie na siłach, by podazyc za głosem sumienia. Przyjałem swiecenia i zostałem ksiedzem. Posłano mnie na wikariat do jednej parafii. Prace zaczałem zzapałem; nowe sukcesy przycmiły stare zwatpienie. Cieszyłem sie atmosfera pracy parafialnej, a nowe otoczenie dawało swobode, jakiej nie miałem w latach studiów. Zaczałem smielej siegac po Biblie oraz inne ksiazki, zabronione przez kosciół. Potem, juz jako proboszcz, miałem kontakt z róznymi ludzmi inieraz wdawałem sie z nimi w dyskusje na tematy religijne. Boza Opatrznosc Raz, podczas szczerej rozmowy z pewnym franciszkaninem, doznałem wstrzasu: Rozmówca mój przechodził podobny do mojego bolesny proces watpliwosci co do zbawienia. Zaczałem sie zastanawiac: „Jesli kosciół rzymski to jedyny prawdziwy kosciół Chrystusa, to jak to mozliwe, ze jeden z jego najznakomitszych wyznawców, człowiek uczciwy i wstrzemiezliwy, watpi w swe zbawienie i cierpi duchowe udreki?”Watpliwosci ozyły.Wpadłem w kolejny kryzys duchowy; tym razem miał on jednak doprowadzic do wyzwolenia. Bezposrednim jego skutkiem było jednak to, ze msza, konfesjonał i inne obowiazki kapłanskie stały sie dla mnie dotkliwym brzemieniem. Swiatłosc z Bozej łaski Jakis czas szukałem zapomnienia w rozrywce. Zaczałem tracic poczucie obowiazku i ze wstydem patrzyłem, jak skłaniam sie ku zwyczajom tego swiata. A przeciez potrzebowałem nie rozrywki, tylko oczyszczenia, nie przyjemnosci, lecz odnowy duchowej. Potrzebowałem po prostu Jezusa Chrystusa. Czy kosciół był w stanie zaprowadzic mnie do Tego, Który wyzwoli mnie z tej straszliwej sytuacji? Nie, Rzym potrafił tylko wymierzyc odpowiednia kare kanoniczna — zesłano mnie na tydzien do klasztoru. Nie była to jednak własciwa kuracja na ma dolegliwosc. Nadal samotnie zmagałem sie w bitwie, która z góry wygladała na przegrana. Lecz jednego dnia błysk Bozej swiatłosci obnazył ciemnosc mej duszy. Po namysle postanowiłem opuscic parafie i rodziców i jechac do Rzymu. Nie miałem zadnego planu, nie miałem tez w Rzymie nikogo, kogo mógłbym prosic opomoc. Ale juz pierwszego dnia moja determinacja została nagrodzona: nieoczekiwanie natknałem sie na episkopalny kosciół metodystyczny. Dane mi było od razu porozmawiac zpastorem, przed którym otworzyłem serce i zwierzyłem sie z rozpaczliwego połozenia. Wkrótce jednak miałem sie przekonac, ze opuszczenie koscioła rzymskiego nie jest proste. Rzym przeklina nawróconych ksiezy Układy Lateranskie z 1929 roku stały sie wielka przeszkoda na mej drodze. Punkt 2 artykułu 5 głosi: „Kapłanów-odstepców oraz osób poddanych cenzurze nie można pod zadnym pozorem wyznaczac na nauczycieli ani dozwalac, aby nadal prowadzili te prace; nie wolno im piastowac urzedów ani tez zatrudniac ich jako urzedników w miejscach, gdzie maja bezposredni kontakt z ludnoscia”. Znaczyło to, ze musze wybierac miedzy rezygnacja z wszelkiego zycia publicznego a opuszczeniem kraju, rodziców, wszystkiego, co mi drogie. Wyjscie drugie było bolesna ofiara, ale otrzymałem dosc siły, by je wybrac, Bóg zas w przedziwny sposób otworzył przede mna drzwi. Pastor metodystów przedstawił mnie profesorowi E. Buonaiutiemu, byłemu ksiedzu, który na mocy Układów Lateranskich musiał opuscic stanowisko wykładowcy religioznawstwa i został poddany cenzurze kanonicznej. Człowiek ów porozumiał sie w moim imieniu z towarzystwami protestanckimi w Szwajcarii, Francji i Niemczech, usiłujac znalezc miejsce, gdzie mógłbym sie udac na wygnanie z Rzymu. W swiatłosci Jego widzimy Mijały tygodnie i miesiace, i wydawało sie, ze nie ma szans. Ale Bóg postawił na mej drodze byłego ksiedza, pastora M. Caselle, pracujacego wtedy w jednej z parafii Irlandii Północnej. Było to zaiste zrzadzenie Boze. Doktor Casella pisał do profesora Buonaiutiego o jakiejs ksiazce, napomknał jednak i o tym, jak z pomoca dublinskiego towarzystwa ewangelikalnego, zwanego Towarzystwem Ochrony Ksiezy (The Priests’ Protection Society), zdołał opuscic kosciół rzymski. Odpowiadajac na jego list, Buonaiuti opisał moja historie. Tak rozpoczał sie ostatni etap mej wedrówki. Towarzystwo Ochrony Ksiezy zapewniło mi gruntowny kurs z zakresu teologii reformowanej w Trinity College w Dublinie, opłacony przez Irlandzka Misje Koscielna (Irish Church Missions). Chce wyrazic najgłebsza wdziecznosc Towarzystwu Ochrony Ksiezy, bo pomogło mi wyjsc z ciemnosci Rzymu ku swiatłosci Ewangelii. Opuszczenie Włoch, a zatem rodziców, przyjaciół i wszystkiego, co mi drogie, wiele mnie kosztowało; skoro jednak postanowiłem słuchac przede wszystkim głosu Boga, a nie głosu ciała i swiata, cierpienia przemieniły sie w radosc. Zwłaszcza ze skonczyła sie moja duchowa wedrówka od zycia grzesznego ku osobistemu poznaniu Zywego Chrystusa. Chce podziekowac Irlandzkiej Misji Koscielnej, bo w jej dublinskich progach uczono mnie czytac Słowo Boze, a me oczy otwarły sie na swiatło Ewangelii. Prorok Izajasz opisał własciwa postawe przed Bogiem: „Jedynie u Jahwe jest sprawiedliwosc i moc” (Iz 45,42); %nie ma takiego wersetu!!! apostoł Paweł wyjasnia, ze sprawiedliwosc Boza otrzymuje wierzacy przez wiare: „. . . Lecz teraz bez zakonu sprawiedliwosc Boza objawiona jest, majaca swiadectwo z zakonu i z proroków; Sprawiedliwosc, mówie, Boza przez wiare Jezusa Chrystusa ku wszystkim i na wszystkie wierzace; boc róznosci nie masz.” (Rz 3,21–22). Paweł ukazał jasno grzeszny stan człowieka, głoszac nauke o łasce Bozej, dawanej darmo, bez wzgledu na zasługi, „Albowiem wszyscy zgrzeszyli i nie dostaje im chwały Bozej. A bywaja usprawiedliwieni darmo z łaski jego przez odkupienie, które sie stało w Chrystusie Jezusie.” (Rz 3,23–24). Dzieki łasce przez wiare dokonała sie miedzy Bogiem a mna niezwykła transakcja. Moge bez wahania rzec: „. . . Owszem i wszystko poczytam sobie za szkode dla zacnosci znajomosci Chrystusa Jezusa, Pana mojego, dla któregom wszystko utracił i mam to sobie za gnój, abym Chrystusa zyskał, I był znaleziony w nim, nie majac sprawiedliwosci mojej, tej która jest z zakonu, ale te, która jest przez wiare Chrystusowa, to jest sprawiedliwosc z Boga, która jest przez wiare.” (Flp 3,8–9). Bóg nienawidzi bałwochwalstwa „Tak zgłupiał kazdy człowiek, ze tego nie zna, iz pohanbiony bywa kazdy rzemieslnik dla bałwana; bo fałszem jest to, co ulał, i niemasz ducha w nich. Marnoscia sa, a dziełem błedów; czasu nawiedzenia swego pogina.” (Jer 10,14–15). Z bólem wspomne tu o czyms, co wypada mi nazwac wielkim rozczarowaniem. Po przyjezdzie do Anglii, zawsze uwazanej przeze mnie za „kraine Biblii”, dostrzegłem, ze ostało sie tu niewiele prawdy biblijnej. Nauka Rzymu wkrada sie wszelkimi sposobami, a otwieraja jej drzwi tak zwane koscioły biblijne. Praktyki katolickie rozgosciły sie w kosciołach, a ludzie nie dostrzegaja swej grzesznosci, zasmucajac Boga. Duch Swiety smuci sie z powodu rzymskiej czci dla obrazów, tak łatwo przejmowanej przez koscioły biblijne. Jakze wielka jest dzis potrzeba swiadectwa protestanckich chrzescijan, którzy wskazaliby na grzesznosc tego kultu! Wierze, ze póki członkowie kosciołów nie zniszcza swoich bozków, póty nie doswiadczymy prawdziwego biblijnego przebudzenia. „A nie spółkujcie z uczynkami niepozytecznemi ciemnosci, ale je raczej strofujcie.” sEf 5,11). Mariano Rughi, nawrócony ksiadz Po nawróceniu Włoch Mariano Rughi słuzył juz Panu w Irlandii, Anglii, Stanach Zjednoczonych, a ostatnio w Kanadzie. Ksiadz katolicki ewangelista radiowym Swiadectwo nawróconego ksiedza Manuela Garrida Aldamy „. . .Musicie sie znowu narodzic.” (J 3,7). „Albowiem tak Bóg umiłował swiat, ze Syna swego jednorodzonego dał, aby kazdy, kto wen wierzy, nie zginał, ale miał zywot wieczny.” (J 3,16). Bóg zaplanował to ku dobremu Nieraz spogladajac na swe zycie, zastanawiamy sie, dlaczego przydarzyło nam sie to czy tamto. Słowo Boze mówi: „Ale jako wyzsze sa niebiosa niz ziemia, tak przewyzszaja drogi moje drogi wasze, a mysli moje mysli wasze.” (Iz 55,9). Dzis widze, ze lata dziecinstwa, kapłanstwo, liczne watpliwosci i ciemnosc duchowa przygotowywały mnie do słuzby Ewangelii, a zwłaszcza do pracy przy ewangelizacji radiowej. Lubimy słuchac, co Bóg czyni w zyciu innych; wrazenie robi opowiesc kogos, kogo zbawiła łaska Boza na podstawie doskonałego dzieła Pana Jezusa i kto dzieki mocy Bozej wiedzie nowe zycie. W Hiszpanii mawiamy: „Las palabras mueven, el ejemplo arrastra” (Słowa wzruszaja, przykład pociaga). To, ze byłem ksiedzem katolickim, nadaje memu swiadectwu charakter szczególny. Ufam, ze pokrzepi ono wierzacych, innych zas doprowadzi do wiary w Jezusa Chrystusa, któremu słuze. Ze wzgledu na mame Urodziłem sie w typowej katolickiej rodzinie na północy Hiszpanii, w domu o tradycjach baskijskich, uchodzacych za najsurowsze i najpobozniejsze w całej Hiszpanii. Rodzice mieli szesciu synów i jedna córke, najmłodsza z nas. Ojciec – prawnik postanowił dac nam najlepsze wykształcenie akademickie; matka zas, zarliwa katoliczka, dbała o nasze zycie duchowe. Regularnie odwiedzajac mame pewien ksiadz przypominał jej, ze otrzymała od Boga az szesciu synów i powinna okazac wdziecznosc oddajac co najmniej jednego do słuzby przy ołtarzu. „Jesli ich pani kocha, niech im pani ofiaruje najwyzszy zaszczyt, jaki matka moze zapewnic dziecku. A zaszczytem tym jest kapłanstwo” — mawiał. Nic dziwnego, ze kobieta o tak religijnym usposobieniu i tak pobozna uznała, iz istotnie jej obowiazkiem jest przeznaczyc niektórych synów w słuzbe Bogu. Ojciec, wcale nie ateista, nie przejmował sie az tak radami ksiedza, a nawet był całkiem innego zdania: Zaplanował, ze jego chłopcy zdobeda solidne swieckie wykształcenie. I nie dopusciłby do tego, bym został ksiedzem, lecz. . . zmarł, gdy miałem zaledwie dziesiec lat. Nie mineło wiele czasu, a matka załatwiła niezbedne sprawy, i po kilku miesiacach niespełna jedenastoletni chłopiec przekroczył progi madryckiego seminarium duchownego. Obiecałem mamie, ze bede sie bardzo starał; za nic bowiem w swiecie nie chciałem jej zawiesc. Jak jedenastoletni chłopiec mógłby pojac sens kapłanstwa? Rzym twierdzi, ze, kto raz został ksiedzem „na zawsze nim pozostanie”. Taki oto los narzucono siła wrazliwemu chłopcu z postanowienia kochajacej matki. Niesprawiedliwy Bóg? Przez pierwsze szesc, siedem lat wszystko szło mi dosc gładko; zaczeło sie to zmieniac, gdy nadszedł czas zgłebiania dogmatów koscioła. Zajecia z teologii prowadzono po łacinie; wykładowca, który doktoryzował sie w Rzymie, dawał nam zawsze pod koniec czas na pytania i watpliwosci oraz prosby o lepsze wyjasnienie spraw poruszonych na wykładzie. Gdy nadszedł czas na dogmat o nieomylnosci papieza, zadałem pytanie. Nie chciałem niczego kwestionowac, liczac tylko na to, ze wykładowca pomoze mi pogodzic prawde o Bozej sprawiedliwosci z dogmatem nieomylnosci papieza, ogłoszonym przez kosciół nie tak dawno. Nie rozumiałem, dlaczego zbiegiem dziejów Bóg coraz bardziej utrudnia człowiekowi zbawienie; a nie jest to sprawiedliwe. Dlaczego przed rokiem 1870 można było uzyskac zbawienie i isc do nieba bez wiary w ten dogmat, skoro zyjac dzis nie mam szans na zbawienie, jesli wen nie uwierze? Czy nie dowodzi niesprawiedliwosci Boga to, ze co pare lat dodaje On kolejna przeszkode na naszej drodze do zbawienia i zada od nas przezwyciezenia wiekszej liczby trudnosci doktrynalnych niz od naszych przodków? Pytania nie przypadły wykładowcy do gustu. Kiedy innym razem poprosiłem go o lepsze naswietlenie innej kwestii, odparł rozgniewany: „Jesli nie porzucisz tak niebezpiecznego sposobu myslenia, to jeszcze zostaniesz heretykiem!” Inny za to nasz wykładowca często spacerował po korytarzu z Nowym Testamentem w reku, czytajac go i rozwazajac. Na kazaniach zawsze głosił Chrystusa, nigdy nie wspominajac swietych. Raz na zajeciach stwierdził pare razy: „ Obawiam sie, ze gdzies tu zbładzilismy. Nasz Chrystus nie jest tym samym, którego ukazano w Nowym Testamencie. Byc moze dlatego własnie nasze nauczanie znajduje oddzwiek głównie w sentymentach kobiet, a mezczyzni raczej trzymaja sie z dala”. Bez watpienia człowiek ów wiedział cos o prawdzie, która jest w Chrystusie Jezusie, bał sie jednak mówic o niej głosniej. Swiecenia i radosc matki Przyszedł czas swiecen kapłanskich. Nie czułem wcale radosci, choc sprawa była wielkiej wagi i czekały mnie rozmaite zaszczyty. Moja wiara w kosciół, a nawet w Boga, topniała. Uroczystosc odbyła sie w Madrycie; przybyli mama i inni członkowie rodziny. Przyjmowałem swiecenia wraz z innymi studentami, przechodzac przez wymyslne rytuały posród niezwykłej pompy, jaka rzymscy eksperci obmyslili dla takich sytuacji. Kilka dni po swieceniach odprawiłem pierwsza msze, udzielajac komunii własnej matce i siostrze. Widziałem łzy na matczynych policzkach i sam ledwie opanowałem przypływ uczuc, jakie ceremonia ta ma budzic w uczestnikach. Ludzie jak myszy Po kilku miesiacach odpoczynku i beztroski w domowym zaciszu znalazłem sobie posade na pewnej uczelni na północy Hiszpanii, w prowincji Santander. Wykładałem literature hiszpanska; poza tym co dzien rzecz jasna odprawiałem msze, nieraz wysłuchiwałem spowiedzi. Wiedzac, ze według dogmatu o Przeistoczeniu codziennie dzierze w dłoniach samego Boga, i słuchajac ludzi spowiadajacych sie z grzechów, coraz bardziej oddalałem sie od Boga. Mezczyzni silni jak deby kornie klekali w konfesjonale, trzesac sie ze strachu jak myszy. Nie mieli wcale ochoty wyznawac grzechów i nie wiedzieli, jak to robic, ale bali sie wiecznego potepienia, którym im grozono, jesli co najmniej raz w roku nie wyspowiadaja sie. Ludzie pracy, ludzie czynu nie umiejac sie zabrac do tej procedury prosili: „Niech mi ksiadz pomoze i zada pytania”. Musiałem zatem wymyslac, o jakiez to grzeszne czyny podejrzewam tego czy owego. Choc nie wierzyłem w ludzka moc ich odpuszczania, nigdy nie odmówiłem wypowiedzenia słów rozgrzeszenia nad tymi, którzy przychodzili do mnie w dobrej wierze. Niewygodne połozenie Na uczelni byli i inni ksieza, z którymi siła rzeczy dosc blisko sie przyjazniłem. Nieraz pytałem ich:, Czy naprawde wierzycie, ze gdy mówimy kawałkowi chleba: „To jest ciało moje”, a grzesznikowi: „Twe grzechy sa ci odpuszczone”, to chleb zmienia sie w ciało, a grzesznik otrzymuje odpuszczenie grzechów?” Raz którys odparł: „Co sie tak gryziesz? Jestesmy w takim połozeniu i nic tu juz nie zmienisz. Nie ma rady”. Wtedy zdecydowałem juz, iz porzuce kapłanstwo; ale nie miałem odwagi stawic czoła reakcji na ten krok i publicznemu potepieniu, jakie czekało mnie w Hiszpanii; wiedziałem, ze zagrozone bedzie nawet moje zycie. Postanowiłem wiec, ze aby swobodnie wyznawac swe przekonania, wyjade z Hiszpanii. Jakis czas spedziłem jeszcze jako wykładowca na jednej uczelni w Ameryce i po powrocie do kraju mocno odczułem, jak nieznosnie przytłacza mnie tutejsza atmosfera religijna. Pojechałem do Londynu i stwierdziłem, ze to najlepsze miejsce, aby opuscic kosciół bez hałasu; niezle zarabiałem jako nauczyciel i wsparcie finansowe nie było mi potrzebne. Postanowiłem zatem: tu i teraz. Zawiadomiłem o swej decyzji władze rzymskokatolickie w Londynie, proszac, by wyznaczyły kogos na moje miejsce. W ten oto dosc prosty sposób urzeczywistniłem pragnienie, jakie tkwiło we mnie od kilku lat: Zdecydowałem raz na zawsze zerwac z wszelka religijnoscia. Nie tak jednak miało byc. Bóg postanowił przyciagnac mnie do Siebie. Wiara tylko w Chrystusa Jeden pastor anglikanski, prawdziwy maz Bozy, usłyszawszy o moim stanie duchowym, zaprosił mnie do rozmowy na tematy religijne. Odwazył sie ukazac mi prawde, i to nie dlatego, ze opusciłem kosciół rzymski, ale dlatego, ze czyniac to chciałem na dobre uciec od religii, a zwłaszcza od Boga. Rozmowe zawsze konczył wnioskiem: „Pomimo całego panskiego wykształcenia o jednym nie ma pan pojecia, jednego panu brak: Nie zna pan Chrystusa jako swego Zbawcy, nie ma Go pan w sercu”. Nie mogłem sie nadziwic jego szczerosci i gorliwosci, przyznawałem tez, iz istotnie nigdy nie słyszałem o Bozym planie zbawienia, o jakim on opowiada. Nie mogłem także zaprzeczyc, ze potrzebuje poznac Jezusa Chrystusa i zywic serdeczna wiare, ze to On w pełni zapłacił cene za mój grzech i ze jest to dzieło dokonczone: usprawiedliwienie dostepne dla kazdego grzesznika poprzez wiare w Chrystusa. Otóz temu, który pracuje, poczytuje sie zapłate nie tytułem łaski, lecz naleznosci. Temu jednak, który nie wykonuje pracy, a wierzy w Tego, co usprawiedliwia grzesznika, wiare jego poczytuje sie za tytuł do usprawiedliwienia, zgodnie z pochwała, jaka Dawid wypowiada o człowieku, którego Bóg usprawiedliwia niezaleznie od uczynków: „Błogosławieni, których odpuszczone sa nieprawosci, a których zakryte sa grzechy.” (Rz 4,4–7). Dzentelmen ów wiele razy mówił mi o Bozym planie zbawienia, az w koncu pojałem; łaskawy Bóg udzielił memu duchowi swiatłosci. Poczułem łaknienie Boga, nie wiedzac, skad tez sie ono wzieło. Sam Bóg mnie dotykał i pociagał ku Sobie. Skuteczna modlitwa Raz w sobotnie popołudnie pastor zaprosił mnie do siebie. Po kolejnej rozmowie o tym samym zaprowadził mnie do pokoju obok, gdzie modliło sie pare osób z jego koscioła. Zdumiałem sie, słyszac, ze modla sie za mnie, zarliwie zatroskani o moja dusze. Poruszeni opowiescia pastora, zebrali sie specjalnie ze wzgledu na mnie. Jak wszedłem, tak stanałem, a oni modlili sie. Naprawde wierzyli, iz Chrystus jest wsród nich obecny; czegos takiego jeszcze nie widziałem. Nie sadziłem, ze można modlic sie z takim zapałem, tak szczerze; modlitwa katolika, także ksiedza, polega niemal zawsze na recytowaniu formuł ułozonych przez kosciół badz osobe, która poczuła pragnienie przelania na papier swych uczuc do Boga lub swietych z mysla o uzytku przez innych. Zostałem poruszony do głebi; Bóg dał mi wiare w Chrystusa i wole skruchy. Modlitwa nasuwała sie sama: „Boze, jesli prawda jest, ze Jezus zbawia i daje pokój duszy, to pragne, aby do mnie przyszedł i dał mi ten pokój”. Nie wiedziałem, co sie ze mna dzieje, lecz watpliwosci i ciemnosc duchowa, dreczace mnie od dawna, znikły; doznałem pokoju i ukojenia, o jakich nie marzyłem. Pan spełnił swój zamiar: Przeszedłem ze smierci do zycia wiecznego. „Usprawiedliwieni tedy z wiary, pokój mamy z Bogiem przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa” (Rz 5,1). „W którym mamy odkupienie przez krew jego, to jest odpuszczenie grzechów, według bogactwa łaski jego” (Ef 1,7). „Nie jest dobrze, zeby mezczyzna był sam. . . ” Wkrótce potem spotkałem pania, która pózniej miała zostac moja zona, uczennice jednej z hiszpanskojezycznych grup, jakie prowadziłem. Gdy poprosiłem ja o reke, zrazu odrzuciła oswiadczyny, przekonana, ze, kto raz został ksiedzem „na zawsze nim pozostanie”. Była katoliczka, choc w praktyce zerwała wiezy z kosciołem. W koncu przyjeła oswiadczyny, stawiajac warunek, bym nigdy nie próbował nawracac jej na protestantyzm. „Nie przejde do obozu przeciwnika!” — powtarzała. Ale ja wiedziałem, ze jesli łaska Chrystusa była tak wszechpotezna, iz zdołała mnie do Niego przyciagnac, to zbawi i moja zone. Tak sie stało. Wyprowadzenie jej z błedów Rzymu nie okazało sie ciezkim zadaniem, a Pan przyciagnał ja do Siebie. Potrzeba Ewangelii Pan połozył mi na sercu wielka troske o Hiszpanie i o swiat hiszpanskojezyczny; wreszcie powierzył mi prace ewangelisty radiowego w południowoamerykanskiej misji radiowej „Głos Andów”. Dzieki jej pracy wielu katolików poznało Chrystusa. Wierze, ze powinnismy na jak najszersza skale głosic Ewangelie, gdyz „jest ona moca Boza ku zbawieniu” (Rz 1,16), i wykorzystac kazdy mozliwy srodek do jej propagowania, zaspokajajac potrzeby duchowe naszego konajacego swiata. „Wiara tedy jest z słuchania, a słuchanie przez słowo Boze.” (Rz 10,17). Manuel Garrido Aldama, nawrócony ksiadz W 1925 roku Manuel Garrido Aldama odszedł z katolickiego kapłanstwa ku biblijnemu chrzescijanstwu. Jak Miguel Carvajal, słuzył Panu wiele lat w radio HCJV w Quito w Ekwadorze. Teraz jest juz u Pana. Z głebi piekła i czyscca Swiadectwo nawróconego ksiedza Petera Alphonsusa Sequina Urodziłem sie w Kanadzie, w hrabstwie Rigand (prowincja Vaudreuil w Quebecu). Rodzice moi, francuskiego pochodzenia, byli katolikami. Przyszedłem na swiat jako dziewiate sposród dziesieciorga ich dzieci: osmiu chłopców i dwóch dziewczynek. Rodzice, ludzie pobozni, poczciwi, trzezwo myslacy iprzedsiebiorczy, bardzo starali sie dobrze wychowac dzieci: dla Boga i dla ojczyzny. Lecz jak bardzo tkwili w niewiedzy, poprzestajac na liczeniu paciorków rózanca, chodzeniu do spowiedzi, uczeszczaniu na msze i wypełnianiu polecen ksiezy. Nie oskarzam tu pojedynczych katolików, ale system rzymskokatolicki i ludzi, którzy dogladaja jego działania. Juz w dniu moich narodzin przyniesiono mnie do miejscowego koscioła do chrztu. W wieku siedmiu lat zaprowadzono mnie do spowiedzi. Ksieza zadawali mi pytania tak nieprzyzwoite, iz nie odwaze sie przytoczyc ich na pismie. Potem przystapiłem do pierwszej komunii, a nastepnie zostałem bierzmowany przez biskupa Montrealu. Po około dziesieciu latach spedzonych w Kolegium Bourget z ust ksiedza kanonika Charlesa Edouarda, wówczas doradcy starego biskupa Bourgeta, usłyszałem, ze Bóg oraz on sam powołali mnie na ksiedza. Postanowiłem byc posłusznym przełozonemu i udałem sie do wyzszego seminarium duchownego w Montrealu. Spedziłem tam cztery długie lata: od roku 1862 do 1866. Na ten czas urwał sie zupełnie mój kontakt ze swiatem zewnetrznym. Dzien po dniu oddawałem sie studiom nad teologiami Liguoriego i Perrone’a. Jako student byłem bardzo skrupulatny, a jako seminarzysta uwazny w wypełnianiu moich powinnosci. 22 grudnia 1866 roku przyjałem swiecenia kapłanskie z rak biskupa Bourgeta, w obecnosci 60 kapłanów. W ciagu 14 lat posługi ujrzałem wiele rzeczy niepokojacych. W koncu tak bardzo przybiły mnie grzech i niegodziwosc, zjakimi stykałem sie w mych parafiach w Montrealu, Nowym Brunszwiku, Massachusetts, Nowym Jorku i Minnesocie, ze zestawiwszy 150-stronicowy dokument, przesłałem go na rece papieza Leona XIII, wykazujac, jak tragicznie chory jest krag jego przedstawicieli na kontynencie amerykanskim. Lecz w koncu opusciłem kosciół rzymski. Stało sie to podczas tygodniowej wizyty w Detroit. Po raz pierwszy, we francuskojezycznym kosciele baptystów, przemawiałem tam przeciw naukom Rzymu. Kazanie poswieciłem nowemu dogmatowi z 1870 roku, wedle którego papiez miał byc nieomylny. Nie byłem jeszcze nawrócony. W tym czasie dotarła do mnie wiesc o Charlesie Chiniquy, który po 25 latach kapłanstwa stał sie Bozym narzedziem, wiodac do Chrystusa wiele zabłakanych dusz z koscioła rzymskokatolickiego. Dowiedziałem sie, ze Chiniquy gosci w u siebie w domu ksiezy, którzy jak ja zaczynaja dostrzegac swiatłosc i którzy nie sa w stanie dalej dzwigac ciezkiego jarzma rzymskiego papieza. Napisałem do Charlesa Chiniquy, proszac o goscine i o podzielenie sie ze mna bogactwem swoich doswiadczen — gdyz nie wiedziałem, jak radzic sobie z nagłym ogromem trudnosci. W odpowiedzi napisał: „Przybywaj, drogi bracie Sequin, zaopiekuje sie toba”. I zaopiekował sie mna bardzo szlachetnie, jak przystało na prawdziwego sługe Chrystusa. Prócz mnie w jego domu mieszkało jeszcze dwóch ksiezy, którzy jak ja szukali pokoju przewyzszajacego wszelkie zrozumienie. Staruszek Chiniquy. . . Jakze modlił sie do Boga, aby dał mi do serca szczere przekonanie o tym, ze jestem zgubiony, póki sie nie nawróce i nie oddam Temu, który przyszedł zbawic grzeszników. Pewnego dnia po obiedzie, gdy jak zwykle czytalismy rozdział z Pisma swietego i modlilismy sie, pierwszy raz w zyciu spostrzegłem, jak bardzo jestem wstretny i brudny w oczach Bozych wskutek moich grzechów. Na kolanach, ze łzami w oczach zawołałem do Boga: „Co mam czynic?” Przez reszte dnia na kleczkach błagałem Boga, aby w imieniu swego drogiego Syna ukazał mi droge do Siebie. Otworzyłem Nowy Testament i przeczytałem: „Albowiem łaska jestescie zbawieni przez wiare, i to nie jest z was, dar to Bozy jest; Nie z uczynków, aby sie kto nie chlubił.”(Ef 2,8–9). Nagle pojałem, ze zbawienie to dar Bozy, i spojrzałem ku Panu Jezusowi Chrystusowi. I Bóg mnie zbawił. W niezwykłej chwili mego nawrócenia do Boga, gdy rozproszyły sie chmury i padły na mnie promienie słonca, wylałem wiele łez. Lecz jak w przypadku niewiast opisanych w Ewangelii, nie były to łzy goryczy, ale radosci. Pobiegłem do mego przyjaciela Chiniquy i powiedziałem mu o wszystkim, zawołałem tez przyjaciół i sasiadów, mówiac: „Radujcie sie ze mna — bo dzisiaj znalazłem pokój, klejnot, perłe, która zagubiłem. Znalazłem dar”. Zapanowała radosc w całym domu. „Zasie podobne jest królestwo niebieskie człowiekowi kupcowi, szukajacemu pieknych pereł; Który znalazłszy jedne perłe bardzo droga, odszedł, i posprzedawał wszystko, co miał, i kupił ja.” (Mt 13,45–46) Zbawienie jest tylko w Chrystusie. Peter Alphonsus Sequin, nawrócony ksiadz Kanadyjczyk Peter Alphonsus Sequin odszedł juz do Pana. Zamiescilismy jego swiadectwo jako bezcenna perłe odbijajaca blask swiatłosci Pana. Moja historia Swiadectwo nawróconego ksiedza Henry’ego Gregory’ego Adamsa Jakiej ulgi i niebieskiego pokoju doznała moja dusza, kiedy mnie, zgubionego grzesznika, znalazł Chrystus. Oto moja historia. Urodziłem sie w rodzinie katolickiej w Wolseley (Saskatchewan w Kanadzie), wychowano mnie w scisłej zgodzie z religia rzymskokatolicka. Choc od najmłodszych lat starałem sie byc dobrym, coraz bardziej popadałem w grzech. Jak wszyscy wokół, zmierzałem prosto do zguby. Powiedziano mi, ze zakonnik i kapłan moga uciec od grzechu i zyskac wieksza pewnosc zbawienia. Z serca pragnac zbawienia, wstapiłem do Zakonu Benedyktynów, przywdziałem czarna szate, przyjałem imie po sw. Hilarym zPoitiers i złozyłem sluby zakonne. Na studiach zwracano sie do mnie „ bracie Hilary”, po swieceniach zas „ojcze Hilary”. Bardzo pragnałem słuzyc Panu Jezusowi. Wiodac zycie zakonne, byłem pewien, ze robie własnie to, co potrzeba. Wypełniałem wszystkie klasztorne obowiazki w najdrobniejszym szczególe. W kazda srode i kazdy piątek wieczorem biczowałem sie, az nieraz plecy spływały krwia, za pokute czestokroc całowałem podłoge, nieraz spozywałem skromniutkie posiłki kleczac na posadzce badz zupełnie z nich rezygnowałem. Stosowałem wiele wyrzeczen i umartwien, gdyz naprawde pragnałem zbawienia, a uczono mnie, ze niebo moge sobie w koncu wysłuzyc. Nie wiedziałem, ze Słowo Boze mówi: „Albowiem łaska jestescie zbawieni przez wiare, i to nie jest z was, dar to Bozy jest; Nie z uczynków, aby sie kto nie chlubił.”(Ef 2,8–9). Po latach studiów i ciezkiej fizycznej pracy w klasztorze przyjałem swiecenia kapłanskie. Pełniłem posługe w pieciu parafiach w Lamont na terenie Alberty, co dzien odprawiałem msze, spowiadałem, odmawiałem rózaniec oraz wiele modlitw do róznych swietych, codziennie odmawiałem tez brewiarz, a jako zakonnik gorliwiej niz zwykle umartwiałem sie. Jednakze moja udreczona dusza nie doznawała wcale pokrzepienia; wiecej, cierpiałem jeszcze wieksza rozterke niz w młodych latach. Chrystus jednak wiernie nade mna czuwał. Na studiach przygotowujacych nas do kapłanstwa posługiwalismy sie trzema podrecznikami na temat Biblii, nigdy jednak sama Biblia. Po swieceniach zapoznałem sie z katolickim przekładem Biblii i natrafiłem tam na pewne zaskakujace wersety, które przeczyły słusznosci moich wierzen ipraktyk. Boza Ksiega mówiła jedno, mój kosciół drugie. Kto miał racje: kosciół rzymski czy Bóg?Wkoncu uwierzyłem Słowu Bozemu. Zycie klasztorne i sakramenty zalecane przez kosciół rzymskokatolicki nie pomogły mi osobiscie poznac Chrystusa i znalezc zbawienia. Po dwunastu i pół długich latach uciekłem zklasztoru, zgubiony grzesznik, bez pokoju w duszy. wciąż była we mnie stara natura „dawnego człowieka”; potrzebowałem nowej natury, nowego serca.,. . . zgodnie z prawda, jaka jest w Jezusie [. . . ] trzeba porzucic dawnego człowieka, który ulega zepsuciu na skutek zwodniczych zadz, odnawiac sie duchem w waszym mysleniu i przyoblec człowieka nowego, stworzonego według Boga „w sprawiedliwosci i w swietobliwosci prawdy”(Ef 4,21–24). To moze sie dokonac tylko w nowym narodzeniu z Ducha Bozego, tylko przez wiare w Jezusa Chrystusa, nie zas przez monotonne powtórzenia modlitw, pokut, ofiar, dobrych uczynków. „. . . Jezli sie kto nie narodzi znowu, nie moze widziec królestwa Bozego.”(J 3,3). „Wierz w Pana Jezusa Chrystusa, a bedziesz zbawiony, ty i dom twój.”(Dz 16,31). Zrozumiałem, ze wymyslone przez człowieka sakramenty mojego koscioła i moje dobre uczynki nie maja wartosci, jesli idzie o zbawienie; daja złudne poczucie bezpieczenstwa. Niebawem uwierzyłem, ze Chrystus umarł za mnie, gdyz sam nie mógłbym zbawic swej duszy. W sprawie zbawienia zaufałem tylko Jemu. Kiedy odwróciłem sie od grzechów i przyjałem Go do serca, wierzac, ze na krzyzu poniósł za mnie pełna kare, wiedziałem, ze moje grzechy zostały nie tylko odpuszczone, ale i zapomniane; zostałem usprawiedliwiony przed obliczem Bozym. „. . . Albowiem wszyscy zgrzeszyli i nie dostaje im chwały Bozej.”(Rz 3,23). „Albowiem zapłata za grzech jest smierc; ale dar z łaski Bozej jest zywot wieczny, w Chrystusie Jezusie, Panu naszym.”(Rz 6,23). Krew Chrystusa obmyła mnie ze wszystkich grzechów: „. . . krew Jezusa Chrystusa, Syna jego, oczyszcza nas od wszelkiego grzechu.”(1J 1,7). Teraz zas mam pokój Bozy. „. . .Bedac tedy usprawiedliwieni z wiary, pokój mamy z Bogiem przez Pana naszego Jezusa Chrystusa”(Rz 5,1). Przyjacielu, jesli i Ty usiłujesz zyskac niebo po swojemu, to chciałbym, abys zapamietał słowa: „nie z uczynków, aby sie nikt nie chlubił”. Niebo to cos nieskonczonego, i nie można sobie na nie nijak zarobic. Jestesmy ograniczeni igrzeszni. Tylko Chrystus jest droga, tylko On jest odpowiedzia. „Boc jeden jest Bóg, jeden także posrednik miedzy Bogiem i ludzmi, człowiek Chrystus Jezus. Który dał samego siebie na okup za wszystkich, co jest swiadectwem czasów jego.”(1Tm 2,5–6). Przyjdz do Niego takim, jakim jestes, nie ukrywajac swoich grzechów. Popros o przebaczenie iprzyjmij Go jako Zbawce i Pana. Zaufaj Mu w sprawie swego wiecznego losu, bo to On nabył dla Ciebie zbawienie. A dzis wzywa: „Pójdzcie do mnie wszyscy, którzyscie spracowani i obciazeni, a Ja wam sprawie odpocznienie”(Mt 11,28). Wtedy i Ty rozradujesz sie wraz ze mna z powodu swego nowego Przyjaciela i Zbawcy, zywego Chrystusa. Henry Gregory Adams, nawrócony ksiadz Od czasu swego nawrócenia Henry Gregory Adams czynnie udziela sie na polu chrzescijanskiej apologetyki oraz ewangelizacji. Mieszka w Oshawie w Kanadzie, przewodzac Misji Ewangelicznej. Adres: H. G. Adams, Evangelical Mission, 149 Springdale Crescent, Oshawa, Ontario L1H7B9, Kanada. Nawrócenie ksiedza Swiadectwo nawróconego ksiedza Charlesa Berry’ego Jako praktykujacy katolicy, poswiecalismy w niedziele przynajmniej pół godziny na udział we mszy; poza tym religia nie odgrywała w naszej rodzinie wiekszej roli. W młodych latach wstydziłem sie wiary i pod byle pretekstem unikałem koscioła. Lecz stało sie cos, co całkiem odmieniło moje zycie. Do nieba przez cierpienie Pilnujac raz dziecka u sasiada-protestanta przeczytałem mimochodem broszurke „Piekło i kara wieczna” i uswiadomiłem sobie — czego jestem swiadom po dzis dzien — straszliwa rzeczywistosc piekła. Odtad, zdecydowany za wszelka cene zblizyc sie do Boga, oddałem sie gorliwie wszelkim praktykom katolickim i katolickiej drodze zbawienia. Zaczałem chodzic na msze i co dzien odmawiac rózaniec, nosiłem szkaplerz i medaliki. Powiedziano mi, ze chcac wiedziec, jak dostac sie do nieba, musze czytac zyciorysy katolickich swietych i uczyc sie na ich przykładzie. Z czasem wywnioskowałem wiec, ze najpewniejsza droga do nieba sa cierpienia. Ból stał sie mym nieodłacznym towarzyszem, ale dbałem o to, by nie dac po sobie poznac, jak cierpie. W wieku 19 lat zostałem augustianinem i przez 17 lat zyłem według reguły sw. Augustyna, przechodzac szczeble od postulanta, przez nowicjusza i ojca zakonnego, po kapłana. Przez pierwsze dziesiec lat (było to jeszcze przed II soborem watykanskim) nie ujrzałem nawet wnetrza normalnego klasztoru, nie miałem tez okazji przebywania i szczerej rozmowy z mnichami i kapłanami; przygotowujacym sie do kapłanstwa nie wolno było bowiem przebywac w gronie przełozonych i nauczycieli. Ciezkich prób nie brakowało, ale w miare upływu lat i zblizania sie swiecen ich uciazliwosc malała. Niewielu skarzyło sie na kiepskie jedzenie, mała ilosc snu czy upokarzajace, nieludzkie formy dyscypliny, gdyz czulismy, iz za status meza Bozego cene taka warto zapłacic. Posłuszenstwo władzy było watkiem dominujacym w naszym zyciu. Nie tylko zrzeklismy sie prawa do wszelkiej własnosci, ambicji i prywatnosci, ale i do umysłu, intelektu i prywatnych mysli. Powiedziano nam, ze Bóg przemawia do nas bezposrednio ustami przełozonych i ze kazda watpliwosc i wahanie w uznaniu ich pełnej władzy nad nami to grzech ciezki przeciwko Bogu. Swietymi badzcie, jak Ja jestem Swiety Moje pierwsze zadanie jako ksiedza katolickiego rózniło sie nieco od przecietnych. Zamiast posłac mnie do jakiegos klasztoru do pomocy w pracy parafialnej czy nauce, polecono mi kontynuowac studia az do uzyskania doktoratu z chemii, tak abym mógł wykładac na uniwersytecie katolickim. Klasztor, gdzie mnie posłano, był luksusowo wyposazony we wszelkie wygody i szczycił sie najwysmienitsza kuchnia. Nie po to jednak poswiecałem sie przez tyle lat, by teraz opływac w dostatki — lecz po to, aby stac sie prawdziwym mezem Bozym, swietym. Wielce mnie rozczarowało wejscie w kregi duchowienstwa, bo spostrzegłem, ze u tych, którzy uchodzili za przykłady swietosci i miłosci do Boga, Bóg wcale sie nie liczył. część dnia poswiecona pracy dla Pana uchodziła za nader nieprzyjemna. Zauwazyłem (nie tylko tam, ale wszedzie, gdziekolwiek udawałem sie pózniej), ze jedynymi duchownymi, którzy szli do koscioła, by odprawic nabozenstwo, byli kapłani do tego wyznaczeni, a dyzur wypełniali z prawdziwa przykroscia. Poprosiłem, zeby wysłano mnie gdzie indziej, i ucieszyłem sie z przenosin do opactwa Zakonu Augustianów w Stanach Zjednoczonych. Ale na miejscu wcale nie znalazłem „duchowej elektrowni”, tylko „przechowalnie”, gdzie sprowadzano ksiezy prowadzacych sie tak skandalicznie, iz przynosili kosciołowi wstyd. Zastanawiałem sie: „Gdziez jest ów kosciół, który mi opisywano i któremu oddałem zycie przez wzglad na jego czystosc i piekno? Byc moze w Ameryce nie istnieje on w ogóle wskutek złych wpływów protestanckich? Chyba w pełni swej czystosci działa tylko w krajach katolickich, gdzie cieszy sie pełna swoboda wyrazu i wolnoscia od ograniczen?” Usłyszałem wtedy o uniwersytecie katolickim w pewnym katolickim kraju, gdzie potrzebowano uczonego, który zajałby sie ułozeniem programu studiów nauk przyrodniczych i technicznych. Z zapałem zgłosiłem sie i wkrótce zostałem dziekanem wydziału inzynierii chemicznej Katolickiego Uniwersytetu Kubanskiego. Nie musze mówic, ze i tam nie znalazłem koscioła, jakiego pragnałem. Amerykanski katolik udajacy sie do kraju stricte katolickiego jest zazenowany i zdumiony tym, co widzi. Atakowany przez licznych przeciwników i krytyke, kosciół rzymskokatolicki w Stanach Zjednoczonych sprawuje sie wyjatkowo dobrze, prezentujac, co ma najlepszego. Ale w krajach katolickich, gdzie ma niewielu krytyków, sytuacja wyglada inaczej. Panuje niewiedza, przesad, bałwochwalstwo, i czyni sie niewiele badz zgoła nic, aby to zmienic. Zamiast stosowac sie do chrzescijanstwa ukazanego w Biblii, wierni koncentruja sie na kulcie obrazów miejscowych patronów. Przez wiele lat gorliwie zwalczałem poglad, ze katolicy oddaja część bałwanom—ale oto na własne oczy ujrzałem, ze nie ma róznicy miedzy katolikiem i jego obrazami a poganinem i bałwochwalstwem. Gdy natknałem sie na Kubie na autentycznego poganina oddajacego część bozkom (religie te przywiezli z Afryki przodkowie Kubanczyków), spytałem, dlaczego uwaza, ze gipsowe bóstwo moze mu pomóc. Odparł, iz nie oczekuje pomocy od samego posazku, gdyz ten tylko reprezentuje pewna moc niebieska. Przeraził mnie fakt, ze jego odpowiedz pokrywała sie idealnie z wyjasnieniem, jakim katolicy usprawiedliwiaja część oddawana wizerunkom swietych. Uczynki bez wiary Coraz bardziej pochłaniała mnie praca na uczelni. Pod moim kierownictwem zbudowalismy i wyposazyli zespół przestronnych budynków, mieszczacych katedry inzynierii chemicznej, inzynierii mechanicznej, architektury, farmacji i psychologii. Po rozruchu kolejnych katedr oddawałem je pod kierownictwo dziekanów wyspecjalizowanych w tych dziedzinach, ja zas zostałem prorektorem do spraw nauk przyrodniczych oraz członkiem czteroosobowego zarzadu czuwajacego nad całoscia uniwersytetu. Najwiekszym moim sukcesem było zapewne utworzenie Biura Norm Jakosci. Pod jego wpływem przedstawiciele przemysłu dobrowolnie zgodzili sie respektowac pewne minimalne normy i współpracowac z naszymi laboratoriami, które miały prowadzic ciagła kontrole ich wyrobów, aby dbac o utrzymanie wysokiej jakosci. Najpotezniejsi, najbogatsi ludzie — od prezydenta kraju poczynajac — obsypywali mnie zaszczytami i podarunkami, by zapewnic sobie ma zyczliwosc i poparcie przy realizacji swych planów i ambicji. Lecz w głebi serca wiedziałem, ze bez wzgledu na wszystkie zaszczyty nie osiagnałem wcale celu, który sobie wytyczyłem. Niegdys Augustyn wyraził to tak trafnie: „Dla siebie uczyniłes nasze serca, Boze, i nie zaznaja spokoju, póki nie spoczna w Tobie”. Dreczyły mnie watpliwosci. Zdawałem sobie sprawe, ze wiele naszych nauk, wiele powierzchownych odpowiedzi, jakich udzielamy ludziom, jest przedmiotem zazartych polemik miedzy teologami, a zarazem smiechu i szyderstw wsród znacznej czesci duchowienstwa. Wstydziłem sie za tych wszystkich ksiezy, którzy przez stulecia okradali ludzi, pogardzali ubogimi, wspierali moznych ciemiezców i wsławili sie długa lista skandalicznych zachowan. Postanowiłem nie tracic reszty zycia i opuscic kapłanstwo i kosciół, gdy tylko otrzymam doktorat z fizyki i chemii. Mysle, ze kazdy kapłan w pewnym momencie zycia staje przed taka decyzja. Kosciół obiecał, ze uczyni nas mezami Bozymi, a mimo to wczesniej czy pózniej kazdy musi sie zmierzyc ze swym sumieniem i dokonac bilansu. I uswiadamia sobie, ze jest w stanie gorszym, niz kiedy zaczynał, i to pomimo dostepu do wszystkich srodków, jakie moze zaoferowac kosciół. Cena opuszczenia koscioła Opuszczenie koscioła oznacza rozstanie z wieloma, a moze i wszystkimi tymi, którzy nas kochali i szanowali, a nadto, co gorsza, także tymi, których sami kochalismy i którym słuzylismy. Kazdy ksiadz na pewno zna ksiezy, którzy próbowali odejsc, ale z tej czy innej przyczyny decydowali sie na powrót. Ja znałem. Opowiadali mi o tych powrotach — nastepujacych nie z miłosci ku kosciołowi, lecz miedzy innymi przez wzglad na „trzy porzadne posiłki dziennie i przyzwoity pochówek”. Starannie zaplanowałem odejscie, wpierw proszac przełozonych o urlop w Europie. Potem, po otrzymaniu doktoratu, kupiłem w Miami uzywany wóz z zamiarem zaszycia sie w jakiejs miescinie, gdzie nikt mnie nie zna. Nie czułem radosci z wyzwolenia. Wszyscy znajomi byli daleko—bo pozostali w kosciele. Byłem obcym, przybłeda na tym swiecie — i bardziej niz kiedykolwiek czułem sie obcy Bogu. Poszukujac w myslach kogos, kto pomógłby mi znalezc prace, przypomniałem sobie chemiczke, która pracowała ze mna w Biurze Norm, a teraz mieszkała w Meksyku. Gdy upewniłem sie, ze beda na mnie czekac zyczliwe dusze, spakowałem sie i pojechałem na południe od Rio Grande. Martha, moja znajoma, mieszkała z ciotka z Hiszpanii. Obie były dla mnie bardzo miłe, a ja nie zdawałem sobie sprawy, jak wielki wpływ wywra na moje zycie. W koncu Martha i ja pobralismy sie. Jej ciotka bardzo sie starała o pojednanie z mezem, który zszedł na zła droge. Wrócił do niej; ale wkrótce potem znaleziono ja martwa w łózku. Wiele poszlak wskazywało na jego wine i chcac nie chcac zostalismy wciagnieci w jeden z najbardziej sensacyjnych procesów kryminalnych w dziejach Meksyku. Poniewaz moje nazwisko stało sie z tej racji powszechnie znane, kilku katolickich dziennikarzy z czołowych gazet meksykanskich przypusciło atak na mnie jako na kapłana-zdrajce. Pracodawca w obawie o dobro firmy zwolnił mnie. Mimo kłód rzucanych nam pod nogi zdołalismy przeniesc sie do San Diego. Po kilku miesiacach pracy w Convair Astronautics dowiedziałem sie, ze maja dla mnie kierownicze stanowisko w korporacji-matce General Dynamics. Spedziłem kilka tygodni na konferencjach i wywiadach. Musiałem oczywiscie podac szczegółowy zyciorys, wykształcenie, przebieg kariery zawodowej oraz referencje. Wszystko to opisałem w najdrobniejszych szczegółach, pomijajac jeden fakt: iz byłem ksiedzem katolickim. I nagle, moze dzien czy dwa przed terminem rozpoczecia pracy, otrzymałem telegram, ze wszystko odwołane. Nigdy nie dowiedziałem sie oficjalnie, jak doszło do dymisji; ale kilka dni po wszystkim otrzymałem od władz koscielnych list z ostrzezeniem, bym nigdy wiecej nie starał sie o rekomendacje ze zródeł kontrolowanych przez kosciół, gdyz zawsze zaprzecza, ze w ogóle mnie znali. Juz nigdy nie trafiłem na stanowisko godne mego wykształcenia i doswiadczenia. Dar zbawienia Przez całe zycie wpajano mi lek i nieufnosc do pastorów protestanckich. Mówiono, ze poluja zwłaszcza na byłych ksiezy, aby wykorzystac ich do propagowania swych niecnych celów. Mimo wszystkich uprzedzen w akcie rozpaczy postanowiłem zaryzykowac — i przekonałem sie, ze na całym swiecie juz od czasów Jezusa byli i sa ludzie, których nalezałoby okreslic jako chrzescijan biblijnych. Ludzie, którzy nie tylko wierza, ze Biblia jest ksiega natchniona przez Boga, ale i uznajac ja za osobiste poselstwo skierowane do nich przez miłujacego Boga, czynia z niej zyciowy drogowskaz. Od pewnego pastora pozyczyłem ksiazke o doktrynie chrzescijanskiej i spostrzegłem, ze powołuja sie tam tylko na Pismo Swiete — nie na ludzka logike i tradycje. Po raz pierwszy w zyciu zwróciłem uwage na proste słowa Biblii, mówiace o tym, jak dostac sie do nieba i uniknac piekła. Uswiadomiłem sobie, iz na Pismo Swiete nie można spogladac beznamietnym okiem uczonego, ale okiem dziecka, które słucha ojca i wierzy w jego kazde słowo, uznajac, ze Bóg powiedział dokładnie to, co chciał, i ze wiedział, co chce powiedziec. Odwracajac strone za strona, spostrzegałem prawdy, których całe zycie pragnałem. Nauczanie o zbawieniu było jasne: „Albowiem łaska jestescie zbawieni przez wiare, i to nie jest z was, dar to Bozy jest; Nie z uczynków, aby sie kto nie chlubił.”(Ef 2,8–9). Rozmawiałem o tym z Martha i zgodzilismy sie, ze uczyniłem chyba wiecej niz ktokolwiek na swiecie, aby uzyskac zbawienie — ale nie uczyniłem jednego: nie poprosiłem o nie Boga. Postanowilismy poprosic Boga o dar Jego łaski. Ukleklismy i po raz pierwszy modlilismy sie razem.Wpokorze i skrusze poprosilismy Boga, aby nas zbawił, nie z powodu czynów, których dokonalismy czy obiecalismy dokonac, lecz z powodu dobrego czynu, którego dokonał Jezus, swoja smiercia na krzyzu czyniac przebłaganie za nasz grzech. Nie mielismy wtedy pojecia, ze oto narodzilismy sie na nowo. Bylismy duchowo tak młodzi, ze nie wiedzielismy nawet, kim jestesmy w Chrystusie. Zaczelismy zauwazac zmiany w naszym mysleniu; zaczelismy kochac wszystko, co wiaze sie z Bogiem. Odtad Bóg w ten czy inny sposób wykorzystuje nasze swiadectwo i zwiastowanie Jego Słowa, zyskujac wieleset dusz dla Pana Jezusa Chrystusa i biblijnego chrzescijanstwa. „Alescie przystapili do góry Syon i do miasta Boga zywego, do Jeruzalemu niebieskiego, i do niezliczonych tysiecy Aniołów; Do walnego zgromadzenia, i do zebrania pierworodnych, którzy sa spisani w niebie, i do Boga, sedziego wszystkich, i do duchów sprawiedliwych i doskonałych; I do posrednika nowego testamentu, Jezusa, i do krwi pokropienia, lepsze rzeczy mówiacej niz Ablowa.”(Hbr 12,22–24). Charles Berry, nawrócony ksiadz Charles Berry wykłada i organizuje seminaria na temat prawdy biblijnej i katolicyzmu. Słynie z błyskotliwosci intelektualnej, która daje o sobie znac także w jego ksiazkach. można sie z nim kontaktowac za posrednictwem Misji dla Katolików Barta Brewera. Biskup odkrywa w Chrystusie prawdziwa odpowiedz Swiadectwo nawróconego ksiedza Charlesa Mrzeny Przyszedłem na swiat w Austrii, w katolickiej rodzinie chłopskiej. Dorastałem juz wybrany przez Boga, z danym mi przez Niego pragnieniem poznania tego, co niewidzialne. Wiedziałem, ze w zyciu liczy sie nie tylko ciało, ze przede mna wiecznosc — lecz gdzie było moje miejsce, gdzie miałem ja spedzic? Chciałem poznac Boga, ale nie wiedziałem, jak sie do Niego zblizyc. Zaczałem poszukiwania. Po gimnazjum przyszedł czas na studia kapłanskie w Szwajcarii, pózniej kilka lat posługi kapelana, studia prawnicze i praca wykładowcy historii i religii. Bóg okazał miłosierdzie Kiedys podczas wojny moich zołnierzy i mnie przerzucono pózna jesienia na front wschodni i ulokowano w ogromnej jaskini w zboczu góry. Nagle rozpoczał sie wzajemny ostrzał obu armii i nim ktokolwiek zdazył sie zorientowac, zostalismy w tej jaskini pogrzebani zywcem. Po raz pierwszy w zyciu modliłem sie do Boga z głebi serca. Osiem długich dni. Zrozpaczony, głodny, spragniony, mimo wszystko wierzyłem, ze Bóg mnie uwolni. Moja wiara rosła, az wydawało mi sie, ze mógłbym góry przenosic. I wtedy zdarzyło sie, ze ktos z zewnatrz znalazł nas. Sposród 130 mezczyzn przezyłem tylko ja i jeden wierzacy chłopiec. Jak dobrze było byc blisko Boga. Zaraz po wojnie trzech zdesperowanych rzezimieszków nieomal nie wysłało mnie na tamten swiat: gotowi byli posiasc moje ubranie nawet za cene mego zycia. Gdy jeden zblizał sie do mnie z nozem — narzedziem smierci — modliłem sie: „Panie mój i Boze mój!” Mezczyzna stanał jak wryty, rzucił nóz na ziemie i powiedział: „Zabiłem juz wielu, ale tego człowieka zabic nie moge”. Znów doswiadczyłem Bozego miłosierdzia. Przenosiny do Ameryki były bardzo owocne dla mojej kariery. Z rak arcybiskupa Williama Francisa i biskupa Marsette przyjałem sakre biskupia. Długie lata dobrobytu materialnego, sukcesów towarzyskich i umacniania pozycji w kregach koscielnych napełniły ma głowe wiedza, doswiadczeniem • i pycha. I wyjałowiły serce. Nie szedłem do przodu, lecz cofałem sie; nie piałem sie w góre, ale zsuwałem w dół. W koncu zdrowy rozsadek zwyciezył i rozbudziło sie we mnie pragnienie poznania Jezusa Chrystusa i podazania Jego droga. Rozczarowany zepsuciem w kregach religijnych i zniechecony postawa fałszywych braci — doznałem jednak wspomozenia od Boga. Zrezygnowałem z urzedu biskupa. Straciłem wszystko, co posiadałem. Mój dom spladrowano, pozbawiono mnie wszystkiego, co miałem. Niesprawiedliwie przesladowano mnie bez wytchnienia. W koncu smiertelnie zaniemogłem i znów stanałem twarza w twarz z wiecznoscia. „Stwórz we mnie serce czyste” Byłem chrzescijaninem tylko w nazwy. Ilez to razy czytałem słowa, jakie Pan wypowiedział do Nikodema: „Trzeba wam sie powtórnie narodzic”, nigdy nie rozumiejac ich znaczenia. Kiedys zdawało mi sie, ze jestem na nowo narodzony, lecz nie była to prawda. Zyłem jak człowiek tego swiata; nie mieszkał we mnie Duch Chrystusowy. Uznawałem prawde, na tyle, na ile mogłem ja pojac, lecz nie miałem co do niej pełnego przekonania. Posiadałem pewne zrozumienie wiary, ale nie była to wiara zbawiajaca. Umiałem pouczac innych, lecz nie byłem w stanie stosowac sie do własnych pouczen. Smiertelna choroba dopadła mnie w kwietniu. Rozeszła sie wiesc, ze mam raka; rodzinie oznajmiono, ze w ciagu trzech miesiecy maja sie spodziewac mojej smierci. Dowiedziawszy sie o swym beznadziejnym stanie, postanowiłem złozyc cała nadzieje w Panu. Teraz albo nigdy. Na drugi dzien czytałem Psalm 51 modlac sie cicho. Oczyma duszy ujrzałem Golgote i Chrystusa umierajacego za liczne moje grzechy. Zstapił na mnie Duch Swiety. W głebokiej skrusze wyznałem grzechy Bogu, ufajac Jezusowi Chrystusowi jako Zbawcy. Spowiła mnie niepojeta cisza i poczułem obecnosc wielkiej mocy z niebios. Moca ta był Chrystus. Narodziłem sie z Ducha Swietego. Stara natura zmieniła sie i stałem sie nowym człowiekiem. Bóg w swej wielkiej miłosci uczynił jeszcze wiecej: zostałem cudownie uzdrowiony. Skonczyły sie moje poszukiwania, moje pragnienie zostało ugaszone, los zapieczetowany. Nalezałem juz do Pana, a On był mój. Jakiez to niezwykłe: znac Jego pokój, doswiadczac Jego obecnosci, zyc razem z Nim i wiedziec, ze to On kieruje moim zyciem! Owszem, zmarnowałem wiele lat, lecz w przyszłosci czeka mnie tylko chwała. Nakłoncie serce ku cudownemu Zbawcy i przyjmijcie obietnice Jego Słowa: „Lecz którzykolwiek go przyjeli, dał im te moc, aby sie stali synami Bozymi, to jest tym, którzy wierza w imie jego.”(J 1,12). Charles Mrzena, nawrócony ksiadz Charles Mrzena z wielkim zapałem słuzył Panu w latach po II wojnie swiatowej. Dzis jest juz u Pana, wielu jednak, jak chocby H. Gregory Adams, dobrze pamieta jego gorliwosc dla prawdy Ewangelii. Wczoraj ksiadz, dzis misjonarz Swiadectwo nawróconego ksiedza Daria A. Santamarii Urodziłem sie 22 czerwca 1942 roku w Kolumbii, w Belle w departamencie Antiequio. Przez szesc lat chodziłem do szkoły przy Instytucie Manuela Jose Caicido, prowadzonej przez Ksiezy Orionistów, zakon zajmujacy sie oswiata. Potem piec lat uczyłem sie w szkole Salezjanów. Ostatni rok gimnazjum spedziłem w Bogocie, stolicy, u Dominikanów. Po drabinie hierarchii Uzyskałem tytuł licencjata filozofii, a 8 grudnia przywdziałem habit Zakonu Kaznodziejów, zwanego także Dominikanami. Rozpoczał sie nowicjat. Chodziłem w białym habicie i brazowym płaszczu, głowe miałem wygolona, z pozostawionymi tylko resztkami włosów. Przez rok studiowałem regułe zakonna, zwyczaje, obowiazki i przywileje zwiazane zzyciem religijnym w kosciele rzymskokatolickim. Był to rok ciezkiej pracy i surowego rezimu; nie wolno było rozmawiac z nikim z zewnatrz. Nie wolno tez było jesc miesa, z wyjatkiem pewnych swiat; co piątek poscilismy. Codziennie modlilismy sie i spiewalismy Psalmy po łacinie. Wstawalismy o czwartej rano i az do 12.30 po południu obowiazywało nas milczenie. Co niedziela wyznawalismy grzechy przed naszymi towarzyszami i przełozonymi. Grzesznicy nieraz musieli lezec na progu, tak aby inni mogli przechodzic po ich ciałach. Złozyłem slub, ze pozostane w zakonie kolejne trzy lata; rozpoczałem tez studia filozoficzne. Przez trzy lata zgłebiałem metafizyke, kosmologie, psychologie, metodologie, historie filozofii oraz greke i jezyk hebrajski. Potem uroczyscie złozyłem sluby zakonne i rozpoczałem studia teologiczne. Wroku tym, 1961, miałem okazje poznac najbardziej postepowych myslicieli katolickich. Pod koniec roku przyjałem pierwsze swiecenia — był to zatem pierwszy mój szczebel koscielnej hierarchii. Na drugim roku teologii przyjałem kolejne dwa swiecenia zgodnie z Kodeksem prawa kanonicznego. Na trzecim roku, studiujac dogmatyke, historie i Trójce, otrzymałem pierwsze ze swiecen głównych: akolity. Na ostatnim roku przerabiałem kurs teologii moralnej i obowiazków duszpasterskich; na koniec przyjałem swiecenia kapłanskie. Lecz Pan powołał mnie do innej drogi, i chce opowiedziec o tym, co działo sie ze mna przez te lata przygotowan. Zywe Słowo Boze Przeczytałem rozprawe o Biblii, dzieło Hiszpana Donosa Corteza, gdzie była mowa o wielkosci Biblii i jej wkładzie w literature swiatowa. Ostatni rozdział poswiecono Biblii jako Ksiedze danej przez Boga człowiekowi. Pojałem wtedy jej wage jako Ksiegi zbawienia. W domu mielismy piekny egzemplarz Pisma, w którym odnotowywalismy małzenstwa, zgony i narodziny. Biblia ta była milczacym swiadkiem wszystkich wydarzen w naszej rodzinie; swiadkiem, który nigdy do nas nie przemówił, gdyz nie uczono nas, ze nalezy ja czytac. Zaczałem wiec czytac ja fragmentami, a lektura wzbudziła we mnie wiele watpliwosci. Zapragnałem je rozstrzygnac. Pomyslałem, ze powinienem zblizyc sie do tych, którzy zyja według Biblii; udałem sie zatem do znajomego protestanta, od którego zreszta nabyłem mój egzemplarz Biblii i z którym prowadziłem juz wiele dyskusji. Zapisałem sie na ich kurs korespondencyjny, lecz nie otrzymałem odpowiedzi na wszystko. Raz udałem sie na protestanckie spotkanie młodziezowe. Zdziwiła mnie wiedza tych ludzi na temat Biblii. Na urodziny ów znajomy protestant podarował mi zakładke z wersetem biblijnym, tekstem z Ewangelii Jana 3,16, który stał sie kluczowym Słowem w moim zyciu: Tak bowiem Bóg umiłował swiat, ze Syna swego Jednorodzonego dał, aby kazdy, kto w Niego wierzy, nie zginał, ale miał zycie wieczne. Poszedłem do seminarium, sadzac, ze w ten sposób zblize sie do Boga. Wybrałem sobie jeden z najwyzej cenionych zakonów koscioła, słynacy z teologów, kaznodziejów i obrony wiary katolickiej, zakon Tomasza z Akwinu — i zakon Inkwizycji. Lecz w seminarium nie znalazłem pokoju ducha. Pan zawsze przypominał mi o tekscie z Ewangelii Jana. Zaczałem sie zastanawiac, po co w ogóle jestem w klasztorze, skoro Pan moze mnie zbawic zupełnie sam. Wszystkie praktyki klasztorne i koscielne były dodatkiem zgoła niepotrzebnym w sytuacji, gdy zbawienie było przez wiare. Starałem sie odszukac je w Ewangeliach—i watpliwosci zaczeły sie mnozyc. Droga wiary Od drugiego roku studiów przywykłem czytac Nowy Testament po grecku. Niektóre sformułowania Listu do Rzymian i Listu do Galatów zdziwiły mnie. Bezpieczna droga dla chrzescijanina wydawała sie droga wiary; gdy jednak zagadnałem na ten temat profesora egzegezy, odparł mi słowami sw. Jana Chryzostoma: „Im wiecej czytam Pawła, tym mniej rozumiem”. Moje watpliwosci tak sie rozmnozyły, ze pochłoneły mnie zupełnie. Nie wierzyłem wtedy w zmartwychwstanie Jezusa, bo czołowym autorytetem był dla mnie Bultmann. Dalsza lektura Pisma rozproszyła watpliwosci. Odpowiedz znalazłem w Pierwszym Liscie do Koryntian 15,14: „A jezlic Chrystus nie jest wzbudzony, tedyc daremne kazanie nasze, daremna tez wiara wasza.”. Zmartwychwstanie Jezusa stało sie dla mnie najwazniejszym faktem w dziejach. W srodku byłem juz chrzescijaninem wierzacym według Ewangelii; nie wierzyłem w rytuały swego koscioła, choc dalej w nim trwałem. Wkoncu nabrałem przekonania, ze moje zycie to wielkie oszustwo: robie przeciez cos, do czego nie mam przekonania. Raz udałem sie z wizyta do jednego pastora; było to podczas pierwszego od siedmiu lat urlopu spedzanego w domu. Zaczelismy studiowac Słowo Boze, głównie 11 rozdział Listu do Hebrajczyków — o wierze. Zapytałem: „Jesli wierze w to, to co powinienem zrobic?” Zaczelismy modlic sie i przyjałem Jezusa Chrystusa jako Zbawce, który uczynił dla mnie wszystko, i mego Pana. Stałem sie nowym człowiekiem. Odtad zaczeły sie problemy, zwłaszcza rodzinne. Ksiadz w rodzinie to dla katolika zaszczyt wiekszy, niz gdyby ofiarował kosciołowi ołtarz z litego złota. Od ojca usłyszałem:„ Przez ostatnie 200 lat w rodzinie Santamariów nie było ani mordercy, ani złodzieja, ani prostytutki, ani protestanta. Ty jestes pierwszy”. Ze wzgledu na Ewangelie musiałem wiec opuscic ukochanych bliskich — szesc osób. W zamian za to zyskałem jednak rodzine tysiecy osób, prawdziwych wierzacych w Jezusa. Władze koscioła rzymskiego próbowały wtracic mnie do wiezienia, ale wspomogło mnie wielu na nowo narodzonych misjonarzy i wierzacych i Pan w cudowny sposób mnie uwolnił. Musiałem wyjechac z Kolumbii, lecz Pan zatroszczył sie o moje potrzeby i dał mi sposobnosc studiowania swego Słowa w seminarium biblijnym. Pan włozył mi tez do serca troske o naród hiszpanski. Dzis pracuje jako misjonarz w Hiszpanii, z ramienia organizacji The Conversion Center (Osrodek nawrócen), starajac sie niesc poselstwo Ewangelii do pograzonych w ciemnosci serc Hiszpanów. Codziennie potrzebuje Waszych modlitw o to, aby wielu Hiszpanów odnalazło pokój w Jezusie. „Bedac tedy usprawiedliwieni z wiary, pokój mamy z Bogiem przez Pana naszego Jezusa Chrystusa”(Rz 5,1). Dario A. Santamaria, nawrócony ksiadz Po nawróceniu Dario A. Santamaria poswiecił sie pracy wydawniczej i ewangelizacyjnej w Hiszpanii i Stanach Zjednoczonych. Teraz słuzy Panu w Nowym Jorku. Adres: Dario A. Santamaria, The Conversion Center, Drawer V, Havertown, PA 19 083, USA. Tel. (0–01) (215) 353 6617. Z klasztoru do słuzby Bozej Swiadectwo nawróconego ksiedza Jose Borrasa • Niech ojciec wyda wojne tym protestantom! Strasznie sie panosza— oznajmiła Dolores, siostra z klasztoru, gdzie w niedziele ja, młody ksiadz i nauczyciel szkolny, odprawiałem msze i mówiłem kazania. • Zwodza prosty lud. Podarkami zwabili do tych heretyków najporzadniejsze osoby! — dodała. Pragnac bronic Ewangelii Chrystusowej, postanowiłem rozpoczac walke z protestantami. Wiedziałem o nich tyle, ze sa zli, a ich nauczanie roi sie od błedów i herezji. Raz którys uczen przyniósł na zajecia grube tomisko. • Biblia protestancka, prosze ojca— oznajmił. • Jakas pani dała mamie, i mama boi sie trzymac, bo to grzech. Spali ojciec? • A jakze, spale— odparłem. • Trzeba raz na zawsze skonczyc z ta protestancka propaganda. Ale wyrwawszy kilka pierwszych kartek, zmieniłem zdanie. Chcac zwalczac protestantów, a nie znajac ich błedów, musiałem przeciez przejrzec ich Biblie i poznac wazniejsze herezje. Po lekturze kilku dłuzszych ustepów Nowego Testamentu i porównaniu ich z moja Biblia stwierdziłem, ze niczym własciwie sie nie róznia. Zbiło mnie to z tropu. Nie pojmowałem, skad róznice miedzy katolikami a protestantami, skoro ich Biblie zawieraja to samo. Pomyslałem, ze protestanci widac nie czytaja tej swojej Biblii, a jesli nawet, to sie do niej nie stosuja. Postanowiłem przyjrzec sie osobiscie zyciu i zwyczajom protestantów. Udałem sie do jednej protestanckiej rodziny i przedstawiłem sie jako nauczyciel, który chce lepiej poznac ich nauke, aby wierniej wykładac, na czym polega protestantyzm. Zdumiałem sie, bo przyjeli mnie zyczliwie. Zdziwiło mnie, ze znaja Biblie lepiej niz ja. Było mi wstyd. Mówili o Chrystusie z zapałem, jakiego ja, ksiadz, nigdy nie czułem. Odpowiedzieli na pare pytan i zasugerowali rozmowe z ich pastorem, baptysta. Poznałem go nazajutrz i zaraz ostrzegłem: • Prosze mnie nie nawracac, bo straci pan czas. Wierze, ze kosciół katolicki to jedyny prawdziwy kosciół. Chciałbym sie tylko dowiedziec, czemu pan nie jest katolikiem. Zaproponował mi cotygodniowe spotkania na studium Nowego Testamentu, na których moglibysmy spokojnie omawiac nasze punkty widzenia. Zgodziłem sie. Na wszystkie me pytania pastor cytował Nowy Testament; moimi zas argumentami były wypowiedzi papiezy i definicje soborowe. Choc na pozór nie chciałem uznac jego racji, to w duchu wiedziałem, ze słowa Ewangelii maja wieksza wage niz postanowienia soborów, a słowa Piotra i Pawła licza sie bardziej niz nauki papiezy. Pod wpływem tych rozmów zaczałem pilniej zgłebiac Nowy Testament szukajac argumentów przeciw nauce protestantów. Chciałem nie tylko dowiesc, ze pastor myli sie, ale i zdobyc go dla koscioła katolickiego. Mimo to po kolejnej rozmowie wyszedłem z uczuciem pokonanego. Długi czas mnie to gryzło; czytałem Nowy Testament, proszac Boga o umocnienie wiary i o rozproszenie watpliwosci, bym nie popełnił błedu. Lecz im wiecej czytałem i modliłem sie, tym wiekszy czułem zamet. Czyzby kosciół katolicki mógł nie byc kosciołem Chrystusa? Czyzbym mylił sie w swej wierze? A jesli tak, to co czynic? Słyszałem, ze pod wpływem Biblii niektórzy ksieza i zakonnicy zostali protestantami, ale ja nie mógłbym tak postapic! Ja protestantem? Heretykiem? Zdrajca wiary? Przenigdy! Co by powiedzieli rodzice, uczniowie, znajomi? Jedenascie lat nauki na marne! Jak zarobiłbym na zycie? Strapiony, nie chciałem jednak zmieniac wiary, załujac decyzji o spotkaniu z pastorem i wmawiajac sobie, ze to on sie myli. Pilnie czytałem Nowy Testament, szukajac potwierdzenia swych pogladów, lecz tylko coraz jasniej widziałem, ze nie mam racji. Bałem sie jednak opuscic kosciół i postanowiłem w nim pozostac, choc nie wierzyłem juz w jego nauke. Pewnej niedzieli siostra Dolores odezwała sie do mnie: • I co, nic ojciec nie głosi przeciw protestantom. A obiecał ojciec. Z dnia na dzien rosna, coraz wiecej ludzi tam chodzi. • Siostro — odparłem — dalej badam doktryne protestancka i widze, ze nie sa oni tacy zli, jak sie sadzi. Opieraja sie na Biblii, a nie mozemy przeciez grzmiec przeciw Słowu Bozemu. • Myli sie ojciec — odrzekła. — Sa bardzo zli. Wilki w owczej skórze. Wrogowie ojczyzny. Nienawidza Maryi. Podkopuja wiare w papieza. Trzeba sie za nich zabrac. Powiedziałem, ze niektórzy ksieza chcac walczyc z protestantami sami sie nawrócili na protestantyzm, gdy bezstronnie, w swietle Pisma Swietego zabrali sie za badanie jego doktryny. • Co mi ojciec opowiada — przerwała. — Oni sie nie nawrócili, ale wykoleili. Przeszli na protestantyzm, bo mieli cos nie tak z głowa albo chcieli sie ozenic. Ojciec moze bez obaw zajac sie badaniem tej ich nauki — dodała — bo jestem pewna, ze ojciec do protestantów nie przejdzie. Z głowa u ojca wszystko w porzadku, i nie zamieni ojciec Chrystusa na kobiete. • Tez tak sadze, siostro — odparłem. — Zbadam sprawe. Jesli dojde do przekonania, ze sie myla, rozpoczne z nimi walke. Ale jesli odkryje, ze maja racje, sam zostane jednym z nich. • Spokojna głowa — usmiechneła sie, zadowolona z obietnicy. — Nie zostanie ojciec protestantem. I znów zabrałem sie za Nowy Testament, czytajac go wciąż na nowo. Z całego serca prosiłem Boga o madrosc i prowadzenie, abym doszedł do jasnego i prawdziwego wniosku. Wiedziałem, ze nic innego mnie nie zadowoli. Trzy miesiace po tym opusciłem kosciół katolicki, nie mogac juz spełniac praktyk i wierzyc w nauki, o których fałszu byłem z głebi serca przekonany. Rozwazyłem wszelkie mozliwe skutki, lecz mimo to postanowiłem isc za Jezusem Chrystusem. Najwazniejsze w mym zyciu było spotkanie Jezusa Chrystusa, poznanie Go jako mojego Zbawcy. Nie wystarczy byc dobrym katolikiem; istotne, niezbedne jest narodzic sie na nowo w Chrystusie. Doswiadczyłem tego. Gdy Chrystus wszedł do mego serca, uwolnił mnie nie tylko od grzechów, ale i od dotkliwego brzemienia, pod jakim uginałem sie w mym zakonie. Dziekujcie Bogu za tych licznych, którzy szukali odpocznienia i znalezli je. Ten sam Bóg, który na drodze do Damaszku przemienił zycie Szawła — przesladowcy koscioła — i który w klasztornej celi przemienił zycie ojca Jose Borrasa, jest zdolny przemienic Twoje zycie, gdziekolwiek sie znajdujesz. Jose Borras, nawrócony ksiadz Hiszpan Jose Borras nawrócił sie w swym rodzinnym kraju. Przez 30 lat pracował jako rektor i wykładowca Hiszpanskiego Baptystycznego Seminarium Teologicznego w Alcobendas (Madryt), podrózujac z Ewangelia po wielu krajach (był w 27). Dzis, juz na emeryturze, nie przestał czynnie słuzyc Panu. Napisał dwie ksiazki; dwie inne zredagował. Pracuje nad przygotowaniem Studiów biblijnych dla wierzacych. Adres: J. Borras, Vincente Muzas 15–4.0B, 28 043 Madryt, Hiszpania. Dusza kapłana Swiadectwo nawróconego ksiedza Leo Lehmanna Ogladałem rzymski katolicyzm w akcji az na trzech kontynentach. Niejeden raz wraz kardynałami w ich luksusowych limuzynach mijałem wyprezona Gwardie Szwajcarska przejezdzajac przez Brame Damascenska ku prywatnym apartamentom papieskim. Widziałem umierajacego papieza, byłem swiadkiem jego pochówku oraz wyboru i ingresu nastepcy. Stałem u boku przyszłego papieza PiusaXI, gdy ówczesny papiez Benedykt XV mianował go kardynałem, kładac mu na głowie płaska jak nalesnik czapeczke. Podtrzymywałem wtedy długi purpurowy tren nowego kardynała. Pełniłem posługe kapłana nie tylko w przepysznych katedrach Europy, ale iw holenderskich gospodarstwach na rozległych przestrzeniach afrykanskich sawann i w walacych sie chatach florydzkich ostepów. Dom Urodziłem sie w 1895 roku w Dublinie. Nie mam przyjemnych wspomnien z dziecinstwa • pamietam tylko nieustanny strach. Strach towarzyszył kazdemu aktowi religijnemu, jaki wiazał sie z ksiedzem, spowiedzia, uczeszczaniem na niedzielna msze, niejedzeniem miesa w post i „suche dni”, piekłem, niebem, czysccem, smiercia i sadem rozgniewanego Boga. W klasie, w kosciele, w domu — Biblia była ksiega niedostepna. Brakowało pieniedzy, by kupic wersje katolicka, zwykle o dosc słonej cenie, a nie mielismy odwagi przyjac darmowej Biblii od pewnego towarzystwa protestanckiego. O moim wyborze kapłanstwa zadecydował w głównej mierze własnie strach, jaki napawał mnie wobec wszystkiego, co wiazało sie z religia rzymskokatolicka. Ubiegałem sie o przyjecie do szkoły misjonarskiej Mungret koło Limerick, i przyjeto mnie. Rzym Juz na studiach seminaryjnych w Rzymie nawiedziły mnie pierwsze watpliwosci i niepewnosc co do papieskiej wersji chrzescijanstwa. Zastanawiałem sie na przykład: Jesli Rzym jest jedynym osrodkiem prawdziwej wiary, dlaczego obywatele tejze prawdziwej religii prezentuja tak niski poziom? Skad tyle ateizmu, nieprzyzwoitosci, bezprawia? Rzymskie pospólstwo nie miało dla nas krzty szacunku; gdy przechodzilismy ulica, obelgami obrzucały nas nawet rzymskie dzieci. Poza tym dlaczego tak gromko zachecało sie ksiezy irlandzkich i innych do wyjazdu na misje do Chin, Indii i Afryki w roli propagandzistów papiestwa, skoro tu, w Rzymie, az roiło sie od tysiecy ksiezy snujacych sie leniwie po watykanskich biurach i z najwyzszym trudem znajdujacych wsród 400 rzymskich kosciołów jakis wolny ołtarz, aby odprawic msze. Zapytywałem tez siebie, czemu szumna liczbe 300 milionów katolików swiata ma w Rzymie reprezentowac grono kardynałów, z których prawie dwie trzecie to Włosi. 40 milionów Włochów było katolikami tylko z nazwy, a nie z serca. Tymczasem na przykład 20 milionów amerykanskich katolików nie tylko wiernie uczeszczało na msze, ale i zasilało pokaznymi sumami watykanskie skarbce. Wsród kardynałów znalazło sie jednak tylko trzech Amerykanów, ludzi miernego pokroju, acz lojalnych wobec Rzymu, nigdy nie wazacych sie na podwazanie jego wyroków. Dane mi było poznac intrygi rzymskiego duchowienstwa zmierzajace do zaskarbienia sobie łask osób wpływowych w Watykanie, widziałem łaknienie papieskich honorów i wysokich stanowisk; spostrzeglismy wsród najwyzszych dostojników koscielnych zawziecie zwalczajace sie frakcje. Codziennie natrafiałem na rozliczne przejawy chciwosci i ambicji wojowniczych papiezy oraz ich niegodziwej polityki. Widziałem Zamek Swietego Anioła, czyli Mauzoleum Hadriana, z murami noszacymi slady pocisków jednego papieza, zamknietego w swej watykanskiej twierdzy, ostrzeliwujacego drugiego papieza, kpiacego sobie z jego klatw. Nadszedł dzien swiecen. Była to wyjatkowo długa ceremonia — nie mogłem wyjsc z podziwu nad mnogoscia czynnosci, jakie nade mna wykonywano, modlitw, spiewów. Konsekrowano palce, by mogły odprawiac msze, i owinieto je gestym płótnem lnianym; namaszczono głowe i tez owinieto ja w lniane bandaze. Dotknałem pierwszy raz złotego kielicha, otrzymałem obowiazek słuchania spowiedzi i odpuszczania grzechów, namaszczania chorych i grzebania zmarłych. Pierwszy raz skosztowałem wina z kielicha mszalnego, które wedle wiary katolickiej zostało dzieki formule konsekracji przeistoczone w krew Chrystusa. Swiecen udzielił mi kardynał Basilio Pompiljo w bazylice sw. Jana na Lateranie. Radosc, której doznałem tego dnia, przycmił jednak pewien przykry wypadek, którego stałem sie swiadkiem wieczorem. Jeden z moich towarzyszy doznał zaburzen umysłowych. Napiecie wywołane mechaniczna rutyna, mnóstwo mniejszych i wiekszych ograniczen, powtarzanie niezliczona ilosc razy modlitw i formuł często prowadzi do zachwiania równowagi umysłowej, doprowadzajac do pewnego typu obłedu na podłozu religijnym, okreslanego mianem „waskiego sumienia”. Pamietam inny podobny incydent. Podczas pełnienia posługi kapłanskiej na Florydzie odwiedzałem od czasu do czasu osrodek dla dzieci opóznionych w rozwoju w Gainesville. Pewnego razu ordynator przyprowadził do mnie 14 letnia dziewczynke, której zaburzenie psychiczne polegało na goraczkowym powtarzaniu i liczeniu „Zdrowas Maryjo”. Jej umysł był kompletnie pochłoniety mysla, ze musi te modlitwe odmawiac po sto razy codziennie, lecz aby upewnic sie, ze zdazy je wypowiedziec, miała juz na koncie ponad tysiac dodatkowych rund. Najwidoczniej jakis ksiadz zadał jej odmawianie tych „Zdrowasiek” przy spowiedzi jako pokute. Po 3,5 letnim okresie posługi w Afryce Południowej zostałem wezwany do Rzymu, do pracy w Watykanie. Z biegiem czasu dreczyło mnie coraz wiecej watpliwosci co do genezy instytucji papiestwa. Watpliwosci co do chrzescijanskiego charakteru praktyki katolickiej, drobiazgowa znajomosc brudnych szczegółów zycia moich kolegów kapłanów i niknaca nadzieja na szanse poprawy koscioła pod władza papieza juz wczesniej budziły we mnie dojmujacy niepokój. Z duchowego, doktrynalnego, prawnego i osobistego punktu widzenia z dnia na dzien kruszyła sie we mnie wizja rzymskiego papiestwa jako wyznaczonego przez Boga stróza chrzescijanstwa. Stanałem wobec gorzkiej prawdy: iz chcac zachowac swa wiare chrzescijanska, musze z tym całkowicie zerwac. Ameryka Z Rzymu przeniesiono mnie do Ameryki. Jako obcy w nowym otoczeniu, pomyslałem, ze przed zupełnym rozczarowaniem zdoła uchronic mnie oddanie sie pokornej pracy na rzecz duchowych potrzeb prostych ludzi. Smak porazki zilustruje przykładem. Pewnego dnia musiałem spełnic nadzwyczaj smutne zadanie: towarzyszyc młodemu człowiekowi skazanemu na smierc na krzesle elektrycznym. Było to we Florydzkim Wiezieniu Stanowym w Raiford, na terenie mojej parafii. Chłopak pochodził ze wschodu Stanów Zjednoczonych, urodził sie i wychował w rodzinie katolickiej, uczeszczał tez do katolickiej szkoły. W młodosci nauczono go wszystkich praktyk rzymskokatolickich uwazanych za niezbedne do poboznego zycia. Sad w Tampie skazał go za współudział w zabójstwie pierwszego stopnia, kiedy to podczas napadu na restauracje zginał jej własciciel. Uczyniłem, co mogłem, aby przygotowac go na „ostatnia droge”. Udzieliłem mu wszystkiego, co w takich przypadkach zaleca kosciół katolicki, a dzieki czemu do potrzebujacej duszy ma sie wlac Boza łaska i siła. Juz gdy lezał bezwładny i martwy w chwile po tym, gdy przez krzesło przepłynał smiercionosny prad, namasciłem jego czoło olejem, jak nalezy to czynic podczas udzielania sakramentu „ostatniego namaszczenia”. Mimo to zdawałem sobie sprawe, ze nie zdołałem grzesznej, udreczonej duszy biedaka dac prawdziwego pocieszenia. Odwiedziłem go w celi smierci w ostatnim tygodniu przedsmiertnej agonii i wielekroc zegnałem znakiem krzyza na odpuszczenie grzechów. Ostatniego ranka zjawiłem sie u bram wiezienia wczesnym switem z całym zestawem ciezkich paramentów liturgicznych potrzebnych do odprawienia mszy. Postawiłem je na stole koło podwójnej kraty jego celi. Włozyłem lsniace szaty liturgiczne i z cała godnoscia, na jaka tylko pozwoliła groza sasiedztwa celi potepionych, rozpoczałem „ofiare” mszy. Biedny chłopak, przerazony, chodził po celi tam i z powrotem palac jednego papierosa za drugim. Odrzucił papierosa, aby przyjac do ust opłatek komunii swietej, który podałem mu przez kraty. Nic to nie pomogło. Uspokoił go nieco dopiero zastrzyk morfiny, zaaplikowany przez lekarza na dziesiec minut przed egzekucja. Olsniło mnie: jeden zastrzyk sprawił chłopakowi wieksza ulge niz wszystkie udzielone przeze mnie sakramenty, które maja przeciez dawac ukojenie i ciału, i duszy. Poszlismy na miejsce egzekucji. Gdy prad przeszedł ciało chłopca, wyrzucajac je gwałtownie w góre i trzymajac tak naprezone i sztywne, moja reka poruszała sie z góry na dół w znakach krzyza, a usta szeptały ciagle łacinska formułe rozgrzeszenia, tak jakbym i ja mógł przeszyc jego odchodzaca dusze pradem przebaczajacej łaski. Gdy prad ustał, a ciało opadło bezwładnie, podszedłem tam z naczynkiem oleju w dłoni. Poprosiłem straznika, aby zdjał z głowy chłopca zelazne nakrycie, i olejem uzywanym do ostatniego namaszczenia posmarowałem czoło, jeszcze mokre od smiertelnego potu. Poniewaz nie przybył nikt z krewnych, poprosiłem o wydanie mi ciała i pochowałem je w katolickiej czesci cmentarza scisle wedle obrzadku — mimo ze zaprotestowali niektórzy pobozni parafianie, nie chcac, by w sasiedztwie ich bliskich spoczywał skazany morderca. Przypomniałem im, ze i Jezus Chrystus umierał pomiedzy dwoma łotrami. Musze jednak wyznac, ze mimo iz moje konsekrowane palce jak najstaranniej wykonały te podobno pełne mocy sakramenty swiete, czułem, iz zawiodłem nieszczesnika w jego najstraszliwszej godzinie. Była to własciwie w pełni moja wina, tak naprawde nie miałem mu bowiem co dac, wszystko to było jałowe i sztuczne. A jednak musiałem wysłuchiwac wyrazów uznania od wiernych, którzy chwalili mnie za wypełnienie prawdziwie kapłanskiej misji wobec biednego skazanca. Wszystkie te rytualne manewry teologowie katoliccy wymyslili po to, aby zilustrowac swoja podstawowa nauke: iz zbawienie można zyskac tylko dzieki „uczynkom dokonywanym” przez kapłana. Łaska zbawienia jest według doktryny katolickiej czyms, co wlewa sie w ludzkie dusze poprzez specjalnie zaprojektowane „przewody” siedmiu sakramentów. Te zas pełnia role „ kanałów” wychodzacych ze zbiornika łaski, na który wyłaczny monopol ma rzymski papiez. Na takiej to inzynierii zewnetrznych nierzeczywistosci — majacej swa magiczna siła wywołac duchowy skutek — opiera sie cały system teologii katolickiej. Czynnosci kapłanskich dłoni musza byc uznane w wymiarze zarówno wiary jak organizacji i praktyki. Ale nie takiej przeciez natury jest moc królestwa niebieskiego. Paweł apostoł ogłasza prawdziwa moc Ewangelii:, Bo ja nie wstydze sie Ewangelii, jest bowiem ona moca Boza ku zbawieniu dla kazdego wierzacego, najpierw dla Zyda, potem dla Greka. W niej bowiem objawia sie sprawiedliwosc Boza, która od wiary wychodzi i ku wierze prowadzi, jak jest napisane: „ze sprawiedliwy z wiary zyc bedzie” (Rz 1,16–17). Za Jezusem Pozbawiony ludzkiej pociechy i zrozumienia, samotnie podazałem trudna sciezka, która wiodła mnie coraz dalej od koscioła mego dziecinstwa i od kapłanstwa. Jedynym mym towarzyszem i przewodnikiem był Jezus Chrystus. Jakze słusznie uchwyciłem sie Jego wyciagnietej dłoni i podazyłem za Nim. Kiedy oderwałem sie od Rzymu, Pan Jezus objawił mi sie jako mój Zbawiciel — poprzez lekture Słowa Bozego. Ujrzałem, jak liczne sa błedy rzymskiego katolicyzmu. Od chwały kapłanstwa runałem w dół, na kolana, aby wyznac, ze jak wszyscy ludzie jestem grzesznikiem, potrzebujacym wybawienia przez Pana Jezusa Chrystusa. Na sciezce, która wiodła mnie coraz dalej od Rzymu, spotykałem takich, którzy co tchu biegli w odwrotna strone, inni zas, juz w jego szeregach, głosno opiewali jego fałszywa chwałe. Spogladali ku temu, od czego ja sie odwróciłem; system religijny, który rozczarował mnie nie tylko jako jego członka, ale i pracownika, stawał sie lub juz sie stał ich iluzja. Z ulga zdawałem sobie sprawe, iz to, co w ich oczach wyglada na tchórzliwa ucieczke, dla mnie jest zwyciestwem. Nie zawahałem sie ani chwili, mimo swiadomosci, ze gdy oni zostana okrzyknieci przez wszechwładna propagande Rzymu bohaterami wiary, ja bede musiał cierpiec z ich rak przesladowania i szyderstwa. W odróznieniu od kardynała Newmana, Chestertona i innych moje nawrócenie nie było ucieczka przed domem wariatów, ale dazeniem do duchowej trzezwosci. Balansujac miedzy obszarem elokwentnych spekulacji rzymskiego dogmatyzmu a sfera liberalizmu religijnego znalazłem rzeczywistosc Chrystusa. Nie miałem juz watpliwosci, czemu Chrystus jasno potepił wszelkie systemy koscielne w rodzaju rzymskiego papiestwa, obnazajac judaistyczny „kosciół” tamtych czasów. Dla mnie róznica miedzy kosciołem papiestwa a tym, co bez cienia litosci osmieszył Chrystus, tkwiła tylko w nazwie. Była to przeciez organizacja pontyfikalnych arcykapłanów, pełnych przepychu dostojników o szerokich filakteriach, organizacja krótkowzrocznych uczonych w Pismie i pobielanych faryzeuszów, był to kosciół, który „[wiazał] ciezary wielkie i nie do uniesienia i [kładł] je ludziom na ramiona”, który ustalał wiele przepisów dotyczacych postów i zewnetrznych obmyc, wedle którego grzechem było spozycie miesa w pewne dni, lecz który mało uwagi poswiecał brudowi, jaki codziennie wychodzi z ludzkiego serca. A gdyby nie dane mi było nasladowac Chrystusa w Jego głosnym, bezlitosnym potepieniu takiego koscioła, to wiedziałem, ze i tak bede jedno z Nim w mym cichym protescie, porzucajac mój urzad kapłanski. Nad odstraszajace „warunki zbawienia” arogancko ustalone przez papiestwo stawiam słodycz prostego zaproszenia wypowiedzianego przez Jezusa Chrystusa, a zapisanego w Ewangelii Mateusza 11,28–30: „Pójdzcie do mnie wszyscy, którzyscie spracowani i obciazeni, a Ja wam sprawie odpocznienie; Wezmijcie jarzmo moje na sie, a uczcie sie ode mnie, zem Ja cichy i pokornego serca; a znajdziecie odpocznienie duszom waszym; Albowiem jarzmo moje wdzieczne jest, a brzemie moje lekkie jest.” Nowina, która usłyszelismy od Niego i która wam głosimy, jest taka: „Bóg jest swiatłosc, a zadnej ciemnosci w nim nie masz. Jezlibysmy rzekli, iz społecznosc mamy z nim, a w ciemnosci chodzimy, kłamiemy, a nie czynimy prawdy. A jezli w swiatłosci chodzimy, jako on jest w swiatłosci, społecznosc mamy miedzy soba, a krew Jezusa Chrystusa, Syna jego, oczyszcza nas od wszelkiego grzechu.”(1J 1,5–7). Leo Lehmann, nawrócony ksiadz Irlandczyk Leo Lehmann nawrócił sie na poczatku XX wieku. Działał jako kaznodzieja, ewangelista i pisarz, przez wiekszosc czasu, przed II wojna swiatowa, w jej trakcie i po niej, majac siedzibe w Nowym Jorku, w „Misji Chrystusa”. Do najsłynniejszych jego ksiazek naleza Out of the Labyrinth (Z labiryntu), porównujaca katolicyzm z Biblia, oraz swiadectwo The Soul of the Priest (Dusza kapłana). Przez wiele lat był redaktorem naczelnym pisma The Converted Catholic Magazine (Pismo nawróconych katolików). Wiele jego artykułów zachowało swa wymowe po dzis dzien. Pielgrzymka z Rzymu Swiadectwo nawrócenia ksiedza Bartholomew F. Brewera Miliony, moze nawet wiekszosc katolików to katolicy z nazwy, z wychowania, siła bezwładu. Nasza rodzina była katolicka z przekonania. Dobrze rozumielismy i pilnie wcielalismy w zycie nauke koscioła, widzac w nim „jedyny prawdziwy kosciół” załozony przez Jezusa Chrystusa. Bez wahania uznawalismy wszystko, czego uczyli ksieza. Wówczas, jeszcze przed II soborem watykanskim, powszechnie wierzono, ze „poza kosciołem rzymskokatolickim nie ma zbawienia”1. Dawało nam to poczucie bezpieczenstwa, słusznosci naszego stanowiska. Było nam dobrze w ramionach „swietej Matki Koscioła”. Kiedy zmarł ojciec (nie miałem jeszcze 10 lat), matka zaczeła co dzien uczeszczac na msze i przez ponad 24 lata nie opusciła ani jednej. Co wieczór cała rodzina wytrwale odmawiała rózaniec; zachecano nas tez do czestego nawiedzania „przenajswietszego sakramentu”. Katolickie wychowanie nie konczyło sie na domu, szkoły bowiem, do których uczeszczalismy, tez były katolickie. Ksiadz prałat Hubert Cartwright i inni ksieza z naszej parafii — katedry sw. Piotra i Pawła w Filadelfii — mawiali, ze nasza rodzina jest bardziej katolicka niz sam Rzym. Nic dziwnego, ze jako nastolatek poczułem powołanie kapłanskie. Miast jednak zostac ksiedzem diecezjalnym i słuzyc Bogu w parafiach, postanowiłem ubiegac sie o przyjecie do Karmelitów Bosych, starego zakonu monastycznego o jednej z surowszych reguł. Od pierwszego dnia w Holy Hill (Wisconsin) pokochałem zycie religijne, i miłosc ta motywowała mnie do przedzierania sie przez zakamarki łaciny i innych przedmiotów, których nauka szła mi z trudem. Bezprzykładne oddanie ze strony ksiezy wykładowców uswiadamiało mi, iz warto poniesc kazda ofiare, aby dostapic swiecen kapłanskich. Podczas czterech lat nauki w nizszym seminarium duchownym, dwu lat nowicjatu, trzech lat studiowania filozofii i czterech lat studiów teologicznych (te ostatnie juz po swieceniach) otrzymałem bardzo gruntowne przygotowanie. Wytrwale stosowałem rozmaite umartwienia, nigdy tez nie watpiłem w swe powołanie ani w nic, czego mnie uczono. Złozyłem sluby ubóstwa, czystosci i posłuszenstwa, wyrazajac wole oddania całego zycia Bogu. Głosem Boga był dla mnie głos koscioła. Inny Chrystus Swiecenia kapłanskie przyjałem w waszyngtonskim Sanktuarium Niepokalanego Poczecia Maryi, siódmym co do wielkosci kosciele swiata. Kiedy „Jego Ekscelencja Ksiadz Biskup” John M. McNamara kładł dłonie na mojej głowie cytujac słowa Psalmu 110,4: „Tys jest kapłanem na wieki według porzadku Melchisedechowego.” ledwo doszedłem do siebie, swiadomy, ze odtad jestem posrednikiem miedzy Bogiem a ludzmi. Namaszczenie i zwiazanie mych rak stuła znaczyło, ze zostaja one namaszczone, by zmieniac chleb i wino w prawdziwe (dosłownie) ciało i krew Jezusa, aby we mszy nieustannie powtarzac ofiare Golgoty i byc szafarzem zbawiennej łaski w pozostałych sakramentach katolickich, jak chrzest, spowiedz, bierzmowanie, małzenstwo i namaszczenie chorych. W chwili swiecen ksiadz katolicki ma otrzymac niezatarte znamie, pozwalajace mu pełnic obowiazki kapłanskie „na wzór Chrystusa” (alter Christus), jako ktos bedacy „w osobie Chrystusa”(in persona Christi). Przekonanie to było tak silne i powszechne, ze zaraz po 1 Dzisiaj de facto tez tak sie wierzy. Vide: tzw. Kregi przynaleznosci (w Lumen Gentium). Deklaracja o ekumenizmie stwierdza poza tym, ze pełnia jest w kosciele rzymskim (przyp. Red. Polskiej). swieceniach podchodzono do nas i całowano swiezo namaszczone dłonie. Po ostatnim roku teologii, ostatecznie przygotowujacym do głoszenia kazan i wysłuchiwania spowiedzi (oraz udzielania rozgrzeszenia), spełniło sie moje długoletnie marzenie: aby zostac misjonarzem na Filipinach. Misje i powiew wolnosci Zamiana uporzadkowanego klasztornego zycia na prostote i wolnosc zycia misjonarskiego była wyzwaniem, na które nie byłem gotowy. Bardzo lubiłem podróze do niektórych sposród osiemdziesieciu paru prymitywnych barrios, osiedli stanowiacych moja parafie, z zapałem prowadziłem tez lekcje religii w liceum karmelickim w miasteczku. Dotad moje zycie toczyło sie niemal wyłacznie wsród mezczyzn; teraz z zaciekawieniem przygladałem sie, jak rozesmiane dziewczeta flirtuja z chłopcami. Niebawem spostrzegłem, ze moja uwaga skupia sie na jednej z pilniejszych uczennic. Młoda, bardzo ładna dama wydawała sie dojrzalsza od innych, zapewne z powodu obowiazków, jakie musiała przejac po zmarłej matce. Chetnie, acz niesmiało, wdawała sie w rozmowy ze mna po lekcjach religii. Było to zupełnie nieznane mi przezycie, i rychło doszedłem do wniosku, ze nowo odkryte przeze mnie uczucie to miłosc. Nic dziwnego, ze biskup — choc rezydował wiele kilometrów ode mnie — wkrótce sie o tym dowiedział i co predzej odesłał mnie do Stanów. Bolesnosc kary była trudna do zniesienia dla nas obojga — ale zycie, jak to ono, potoczyło sie dalej. Po przezyciach i posmakowaniu wolnosci na Filipinach nie chciałem juz wracac do zycia klasztornego. Ojciec prowincjał pozwolił mi pracowac w parafii Karmelitów Bosych w Arizonie, i praca ta sprawiała mi przyjemnosc. Rzym jednak dał mi dyspense na opuszczenie zakonu i posługe ksiedza diecezjalnego w wielkiej parafii w San Diego (Kalifornia). Zadanie nie okazało sie tak atrakcyjne; totez poprosiłem o pozwolenie na posługe kapelana w Marynarce Stanów Zjednoczonych. Dano mi je. W nowym miejscu nowe perspektywy, porządek i podróze stały sie dla mnie ucieczke od coraz jałowszego, zrytualizowanego i zsakramentalizowanego zycia w parafii. Moja religijnosc ubogaciła sie dzieki kontaktom z kapelanami protestanckimi. Po raz pierwszy poruszałem sie po obszarze kultury niekatolickiej. W ekumenicznej atmosferze moja postawa niepostrzezenie neutralizowała sie. A gdy II sobór watykanski otworzył okna rygorystycznej tradycji i wpuscił nieco swiezszego powietrza, wziałem głeboki, orzezwiajacy oddech. Nastał czas zmian. Niektórzy liczyli na ich radykalnosc, inni woleli nieznaczna tylko modernizacje. Rzym traci blask Zdaniem wielu wiara katolicka nie dawała odpowiedzi na najpowszedniejsze problemy współczesnosci. Wielu nekała samotnosc, niezrozumienie. Zwłaszcza ksiezy. Kapłanstwo traciło blask. Wykształcenie ksiedza niekoniecznie juz uwazano za lepsze niz wykształcenie zwykłego parafianina; nie był tez juz ksiadz ceniony wyzej niz wiekszosc wiernych. Ksieza duzo czesciej, niz byli skłonni sie do tego przyznac, przezywali kryzys tozsamosci. Działo sie to nawet w srodowisku kapelanów. Przezyłem kolosalny wstrzas na wiesc, ze niektórzy katoliccy kapelani spotykaja sie z dziewczetami. Z ciekawoscia przysłuchiwałem sie swobodnym dyskusjom o niezyciowosci obowiazku celibatu. Wkrótce zdobyłem sie na odwage, by podwazyc zdanie władz mojego koscioła, obstajacych przy tradycji bedacej wsród ksiezy przyczyna wielu rozterek moralnych. Po raz pierwszy zwatpiłem w autorytet mojej religii, i to nie powodowany intelektualna pycha, ale z głebi sumienia, szczerze. W ramach przygotowan do kapłanstwa zapoznano nas dokładnie ze stara tradycja rzymska nakazujaca kapłanowi celibat. Wiedzielismy, ze nieliczni ksieza, którzy dostali od Watykanu pozwolenie na małzenstwo, nie mogli nadal pełnic posługi. Ale czasy sie zmieniały. Kwestie, o których dotad milczano, były dzis podnoszone na II soborze watykanskim. Zdaniem wielu zonaci ksieza posiadaliby — jak protestanccy pastorzy — wieksza wrazliwosc i zrozumienie spraw małzenskich i rodzinnych. Dyskusje na te tematy były nieuniknione, ilekroc zebrała sie razem grupka ksiezy; toczyły sie tez w moim mieszkaniu poza terenem bazy, które zajmowałem wraz z mama. Mama nie stroniła od tych rozmów. Posiadała duza wiedze, była inteligentna; ceniłem sobie jej zdanie. Pamietam jej zdumienie na wiesc, ze w szkołach katolickich naucza sie teorii ewolucji i ze Rzym nawiazał dialog z komunistami. Od dawna dreczył ja rozdzwiek miedzy zasadami wyłozonymi w Pismie swietym a brakiem zasad przejawianym przez wielu przywódców naszego koscioła. Dawno temu prałat Cartwright pocieszał mame przypomnieniem, ze choc kosciół ma wiele problemów, to Jezus obiecał, ze „bramy piekielne nie przemoga go”. Mama zawsze traktowała Biblie z wielka atencja. Choc czytywała ja regularnie od lat, to w tym czasie poswieciła sie jej ze szczególnym zapałem. I gdy wsród mych kolegów obserwowałem tendencje ku liberalizmowi religijnemu, mama zaczeła podazac w całkiem odwrotna strone. Było to dla mnie niepojete. Gdy inni wyrazali nadzieje na liberalizacje i poluznienie tradycyjnych zasad i rytuałów, mama nie kryła pragnienia, aby kosciół kładł wiekszy nacisk na Biblie, na sprawy duchowe i na Jezusa, na osobista z Nim wiez. Rzym traci wiarygodnosc Z poczatku nie rozumiałem, co sie dzieje, ale pózniej zaczałem dostrzegac w mamie cudowna zmiane. To pod jej wpływem dojrzałem w Biblii drogowskaz wiary. Nieraz rozmawialismy o róznych rzeczach: prymat Piotrowy, nieomylnosc papieza, kapłanstwo, chrzest niemowlat, spowiedz, msza, czysciec, niepokalane poczecie Marii i jej wniebowziecie. Z czasem zauwazyłem, ze o naukach tych nie tylko nie ma mowy w Biblii, ale sa one sprzeczne z jej jasnym poselstwem. W koncu pekła bariera powstrzymujaca mnie przed posiadaniem swoich przekonan. Nie miałem juz watpliwosci co do pogladów zgodnych z Pismem — lecz jak wpłynie to na moje kapłanstwo? Szczerze wierzyłem, ze Bóg powołał mnie do swojej słuzby — ale stałem wobec dylematu sumienia. Co miałem poczac? Owszem, byli ksieza, którzy nie wierzyli w kazdy dogmat Rzymu. Owszem, byli ksieza cichcem zawierajacy małzenstwa, posiadajacy dzieci. Owszem, mogłem pozostac katolickim kapelanem i nadal pełnic posługe bez głosnego wyrazania swych przekonan. Mogłem dalej otrzymywać wynagrodzenie i cieszyc sie przywilejami przynaleznymi mej randze wojskowej. Mogłem dalej otrzymywać zasiłek i inne swiadczenia dla matki. Było wiele racji, dla których powinienem był zostac, zarówno zawodowych jak i materialnych — ale byłoby to obłudne i nieetyczne. Od młodosci starałem sie postepowac uczciwie; tak tez postanowiłem uczynic i teraz. Zerwanie z katolicyzmem Choc biskup dał mi pozwolenie na dwadziescia lat pracy w wojsku, zrezygnowałem po zaledwie czterech. Bez rozgłosu przenieslismy sie z mama w sasiedztwo mojego brata Paula i jego zony, w okolice Zatoki San Francisco. Na krótko przed przeprowadzka mama zerwała na dobre wiezy z katolicyzmem i ochrzciła sie u Adwentystów Dnia Siódmego. Wiedziałem, ze studiuje Biblie wraz z jednym z pracowników tego koscioła, o chrzcie powiedziała mi jednak dopiero wtedy, gdy postanowiłem porzucic kapłanstwo. Decyzja o rezygnacji z kapłanstwa okazała sie trudna. Twierdzenie Rzymu, ze nie istnieja obiektywne powody, aby opuscic „jedyny prawdziwy kosciół”, dało mi oczywiscie wiele do myslenia. Dla tradycjonalnych katolików jestem „Judaszem, potepionym, wykletym, od którego nalezy trzymac sie z dala”. Owszem, opuszczenie bezpiecznej owczarni rzymskokatolickiej wiazało sie z licznymi przeszkodami, przekonałem sie jednak, iz Jezus nigdy nie zawodzi. Autorytet Biblii Strzasnawszy z sandałów rzymski proch, stanałem przed doniosła kwestia: Gdzie wiec szukac autorytetu? Metoda eliminacji doszedłem do wniosku, iz jedynym trwałym autorytem jest Biblia. Wiele systemów — w tym i katolicki — próbowało juz podwazac jej wystarczalnosc, skutecznosc, doskonałosc, a nawet to, iz powstała nie z woli człowieka, ze spisywali ja mezowie Bozy z natchnienia Ducha Swietego. „Albowiem nie z woli ludzkiej przyniesione jest niekiedy proroctwo, ale od Ducha Swietego pedzeni bedac mówili swieci Bozy ludzie.” (2 P 1,21). Cóz za szczesliwy byłby to dzien, gdyby wszyscy, którzy wzywaja imienia Jezusa Chrystusa, pojeli, ze Biblia to jedyne niezmienne zródło autorytetu. Jest to autorytet ostateczny z racji swej pełnej identyfikacji z niezmiennym Autorem. Bóg wyraził sie jasno. Tragedia jest wiec, ze katolicyzm, a także wiekszosc tradycjonalnego protestantyzmu oraz wiele grup zielonoswiatkowych i innych odrzuca wystarczalnosc Biblii; wola ufac niepewnej tradycji, wizjom, objawieniom, „proroctwom”. Tymczasem nie tylko nie można dowiesc, iz zródła te sa „od Boga”, ale wiele z nich wrecz przeczy nauce Biblii. Przyczyna, dla której wielu uwaza Biblie za zródło niepełne, jest fakt, iz nie przestudiowali jej dosc starannie. Notatki z 13 lat nauki w zakonie Karmelitów Bosych pokazuja, iz przebyłem jedynie 12 godzin kursu biblijnego. Juz to dowodzi, iz nie Pismo Swiete jest podstawa nauczania koscioła rzymskiego. Przedwczesna decyzja Opuszczajac kosciół rzymskokatolicki pragnałem studiowac Biblie. Byłem człowiekiem „koscielnolubnym” i nie miałem oporów, aby przystac do innej denominacji. Po przyjrzeniu sie kilku wspólnotom protestanckim ze smutkiem spostrzegłem, iz w swej ekumenicznej naiwnosci stawiaja współprace z Rzymem ponad biblijna prawde. Zetkniecie z mnóstwem najrózniejszych kosciołów to dla byłego katolika, poszukujacego prawdy, przezycie nieraz załamujace, a nawet niebezpieczne. Ale spotkanie z adwentystami — przyjaciółmi mamy — okazało sie przemiłym doswiadczeniem. Byli to ludzie zapaleni w wierze, a ich umiłowanie Pisma współbrzmiało z moim pragnieniem, aby oddac sie jego studiowaniu. To zadecydowało o nieco pochopnej decyzji przyłaczenia sie do Adwentystów Dnia Siódmego. Pastor, który mnie chrzcił, postarał sie, aby Rada Południowej Kalifornii tego koscioła posłała mnie na rok do seminarium — na Uniwersytet Andrews. Szykujac sie do wyjazdu, poznałem Ruth. Juz od około roku modliłem sie o zone, zywiac nadzieje, ze ja znajde. I od pierwszej chwili, gdy Ruth zjawiła sie w naszym kosciele, wiedziałem, ze to własnie bedzie moja towarzyszka. Pobralismy sie na krótko przed wyjazdem do seminarium. Narodzony z Ducha Ruth tez zapisała sie do adwentystów i jak wszyscy znajomi uwazała, ze skoro chce isc od seminarium, to jestem chrzescijaninem. Ale raz, uswiadomiwszy sobie, ze nigdy nie wspominałem o swym nowym narodzeniu, zapytała: „Bart, a kiedy ty zostałes chrzescijaninem?” Odpowiedz wprawiła ja w osłupienie: „Ja sie urodziłem jako chrzescijanin!” W rozmowach, jakie potem prowadzilismy, usiłowała wyjasnic, ze kazdy rodzi sie grzesznikiem i ze w pewnym punkcie zycia musi dostrzec, iz potrzebny mu Zbawiciel. Ze musi duchowo narodzic sie na nowo, w wierze, i tylko Chrystus moze uwolnic go od skutków grzechu. Gdy odparłem, ze zawsze wierzyłem w Boga, przypomniała mi o Liscie Jakuba 2,19: „Ty wierzysz, iz jeden jest Bóg, dobrze czynisz; i dyjabli temu wierza, wszakze drza,” Dzieki takim rozmowom i dzieki uniwersyteckim kursom z Listów do Rzymian, Galacjan i Hebrajczyków pojałem, iz polegam na własnej sprawiedliwosci i wysiłkach religijnych, nie zas na dokonanej, w pełni wystarczajacej ofierze Jezusa Chrystusa. Religia rzymskokatolicka nie pokazała mi, ze moja własna sprawiedliwosc jest cielesna i nie liczy sie przed Bogiem, nie nauczono mnie tez, iz musze zaufac tylko sprawiedliwosci Chrystusa — bo On uczynił juz dla wierzacego wszystko, co konieczne. Jednego dnia podczas nabozenstwa Duch swiety zachecił mnie do nawrócenia i przyjecia daru Bozego. Jako zakonnik w klasztorze, wierzyłem, ze łaske dadza mi sakramenty i ze one mnie zbawia, ale teraz z Bozej łaski narodziłem sie na nowo, duchowo: zostałem zbawiony. Dotad, nie wiedzac nic o sprawiedliwosci Bozej, niby Zyd w czasach apostoła Pawła chciałem budowac na fundamencie własnej sprawiedliwosci, nie zwazajac na sprawiedliwosc Boza (Rz 10,2–3). Nie znam Cie, Czytelniku, i nie wiem, jaka wiez łaczy Cie z Bogiem; ale pozwól zadac sobie najwazniejsze pytanie w zyciu: Czy jestes chrzescijaninem biblijnym? Czy zaufałes tylko doskonałej ofierze Jezusa, tylko na jej mocy oczekujac odpuszczenia grzechów? Jesli nie, moze nadeszła chwila, by rzecz te uporzadkowac? Jak w niezwykłej uroczystosci zaslubin, obiecaj Mu miłosc, oddanie i ufnosc. Przyjecie Jezusa jako Zbawcy w niczym nie przypomina religijnego rytuału, to decyzja o powierzeniu Mu zycia na zawsze. Gdy dokonamy tego wyboru, Chrystus zamieszka w nas jako Ten najwazniejszy, a my otrzymamy zycie wieczne dostepujac odpuszczenia całego naszego grzechu. Zaczna sie zmiany. W Biblii czytamy: „Pewien tego bedac, iz ten, który poczał w was dobra sprawe, dokona az do dnia Jezusa Chrystusa.” (Flp 1,6). Przekrecanie Ewangelii Pod koniec mojego czwartego roku u adwentystów kilku braci namówiło mnie na udział w spotkaniach charyzmatycznych, mówiac, iz dzis, w czasie poprzedzajacym powrót Chrystusa, Duch swiety przełamuje bariery miedzy wyznaniami. Spragniony wszystkiego, co Bóg ma dla mnie w zanadrzu, wszedłem do sali modlitewnej — i otrzymałem „dar jezyków”. Byłem jednak nastawiony dosc podejrzliwie, zwłaszcza ze nie doznałem wcale uczuc, jakie wielu opisywało. Prywatnie modliłem sie jezykami, ale nie mogłem sie zmusic do tego, by zachecac innych do uczestnictwa w ruchu. Za duzo wazniejsze uznałem zachecanie do czytania Biblii, głoszenia innym Chrystusa i zycia według Pisma swietego. Ruch charyzmatyczny zaintrygował mnie głównie dlatego, iz wydawał sie rodzic w ludziach troske o innych. Własnie to oraz spontanicznosc i zapał robiły na mnie wrazenie, przypominajac o biblijnym stylu zycia, którego w wielu kosciołach wydawało sie brakowac. Wkrótce po mojej ordynacji u Adwentystów Dnia Siódmego Rada Południowej Kalifornii rozpoczeła promocje pism Ellen G. White, jednej z twórców adwentyzmu, uwazanej przez ten kosciół za prorokinie. Kursy dla pastorów wydały sie mnie i Ruth ciekawe i pomocne. . . az do ostatniej ich czesci. Wykładowca, przybyły z Rady Generalnej w Waszyngtonie, wygłosił stwierdzenia, z których kilka mocno nas zatrwozyło, a jedno stało sie dla mnie punktem zwrotnym. Orzekł bowiem, ze pisma Ellen G. White sa „równie natchnione jak pisma Mateusza, Marka, Łukasza i Jana”. Wzburzony, porozumiałem sie z pewna bardzo szacowna osobistoscia, ale rozmowa ta nijak nie pomogła mi zgodzic sie z ta teza. Juz wczesniej dostrzegłem w adwentyzmie elementy legalizmu i elitaryzmu — teraz jednak musiałbym sie jeszcze pogodzic z dodawaniem do objawienia samego Pisma swietego. Gdy postanowiłem, ze cykl spotkan pod hasłem „Sukcesja swiadectwa” w naszym kosciele nie odbedzie sie, niektórzy członkowie zaprotestowali. Wkrótce nabrałem w sumieniu przekonania, ze nie moge dalej byc pastorem adwentystów. Gdyby nie wsparcie i pomoc kilku przyjaciół — także duszpasterzy, ale nie adwentystów — ta zmiana w moim zyciu okazałaby sie nader trudna do przebrniecia. Przez kolejne cztery lata, gdy sprawowałem opieke duszpasterska nad dwoma kosciołami, rosła predko moja znajomosc Biblii, zauwazyłem tez, jak trudno zajmowac sie ludzmi, którzy nie zyja w systemie autorytarnym. Miałem wiele sposobnosci składania swiadectwa; nabrałem tez przeswiadczenia, ze Bóg „uznał mnie za godnego wiary, skoro przeznaczył [mnie] do posługi” — ale ze nie bedzie to posługa duszpasterska. Misja dla katolików Po modlitwie o te sprawe postanowiłem wrócic do San Diego, gdzie pracowałem kiedys jako kapelan. Wiedzac, ze po II soborze watykanskim wielu katolików przezywa zamet i rozczarowanie, pomyslałem, ze wespre ich w staraniach o wyjscie z katolicyzmu. Nie mineło duzo czasu, a Pan dał mi sposobnosc zabierania głosu. Ludzie pytali, jak sie nazywa nasza misja; odpowiadalismy, ze jest to rodzaj misji dla katolików. Wzrastajac duchowo, zwrócilismy wraz z Ruth uwage na ekumeniczny charakter ruchu charyzmatycznego i postanowilismy ten ruch opuscic. Mniej wiecej wtedy natknelismy sie na biblijnych fundamentalistów2, którzy 2 W popularnym i obowiazujacym w srodkach masowego przekazu pojeciu fundamentalizm kojarzy sie pejoratywnie, jako postawa slepo fanatyczna, skłaniajaca nawet do przemocy wobec „ niewiernych” (jak to jest w wypadku tzw. Fundamentalizmu islamskiego). W naszym jednakze rozumieniu fundamentalizm chrzescijanski, biblijny to postawa pokornej wiary w prawdziwos´l przekazu biblijnego (a przesłanie Biblii wyklucza wiare slepa, irracjonalna, wyklucza tez przymuszanie do niej) (przyp. Red. Polskiej).szczerze wierzyli poselstwu Biblii i wiernie wprowadzali je w czyn. Choc mielismy wielu przyjaciół w niezaleznych kosciołach biblijnych, przystalismy do pewnego fundamentalistycznego koscioła baptystycznego, w którym tez ordynowano mnie na kaznodzieje. Mission To Catholics International (Miedzynarodowa Misje dla Katolików) zarejestrowano jako organizacje o charakterze niedochodowym. Rozpowszechnilismy juz miliony broszur, ksiazek i tasm ukazujacych róznice miedzy katolicyzmem a Biblia i prezentujacych biblijne zbawienie. Kazdy ofiarodawca moze na zyczenie otrzymywać nasz comiesieczny list informacyjny. Pan dał nam pewne mozliwosci w radio i telewizji; ciesze sie tez, ze ukazała sie moja ksiazka Pielgrzymka z Rzymu i ze jej wersja angielska i hiszpanska spotkały sie z doskonałym przyjeciem. Organizujemy spotkania w wielu krajach i zawozimy tam literature biblijna; codziennie tez z naszego domowego biura w San Diego wysyłamy poczta zamówione materiały. Wielosc spotkan nie pozostawia nam wiele czasu; często przez 10 tygodni non stop objezdzamy Stany Zjednoczone czy inne kraje. Szkoła Ewangelizacji wsród Katolików (A School of Roman Catholic Evangelism) organizuje tygodniowe i dłuzsze intensywne kursy dla pastorów i innych osób chcacych tworzyc wyspecjalizowane misje, skutecznie swiadczace wsród społecznosci rzymskokatolickiej. Do udziału w zajeciach zachecamy tez misjonarzy i byłych katolików (zwłaszcza byłych ksiezy i byłe zakonnice, by przygotowac ich dobrze do posługi w srodowisku biblijnego fundamentalizmu). W Misji dla Katolików zywimy przekonanie, iz nie jest miłoscia ukrywanie prawdy przed tymi, którzy sa w ciemnosci. Katolicy potrzebuja zachety do zastanowienia sie nad tym, w co wierza, do studiowania Biblii i porównywania tresci swojej religii z prawda Pisma swietego. Jedynie wtedy beda mogli doswiadczyc wolnosci i swiatłosci prawdy Bozej. „. . . poznacie prawde, a prawda was wyswobodzi.” (J 8, 2). Bartholomew F. Brewer, nawrócony ksiadz Do biblijnego zbawienia doszedł Bartholomew Brewer w rodzinnej Ameryce. Dzis słuzy Panu na terenie całych Stanów Zjednoczonych, regularnie podrózujac tez do Europy i na Filipiny. Jest załozycielem i dyrektorem Misji dla Katolików. można do niego pisac na adres: Bartholomew F. Brewer, Missions to Catholics International, Inc., P. O. Box 19 280, San Diego, CA 92 159–0289, USA.. Tel. (0–01) (619) 690 182ł; e-mail: bart@mtc. Org 3 Przekład polski ukazał sie nakładem Fundacji Chrzescijanskiej Kultury i Oswiaty; przyp. Tłum. Niegdys jezuita, teraz dziecko Boze Swiadectwo nawróconego ksiedza Boba Busha Moje katolickie dzieje rozpoczeły sie w rolniczym miasteczku na północy Kalifornii. Miasteczko było tak małe, iz mszy nie odprawiano co niedziela; ksiadz przybywał raz w miesiacu (jesli w ogóle mógł) i msza odbywała sie w wielkiej sali słuzacej publicznym zgromadzeniom. Byłem srednim z trzech braci. Poniewaz ojciec kształcił sie niegdys na Uniwersytecie Santa Clara, rodzice doszli do wniosku, ze powinni zapisac nas do katolickiej szkoły z internatem. Szkołe prowadzili Jezuici; uczyłem sie tam cztery lata. Z akademickiego punktu widzenia reprezentowała ona niezły poziom, jakkolwiek oswiata religijna opierała sie tam wyłacznie na teologii i tradycji katolickiej, bez odwoływania sie do Biblii. Z tesknoty za Bogiem Gdy zblizał sie czas ukonczenia szkoły, zastanawiałem sie, co poczac z zyciem. Pomyslałem, ze zostajac jezuita, mógłbym czcic Boga i słuzyc Mu, a zarazem pomagac ludzkosci. Tak to sobie wyobrazałem. Wtedy i juz po ukonczeniu liceum pałałem tesknota za Bogiem, pragnieniem, aby Go poznac. Pamietam nawet, jak raz w ostatniej klasie poszedłem po ciemku na boisko i uklakłszy wzniosłem ramiona ku niebu, wołajac:„ Boze, Boze, gdzie jestes?” Naprawde pragnałem Boga. W 1953 roku, po ukonczeniu liceum, wstapiłem do Zakonu Jezuitów. I od razu usłyszałem, ze musze zachowywac wszystkie zasady i przepisy, bo to podoba sie Bogu i tego Bóg ode mnie wymaga. Obowiazywała maksyma:„ Zachowaj zasade, a zasada zachowa ciebie”. Czytalismy duzo zyciorysów swietych i od poczatku wpajano nam, ze to własnie sa wzory do nasladowania. Nie zdawałem sobie wówczas sprawy, ze zostali oni swietymi, gdyz słuzyli kosciołowi katolickiemu. Studia seminaryjne trwały 13 lat; przerabiałem kurs za kursem, przedmiot za przedmiotem. Zakonczyłem je kursem teologii i w 1966 roku przyjałem swiecenia kapłanskie. Dalej pragnałem Boga, teskniac za Nim w głebi serca. Nie znałem jeszcze Pana — i nie znałem wewnetrznego pokoju. Nałogowo paliłem papierosy i byłem bardzo nerwowy; miałem zwyczaj chadzac tam i z powrotem po pokoju, trawiony niepokojem i nerwami, wypalajac jednego papierosa za drugim. Udałem sie na studia podyplomowe do Rzymu, liczac, ze dzieki nim wdrapie sie na szczyt — ale tesknota i duchowe pragnienie nie znikły z serca. Rozmawiałem z pewnym ksiedzem, przełozonym misjonarzy w Afryce, bo chciałem jechac tam na misje; pojałem jednak, ze jesli pojade do Afryki, bede mógł ludziom opowiadac tylko to, czego sie nauczyłem o doktrynach i nauce koscioła katolickiego, mimo ze mnie samemu nie dały one satysfakcji. Pomyslałem wiec, ze nie zadowola i innych. Studia teologiczne odbywałem w latach II soboru watykanskiego (1962–1965); rok po soborze otrzymałem swiecenia kapłanskie. Z Rzymu docierały do nas wciąż dokumenty soborowe, wydawało sie, ze wszystko sie zmienia. Był to czas odkryc. Sadziłem, ze zdołam przegryzc sie do samego sedna prawdy i ze od tego zmieni sie swiat; dawało mi to bodziec do działania. Lecz nie zdołałem zauwazyc zadnych zmian: znajome doktryny z soboru trydenckiego nie zostały uniewaznione. Nie pojechałem zatem do Afryki, ale wróciłem do Kalifornii, gdzie jak sie okazało, Bóg szykował dla mnie niespodzianke. Boza niespodzianka W domu rekolekcyjnym, gdzie odprawiałem msze, poproszono mnie o prowadzenie domowej grupy modlitewnej. Nie prowadziłem dotad takich spotkan i nie miałem pojecia, jak to robic, ale pomyslałem, iz tyle lat studiów na pewno mnie na to przygotowało. Odparłem wiec pani, która sie do mnie zwróciła, ze poprowadze spotkanie w jej domu. Zaczynało sie co czwartek o 10.00, trwało dwie godziny. Grupka ludzi czytała tylko Pismo Swiete, spiewała na chwałe Bogu i modliła sie o siebie nawzajem. W dzien spotkania od samego rana przemierzałem pokój w te i z powrotem (wtedy nadal paliłem) mruczac:„ Po co sie godziłem!” Nie cieszyłem sie wcale perspektywa spotkania; gdy jednak nastało południe, nie miałem ochoty z niego wychodzic! Moc Słowa Bozego zaczeła działac w mym sercu i zyciu. A oto jak doszło do wielkiej niespodzianki, która Pan mi uszykował. Pewnego wieczoru wraz z grupa osób ze spotkania modlitewnego udałem sie do domu rekolekcyjnego. Przemawiajacy powiedział na koniec kazania:„ Jesli jest tu ktos spragniony Boga, kogo Bóg jeszcze nie dotknał, a chciałby on tego, niech przyjdzie tu do przodu, bedziemy sie za niego modlic”. Wtem podeszła do mnie pani imieniem Sonia proszac: • Niech ksiadz idzie do mojego meza Joe i kaze mu isc do przodu, do modlitwy. Odparłem: • Nie moge, Soniu. To nie byłoby uczciwe, bo za mnie tez sie nie modlono. Jak wiec mógłbym nakazac to komu innemu? Mam około 180 cm wzrostu, Sonia natomiast jest malutka. Nigdy tego nie zapomne: Spojrzała mi prosto w oczy, wymierzyła palec prosto w mój nos i powiedziała: • Cos mi sie zdaje, ze ksiadz sam potrzebuje modlitwy. Rozesmiałem sie i odparłem: • Owszem. Sonia nie zdawała sobie sprawy, ze jest w mym sercu wielki głód. Po tylu latach studiów wciąż nie znałem Boga. Na spotkaniach modlitewnych czytałem Biblie, ale nadal nie znałem najwyzszego Boga w niej przedstawionego, nie zdawałem sobie tez sprawy, ze w Jego oczach jestem grzesznikiem. Lecz nastała chwila, o która prosiłem Boga. Wyszedłem do przodu, połozono na mnie dłonie i modlono sie. I nie przez zadne czyny—czy to modlacych sie, czy to moje własne — lecz prawdziwie dzieki Bozej łasce narodziłem sie na nowo. Jezus stał sie dla mnie realny. Rozpaliłem sie w miłosci Bozej. Bóg zmienił moje zycie. Chce Wam powiedziec szczerze: On jest prawdziwy i On zmienia zycie. JEZUS ZMIENIŁ MOJE ZYCIE. Boza łaska dotkneła mnie w sierpniu 1970 roku. Działałem w ruchu charyzmatycznym, który w kosciele katolickim był nowoscia. Choc z Rzymu płyneły wciąż nowe dekrety i dogmaty, ruch ten na poczatku starał sie miec tylko jeden podrecznik: Biblie. Stworzylismy grupe modlitewna w liceum; rozrosła sie tak, ze trzeba sie było przeniesc do sali gimnastycznej. Nie mineło duzo czasu, a na piatkowych spotkaniach zjawiało sie 800–1000 osób. Kładlismy duzy nacisk na chwalenie i uwielbianie Boga. Spotykajac sie w miejscu, gdzie nie było figur, swietych obrazów itp., staralismy sie trzymac Biblii. Konflikt sumienia Musiałem sie duzo nauczyc. Dopiero po latach pojałem, ze pozostajac w kosciele katolickim ide na kompromis. Cały czas głosiłem, ze zbawienie daje nam wyłacznie dokonczone dzieło Chrystusa na krzyzu, a nie chrzest; ze istnieje tylko jedno zródło autorytetu, a jest nim Biblia, Słowo Boze; ze nie ma czyscca, a po smierci udajemy sie albo do nieba, albo do piekła itd. Tu nastepował konflikt. Ze zgroza patrzyłem, jak wielu szuka zbawienia w tych fałszywych, zwodniczych ideach. Myslałem, ze byc moze Bóg posłuzy sie mna, by zmienic rózne sprawy w kosciele katolickim. Modliłem sie nawet o to wraz z ludzmi, którzy odczuwali podobnie, proszac Boga, aby zmienił kosciół katolicki, tak bysmy mogli w nim pozostac. Dzis widze, ze pozostawanie katolikiem oznacza kompromis. Długo przekonywany przez Ducha Swietego, pojałem wreszcie, ze nie oddajac Mu sie w pełni, na sto procent, zasmucam Pana i grzesze kompromisem. Uswiadomiłem tez sobie, ze kosciół rzymski nie moze sie zmienic, tak jak pragne. Gdyby sie bowiem zmienił, nie byłoby tam papieza, rózanca, czyscca, kapłanów, mszy. Po 17 latach urabiania umysłu pozwoliłem, by w koncu umysł mój urobił i oczyscił Duch Swiety. Moje dzieje w tym czasie dobrze oddaje ustep z Listu do Rzymian 12,1–2: „Prosze was tedy, bracia! Przez litosci Boze, abyscie stawiali ciała wasze ofiara zywa, swieta, przyjemna Bogu, to jest rozumna słuzbe wasze. A nie przypodobywajcie sie temu swiatu, ale sie przemiencie przez odnowienie umysłu waszego na to, abyscie doswiadczyli, która jest wola Boza dobra, przyjemna i doskonała.” W Indiach Znałem ksiedza (opuscił on juz kosciół katolicki), który głosił to samo co ja. Przez pół roku mieszkał w Indiach, a drugie pół w Ameryce. Poniewaz Victor Affonso tez był jezuita, zwierzyłem sie, ze z przyjemnoscia udałbym sie do Indii i popracował na misjach. Moglibysmy także wspólnie badac dogmaty i nauke koscioła rzymskiego. I tak w 1986 roku pojechałem do Indii i poswieciłem pół roku pracy misyjnej. Spedzilismy również nieco czasu z grupa osób badajacych dogmaty katolickie w swietle Pisma. Postanowilismy podazac za Biblia, to znaczy: jesli doktryny katolickie przeczyłyby jej, odrzucilibysmy je. Wiedzielismy, ze Jezus mówi:„ Pójdzcie do MNIE”, a Ewangelie polecaja prosic Ojca w Jego imieniu, nigdy zas swietych i Marii. Pierwsi wierzacy nie modlili sie do Szczepana, umeczonego na poczatku Dziejów Apostolskich, ani do wkrótce zabitego Jakuba. Po co zreszta mieliby to robic, skoro był z nimi Zmartwychwstały? Rzekł On przeciez: „Albowiem gdzie sa dwaj albo trzej zgromadzeni w imie moje, tam jestem w posrodku ich.” (Mt 18,20). Uczniowie modlili sie do Jezusa i do Ojca, prowadzeni przez Ducha Swietego, przestrzegajac przykazan Bozych. Odkrylismy, ze katolicki katechizm zmienił biblijna postac Dekalogu. Pierwsze przykazanie zostało; ale drugie w katechizmie brzmi:„ Nie bedziesz brał Imienia Pana Boga swego na daremno”. Zmieniono wiec Słowo Boze: biblijne trzecie przykazanie przesunieto na miejsce drugiego, pierwotne zas biblijne drugie przykazanie w ogóle pominieto. W zasadzie w kazdym katechizmie jest to samo. Nowy Katechizm Baltimorski pod pytaniem 195 podaje odpowiedz:„ Przykazania Boze to nastepujace dziesiec: 1Jam jest Pan Bóg twój, nie bedziesz miał innych bogów przede mna; 2 Nie bedziesz brał Imienia Pana Boga twego na daremno” itd. Przykazanie drugie Dekalogu w Biblii głosi:„ Nie bedziesz czynił zadnej rzezby ani zadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemia! Nie bedziesz oddawał im pokłonu i nie bedziesz im słuzył, poniewaz Ja Jahwe, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze wystepek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia wzgledem tych, którzy Mnie nienawidza. Okazuje zas łaske az do tysiacznego pokolenia tym, którzy Mnie miłuja i strzega Moich przykazan” (Wj 20,4–5). Bóg zakazał kłaniac sie bozkom i słuzyc im — lecz oto na wielu zdjeciach widac papieza, który kłania sie posagom i całuje je. Zatrwozyło nas usuniecie tego przykazania; i zadalismy pytanie: Jak mimo wszystko osiagnieto dziesiec przykazan? Otóz podzielono ostatnie, dziesiate przykazanie robiac z niego dwa: dziewiate i dziesiate.„ Nie bedziesz pozadał zony blizniego swego” wyodrebniono sposród zakazów pozadania własnosci blizniego, zniekształcajac Pismo Swiete. Odkrywałem szereg dogmatów i doktryn, które ewidentnie przeczyły Pismu. Przyjrzelismy sie tez doktrynie o Niepokalanym Poczeciu, mówiacej, ze „ Najswietsza Maryja Panna od pierwszej chwili swego poczecia [. . . ] została zachowana nietknieta od wszelkiej zmazy grzechu pierworodnego”1. Przeczy to wersetowi 3,23 Listu do Rzymian, zgodnie z którym „Albowiem wszyscy zgrzeszyli i nie dostaje im chwały Bozej.” Mielismy wiec do czynienia z doktryna przekazana przez tradycje, uroczyscie okreslona mianem niepodwazalnej prawdy, ale przeczaca tresci Biblii. Dotarlismy do jednego z najbardziej spornych obszarów: do mszy, ofiary eucharystycznej.Według oficjalnej katolickiej nauki ofiara mszy sw. Jest kontynuacja ofiary Chrystusowej złozonej na Golgocie. Sobór trydencki zdefiniował to nastepujaco: A poniewaz w Boskiej tej ofierze, dokonujacej sie we Mszy sw. „jest obecny i w sposób bezkrwawy bywa ofiarowany ten sam Chrystus, który na ołtarzu krzyza, ofiarował samego siebie” (Hbr 9,28) w sposób krwawy, przeto naucza swiety Sobór, ze ta ofiara jest prawdziwie przebłagalna [. . . ] Jedna i ta sama jest bowiem Hostia, ten sam ofiarujacy obecnie przez posługe kapłanów, który wówczas ofiarował Siebie na Krzyzu, a tylko sposób ofiarowania jest inny. . . 2 Według niektórych sobór trydencki juz sie nie liczy, sprawy uległy zmianie; ale w Raporcie o stanie wiary prefekt Kongregacji Nauki Wiary (dawniej Swiete Oficjum) kardynał Ratzinger pisze:, Po pierwsze — jest nie do przyjecia, by katolik opowiadał sie za Soborem Watykanskim II, a przeciwko Soborowi Trydenckiemu lub Watykanskiemu I. [. . . ] Kto odrzuca Sobór Watykanski II, neguje jednoczesnie władze, która zwołała i prowadziła tamte 1 Pius IX, Bulla „Ineffabilis Deus”, 89, [w:] Breviarium Fidei, Poznan 1964, s. 329. 2 Sobór trydencki, Nauka o najswietszej ofierze Mszy sw., sesja XX, rozdz. II: Denz. 321 (1743), [w:] Breviarium Fidei, Poznan 1964, s. 499. dwa sobory „i w ten sposób odrywa te sobory od ich fundamentu”.3 W katechizmach msza jest tym samym co ofiara krzyzowa Jezusa. Nowy Katechizm Baltimorski uczy: „Msza jest ta sama ofiara co ofiara krzyza, bo we Mszy sw. Ofiara jest ta sama i główny kapłan ten sam: Jezus Chrystus”. Ale List do Hebrajczyków 10,18 głosi: „A gdziec jest [grzechów] odpuszczenie ich, juzci wiecej ofiary nie potrzeba za grzech.” Pismo mówi jasno. Na przestrzeni czterech rozdziałów (od siódmego do dziesiatego) Listu do Hebrajczyków az osmiokrotnie uzyto słów „raz jeden”, „raz na zawsze” w odniesieniu do ofiary za grzech złozonej raz na zawsze!!! Kto uczeszczał na msze, pamieta słowa kapłana: „Módlcie sie, aby moja i wasza ofiare przyjał Bóg, Ojciec Wszechmogacy”, wymawiane z wielka powaga i prosbe wiernych, by Pan przyjał ofiare. Ale kłóci sie to z Pismem Swietym, bo ofiara juz została przyjeta! Konajac na krzyzu Jezus zawołał: „Wykonało sie!” (J 19,30), a wiemy, ze wykonało sie, bo Ojciec przyjał doskonała ofiare Jezusa, który zmartwychwstał i zasiadł po Jego prawicy. Według Dobrej Nowiny, która głosimy, Jezus zmartwychwstał, Jego ofiara jest spełniona, zapłacił On za kazdy grzech. Gdy z łaski Bozej uznajemy te ofiare za nasze grzechy za dokonana, otrzymujemy zbawienie i zycie wieczne. Pamiatka to przypominanie tego, czego dla nas dokonano. Jezus polecił: „To czyncie na Moja pamiatke”. Kazdy czytajacy te słowa — w tym ksiadz odprawiajacy msze — musi z powaga rozwazyc bład zawarty w modlitwie: „Módlmy sie, aby [. . . ] ofiare przyjał Bóg. . . ” Ofiara juz została przyjeta, dokonała sie w pełni. Podczas nabozenstwa z komunia przyjmujemy ja tylko na pamiatke tego, czego dokonał Jezus, rozumiejac, ze ofiara, która złozył On na krzyzu, była wystarczajaca i ostateczna. Nie można nic do niej dodac, nie można jej tez odtwarzac. Rzym głosi, ze msza to ofiara przebłagalna zdolna gładzic grzechy tych na ziemi i byc przebłaganiem za zmarłych. Dlatego do dzis — choc zdaniem niektórych miejscami nie wierzy sie juz w czysciec — zasadniczo kazda msze odprawia sie w intencji kogos zmarłego, ufajac, iz skróci ona jego cierpienia w czysccu. A przeciez według Biblii gdy człowiek umiera, od razu idzie na sad: „A jako postanowiono ludziom raz umrzec, a potem bedzie sad” (Hbr 9,27). Jesli jest to człowiek zbawiony, podaza prosto do nieba, jesli do ostatniej chwili trwał w grzechach, pójdzie do piekła. Nie ma potem mozliwosci zmienic piekła na niebo. Katolik wierzy, ze ofiara przebłagalna mszy skróci pobyt grzesznika w czysccu. Ale przeciez wszelkie konieczne cierpienia i przebłaganie za grzechy dokonały sie w Jezusie na krzyzu. Uznajmy te prawde. Przyjmijmy zycie wieczne i narodzmy sie na nowo, póki jeszcze zyjemy. Tresc Pisma Swietego nie potwierdza, ze po smierci mamy szanse na zmiane.W Indiach zaczelismy analizowac katolicka nauke na temat uzyskiwania zbawienia. Jak z niej wynika, można byc zbawionym przez chrzest w wieku niemowlecym. Prawo kanoniczne podaje: „Chrzest, brama sakramentów, konieczny do zbawienia przez rzeczywiste lub zamierzone przyjecie, który uwalnia ludzi od grzechów, odradza ich jako dzieci Boze i przez upodobnienie do Chrystusa” (kanon 849). Wedle Rzymu wiec niemowle jest zbawione przez chrzest i moca tego obrzedu otrzymuje zycie wieczne. Nie jest to prawda. Jezus tak nie powiedział, i nie ma w Słowie Bozym ani słowa na potwierdzenie tego pogladu. Nie istnieje miejsce, gdzie przebywaja dusze nieochrzczonych! Jezus rzekł: „Pozwólcie dzieciom przychodzic do Mnie”. Według Pisma zostajemy zbawieni z chwila uznania, iz Chrystus w pełni zapłacił cene za nasz grzech, tak ze Jego sprawiedliwosc przed Bogiem staje sie naszym udziałem. „Albowiem on tego, który nie znał grzechu, za nas grzechem uczynił, abysmy sie my stali sprawiedliwoscia Boza w nim.” (2Kor 5,21). Kosciół katolicki uczy, ze do zbawienia trzeba przestrzegac jego praw, zasad i przepisów. Gwałcenie ich (na przykład prawa małzenskiego, postów, obowiazku coniedzielnego udziału we mszy) jest grzechem. Według obecnego prawa kanonicznego grzech ciezki moze byc odpuszczony tylko przez wyznanie kapłanowi: „Indywidualna i integralna spowiedz stanowia jedyny zwyczajny sposób, przez który wierny, swiadomy grzechu ciezkiego, dostepuje pojednania z Bogiem i Kosciołem” (kanon 960). Według Rzymu to własnie jest zwykła droga do uzyskania przebaczenia grzechów. Lecz Biblia głosi, ze jestesmy zbawieni, jezeli w sercu załujemy za grzech i wierzymy w dokonane dzieło Jezusa. Jestesmy zbawieni łaska, a nie przez własne uczynki. Rzym dodaje zatem uczynki — konkretne rzeczy, które trzeba spełnic, aby byc zbawionym; Biblia jednak głosi, ze łaska jestesmy zbawieni, a nie z uczynków, jasno dajac do zrozumienia, ze to dar udzielany przez Boga dobrowolnie, nie z powodu zadnych naszych uczynków. 3 „Raport o stanie wiary”, Kraków 1986, s. 24. „Albowiem łaska jestescie zbawieni przez wiare, i to nie jest z was, dar to Bozy jest; Nie z uczynków, aby sie kto nie chlubił” (Ef 2,8–9). „A poniewaz z łaski, tedyc juz nie z uczynków, inaczej łaska juz by nie była łaska; a jezli z uczynków, juzci nie jest łaska; inaczej uczynek juz by nie był uczynkiem” (Rz 11,6). W Indiach sprawdzalismy te i wiele innych nauk; a w chwili wyjazdu wiedziałem juz, ze nie moge dłuzej reprezentowac koscioła katolickiego. Z wolna docierało do mnie, ze te dogmaty rzymskie, które przecza Pismu Swietemu, sa zbyt głeboko zakorzenione, by je zmienic. Ruch charyzmatyczny wrócił do fundamentalnych dogmatów i nauk Rzymu; pielegnuje je i mocno sie ich trzyma. Naruszeniu uległa wiec jego istota: przestał byc swiezym powiewem, skłaniajacym kosciół katolicki ku Biblii. We wszystkim nie moze on do Biblii wrócic, Rzym na to nie pozwoli. Nie zrezygnuje z mszy i nie dopusci, by była ona tylko — jak polecił Jezus — pamiatka; zawsze bedzie głosił, ze to kontynuacja Jego ofiary. Nie odstapi tez od nauki, wedle której małe dzieci zostaja w chrzcie odrodzone i otrzymuja zycie wiecznemimo ze idea chrztu niemowlat była obca pierwszemu kosciołowi; zaczeto ja stosowac w III wieku, a powszechniejsza stała sie dopiero w wieku V. Rzym nie porzuci ani tego, ani innych wymogów, jakimi obciaza swoich wiernych. Chce zaznaczyc, ze serdecznie miłuje katolików i pragne im pomóc. Oby znalezli wolnosc zbawienia, zycie i błogosławienstwo, płynace z posłuszenstwa Pismu Swietemu! Nie zywie do katolików i ksiezy zadnej osobistej urazy — krepuja ich bowiem dogmaty i doktryny. Ale Bóg chce ich uwolnic. „Uchyliliscie przykazanie Boze, a trzymacie sie ludzkiej tradycji” (Mk 7,13 BT) — przed takim oto problemem stoimy. Tradycja godzi w Słowo samego Boga, bo przeczy prawdzie, która tam zapisano. Decyzje Wróciwszy z Indii stanałem przed najwieksza zmiana w zyciu. Był to okres udreki i duchowej agonii, bo od lat z serca wierzyłem w kosciół katolicki, słuzac mu wiernie az dotad. Wiedziałem, ze po powrocie do domu bede musiał go opuscic. Jestem wolnym człowiekiem, bo wyzwoliła mnie Boza prawda. Juz nie kuleje na obie nogi — jedna ku Biblii, druga ku tradycji. Krocze po fundamencie absolutnego autorytetu Słowa Bozego. Jestem posłuszny Pismu Swietemu jako jedynemu zródłu rozsadzania prawdy objawionej. Jezus modlił sie: „Poswiec je w prawdzie twojej; słowo twoje jest prawda” (J 17,17). Wróciwszy do domu, do rodziców (oboje byli juz po osiemdziesiatce), odbyłem z nimi powazna rozmowe. Wyjawiłem swe zamiary i wyjasniłem, ze dzieki łasce Bozej otrzymałem zbawienie i postanawiam opuscic kosciół katolicki z powodów doktrynalnych. Zapadła długa cisza. Wreszcie ojciec odezwał sie z wolna: • Wiesz, Bob? Matka i ja myslimy podobnie. Poszli na jeszcze jedna msze, a po powrocie ojciec spytał: • Czy ty wiesz, ze z przodu koscioła jest ołtarz? Przeciez ołtarz to miejsce ofiary! I dodał: • Widze jasno, ze nie potrzeba juz ofiary. Rodzice zaczeli czytac Biblie i zyc według niej. W 1989 roku mama zmarła podczas lektury Słowa Bozego, w pokoju i pewnosci zycia wiecznego i tego, ze na zawsze bedzie z Panem. 6 czerwca 1992 roku Bóg dał mi najwiekszy dar, jaki moze otrzymac człowiek oprócz zbawienia: piekna zone Joan. Tato zmarł w 1993 roku, modlac sie za tych, których pozostawia. Spisał swiadectwo działania łaski Bozej w swoim zyciu i jeszcze w tak podeszłym wieku opowiadał o tym innym, nawet w Domu Emeryta. W 1987 roku formalnie opusciłem kosciół katolicki, przedkładajac list z rezygnacja i korespondujac ze wszystkimi mymi przełozonymi • chciałem kazdemu złozyc swiadectwo. Napisałem tez do Rzymu, ze swiadectwem i wyjasnieniem, czemu odchodze. Chciałem byc posłuszny Słowu Bozemu. Papiez, ukazywany jako przywódca chrzescijanstwa, trwa bowiem w naukach sprzecznych z Biblia. Warto wiedziec, iz kanon 333 Kodeksu prawa kanonicznego głosi: „Przeciwko wyrokowi lub dekretowi Biskupa Rzymskiego nie ma apelacji lub rekursu” (§3). Znaczy to, ze papiez posiada pełnie władzy i autorytetu. Kanon 749 podsumowuje: „Nieomylnoscia w nauczaniu, na mocy swego urzedu, cieszy sie Biskup Rzymski, kiedy jako Najwyzszy Pasterz i Nauczyciel wszystkich wiernych [. . . ] w sposób definitywny głosi obowiazujaca nauke w sprawach wiary i obyczajów” (§1). Niestety, papiez opowiada sie za pogladami sprzecznymi z Biblia, a ostatnio ostro wystapił przeciwko ewangelikalnym wierzacym w Ameryce Południowej, tak jakby byli nieprzyjaciółmi Biblii. Twierdzi, ze podkopuja autorytet koscioła; ale przyczyna jego wrogosci jest w istocie ich nieugieta wiernosc idei ostatecznego autorytetu Pisma Swietego i odmowa poddania sie jego władzy. Stanowisko papieza to wynik błednego rozumienia wersetu 16,18 z Ewangelii Mateusza: „A Ja ci tez powiadam, zes ty jest Piotr; a na tej opoce zbuduje kosciół mój” Rozwazmy te słowa uwaznie: O jakiej skale mówi Pan? Przed chwila pytał uczniów: „Za kogo ludzie uwazaja Syna Człowieczego?” Piotr zabrał głos za wszystkich: „ Ty jestes Mesjasz, Syn Boga zywego”. Jezus odparł: „Ciało i krew nie objawiły ci tego, lecz Ojciec Mój, który jest w niebie”, i dodał: „Ty jestes Piotr, i na tej Skale zbuduje Kosciół Mój”. Kosciół Jezusa Chrystusa wznosi sie na Skale, która jest sam Chrystus! Piotrowi tego objawienia udzielił Bóg; i kazdy prawdziwie wierzacy, kto narodził sie na nowo, otrzymuje objawienie, kim jest Jezus Chrystus. Jego krew przelana na krzyzu zgładziła nasze grzechy. Nawracajac sie i składajac ufnosc tylko w Nim, zyskamy zycie wieczne. Bedziemy na wieki zyc i królowac z Jezusem: to ON jest Skała. Skała nie jest ów Piotr, którego Jezus wybrał na ucznia, w całej jego słabosci, nie jest nia tez dzisiejszy papiez. Skała jest Chrystus.4 Sam Piotr zapisał te słowa Boze: „A przetoz mówi Pismo: Oto kłade na Syonie kamien narozny wegielny, wybrany, kosztowny; a kto w niego uwierzy, nie bedzie zawstydzony”(1P 2,6). W łasce swej Bóg mi to objawił, totez wiare moja oparłem na tej własnie Skale, na Jezusie, na fakcie, ze umarł, aby zgładzic moje grzechy i dac mi zycie wieczne. Jako duszpasterz zyje dzis we wspólnocie z tymi, którzy wiare oparli na Biblii. Nie idzcie za tłumem; wchodzcie przez ciasna brame. Niech was nie gorszy zwiastowanie Ewangelii łaski Bozej. Nie istnieje inny sposób zbawienia. Bez łaski Bozej kazdy jest zgubiony, do cna zepsuty, bez nadziei. Nie mamy sami z siebie nic, co moglibysmy Bogu dac; jak głosi piesn: „W dłoniach nie mam nic cennego, tylko lgne do krzyza Twego”. Ze skrucha zaprzestan własnych wysiłków, które miałyby wysłuzyc Ci niebo — zaufaj przelanej krwi Chrystusa, tylko jej. Łaska to dar Bozy, ofiarowujacy nam cos, na co nie zasłuzylismy. A skoro Bóg usprawiedliwia nas sprawiedliwoscia Chrystusa, oddajmy Mu część i czynmy wszystko „Ku chwale sławnej łaski swojej, która nas udarował w onym umiłowanym” (Ef 1,6). Ta Dobra Nowina chce sie dzielic z Czytelnikiem. Gdy nawrócisz sie i uznasz, ze na krzyzu Jezus umarł tez za Twój grzech, Jego zycie stanie sie Twoim przez wiare. Przed obliczem Boga pros, aby nie isc na kompromis i aby Pan uswiecił Cie w prawdzie; Jego Słowo, Biblia, jest prawda. Módl sie, aby smiało stawac w obronie Słowa, i tylko jego, i aby głosic to, co niegdys psalmista: „Twoje słowo jest lampa dla moich stóp i swiatłem na mojej sciezce” (119,105 BT). W dobie kompromisów módl sie tak, jak modlił sie Pan i Jego apostołowie, aby Twym najwyzszym autorytetem było Słowo Boze. Pokonuj kazda pokuse kompromisu, jak to czynił Pan, mówiac:, NAPISANO. . . ” Bob Bush, nawrócony ksiadz Po odejsciu z kapłanstwa i koscioła katolickiego Bob Bush zaczał prace ewangelizacyjna w Stanach Zjednoczonych i Ameryce Łacinskiej. W 1992 roku po operacji kregosłupa doznał rozległego paralizu. Radosne znoszenie tak ciezkiego brzemienia jest samo w sobie wspaniałym swiadectwem łaski Bozej. Dzis jako ewangelista i gospodarz programu radiowego na zywo, Bob Bush nadal głosi Ewangelie. Adres: 10 935 Eaton Road, Oakdale, CA 95 361, USA. Tel. (0–01)(209)847 7123. 4 Zarówno kontekst Starego (np. Psalmy), jak i Nowego Testamentu (np. 1Kor 10,4) nie pozwala w symbolu skały upatrywac nikogo innego, jak tylko samego Boga (przyp. Red. Polskiej). Rzeczywiscie wolny Swiadectwo nawróconego ksiedza Alexandra (Sandy’ego) Carsona „Wszystko Pismo od Boga jest natchnione i pozyteczne ku nauce, ku strofowaniu, ku naprawie, ku cwiczeniu, które jest w sprawiedliwosci; Aby człowiek Bozy był doskonały, ku wszelkiej sprawie dobrej dostatecznie wycwiczony” (2Tym 3,16–17). Od dziecinstwa az do wieku 44 lat, w tym podczas 17 lat posługi kapłanskiej (1955–1972), kosciół rzymskokatolicki był dla mnie filarem prawdy, nieomylnym przewodnikiem do Boga. Filar ten wnosił sie nie tylko na nieomylnym Pismie Swietym, ale i na ludzkiej tradycji odmiennej od Pisma, uznanej za objawienie Boze, lecz w istocie sprzecznej z jasna nauka Biblii. Na poczatku naszej ery, w czasach Apostołów, prawde głoszono na jerozolimskich ulicach i wokół swiatyni, a słowa te złozyły sie na Nowy Testament. Zaswiadcza o tym ksiega Dziejów Apostolskich: „I rosło słowo Boze, i pomnazał sie bardzo poczet uczniów w Jeruzalemie: wielkie tez mnóstwo kapłanów było posłuszne wierze.”(6,7) Za cene wielkich ofiar w zyciu osobistym ci starotestamentowi kapłani zydowscy porzucali wszystko, by pójsc za Jezusem. Bo serca ich przenikła prawda, ów „miecz obosieczny” (Hbr 4,12 BT), Słowo Boze. Wszyscy byli ksieza katoliccy, którzy „przyjeli wiare”, z pewnoscia utozsamiaja sie z tym ustepem Pisma (Dz 6,7), poczynajac odWyklifa, Husa i Lutra az do dzis.Wróznych epokach i na rózne sposoby uzywał Bóg swego Słowa, by wyzwalac ludzi, także ksiezy! „Tedy mówił Jezus do tych Zydów, co mu uwierzyli: Jezli wy zostaniecie w słowie mojem, prawdziwie uczniami moimi bedziecie; Poznacie prawde, a prawda was wyswobodzi” (J 8,31–32). A oto, jak spotkało to mnie, proboszcza parafii Przenajswietszego Serca w Rayville w Luizjanie. Pobozne wychowanie, pobozne pragnienia Ochrzczono mnie w kosciele katolickim wkrótce po urodzeniu w 1928 roku. Gdy skonczyłem rok, rodzina przeniosła sie ze stanu Nowy Jork do New Milford w Connecticut. Wzrastałem w nauce Rzymu, wierzac niezachwianie w kazda jej praktyke i doktryne i bardzo powaznie traktujac wiez z kosciołem- a zatem i z Bogiem; pierwsza komunia i bierzmowanie były dla mnie dniami wyjatkowymi. Po gimnazjum pojechałem do kolegium medycznego Tufts w Bostonie, majac nadzieje pójsc w slady jednego z moich wujów, którego szczególnie podziwiałem, i zostac lekarzem. Lecz po dwu latach nauki zapragnałem zostac ksiedzem, sadzac, ze ludziom bardziej potrzebna jest pomoc duchowa niz medyczna. We wrzesniu 1948 roku wstapiłem do Seminarium sw. Jana w Brighton (Massachusetts). Alez mi sie tam podobało; wszystko było takie „swiete”! Mimo to po pierwszym roku zrezygnowałem; pomyslałem, iz nigdy nie dorosne do tego, co uwazałem za najzaszczytniejsze powołanie dla młodego człowieka. Poszedłem wiec do jezuickiego Boston College; prawie co dzien słuzyłem tez do mszy w miejscowym klasztorze. W tym okresie — na jesieni 1949 roku — Bóg zbawił mnie swa łaska (to jedyny sposób!), mimo iz nie wiedziałem o Biblii wiele. Jezus zbawia wierzacego i skruszonego, nawet jesli człowiek taki przezywa zamet i duchowa ciemnosc. Znalazłem sie w punkcie, gdzie nie byłem pewien swojej wiezi z Bogiem, a pragnałem nade wszystko miec pokój w tej sprawie. Dziwna spowiedz Jednego wieczora kleknałem w konfesjonale i wyznałem kazdy grzech, jaki zdołałem sobie przypomniec. Przy spowiedzi zawsze wyznawałem grzechy przede wszystkim Bogu, choc w obecnosci ksiedza. „Jezlibysmy wyznali grzechy nasze, wiernyc jest Bóg i sprawiedliwy, aby nam odpuscił grzechy i oczyscił nas od wszelkiej nieprawosci” (1J 1,9). Gdy wyraziłem zal, a ksiadz udzielał mi rytualnego „rozgrzeszenia”, całym sercem wołałem do Boga:„Boze, jesli przebaczysz mi grzechy, uznam Cie za Pana mego serca i bede Ci słuzył do konca zycia!” „Kazdy bowiem, kto by wzywał imienia Panskiego, zbawiony bedzie” (Rz 10,13). Opuszczajac konfesjonał i mijajac transept czułem wielki pokój, a serce wołało: „Abba, Ojcze!” Wiedziałem, ze miedzy mna a Bogiem istnieje przyjazn! Nie dzieki ksiedzu i liturgicznemu rozgrzeszeniu — lecz dzieki obecnosci Jezusa Chrystusa, naszego Arcykapłana, który wstawił sie za mna i obdarował mnie łaska i zmiłowaniem. „W którym mamy odkupienie przez krew jego, to jest odpuszczenie grzechów, według bogactwa łaski jego” (Ef 1,7) „Albowiem łaska jestescie zbawieni przez wiare, i to nie jest z was, dar to Bozy jest; Nie z uczynków, aby sie kto nie chlubił” (Ef 2,8–9). Nastepnego roku wznowiłem nauke w seminarium, postanawiajac zostac ksiedzem — był to najlepszy znany mi wtedy sposób słuzenia Bogu. 2 lutego 1955 biskup Lawrence Shehan z Bridgeport w Connecticut udzielił mi swiecen, i rozpoczałem posługe kapłanska w diecezji alexandryjskiej w Luizjanie. Po kilku jednak latach zapał i radosc zwiazane z praca zaczeły gasnac. Choc bardzo sie starałem robic wszystko jak najlepiej, stawało sie to pustym, nic nie znaczacym rytuałem. Biblia- nowy probierz W 1971 roku, po latach błagania Boga o ukazanie sensu zycia, me łaknienie zostało ukojone. Jezus i Słowo Boze (Pismo Swiete) stali sie dla mnie realni. Poniewaz „A nadzieja nie pohanbia, przeto iz miłosc Boza rozlana jest w sercach naszych” (Rz 5,5). Duch Bozy sprawił, ze teologie katolicka zaczałem oceniac według probierza Biblii. Dotad zawsze oceniałem Biblie miara doktryny i teologii katolickiej; w moim zyciu zaszło wiec zupełne przewartosciowanie.Wniedzielna noc w lipcu 1972 roku zaczałem czytac List do Hebrajczyków, wynoszacy Jezusa, Jego kapłanstwo i ofiare ponad wszystko, co było w Starym Przymierzu. Przeczytałem, ze Jezus „Który by nie potrzebował na kazdy dzien, jako oni najwyzsi kapłani, pierwej za swoje grzechy własne ofiar sprawowac, a potem za ludzkie; bo to uczynił raz samego siebie ofiarowawszy” (Hbr 7,27). Zdumiony, pojałem, ze ofiare złozono tylko raz jeden na Golgocie i ze moze ona pojednac z Bogiem mnie i wszystkich wierzacych na przestrzeni wieków. Zrozumiałem, ze „swieta Ofiara Eucharystii” składana co dnia przeze mnie i tysiace ksiezy katolickich na całym swiecie jest zupełnie bez znaczenia, jest fałszem. A skoro, ofiara”, która co dzien składam jako kapłan, jest bez znaczenia, to bezsensowne i bezpodstawne jest moje „kapłanstwo”, z nia przeciez zwiazane. Wnioski te predko znalazły potwierdzenie w dalszej lekturze Hebrajczyków. W rozdziale 10 przeczytałem: „Lecz ten [Jezus] jedne ofiare ofiarowawszy za grzechy, na wieki siedzi na prawicy Bozej, Na koniec oczekujac, azby połozeni byli nieprzyjaciele jego podnózkiem nóg jego. Albowiem jedna ofiara doskonałymi uczynił na wieki tych, którzy bywaja poswieceni” (wersety 12–14). „A gdziec jest odpuszczenie ich [grzechów], juzci wiecej ofiary nie potrzeba za grzech” (werset 18). Zbawiony łaska Tej nocy kosciół katolicki stracił w moich oczach wiarygodnosc, bo jako prawde głosił cos, co wyraznie przeczyło Biblii. Postanowiłem za probierz prawdy uznac Pismo Swiete, a nie magisterium, czyli nauczycielski autorytet koscioła. W pisemnej rezygnacji z członkostwa w kosciele i kapłanstwa wyjasniłem biskupowi, ze porzucam kapłanstwo, bo nie moge juz odprawiac mszy wbrew Słowu Bozemu i swemu sumieniu. Było to w 1972 roku. Niebawem zostałem ochrzczony przez zanurzenie, rozpoczałem studia biblijne i zostałem ordynowany do posługi ewangelizacyjnej. Juz od przeszło 20 lat zyje w wolnosci, o której mówił Jezus: „Tedy mówił Jezus do tych Zydów, co mu uwierzyli: Jezli wy zostaniecie w słowie mojem, prawdziwie uczniami moimi bedziecie; Poznacie prawde, a prawda was wyswobodzi” (J 8,31–32). „A przetoz jezli was Syn wyswobodzi, prawdziwie wolnymi bedziecie” (J 8,36) Alexander (Sandy) Carson, nawrócony ksiadz Do roku 1994 Amerykanin Sandy Carson zajmował sie głównie praca w seminarium, ewangelizacja i słuzba kaznodziejska na Florydzie. W roku 1995 odbył długa podróz misyjna po kilku krajach wschodniej Europy. W marcu 1996 roku był na szesciotygodniowej wyprawie misyjnej na Syberii. Jak wyjawił podczas rozmowy radiowej z Bobem Bushem, skontaktował sie z nim pewien wierzacy Rosjanin mieszkajacy dzis w Kalifornii. Wskutek tego Sandy Carson podjał decyzje, aby juz wkrótce powrócic do Rosji. Obecnie uczy sie rosyjskiego. Sciezka ku radosci Chrystusowej Swiadectwo nawróconego ksiedza Charlesa A. Boltona Pamietam, jak pewnego dnia od switu do wieczora pracowałem na polu w wielkim skwarze, a o zmierzchu, całkiem wyczerpany, ze spalona słoncem skóra, poszedłem do czystego stawu połozonego w lesie, zdjałem brudne ubrania i zanurzyłem sie w orzezwiajacej niebieskiej toni. Poczułem sie tak, jakbym doswiadczył cudu uzdrowienia, jak zupełnie nowy człowiek. Tak samo poczułem sie w dniu, gdy po latach niewolniczej pracy i mozolnej słuzby opusciłem kosciół rzymskokatolicki. Uwolniony od przykrych przesadów i od zwodniczych pułapek słuzalczosci, zostałem obmyty zywymi wodami miłosci Chrystusa. Uzdrawiajaca radosc i pokój zbawienia, jakie otrzymujemy w darze od Boga, a nie dzieki własnym zasługom, były niczym balsam i lekarstwo wylane na zranione ciało, jakby Dobry Samarytanin opatrzył rany na pół zywego człowieka pchnietego w przydrozny rów. Nastapiło odmłodzenie serca i umysłu. Dzieki niech beda Bogu za Jego uzdrowiencze miłosierdzie. Dzis z głebszym zrozumieniem moge powtórzyc słowa, które wydrukowano kiedys na pamiatkowej karcie z okazji mych swiecen kapłanskich: „Którego nie widziawszy, miłujecie, którego teraz nie widzac, wszakze wen wierzac, weselicie sie radoscia niewymowna i chwalebna” (1P 1,8). Ksiadz i profesor Urodziłem sie w hrabstwie Lancaster na północy Anglii, tam tez ukonczyłem liceum (jezuickie). Studiowałem miedzy innymi w Oksfordzie, gdzie otrzymałem tytuł magistra nauk humanistycznych i—za prowadzone przez siebie badania historyczne—bakałarza literatury. Przyznano mi tez Oksfordzki Dyplom Edukacji, jako dyplomowanemu nauczycielowi. Przygotowujac sie do kapłanstwa, studiowałem w paryskim Instytucie Katolickim i w Belgii na Uniwersytecie Louvain, słynnej uczelni rzymskokatolickiej, gdzie otrzymałem tytuł bakałarza teologii. Swiecen kapłanskich udzielił mi 30 lipca 1930 roku rektor Louvain biskup Paulinus Ladeuze. Planowałem wtedy zostac misjonarzem, apostołem koscioła rzymskokatolickiego w Rosji, było to jednak prózna nadzieja, gdyz władza sowiecka nie kwapiła sie wpuszczac misjonarzy. Kolejne 20 lat przepracowałem wiec w Kolegium sw. Bedy w Manchesterze jako starszy wykładowca historii; uczyłem tez jezyków nowozytnych. Na przestrzeni lat zdazyło mnie poznac wieluset studentów; poza tym podrózowałem po północnej Anglii, wygłaszajac kazania w celach charytatywnych. Pózniej powierzono mi wiejska parafie, gdzie miałem wiecej czasu na kontynuowanie badan. Opublikowałem szereg prac, w tym oficjalna historie mojej diecezji, szkice o sw. Patryku oraz o innych dawnych swietych z Wysp Brytyjskich. Prózne wielomówstwo Badania historyczne zaczeły z czasem coraz mocniej wpływac na mnie i moje poglady; wiazało sie to zwłaszcza ze studiami nad ruchem jansenistów w łonie koscioła rzymskiego w XVII i XVIII wieku. Podzielałem ich umiłowanie Biblii i prostoty w kosciele i tez bolałem nad kształtem, jaki poczynajac od sredniowiecza przybrały teologia i poboznosc chrzescijanska. W kazaniach nie potrafiłem sławic mocy, prymatu i nieomylnosci papiezy, których idee — jak wyczytałem — juz w III wieku potepiał wielki meczennik chrzescijanski Cyprian z Kartagi. Nie umiałem tez zmuszac wiernych do monotonnej recytacji rózanca, tak sprzecznej ze wskazówka Chrystusa: „A modlac sie, nie badzcie wielomówni, jako poganie; albowiem oni mniemaja, ze dla swojej wielomównosci wysłuchani beda” (Mt 6,7). Inna ewangelia Zauwazyłem, ze o kilku sposród 14 stacji Drogi Krzyzowej, jakie wisza na murach swiatyn katolickich, wcale nie ma mowy w Pismie Swietym — na przykład „Sw. Weronika ociera twarz Jezusowi”: Weronika to postac fikcyjna, a mimo to czci sie ja prawie w kazdej parafii katolickiej. Nie mogłem dostrzec zadnego pozytku w odpustach, rozdzielanych niczym zdewaluowana waluta: jedna krótka modlitwa mogła zastapic długie dni, a nawet miesiace pokutowania. Doszedłem tez do wniosku, ze medaliki, figurki i szkaplerze pełnia role analogiczna do poganskich amuletów i totemów. Nie potrafiłem dostrzec, jaki zwiazek z prawdziwa poboznoscia ma palenie lamp i swiec wotywnych i kropienie woda swiecona. Komunia, ustanowiona przez Chrystusa podczas Ostatniej Wieczerzy, ma dla nas wielka wartosc jako pamiatka Jego meki i ofiary, jaka złozył na krzyzu z Siebie samego. Pismo Swiete nie daje jednak podstaw, aby chleb spozywany podczas komunii zastapic białym opłatkiem i adorowac jak bozka, palic mu kadzidło i obnosic w procesjach, na przykład w Boze Ciało. Jezus dał chleb i wino na symbole swego umeczonego ciała i krwi; mimo to kosciół rzymski od stuleci zastepuje je kawałkiem suchego opłatka, którego nawet człowiek konajacy z głodu nie byłby skłonny uznac za pokarm. Tak oto wykoslawił Rzym tradycje tego Chrystusowego ustanowienia, roszczac sobie na dodatek pretensje do tytułu jej prawowitego straznika. Zbawienie tylko w Chrystusie Moje studia pokazały, iz zaden faktyczny autorytet nie jest w stanie uzasadnic dogmatów o Niepokalanym Poczeciu i cielesnym Wniebowzieciu Maryi. Na dodatek w ostatnich dziesiecioleciach kosciół rzymski ulega modnemu szalenstwu, zrodzonemu głównie na gruncie rzekomych objawien w Lourdes i Fatimie, czyniac z Maryi boginie, królowa nieba i ziemi. Wielu biskupów oraz samozwanczych teologów maryjnych usiłuje forsowac nauke o odkupieniu swiata przez Maryje, wbrew takim chocby słowom Pawła apostoła: „Boc jeden jest Bóg, jeden także posrednik miedzy Bogiem i ludzmi, człowiek Chrystus Jezus. Który dał samego siebie na okup za wszystkich, co jest swiadectwem czasów jego” (1Tm 2,5–6). To stwierdzenie przeczy tez bezzasadnej teologii rzymskiej, wedle której wszelkie łaski przychodza do człowieka za posrednictwem Maryi. Tymczasem Pismo jednoznacznie wyjasnia, ze tylko przez Chrystusa otrzymujemy zbawienie: „I nie masz w zadnym innym zbawienia; albowiem nie masz zadnego imienia pod niebem, danego ludziom, przez które bysmy mogli byc zbawieni” (Dz 4,12). Cenzura Badajac Biblie i historie koscioła rozgryzłem wiele tajemnic, o których wiekszosc chrzescijan i wielu ksiezy katolickich nie ma pojecia. Przedtem nie mogłem takich tajemnic publikowac z powodu rzymskokatolickich praw o cenzurze. Przegladajac jakas ksiazke z Imprimatur, nie mamy zadnej pewnosci, iz prezentuje ona faktyczne stanowisko autora i ze nie przerobili jej po swojemu rzymscy cenzorzy, tak na wszelki wypadek. Jesli ksiazce uda sie przesliznac mimo cenzury, moze trafic na indeks ksiag zakazanych na mocy dekretu Kongregacji do Spraw Wiary, od którego w praktyce nie ma odwołania. Bezlitosna inkwizycyjna dyktatura, dalej grajaca pierwsze skrzypce we władzach koscioła, to tylko jeden przykład brutalnych, totalitarnych, jaskrawie niechrzescijanskich metod Rzymu. Nikt sie nie skryje przed wzrokiem jej szpiegów, obecnych w kazdej diecezji i obowiazanych napietnowac kazdego podejrzanego o nieposłuszenstwo wobec Rzymu. Walka z Rzymem to walka z jedna z najbogatszych korporacji miedzynarodowych, bogacaca sie z milionów ofiar zwanych podatkiem na Stolice Apostolska, sprzedaza kanonizacji (koszty wstepne wynosza prawdopodobnie 50 000 dolarów; sama kanonizacja drugie tyle). Biskupi przybywajac na audiencje płaca słone kwoty, prałaci podobno po kilkaset dolarów. Trzeba płacic za rozmaite dyspensy, i to narzucone przez prawo koscielne, płaci sie ofiary za błogosławienstwo papieskie itd. Relikwii wprawdzie sprzedawac nie wolno, ale płaci sie ofiary na relikwiarze. W prawie kazdym kosciele Rzymu sa ołtarze z wbudowanymi rzekomymi relikwiami: kawałkami kosci nieznanych meczenników znalezionymi w katakumbach; mimo ze juz w XVII wieku katoliccy uczeni wykazali błednosc pogladu, iz kosci z tych podziemnych miejsc pochówku to kosci meczenników. Ogromna liczba „swietych ołtarzy” zawiera najprawdopodobniej fałszywe „relikwie”. Naduzycia władzy Tym, co nastawiło mnie szczególnie wrogo do naduzyc władzy w kosciele rzymskim, było zameczenie na smierc takich ludzi i swietych Bozych jak Joanna d’Arc, setki meczenników albigenskich w XII-wiecznej Francji, Templariusze, Jan Hus, dominikanin Savonarola, dominikanin Giordano Bruno czy biskupi anglikanscy Cranmer, Ridley i Latimer. Inkwizycja celowo doprowadziła do co najmniej dwu ludobójstw w pełnym sensie tego słowa: rzezi protestanckich waldensów na północy Włoch i masakry protestanckich hugenotów w noc sw. Bartłomieja 24 sierpnia 1572 roku. We Francji wymordowano wtedy ponad 30 tysiecy najszacowniejszych obywateli wyznajacych protestantyzm. Na wiesc o tym wypaliły z triumfem papieskie działa, papiez ogłosił swieto i w dziekczynieniu nakazał odspiewac Te Deum. Wybił tez medal upamietniajacy chwalebne „zwyciestwo”. Przez długi czas obchodziłem swieto sw. Bartłomieja jako dzien szczególnych modlitw za protestantów, w wyrazie miłosci i zadoscuczynienia. „I widziałem niewiaste one pijana krwia swietych i krwia meczenników Jezusowych; a widzac ja, dziwowałem sie wielkim podziwieniem” (Obj 17,6) Sola Gratia Dziekuje Bogu, ze zetknał mnie z pracami wielkiego uczonego luteranskiego profesora F. Heilera, nawróconego ksiedza rzymskokatolickiego. Wyjasniły mi one wartosc wiary w Jezusa i w zbawienie sola gratia — tylko Jego łaska. Mysterium Caritatis Heilera, wspaniały zbiór kazan, przez wiele lat był przedmiotem mych rozwazan, az Duch Swiety dał mi odwage, aby przez wzglad na me własne zbawienie zastosowac sie do tej nauki. Opuszczenie koscioła, w którym sie urodziłem i tyle lat pracowałem, odwrócenie sie od rodziny i przyjaciół to trudna walka — lecz zarazem cudowna łaska od Boga. Niektórzy moi znajomi, którzy juz wczesniej porzucili katolicyzm i doznali ciepłego przyjecia wsród braci w Jezusie, opowiadali, jak inna jest atmosfera w kosciele, który nie zna intryg, szpiegowania, donosów i przeklenstw, typowych dla systemu rzymskokatolickiego. Poznacie ich po ich owocach Rzym stoi przed trybunałem historii tego swiata — a potem stanie przed sedziowskim tronem Boga — za to, ze załozył, wspierał i propagował — co czyni po dzis dzien- nikczemna Swieta Inkwizycje, a pózniej Zakon Jezuitów, niegdys wprawdzie odsuniety od łask, lecz pózniej, co ze smutkiem trzeba stwierdzic, obdarzony wpływem jeszcze wiekszym. Moja sciezka ku radosci Chrystusowej była długa i nieraz trudna, lecz okazała sie pielgrzymka warta zachodu. Po okresie pracy wykładowczej w Waszyngtonie i innych miastach USA dane mi było w koncu zaznac pełni radosci Chrystusa jako mego Zbawcy i wiecznego Odkupiciela; znalazłem tez grupe prawdziwie wierzacych przyjaciół: sług Ewangelii i członków ich kosciołów, młodych i starszych, którzy byli odtad dla mnie bezcennym zródłem siły, pomocy i zrozumienia. Wsród chrzescijan ewangelikalnych, zrodzonych na nowo w odkupienczej miłosci Chrystusowej przez wiare w doskonała ofiare Jego krwi, zyjemy w miłosci, radosci, pokoju, cierpliwosci, cichosci, łagodnosci i wzajemnym zaufaniu. Mamy w sobie te prostote, o której mówił Jezus Chrystus: „Oko twoje jestci swieca ciała twego; jezliby tedy oko twoje było szczere, wszystko ciało twoje jasne bedzie” (Mt 6,22). To swiatło, pochodzace od Chrystusa, to radosna jasnosc prawdy, która nas — odkupionych i oswieconych — napełnia niewypowiedziana i chwalebna radoscia. Z tych to racji oddałem sie Jezusowi Chrystusowi, wszechmocnemu Zbawcy, a przyjmujac Go, przeszedłem ze smierci grzechu do zycia: „Usprawiedliwieni tedy z wiary, pokój mamy z Bogiem przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa, dzieki któremu tez mamy dostep przez wiare do tej łaski, w której stoimy, i chlubimy sie nadzieja chwały Bozej” (Rz 5,1–2; BW). Drogi Czytelniku, jesli przypadkiem nie ma jeszcze w Tobie niezachwianej pewnosci i radosci zbawienia, jesli wciąż pokładasz ufnosc w rytuałach, obrzedach i w poboznych uczynkach, to zechciej poznac Jezusa Chrystusa jako Zbawiciela. Módl sie, aby najwspanialszy dar wiary znalazł sie w Twym sercu i abys mógł oddac sie Jezusowi całkowicie i bez zastrzezen— a On przyjmie Cie i zachowa teraz i na wieki. Jezeli wiec ustami swoimi wyznasz, ze JEZUS JEST PANEM, i w sercu swoim uwierzysz, ze Bóg Go wskrzesił z martwych — zbawiony bedziesz. (Rz 10,9). Charles A. Bolton, nawrócony ksiadz Pracujac w St. Louis (Missouri, USA) Anglik Charles A. Bolton usłyszał o Alexie Dunlopie, nawróconym ksiedzu z Havertown w Pennsylvanii. Udał sie tam i przyjał biblijne poselstwo o łasce. Tam tez napisał niniejsze swiadectwo. Przepracował około dwudziestu lat jako wykładowca w Kolegium Chrzescijanskiego Zwiazku Misyjnego w Nyack (stan Nowy Jork). Teraz jest juz u Pana. Byłem ksiedzem w Hiszpanii Swiadectwo nawróconego ksiedza Enrique Fernandeza W 1960 roku byłem kapelanem w klasztorze zenskim w Navelgas, cichym miasteczku w Asturii. Po wczesnej kolacji często odwiedzałem miejscowego ksiedza, sympatycznego i towarzyskiego starszego mezczyzne. Raz pokazał mi on broszurke zatytułowana „Dar”, z fragmentem zyciorysu byłego ksiedza Charlesa Chiniquy z Kanady. Poprosiłem, by mi ja pozyczył. Po lekturze zapragnałem przeczytac Biblie; chciałem sie dowiedziec, czy istotnie jest jakas róznica miedzy Biblia katolicka a protestancka. Nie wyjawiajac, ze jestem ksiedzem, napisałem pod adres z broszurki proszac o Biblie badz Nowy Testament. Badajac Nowy Testament, głównie Dzieje Apostolskie, powoli nabierałem przekonania, ze kosciół rzymski odszedł od Biblii, a kapłani uzurpuja sobie miejsce Chrystusa. Odkrycia w Słowie Bozym były pasjonujaca przygoda. W dalszej lekturze mocno przezyłem werset 4,12 Listu do Hebrajczyków: „Boc zywe jest słowo Boze i skuteczne, i przerazliwsze nad wszelki miecz po obu stronach ostry, i przenikajace az do rozdzielenia i duszy, i ducha, i stawów, i szpików, i rozeznawajace mysli i zdania serdeczne” Teologia, a nie Biblia Urodziłem sie w Madrycie w 1929 roku w bardzo religijnej rodzinie. 12 lat studiowałem w Seminarium Metropolitalnym w Oviedo; swiecenia kapłanskie przyjałem 30 maja 1954 roku. Przez cztery lata studiów teologicznych nigdy na serio nie czytałem Biblii; traktujac ja co najwyzej jako pomoc przy zgłebianiu dogmatów katolickich. Znałem tylko te jej ustepy, które umieszczono w tekscie liturgii mszalnej i brewiarzu. Zbawienie — głosił kosciół — zalezy od rozgrzeszenia, którego udziela kapłan; kto odmówi wyznania mu grzechów smiertelnych, tego czeka wiekuiste potepienie. Ale w Dziejach, ani w zadnej innej ksiedze Nowego Testamentu nie znalazłem tekstu, który by to potwierdził; natchnieni autorzy podkreslaja, ze po przebaczenie musi sie człowiek udac wprost do Boga. W Liscie do Hebrajczyków napisano, ze Chrystus został za grzeszników ofiarowany raz jeden na zawsze.„ Zatem” — myslałem — „jakze mógł sobór trydencki w 1562 roku ogłosic, ze we mszy Chrystus ofiarowuje siebie przez rece kapłana na prawdziwa i rzeczywista ofiare Bogu?” Tylko wiara Wyczytałem, ze usprawiedliwienie grzesznika dokonuje sie z wiary. Pomyslałem:„Skoro w kosciele katolickim nie znalazłem pokoju duszy, to moze dlatego, ze oczekiwałem pokoju jako nagrody za swoje wysiłki?” Pojawszy, ze Jezus nie wymaga ode mnie zapłaty, zarzuciłem próby zapracowania na zbawienie. Chrystus stał sie moim jedynym Panem i Zbawicielem. Dzieki holenderskiej misji „De Spaanse Evangelische Zending” poznałem byłego hiszpanskiego ksiedza, a ten skierował mnie do holenderskiej fundacji „In de Rechte Straat” (Na Ulice Prosta), która od lat pomagała ksiezom opuszczajacym kosciół rzymski, przestrzegajac zasad XVI-wiecznej Reformacji i głoszac powrót do Pisma. 2 maja 1961 roku przyjechałem do Brukseli, skad udałem sie do Hilversum w Holandii. Stamtad napisałem do mego arcybiskupa:„ Odkryłem Słowo Boze, a Jezus Chrystus objawił mi Siebie jako jedyny Pan i Zbawca. Rzym twierdzi, ze katolicyzm skupia sie wokół osoby Chrystusa, ale w istocie katolicyzm odwrócił sie do Niego tyłem”. Pojechałem do San Jose w Kostaryce i w Seminarium Teologicznym Ameryki Łacinskiej otrzymałem 25 listopada 1963 roku tytuł bakałarza teologii. Tuz przed wyjazdem do Stanów Zjednoczonych spedziłem kilka miesiecy w Gwatemali z poruczenia Luteranskiego Synodu Missouri. Od 1 czerwca 1964 roku głosze Ewangelie ludnosci hiszpanskojezycznej w USA. Moje pragnienie Pragne słuzyc Jezusowi Chrystusowi, niesc ludziom Ewangelie łaski i opowiadac o rzeczach, jakie uczynił mi Pan. Bo to, co uczynił dla mnie, moze uczynic i dla innych. Dla Ciebie tez. Ludu Mój, wyjdzcie z niej, byscie nie mieli udziału w jej grzechach (Ap 18,4). Pokutujcie wiec i nawróccie sie, aby grzechy wasze zostały zgładzone (Dz 3,19). Ostatnia noc w klasztorze Swiadectwo nawróconego ksiedza Miguela Carvajala Była czwarta nad ranem. Włozyłem na siebie jak najwiecej ubran, reszte rzeczy upchnałem w walizce. Decyzja opuszczenia klasztoru była nieodwołalna. Ostroznie uchyliłem drzwi, nie zapalajac swiatła, bo przyłapanie na ucieczce mogłoby sie dla mnie skonczyc dosc przykro. Udałem sie w strone koscioła w miasteczku i nie wiedzac, co poczac, wszedłem do srodka. Przed ołtarzem głównym płoneła czerwona lampka. Na palcach szedłem wzdłuz nawy głównej. Postanowiłem przez boczne drzwi wejsc do wirydarza, gdzie panowała głucha cisza. Nie miałem dokad isc i liczyłem na to, ze ta chwila spokoju da mi szanse zastanowienia sie, co dalej. Zdjałem juz habit franciszkanina i byłem ubrany po cywilnemu. Nawróciłem sie w wieku 32 lat i raduje sie z wiezi ze Zbawca. Niegdys, w klasztorze, wołano na mnie „brat Fernando”, dzis uzywam prawdziwego imienia i nazwiska: Miguel Carvajal. Po opuszczeniu klasztoru zaswitał dla mnie nowy dzien wolnosci. Stanałem na rozstajach, zamknałem za soba drzwi ciemnosci; musiałem postanowic o dalszym kierunku zycia. Niepewnosc jutra Zamkniecie drzwi nie przyszło mi łatwo. Meczyły mnie watpliwosci, targała wewnetrzna walka — lecz wiedziałem, ze nie moge wrócic do niewoli. Cały ten proces zmagan przechodziłem własnie w cichym koscielnym wirydarzu. Gdy wychodziłem z koscioła na rynek miasteczka, zmroził mnie do szpiku kosci zimny poryw od strony wulkanu Cayambe, wysokiego na 6000 metrów. Opadły mnie chłód i lek przed przyszłoscia. Tak, znalazłem wolnosc — ale gdzie sie teraz udac? Ostatni raz spojrzałem na okienko klasztornej celi, przypominajac sobie watpliwosci, walke wewnetrzna, modlitwy, badania w poszukiwaniu pokoju duszy. Mury klaszoru były niemym swiadkiem rozpaczy, duchowego chaosu, leku, ze Bóg moze nigdy nie odpusci mi grzechów. I zrozumiałem, ze ofiary i posty nie wystarcza, ze niezbedne jest narodzic sie na nowo. „Odpowiedział Jezus i rzekł mu: Zaprawde, zaprawde powiadam ci: Jezli sie kto nie narodzi znowu, nie moze widziec królestwa Bozego” (J 3,3). Przemknałem sie przez rynek miasteczka, swiadomy, ze mieszkaja tu biskup i ksieza i nie moge dac sie zobaczyc. Mysli biegły ku przyszłosci pedzac przez cicha, wyludniona ulice. . . Było tak wczesnie. Dyszałem ciezko, przez dwie godziny to wspinajac sie, to schodzac po pagórkach, z walizka na barkach, ku Quito, gdzie mieszkała matka. Dobiegł mnie dźwięk dzwonów w miasteczku, które opusciłem. Byłem taki zmeczony; siadłem i zaczałem płakac. Na poranne ekwadorskie niebo wypłyneło słonce. Pokusa, by wrócic, była bardzo silna. W klasztorze przezyłem dziesiec lat. Ogarneły mnie wspomnienia: studenci, ksieza, zakonnicy, z którymi dzieliłem problemy zyciowe. Znałem zakonników złych i dobrych, ich rozmowy i tajemnice, znałem smak skapych codziennych racji zywnosciowych. Jakzebym chciał, by towarzyszył mi ten czy ów; droga wydawała sie tak samotna. Oczywiscie opuszczajac klasztor naraziliby sie na gniew koscioła. Gdyby opuscili klasztor, tak jak ja musieliby stanac wobec przeciwnosci zyciowych, duchowych presji i przesladowan ze strony koscioła. Chcac opuscic kosciół katolicki, trzeba sie liczyc z dezaprobata najblizszych, krewnych i przyjaciół, ciagła krytyka, niepewnoscia zycia i brakiem pracy. Przed nowym wierzacym wyrasta góra prób i zmartwien, ale mamy przeciez obietnice, a za przewodnik — Biblie: „Poznacie prawde, a prawda was wyswobodzi” (J 8,32). Wolałem opuscic kosciół i byc niezaleznym. Zmeczyła mnie obłuda i religia pozbawiona duchowosci. W koncu dotarłem do jednego miasteczka ze stacja kolejowa, lecz byłem bez pieniedzy i zupełnie sam. Poniewaz jako ksiadz nie miałem zwyczaju podrózowac w cywilnym ubraniu, nie chciałem pokazywac sie publicznie. Dla ludzi przykry byłby widok ksiedza, który ich zdaniem upadł tak nisko. Totez pieszo przebyłem blisko dwie godziny drogi do Quito, stolicy Ekwadoru, gdzie mieszkała matka. Płacz matki Na wiesc, ze opusciłem klasztor, matka rozpłakała sie. Nie miała pojecia, jak bardzo pragnałem znalezc Zbawce. Natrafiłem wiec na kolejna pokuse. Ze wzgledu na mame postanowiłem jednak pozostac katolikiem, ale nie wracac do klasztoru. W klasztorze spedziłem tyle lat, ze trudno było przywyknac do zycia poza nim; zycie zwykłych ludzi mocno sie rózni od zycia ksiezy. Nastał dla mnie czas wyjatkowej udreki i załamania. Szukałem radosci w młodzienczych pozadliwosciach: alkohol, papierosy, taniec, miejsca o złej sławie. Nie widziałem w tym nic złego; w klasztorze na takie sprawy patrzono przez palce. Znalazłem sobie prace nauczyciela w katolickiej szkole, ale nie zagrzałem tam miejsca dłuzej niz przez dwa miesiace. Chciałem sie dalej kształcic, ale Bóg, widzac moje serce, pokrzyzował te plany. Znajomy z radia HCJB złozył mi listownie swiadectwo o zbawieniu, które jest w Jezusie. Wysmiałem go w duchu, myslac sobie, ze badz co badz ksiadz wie, co jest dla ludzi dobre. Podczas lat nauki obrzydzono mi do kosciół protestancki; uwazałem go za zły. W dodatku dostałem list od ksiedza, który w klasztorze uczył mnie historii. Pisał, ze jesli zaraz wróce, nie spotkaja mnie zadne konsekwencje. Nowe stworzenie w Chrystusie Chrzescijanie w Ekwadorze nazywali siebie ewangelikanami. Jednego wieczora miałem okazje rozmawiac z wierzaca dziewczyna; przegadalismy dwie godziny o Panu i zbawieniu. Tak bowiem Bóg umiłował swiat, ze Syna swego Jednorodzonego dał, aby kazdy, kto w Niego wierzy, nie zginał, ale miał zycie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na swiat po to, aby swiat potepił, ale po to, by swiat został przez Niego zbawiony. Kto wierzy w Niego, nie podlega potepieniu, a kto nie wierzy, juz został potepiony, bo nie uwierzył w imie Jednorodzonego Syna Bozego (J 3,16–18). Te zas zapisano, abyscie wierzyli, ze Jezus jest Mesjaszem, Synem Bozym, i abyscie wierzac mieli zycie w imie Jego (J 20,31). Uwierzyłem. I przyjałem Jezusa Chrystusa jako mego Zbawiciela. Stałem sie nowym stworzeniem. Moje zycie zmieniło sie; poznałem smak nowego narodzenia — zbawienia. Zadne słowa nie opisza mego szczescia. Ale sasiedzi zaczeli wysmiewac moja matke i rozgłaszac, ze oszalałem. Mysleli, ze zmusza mnie do powrotu do koscioła katolickiego. Nie wiedzieli, ze dla mnie wszystko stało sie nowe. Nadszedł Wielki Tydzien. A ja nie bardzo wiedziałem, co poczac; odzywały sie stare sentymenty. Był kwiecień 1960 roku. Choc własciwie nie miałem pieniedzy, postanowiłem jechac do Guayaquil. Na miejscu dopadła mnie malaria. Pomyslałem, ze jak syn marnotrawny powinienem wrócic do matki i klasztoru; Bóg jednak posłał jednego ze swych wiernych sług, który zabrał mnie do siebie i zaopiekował sie mna. Moje swiadectwo Gdy wydobrzałem, rozpoczałem prace, zaczałem tez słuzyc Panu i studiowac w seminarium. Ciesze sie, ze moge dzis głosic zbawienie Pana i słuzyc w Kosciele Bereanskim w Ekwadorze. Chciałbym razem z wami odczytac słowa Pana z Ewangelii Jana 6,47: „Zaprawde, zaprawde powiadam wam: Kto w mie wierzy, ma zywot wieczny” Sens tych słów jest jasny. Lecz nie jest łatwo uwierzyc tylko w Chrystusa. Trzeba wyrzec sie wszystkich błedów tradycji ludzkiej i religijnej i złozyc ufnosc tylko w Nim. Na podstawie Jego doskonałej ofiary mamy zycie wieczne. Katolik musi uwierzyc w taka Ewangelie, jaka została ogłoszona w Pierwszym Liscie do Koryntian 15,3–4: „Albowiem naprzód podałem wam, com tez wział, iz Chrystus umarł za grzechy nasze według Pism; A iz był pogrzebiony, a iz zmartwychwstał dnia trzeciego według Pism.” Jesli naprawde wierzysz, ze Jezus Chrystus zapłacił w pełni za twoje grzechy, i w wierze zaufałes Mu z całego serca, to jestes wolny od grzechu i masz zycie wieczne. Miguel M. Carvajal, nawrócony ksiadz Miguel Carvajal, dzis pastor ewangelikalnego koscioła w Quito, prowadzi tez zajecia z duszpasterstwa małzenstw w tamtejszym seminarium i działa w hiszpanskojezycznym radio HCJV „Głos Andów”. Jezdzi po osadach Indian, głoszac Ewangelie zbawienia. Jego pragnienie, aby katolicy znali prawde, widac w hiszpanskiej wersji filmu dokumentalnego Catholicism: Crisis of Faith, gdzie jest jednym z głównych wystepujacych. (Wydawca: Lumen Products, P. O. Box 595, Cupertino, CA 95 015, USA). Adres: M. Carvajal, Voz Dos Andes, CX Postal 17–17–691, Quito, Ekwador. Tel. (0–0593) 5 932 466 808 w. 281; fax (0–0593) 5 932 447 263. Gdybym pozostał katolikiem, nie znalazłbym Jezusa Swiadectwo nawróconego ksiedza Anibala Pereiry dos Reisa Sao Joaguim da Barra w brazylijskim stanie Sao Paulo to miejsce moich narodzin. Przyszedłem na swiat 9 marca 1924 roku w rodzinie głeboko katolickiej. Ojciec był Portugalczykiem i zeby nie odstawac od reszty dołaczył do grona czcicieli Matki Bozej Fatimskiej, losu i dobrego wina. Matka, Włoszka z pochodzenia, zawsze szczyciła sie złotym tronem papieza na Półwyspie Apeninskim. Dziadek ze strony matki, gorliwie praktykujacy swa religie, od najmłodszych mych lat zabierał mnie na uroczyste nabozenstwa Matki Koscioła. Jeszcze przed ukonczeniem siedmiu lat regularnie uczeszczałem na koscielna katecheze. Raz pewien otyły ksiadz z zapałem i godna pozazdroszczenia plastycznoscia wyrazu odmalował przed nami piekło. Ukazał nam, co nam grozi, lecz nie wspomniał ani słowem o poselstwie zbawienia, zdolnym nas przed ta grozba ocalic. Pierwsza komunia Moja pierwsza komunia 1 maja 1932 roku nie odbiegała od normy i nie obyła sie bez mnóstwa słodyczy. Przyjmujac opłatek na jezyk byłem bardzo wzruszony. Podniosły nastrój chwili zakłóciło tylko jedno zajscie: Nasz kolega zwany Toadem, gdy ksiadz włozył mu opłatek do ust, zawołał: „Prosze ksiedza, opłatek mi sie przylepił!” Ksiadz podszedł do zdenerwowanego chłopca i polecił mu byc cicho i nie wyjmowac opłatka z „niebios ust” palcami. To byłoby swietokradztwo. Po wyjsciu z koscioła kolezanki i koledzy zgodnie złajali biedaka za to, ze nie umie swietemu Panu okazac nalezytego szacunku. Szkołe powszechna ukonczyłem w 1936 roku. Przenieslismy sie wtedy do sasiedniej miejscowosci — Orlandii — tak abym wraz z bracmi mógł uczeszczac do gimnazjum. Ojciec chciał dac synom wykształcenie, którego sam nie miał okazji zdobyc. Juz od dziecinstwa dreczył mnie problem zbawienia mojej duszy; myslałem o tym bez przerwy. Trzesac sie ze strachu, przypomniałem sobie słowa ksiedza, który przygotowywał nas do pierwszej komunii. Poinformował nas o wszystkich poboznych czynnosciach zalecanych przez proboszcza. Był Hiszpanem z Orlandii i — bardzo surowym ksiedzem. Sam stosował sie do tych wskazówek w najdrobniejszym szczególe. Pragnienie słuzenia Bogu zrodziło sie we mnie juz w wieku dzieciecym. Nie znajac zadnego innego sposobu jego wypełnienia, postanowiłem zostac ksiedzem. Seminarium i swiecenia W wieku 17 lat, po ukonczeniu gimnazjum, zostałem przyjety do seminarium duchownego. Nie okazało sie ono miejscem idealnym; nigdzie dotad nie spotkałem sie z tak nieprzyjemna atmosfera. Poswieciłem sie zupełnie studiowaniu wszystkich przedmiotów; ale wcale nie czułem sie zadowolony. 8 grudnia 1949 roku przyjałem swiecenia kapłanskie w miescie Montes Claros, na północy stanu Minas Gerais. Ordynariusz diecezji powierzył mi organizacje i prowadzenie duszpasterstwa ludzi pracy. Zadanie to odpowiadało moim pragnieniom; praca w pomocy społecznej koiła wewnetrzny niepokój. Rozwinałem działalnosc na szeroka skale zyskujac duze uznanie robotników z całej okolicy oraz hierarchii koscielnej. Działacz społeczny Na poczatku 1952 roku biskup Montes Claros został przez papieza mianowany arcybiskupem Recife. Wraz z nim do Recife musiałem sie przeniesc i ja. W duzej metropolii powierzono mi zaszczytna misje ozywienia na tym obszarze organizacji charytatywnej, obejmujacej sierocince i szkoły katolickie, a cierpiacej na kłopoty finansowe. Pracowałem ciezko, chcac odbudowac zaufanie publiczne do tej instytucji; odpowiedzialnosc była tym dotkliwsza, ze nie zechciał jej ze mna dzielic zaden ksiadz. Po z góra dwu latach trudów problemy instytucji skonczyły sie, powstał uporzadkowany plan przedsiewziec. Sierocince i domy starców mogły przyjac wiecej dzieci i osób starszych, w szkołach powiało nowym. Moje nazwisko nie raz pojawiło sie w gazetach, co tylko umocniło moja pozycje. Brak pokoju z Bogiem Lecz ani ludzkie sukcesy, ani aplauz sympatyków nie zdołały napełnic mojej duszy pokojem. Duchowe cierpienia nie znalazły lekarstwa ani w moich czynach miłosierdzia, ani w pełnym oddaniu sie pracy, ani w pochwałach władz koscielnych. Pragnałem byc pewnym wiecznego zbawienia, ale nic nie potrafiło mi tej pewnosci dac. W 1960 roku przeniesiono mnie do Guaratinguety w stanie Sao Paulo, w sasiedztwo Aparecida de Norte. Ucieszyło mnie to, głównie z racji bliskosci „patronki Brazylii” i dlatego ze pierwszy raz stanałem przed zadaniem zwiazanym z polityka społeczna. Praca w opiece społecznej bardzo mnie juz znuzyła- a przeciez w spełnianiu mych kapłanskich obowiazków miałem odnajdywac odpowiedz na rozterki duchowe. Praca parafialna W dzielnicy Pedregulho w Guaratinguecie stworzyłem nowa parafie. Uwazałem, ze to słuszne posuniecie. Pracowałem ciezko: w ciagu zaledwie trzech lat zbudowałem dom parafialny, plebanie i trzy koscioły. Lecz nawet taki przełom zyciowy i długa lista zasług dla katolicyzmu nie zdołały dac mi pewnosci, ze bede zbawiony. W pazdzierniku 1956 roku ojciec zmarł na raka płuc. Byłem juz wtedy dyrektorem organizacji charytatywnej w Recife i cały rok codziennie odprawiałem msze za jego dusze. Na msze chodziła wówczas cała moja rodzina. Ale katolicka msza z całym swoim imponujacym rytuałem nie była w stanie dac nam pewnosci co do zbawienia ojca. Nieraz płakałem nad ojcem — i nad soba. Nie pomagała mi ani dynamicznie rozwijajaca sie praca społeczna, ani budowanie kosciołów, ani przewodniczenie obrzedom religijnym, ani slepe posłuszenstwo władzom koscielnym, ani katolicyzm. Nienawisc do protestantów Poniewaz umysł mój ukształtował sie w duchu scisłego posłuszenstwa doktrynie rzymskokatolickiej, gorliwa nienawiscia do protestantów, których zwałem w moich kazaniach „kozłami” (katolicy byli oczywiscie „owcami Chrystusowymi”). Moja postawe wyraziscie zilustruje pewien incydent. Raz w Swieto Wszystkich Swietych na cmentarzu w dzielnicy Pedregulho wierzacy prowadzili prace ewangelizacyjna, rozdajac ulotki i wypisy z Biblii. Azeby oddac chwałe Bogu („chwała Bogu” — to przeciez hasło Jezuitów) i bronic „Swietej Matki, Koscioła Powszechnego”, postanowiłem przeszkodzic im w pracy. Zebrałem dzieci z mojej parafii i podzieliłem je na grupy, aby przez cały czas modliły sie na cmentarzu. Chodziło o to, aby zebrac jak najwiecej tej ich literatury i spalic ja w płomieniach swiec za kaplica cmentarna. Pierwsze kroki z Biblia W wieczór, kiedy wydałem to niemiłosierne polecenie, udałem sie do swej biblioteki, aby poszukac przyjemnej lektury do poduszki. Dzieki cudownej łasce Bozej natrafiłem na Biblie (w tłumaczeniu Mato Soaresa). Niespodzianie otworzyłem te natchniona ksiege i przeczytałem 11 rozdział Ewangelii sw. Jana. I w mym beznadziejnym smutku poczułem nagle ulge, w duchowe przygnebienie wtargneła nowa energia. Czytałem dalej, i to z rosnacym zaciekawieniem. Nie przestawałem rozmyslac nad trescia tego rozdziału. I stopniowo w głebi duszy zaczałem dostrzegac nowe horyzonty. Postanowiłem studiowac Biblie rezygnujac z wszelkich załozen wstepnych. Wskutek tego studium bez niczyjej pomocy, tylko dzieki łasce Bozej, odkryłem plan, jaki powział Bóg dla naszego zbawienia. Zdumiony, spostrzegłem, iz uznajac ten plan, mozemy miec niezniszczalna pewnosc, ze znajdziemy sie w niebie. Lecz nie dawałem za wygrana, moja dusza przywykła bowiem do praktyki rzymskokatolickiej. Postanowiłem sobie jednak mocno, ze przed biskupem nie bede nic ukrywał. Biskup jako władza koscielna nie bardzo wiedział, co z tym poczac. W koncu przypomniał, ze w Aparecidzie jestem po to, by zajac sie budowa bazyliki; moje nowe zajecia mocno opózniły tempo zakupu cementu, cegieł i rozmaitych narzedzi. Po tej rozmowie gorliwie modliłem sie do Matki Bozej Aparecidzkiej. Punkt zwrotny A wierzacy rozdawali swe broszurki w Guarantinguecie. Jedna mówiła o katolickim bałwochwalstwie • czczeniu obrazów, posagów itd. Aby jakos zareagowac na te zarzuty, postanowiłem odniesc sie do sprawy z ambony: wyjasnic katolicka doktryne na ten temat i dowiesc, iz kult obrazów nie jest przez Boga zabroniony. Wziałem Biblie i rozpoczałem argumentacje od 20 rozdziału Ksiegi Wyjscia. Wersety 4 i 5 musiałem przeskoczyc, aby nie dawac nieprzyjacielowi oreza do reki. Schodzac z ambony, paliłem sie ze wstydu. Postanowiłem, ze dokonam uczciwego porównania doktryny katolickiej z Biblia. I wkrótce odkryłem ogromna przepasc, jaka je dzieli. W styczniu 1963 roku otrzymałem propozycje przenosin do Orlandii, miasta mojej młodosci. Z radoscia udałem sie tam, gdzie wciąż mieszkało wielu przyjaciół. Ale radosc nie stłumiła duchowej rozterki. Rzuciłem sie w wir pracy w nowym miejscu: starej parafii ze wszystkimi typowymi dla niej niedomaganiami i starenkimi tradycjami. Mimo protestów grupy rozczarowanych starszych pan zdołałem rozkrecic imponujaca działalnosc, gdzie — o ile to było mozliwe — wszystko w jak najwiekszej mierze zgadzało sie z Biblia. Oczysciłem kosciół, wyrzuciłem bałwany. Kazania opierałem wyłacznie na Pismie Swietym; moje codzienne audycje radiowe były tylko komentarzami do Słowa Bozego. Wiele piesni spiewanych na nabozenstwach miało charakter czysto biblijny. Pomoc sługi Bozego Działo sie ze mna cos dziwnego. Nienawisc do biblijnych chrzescijan wyparł lek przed nimi. Porozmawiałbym z jakims pastorem, ale nie miałem odwagi. Bedac w Guarantinguecie, postanowiłem udac sie do Sao Paulo z zamiarem ostatecznego rozstrzygniecia sytuacji. Prosto z autobusu poszedłem na poczte, nadac telegram. Przed poczta odbywała sie ewangelizacja. Na widok sutanny ewangelista postanowił sobie na mnie pouzywac — i pouzywał bez litosci. Nie miał pojecia, co dzieje sie w mej duszy i po co przybyłem do Pauliceia. Wskutek tego incydentu tylko utwierdziłem sie w przekonaniu, ze pastor ewangelikalny zdołałby wyrwac mnie z tego połozenia. W 1964 roku doszedłem do kresu wytrzymałosci. Nie umiałem radzic sobie z sytuacja. W listopadzie specjalnie pojechałem do Santos. Wszystko sobie obmysliłem. Ubrany po cywilnemu, udałem sie na nabozenstwo do Pierwszego Koscioła Baptystycznego. I ku memu zdumieniu tekstem biblijnym, na którym oparto kazanie, był 11 rozdział Ewangelii Jana! Nastepnego dnia zdołałem sie zobaczyc z pastorem Elisue Ximenesem. Ten sługa Bozy potraktował mnie z taka delikatnoscia, ze wkrótce uległem jego urokowi i pozbyłem sie wszystkich uprzedzen. Zaczelismy obmyslac moje odejscie od katolicyzmu. Trudno by je nazwac odejsciem formalnym, gdyz odbywało sie stopniowo przez dłuzszy czas. Wiara w Zbawce 12 maja 1965 roku zdołałem wyplatac sie całkowicie z koscioła rzymskiego. 13 czerwca w Pierwszym Kosciele Baptystycznym w Santos, publicznie wyznajac wiare w jedynego i doskonałego Zbawiciela Jezusa Chrystusa, zostałem ochrzczony. Bóg nie tylko wprowadził mnie do swego królestwa, ale i włozył mi do serce pragnienie głoszenia swego swietego Słowa. Bez reszty oddałem sie tej posłudze. Ostatnio Pan szczególnie wspomógł dzieło swego pokornego sługi, dajac nam radosc ogladania setek dusz przychodzacych do Jezusa. W kazaniach zawsze zwracałem uwage na Bozy plan zbawienia, realizujacy sie tylko przez Jezusa Chrystusa. A ilekroc to głosiłem, czułem coraz blizsza wiez z Nim samym. Nigdy nie czułem sie tak szczesliwy w duchu jak teraz. Mam w sercu doskonały pokój, bo jestem pewien swego zbawienia. Moja dusze oczysciła zbawcza krew Jezusa Chrystusa, Któremu niech bedzie wszelka chwała na wieki wieków. Anibal Pereira dos Reis, nawrócony ksiadz Brazylijczyk Anibal Pereira Dos Reis od wielu lat zajmuje sie ewangelizacja swego kraju. Jego ostatni adres to: Caixa Postal 11.755, 01 000 Sao Paulo, Brazylia. Drugie wydanie angielskiej wersji tej ksiazki zbiega sie z przygotowaniami do jej wydania po włosku, koreansku, polsku, dunsku, hiszpansku, chinsku i w systemie Braille’a. Pragnelibysmy jednak, aby ukazała sie ona i dla tych, którzy jak Anibal Pereira Dos Reis władaja portugalskim — mieszkanców Portugalii i Brazylii. Jesli Czytelnicy znaja kogos, kto mógłby w tym dopomóc, prosimy o kontakt. Łaska i prawda przyszły do mnie przez Jezusa Chrystusa Swiadectwo nawróconego ksiedza dr. Arnalda Uchoy Cavalcantego Oto wierne i prawdziwe swiadectwo byłego ksiedza i nauczyciela: Dla chwały Jezusa Chrystusa zaswiadczam osobiscie o swoim nawróceniu z rzymskiego katolicyzmu do koscioła wiernego Ewangelii. Zajeło to 40 lat, i okres ten postaram sie tu strescic. Do seminarium poszedłem z własnej woli i z zapałem, pragnac słuzyc Bogu jako kapłan. Rodzina nie posiadała dosc srodków, azeby pokryc koszty mojej nauki, na szczescie znalazł sie zyczliwy znajomy, który zaoferował pomoc. Aby osiagnac upragniony cel, uczyłem sie 12 lat. Studiowałem filozofie, teologie, jezyki. Ze szczególna starannoscia przykładałem sie do poznawania filozofii oraz Pisma Swietego. 15 sierpnia 1945 roku przyjałem swiecenia kapłanskie w katedrze metropolitalnej w Maceio. Otrzymałem je z rak arcybiskupa, moge jednak szczerze rzec, ze wcale nie tego najbardziej potrzebowałem. Potrzebowałem bowiem łaski z wysoka, daru Bozego, który pozwalałby mi głosic Słowo Boze z moca! Byłem jak Tomasz, który by uwierzyc w moc zmartwychwstałego Pana musiał dotknac zywego ciała Mistrza. Tak i ja nie mogłem uwierzyc Słowu, które czytałem i badałem. Potrzebowałem szczególnego objawienia od Pana Jezusa. Kapłan — lecz niepewny zbawienia Dziewiec lat — od roku 1945 do 1954 — pełniłem posługe kapłanska w brazylijskich miastach Maceió i Recife, udzielajac „sakramentów” i nauczajac o Panu, lecz wciąż bez pokoju wewnetrznego, bez przekonania, bez pewnosci zbawienia, w które nie potrafiłem uwierzyc. Serce pragneło czegos wiekszego, lepszego. Pracowałem tez wtedy jako wikariusz archidiecezji, wikariusz generalny duszpasterstwa ludzi pracy, wykładowca historii koscioła i greki klasycznej i biblijnej, wykładowca Kolegium Guidda de Foutgallanda w Kolegium Sao Jose oraz wykładowca filozofii w Kolegium Estadual de Alagoas. Musze zaznaczyc, ze ani u ołtarzy, ani na ambonach, ani na uniwersyteckich katedrach nie mogłem znalezc tego, czego szukałem.W1954 roku postanowiłem zrzucic sutanne i ruszyc na poszukiwanie pokoju duchowego, pewnosci zbawienia duszy i wiary w ofiare Chrystusa i poselstwo Biblii. Opatrznosc Boza jest przecudowna, wiec przygotowała mnie do wejscia w doline błogosławienstw, pokoju i zbawienia. Mój Bóg pokazał, ze jestem dla Niego wart wiecej niz ptaki niebieskie i lilie polne. Jak opusciłem parafie i zrzuciłem sutanne Pracowałem wtedy jako kapelan w pewnej fabryce w Maceió. Zaplanowawszy sobie zawczasu wszystko, co doradzało sumienie, poleciałem samolotem do Recife. Tam kupiłem nieco ubran, które miały zastapic sutanne; chciałem zadbac o to w pierwszym rzedzie, jeszcze przed szukaniem odpowiedniego hotelu. Co zrobiłem potem? Złapałem taksówke, powiedziałem kierowcy, dokad jedziemy, i uprzedziłem, ze po drodze bede sie musiał przebrac. Gdy wysiadłem z taksówki, byłem juz innym — i wolnym człowiekiem. Znalazłem hotel, w którym spedziłem noc. Nazajutrz zbudziłem sie wczesnie. Ledwie wyszedłem na miasto, katem oka spostrzegłem znajomego, który był przełozonym miejscowego klasztoru Karmelitów Bosych. Dyskretnie zszedłem mu z drogi. Od razu pojechałem do miasta Natal, a stamtad do kolejnych miejsc. Nie mogłem doczekac sie chwili, kiedy znajde te upragniona lepsza droge. Niestety, krepowały mnie uprzedzenia i niechec do chrzescijan ewangelikalnych, których nazywałem protestantami; byłem jak Szaweł z Tarsu: religijny, ale pałajacy nienawiscia do biblijnych chrzescijan. Na pewno nie byłem osoba nawrócona do Chrystusa i w odróznieniu od Pawła sporo czasu miało upłynac, by nawrócenie to nastapiło. Trzy lata pózniej — 10 maja 1958 roku — ozeniłem sie, a w rok potem urodził sie nasz pierwszy syn. Do roku 1960 spenetrowałem najrozmaitsze brazylijskie grupy okultystyczne i spirytystyczne, jak Xango, Umbanda, Quimbanda i inne, zawsze trzymajac sie jak najdalej od tak zwanych kosciołów ewangelikalnych. wciąż czułem znajoma pustke w duszy i palace pragnienie zbawienia i pokoju. Opatrznosc i łaska Boza W 1960 roku pojechałem do Belo Horizonte, a stamtad do Agua´i. We wrzesniu wsiadłem na statek do Campinas, liczac, ze tam znajde lepsza prace. Przemierzajac ulice centrum tego miasta natknałem sie na budynek „Koscioła Nazarejczyka”. Stanałem na progu, zerkajac do srodka, gdy wtem od tyłu zaszedł mnie pastor. Było samo południe. Pastor wydawał sie na mnie czekac; dzis rozumiem, ze kierowała nim Opatrznosc Boza. Spotkanie okazało sie bezcennym błogosławienstwem dla mojej duszy i sprawiło, ze postanowiłem rozpoczac nowy, zaskakujacy rozdział w swoim zyciu. Sprowadziwszy do Campinas rodzine, przekonałem sie, jak bardzo prawdziwa jest wiara koscioła ewangelikalnego. Słuchałem kazan pastora Mostellera, co skonczyło sie tym, ze 18 wrzesnia 1960 roku o godzinie 21.00 publicznie wyznałem wiare w prawdziwosc Ewangelii Chrystusowej. W dniu tym odczułem z cała pewnoscia, ze rozpoczynam prawdziwe zycie chrzescijanskie, ze mam w sobie Ducha Bozego, a w duszy pokój Chrystusa. Dzisiaj chwale Boga, błogosławie Jezusa, głosze poselstwo Ewangelii i — choc pracuje ciezko — odczuwam radosc, pokój i szczescie w słuzbie memu Zbawcy. „Odrodzeni bedac nie z nasienia skazitelnego, ale z nieskazitelnego przez słowo Boze zywe i trwajace na wieki” (1P 1,23). Arnaldo Uchoa Cavalcante, nawrócony ksiadz Arnaldo Uchoa Cavalcante został pastorem w kosciele ewangelikalnym. 23 Moje spotkanie z Bogiem Swiadectwo nawróconego ksiedza Guida Scalziego Nasz rodzinny dom w Mesoraca stał w niewielkiej osadzie zwanej Filippa, połozonej w sasiedztwie klasztoru Franciszkanów, usytuowanego na szczycie malowniczego wzgórza. Tam własnie chadzałem na msze. Uniesienie i klasztor Jednego poranka wzruszyłem sie szczególnie głeboko na dźwięk koscielnych organów — budziła sie akurat wiosna, a ja czułem powiew czegos, co nowe i nieznane. Zrodziła sie we mnie niezwykła tesknota, uczucie wydajace sie siegac głebin duszy. Pomyslałem, jak cudnie byłoby spedzic reszte zycia w klasztorze, w jednosci z Bogiem i przyroda. Gdy matka wracała z koscioła, wyszedłem jej naprzeciw wołajac: „Mamo! Jak by to było dobrze, gdybym został ksiedzem!” Była wniebowzieta- i to mało powiedziane! Jej szczescie rosło w nastepnych dniach, gdy upewniałem ja, ze coraz bardziej utwierdzam sie w tym, co uznałem za Boze powołanie. Przekonałem mame, zeby poszła ze mna do klasztoru porozmawiac z ojcem przełozonym. Ojciec przełozony wydał sie usatysfakcjonowany powaga moich zamiarów i oznajmił matce, ze któregos dnia na pewno zostane kapłanem. W koncu dyrektor seminarium franciszkanskiego, zwanego „Uczelnia Serafinska”, przyjał mnie do swojej szkoły. 28 wrzesnia 1928 roku rozstałem sie z rodzina i w towarzystwie ojca Carla pojechałem do seminarium, do prowincji Cosenza. Lód zamiast mydła, religijnosc miast miłosci Podczas podrózy mysli wedrowały ku najblizszym, których opusciłem. Pózniej po kryjomu często ocierałem łzy płynace mi po policzkach. Pierwsze dni w seminarium mineły w pospiechu i zamieszaniu. Przybywali nowi i zrobił sie bałagan, bo nie kazdy chłopiec umiał predko przystosowac sie do rygorów nowego zycia, tak róznego od dotychczasowej swobody. Gdy nadeszła zima, dokuczały mi odmrozenia, grypa i inne dolegliwosci. Szkoła nie była ogrzewana. Z samego rana na dźwięk dzwonka przemierzalismy otwarty dziedziniec, by obmyc twarze przy studni, bo biezacej wody nie było. Woda zamarzała w miskach, tak ze trzeba było rozbijac lód; lodu uzywalismy zreszta jako mydła. Bywało, ze dopiero po dwu, trzech dniach odwazalismy sie na kolejna toalete twarzy. Ciezkie to było zycie. Zimno działało zniechecajaco, mój zapał stygł z dnia na dzien. Usiłowałem przezwyciezac te trudnosci, a jednak coraz bardziej zamykałem sie w sobie. Ze zdumieniem zauwazałem, ze mimowolnie uderzam w płacz. W takich chwilach nikt nie umiał mnie pocieszyc. Jednego razu ojciec Carlo, zdenerwowany moimi „fochami”, podszedł i zaczał mnie bic dłonmi, potem piesciami, a w koncu kopac. Musze przyznac, ze bezlitosne ciosy osiagneły zamierzony cel: Postanowiłem, ze przebrne przez to seminaryjne zycie, nawet jesliby miało stac sie jeszcze okropniejsze. „Brat Szczesliwy” Szybko nauczyłem sie, ze nie moge ufac nikomu i ze nie istnieje nikt taki jak przyjaciel. Wydawało sie, ze szpieg stoi za kazdym rogiem. Z pierwszych czterech lat seminarium nie pozostało mi wiele wspomnien. We wrzesniu 1932 roku wyjechałem do klasztoru, gdzie spedziłem rok w nowicjacie. Według reguły nowicjatu Zakonu Braci Mniejszych sw. Franciszka w dniu wstapienia do zakonu otrzymuje sie nowe imie. Od tamtej pory znano mnie zatem jako „brata Felice” (czyli „Szczesliwego”). Do dzis pamietam straszliwa nude meczaca nowicjuszy. Wynikała z wymuszonego próznowania spowodowanego sztucznie wytworzona samotnoscia. Mimo ze nowicjusze to ludzie majacy wzrastac w poznaniu dróg Bozych, to w rzeczywistosci patrza na siebie spode łba, zazdrosni o drobnostki, gotowi do kłótni i obelg. Bolesne rozczarowanie Rok w nowicjacie zakonczył sie 4 pazdziernika 1933 roku obrzedem slubów zwykłych. 7 lipca 1940 roku przyjałem swiecenia kapłanskie. Gratulacje złozył mi biskup, przełozeni i obecni przy ceremonii ksieza. Byłem szczesliwy i nad wyraz radosny. W koncu przeciez zostałem ksiedzem. Jednakze podczas pierwszej odprawianej przez siebie mszy czułem sie jak oszust, jak aktor w roli, do której mnie przypisano. Nie było we mnie radosci ani zadowolenia. Gdziez podziała sie ta obecnosc Boza, która — jak mi obiecywano — miałem sie namacalnie rozkoszowac kazdego dnia? Była to czcza formalnosc, tylko pustka. Po kilku latach w klasztorze sw. Franciszka z Asyzu, gdzie uczyłem włoskiego, historii, geografii i religii na poziomie gimnazjum, przeniosłem sie do klasztoru w Bisignane (Cosenza), a potem do Reggie Calabria. Tam własnie pierwszy raz spotkałem chrzescijan ewangelikalnych. Zródło wody zywej Gdy 15 sierpnia 1945 roku mijałem Ewangelikalny Kosciół Baptystyczny w Reggie Calabria, naszła mnie chec spotkania sie z pastorem. Jednego wiec dnia zdobyłem sie na odwage i napisałem do niego list z prosba o spotkanie. „Prosze bardzo, z przyjemnoscia zobacze sie z ksiedzem w dogodnym terminie” — odpowiedział Salvatore Tortorelli. Podczas rozmowy zachecił mnie do czytania Biblii. „Prosze czytac z otwartym sercem i bez odgórnych uprzedzen” — poradził. Po powrocie do klasztoru zabrałem sie do lektury włoskiego przekładu Pisma Swietego. Dla mojego ducha i duszy było to jak zródło wody dla spragnionego, przejrzenie dla slepca. Kazda stronica przynosiła niespodzianki i nowe swiatło, jak gdyby ktos otworzył okna w ponurym wiezieniu. „Jak to mozliwe?” — mówiłem sam do siebie. — „Jak to mozliwe, ze przezyłem tyle lat nic nie wiedzac o tych wspaniałosciach?” Pewnego dnia zwierzyłem sie ze swych przezyc pastorowi Tortorellemu. „To Pan cie wzywa, abys zerwał z kłamstwem. Zostaw wszystko i nawróc sie na Ewangelie Jezusa Chrystusa”. Przed opuszczeniem klasztoru powstrzymywały mnie jednak dwie sprawy. Po pierwsze, bałem sie pietna osoby wzgardzonej, ksiedza pozbawionego godnosci kapłanskiej. Po drugie, lekałem sie wejscia w nieznany swiat bez zadnego zabezpieczenia, pracy. To ostatnie było szczególnie wazne, gdyz artykuł 5 konkordatu zawartego przez panstwo włoskie z Watykanem zabraniał zatrudniania byłych ksiezy. W takiej sytuacji nie potrafiłem sie zdecydowac na opuszczenie zakonu. „Jezus chce cie zbawic” Niebawem przeniesiono mnie do klasztoru w Staletti. Idac raz ulica, usłyszałem, ze ktos mnie woła. Odwróciłem sie i ujrzałem, ze jakis chłop daje mi znaki. • Chciałem przekazac pozdrowienia od pastora baptystów z Reggie Calabria. Byłem tam w zeszłym tygodniu, i powiedział mi, ze jest u nas teraz ksiadz Guido Scalzi, który sympatyzuje z chrzescijanstwem ewangelikalnym. Wyjasnił, ze nalezy do wspólnoty w pobliskiej Gasperinie, szesc kilometrów od Staletti, a jego pastor Domenico Fulginiti chciałby sie ze mna spotkac. Odparłem, ze z radoscia przyjde. Spotkanie nastapiło po paru dniach. Wieczorem poszedłem pod wskazany adres. Dom był niewielki i skromnie urzadzony, typowe domostwo kalabryjskich wiesniaków: stół, pare krzeseł, piec, przy nim blachy piekarskie i dwa sita do przesiewania maki na chleb; na scianie wisiały garnki, patelnie. Przez otwarte drzwi dojrzałem drugi pokój, słuzacy za sypialnie. Pastor nie zrobił na mnie dobrego wrazenia. Nosił skromniutki garnitur bez krawata; widac było, ze to zwykły chłop. „To ci dopiero pastor” — myslałem sobie, gdy sie przedstawiał. Myslałem, ze lada chwila wyjmie swoja Biblie i zacznie mnie nawracac, ale on patrzac na mnie z wielka zyczliwoscia rzekł: • Wiesz juz, co trzeba, o Słowie Bozym. Teraz trzeba ci tylko zbawienia. Jezus chce cie zbawic. Umarł na krzyzu, by zbawic twoja dusze. Dalej mówił cos o „nowym narodzeniu”, którego dostepuje sie przez wiare w zbawcza krew Jezusa. Opowiedział tez historie Nikodema, który przyszedł zobaczyc sie z Jezusem noca. I powtórzył pod moim adresem słowa Mistrza: • Ty jestes nauczycielem Izraela, a tego nie wiesz? „Nowe narodzenie. . . Gdybym tylko mógł sie narodzic na nowo” — myslałem. — „Gdyby tylko zatrzec bolesna przeszłosc, wszystkie błedy, złudzenia, grzechy, cały brud i błoto, w jakim od lat tkwi moja dusza. . . Gdybym tylko mógł zaczac nowe zycie, czyste w oczach Boga i ludzi. Gdybym tylko mógł sie na nowo narodzic. . . ” Modlitwa wiary • Musisz sie na nowo narodzic — powtórzył ciepło wiesniak. Nie wiedziałem, co odrzec, ale cieszyłem sie, ze zgadzam sie z nim we wszystkim, co mówi z takim wielkim przekonaniem. Mówił prosto; w jego słowach nie było wyzszosci ani tez sladu profesorskiej swady. Po chwili wstał i powiedział: • Jesli sie zgodzisz, moglibysmy sie pomodlic, zanim sie rozejdziemy. • Oczywiscie — odparłem. Uklakł wznoszac rece ku niebu i zamknawszy oczy pograzył sie w modlitwie. Moje oczy były szeroko otwarte. Zaczał dziekowac Bogu za to, ze mogłem usłyszec Ewangelie zbawienia. Prosił Boga, zeby oczyscił moje serce z wszelkiego grzechu i obmył ma dusze bezcenna krwia Jezusa, swego Syna Jednorodzonego, który umarł na krzyzu, aby zapłacic za me odkupienie. Modlił sie jakis czas. Kleczałem, zakłopotany, z pewnym dystansem słuchajac go i usmiechajac sie pod nosem, gdy wspomniał o mych grzechach. Jakie mógł miec o tym pojecie? Patrzyłem: miał wciąż zamkniete oczy i wznosił ku górze rece w błagalnym gescie. Cała jego sylwetka swiadczyła o zarliwosci modlitwy. Była to zaprawde modlitwa wiary; jeszcze nie słyszałem, zeby ktos tak sie modlił. A przeciez własnie to musiała byc najautentyczniejsza modlitwa, w pełni zgodna ze słowami Jezusa, który przestrzegał przed mechanicznym wielomówstwem, a zachecał do modlitw o potrzeby chwili. Cóz było w tej chwili potrzebniejsze niz zbawienie mojej duszy? Zycie wieczne w Jego Synu Zamknałem oczy i wzrokiem duszy ujrzałem całe swe zycie. Wady, pyche, pozadliwosc, obłude, kłamstwa i wiele innych spraw; ujrzałem na sobie kazdy mozliwy grzech, byłem jak tredowaty pokryty ohydna przypadłoscia. Wystraszyłem sie stanu swej duszy. Załamany, rozmyslałem, jak wyrwac sie z tego strasznego połozenia, ze wszystkich moich grzechów. I przypomniały mi sie słowa, które przed chwila padły w modlitwie: „Krew Jezusa oczyszcza nas z wszelkiego grzechu”. Pojałem, co to znaczy: byc naprawde wolnym. Oddałem sie bez reszty w rece Jezusa, Zbawcy, rozpaczliwie wyczekujac Jego pomocy: „Panie, zmiłuj sie nade mna, grzesznym. Zbaw moja dusze”. Doznawałem wielkiej rozterki.Widziałem swe dotychczasowe zycie, przyjemnosci, zaszczyty, jakie ono daje; widziałem krewnych, przyjaciół i wszystkich, którzy mnie cenia. A z drugiej strony czekało zycie nieznane i pełne trudu i wyrzeczen. Lecz widziałem tam Jezusa, który wyczekuje mnie z otwartymi ramionami, gotów mnie przyjac, dac nowe serce, nowa dusze i nowe zycie, pełne Jego łaski, pokoju i miłosci. Pismo mówi: „A toc jest swiadectwo, iz nam Bóg dał zywot wieczny; a ten zywot jest w Synu jego” (1J 5,11). Zawierzyc Jezusowi Poczułem, jak pokój napełnia mi serce. Pierwszy raz w zyciu odczułem obecnosc Jezusa. Był tam z nami, w tej chłopskiej izbie. Uznał moja skruche, wział mnie do Siebie i przemówił do mnie. Jego głos brzmiał w mych uszach jak muzyka. Ukoił niepokój serca, a z umysłu znikła ciemnosc. Jego obecnosc była tak namacalna, iz zdawało mi sie, ze gdybym wyciagnał reke, dotknałbym Jego szaty. To był On. Mój Pan i mój Mistrz. Jezus. Brat Fulginiti zrozumiał, ze dzieje sie ze mna cos waznego i ze Pan odpowiedział na jego modlitwe. Objał mnie i rzekł: • Pan dotknał twego serca. Uwierz tylko w Niego i nie odkładaj tego na pózniej. Kto wie, czy otrzymasz nastepna okazje, by przyjac Jego zaproszenie? Nieprzyjaciel zawsze bedzie sie starał powstrzymac cie od wejscia na droge zbawienia. • Bracie, postanowiłem słuzyc Panu na smierc i zycie — odparłem z oczyma pełnymi łez. „Ale Chrystus odkupił nas z przeklestwa zakonu, stawszy sie za nas przeklestwem, (albowiem napisane: Przeklety kazdy, który wisi na drzewie)” (Ga 3,13). Od czasu nawrócenia i odejscia od katolicyzmu miałem zaszczyt pracowac jako pastor- -misjonarz, ewangelista, a także załozyciel i dyrektor radia „La Voce Della Speranza” (Głos Nadziei), nadajacego za posrednictwem wielu stacji w Stanach Zjednoczonych i Europie. Guido Scalzi, nawrócony ksiadz Włoch Guido Scalzi jest obecnie w bardzo podeszłym wieku, a moze nawet juz u Pana. Przez wiele lat pracował jako ewangelista, nauczyciel oraz twórca i szef programu radiowego „Głos Nadziei”. 24 50 lat w kosciele rzymskim Swiadectwo nawróconego ksiedza Charlesa Chiniquy Urodziłem sie i zostałem ochrzczony jako katolik w1803 roku; w 1833 roku w Kanadzie przyjałem swiecenia kapłanskie. Przez 25 lat byłem kapłanem i — powiem szczerze — z serca miłowałem kosciół rzymskokatolicki, on zas miłował mnie. Byłbym gotów dac za kosciół ostatnia krople krwi ipo tysiackroc oddałbym zycie, azeby tylko szerzyc jego władze i chwałe w Ameryce i na całym swiecie. Moja wielka ambicja było nawrócenie protestantów i doprowadzenie ich na łono koscioła rzymskiego, gdyz — jak mi mówiono i jak sam głosiłem — poza nim nie było zbawienia. A nie mogłem pogodzic sie z mysla, ze tak wielkie rzesze protestantów czeka potepienie. Zawsze miłowałem Biblie W kosciele rzymskim Biblia to ksiega zamknieta — lecz nie była zamknieta dla mnie. Odkryłem jej wartosc juz jako mały chłopiec, a gdy zostałem ksiedzem, czytywałem ja, aby stac sie silnym człowiekiem i umiec bronic sprawy koscioła. Moim naczelnym celem zyciowym stało sie mieszanie szyków protestanckim pastorom w Ameryce. Nabyłem egzemplarz pism „ojców koscioła” i studiowałem go dzien i noc wraz z Pismem swietym, by przygotowac sie na upragniona wielka bitwe z protestantami. Podjałem sie tego studium, aby umocnic swa wiare w kosciół rzymskokatolicki. Głos potezny jak grzmot Lecz — niech Bogu beda dzieki! — ilekroc czytałem Biblie, tajemniczy głos mówił mi: „Czyz nie widzisz, ze bedac w kosciele rzymskim nie podazasz za naukami Słowa Bozego, tylko za tradycja ludzi?” Słyszac ten głos podczas cichych godzin nocy, szlochałem i płakałem, ale on z moca grzmotu powtarzał swoje. Chciałem zyc i umrzec w swietym kosciele rzymskim, totez błagałem Boga, aby głos ten uciszył- on jednak tym bardziej potezniał. Gdy czytałem Słowo Boze, Bóg próbował kruszyc me kajdany, ale nie pozwalałem Mu na to; przybywał do mnie ze swiatłoscia zbawienia, a ja nie chciałem jej przyjac. Nie zywie nieprzyjaznych uczuc wobec ksiezy katolickich, jak ktos byc moze przypuszcza. Czasem płacze nad ich losem, gdyz wiem, ze biedni ci ludzie jak niegdys ja walcza z samym Panem i sa wielce pozałowania godni, tak jak ongis ja. Gdy opisze Wam jedno z takich zmagan, pojmiecie, co to znaczy byc ksiedzem katolickim, i bedziecie sie modlic za ksiezy. Kolonia W 1851 roku udałem sie do Illinois, aby załozyc tam kolonie francuska. Wraz ze mna podrózowało około 75 tysiecy francuskojezycznych Kanadyjczyków. Osiedlilismy sie na przepieknych preriach Illinois, w imieniu koscioła rzymskiego biorac je w posiadanie. Rozpoczawszy wielkie dzieło kolonizacji stałem sie z czasem człowiekiem bardzo zamoznym. Kupiłem wtedy mnóstwo Biblii i rozdałem po egzemplarzu prawie kazdej rodzinie. Biskup miał mi to mocno za złe, ale nic sobie z tego nie robiłem. Nigdy nawet nie zaswitała mi mysl o opuszczeniu koscioła katolickiego, pragnałem natomiast prowadzic moich wiernych droga, która wyznaczył dla nich Chrystus. Mniej wiecej w tym czasie biskup Chicago uczynił cos, nad czym nasza francuska społecznosc nie mogła przejsc do porzadku dziennego. Była to zbrodnia doprawdy wielka, napisałem wiec do papieza i doprowadziłem do usuniecia biskupa. Nowy biskup przysłał na wizytacje swego kanclerza. Ten powiedział mi: • Bardzo cieszy nas, ze doprowadził ksiadz do usuniecia poprzedniego biskupa, gdyz był to człowiek niegodny. Jednakze w wielu miejscach podejrzewa sie, iz ksiadz nie jest juz w kosciele rzymskim. Podejrzewaja ksiedza o herezje i protestantyzm. Czy zechciałby ksiadz dac oswiadczenie, którym moglibysmy dowiesc swiatu, ze zarówno ksiadz jak i ksiedza parafianie jestescie nadal lojalnymi katolikami? • Bardzo chetnie — odparłem. On zas kontynuował: • Pragnieniem nowego biskupa, którego mianował papiez, jest posiadanie takiego dokumentu z podpisem ksiedza. Poddany według Słowa Bozego Wziałem zatem kartke papieru. Wydało mi sie to idealna wrecz sposobnoscia, aby raz na zawsze uciszyc głos przemawiajacy do mnie dzien i noc i kruszacy ma wiare.Wten oto sposób chciałem przekonac sam siebie, ze w kosciele rzymskokatolickim naprawde podazamy za Słowem Bozym, a nie tylko za „tradycja ludzka”. I napisałem takie słowa: „Eminencjo! My, francuscy Kanadyjczycy z kolonii Illinois, pragniemy zyc w swietym Kosciele Powszechnym Apostolskim i Rzymskim, poza którym nie ma zbawienia, i aby dowiesc Waszej Eminencji tego zamiaru, obiecujemy posłuszenstwo Twej władzy według Słowa Bozego, jak znajdujemy je w Ewangelii Chrystusowej”. Podpisałem oswiadczenie, przekazałem je parafianom, a oni również złozyli na nim podpisy. Oddałem dokument kanclerzowi i spytałem, co o nim sadzi. • Własnie na tym nam zalezało — odparł. Zapewnił, ze biskup przyjmie oswiadczenie i ze wszystko bedzie dobrze. Wyraz posłuszenstwa spodobał sie tez biskupowi, tak iz ze łzami radosci w oczach powiedział mi: • Ciesze sie, ze uznaliscie swoje posłuszenstwo, gdyz obawialismy sie, ze ksiadz i ksiedza parafianie przejda na protestantyzm. Drodzy Przyjaciele, aby ukazac Wam ogrom mej slepoty, musze ze wstydem wyznac, ze i mnie ucieszyło to pojednanie zbiskupem-człowiekiem — pomimo iz nie byłem wcale pojednany z Bogiem. Biskup zaopatrzył mnie w „list pokoju”, w którym ogłaszał, ze jestem jednym z jego najlepszych kapłanów. Wróciłem do swoich z mocnym postanowieniem, aby tam juz pozostac. Lecz Bóg w swym miłosierdziu wejrzał na mnie z zamiarem zburzenia tego spokoju, który był wprawdzie pokojem z lud´Rmi, lecz nie był pokojem z Bogiem. Po mym odjesdzie biskup udał sie do biura telegraficznego iprzekazał informacje o deklaracji posłuszenstwa innym biskupom, proszac ich zarazem o opinie. Jednomyslnie odparli mu jeszcze tego samego dnia: „Czy nie widzi wasza eminencja, ze Chiniquy to maskujacy sie protestant i ze nawet z waszej eminencji robi protestanta? Bo to nie waszej eminencji slubuje posłuszenstwo, ale Słowu Bozemu. Jesli wasza eminencja uzna taki akt podporzadkowania, to znaczy ze wasza eminencja sam jest protestantem”. Biblijne poddanie — tak, uwielbienie — nie Dziesiec dni pózniej otrzymałem wezwanie od biskupa. Kiedy udałem sie do niego, zapytał, czy mam przy sobie ów „list pokoju”, który mi onegdaj wreczył. Gdy wyjałem list, a on sprawdził jego autentycznosc, podbiegł co predzej do pieca irzucił go w płomienie. Osłupiałem. Podbiegłem do ognia, by ratowac list, lecz było za pózno: spłonał. Wówczas zwróciłem sie do biskupa słowami: • Jakze można wyrywac mi z dłoni dokument, który jest moja własnoscia, i niszczyc go bez mojej zgody? • Prosze ksiedza — odparł — jestem ksiedza przełozonym i nie mam obowiazku sie tłumaczyc. • To prawda, ze wasza eminencja jest moim przełozonym, a ja jestem tylko biednym ksiedzem. Ale poza tym jest jeszcze wielki Bóg, który stoi tak nad wasza eminencja jak i nade mna. Ten Bóg dał mi prawa, z których nigdy nie zrezygnuje po to tylko, zeby spodobac sie człowiekowi. Przed obliczem Bozym składam skarge na wystepek waszej eminencji. • No, no — powiedział. — Przyszedł tu ksiadz mnie strofowac? • Nie, wasza eminencjo — odparłem. — Chciałbym natomiast wiedziec, czy wezwano mnie tu po to, aby mi uragac? • Prosze ksiedza — odpowiedział. • Wezwałem tu ksiedza, bo dał mi ksiadz dokument, który — jak ksiadz doskonale wie — nie jest wcale deklaracja posłuszenstwa. Zapytałem: • A jak miałaby wygladac taka deklaracja? Odpowiedział: • Przede wszystkim trzeba usunac te kilka słów: „według Słowa Bozego, jak znajdujemy je w Ewangelii Chrystusowej”. Musi ksiadz obiecac bezwarunkowe posłuszenstwo mojej władzy. Ze uczyni ksiadz wszystko, co polece. Wówczas podniosłem sie i powiedziałem: • Wasza eminencjo, to, czego eminencja ode mnie oczekuje, to akt nie posłuszenstwa, ale uwielbienia, a tego musze waszej eminencji odmówic. • A zatem — odparł — skoro nie moze mi ksiadz dac deklaracji posłuszenstwa, nie moze ksiadz pozostac kapłanem rzymskokatolickim. Wzniosłem rece do Boga i powiedziałem: • Niech Bóg Wszechmocny bedzie błogosławiony na wieki. Chwyciłem kapelusz i opusciłem siedzibe biskupa. Na kolanach przed Bogiem Udałem sie do hotelu, gdzie wynajałem pokój. Wszedłem izamknałem drzwi na klucz. Upadłem na kolana, aby przed obliczem Bozym rozwazyc, co własciwie uczyniłem. Po raz pierwszy pojałem, ze kosciół rzymski nie moze byc kosciołem Chrystusowym. Dotarła do mnie ta straszna prawda, i to wcale nie z ust protestantów, wrogów koscioła — ale z ust samego koscioła rzymskiego! Widziałem, ze nie moge w tym kosciele pozostac, jesli pisemnie, formalnie nie wyrzekne sie Słowa Bozego. Pojałem, ze uczyniłem słusznie. Lecz, Przyjaciele, jakaz ciemnosc ogarneła mnie wtedy — i z ciemnosci tej wołałem: „Boze mój, Boze, dlaczego ma dusze ogarneła taka ciemnosc?” Płaczac wołałem do Boga, aby wskazał mi droge, lecz przez jakis czas nie słyszałem odpowiedzi. Porzuciłem kosciół rzymski, gotów zrezygnowac z zaszczytnej pozycji, honorów, z moich braci i sióstr, ze wszystkiego, co było mi drogie. Miałem sie przekonac, ze papiez, biskupi i ksieza beda mnie atakowac zarówno w prasie jak i z ambony. Miałem sie przekonac, ze beda chcieli odebrac mi ludzki szacunek i dobre imie, a moze i zycie. Miedzy kosciołem rzymskim a mna miała sie zaczac wojna na smierc i zycie; rozgladałem sie wokół, czy nie znajde zyczliwej duszy, która by mnie wsparła, lecz nie pozostał mi ani jeden przyjaciel. Wiedziałem, ze nawet najblizsi beda musieli mnie przeklac i traktowac jak zhanbionego zdrajce. Miałem sie przekonac, ze odrzuca mnie ci, o których sie dotad troszczyłem, ze wyklnie mnie mój ukochany kraj, gdzie zyło tylu mych przyjaciół, ze stane sie dla swiata przedmiotem odrazy. Usiłowałem sobie przypomniec, czy nie mam jakichs znajomych wsród protestantów, ale poswieciwszy całe zycie wygłaszaniu i wypisywaniu krytyk pod ich adresem, nie mogłem liczyc na przyjaciela w ich gronie. Pojałem, ze bitwe musze stoczyc całkiem sam. Było to zbyt wiele na moje barki, i gdyby Bóg nie uczynił cudu w tej czarnej godzinie, nie wyszedłbym cało. Nie miałem wrecz sił, zeby wyjsc zhotelowego pokoju w zimny swiat, gdzie nikt nie poda mi reki, nikt sie nie usmiechnie, gdzie ujrze tylko tych, którzy uznali mnie za zdrajce. Radosc zbawienia Wydawało sie, ze Bóg jest hen daleko—tymczasem był On tuz, tuz. Nagle w mojej głowie pojawiła sie mysl: „Masz przeciez Ewangelie: czytaj, a odnajdziesz swiatłosc”. Upadłem na kolana i drzaca dłonia otworzyłem Ksiege. Własciwie otworzyłem ja nie ja, ale Bóg, gdyz mój wzrok padł wówczas na fragment z Pierwszego do Koryntian 7,23: Za [wielka] bowiem cene zostaliscie nabyci. Nie badźcie wiec niewolnikami ludzi Z tymi słowami ogarneła mnie swiatłosc, i pojałem wielka tajemnice zbawienia, jesli człowiek jest w ogóle zdolny ja pojac. Powiedziałem do siebie: „Jezus mnie nabył, askoro mnie nabył, to mnie zbawił, jestem zatem zbawiony. Jezus jest moim Bogiem. Wszystkie dzieła Boze sa doskonałe. Jestem zatem zbawiony w sposób doskonały—Jezus nie zbawiałby połowicznie. Jestem zbawiony krwia Baranka, jestem zbawiony przez smierc Jezusa”. Słowa te brzmiały jak najsłodsza muzyka. Poczułem niewysłowiona radosc, jakby trysneły we mnie sródła zycia, jakby na dusze ma padły potoki nowej swiatłosci. Rzekłem sobie: „Nie jestem wiec zbawiony tak, jak myslałem, przez wstawiennictwo Maryi. Nie jestem zbawiony przez czysciec, odpusty, spowiedzi, pokuty. Jestem zbawiony tylko przez Jezusa”. Wszystkie fałszywe nauki Rzymu znikły z moich mysli, jak wieza, która rozpada sie po zniszczeniu jej fundamentów. Ukazac innym radosc zbawienia Poczułem taka radosc i pokój, iz aniołowie Bozy nie mogli byc szczesliwsi niz ja. Moja biedna grzeszna dusze obmywała krew Baranka. Radosnie zawołałem na cały głos: „Drogi Jezu, czuje to, ja to wiem: Ty mnie zbawiłes! Ty jestes Darem Bozym, przyjmuje Cie. Wez moje serce, niech na zawsze pozostanie Twoim. O, Darze Bozy, pozostan ze mna, aby mnie oczyscic i umocnic, pozostan ze mna i bads moja droga, moim swiatłem i moim zyciem. Spraw, abym trwał w Tobie teraz i na wieki. Lecz, drogi Jezu, zbaw nie tylko mnie; zbaw moich wiernych, spraw, abym i im pokazał ten Dar. Aby przyjeli Ciebie ipoczuli te pełnie i szczesliwosc, które czuje ja”. Tak oto znalazłem swiatłosc i wielka tajemnice naszego zbawienia, tak prosta i piekna, tak delikatna i potezna. Otwarłem dusze, przyjałem dar. Z darem tym byłem bogaty. Zbawienie, Przyjaciele, to dar; można go tylko przyjac, umiłowac i umiłowac jego Dawce. Przycisnałem Ewangelie do ust, slubujac, ze nigdy nie bede głosił nic innego poza Jezusem. „Chcecie isc ze mna przez Morze Czerwone?” W sobote rano przyjechałem do kolonii. Wszyscy, bardzo poruszeni, pytali, co sie stało. Gdy zgromadzili sie w kosciele, przedstawiłem im Dar. Pokazałem im to, co Bóg pokazał mnie: dar w osobie Jego Syna Jezusa, a przez Niego odpuszczenie grzechów i dar zycia wiecznego. I wtedy, nie wiedzac, czy zechca ów dar przyjac, czy nie, powiedziałem: • Powinienem was teraz opuscic, przyjaciele. Na zawsze porzuciłem kosciół rzymskokatolicki. Przyjałem dar Chrystusa, ale za bardzo was szanuje, by narzucac wam swoje zdanie. Jesli uwazacie, ze zrobicie lepiej podazajac za papiezem niz za Chrystusem, ku zbawieniu wzywajac raczej imienia Maryi niz imienia Jezusa, to dajcie mi o tym znac powstajac z miejsc. Ku memu najwyzszemu zdumieniu wszyscy licznie zebrani pozostali na miejscach, a budynek koscioła wypełniły odgłosy płaczu i szlochu. Spodziewałem sie, ze część osób poprosi, bym sobie poszedł, ale nikt tego nie uczynił. Patrzac na nich, zaczałem dostrzegac w nich zmiane, cudna zmiane, której nie sposób wytłumaczyc zwyczajnie. Z radoscia zawołałem wiec: • Potezny Bóg, który wczoraj zbawił mnie, moze dzis zbawic i was. Razem ze mna mozecie przejsc Morze Czerwone iwejsc do Ziemi Obiecanej. Mozecie ze mna przyjac ten wielki dar, a dzieki niemu zaznac szczescia i pełni. Zapytam was inaczej: Jesli sadzicie, ze uczynicie lepiej udajac sie za Chrystusem niz za papiezem, wzywajac imienia samego Jezusa, a nie Maryi, i ufajac krwi Jezusa przelanej na Krzyzu za wasze grzechy, nie polegajac na mitycznym rzymskim czysccu, gdzie jak mówia, można zostac zbawionym po smierci; jesli uwazacie, ze lepiej, abym ja głosił wam czysta Ewangelie Chrystusowa, niz by jakis ksiadz głosił wam nauki Rzymu, to dajcie mi znac, ze uwazacie mnie za swojego, poprzez powstanie z miejsc. Wszyscy, bez jednego wyjatku, podniesli sie zmiejsc i ze łzami w oczach jeli mnie prosic, abym pozostał znimi. Dar, wielki, niewypowiedziany Dar po raz pierwszy ukazał sie ich oczom w całej swojej krasie — i uznali go za bezcenny. Przyjeli go — i zadne słowa nie opisza radosci, jakiej zaznało to zgromadzenie. Podobnie jak ja, w Darze tym odnalesli pełnie iszczescie. Owego dnia w Ksiedze Zywota zostały zapisane imiona — jak sadze — tysiaca dusz. Pół roku pózniej nawróconych było juz dwa razy wiecej, a rok potem było nas koło czterech tysiecy. Teraz jest nas prawie dwadziescia tysiecy — takich, którzy wyprali swe szaty i wybielili je w krwi Baranka. Wiesc rozeszła sie predko po całej Ameryce; nawet do Francji i do Anglii dotarły słuchy o tym, ze Chiniquy, najsłynniejszy ksiadz katolicki Kanady, na czele bardzo przyzwoitej grupy ludzi opuscił kosciół rzymskokatolicki. A gdziekolwiek docierała ta wiesc, imie Jezusa było błogosławione. Mam nadzieje, ze i wy wraz ze mna bedziecie błogosławili miłosiernego, pełnego chwały Zbawiciela, słyszac o dziełach, jakie uczynił On dla mej duszy. Charles Chiniquy, nawrócony ksiadz Charles Chiniquy to jedna z najbarwniejszych postaci wsród byłych ksiezy, którzy doszli do wiary biblijnej. Mimo ze juz dawno temu odszedł do Pana, pisma tego współczesnego Mojzesza do dzis nie straciły nic na swej sile. 25 Ze smierci do zycia Swiadectwo nawróconego ksiedza Carla Fumagallego Wiodłem zycie targany sprzecznymi pogladami, unoszony „kazdym wiatrem nauki” (Ef4,14), do chwili, az znalazłem Jezusa, Skałe i Kamien Wegielny (Mt 21,42; Dz 4,11; Ef 2,20; 1P 2,6–7), czy tez raczej do chwili, az Jezus, mój cudowny Pan i Zbawca, znalazł mnie. Moge teraz powtórzyc za Dawidem: Wydobył mnie z dołu zagłady i z kałuzy błota, a stopy moje postawił na skale i umocnił moje kroki. I włozył w moje usta spiew nowy, piesn dla naszego Boga. Wielu zobaczy i przejmie ich trwoga, i połoza swa ufnosc w Jahwe (Ps 40,3–4 BT). Urodzony w Italii Urodziłem sie w Olgate Mogara koło Como w 1934 roku. W wieku dziewieciu lat wstapiłem do Mediolanskiego Seminarium Arcybiskupiego w Masnago, w prowincji Varese. Piec lat póeniej dołaczyłem do Misjonarzy Klaretynów w Turynie; tam ukonczyłem gimnazjum, przeszedłem nowicjat oraz dwa lata studiów filozoficznych i cztery teologicznych. Nauka w wyzszym seminarium Klaretynów w Turynie, jak w kazdym katolickim seminarium i kolegium, opierała sie na arystotelejskiej filozofii greckiej; ukonczenie takich studiów filozo- ficzno-teologicznych pozwalało ubiegac sie o stopnie naukowe z dziedziny Pisma swietego. Teologie rzymska zbudowano wiec na szkielecie filozofii poganskiej, w sama zas Biblie usiłuje sie wpisac zniekształcona teologie. Jest to podejscie niedopuszczalne, bo Słowem Bozym nie wolno manipulowac i łaczyc go z filozofiami i naukami ludzi (por. Kol 2,8; 2Tm 2,9). Swiecenia i Ameryka Po swieceniach kapłanskich w 1961 roku otrzymałem stanowisko wykładowcy Seminarium Klaretynów w Beverze (Zamek Brianza). W 1966 roku mianowano mnie ojcem duchownym seminarium; urzad ten sprawowałem do 1968 roku, gdy zaproponowano mi wyjazd do Stanów Zjednoczonych na dalsze studia. Lecz wpierw udałem sie na kilka miesiecy do Londynu, do kolegium teologicznego. We wrzesniu 1969 roku podjałem studia na Wydziale Antropologii Nowojorskiego Uniwersytetu Stanowego w Buffalo. Pograzony w dociekaniach i badaniach dziedzin całkiem dla mnie nowych, jak zwyczaje, kultura, wierzenia, struktura społeczna, róznorodne systemy gospodarcze, polityczne ireligijne oraz archeologia i ewolucja, miałem głowe pełna pytan iwatpliwosci. Analizowałem rózne aspekty zycia społecznego i kulturalnego, odkrywajac miedzy innymi, ze sakramenty katolickie i rytuały magii wyrózniaja sie zasadniczo tymi samymi cechami: i jedne, i drugie za pomoca okreslonych rytów i formuł maja gwarantowac okreslony skutek. Joga, Afryka i inne Widzac, ze dyskusja z innymi ksiezmi niewiele pomaga w rozstrzyganiu moich pytan, zaczałem siegac do innych systemów filozoficznych. Zapisałem sie na kurs „kontroli umysłu”, który otwarł przede mna fascynujacy i niezbadany swiat okultyzmu, zwanego dzis w pseudonaukowym zargonie „parapsychologia”; cwiczyłem joge i zgłebiałem religie wschodnie. Mimo licznych watpliwosci co do tych dziedzin liczyłem, ze znajde odpowiedzi na przynajmniej niektóre swe pytania. Zrobiłem jeszcze dwa kursy uniwersyteckie, otrzymujac tytuł bakałarza i magistra, wreszcie przystapiłem do trudnych egzaminów wymaganych do doktoratu. Udało sie. Juz po wszystkim zasugerowałem, ze chciałbym jechac do Afryki. Propozycje przyjeto, wpierw jednak spedziłem kilka miesiecy we Włoszech. Poprosiłem zwierzchników w Rzymie o czasowe zwolnienie od obowiazków kapłanskich i o czas na pozbieranie mysli. Pocieszali mnie, ze kryzys jest przejsciowy i wszystko rychło wróci do normy. W takim stanie umysłu wyjechałem do Afryki, gdzie w listopadzie 1974 roku rozpoczałem badania nad zyciem plemienia Samburu z północnej Kenii; chciałem dokładnie przeanalizowac ich kulture, zycie społeczne i gospodarke. Jednoczesnie studiowałem historie i kulture ludów całego tego obszaru, chcac ustalic czynniki decydujace o zmianach społecznych i gospodarczych w społeczenstwach plemiennych pod rzadami władz kolonialnych bade panstwowych. Rozstanie z Afryka i z katolicyzmem Z dala od brzemion i rutyny obowiazków kapłanskich miałem czas rozmyslac nad pytaniami i zastanawiac sie nad niepokojem dreczacym serce w zwiazku z zyciem, jakie wiodłem. W głebi duszy wiedziałem, ze uczciwosc kaze mi porzucic organizacje religijna i kapłanstwo. Podjawszy taka decyzje z poczatkiem 1975 roku odczułem wielki pokój i wolnosc. Pojałem, ze wyrwałem sie z jednej z najuciazliwszych niewoli na tej ziemi: religii rzymskokatolickiej i instytucjonalnego koscioła. W lutym 1976 roku, po zakonczeniu badan w Afryce, wróciłem do Stanów Zjednoczonych i wolny od zobowiazan wzgledem koscioła rzymskiego postanowiłem udac sie swoja droga. Stałem sie agnostykiem. Planowałem kariere naukowa. We wrzesniu 1977 roku zrobiłem doktorat z antropologii, aw listopadzie tegoz roku kosciół katolicki oficjalnie zwolnił mnie z wszelkich obowiazków kapłanskich. Wpierw okultyzm, potem Nowy Testament Kontynuowałem studia, badajac zwłaszcza okultyzm i religie wschodnie. Lecz w sercu czułem pustke, której nie umiałem wypełnic, a także rosnacy głód prawdy, miłosci i sprawiedliwosci, którego nic nie mogło zaspokoic. Niemal zupełnie zaprzestałem praktykowania religii; codziennie jednak czytałem sobie niewielki ustep z Nowego Testamentu. Z poczatkiem marca 1979 roku wpadła mi w rece przetłumaczona na włoski ksiazka The Late Great Planet Earth (Nieboszczka wspaniała planeta ziemia) Hala Lindseya; kupiłem ja „przypadkiem” w jakims sklepiku w Buffalo. Zabierajac sie do lektury z wielkim uprzedzeniem i krytycznie nastawiony, stanałem wobec faktu spełniania sie rozlicznych proroctw biblijnych, spisanych 2500, 2600 lat temu. Wiedza nabyta na studiach uswiadomiła mi, ze nawet najwybitniejszy ludzki umysł nie mógłby przewidziec ze stuprocentowa pewnoscia nawet tego, co wydarzy sie jutro. I doszedłem do wniosku, ze Biblia musi miec racje i ze jej jedynym zródłem moze byc sam Bóg. W tejze chwili zrozumiałem, ze jestem grzesznikiem i nie jestem w stanie zbawic siebie sam. Pojałem, ze Jezus umarł na krzyzu za mnie ize jedynym sposobem na zbawienie jest szczerze poprosic Go, aby przebaczył mi grzechy i został moim Panem i Zbawca. Tak tez zrobiłem. W Chrystusie znalazłem zycie Jezus odpowiedział na moje wołanie bez zwłoki i w cudowny sposób. Odczułem łaske Boza, która oczyszcza z wszystkich grzechów, brudu i nikczemnosci. Płaczac z radosci, padłem na kolana, czujac moc miłosci i ofiary Chrystusa, który zechciał zbawic takiego grzesznika jak ja. Stałem sie dzieckiem Bozym (J 1,11–13 BT), narodzonym na nowo do zycia w Duchu (J 3,3–7 BT) przez niezniszczalne ziarno Słowa Bozego (1P 1,23). Otrzymałem pewnosc, ze jestem zbawiony (Ef 2,8; Rz 8,16 BT), i zakosztowałem wspaniałej uczty duchowej, jaka Jezus obiecał wszystkim, którzy Go przyjma (J 1,12–13 BT). Odtad nie dawało mi spokoju pytanie: „Skoro wiesc ozbawieniu jest tak prosta, czemu nikt mi jej dotad nie przekazał?” Ani lata studiów, ani liczne sakramenty i spowiedzi nie przyczyniły sie w najmniejszej mierze do mojego zbawienia — zbawił mnie sam Jezus w chwili, gdy przyznałem, ze jestem zgubionym grzesznikiem, i wezwałem Go na pomoc. Kazdy, kto wzywac bedzie Imienia Panskiego, bedzie zbawiony (Dz 2,21) Prawdziwymi wierzacymi, ludzmi zbawionymi, sa ci, którzy jako zywe kamienie stali sie składnikiem duchowej budowli, gdzie fundamentem i kamieniem wegielnym jest sam Chrystus (1P 2,5–8; Ef 4,15–16; 5,23; Dz 4,11 BT). Wierzacy, napełnieni Duchem Swietym, ufnie głosza Ewangelie (Dz 4,29–31 BT). Ja sam czuje sie tak, jakby płonał we mnie ogien. Pan dał mi wielki głód i pragnienie swego Słowa, które uznaje za jedyne eródło prawdy, poswiecajac wiele czasu jego zgłebianiu. Gdy zaczałem opowiadac o zbawieniu mym amerykanskim znajomym i włoskim krewnym, wiekszosc nie chciała słuchac. Zrozumiałem, ze pozostało mi isc za Jezusem i byc posłusznym Jego Słowu. Zrezygnowałem z kariery naukowej postanawiajac poswiecic sie słuzbie Panu. Trzy miesiace pózniej, posłuszny Słowu Bozemu, dałem sie ochrzcic w wodzie. „I rzekł im: Idac na wszystek swiat, kazcie Ewangielije wszystkiemu stworzeniu. Kto uwierzy, a ochrzci sie, zbawion bedzie; ale kto nie uwierzy, bedzie potepion” (Mk 16,15–16). Ewangelia Włochom Na poczatku 1981 roku Pan pokazał mi wyraznie, ze powinienem pojechac do Włoch i zawieec ich mieszkancom, zwłaszcza katolikom i ksiezom, Ewangelie o zbawieniu. W marcu tego roku udałem sie wiec do Włoch. Czytajac Słowo, spostrzegłem, ze nie bedac w nim ugruntowany trwam w wielu mylnych pogladach i praktykach. Kosciół katolicki dowolnie manipuluje Słowem Bozym i przekreca je, nie wierzac w nie i nie traktujac go jak prawde wieczna. Przez wieki samowolnie odejmował od Słowa i dodawał do niego, tworzac system nauki iwiary nie stroniacy od praktyk poganskich: czczenie obrazów, posagów i relikwii, kult Maryi iswietych, modły i msze za zmarłych, rytuały i liturgie, sprzedaz błogosławienstw, spowiede, ofiara eucharystii. Kosciół ten sformułował nadto szereg doktryn i dogmatów sprzecznych zBiblia, głoszac nauke o chrzcie dzieci jako nowym narodzeniu, oprzeistoczeniu, oczysccu i odpustach, o niepokalanym poczeciu i wniebowzieciu Maryi, o ziemskiej władzy papiezy ikoscioła, papiezu—nastepcy Piotra i namiestniku Chrystusa na ziemi itd. Złamano przykazanie: „Nie czyn sobie obrazu rytego, ani zadnego podobienstwa rzeczy tych, które sa na niebie wzgóre, i które na ziemi nisko, i które sa w wodach pod ziemia. Nie bedziesz sie im kłaniał, ani im bedziesz słuzył; bom Ja Pan Bóg twój, Bóg zawistny w miłosci, nawiedzajacy nieprawosci ojców nad syny w trzeciem i w czwartem pokoleniu tych, którzy mie nienawidza” (Wj 20,4–5). Z bojaznia czytajmy relacje Biblii o tym, co spotyka fałszywych bozków i ich czcicieli (Wj 20,3–6). Msza i jej sens Msza stoi w centrum nauki i praktyki koscioła katolickiego. Głosi on, ze podczas eucharystii sa obecne autentyczne, fizyczne ciało i krew Jezusa Chrystusa. Przemiana chleba i wina w prawdziwe ciało i krew Chrystusa nosi nazwe przeistoczenia, przejscia jednej substancji w inna przy zachowaniu poprzedniego wygladu. Rzym przyjał te nauke za oficjalny dogmat na IV soborze lateranskim w 1215 roku, wyłuszczył ja zas dokładniej XIII-wieczny teolog Tomasz z Akwinu. Sobór trydencki w 1551 roku obłozył wieczna klatwa kazdego, kto nie wierzy w przeistoczenie; lojalni katolicy musza wiec uznac, iz Jezus jest fizycznie obecny jednoczesnie na całym swiecie w milionach hostii. Ale Biblia naucza o duchowej obecnosci Jezusa podczas Wieczerzy Panskiej; zreszta oddawanie czci kawałkowi chleba, tak jakby był on Bogiem, to szczyt bałwochwalstwa. Chleb jest przeciez dziełem rak ludzkich, Bóg zas wymaga, bysmy oddawali Mu część w Duchu i prawdzie: „Alec idzie godzina, i teraz jest, gdy prawdziwi chwalcy beda chwalic Ojca w duchu i w prawdzie. Bo i Ojciec takowych szuka, którzy by go chwalili. Bóg jest duch, a ci, którzy go chwala, powinni go chwalic w duchu i w prawdzie” (J 4,23–24). Kosciół katolicki w rzeczywistosci głosi, ze podczas mszy ciało i krew Jezusa zostaja kazdorazowo złozone w ofierze 1 za grzechy swiata; Biblia jednak nie pozostawia watpliwosci, ze Jezus złozył z siebie samego tylko jedna jedyna ofiare za grzech (Hbr 7,27 i 10,11–14) i ze nie potrzeba juz wiecej ofiary za grzechy: A gdziec jest [grzechów] odpuszczenie ich, juzci wiecej ofiary nie potrzeba za grzech” (Hbr 10,18). Pojednany z Bogiem Wbrew nauce Rzymu, odrózniajacej grzechy powszednie od smiertelnych, za które grozi smierc, Biblia głosi, ze smierc jest kara za kazdy grzech: „Albowiem zapłata za grzech jest smierc; ale dar z łaski Bozej jest zywot wieczny, w Chrystusie Jezusie, Panu naszym” „. . . zapłata za grzech jest smierc, a łaska przez Boga dana to zycie wieczne w Chrystusie Jezusie, Panu naszym” (Rz 6,23). Jezus tak nas ukochał, ze choc sam nie znał grzechu, na krzyzu poniósł wszystkie nasze grzechy, abysmy mogli byc usprawiedliwieni i pojednani zBogiem. „Przetoz na miejscu Chrystusowem poselstwo sprawujemy, jakoby was Bóg upominał przez nas, prosimy na miejscu Chrystusowem, jednajcie sie z Bogiem; Albowiem on tego, który nie znał grzechu, za nas grzechem uczynił, abysmy sie my stali sprawiedliwoscia Boza w nim” (2Kor 5,20–21). Jak Abraham, kazdy, kto zgrzeszy, moze otrzymac usprawiedliwienie iodpuszczenie grzechów tylko przez wiare w Jezusa. „Nie robiacemu zas, lecz wierzacemu w tego, który usprawiedliwia niepoboznego, przyczytana bywa wiara jego za sprawiedliwosc. Jako i Dawid powiada, ze błogosławienstwo człowieka jest, któremu Bóg przyczyta sprawiedliwosc bez uczynków, mówiac: Błogosławieni, których odpuszczone sa nieprawosci, a których zakryte sa grzechy; Błogosławiony maz, któremu Pan grzechu nie przyczyta” (Rz 4,5–8). Biblijna nauke o zbawieniu zastapił kosciół katolicki wieloscia doktryn i praktyk i spełnianiem dobrych uczynków. Ale to nie zapewni nam zbawienia; Biblia przeciez głosi: „I nie masz w zadnym innym zbawienia; albowiem nie masz zadnego imienia pod niebem, danego ludziom, przez które bysmy mogli byc zbawieni” (Dz 4,12). Paweł pisał do Efezjan: „Albowiem łaska jestescie zbawieni przez wiare, i to nie jest z was, dar to Bozy jest; Nie z uczynków, aby sie kto nie chlubił” (Ef 2,8–9). Do Tytusa zas: „Nie z uczynków sprawiedliwosci, które bysmy my czynili, ale podług miłosierdzia swego zbawił nas przez omycie odrodzenia i odnowienia Ducha Swietego” (Tt 3,5). Zbawiony chrzescijanin rodzi dobre czyny tak, jak gałazka winorosli rodzi winogrona — z natury. „Jam jest winna macica, a wyscie latorosle; kto mieszka we mnie, a ja w nim, ten przynosi wiele owocu; bo beze mnie nic uczynic nie mozecie” (J 15,5). Wierzacy czyni tak nie po to, aby byc zbawionym, lecz dlatego, ze stał sie gałazka prawdziwej winorosli i zyje w Jezusie (J 15,1–5). Tylko Jezus moze zbawic Jezus wyjasnił Nikodemowi, ze aby byc zbawionym, trzeba narodzic sie na nowo z Ducha (J 3,3–7), co moze nastapic tylko przez wiare w Jezusa. „Kto wierzy w Syna, ma zywot wieczny; ale kto nie wierzy Synowi, nie oglada zywota, lecz gniew Bozy zostaje nad nim” (J 3,36). W Ewangelii Jana 14,6 Jezus mówi o sobie: „Jamci jest ta droga, i prawda, i zywot; zaden nie przychodzi do Ojca, tylko przez mie” Mówi tez: „Zaprawde, zaprawde powiadam wam, izem ja jest drzwiami owiec” (10,7). 1 Konstytucja dogmatyczna o Kosciele (Lumen Gentium) 3, [w:] Sobór Watykanski II. Konstytucje, dekrety, deklaracje, Pallotinum, 1967, s. 106. Tylko wchodzac przez Niego można wejsc do zbawienia. Jezus zapewnia, ze jesli bedziemy budowali na Jego Słowie, nasz dom ostanie sie i przetrwa kazda próbe; jesli jednak zaryzykujemy inny fundament, dom runie z hukiem (Mt 7,24–27). Jezus to kamien wegielny, zbawiajacy tych, którzy przyjmuja Go i wierza w Niego; jest On jednak zarazem kamieniem upadku dla tych, którzy swe zycie i nadzieje zbawienia wznosza na czymkolwiek innym (1P 2,6–10). Ostateczny autorytet: Słowo Boze Uczeni w Pismie i faryzeusze- wykształcona elita — uniewazniali tradycja Słowo Boze (Mt 15,1–9). Choc mieli dostep do Ksiegi Prawa, a nawet uzywali jej, ich interpretacja inauka zmieniały tresc i fałszowały sens: „Jakoz mówicie: Mysmy madrzy, a zakon Panski jest przy nas? Zaprawde, oto daremnie pióro pisarz czyni; daremnie sa w zakonie biegłymi. Kogoz zawstydzili ci medrcy? Którzyz sa przestraszeni i pojmani? Oto słowo Panskie odrzucaja; cóz to tedy za madrosc ich?” (Jr 8,8–9). Tak i katolicka nauka o tradycji jako równie autorytatywnej jak Biblia otwarła furtke naukom i praktykom sprzecznym ze Słowem Bozym. Broniac swoich czynów i stanowiska, kosciół katolicki zawsze przesladował tych, którzy głosili Słowo Boze i byli mu wierni. W minionych stuleciach Rzym uzywał wszelkich srodków, aby tylko ograniczyc i zakłócic rozprzestrzenianie Biblii, dzis zas wystepuje w roli jedynego autorytetu, rezerwujac dla siebie i swego duchowienstwa prawo do interpretacji Pisma. Duch Swiety, nasz Nauczyciel Biblia podkresla, iz tylko Duch daje zrozumienie Słowa Bozego i objawia jego pochodzenie, Boze natchnienie oraz sens (J 14,26; 16,13–14; 1J 2,26; Łk 10,21–22). Co najmniej trzy razy Duch Swiety ostrzegł, by nie dodawac do Słowa i nie odejmowac od niego (Pwt 4,2; Prz 30,5–6; Ap 22,18–19); kosciół katolicki nie ma zatem prawa ani władzy interpretacji i zmiany jego tresci. To Słowo ukazuje i orzeka, co jest prawdziwym Kosciołem Chrystusa, co zas kosciołem fałszywym iniewiernym. Słowo „kosciół” pochodzi od greckiego ekklesia, oznaczajacego powołanych sposród swiata, jego dróg i systemów (zob. 2Kor 6,14–18). Kosciół katolicki jako struktura religijno-polityczna i organizacyjna pozostaje systemem nalezacym do swiata i jako taki bedzie pewnego dnia zniszczony na wieki (Dn 7,26–27; Ap 18). Bóg spełnia swe zapowiedzi, On rzekł: „Wspomnijcie sobie na rzeczy pierwsze, które sie działy od wieku; bom Ja Bóg, a niemasz zadnego Boga wiecej, i niemasz mnie podobnego; Który opowiadam od poczatku rzeczy ostatnie, i zdawna to, co sie jeszcze nie stało; rzekeli co, rada moja ostoi sie, i wszystke wole moje uczynie. Który zawołam od wschodu słonca ptaka, z ziemi dalekiej tego, któryby wykonał rade moje. Rzekłem, a dowiode tego; umysliłem, a uczynie to” (Iz 46,9–11). Prosto z serca Przyjacielu, kimkolwiek jestes i w jakimkolwiek połozeniu sie znajdujesz, jesli droga Ci jest prawda i zbawienie duszy, to ustóp Jezusa szukaj odpowiedzi na wszystkie swe pytania, kłopoty i watpliwosci. Tylko On jest Droga, Prawda i Zyciem. „Jamci jest ta droga, i prawda, i zywot; zaden nie przychodzi do Ojca, tylko przez mie” (J 14,6). Badaj Pisma. Czytaj Biblie uwaznie, a poznasz prawde, i ona cie wyzwoli. „Tedy mówił Jezus do tych Zydów, co mu uwierzyli: Jezli wy zostaniecie w słowie mojem, prawdziwie uczniami moimi bedziecie; Poznacie prawde, a prawda was wyswobodzi” (J 8,31–32). Na ostatnich kartach Biblii, w Apokalipsie, znajdujemy zaproszenie: „A Duch i oblubienica mówia: Przyjdz! A kto słyszy, niech rzecze: Przyjdz! A kto pragnie, niech przyjdzie; a kto chce, niech bierze wode zywota darmo” (22,17). Przyjmij to zaproszenie Jezusa. Czy naprawde narodziłes sie na nowo? Wiedz, Przyjacielu, ze nowe narodzenie nie nastapi poprzez chrzest ani zaden inny rytuał i sakrament, ale tylko dzieki osobistej wiezi z Jezusem (J3). Popros Boga, by uswiadomił Ci twój grzech i zbawił Cie tylko na mocy dokonanej raz na zawsze ofiary Jezusa. Z Biblii wynika, ze swiat zmierza ku najstraszliwszym, najbardziej katastrofalnym czasom w swych dziejach. Jedynym sposobem, aby uniknac gniewu i sadu Bozego, jaki bedzie wylany na ten grzeszny, zły swiat (Ap 14,6–9; rozdz. 16; 19,11–21), i umknac przed mekami w jeziorze ognia (Ap 20,11–15), jest wiara w Chrystusa Jezusa, naszego Pana i Zbawce. Jezus odpowiadajac rzekł do nich: Na tym polega dzieło Boga, abyscie uwierzyli w Tego, którego On posłał (J 6,29). Uwierz w Pana Jezusa — odpowiedzieli mu — a zbawisz siebie i swój dom (Dz 16,31). Carlo Fumagalli, nawrócony ksiadz Po nawróceniu na biblijne chrzescijanstwo Carlo Fumagalli poswiecił zycie Ewangelii. Mieszka i słuzy Bogu w Bergamo we Włoszech. Posiadajac rozległe poznanie zarówno nauki katolicyzmu jak i katolickiej mentalnosci, stara sie ukazac słuchaczom kontrast pomiedzy Biblia a naukami Rzymu, zywiac wielkie pragnienie, aby zawarte w Pismie Swietym swiatłosc i prawda Chrystusa Jezusa wyzwoliły katolików ku poznaniu Boga i czczeniu Go w Duchu i prawdzie. Carlo Fumagalli włada jezykami włoskim i angielskim. Adres: Via San Carlo8, 24 030 Caprino Bergamasco, Bergamo, Włochy. 26 Cos wiecej niz religia Swiadectwo nawróconego ksiedza Gregora Dalliarda Urodziłem sie 10 listopada 1947 roku posród winnic szwajcarskiego miasteczka Salgesch jako siódme sposród dwunastki dzieci moich rodziców. W rejonach tradycyjnie katolickich nie było wtedy wiekszej alternatywy co do wyboru wyznania; stad od najmłodszych naszych lat, azwłaszcza od siódmego roku zycia, ksieza nie szczedzili wysiłku, by wpoic nam, ze nauka rzymskokatolicka to podstawowa prawda i ze poza kosciołem katolickim nie ma zbawienia. Szanujac swoje religijne autorytety, z powaga uznawałem wszystko, co głosiły, usilnie starajac sie byc posłusznym i spełniac liczne zalecane praktyki. Na msze uczeszczałem co dzien, regularnie odmawiałem rózaniec; chadzałem na nieszpory, przystepowałem do sakramentów, chodziłem z pielgrzymkami. Wiernie spełniałem wszystko, czego uczył kosciół, w tym tez ofiary dobrowolne i pokuty, nabozenstwa dziewieciodniowe oraz inne modlitwy i czyny nagradzane odpustami. Robiac to, miałem nadzieje zostac pewnego dnia kanonizowanym swietym koscioła. Planowałem tez zostac kapłanem. „Cóz moze byc lepszego niz rola posrednika pomiedzy Bogiem a człowiekiem i mozliwosc udzielania sakramentów, bez których nikt nie moze dostapic zbawienia?” — myslałem sobie. II sobór watykanski i smierc rodziców II sobór watykanski obradujacy w latach 1962–1965 zapoczatkował odnowe w kosciele katolickim, wywołujac jednak zamet w głowach milionów wiernych papiestwu katolików, którzy wyczuli w tym ruchu won protestantyzmu. W 1967 roku doznałem wstrzasu: Jednego dnia ojca przyniesiono do domu martwego. Matka, kobieta bardzo religijna, zmarła w 1973 roku po krótkiej chorobie. W 1971 roku zaprzyjazniłem sie z pewnym młodym ksiedzem; planowalismy przyłaczyc sie do nowego zakonu meskiego: Opus Sanctorum Angelorum (Dzieło Aniołów Swietych), z siedziba w Tyrolu w Austrii. W latach 1972–1975 uczyłem sie w seminarium Klasztoru Benedyktynskiego Czarnej Madonny w Einsiedeln w Szwajcarii. Ku odnowie charyzmatycznej i z powrotem Studiujac w kolegium teologicznym we Fryburgu, dołaczyłem do ruchu Katolickiej Odnowy Charyzmatycznej (od którego jednak w 1986 roku odszedłem). Na spotkania organizowane przez ruch kazdy przynosił Biblie. Do Biblii byłem sceptycznie nastawiony, majac ja za pozywke licznych „sekt protestanckich”; nauka koscioła nakazywała ostroznosc, zarazem jednak starałem sie zrozumiec stanowisko ruchu charyzmatycznego, który bade co bade pozostawał przeciez integralna czescia koscioła rzymskiego. I pojałem, ze ruch moze słuzyc jako pomost pozwalajacy Rzymowi dotrzec do kosciołów i wspólnot niekatolickich i doprowadzic je z powrotem pod władze papieza. Niektórzy widzieli w takim stanie rzeczy spełnienie sie przepowiedni fatimskich z 1917 roku. Rozmyslanie o tym rozbudziło we mnie entuzjazm dla papieza i koscioła. Zarazem jednak cotygodniowe spotkania w grupie biblijnej zaszczepiły we mnie coraz zarliwsza miłosc do Słowa Bozego, które dotad zupełnie lekcewazyłem. Wieksze zrozumienie, wieksze cierpienie Fakt, ze młodziez czyta Biblie, coraz mniej podobał sie innym ksiezom i zakonnicom. Ich sprzeciw narastał przez dłuzszy czas po cichu, kiedys jednak musiał wyjsc na jaw. W 1983 roku biskup posłał mnie do parafii w Grachen, zzaleceniem, bym przez co najmniej rok zachowywał sie spokojnie i nie rozpoczynał zadnych spotkan biblijnych. Kłóciło sie to z deklarowanymi celami II soboru watykanskiego i nowego prawa kanonicznego z 1983 roku, gdzie zapoznawanie wiernych ze Słowem Bozym ukazano jako bardzo istotna role kapłanów. Lecz widzac, ze obietnice Boze sie spełniaja, i wiedzac, co odparli apostołowie oskarzajacym ich arcykapłanom i uczonym w Pismie: „Jezliz to sprawiedliwa przed obliczem Bozem, was raczej słuchac niz Boga, rozsadzcie. Albowiem my nie mozemy tego, cosmy widzieli i słyszeli, nie mówic” (Dz 4,19–20). Czułem, ze trzeba postapic podobnie. Po paru miesiacach od mego przyjazdu rozpoczeły sie wieczorne spotkania biblijne i modlitewne. Dostrzegłem, jak wiele nauk koscioła o zbawieniu przeczy Pismu. I wynikły z tego kłopoty. Na spotkaniach biblijnych staralismy sie o bezprecedensowa uczciwosc w badaniu podstawowych spraw, takich jak: Czym jest boskosc i władza Jezusa? Czym jest natchnienie i kanon Pisma Swietego? Czym jest bojazn Boza i na czym ma polegac nasze posłuszenstwo wobec Boga? Jakie jest znaczenie chrztu i sakramentów? Rozwazalismy i to, co Biblia mówi o Marii, o modlitwie do swietych i ich kulcie, o miejscu zmarłych w zyciu chrzescijanina. Zgłebialismy tez sens i cel ruchu ekumenicznego, majac w pamieci, ze wedle jasnego orzeczenia II soboru watykanskiego tylko kosciół katolicki dysponuje „pełnia zbawczych srodków” i kazdy, kto w jakikolwiek sposób przynalezy do „Ludu Bozego”, musi sie w pełni zjednoczyc z tym kosciołem. 1 Łaska Boza objawia sie w zbawieniu Latem 1988 roku pojałem, ze według Słowa Bozego zapisanego w Pierwszym Liscie do Tymoteusza 2,4 Bóg pragnie, aby wszyscy ludzie zostali zbawieni. Wtedy rozumiałem juz, ze zadna z praktyk koscioła rzymskokatolickiego nie jest w stanie dac mi zbawienia, ale zarazem wiedziałem, ze Pan Jezus zapłacił na krzyzu cene za moje grzechy i ofiaruje mi przebaczenie i zycie wieczne, jesli tylko Go o to poprosze. Poprosiłem Go wiec o odpuszczenie wszystkich moich grzechów i o zycie wieczne. I dał mi je. A ja oddałem Mu całe swoje zycie. Zwróciłem wtedy uwage na takie słowa Chrystusa: „Albowiem ktokolwiek by sie wstydził za mie i za słowa moje, za tego sie Syn człowieczy wstydzic bedzie, gdy przyjdzie w chwale swej i w ojcowskiej i swietych Aniołów” (Łk 9,26). Nie chciałem wstydzic sie Pana inie chciałem kryc Jego słów przed innymi. Zaczałem jawnie głosic Ewangelie. Wiernosc prawdzie kosztuje 15 sierpnia 1988 roku, w dniu wielkiego katolickiego swieta maryjnego, obchodzonego na podstawie dogmatu z 1950 roku o wniebowzieciu Maryi, mówiłem kazanie o róznicach pomiedzy Maria, matka Pana, a katolicka Królowa Niebios i Czarnymi Madonnami. Po czym zostałem wezwany przez władze diecezji do stawienia sie przed sadem metropolitalnym. Poproszono, bym odwołał pewne wypowiedzi. Odparłem, ze choc z serca miłuje biskupa i braci kapłanów, to nie moge dłuzej zapierac sie Pana Jezusa i Jego Słowa ani swiadectwa apostołów; nie moge wiec odwołac tego, co powiedziałem. Ekskomunikowano mnie od razu, pozbawiajac wszelkich funkcji kapłanskich. Władze diecezji i duchowienstwo próbowały uciszyc mnie poprzez fałszywe oskarzenia. Rozesłano okólnik ogłaszajacy mnie na podstawie prawa kanonicznego (kanon 1044 § 2) osoba niezrównowazona umysłowo i psychicznie chora. W drugim okólniku zarzut odwołano, cóz z tego, skoro tresc pierwszego była juz powszechnie znana. Jednak grupa około 30 osób, po czesci z naszej okolicy, po czesci z daleka, postanowiła dochowac wiernosci Pismu i Panu. Złozyli oni oswiadczenia o odłaczeniu sie od koscioła katolickiego. Kampania oszczerstw rozpetana przez duchowienstwo zacheciła i innych do zatruwania nam zycia. Grozono nam smiercia, zasztyletowaniem, bylismy zastraszani, 1 Dekret o ekumenizmie, 3, [w:] Sobór Watykanski II. Konstytucje, dekrety, deklaracje, Pallottinum, 1967, s. 205–206. izolowani, przeklinani. Ciezkie to były dni, ale Pan wiernie nas podtrzymał. Raz powaznie zachorowałem. Ktos z wierzacych polecił mi pomoc jednej siostry w Panu, Marianne. Siostra ta została w koncu, 29 pazdziernika 1989 roku, moja zona. Pan obdarzył nas trójka dzieci: Natanaelem, Jozjaszem i Tabea. Od 1995 roku wraz z zona słuzymy Panu we współpracy z dwiema organizacjami: Linia Pomagajaca w Odnajdywaniu Katolików (HISKIA) i Słuzba Informacyjna o Katolicyzmie (INFOKA). . . . Chrystusa miejscie w sercach za Swietego i badzcie zawsze gotowi do obrony wobec kazdego, kto domaga sie od was uzasadnienia tej nadziei, która w was jest (1P 3,15). Gregor Dalliard, nawrócony ksiadz Szwajcar Gregor Dalliard był jako kapłan bardzo przez kosciół rzymski powazany. Zbawiony łaska, słuzy dzis Panu ewangelizacja i apologetyka, prowadzac wszechstronna działalnosc, w tym organizujac spotkania, których uczestnicy moga swobodnie zadawac pytania iotrzymac na nie odpowiedzi. Na sercu lezy mu pragnienie zapoznawania katolików z prawda biblijna. Mieszka w rodzinnym kraju, włada jezykami niemieckim i francuskim. Adres: Gregor Dalliard-Martig, Weinberg, CH3983 Morel/Breiten, Szwajcaria. 27 Od religii ku wierze Swiadectwo nawróconego ksiedza Pina Scalabrina Moje zycie zawsze zalezało od kaprysów, kazdego powiewu nauki, na skutek oszustwa ze strony ludzi i przebiegłosci w sprowadzaniu na manowce fałszu. Było tak do chwili, az spotkałem, Droge i prawde, i zycie”, Syna Boga zywego, Jezusa. Odtad w moim zyciu zapanowały nieznane mi jeszcze radosc i pokój. Watpliwosci Nastapiło to 15 lat po tym, gdy w jednej z diecezji na południu Włoch, w prowincji Salerno, postanowiłem zostac kapłanem. Po 13 latach seminarium poczułem powołanie, by miłowac Boga i słuzyc Mu w osobie Jezusa i blienich. Ale po 10 latach kapłanstwa musiałem przyznac sie przed soba, iz słuze nie Jezusowi, ale jakiejs religii, jej obrzedom, tradycjom, ceremoniom i prawom, które wcale mnie nie wyzwalaja, ale niewola i odbieraja zycie. Pan Jezus powoli, poprzez moje studia i rozwazania nad Biblia, doprowadził mnie do kryzysu. Dopiero teraz uswiadamiam sobie, ze to On rozpoczał we mnie swe dzieło swiatłoscia swej prawdy (J 8,32; 19,37; 17,17). W latach siedemdziesiatych zaczałem zadawac sobie pytania i nie przerywajac badan oddalałem sie coraz bardziej od faryzejstwa, od kłamstw ludzkich i od pewnych instytucji. Przerazony, pojałem, ze jestem kapłanem „poganskim”, spetanym swiecka tradycja i przesadami, na które w Słowie Bozym nie ma miejsca. Odprawiałem rutynowe msze, sakramenty i błogosławienstwa za pomoca magicznych rytuałów, majacych stanowic namiastke zbawienia. Na własnej skórze poznałem, jak to jest, gdy nowe wino wlewa sie w stare bukłaki, nowa łate przyszywa do starego ubrania, kiedy dba sie o szabat, a nie o człowieka, i naucza sie zasad i przykazan ludzkich. Dokuczała mi pustka; cierpiałem z powodu konfliktu miedzy tym, oczym czytam w Biblii, a tym, co kazano mi głosic. Miałem przykroic Ewangelie pod rozmiar ludzi, którzy chrzescijanami byli tylko z nazwy, tkwiac w przesadach i tradycjach. Spostrzegłem, ze Słowo Boze „uległo skrepowaniu” (2Tm 2,9), ze kupczy sie nim (2Kor 2,17) i fałszuje je (2Kor 4,2). Gorszyłem sie, widzac, ze Pismo zajmuje poslednie miejsce, wypychane przez hierarchie duchowienstwa i tradycje ludzkie. Poszukiwania Rozczarowany, spostrzegłem, ze katolicyzm stał sie religia samousprawiedliwienia, coraz bardziej upodabniajac sie do norm innych wielkich religii swiata. Zaczałem przypuszczac, ze katolicyzm odszedł od chrzescijanstwa jako zjawiska historycznego, które rozpoczeło sie w pierwszych trzech stuleciach naszej ery. Jesli byłoby to prawda, to gdzie nalezy szukac korzeni chrzescijanstwa? Jak znaleec prawdziwego Jezusa, prawdziwa Ewangelie, prawdziwych chrzescijan? Kryzys mej duszy ciagle sie pogłebiał, zaostrzajac sie jeszcze po rozmowie z przełozonymi. Uswiadomiłem sobie, ze interesuje ich własciwie tylko podtrzymywanie swieckiej struktury poteznego koscioła rzymskiego i utrzymywanie zwykłych wiernych w niewiedzy i nieznajomosci „Słowa Prawdy”. Władze koscielne, zaniepokojone mymi pomysłami, postanowiły mnie odosobnic i uciszyc. Rozpoczeły sie moje wedrówki z Salerno do Rzymu, przez region Baslicaty, potem znów do Campanii. Wreszcie postanowiłem porzucic kapłanstwo. Ta decyzja zbulwersowała otoczenie. Jednomyslnie osadzony, potepiony i odrzucony jako zdrajca i Judasz, wyjechałem, udajac sie na północ Włoch, by zaczac zycie od nowa. Cóz było robic? Straciłem wiare, stałem sie agnostykiem. Zaczał sie piecioletni okres z dala od Boga. Szukajac ratunku, liczyłem na swoja prace, na kulture, na przyjaciół i kobiety. Zapuszczałem sie coraz dalej na bezdroza, ku astrologii, spirytyzmowi i religiom Wschodu (Hare Kriszna). Trawiła mnie pozadliwosc i rozpusta, zaden grzech nie był mi obcy. Zaczałem brzydzic sie samego siebie. Ratunek Był czas, gdy rozwazałem samobójstwo. Ale „Bóg jest miłosc” (1J 4,8), i czuwał nade mna. Rozgoryczony i bolesnie samotny, mówiłem: „Jak istniejesz, to daj sie znalesc”. I Pan nie opuscił mnie, lecz „usłyszał głos mego błagania” (Ps 28,6 BT). Jednego ranka podniosłem lezaca na ulicy broszurke. Było tam napisane: „Dobra nowina dla ciebie”. Przeczytałem i pojałem, ze jestem grzesznikiem. Z tyłu ksiazki umieszczono adres. W ten sposób po raz pierwszy znalazłem sie wsród ewangelicznych wierzacych, we wspólnocie w Gallarate w prowincji Varese. Nie zdradziłem jednak, kim jestem. Od razu odczułem obecnosc Jezusa, który dotknał mego serca, przekonujac mnie o grzechu (J 16,8) i rozpoczynajac mozolne dzieło, które miało mnie doprowadzic do skruchy, nawrócenia i powrotu do Niego. Odkryłem wiec Jezusa. Nie zimnego, abstrakcyjnego bohatera podreczników z teologii i historii, nie tego, którego religia Rzymu uformowała na wzór bozka — ale Jezusa objawionego na kartach Biblii, Pana apostołów i pierwszych wierzacych, Jezusa zmartwychwstałego, zwiastujacego miłosc, usprawiedliwienie, zbawienie, przebaczenie i łaske dzieki krwi przelanej na krzyzu. Jezusa, który pojednał mnie z Bogiem Ojcem, innymi i mna samym, Jezusa obecnego we wspólnocie wierzacych (Mt 18,20), Dawce Ducha Swietego i zycia wiecznego. Przyjałem Jezusa jako Pana i Zbawiciela (Dz 2,36) i zgodnie z Jego nakazem dałem sie ochrzcic (Mk 16,16). Stałem sie nowym stworzeniem; to, co stare, przemineło, awszystko stało sie nowe (2Kor 5,17). Jezus wszedł do mojego zycia, a wraz z Nim prawda, zbawienie i prawdziwe zycie. Przyjacielu, kimkolwiek jestes, wiedz, ze Bóg kocha nas w Jezusie Chrystusie (J3,16), posłanym, by uwolnic nas od grzechu i namiastek zycia oraz od kłamstw i instytucji wymyslonych przez człowieka, abysmy zyli z prawdziwym sumieniem i w prawdzie. Tylko prawda moze wyzwolic, a nie religia; wyswobadza nie zadna filozofia, ale Jezus — prawdziwe Słowo Boze — jednajac nas z Bogiem i ze soba nawzajem. Szukaj Go, a znajdziesz. Pino Scalabrino, nawrócony ksiadz Pino Scalabrino uczy dzis w szkole w Gallarate (prowincja Varese), pracujac tez jako kaznodzieja w kosciele ewangelikalnym. Ewangelia Włochom 28 Byłem niewidomy, a teraz widze Swiadectwo nawróconego ksiedza Jose A. Fernandeza Syn Hiszpanii Urodziłem sie slepy, nie fizycznie, ale duchowo, w 1899 roku w górzystym i niedostepnym rejonie Asturii, zwanym bardzo trafnie „Szwajcaria Hiszpanska”. Rodzice, pobozni katolicy, zywili wiare — mówiac jezykiem sw. Teresy z Avila — „człowieka rozzarzonego”, bezwarunkowo uznajac wszystko, czego nauczał i w co wierzył kosciół rzymskokatolicki. Te slepa wiare przekazali tez całej siedemnastce swych dzieci. Katolicyzm w naszej rodzinie przenikał serce, umysł, nawet ciało; niemowle z mlekiem matki wysysało miłosc i oddanie do Maryi i swietych. Od najmłodszych lat wpajano nam kult medalików, szkaplerzy, rózanców, swietych obrazków itd., a słowo ksiedza było prawem, bezwzglednie przestrzeganym. Od dziecinstwa pociagało mnie wszystko, co zwiazane z kosciołem i z ksiedzem, w którym nauczyłem sie widziec nadczłowieka, pozbawionego ludzkich potrzeb i słabosci. Z zapałem słuzyłem do mszy, za zaszczyt i honor poczytujac sobie poranne pobudki i przeszło trzykilometrowy marsz przez górskie sniegi, po to aby asystowac ksiedzu. W wieku siedmiu lat umiałem juz deklamowac po łacinie cała msze. Slepa wiara Co wieczór bez wyjatku odbywała sie rodzinna modlitwa: odmawianie rózanca i szeregu modlitw do rozmaitych swietych. Gromadzilismy sie, w tym najmłodsze dzieci, w kuchni, słuzacej także za pokój dzienny. Całkiem spory kosciółek! Gdy ojciec wyjmował z kieszeni rózaniec, był to dla reszty znak, iz nalezy kleknac na kamiennej posadzce i szykowac sie na meczarnie trwajace zazwyczaj 40 minut. Nabozenstwo rózancowe — czyli skład apostolski, 53 Zdrowas Maryjo, 6 Chwała Ojcu, 5 Ojcze nasz, Salve Regina i Litania do Matki Najswietszej • samo w sobie było wyczerpujace; jednak duzo gorsze nastepowało potem: nie konczacy sie ciag modlitw do tej czy innej, Matki Bozej”, aniołów i swietych słynacych z pomocy w przeróznych okolicznosciach i przeciwnosciach zyciowych. Slepa wiare we wszystko, co głosił kosciół, zywił zwłaszcza ojciec. Nie zapomne, jak raz, 14 sierpnia, pracował w polu. Wigilia Swieta Wniebowziecia Maryi, patronki naszej wioski, była dniem postu i powstrzymywania sie od potraw miesnych. Pole lezało ponad trzy kilometry od domu, zaniosłem wiec ojcu posiłek w koszyku. Usiadł, ale gdy spostrzegł, ze puchero, typowa potrawa hiszpanska, jest na miesie, nie tknał go i do pózna pracował o głodzie. Pózniej powiedział mi: „ Trzeba by kupic bulle [dyspense], ale nie ma pieniedzy”. „Bulla” była dokumentem sprzedawanym przez hiszpanski kosciół katolicki, dajacym nabywcy prawo spozywania miesa w dni, w które zabrania tego prawo koscielne. Na terenie Hiszpanii funkcjonowały az cztery „Bulle”: Swietej Krucjaty (dajaca nabywcy szereg odpustów), Ciała (dajaca prawo spozywania miesa w pewne dni), Posiadłosci (dajaca prawo zatrzymania własnosci nabytej nieprawnie, której poprzedni własciciel nie jest znany) oraz Zmarłych (na korzysc zmarłych). Kult obrazów Moje wczesne zycie religijne skupiało sie wokół jednego corocznego wydarzenia: obchodów Swieta Pani Poranka w dniu 15 sierpnia, upamietniajacego Wniebowziecie Maryi. Pani Poranka była zreszta patronka naszego regionu. Według podania objawiła sie jednemu pasterzowi na pobliskiej górze Alba, czyli, Poranek”. Wzniesiono sanktuarium dla uczczenia tego objawienia. Co rok organizuje sie tam procesje, a sanktuarium odwiedzaja tysiace pielgrzymów z bliska i z daleka. Figurke Maryi, przyodziana w królewskie szaty, obnosi sie w procesji po zboczu góry, wsród okrzyków uwielbienia wiernych, przybywajacych z prosba o cud badz z podziekowaniem za cud juz dokonany. Kazdy region Hiszpanii posiada przynajmniej jedna taka cudowna Maryje. Fatima powielona setki razy! Choc teologia katolicka rozróznia miedzy obrazem a osoba, która on przedstawia, to w praktyce róznica ta jest czysto teoretyczna. Pomimo oficjalnej nauki katechizmu nie watpiłem ani przez chwile, ze ja i ci prosci górale oddajemy część figurze. Dla nas przedmiot ów posiadał w sobie nadprzyrodzona moc — choc szczerze mówiac nie była to nawet figura w dosłownym sensie: ot, kilka patyków, na jednym zatknieta głowa. Pózniej przybierano to w jedwab i złoto. Zdumiałem sie niepomiernie pewnego dnia, ujrzawszy, jak kobiety pomagajace w kosciele rozbieraja figure i Maryja z mych snów okazuje sie zwykła kukła. Obraz ten pozostał we mnie po dzis dzien. Proboszcz, spostrzegłszy moje religijne skłonnosci, zaproponował, abym przygotowywał sie do kapłanstwa. Majac tak wysokie mniemanie o tej posłudze zgodziłem sie skwapliwie, ku radosci i satysfakcji głeboko religijnego ojca i zakłopotaniu równie religijnej matki, której wskutek uczuc macierzynskich pomysł ten jednak nie bardzo przypadł do gustu. Zakonnik i kapłan W wieku 12 lat opusciłem dom, ojca, matke, braci i siostry, aby nigdy juz ich nie ujrzec. Chwała kapłanskiego zycia, tajemniczosc klasztoru i roztaczana przede mna perspektywa zbawienia duszy przytłumiły naturalny smutek, jaki budził sie w sercu na mysl o opuszczeniu rodziny i dziecinnego domu. Posłano mnie do prowincji Valadolid, do gimnazjum prowadzonego przez Dominikanów, przygotowujacego chłopców przeznaczonych przez rodzine do stanu kapłanskiego. Przez cztery lata pobytu w tej szkole nie tylko uczyłem sie typowych przedmiotów szkolnych, ale i swietnie opanowałem katechizm. Tam własnie katolicyzm do reszty posiadł ma dusze i ciało, i tam zasiano we mnie ziarna nietolerancji: katechizm głosił bowiem, ze istnieje tylko jeden prawdziwy kosciół Jezusa Chrystusa, i poza nim nie ma zbawienia, a jest nim, Swiety Apostolski Kosciół Rzymskokatolicki”. Tam tez ukazano mi Boga jako surowego sedziego, gotowego oddac nam wedle naszych grzechów, Bóstwo gniewne, które można nieco udobruchac dobrymi uczynkami, pokuta i umartwieniami. Nietrudno zrozumiec, w jakim zniewoleniu trzyma Hiszpanów kosciół rzymskokatolicki — odnosi sie to zwłaszcza do kandydatów na ksiezy, od lat chłopiecych oddychajacych taka atmosfera i karmionych takimi ideami. To byc moze wyjasnia, dlaczego przed laty palono tu na stosach protestantów, którzy po dzis dzien sa w mej rodzinnej Hiszpanii przesladowani. Przez pierwsze dwa lata nauki przykładnie zachowywałem wszystkie przepisy i byłem wzorem pilnosci, kilka razy zostajac laureatem specjalnej nagrody. Z tej to szkoły, apostolskiej” wysłano mnie do nowicjatu dominikanskiego w Avila i w słynnym klasztorze Santo Tomas zaopatrzono szesnastoletniego chłopca w czarno-biały habit dominikanina. Meczarnie Cały rok poswieciłem gorliwemu zgłebianiu reguły i konstytucji zakonu, ich scisłemu przestrzeganiu, spiewom godzinek i próbom zadowolenia nieustannie czuwajacego prefekta. Był to rok próby i sprawdzianu, jaki moga zniesc tylko najsilniejsze charaktery. Poscilismy od 14 wrzesnia az do Wielkanocy. Poczte w obie strony starannie cenzurował prefekt. Kontakty ze swiatem zewnetrznym były zakazane, podobnie jak wszelkie rozmowy i porozumienie miedzy ksiedzem a zakonnikami z klasztoru. Obowiazkowa spowiedz co tydzien — zazwyczaj w sobote • odbywała sie u tego samego prefekta, który był naszym przełozonym i nieustannym nadzorca. Nietrudno sobie wyobrazic strach i psychiczne meczarnie, jakie powodował ten niemiłosierny zwyczaj, od czasu skorygowania go w Kodeksie prawa kanonicznego stosowany wobec młodych nowicjuszy. Dosłownie trzeslismy sie na mysl o sobocie. Ale marzenia i mysl o tym, ze pewnego dnia stane sie pełnoprawnym zakonnikiem, dodawały niezbednej odwagi, by pomyslnie przetrwac ten rok próby i zupełnej abnegacji. Dzien czesciowego wyzwolenia nastał 8 wrzesnia 1917 roku, w swieto Narodzenia Najswietszej Maryi Panny, kiedy złozy28. Jose A. Fernandez 92 łem sluby zakonne w zakonie Dominikanów. Nastepne cztery lata po nowicjacie spedziłem w Kolegium Santo Tomas. Odkad w wieku 12 lat opusciłem dom, az do ukonczenia kolegium w wieku lat 21 nie zamieniłem ani słowa z kobieta. Naszym młodym umysłom ukazywano kobiecosc jako zło, a nauczyciele nieraz czestowali nas historiami o swietych, którzy nigdy nie spojrzeli na twarz własnej matki. Taki przykład mielismy nasladowac. Do Ameryki Po czterech latach kolegium 17 seminarzystów miało udac sie do Ameryki na studia teologiczne i nauke angielskiego. Odziani w sutanny noszone przez ksiezy katolickich w Stanach Zjednoczonych, przemierzalismy ulice Madrytu, po raz pierwszy od dziewieciu lat ogladajac czarujace hiszpanskie senoritas i rumieniac sie, ilekroc spotykalismy sie wzrokiem zktóras młoda dama. Kiedy tak szlismy, ludzie przystawali, by sie nam — tak dziwnie przyodzianym • przyjrzec blizej, i szeptali: „ To tacy ksieza, co sie zenia” (jest to nieprzychylny sposób okreslania w Hiszpanii pastorów protestanckich). Mimo swoich 21 lat nigdy dotad nie spotkałem niekatolika; wtedy w Hiszpanii wszyscy deklarowali takie wyznanie. Czytałem wprawdzie i słyszałem o protestantach, ale nie mogłem uwierzyc, ze ludzie tacy istnieja. Pierwsza sposobnosc poznania niekatolika nadarzyła sie podczas rejsu do Ameryki. Statkiem tym podrózował tez amerykanski dzentelmen, powracajacy do kraju po kilkuletnim pobycie w Hiszpanii wraz z czarujaca 17 letnia córka, biegle władajaca hiszpanskim. Okazuje sie, ze pobyt w klasztorze nie zmienia ludzkiej natury. Jednego dnia trzech z nas nawiazało z dziewczyna rozmowe — by wkrótce ze zgroza odkryc, ze to protestantka. Powodowani wielka, acz nieroztropna gorliwoscia, od razu zaczelismy wprowadzac w czyn wszystko, czego nas uczono na temat nawracania protestantów. Zaczelismy od Najswietszej Maryi Panny. Zapytalismy: • To ty nie wierzysz w Najswietsza Maryje Panne? • Owszem, wierze — odparła — ale nie tak jak wy. Przeraziła nas ta bezpretensjonalna odpowiedz, totez brnelismy dalej: • To ty nie wiesz, ze trzeba sie modlic do Maryi, aby otrzymac zbawienie? • O tym nie wiedziałam — padła beztroska replika. Zdesperowani, pouczylismy ja wiec: • I nie wiesz, ze takie młode damy jak ty powinny prosic Maryje, aby strzegła ich dziewictwa? Rozpłakała sie i pobiegła na góre, a po dwóch minutach na schodach zjawił sie jej ojciec z rewolwerem w dłoni, gotów nas powybijac. I byłby to zrobił, gdyby nie interwencja kapitana. Tak skonczyły sie moje pierwsze próby ewangelizacyjne. Bałem sie protestantów! Faryzeusz nad faryzeusze W Dominikanskim Seminarium Teologicznym w Luizjanie spedziłem trzy lata, a potem jeszcze jakis czas na Uniwersytecie Notre Dame. Po swieceniach kapłanskich w 1924 roku posłano mnie jako wikarego do jednej z najwiekszych parafii katolickich w Nowym Orleanie. Pełniłem tam te posługe przez dziewiec lat, az w 1932 roku, w wieku zaledwie 32 lat, zostałem proboszczem tej parafii. Szesc lat trudziłem sie w tej roli z poswieceniem i zapałem, i prawde mówiac nie bezowocnie. Liczba członków rosła ponad oczekiwania, podobnie udział w nabozenstwach i sakramentach — a nawet zamoznosc materialna. Gdy zostałem proboszczem, do szkoły parafialnej uczeszczało około 450 uczniów, dwa lata pózniej liczba ta przekroczyła magiczna granice 1000. Umozliwiłem tez darmowa oswiate religijna setkom dzieci z ubogich rodzin. Zakon Dominikanów zaszczycił mnie urzedem Przełozonego Domu Dominikanskiego przy naszym kosciele; miałem do pomocy pieciu ksiezy i dwóch braci swieckich. Byłem tez spowiednikiem w kilku zakonach zenskich, co dowodzi wysokiego mniemania, jakie mieli o mnie arcybiskup, parafianie i bezposredni przełozeni. można by mnie zaiste nazwac, faryzeuszem nad faryzeusze”, jak nikt potrzebujacym spotkania z zywym Chrystusem na duchowej drodze do Damaszku! Skruszona dusza Podczas ostatniego roku pracy jako proboszcz zaczałem watpic w prawdziwosc niektórych doktryn koscioła rzymskiego. Najpierw odrzuciłem nauke o kapłanskiej władzy odpuszczania grzechów podczas spowiedzi. Nie mogłem sie tez zmusic do wiary w doktryne przeistoczenia ani w rzeczywista, cielesna obecnosc Chrystusa w chlebie i winie. Moja wiara w kosciół słabła. Nie chciałem byc obłudny, rozwazałem nawet porzucenie kapłanstwa. Ale Bóg znów zaingerował za posrednictwem ludzi — tym razem generała Zakonu Dominikanów. Z Rzymu nadszedł jego rozkaz, aby hiszpanscy dominikanie pracujacy w Luizjanie przekazali swe parafie dominikanom miejscowym. Niektórym z nas polecono wrócic do Hiszpanii, innym udac sie na Filipiny. Bez szemrania zastosowałem sie do nakazu opuszczenia parafii, przeczuwajac w tym niespodzianym obrocie wypadków palec Bozy. Nie godziłem sie jednak na wyjazd z kraju, do którego przywykłem i który pokochałem. Porzuciłem wiec kapłanstwo i poszedłem droga wiodaca prosto w rynsztok grzechu. W któryms miejscu tej drogi Bóg sie jednak nade mna ulitował i ocalił od zupełnej zguby. Półtora roku toczyła sie w mej duszy zazarta walka. Nieraz chciałem zapomniec o Bogu i wszystkim, co swiete. Ale wtedy przypominałem sobie słowa wypowiedziane niegdys przez Piotra z głebi serca: „Panie! Do kogóz pójdziemy? Ty masz słowa zywota wiecznego” (J 6,68). Swiat ze wszystkimi swymi przyjemnosciami i pokusami nie umiał zapełnic pustki w mojej duszy. Po próznym poszukiwaniu szczescia w rzeczach tego swiata, wciąż pragnac zbawienia duszy, skierowałem sie do pewnego klasztoru na Florydzie. Postanowiłem poswiecic zycie Bogu i spedzic je w samotnosci klasztornego zycia; zamknac sie w czterech scianach swiatobliwej budowli i z całych sił zaskarbiac sobie zbawienie. Sadziłem, ze w klasztornym ustroniu Bóg na pewno da mi pewnosc zbawienia i wewnetrzne szczescie, którego łaknałem. Tak sobie postanowiłem — ale Bóg miał inne plany. Odtad Jego reka była w mym zyciu wyraznie widoczna; bowiem własnie podczas pobytu w tym klasztorze zetknałem sie z chrzescijanstwem ewangelikalnym. Moc Słowa Bozego Jakis czas pracowałem w klasztornej bibliotece; był w niej jeden zamkniety pokój z tabliczka: „ Literatura zakazana”. Ciekawosc dodała mi sprytu, totez jednego dnia zdobyłem klucz, otworzyłem ów pokój i zobaczyłem szesc czy siedem ksiazek. Przeczytałem je jednym tchem. Były to ksiazki religijne poswiecone dowodzeniu, iz rzymski katolicyzm wcale nie jest prawdziwym kosciołem Jezusa Chrystusa. Zabrałem sie tez za lekture Biblii. Dotad Biblia niewiele dla mnie znaczyła. Owszem, wiedziałem, ze to natchnione Słowo Boze, ale wpojono mi, iz zwykły człowiek nie jest w stanie pojac jej tresci. Sadziłem, ze tylko jakis nadumysł, nieomylny autorytet moze nam wyjawic, co miał na mysli Duch Swiety, dajac natchnienie swietym autorom Pisma. Wolałem wiec czytac Słowo Boze według rozumienia tegoz nieomylnego autorytetu, tak jak podaja je katolickie mszały i modlitewniki. Ale z czasem lektura Biblii stawała sie coraz wieksza pociecha i zródłem natchnienia w samotnosci; zaczałem tez pojmowac prawdziwy sens pewnych ustepów, na które wczesniej nie zwracałem uwagi. Szczególne wrazenie wywarły na mnie takie wersety: „Boc jeden jest Bóg, jeden także posrednik miedzy Bogiem i ludzmi, człowiek Chrystus Jezus. Który dał samego siebie na okup za wszystkich, co jest swiadectwem czasów jego” (1Tm 2,5–6); „Łaska niech bedzie ze wszystkimi miłujacymi Pana naszego, Jezusa Chrystusa ku nieskazitelnosci” (Ef 6,24); „A oni rzekli: Wierz w Pana Jezusa Chrystusa, a bedziesz zbawiony, ty i dom twój” (Dz 16,31); „A Duch jawnie mówi, iz w ostateczne czasy odstana niektórzy od wiary, słuchajac duchów zwodzacych i nauk dyjabelskich, W obłudzie kłamstwo mówiacych i pietnowane majacych sumienie swoje, Zabraniajacych wstepowac w małzenstwo, rozkazujacych wstrzymywac sie od pokarmów, które Bóg stworzył ku przyjmowaniu z dziekowaniem wiernym i tym, którzy poznali prawde” (1Tm 4,1–3). Na glebe mej duszy padło ziarno Słowa Bozego. Prawda jest, ze próbowałem je zdusic, lecz ono, choc tak małe, rosło, aby w swoim czasie wydac owoc. Wykładajac młodym zakonnikom historie koscioła, miałem okazje przekonac sie o zepsuciu w kosciele rzymskim, zarówno w jego nauce, jak i praktyce; w głebi serca czułem wielki podziw dla odwagi przywódców Reformacji. Lecz mimo dwu lat pobytu w klasztorze nie zdołałem odnalezc wewnetrznego pokoju ani upragnionego szczescia. Co miałem poczac? Zołnierz Znuzony zyciem, a chcac jakos, przysłuzyc sie ludzkosci”, na wiesc, ze moja nowa ojczyzna przystapiła do wojny, postapiłem nader szlachetnie: zgłosiłem sie do armii amerykanskiej na zwykłego szeregowca. Krokiem tym kierowała wyraznie Boza Opatrznosc. O mych wojennych losach szeregowca można by napisac cała biblioteke. Wojsko to wspaniała instytucja, i ciesze sie z powodu trzyletnich doswiadczen tam zdobytych. Najgorsi byli kaprale i sierzanci z klapkami na oczach, czeste wyposazenie kancelarii kompanii, szarogeszacy sie tak, jakby byli co najmniej drugim Hitlerem, Mussolinim czy Tito, i mocno dajacy sie we znaki szeregowcom. Po szkoleniu zasadniczym posłano mnie do Osrodka Szkolenia Wywiadu Wojskowego w Camp Ritchie w stanie Maryland.Wybrani na kurs wywiadu musieli posiadac dobre wykształcenie. Zarazem trzeba było slepo słuchac kaprali i sierzantów, w cywilu pewnie zamiataczy ulic i pomywaczy, których jedyne kwalifikacje polegały na uzywaniu mocnych słów (im soczystszy jezyk, tym wiecej belek). Dziekuje jednak za nich Bogu, gdyz doskonale mi sie wtedy przysłuzyli, mimo woli przygotowujac mnie do słuzby Bogu, uczac pokory, posłuszenstwa, dyscypliny i, duchowej demokracji”. Przydzielono mnie czasowo do biura kapelana. Był to major Herman J. Kregel z holenderskiego koscioła reformowanego, człowiek o lotnym umysle i złotym sercu. Został kapelanem Akademii Wojskowej w West Point po odsłuzeniu trzech lat w siłach okupacyjnych w Japonii. Lubiłem w niedzielne poranki słuchac jego kazan, gdyz mówił płynnie i ciekawie. Mój umysł zaintrygowały wyczerpujace, jasne objasnienia spraw doktrynalnych, moje serce natomiast ujał kapelan przykładem swego codziennego zycia: wielkodusznosci, bezinteresownosci, szerokich horyzontów i prostoty. Po raz pierwszy spostrzegłem, ze protestancki pastor moze byc człowiekiem szczesliwym i uczciwym w swej wierze i pracy. W armii amerykanskiej — inaczej niz gdzie indziej — kapelan nie próbuje nawracac zołnierzy innych wyznan na swoje. Stosunki miedzy nami były serdeczne, jak typowe stosunki miedzy kapelanem a zołnierzem, nic ponadto. Nie sprzeciwiał sie memu udziałowi w nabozenstwach protestanckich; badz co badz prawo sprawowania kultu religijnego zgodnie z sumieniem to jedna ze zdobyczy, którymi kraj ten sie szczyci. Zbawienie tylko przez wiare Jednej niedzieli Kregel mówił o zbawieniu tylko przez wiare, opierajac wywody głównie na nauce sw. Pawła. Zdazyłem juz wtedy odrzucic niemal wszystkie nauki i praktyki rzymskokatolickie, ale trzymałem sie kurczowo wiary w zbawienie z uczynków. Po nabozenstwie udałem sie do gabinetu kapelana, by mu oznajmic, co mysle o tak heretyckich twierdzeniach. Uzbrojony w tekst z Listu Jakuba 2,24: „A widziciez, iz z uczynków usprawiedliwiony bywa człowiek, a nie z wiary tylko”, butnie, pewien swego wyrzuciłem: • Jesli to, co pan mówi, to prawda, to Jakub sie myli; a jesli Jakub mówi prawde, to pan i Paweł sie mylicie. W przeciwnym razie musi pan przyznac, ze Biblia przeczy sama sobie. Kapelan z usmiechem na twarzy kazał mi usiasc i „nie podniecac sie tak”. W spokojny, pokorny, ale i pełen godnosci sposób, głosem pałajacym zarliwa troska o duchowy stan zołnierza, który zakwestionował jego teologie, wyjasnił: • Jose, w Biblii nie moze byc sprzecznosci, bo jej jedynym autorem jest Duch Swiety, a On nie bedzie przeczył sam Sobie. Rzecz jasna, zgodziłem sie z tym. — A zatem — kontynuował — gdy Paweł mówi, ze zbawienie jest tylko przez wiare, to mówi to z punktu widzenia Boga, który czyta w naszych myslach i widzi nasze serca. Jesli chodzi o Boga, jestesmy zbawieni juz w chwili, kiedy uwierzymy. Ale zwróc, prosze, uwage, ze wiara ta polega na zaufaniu, a nie tylko na rozumowym uznaniu kilku tez doktrynalnych. Nigdy dotad nie słyszałem takiej definicji wiary. • Lecz z drugiej strony — ciagnał — piszac, ze zbawienie jest tez na podstawie uczynków, Jakub pisze to z punktu widzenia ludzi, którzy nie umiejac czytac w myslach i sercu musza miec cos widzialnego i namacalnego, na podstawie czego osadza, czy ktos jest zbawiony. Z ludzkiego punktu widzenia jestesmy wiec zbawieni, gdy wydajemy dobry owoc (Mt 7,16). Ale dobre uczynki sa nie zródłem, tylko skutkiem zbawienia. Niebywałe wyjasnienie — czegos takiego jeszcze nie słyszałem! W pełni sie zgodziłem; padła ostatnia rozumowa barykada: uwierzyłem całym umysłem, obiecujac Panu, ze po odejsciu z wojska poswiece Mu zycie jako protestancki duchowny. Lecz nie byłem jeszcze gotów do tej pracy; nawrócił sie mój umysł, ale serce pozostało nietkniete. Wierzyłem we wszystkie wazniejsze prawdy biblijne, ale serca Jezusowi nie oddałem. Podczas któregos dnia wolnego od zajec zaszczycił mnie wizyta wysłannik nuncjusza apostolskiego (Watykan ma swoje sposoby, by sprawdzac, co porabiaja jego ludzie), oznajmiajac, ze jesli powróce na jakis czas do klasztoru w celu odbycia pokuty, to znowu otrzymam jakas parafie. Tym jednak razemWatykan sie spóznił. Przez okres pracy u boku kapelana zbyt wiele watpliwosci i pytan zakiełkowało mi w głowie. Grzesznik zbawiony łaska Modliłem sie o swiatło, szukałem pouczenia, a w wolne dni odwiedzałem rózne koscioły Marylandu i Pennsylvanii, chcac sprawdzic, który wyda mi sie najbardziej wierny Biblii. Podczas jednej takiej peregrynacji po kosciołach Baltimore spotkałem pania, która miała pózniej zostac moja zyciowa towarzyszka, pobozna członkinie koscioła baptystów, ujmujaca osobowosc o wspaniałym poczuciu humoru i złotym chrzescijanskim sercu. Krótki okres narzeczenstwa uwienczyło błogosławienstwo zaslubin, jakie odbyły sie w kaplicy baptystów w obecnosci pastora. Odtad przepadam za baptystami. Moja poczciwa zona nie mogła mi oczywiscie zapewnic zbawienia, Pan jednak ulitował sie i obdarzył mnie nim pół roku pózniej. A było to tak: Jesienia 1944 roku wezwano mnie na tłumacza do pomocy wojskowym z Ameryki Południowej, którzy studiowali na wydziale wojsk zmechanizowanych w Fort Riley w stanie Kansas. Wciagajac sie w obowiazki wojskowe nie zaniedbywałem tez poszukiwan duchowych; był to bowiem okres mojej pogoni za prawda. Jednej sobotniej nocy udałem sie na nabozenstwo pod gołym niebem prowadzone przez Armie Zbawienia na jednej z ulic Junction City. Zrazu patrzyłem na to obojetnie, nawet z pogarda, ale podczas spotkania jakas nadprzyrodzona siła zmuszała mnie, bym słuchał najuwazniej. Wysiłek sie opłacił. Młoda dama w mundurku Armii Zbawienia wygłosiła kazanie, piekne i wzruszajace, zakonczone apelem, by słuchacze uwierzyli w doskonała, wystarczajaca ofiare Chrystusa, by odpowiedzieli na Jego łaske. Przytoczyła tez słowa Jezusa z Ewangelii Jana 5,24: „Zaprawde, zaprawde powiadam wam: Kto słowa mego słucha i wierzy onemu, który mie posłał, ma zywot wieczny i nie przyjdzie na sad, ale przeszedł z smierci do zywota” Poczułem, ze przechodze ze smierci do zycia! Pod wpływem tej nadprzyrodzonej siły padłem na kolana, przyjałem Chrystusa jako Pana mego zycia i uznałem Go za swego Zbawiciela. Nie potrafie wytłumaczyc, co sie stało ani jak to sie stało. Moge tylko powtórzyc za slepcem z Ewangelii: „Bedac slepym, teraz widze” (J 9,25). W obliczu przemienionego zycia nie sposób zaprzeczac mocy Ducha Swietego. W moim zyciu cos sie zdarzyło, jestem juz innym człowiekiem. Kocham rzeczy, których niegdys nie znosiłem, a nie znosze takich, za którymi przepadałem. Temu, kto nie narodził sie na nowo, wyda sie to pewnie głupota, „Ale cielesny człowiek nie pojmuje tych rzeczy, które sa Ducha Bozego; albowiem mu sa głupstwem i nie moze ich poznac, przeto iz duchownie bywaja rozsadzone” (1Kor 2,14). Moje zycie stało sie odtad publicznym swiadectwem przemieniajacej mocy Ducha Swietego: byłem grzesznikiem zbawionym łaska. Gdy uwierzyłem rozumem, przez pół roku dreczyły mnie watpliwosci i leki, a nocami koszmar gonił za koszmarem. Ale gdy uwierzyłem tez sercem i w pełni oddałem sie w ramiona ukrzyzowanego Zbawcy, poznałem pokój, błogosc i doskonała pewnosc, jakiej doswiadczaja ci, którzy ufaja Jezusowi. Prawdziwe zycie rozpoczałem w wieku 44 lat! Sługa Ewangelii Blue Ridge Summit to kurort letni w pasmie górskim miedzy Marylandem a Pennsylvania, 25 km na zachód od Gettysburga i tylko niecały kilometr od Camp Ritchie, miejsca mego stacjonowania. Po slubie zamieszkałem wraz z pania Fernandez w tym miasteczku. Najwiekszym kosciołem był tam kosciół prezbiterianski, a pastor, C. P. Muyskens, kolega kapelana Kregela ze szkolnej ławy, był niegdys podobnie jak tamten pastorem holenderskiego koscioła reformowanego. Odwiedzajac regularnie ten kosciół, bylismy pod wrazeniem wyjatkowych cnót kaznodziejskich i duszpasterskich pastora, a goszczac nieraz w jego domu podziwialismy wzorcowe zycie rodzinne. On nie zostawiał wiary za kazalnica — zabierał ja do domu. Znalazłem w nim zachete, przykład i pokrzepienie, tak niezbedne w okresie przemiany z zołnierza w sługe Ewangelii. Własnie na poczatku tego owocnego okresu odesłano mnie nagle do dalekiego Fort Riley. Wracajac po czterech miesiacach byłem najszczesliwszym człowiekiem na ziemi: w sercu miałem juz Chrystusa, a w kieszeni pochwałe od komendanta Szkoły Kawalerii. 24 kwietnia 1945 roku ordynowano mnie na pastora w kosciele prezbiterianskim Hawley Memorial w Blue Ridge Summit; ale nadal byłem zołnierzem. Dwa miesiace pózniej otrzymałem uteskniony kawałek papieru: zaszczytne zwolnienie ze słuzby w Armii Stanów Zjednoczonych! Jesienia zaczałem nauke w Seminarium Teologicznym Princeton, tam tez w swoim czasie otrzymałem tytuł magistra teologii. Rok spedzony w Princeton moge chyba uznac za najszczesliwszy w zyciu: duchowe pokrzepienie, doskonała wspólnota z wierzacymi, rozwój intelektualny i najgłebsze przezycia religijne. Był to dla mnie — jak niegdys w zyciu sw. Pawła—okres „Arabii”. Pomijajac niezwykła urode okolicy, szczególne wrazenie wywarło na mnie solidne, zdrowe nauczanie profesorów, a także widok rozpromienionych młodych ludzi, zyjacych w wolnosci Ducha i całkowicie oddanych słuzbie Chrystusowi. W porównaniu z sytuacja sprzed lat w seminarium róznica była kolosalna. Strach, rezim i nieustanna kontrole zastapiła miłosc, radosc i wolnosc dzieci Bozych. Jego swiadek Skoro zaswiadczyłem juz o zbawczej mocy Jezusa Chrystusa, ostatnia część swiadectwa powinienem chyba poswiecic zagadnieniu: „ Czym Ewangelia jest dla mnie?” — jakim ja jestem swiadkiem zywej i nieustannie działajacej łaski Bozej? Chrzescijanstwo to dla mnie zycie w Chrystusie przez wiare w Tego, który jako jedyny moze zbawic. Bóg swa prawde ukazał w Biblii, przez Biblie tez poznałem prawdziwego, zywego Chrystusa, uznajac Go za Zbawce i jedynego, posrednika miedzy Bogiem a ludzmi”. Jako hiszpanski katolik, znałem Chrystusa jako niemowle na rekach matki i jako martwe zwłoki na kolanach Maryi. Zywy, zmartwychwstały Chrystus dla mnie nie istniał, do czasu az Pismo Swiete zaprowadziło mnie na Golgote, do pustego grobu i do zmartwychwstałego Pana. Przez 44 lata wystawałem pod Synajem, słuchajac gromów prawa miotanych przez koscielny rytuał; lecz nie zdołały mnie one przekonac o mym grzechu. Az nadszedł dzien, gdy udałem sie na Golgote i ujrzałem Zbawce, który tam, na krzyzu, wisiał zamiast mnie. W obliczu krzyza pierwszy raz w zyciu uswiadomiłem sobie sens odkupienia. Uwierzyłem nie tylko umysłem, ale i sercem, powierzajac siebie w ramiona Zbawiciela. Wtedy poczułem, jakby spadło ze mnie brzemie. Narodziłem sie na nowo, moja dusza otrzymała zycie wieczne. Dzieki temu mogłem zakosztowac chwały zmartwychwstania.Woczach Boga zostałem usprawiedliwiony, wszystkie me grzechy zostały usuniete sprzed Jego oblicza. Chrystus stał sie dla mnie zywa rzeczywistoscia, i sam Duch wraz z moim duchem swiadczył, ze jestem synem Bozym, „uczestnikiem natury Bozej”. Typowy u katolika lek przed smiercia znikł z mego serca; i powtarzam za Pawłem: „Albowiem mnie zyciem jest Chrystus, a umrzec zysk” (Flp 1,21), i za Hiobem: „Aczci ja wiem, iz Odkupiciel mój zyje” (Hi 19,25). Moge tez powtórzyc radosnie i z triumfem słowa pewnej piesni: „ On zyje! Rozmawia ze mna i jest obok mnie, i mówi, ze do Niego naleze. Pytasz, skad o tym wiem? Bo On zyje w moim sercu”. Zywie głebokie przekonanie, ze Ewangelia jest w swej istocie pełna mocy, zdolnej zmienic człowieka. Powiem za Pawłem: „Albowiem nie wstydze sie za Ewangielije Chrystusowa, poniewaz jest moca Boza ku zbawieniu kazdemu wierzacemu, Zydowi najprzód, potem i Greczynowi” (Rz 1,16). Ta moc ze sfery duchowej wydaje sie wpływac i na ekonomiczny, fizyczny wymiar zycia, wedle obietnicy Bozej dla Jozuego: „Niech nie odstepuja ksiegi zakonu tego od ust twoich; ale rozmyslaj w nich we dnie i w nocy, abys strzegł i czynił wszystko, co napisano w nim; albowiem na ten czas poszczescia sie drogi twoje, i na ten czas roztropnym bedziesz” (Joz 1,8). Poznawajmy, moc Boza ku zbawieniu” — Biblie. To ona jest zródłem naszej siły, podwalina, na której wzniesiono kosciół: „Zbudowani na fundamencie Apostołów i proroków, którego jest gruntownym wegielnym kamieniem sam Jezus Chrystus” (Ef 2,20). Dajcie mi proste poselstwo Ewangelii, to, które madrzy tego swiata maja za głupstwo! Mnie ono wystarcza, bo jest moca Boza ku zbawieniu. Poselstwem tym pierwsi chrzescijanie dla Chrystusa zdobywali poganski swiat i przez nie Reformatorzy zdołali oprzec sie mocy poteznego Goliata: Rzymu. Zaden szanujacy Biblie chrzescijanin nie porzuci jej i Ewangelii dla katechizmu i przykazan ustalonych przez człowieka. Tylko nominalni chrzescijanie, pozbawieni, mocy Bozej ku zbawieniu”, moga ulec pokusom religii materializmu, rytuału, formalizmu i pychy. Główna pobudka Reformatorów było umiłowanie tej prawdy, jaka odnalezli w Ewangelii. Dlatego zgodnie podniesli głosy przeciw przysłanianiu przez kosciół swiatłosci Ewangelii. Wytrwała obrona niesfałszowanego Słowa Bozego przed ówczesna władza koscielna i swiecka dała grunt pod dynamiczny rozwój prawdziwej wiary chrzescijanskiej, wznoszonej na Skale, która jest Chrystus, i na filarach Jego Słowa. Wyzwanie czasów Co wiec czynic, aby swym zyciem ukazac moc Ewangelii? 1. Nawrócmy sie! Padnijmy na kolana i ze skrucha w sercu wyznajmy, ze zeszlismy ze sciezki naszych przodków, którzy bohatersko walczyli, o wiare raz tylko przekazana swietym” (Jd 3), ze odwrócilismy sie od Słowa Bozego ku przykazaniom ludzkim, powracajac ku staremu formalizmowi i legalizmowi, przeciw którym wystapili Reformatorzy. Zagubilismy pierwsza miłosc, utracilismy wizje naszego bezcennego dziedzictwa. W Apokalipsie czytamy apel anioła Bozego, który do koscioła w Sardach, symbolizujacego kosciół reformacyjny, zwraca sie tak ostrymi słowami: „A aniołowi zboru, który jest w Sardziech, napisz: To mówi ten, który ma siedm duchów Bozych i siedm gwiazd: Znam uczynki twoje, i masz imie, ze zyjesz; ales jest umarły. Badz czujny, a utwierdzaj innych, którzy umrzec maja; albowiem nie znalazłem uczynków twoich zupełnych przed Bogiem. Pamietaj tedy, jakos wział i słyszał, a chowaj i pokutuj. Jezli tedy czuc nie bedziesz, przyjde na cie jako złodziej, a nie zrozumiesz, której godziny przyjde na cie” (Ap 3,1–3). 2. Wrócmy do Biblii! To Chrystus jest Słowem. „Na poczatku było Słowo, a ono Słowo było u Boga, a Bogiem było ono Słowo. [. . . ] A to Słowo ciałem sie stało, i mieszkało miedzy nami, i widzielismy chwałe jego, chwałe jako jednorodzonego od Ojca, pełne łaski i prawdy” (J 1,1.14). Gdy czytamy Słowo, Chrystus jest z nami. Gdy głosimy je, dajemy słuchaczom Chrystusa, Tego samego, który chodził po ziemi, umarł na Golgocie i powstał z martwych. Tylko w mocy Słowa mozemy oczekiwac ozywienia naszego chrzescijanstwa, umocnienia wiary, ocalenia swiata od zametu i zagłady. 3. Badzmy swiadkami Chrystusa! Skoro Słowo stało sie ciałem, to i kazde ciało powinno stac sie słowem, głoszac „niezgłebione bogactwo Chrystusa” (Ef 3,8 BT). Jesli Chrystus cos dla nas znaczy, to głosmy Jego Słowo. Jesli doswiadczylismy Jego zbawczej mocy, to oddajmy zycie w Jego słuzbe. Jak napisał psalmista: „Niech o tem powiedza ci, których odkupił Pan, jako ich wykupił z reki nieprzyjacielskiej” (Ps 107,2). Jose A. Fernandez, nawrócony ksiadz Po nawróceniu Jose A. Fernandez prowadził energiczna prace misyjna, zwłaszcza na wschodnim wybrzezu Stanów Zjednoczonych, wsród imigrantów z Ameryki Łacinskiej. Dzis jest juz u Pana. 29 Swiatłosc i zycie w Chrystusie Swiadectwo nawróconego ksiedza Hermana Heggera Wdziecinstwie często słyszałem, ze najlepszy sposób na unikniecie piekła to zycie w klasztorze. Postanowiłem zastosowac sie do tej rady. Klasztorne wysiłki Zycie klasztorne ma kształtowac siłe woli i uczyc panowania nad namietnosciami i pozadliwoscia. W moim klasztorze stosowało sie po temu rózne tortury cielesne. Kilka razy w tygodniu biczowalismy sie okładajac nagie ciało guzełkowatymi sznurami. Mówiono nam, ze gdy dzielnie te bolesna praktyke zniesiemy, bedziemy umieli oprzec sie wszelkiej zadzy zmysłowej i płciowej. Słyszelismy tez, ze biczujac sie można czynic przebłaganie za popełnione grzechy, skracajac sobie pobyt w czysccu. Wokół pasa, ud i ramion zakładalismy łancuchy pokutne z kolcami wbijajacymi sie w ciało. Stosowalismy tez rozliczne inne sposoby „cielesnych umartwien”. Obok cierpien zadawanych sobie samodzielnie stosowalismy tez inne upokarzenia, majace zdusic w nas dume i próznosc. Podczas jednego z takich cwiczen dany kapłan musiał lezec płasko na progu, tak aby inni przechodzac tamtedy deptali po nim. Ilekroc kapłanem tym byłem ja, czułem sie jak robak pod stopami ludzi, sadziłem jednak, ze Bogu na pewno bardzo podoba sie moje dobrowolne upokorzenie. Do najgorszych upokorzen nalezało lizanie do czysta posadzki. Czułem sie jak zwierze — swinia ryjaca w błocie, weszacy pies, a czasem nawet jak owad pełzajacy w prochu ziemi. Zadne jednak umartwienia i ponizenia nie polepszały mego charakteru i zachowania. Przeciwnie: odkryłem, iz słaba, grzeszna natura miewa sie nader dobrze. Najsilniejsze poczucie próznosci i pychy nachodziło mnie własnie wtedy, gdy lizałem posadzke. „Alez z ciebie wspaniały gosc” — myslałem sobie. — „Jaka ty masz silna wole! Odwazyc sie na takie ponizenie! Cos niesamowitego!” Spostrzegłem, ze wskutek absurdalnych praktyk moja pycha tylko rosnie. Klasztor to swiatobliwe wysiłki z góry skazane na niepowodzenie. Dlaczego? Bo kapłan czy zakonnik zabiera do celi także swa grzeszna nature. Dosiegnac Boga przez mistycyzm Podczas nowicjatu oprócz prób ujarzmiania cielesnych namietnosci przez ascetyzm oddawalismy sie praktyce modlitwy. Nazywało sie to kultywowaniem zycia duchowego, wewnetrznego i miało słuzyc uintensywnianiu naszego kontaktu z Bogiem, Jezusem Chrystusem i Maryja. Najwyzszym naszym celem był prawdziwy mistycyzm. Lecz nie zakosztowałem wtedy ani krzty mistycyzmu; uwazałem wiec modlitwe za zadanie bardzo trudne. Zapoznano nas z kilkoma sposobami własciwej medytacji. Wieczorami czytywano nam głosno pobozne rozwazania o mece Panskiej róznych autorów. Mielismy zadawac pytania w rodzaju: Kto cierpi? Jak cierpi? Dlaczego? Za kogo? Odpowiedzi miały w nas wzbudzic akt zalu za grzechy i akty wiary, nadziei i miłosci oraz skłaniac nas do postanowien o poprawie zycia. Zwykle bardzo predko udzielałem odpowiedzi na te pytania, wiec zostawało sporo czasu na rozmyslania o innych rzeczach. Zreszta poziom rozwazan tych rzymskokatolickich autorów na temat cierpien Chrystusa wydał mi sie dosc mizerny; koloryzowali oni i urabiali te refleksje podług własnych emocji. I nigdy nie zdołali zajac nimi głebiej mojej uwagi. W 1940 roku przyszło mi raz do głowy: A gdyby zajrzec do Biblii? Sa tam przeciez mysli nie ludzi, ale samego Boga. Klasztorne przepisy nakazywały jednak słuchac tego, co czytano podczas medytacji; Biblie można było przy takich okazjach czytac tylko za specjalnym pozwoleniem. Pozwolenia tego mi udzielono. Dorazny pozytek z Biblii I wszystko sie zmieniło. Czas medytacji przestał byc czasem nudy; polubiłem go! Uszczesliwiała mnie mysl, ze stykam sie z nieomylnym Słowem Bozym, ze stoje na ziemi swietej. Z radoscia rozmyslałem o tekscie biblijnym; odwracałem jego karty, drzac przed płomiennym obliczem Boga, jakie tam odnajdowałem. Do głebi wzruszała mnie miłosc Ojca, który zechciał sie ku mnie w tych słowach pochylic. Szczególnie upodobałem sobie rozwazania tekstu o mece Panskiej. Kazde zdanie odkrywało wielkosc duszy cierpiacego Jezusa. Stał On przede mna w całej swej chwale, w swym miłosierdziu, czystosci i pokoju. Jezus przestał byc chłodna koncepcja intelektualna, przestał tez byc zniewiesciała kukła bez charakteru, jaka od lat ogladałem na obrazach. Miedzy Nim a mna zaistniała wiez, braterstwo dusz. Ale jeszcze nie bliska wiez dwóch osób. Ta bowiem miała zrodzic sie pózniej, gdy poprzez nieskazona Ewangelie poznałem Jezusa jako mego jedynego, doskonałego Zbawce. Brak pewnosci zbawienia i próby dotarcia do Maryi Na przeszkodzie do tego typu osobistego zwiazku stoi doktryna o mozliwosci utraty łaski. Choc oddałem sie w pełni rozwazaniom o Trójjedynym Bogu, o Jezusie Chrystusie, to nie wiedziec skad uderzała mnie mysl: Ten Bóg, ten Jezus Chrystus, z którym jak twierdzisz, masz bliska wiez, moze odrzucic cie pewnego dnia, mówiac:„ Precz, duszo przekleta, w ogien wieczny!” Zdawałem sobie oczywiscie sprawe, ze wskutek moich grzechów na potepienie takie zasługuje. Własnie ta obawa: ze Bóg i ja moglibysmy siebie znienawidzic na wieki, psuła moja z Nim wiez. Kolejna przeszkoda w doswiadczaniu doskonałej miłosci Chrystusa był kult Maryi.Według doktryny rzymskiej oddanie sie Maryi to najlepszy sposób wykształcenia w sobie wytrwałosci. Dziecko Maryi nigdy nie dozna zguby. Przekonanie to wpajano nam nieustannie z ambony, dowodzac, ze kto nie jest dzieckiem Maryi, mocno ryzykuje wieczne potepienie. Pomimo wielkich wysiłków nie zdołałem wskrzesic w sobie głebszego uczucia do Maryi. Pozostawała dla mnie stworzeniem, kobieta, choc wywyzszona i błogosławiona wsród niewiast. Nie dostrzegałem w niej nic boskiego. Nie udało mi sie umiejscowic jej w moim zyciu; moje modlitwy do niej nigdy nie były wylewne; nie potrafiłem tez „zanurzyc sie” w niej. Ów brak szczerego oddania sie Maryi bardzo mnie trapił. Kiedy na medytacji oddawałem sie całym sercem rozmyslaniom o Jezusie Chrystusie, przychodziło mi do głowy, ze za rzadko modle sie do Maryi. Z leku, bym pewnego dnia nie został na zawsze oddzielony od Jezusa, zwracałem sie przerazony do tej łask posredniczki, błagajac, aby wybawiła mnie od wiecznego potepienia. Gdy zas dochodziłem do wniosku, ze poswieciłem jej juz dosc uwagi, powracałem do Chrystusa, do Tego, który objawił mi Siebie w swietym Słowie Bozym. Bardzo sie starałem odkryc w Maryi cos boskiego. Pomyslałem, ze trzeba widziec w niej odwieczna, bierna pierwotna podstawe wszechrzeczy, pierwiastek zenski, chłonny, płodny, widoczny w całym stworzeniu, w odróznieniu od zasady meskiej, aktywnej, twórczej. Liczyłem, ze zdołam nawiazac swoisty mistyczny kontakt z Maryja, co ułatwi mi modlitwy do niej. Poszukiwania w tym kierunku wrzuciły mnie jednak w ocean poganstwa. Najwiekszy problem: Rzym chce miec ostatnie słowo Inna przeszkoda w bliskiej wiezi z Jezusem była nauka nadajaca orzeczeniom Rzymu status najwyzszego, ostatecznego zródła poznania objawienia Bozego. Jak by na nia nie spojrzec, nauka ta czyni ze Słowa Bozego drugorzedna publikacje. Nie zmienia tego papieskie apele do wiernych o czeste sieganie do Biblii; katolik nie odda sie w pełni jej rozwazaniu. Z „głebszym sensem” Słowa, który w jego przekonaniu nalezy wyłuskac, wiaze sie zawsze szereg pytan. Jesli kosciół wygłosił na dany temat jakies orzeczenia, swa opinie o sensie fragmentu katolik musi odłozyc na bok i dostosowac sie do nauki koscioła. Logicznie wiec pod rozwage nalezałoby dac mu nie Biblie, ale wypowiedzi papiezy i soborów; sek jednak w tym, iz często brzmia one abstrakcyjnie i scholastycznie. Suche schematy doktrynalne nie moga sie równac z zywym Słowem Bozym. Poza tym choc wypowiedzi te maja status nieomylnych, to nie sa przeciez Słowem Boga — co zreszta przyznaje i Rzym. Choc według Rzymu Bóg przez Ducha Swietego zadbał oto, by nie zawierały one błedu, sa to twierdzenia ludzkie! Brak im siły oddziaływania charakterystycznej dla Biblii, bo to nie bezposrednio sam Bóg przemawia w nich do człowieka. Pozostaja wiec, nawet dla Rzymu, tylko interpretacja Słowa. Nie sa dodatkami do Pisma Swietego ani dalszym ciagiem Biblii. Kosciół katolicki mozoli sie zatem w okolicznosciach, gdzie poselstwa Biblii nie jest sie pewnym, a orzeczeniom koscioła brak zycia. Wzywa swych członków do czytania Biblii, choc lektura ta i tak do niczego nie prowadzi — Biblii bowiem nigdy nie przyznano tu centralnej, niepowtarzalnej roli, jaka cieszy sie ona wsród chrzescijan opierajacych na niej zycie. Ciagłe zachety moga wprawdzie zrodzic czasowy wzrost zainteresowania Biblia wsród katolików, nie utrzyma sie on jednak na dłuzsza mete. Któz bowiem zawracałby sobie głowe czytaniem drugorzednego zródła, co do którego nie można miec zadnej pewnosci, i oddawał sie temu co dzien rok po roku? Poza tym z lektura Biblii wiaze sie ryzyko zwatpienia w nauki koscioła, a to juz grzech smiertelny, zagrozony wiecznym zatraceniem. Wszystkie te przeszkody znalazły odpowiedz i kres w biblijnej nauce o zbawieniu „tylko łaska” i „tylko przez wiare” na podstawie autorytetu „tylko Biblii”. Tak głosiła Reformacja. Dlatego nauczanie Reformatorów moze w sposób iscie idealny zrodzic przebudzenie w duszy człowieka. „Tylko wiara”. Człowiek moze byc zbawiony tylko przez wiare — wiare w Jezusa Chrystusa jako Zbawce. Prawdziwa wiez duchowa Istota wiezi człowieka z Bogiem tkwi w zaleznosci od Kogos Zupełnie Innego. To wiez miedzy dwiema osobami; nie zrodza jej poszukiwania w ramach swiata przyrody, mimo ze poza swiatem zmieniajacych sie zjawisk można dostrzec Tego, Który Jest Zupełnie Inny. Naturalista widzi fałdy przepieknej Bozej szaty i moze wskazac na odciski Bozych palców w przyrodzie. Moze nawet osiagnac pewna ekstaze, uciec od waskich ograniczen swego ja, przedrzec sie poza przytłaczajace formy ziemskie do sfery niezniszczalnej, kryjacej sie poza tym swiatem. Moga mu zostac ukazane pejzaze dobroci, prawdy i piekna; lecz nigdy nie pojmie on istoty prawdziwej, osobistej wiezi z Bogiem. Naturalista — choc w teorii wierzy w istnienie osobowego Boga, Stwórcy wszechswiata, który nie jest tozsamy ze swiatem, ale odrebny od niego — nie zazna prawdziwej jednosci z Bogiem, niezakłóconej wiezi z zywym Bogiem Abrahama, Izaaka i Jakuba, Ojcem naszego Pana Jezusa Chrystusa. Istota prawdziwej jednosci tkwi nie tylko w uczuciu zaleznosci od Stwórcy: chodzi przede wszystkim o swiadomosc zaleznosci od łaski Bozej. Tu dopiero znajde pełnie jednosci z Bogiem. Wiedzac, ze Ktos mnie stworzył, wznosze rece do niebios, spragniony swiatłosci Bozej o przecudownych barwach. Padam na kolana w czci dla Majestatu Przedwiecznego i Nieskonczonego, odczuwam wewnetrzny pociag ku Wiekuistemu i Ponadczasowemu. Jako li tylko stworzenie, nie czuje jednak wcale obejmujacych mnie ramion Ojca; totez wczesniej czy pózniej zaczynam doznawac trwozliwego łomotu serca, przeczuwajac pustke, nad która stoje. W takim połozeniu dusze przeraza potwornosc otchłani rozciagajacej sie w dole. Człowiek z taka swiadomoscia, typowa dla stworzenia, nieraz długo nie domysla sie swej grzesznosci. Nie pojmuje, ze swiatło migoczace w jego duszy to tylko refleksy Bozej Swiatłosci, połyskiwanie Bozej szaty. Poselstwo głoszace koniecznosc „ tylko wiary” daje natomiast duszy doskonały pokój, zarówno przy spojrzeniu ku górze, jak i przy spojrzeniu w dół. Według tego poselstwa zbawienie człowieka pochodzi tylko z wiary i opiera sie na Jezusie Chrystusie: na jego zastepczej ofierze i zmartwychwstaniu. Zaufanie Jezusowi jest zatem kwestia z kategorii: byc albo nie byc. Byc albo nie byc Moje zbawienie opiera sie na ufnosci w Nim złozonej. Wiara ta przejmuje mnie do głebi, dotykajac najintymniejszych obszarów jazni, dajac siłe, kierujac cała osobe w jedna tylko strone: ku Jezusowi. Nie jest to wcale proces przykry — bo wiara zwracajac sie ku miłosci Jezusa doznaje pociechy. Znika strach przed spojrzeniem w dół, gdyz wiem, ze zbawiła mnie nie wiara w szczerosc mej wiary, lecz wiara w Jezusa. można rzec, ze dusza zostaje wyzwolona od siebie samej: nie jest juz uwieziona w sobie i moze odpoczac w błogiej znajomosci swego Zbawcy. Taka oto wiara prowadzi do tego, co wielu chciałoby znalezc w mistycyzmie: do prawdziwej jednosci z Bogiem. „Tylko łaska” — człowiek zostaje zbawiony tylko łaska. Nie moze zapracowac sobie na niebo — zbawia go wiernosc Boga. „A ja zywot wieczny daje im i nie zgina na wieki, ani ich zaden wydrze z reki mojej” (J 10,28). Dzieki tym obietnicom Zbawcy człowiek wie, ze znalazł sie w nieskonczenie bezpiecznych ramionach Pasterza. Wie, ze nigdy nie odpadnie od łaski Bozej, gdyz sam Bóg zadba o to, by wytrwał. Bóg nie zaniedbuje swych dzieł. Nic nie moze juz zakłócic miłosci, lek przed piekłem nie zacmi jej blasku, nie zgasi jej swiatła. „Tylko Biblia” — tylko Biblia jest zapisem objawienia Bozego, w którym Bóg ukazał Siebie człowiekowi czarno na białym, w formie zawsze mozliwej do dowolnego przegladania. To dar Boga dla człowieka, który Boga poszukuje. Nie moga sobie do takiego kogos roscic praw tradycje ludzkie. To prawda, ze we wspólnocie swietych — kosciele od wieków spajajacym ich w słuzbie Bozej — wierzacy otrzyma wiele rzeczy pomocnych w głebszym rozumieniu Słowa Bozego. Ale Pismo Swiete na zawsze pozostanie ostatecznym sadem apelacyjnym, probierzem prawdziwosci kazdej nauki. Dlatego wierzacy zagłebia sie w Biblii, słucha jej poselstwa, modli sie o swiatło Ducha — i słyszy, co zywy Bóg ma mu do powiedzenia, napełniajac swa dusze bojaznia, dobrocia i radoscia. Awans i zwatpienie Po siedmiu latach posługi powierzono mi stanowisko wykładowcy filozofii w pewnym seminarium rzymskokatolickim w Brazylii. Juz wtedy dreczyły mnie powazne watpliwosci. Co robiłem z tymi watpliwosciami? Nigdy sie z nimi nie patyczkowałem. Nie zamierzałem rozwazac mozliwosci, iz nauczanie mojego koscioła mogłoby byc błedne. Gdybym bowiem choc przez chwile załozył mozliwosc błedu w doktrynie koscioła, byłbym według Rzymu winny grzechu smiertelnego. Bezwzgledny zakaz watpienia i podwazania nauk Rzymu to zródło wielkiej siły tego koscioła. Protestanci dziwia sie, ze katoliccy uczeni, studiujac Pismo, nie pojmuja jednak istoty Ewangelii. Lecz umysł katolika nie jest umysłem wolnym: kazde odejscie od Rzymu jest zagrozone ogniem nieugaszonym. Jesli choc przez moment zechce on uczciwie rozwazyc, czy nauka Reformatorów o Biblii nie jest czasem słuszna, otwiera sie u jego stóp otchłan potepienców. Katolik nie watpi, ze w tej samej chwili Bóg jest gotów zawołac: „Precz ode Mnie, przeklety!” Powtarzano nam, ze nie trzeba sie bac, jesli takie watpliwosci nawiedza dusze. Nieraz omawiałem je z mym kierownikiem duchowym, który niezłomnie udzielał mi tej rady: „Watpliwosci nie sa powodem, dla którego miałbys rezygnowac z kapłanstwa”. Według koscioła katolickiego pokonujac zwatpienie wysługujemy sobie wyzsza pozycje w niebie. W takich wypadkach radzono nam odmówic krótka modlitwe i myslec o czym innym, a dopiero potem, gdy watpliwosc zelzeje, zajac sie jej analiza. Uczono nas tez, ze teza o niewykluczonej racji protestantów moze pochodzic tylko od diabła. Watpliwosci tomistyczne i autentyczne Choc zabraniano nam rozwazac jakiekolwiek watpliwosci co do nauki koscioła, to nieraz w celach dydaktycznych zezwalano na watpliwosci natury metodologicznej. Podejscie to usystematyzował Tomasz z Akwinu w swej Summa Theologica. Polega ono na doraznym uznaniu słusznosci pogladu przeciwnego, aby lepiej go zrozumiec i móc tym skuteczniej obalic. Stosuje sie je w dysputach z niekatolikami. Katolik moze wtedy udawac, ze dopuszcza słusznosc stanowiska oponenta, lecz faktyczne uznanie tej słusznosci nie wchodzi w rachube. Pierwsza ma funkcja kapłanska było codzienne odprawianie mszy. Gdy wedle polecenia Rzymu szeptałem słowa konsekracji, substancja chleba i wina miała sie stawac Ciałem i Krwia Pana. Co dzien taki cud w mych rekach! Ale doktryna o Przeistoczeniu jakos nigdy mnie nie fascynowała. Bez zapału klekałem przed przedmiotami, wzdragałem sie przed modlitwa do hostii. Zamykanie Boga w chlebie i winie gwałciło me najgłebsze uczucia religijne; nie umiałem wznosic duszy ku Bogu, który skrył sie pod postacia nieozywionych przedmiotów. Nie umiałem tez wzbudzic w sobie zachwytu dla chwały Zbawiciela, który miał byc obecny w spozywanej przeze mnie hostii. Autorzy rzymskokatoliccy zdaja sobie sprawe z tej trudnosci. Nigdy na przykład nie pisza o „Jezusie w zoładku”, ale o „Jezusie, który spoczywa na sercu”. Chcac nie chcac zatem alegoryzuja oni formułe: „To JEST Ciało Moje”! Lecz po prawdzie — jaki jest cel Przeistoczenia? Jaka wartosc ma dla mnie fakt, ze w moim zoładku znajdzie sie Jezus w postaci chleba i wina? Przeciez tak naprawde liczy sie moja zywa wiez ze Zbawca. Co za pozytek z Jego rzekomej cielesnej obecnosci w tych substancjach? Tylko odciagaja one ma uwage od chwały Odkupiciela! Jezus objawia mi sie przez Słowo i Ducha. Ufam Temu, Który objawia mi sie w swojej Ewangelii. Obecnosc fizyczna czy duchowa? Nauka o magicznej obecnosci Jezusa po Przeistoczeniu napawała mnie lekiem; była jak ogien, co parzy, a nie płomien, co ogrzewa. Nie było tu miejsca na miłosc, nie umiałem zwracac sie do takiego Jezusa. Wystekiwałem obowiazkowe dziekczynienie; lecz przerazał mnie chaos w mych myslach i wyobrazni. Potem często trawiło mnie uczucie dojmujacej pustki. Inny szkopuł stanowiła natura teorii Przeistoczenia. Według Rzymu to w istocie nie Jezus zstepuje w swym ciele i duszy na ołtarz — Jezus bowiem pozostaje w niebie. To substancje chleba i wina zmieniaja sie w substancje Ciała i Krwi Chrystusa. Z trudem przychodziło mi zwracac sie do tak wykoncypowanej obecnosci Jezusa; nie potrafiłem modlic sie, jak nalezy, gdyz niełatwo mi było dopatrzyc sie tu Jego faktycznej obecnosci. Wiekszosc teologów protestanckich uznaje faktyczna obecnosc Jezusa podczas Wieczerzy Panskiej, ale pojmuja ja oni na sposób duchowy, nie usiłujac rozdzierac tajemnicy za pomoca beznamietnego rozumowania. Uznaja, iz podczas obchodzenia Pamiatki Jezus jest obecny, aby poprzez znaki chleba i wina upewnic nas o swej wiekuistej wiernosci i miłosci. Dlatego Jego swieta Wieczerza nie przeraza obecnoscia Boskiego majestatu, ale napełnia uczestników niewypowiedzianym pokojem. Druga funkcja — dalsze watpliwosci Druga funkcja powierzona mi jako ksiedzu było sprawowanie sakramentu pokuty.Wstrukturze władzy Rzymu spowiedz to strategiczny fundament, wyraz podporzadkowania osoby swieckiej duchownemu. Ksiadz w konfesjonale zajmuje miejsce analogiczne do tronu sedziowskiego. Penitent wyznaje swe słabosci, tajemnice, których nie powierzyłby nikomu; i od ksiedza zalezy, czy odejdzie z rozgrzeszeniem. To ksiadz podejmuje decyzje oscylujaca miedzy niebem a piekłem. Nie bede tu przytaczał argumentacji biblijnej, jaka kosciół rzymski uzasadnia praktyke spowiedzi dousznej. Zapytam tylko: Czy na tym ma polegac „wolnosc i chwała dzieci Bozych”? Czy to jest własnie błogosławienstwo zbawienia, które z chwalebna radoscia opiewa Biblia? Czy to jest ów pokój, który zwiastowano nad betlejemskimi polami? Czy znajdujemy tu cos z wizerunku Dobrego Pasterza, który wyrusza na poszukiwanie zabłakanych na pustkowiu owiec i na ramionach niesie je z powrotem do owczarni? Czy poprzez spowiedz owce nie sa raczej przywoływane do porzadku kopniakami i odstawiane do „owczarni” pod grozba wiecznego potepienia? Prawdziwa spowiedz przed obliczem Boga Dobrze jest, gdy wierzacy, przygnieciony brzemieniem winy, pragnie wyznac grzechy Bogu. Nieraz dobrze jest tez wyznac je osobie godnej zaufania. Moze to podniesc na duchu, przyniesc pocieche. Człowiek czasem tak zadrecza sie swym grzechem, iz trudno mu uwierzyc, ze mógłby on zostac odpuszczony. Wie co prawda, ze według Biblii miłosierdzie i przebaczenie Jezusa nie maja granic; ale pokrzepi go potwierdzenie z ust innego wierzacego, duszpasterza badz nie, słowami: „Chrystus umarł tez i za twoje grzechy”. Mamy tu jednak do czynienia z całkiem inna spowiedzia i odpuszczeniem grzechów niz w kosciele katolickim. Rzadko zdarzało mi sie spotkac w konfesjonale kogos, kto przyszedł, gdyz odczuwał w sercu taka potrzebe. Przychodzili, bo musieli. To uciazliwy obowiazek, którego trzeba przestrzegac, chcac uniknac piekła. Od prawdy trudno uciec Nieraz czytajac Biblie zapytywałem siebie: „Czy to, co mój kosciół robi, zgadza sie z ta Ksiega?” W Biblii powiedziano jasno, ze jest tylko jeden posrednik miedzy Bogiem a człowiekiem: Jezus Chrystus, który na Golgocie poniósł na krzyzu kare za grzech; lecz mój kosciół głosił, ze posredników jest wielu, a najwieksza z nich Maryja, „posredniczka wszelkich łask”. Zaczałem tez rozmyslac, czy Bóg naprawde obdarzył papieza nieomylnym autorytetem i moca interpretacji Biblii i czy naprawde kazdy wierzacy ma obowiazek uznawac poglady papieza. Czy to w ogóle w porzadku, aby papiez miał władze uniewazniac i reinterpretowac proste słowa Pisma Swietego? Strach paralizuje mysli, obezwładnia rozsadek. Umysł nie działa normalnie, gdy wisi nad nim grozba grzechu smiertelnego i piekła, gdy wizja ognia wiecznego zmusza do okreslonych wniosków. Krytycznie rzecz biorac, wnioski wyciagane w takich warunkach nie sa wiarygodne. Robiłem, co mogłem, ale nijak nie mogłem w pełni przekonac siebie o prawdziwosci nauk Rzymu. Mogłem im co najwyzej przypisac jakies prawdopodobienstwo prawdziwosci, nic wiecej; twierdzac inaczej, mamiłbym sam siebie. Podswiadomosc nie umiała juz dłuzej narzucac mej rozumowej niepewnosci irracjonalnych przekonan; przejrzałem jej działanie. Sumienie zarzucało mi, ze okłamuje sam siebie; skoro tak, nie mogłem dłuzej zwac sie rzymskim katolikiem. Wykluczała to doktryna mojego koscioła. W podreczniku Theologia Moralis Aertnica Damena (XII, 323) przeczytałem, ze kto uparcie poddaje w watpliwosc prawdy wiary, jest skonczonym heretykiem, który wiare utracił. Wedle maksymy: Dubius in fide infidelis est (watpiacy w wierze jest niewiernym) nie byłem juz prawdziwym wierzacym; byłem bowiem pewien tylko jednego: ze argumenty koscioła majace dowodzic objawienia Bozego gwarantuja co najwyzej prawdopodobienstwo. Ta pewnosc nie płyneła wcale ze zbuntowanego serca czy pychy; była tylko kwestia uczciwosci wobec samego siebie. Stanałem przed wyborem: mogłem pozostac katolikiem i reszte zycia spedzic jako kłamca badz tez dochowac wiernosci swym najgłebszym przekonaniom i opuscic kosciół. Wybrałem to drugie. Za Lutrem mógłbym rzec: „Tak oto stoje. Inaczej postapic nie moge”. Na piasku Straszliwa to była chwila, gdy z cała uczciwoscia poczułem sie zmuszony odmówic intelektualnego posłuszenstwa doktrynalnym wyrokom Rzymu. Kosciół katolicki był mi podpora, skała, na której budowałem poglady — teraz spostrzegłem, ze wzniosłem dom na piasku. Fale uczciwej autorefleksji wymyły piach spod fundamentów, dom runał, a mnie uniosły wody rozpaczy. Nie widziałem niczego, czego mógłbym sie uchwycic. Sam musiałem radzic sobie z gaszczem swiatopogladów. Pełen tych watpliwosci nie mogłem oczywiscie dalej byc kapłanem; skonczyło sie klasztorne umieranie zywcem. Porzuciłem zywot odbic i cieni na rzecz swiata frapujacej namacalnosci, gdzie wreszcie mogłem głebiej odetchnac. Zrezygnowałem z funkcji wykładowcy, opusciłem kosciół katolicki. Zdjałem sutanne, która w tropikalnej Brazylii nasiakała goracem; mogłem poruszac sie lekko, swobodnie, w zwykłej koszuli. Lecz w głebi duszy uginałem sie pod wyrzutami sumienia. Zbawiony tylko łaska, przez wiare Na pozór byłem wolny, ale w duszy nie miałem pokoju, całkiem straciwszy z oczu Boga. Duza pomoc okazał mi jeden kosciół ewangelikalny z Rio de Janeiro; zyczliwosc jego członków, opierajacych wiare tylko na Biblii, bardzo mi pomogła. To od nich otrzymałem zwykła odziez, gdy nie miałem pieniedzy na nic. Karmili mnie, dali dach nad głowa; nigdy im tego nie zapomne. Przede wszystkim jednak ujeło mnie nauczanie ich pastora. Takie spojrzenie na Biblie było nowoscia. Ale na jaka własciwie pomoc mógłbym liczyc ze strony kaznodziei niekatolika? W seminarium i juz jako ksiadz często słyszałem o fałszywosci nauk kosciołów takich jak ten, nigdy jednak nie wiedziałem, czego faktycznie one nauczaja. W Rio de Janeiro usłyszałem, ze nie moge zbawic sie sam ani czymkolwiek wysłuzyc sobie nieba, bo jestem kompletnie zgubiony, bez nadziei. Mogłem sie pod tym szczerze podpisac, bo az nazbyt często dane mi było przekonywac sie o swej niezdolnosci do zmiany. Mimo wielkich wysiłków i wszelakich umartwien nie zdołałem sie stac innym człowiekiem. Kaznodzieja posunał sie jeszcze dalej, pokazujac, ze jest tylko jeden sposób uwolnienia od grzechu: przyjac od Boga w pełni darmowe przebaczenie i nowe zycie. Ukazał, ze doswiadczenie to jest darem Jezusa Chrystusa, który ofiaruje je kazdemu, kto odda Mu siebie z pełna ufnoscia w Jego doskonała ofiare. Swiatło i zycie Zrazu nie mogłem tego przyjac. Jak bajka: zbyt piekne, aby mogło byc prawdziwe. Dostrzegałem całe piekno oddania sie Chrystusowi; brzmiało to cudownie, wspaniale — ale za łatwo, za tanio. Dla katolika zbawienie było najtrudniejsza rzecza na swiecie, plonem nieustannych zmagan, wysłuzenia sobie Bozej zyczliwosci. Ale w koncu zaczałem rozumiec przesłanie Biblii. Owszem, zbawienie to najtrudniejsza rzecz na swiecie, bo można na nie zasłuzyc tylko idealnym przestrzeganiem wszystkich wymogów Prawa Bozego, czyli całkowita bezgrzesznoscia. Druga jednak prawda, cudowna prawda jest fakt, ze Pan Jezus Chrystus, Syn Bozy, wypełnił wszystkie te wymogi za nas, w naszym imieniu — nam pozostaje tylko Mu zaufac. „A bywaja usprawiedliwieni darmo z łaski jego przez odkupienie, które sie stało w Chrystusie Jezusie. Którego Bóg wystawił ubłaganiem przez wiare we krwi jego, ku okazaniu sprawiedliwosci swojej przez odpuszczenie przedtem popełnionych grzechów w cierpliwosci Bozej, Ku okazaniu sprawiedliwosci swojej w terazniejszym czasie, na to, aby on był sprawiedliwym i usprawiedliwiajacym tego, który jest z wiary Jezusowej” (Rz 3,24–26). Nastapił wreszcie cudowny przełom. Dusza otworzyła sie przed Chrystusem w bezbrzeznej ufnosci. Pojałem, ze to nie Zydzi Go ukrzyzowali — ze uczyniłem to ja sam. Moje grzechy zostały poniesione przez Niego. Oslepiajaca jasnosc padła na sterte smieci, jaka było moje dotychczasowe zycie. Moja dusza lezała przede mna jak zbombardowane miasto, ja zas cierpiałem z bólu na widok grzechu, który wypełniał cała moja istote. Tkwiac jednak nad ta sterta smieci uswiadomiłem sobie, ze Chrystus mi odpuscił i ze uczynił mnie prawdziwym wierzacym. Stałem sie nowym stworzeniem. Opisujac Swoja wiez z prawdziwym chrzescijaninem Jezus powiedział: „Jam jest on pasterz dobry i znam moje, a moje mie tez znaja” (J 10,14). Rozpoczałem nowe zycie, zaznawszy w koncu bliskosci Boga, której nie mogłem zaznac wczesniej, jako katolicki ksiadz. Martwy legalizm koscioła rzymskiego pozostawiłem za soba, przede mna zas czekała zywa, osobista wiez z naszym cudownym Bogiem. Herman Hegger, nawrócony ksiadz Holender Herman Hegger, zbawiony łaska Boza w Brazylii, zdazył po swoim nawróceniu napisac juz 25 ksiazek. Jego organizacja misyjna, o nazwie „In de Rechte Straat” (Na ulice Prosta), wytrwale swiadczy o prawdzie biblijnej, bedac zarazem zródłem informacji o katolicyzmie. Herman był wielka zacheta przy tworzeniu tej ksiazki, kontaktujac nas ponadto z wieloma byłymi ksiezmi, którzy zostali zbawieni łaska. W 1996 roku Herman Hegger wydał dwie ksiazki: God’s Commandment Is Love (Bóg nakazał miłosc) i Army of Light (Armia swiatłosci). W Holandii bestsellerem stała sie jego ksiazka Mother Church I Accuse You! (Matko Kosciele: Oskarzam cie!). można sie z nim kontaktowac pod telefonem: (0–031) 263 615 215, a także pisac w jezykach holenderskim, angielskim, francuskim, niemieckim, hiszpanskim, portugalskim badz włoskim na adres: Herman Hegger, Dillenburglaan 8, 6881 NV Velp, Holandia. 30 Kapłan kaznodzieja Swiadectwo nawróconego ksiedza J. M. A. Hendriksena Przed laty w klasztorze budzono nas pukaniem do drzwi, wołajac: „Niech bedzie pochwalony Jezus Chrystus”. Odpowiadało sie: „Na wieki wieków, amen”. Dopiero wówczas budzacy przyjmował, ze spiacy usłyszał pukanie i ocknał sie. Dialog ten w swiecie rzymskokatolickim nosi nazwe „chrzescijanskiego pozdrowienia”. Gdybysmy zadzwonili do bram klasztoru zenskiego, siostra odzwierna skłaniajac sie z pokora i wdziekiem pozdrowi nas słowami: „Niech bedzie pochwalony Jezus Chrystus” oczekujac odpowiedzi: „Na wieki wieków, amen”. „Chrzescijanskim pozdrowieniem” rozpoczałby spotkanie prowadzacy w któryms z towarzystw katolickich. Ale poczciwi ludzie, na pierwszy rzut oka nieraz prosci, nieobyci, nie zawsze znali własciwe słowa; zawsze jednak mieli złote, wierne serca. Lubiłem przebywac w ich towarzystwie. Do ludzi takich nalezał pewien marynarz. Gdyby apostołowie byli rzeznikami. . . Pierwsze spotkanie nie było zachecajace. Odwiedziłem go w chwili, gdy wraz z zona i grupa przyjaciół posilał sie pieczenia wołowa, popijajac wódka. Poniewaz był akurat piątek, zapytałem, czy sa katolikami. • A jakze, prosze ksiedza — odparł wesoło. • I powiem ksiedzu, ze wyprawiłem na pole misyjne z setke misjonarzy! To miał byc dowód jego katolicyzmu. Ale ja drazyłem dalej: • A wolno to w piątek jesc mieso? • Co sie ksiadz wygłupia! — wypalił. • Kto dba o ten raz? Nie co dzien jestem w domu. Jedzenie ryb raz w tygodniu to dla koscioła niezły interes. Bo apostołowie byli akurat rybakami. Jakby byli rzeznikami, to by nam kazano raz w tygodniu jesc mieso! A ze byli rybakami. . . Bzdury, prosze ksiedza! Jako „wielebny ksiadz” nie powinienem był sie smiac — nie mogłem sie jednak od tego powstrzymac. Ewangelia według marynarza Przeszło rok pózniej wezwano mnie do tego marynarza. Był bardzo chory, zdaniem doktora • nieuleczalny rak. Gdy wszedłem, ku memu zdumieniu zapytał, czy moze sie wyspowiadac. Oczywiscie zgodziłem sie. Nawet mnie to ucieszyło. I rozpoczał snuc swe dzieje, chyba najstraszliwsze, jakich dane mi było słuchac. Człowiek ów zmarnował zycie. Ale otoczenie, w jakim przyszło mu zyc w młodosci i potem, było nader niesprzyjajace i złe. Gdy w pewnej chwili zapytał, czy nie uwazam go za wielkiego łotra, mogłem odrzec jedynie: „Nie, bo gdybym zył w panskim srodowisku, byłbym duzo gorszy”. Spostrzegłem ze zdziwieniem — i nie bez wzruszenia — ze nie zostało w nim wiele z beztroskiego wilka morskiego, jakiego poznałem przed rokiem. Jego smutek i skrucha rozdzierały mi serce. Najwyrazniej Jezus Chrystus upomniał sie o tego grubianina, podobnie jak uczynił z łotrem na krzyzu. Uprzedzony przez lekarza, iz marynarz nie pozyje długo, za pare dni zaszedłem tam znów. Konał. Zaproponowałem, abysmy znów prosili o przebaczenie zła, jakie popełnił. „Przeciez juz to zrobiłem” — padła odpowiedz. I gdy przygladałem mu sie milczaco, dodał: „Niech ksiadz słucha. Jesli syn, który mnie obraził, przeprosi mnie, a ja mówie, ze mu wybaczam, to za pare dni nie musi mnie prosic o to samo. Jako ojciec nawet ja tak bym postapił. Cóz dopiero drogi Bóg w niebie, który jest Ojcem lepszym niz ja!” „Weselac weselic sie beda w Panu, a dusza moja rozraduje sie w Bogu moim; bo mie oblókł w szaty zbawienia, a płaszczem sprawiedliwosci przyodział mie, jako oblubienca ozdobnego chwała, i jako oblubienice ozdobiona w klejnoty swoje” (Iz 61,10). Co za wiara! Niesamowita wiara! Prostak i grubianin został u schyłku zycia prawdziwym wierzacym, pewnym zbawienia! Nazajutrz umarł w pokoju. Nie miał pogrzebu z ksiedzem; rodzina nie zyczyła tego sobie. Wiem jednak, ze u schyłku zycia wolałbym byc w skórze tego marynarza niz wielu tych, w których poboznym pogrzebie sam uczestniczyłem! Opusciłem kosciół rzymskokatolicki Wkrótce w mym zyciu nastały zmiany. Z Rotterdamu przeniesiono mnie do Amsterdamu. Był to własciwie awans; ale nie mogac zniesc rozterek w zwiazku z nauka koscioła i zyciem, jakie wiodłem, postanowiłem odejsc z zakonu i koscioła rzymskiego. Materialistyczna filozofia zyciowa nie dawała mi zreszta wiele miejsca na wiare; totez w listopadzie 1955 roku opusciłem Dominikanów, otrzymujac zwolnienie od slubów. Nie było to rzecz jasna zwolnienie z członkostwa w kosciele! Wyjechałem do Hagi i rozpoczałem całkiem inne zycie. W duchu i głowie miałem pustke. Filozofia oparta na wymiarze poziomym, na pozór atrakcyjna, powoli wyjaławiała mnie w srodku. Ale nie mogłem wymazac z pamieci marynarza. Byłem zmuszony jakos zarobic na zycie; chciałem tez uciec od religijnosci. Dzieki pomocy pewnego wpływowego człowieka „ze swiata” zostałem dyrektorem jednego z rotterdamskich hoteli. Jakze sie to rózniło od posługi kapłanskiej! Usiłowałem zerwac z przeszłoscia i jak najmniej o niej myslec. Prawie mi sie to udało; marynarza jednak zapomniec nie mogłem. Ostały sie we mnie tylko resztki wiary. Rzadko zagladałem do koscioła. Co do katolicyzmu straciłem złudzenia, a koscioły ewangelickie nuzyły bezpłciowymi, beznamietnymi kazaniami, w których nie mogłem sie dopatrzyc krzty zaangazowania i zapału. Z paroma wyjatkami protestanckie kazania, jakie miałem wtedy okazje słyszec, brzmiały jak eseje na tematy ewangeliczne, wyprane z głebszego przekonania mówcy i mocy Ewangelii. Drazniło mnie zwłaszcza tak obce czytanie z kartki na modłe przemówienia; nie mogło to zachwycic kogos, kto opuscił kosciół katolicki. Pare razy trafiłem na tak zwanych „nowoczesnych” pastorów, dla których jałowej paplaniny juz w ogóle nie miałem serca. W koncu przestałem interesowac sie kosciołem. Ale marynarza zapomniec nie mogłem. Po trzech latach hotelowego zycia, które nie było wcale moim zywiołem, znalazłem zajecie bardziej przystajace do mego wykształcenia. Podjawszy dodatkowe studia dostałem posade lektora jezyków klasycznych w kilku liceach. Tak trafiłem do haskiego Liceum Chrzescijanskiego. Siła rzeczy stykałem sie z kolegami, którzy zwali sie chrzescijanami. Nie moge wprawdzie rzec, iz kazdy z nich był ideałem zywego chrzescijanstwa, ale kilka osób naprawde zyło w zgodzie z przekonaniami, przejawiajac wolnosc i radosc dzieci Bozych. Chcac nie chcac, zaczałem sie im przygladac — i sprawiało mi to przyjemnosc. Zaintrygowany Biblia Co rano zaczynalismy lekcje od odczytania krótkiego ustepu Pisma swietego. Z poczatku czyniłem to tylko z musu. Ale ku mojemu zaskoczeniu powoli zaczeło mnie to fascynowac, az wreszcie zachwyciło. Nie poprzestawałem juz na urywkach, do jakich byłem zobowiazany w pracy. Równolegle czytałem komentarze pióra róznych teologów. Bywały pouczajace i zachecajace, zwykle jednak trawiłem tresci nudne i suche. Mierziły mnie, bo uwazałem, ze do zrozumienia Pisma nie trzeba komentarzy. Etiopski eunuch nie kształcił sie pod okiem profesora czy duszpasterza, by pojac proroctwa Izajasza — pomógł mu diakon Filip, który nie zapoznawał go bynajmniej z wiedza „dla wtajemniczonych”, ale z Jezusem. „Tedy otworzywszy Filip usta swe, a poczawszy od tego Pisma, opowiadał mu Jezusa” (Dz 8,35). Opowiedział w taki sposób, ze człowiek ów uwierzył, kazał sie ochrzcic i z radoscia pojechał swoja droga. „A gdy jechali droga, przyjechali nad jedne wode. Tedy rzekł rzezaniec: Otóz woda! Cóz na przeszkodzie, abym nie miał byc ochrzczony? I rzekł Filip: Jezliz wierzysz z całego serca, wolnoc. A on odpowiedziawszy, rzekł: Wierze, iz Jezus Chrystus jest Syn Bozy. I kazał stanac wozowi; i zstapili obadwaj w wode, Filip i rzezaniec, i ochrzcił go” (Dz 8,36–39) Po lekturze róznych komentarzy nie mogłem niestety tego rzec o sobie. Przeciwnie: radosc budzona cudownym poselstwem Bozej miłosci i miłosierdzia bywała tłamszona, gaszona. Zadne madre komentarze do Pism, jakie zdołałem przeczytac, nie robiły na mnie wrazenia. Lecz starego marynarza nie mogłem zapomniec. Im wiecej czytałem Pismo, tym jasniej pojmowałem, czemu tak sie dzieje: Był on prawdziwym wierzacym, którym tak naprawde nigdy nie byłem ja sam, mimo ze juz dawno uznałem szereg tez teologicznych za „prawdy religijne” i mimo ze pełniłem w kosciele czołowa role. Do takiego wniosku doszedłem pod wpływem lektury Pisma swietego. Niegdys sadziłem, ze uwierzyc oznacza uznac czyjas władze (na przykład koscioła), rozumowo zaakceptowac szereg prawd (na przykład — iz Bóg istnieje, ze jest niebo i piekło, ze sa sakramenty itd.). Z Pisma jednak wynikało, ze wcale nie to jest wiara. W przeciwnym razie również diabła trzeba by uznac za wierzacego — i on bowiem wierzy w szereg tych prawd! Nie jest to jednak wiara prawdziwa. „Zart stulecia” Według Pisma swietego wiara polega na ufnosci. Dlaczego Biblia nazywa Abrahama ojcem wszystkich wierzacych, przykładem wiary? Nie dlatego, iz uznał on rozumowo szereg prawd, i nie dlatego, iz gorliwie bronił Koscioła, ustalen synodu czy Symboli Wiary. Pojecia te nie były mu w ogóle znane! Abraham został przez Pismo swiete nazwany wierzacym, bo bezgranicznie ufał Bogu i Jego Słowu, nawet gdy nie umiał wiary tej uzasadnic rozumem. I otrzymał znak obrzezania jako pieczec usprawiedliwienia osiagnietego z wiary posiadanej wtedy, gdy jeszcze nie był obrzezany. I tak stał sie ojcem wszystkich tych, którzy nie majac obrzezania, wierza, by i im poczytano to za tytuł do usprawiedliwienia (Rz 4,11). Gdy Abraham wraz z zona liczyli sobie w sumie blisko 200 lat, Bóg oznajmił, ze beda mieli dziecko. Z biologicznego punktu widzenia trzeba by to uznac za zart stulecia, kompletny absurd. także Abraham z poczatku miał trudnosci z uwierzeniem, nie istnieje bowiem cos takiego jak nieskomplikowana wiara oparta na gotowych schematach ludzkiego pomysłu. Mimo to Abraham uwierzył, ze spełni sie Boza zapowiedz, choc nadzieja ta kłóciła sie z jego rozsadkiem. Dlatego Pismo zwie go wierzacym. Wiara zgodna z Pismem swietym jest tozsama z bezgranicznym zaufaniem Bogu i Jego Słowu. Kto tak postepuje, chocby wbrew swej ludzkiej madrosci, jest wierzacym. Człowiek wierzy przede wszystkim nie umysłem, ale sercem! Jak mówi Pismo: „Albowiem sercem wierzono bywa ku sprawiedliwosci, ale sie usty wyznanie dzieje ku zbawieniu” (Rz 10,10). Abraham uwierzył Moze sie zdarzyc, iz ten, kto posiadł tajniki teologii i piastuje wysoki urzad w kosciele, kto regularnie uczeszcza na nabozenstwa i sam je odprawia, kto uznał rozumem szereg „prawd religijnych” i z erudycja umie ich bronic — opiera sie na własnym rozumie i „dowodach”, nie ufajac wcale bez reszty Bogu i Jego Słowu. Nie można go wiec nazwac wierzacym. Ale marynarz nie posiadajac wiedzy teologicznej i rzadko zagladajac do koscioła pod koniec zycia stał sie wierzacym. Zywił ufnosc, dzieki której według Pisma człowiek staje sie wierzacym. Mimo cierpien i nedzy dreczacych ludzi na tym swiecie, mimo iz wielu orzeka, ze Boga nie ma lub ze nie jest On troskliwym Ojcem z Ewangelii, marynarz ufał, ze Bóg jest miłujacym Ojcem, takim, jak ukazuje Go Pismo, Ojcem wiec znacznie lepszym niz on sam. W Duchu swietym człowiek ów zyskał pewnosc, ze Bóg jest mu Ojcem, ze jego grzechy sa odpuszczone, a on sam stał sie dzieckiem Bozym. Ta niezłomna ufnosc pozwoliła mu na łozu smierci wołac radosnie: „Abba, Ojcze!” Wkrótce dzieki lekturze Pisma swietego pojałem istote wiary, Biblia zas stała sie dla mnie zupełnie inna Ksiega. Zawsze głosiłem „natchnienie” Pisma, ale nie przeszkadzało mi to czytac go krytycznie i traktowac pewnych zdan i relacji w nim lekcewazaco i niedosłownie. To sie zmieniło. Krytycznie zaczałem oceniac swe prywatne zdanie i opinie innych. Nie znaczy to, ze rozwiały mi sie od razu wszystkie znaki zapytania co do tresci Biblii. Nie, wciąż ich nie brakuje, ale sadze, ze dla ludzkiego umysłu moga na zawsze pozostac znakami zapytania. Wierze, ze co człowiek uznaje za niemozliwe i niewiarygodne, to jest mozliwe u Boga (Łk 18,27). To, co w swiecie uchodzi za wielka madrosc, w oczach Bozych (obiektywnie zatem) jest piramidalnym głupstwem. I odwrotnie: To, co człowiek uznał za głupote, bywa u Boga (czyli obiektywnie rzecz biorac) najwieksza madroscia. „Albowiem głupstwo Boze jest medrsze niz ludzie; a mdłosc Boza jest mocniejsza niz ludzie” (1Kor 1,25). „Albowiem madrosc tego swiata głupstwem jest u Boga; bo napisano: Który chwyta madrych w chytrosci ich” (1Kor 3,19). Nie mogłem postapic inaczej: musiałem uznac autorytet Biblii, przekonany w koncu, ze trzeba bezgranicznie ufac Panu i Jego Słowu zawartemu w Pismie. Wtedy i ja otrzymałem łaske, aby z głebi serca zawołac:, Abba, Ojcze!” Nieomylne Słowo zawarte w Biblii pouczyło mnie, iz zywiac te wiare, ufnosc bez granic, moge byc pewien przebaczenia grzechów. I ze zaliczam sie odtad do grona dzieci Bozych. Wszystko, co Pismo mówi o wierzacych i o danych im obietnicach, zaczeło sie w pełni odnosic i do mojego zycia. Ja tez mogłem dostapic zycia wiecznego, nie tylko kiedys w przyszłosci, ale DZIS! „Zaprawde, zaprawde powiadam wam: Kto w mie wierzy, ma zywot wieczny” (J 6,47). Ma je zatem juz teraz! Smutek i radosc Ogarnał mnie smutek i zal za me liczne grzechy; nie usiłowałem tych uczuc tłumic. Mieszały sie przedziwnie z przeobfita radoscia pewnosci, iz bezcenna krew Jezusa ocaliła mnie od wiecznego potepienia i na wieki pozostane dzieckiem Bozym. Nie sposób opisac, czym jest to przezycie dla kogos, kto nie zaznał dotad tej pewnosci. Po dzis dzien jestem z tego powodu szczesliwym człowiekiem, i nikt, nawet najwazniejsza, najbardziej uczona osobistosc, nie zdoła mi tego odebrac. Za zadne skarby swiata nie powróciłbym na droge, z której zszedłem; zwłaszcza gdy ze smutkiem i troska patrze, jak moi szacowni koledzy ze zwykłej ciekawosci zdazaja nia coraz dalej, tracac szanse zaznania pociechy, pewnosci i radosci płynacych z pełnego mocy poselstwa Bozego i obietnic dla wierzacych. W Biblii czytam wciąż na nowo, ze to nie taki czy inny kosciół i nie uczynki, tylko prawdziwa biblijna wiara, bezgraniczna ufnosc złozona w Panu i Jego Słowie moze usprawiedliwic marnego, zgubionego grzesznika, któremu dano do nasladowania wzór w osobie niezwykłego starego Abrahama. Bo cóz mówi Pismo? Uwierzył Abraham Bogu i zostało mu to poczytane za sprawiedliwosc. Otóz temu, który pracuje, poczytuje sie zapłate nie tytułem łaski, lecz naleznosci. Temu jednak, który nie wykonuje pracy, a wierzy w Tego, co usprawiedliwia grzesznika, wiare jego poczytuje sie za tytuł do usprawiedliwienia (Rz 4,3–5). Wszyscy bowiem zgrzeszyli i pozbawieni sa chwały Bozej, a dostepuja usprawiedliwienia darmo, z Jego łaski, przez odkupienie, które jest w Chrystusie Jezusie (Rz 3,23–24). Po tej gruntownej zmianie duchowej poczułem sie niewyobrazalnie szczesliwy. Czuje sie tak nadal. Dlatego niczego bardziej nie pragne, niz zeby wielu, wielu innych doznało tej samej szczesliwosci. O to modle sie codziennie. „I was ozywił, którzyscie byli umarli w upadkach i w grzechach” (Ef 2,11). Kazdy z nas otrzymał wyrok smierci wiecznej! Ale na krzyzu Golgoty, gdzie powinnismy zawisnac, by umrzec na wieki, zawisł za nas Jezus! Syn Sedziego zawisł na krzyzu, umiłowawszy nedznych, zgubionych ludzi. Umarł, by wybawic nas od wiecznej smierci, aby nas uswiecic i ubłogosławic na wieki! Niepojete, cudowne poselstwo o bezgranicznej miłosci Boga do ludzi — do Ciebie i mnie — jest sednem Ewangelii, niezwykłej Ksiegi o niezwykłej tresci. Chcac bez przeinaczen głosic te cudowna, pełna nadziei wiesc o odkupieniu, wyzwoleniu i zyciu wiecznym, zostałem kaznodzieja. Tylko Chrystus Ponad 15 lat byłem zakonnikiem. Innym mogło to imponowac, ale ja nie znałem szczescia i pokoju. Nie umiałem — i dzis nie umiałbym — zyc spokojnie bez silnego przekonania, ze odpuszczono mi grzechy i jestem dzieckiem Bozym. Kosciół katolicki nie dał mi tej pewnosci, choc byłem kapłanem i zakonnikiem. Rzym nie wyjasnił mi, ze w tej sprawie niezbedne jest tylko miłosierdzie Boze, a ze strony człowieka tylko wiara, droge zas ku nim można odnalezc tylko w Pismie swietym. Na zaskakujacej drodze zyciowej od kapłana do kaznodziei, która starałem sie na tych stronicach opisac, dane mi było znalezc uteskniony pokój. Dzis z bezbrzezna wdziecznoscia i radoscia swiadcze, iz jestem człowiekiem szczesliwym. Całym sercem modle sie co dzien, aby wielu mych dawnych kolegów, z którymi pracowałem, modliłem sie i rozmyslałem, a także ci, którzy przeczytaja te słowa, odnalezli ten pokój i pewnosc, to samo radosne zycie. Jest to mozliwe. Lecz nie znajdziemy ich w arbitraryzmie, w ufaniu temu czy innemu kosciołowi — tylko w Bozym miłosierdziu i niewzruszonej, nieulekłej wierze, tylko przez czytanie, nieustanne czytanie w modlitwie i całkowitej ufnosci, niepojetego Poselstwa zawartego w niezwykłej Ksiedze pełnej mocy! Pastor J. M. A. Hendriksen, nawrócony ksiadz J. M. A. Hendriksen przez wiele lat, od czasu swego nawrócenia, słuzył Bogu jako pastor i nauczyciel. Obecnie jako emerytowany pastor nadal udziela sie misyjnie. Jego sylwetke szczególnie trafnie opisuje jedna cecha: zyczliwosc. Adres: J. M. A. Hendriksen, Schie 30, 8032 AA Zwolle, Holandia. 31 Z klasztoru ku wolnosci w Chrystusie Swiadectwo nawróconego ksiedza Hugh Farrella Przetoz teraz zadnego potepienia nie maz tym, którzy bedac w Chrystusie Jezusie nie według ciała chodza, ale według Ducha (Rz 8,1). Pobozne pragnienia Pragnac zyc z Chrystusem, postanowiłem zostac kapłanem. Jako dziecko katolickich rodziców, wierzyłem, ze mój kosciół jest jedynym prawdziwym i poza nim nie ma własciwie szans na zbawienie. Dogmat ogłaszali wciąż na nowo kolejni papieze: Innocenty III, BonifacyVIII w bulli „Unam Sanctam”, Klemens VI, Benedykt XIV, Leon XIII, Pius XII i Pius IX: „Wiara nas skłania do utrzymywania i wyznawania, ze jeden jest KOSCIÓŁ SWIETY, KATOLICKI I APOSTOLSKI. [. . . ] Poza nim nie ma zbawienia ani odpuszczenia grzechów” 1. Nie przeszło mi przez mysl, ze zbawienia mógłbym szukac poza nim. Od najmłodszych lat chciałem byc ksiedzem. Urodziłem sie 2 kwietnia 1911 roku w Denver (Colorado, USA). W naszej dzielnicy mieszkały rodziny irlandzkie, szkockie i słowianskie, w wiekszosci katolicy. W takim srodowisku rzucała sie w oczy ogromna władza miejscowych ksiezy i respekt, jakim ich darzono. Ale nie tylko władza i respekt zdecydowały o mym wyborze; w powołaniu utwierdziła mnie przede wszystkim idea godnosci kapłanskiej głoszona przez kosciół rzymski. Według koscioła katolickiego kapłan — wypowiadajac modlitwe konsekracji podczas Eucharystii — ma moc przemieniac chleb i wino w prawdziwe ciało i krew, dusze i bóstwo Jezusa Chrystusa. A poniewaz nie sposób oddzielic ludzkiej natury Jezusa od Jego bóstwa, to chleb i wino po przemienieniu w ciało i krew Jezusa Chrystusa maja byc obiektem czci boskiej. Katolicy wiedza tez, ze gdy wyznaja grzechy ksiedzu, ten ma moc ich odpuszczenia. Sobór trydencki obradujac po Reformacji ogłosił w 1545 roku: „Jezeli ktos twierdzi, ze [. . . ] nie sami kapłani sa szafarzami rozgrzeszenia — n. b. w.” 2. Poszedłszy do spowiedzi juz w siódmym roku zycia, predko pojałem, ze moc ta daje ksiezom ogromna władze nad zyciem wiernych stawiajac ich ponad wszelka władza swiecka na tej ziemi. Kierowała mna nie tylko tesknota za władza i godnoscia kapłana, ale i szczere pragnienie zbawienia duszy. Z nauk ksiezy i sióstr zakonnych wynikało, iz nie mam szans na niebo tuz po smierci; katechizm wyjasniał, ze trzeba odcierpiec kare doczesna za grzechy. Rzym kaze wierzyc, iz „dusze [prawdziwie pokutujacych, którzy zakonczyli zycie w miłosci Boga jeszcze przed godnym zadoscuczynieniem czynami pokutnymi za popełnione grzechy i zaniedbania] zostana po smierci oczyszczone karami czysccowymi” 3. Pojałem, ze popełniajac na porzadku dziennym grzechy powszednie, a nieraz i grzech smiertelny, bede musiał w czysccu przebywac bardzo długo. W oficjalnej nauce kosciół katolicki nader mgliscie wyraza sie o cierpieniach czysccowych; ale bujna wyobraznia irlandzkich ksiezy i zakonnic malowała takie meki i bolesci, iz jako dzieci drzelismy z leku, gotowi na wszystko, byle tylko uniknac czyscca. Za młodu wyrozumowałem sobie, ze jesli kapłan przez ofiare eucharystyczna moze wyzwalac dusze w czysccu cierpiace, to bedac ksiedzem pomoge tez własnej duszy — bo po mej smierci dusze poratowane moimi mszami beda miały obowiazek wstawiac sie za mna przed tronem Królowej Niebios, Najswietszej Maryi Panny, a ona wstawi sie za mna u Syna. Było to zgodne z nauka koscioła:, Do złagodzenia tego rodzaju kar dopomaga [duszom 1 Bonifacy VIII, „Unam Sanctam”, 13, [w:] Breviarium Fidei, Poznan 1964, s. 74. 2 Sobór trydencki, XIV sesja, kan. 10, 475 (1710), [w:] Breviarium Fidei, Poznan 1964, s. 535. 3 XVII sobór florencki, Dekret dla Greków, 112 (1304), [w:] Breviarium Fidei, Poznan 1964, s. 717. 31. Hugh Farrell 111 w czysccu] ofiara Mszy sw.”4 „Nasza modlitwa za zmarłych nie tylko moze im pomóc, lecz także sprawia, ze staje sie skuteczne ich wstawiennictwo za nami”5łem zatem, ze zostane ksiedzem, a w stosownym czasie o decyzji tej powiadomie odpowiednie władze. Biblia w kosciele rzymskokatolickim Długo trwałaby opowiesc o latach przygotowan do kapłanstwa; opisze wiec tylko punkty zwrotne mego zycia. Droga ku pewnosci zbawienia była długa, pełna przeciwnosci i pokus. Wielu pyta, czy znałem Biblie, czy tez była to ksiega dla mnie zakazana. Otóz do nizszego seminarium duchownego prócz mszału i modlitewników zabrałem trzy ksiazki: O prawdziwym nabozenstwie do Najswietszej Maryi Panny Alfonsa Ligouriego, O nasladowaniu Chrystusa Tomasza ´a Kempisa oraz Nowy Testament w wydaniu rzymskokatolickim. Widniał na nim napis: „Trzyletniego odpustu udziela sie wszystkim wiernym, którzy czytaja Pismo Swiete co najmniej przez kwadrans z uszanowaniem naleznym Słowu Bozemu jako lekture duchowa”. Czemu wiec katolicy nie garna sie do Biblii, skoro zalezy im na odpustach (czyli pozasakramentalnym odpuszczeniu kary doczesnej za grzech pozostałej do odbycia po odpuszczeniu tego grzechu)? Zauwazmy, iz odpustu udziela sie tylko wtedy, gdy Biblia jest czytana jako „lektura duchowa”, czyli nie w celu jej badania i interpretacji. A poniewaz wierni wiedza, ze odpust można uzyskac innymi, prostszymi srodkami, jak chocby czynienie znaku krzyza (siedem lat odpustu, jesli zegnamy sie woda swiecona) itd., mało kto korzysta z lektury Pisma, bojac sie zreszta, by wbrew nauce koscioła nie zabrnac w interpretacje Słowa Bozego. Gdy po latach opuszczałem klasztor, wciąż miałem ze soba trzy wspomniane ksiazki. O prawdziwym nabozenstwie nie miała okładki — tak często była w uzyciu; okładka O nasladowaniu Chrystusa trzymała sie na ostatnich niteczkach. A Nowy Testament BYŁ wciąż JAK NOWY. Zagladałem do niego tylko wtedy, gdy chciałem porównac przekład łacinski z angielskim. Indoktrynacja Plan zajec w seminarium układa sie tak, aby pozostawic jak najmniej czasu na szczera refleksje. Owszem, co rano jest czas przeznaczony na medytacje; ale punkty do rozwazan wyznacza sie z góry i głosno odczytuje, wypuszczanie zas mysli na samodzielne wycieczki grozi grzechem powszednim. Codzienny program jest obmyslany tak misternie, ze z wolna ulega erozji samodzielnosc myslenia, a osobowosc kształtuje sie tak, aby pasowac do wzorca ustalonego przez kosciół, korzystnego w realizacji jego celów: zupełnego wyparcia sie swej tozsamosci. Mimo wielkiej estymy, jaka ksiedza katolickiego darzy laikat, dla władzy koscielnej tenze ksiadz to malenki pionek w strategii zdobywania swiata. Jesli strategii tej ma on sie wydatnie przysłuzyc, musi przejsc gruntowne pranie mózgu. Osiaga sie to podobnie do metod komunistów: mało snu, duzo postu i rozmaite sposoby indoktrynacji. Gdy w umysle rodzi sie watpliwosc wzgledem którejkolwiek z wazniejszych doktryn rzymskokatolickich, od razu ja odrzucam, gdyz wpojono mi, ze swiadome igranie z taka watpliwoscia jest symptomem odebrania mi przez Boga powołania kapłanskiego i narazaniem na szwank mojego zbawienia. Wybór zakonu Pod koniec nizszego seminarium duchownego miałem wybrac, czy zostane ksiedzem diecezjalnym (podległym władzy biskupa i pracujacym w parafii albo jako kapelan jakiejs instytucji), czy tez ojcem zakonnym (który złozył trzy sluby: ubóstwa, czystosci i posłuszenstwa i zyje w klasztorze badz domu zakonnym). Uznałem, ze ksiezom diecezjalnym, mocno narazonym na pokusy, trudno wysłuzyc sobie zbawienie; wiedziałem tez, ze jak dotad kosciół katolicki kanonizował (oficjalnie ogłaszał, ze czyjas dusza jest w niebie) tylko jednego ksiedza diecezjalnego: Proboszcza z Ars Jana Marie Vianney. Skoro wiec — myslałem — trudno uzyskac zbawienie ksiedzu diecezjalnemu, to bezpieczniej zostac mnichem czy zakonnikiem. 4 Ibid. 5 Katechizm Koscioła Katolickiego, Pallottium, 1994, pkt. 958, s. 235. Ostatni rok nizszego seminarium upłynał na rozwazaniach nad najwłasciwszym dla mnie zakonem. Dobrze znałem słynne zakony: Benedyktyni, Dominikanie, Bernardyni, Franciszkanie, Trapisci, Towarzystwo Jezusowe (Jezuici), zaden jednak mnie nie pociagał; szukałem zakonu o bardzo surowej regule, gdzie mógłbym zyskac pełna gwarancje zbawienia. Wydawało mi sie, ze znajde to wszystko w Zakonie Matki Boskiej zGóry Karmel, czyli u popularnie zwanych Karmelitów Bosych. Zakon załozyli krzyzowcy i inni pielgrzymi do Ziemi Swietej. Po wyjezdzie krzyzowców mnisi pozostali, zamieszkujac groty Synów Proroków na górze Karmel. Patriarcha Jerozolimy Albert nadał im bardzo prosta regułe, która zachowali do połowy XIII wieku, kiedy to muzułmanie wygnali ich z Ziemi Swietej. część wygnanców osiadła w Mantui we Włoszech, część w angielskiej wiosce pod Cambridge. Pierwszym przełozonym generalnym w Anglii był Szymon Stock. Jemu własnie miała ukazac sie Maryja, dajac słynna obietnice Szkaplerza. Brunatny szkaplerz W broszurze Irlandzkiego Towarzystwa Prawdy Katolickiej zatytułowanej „Brunatny Szkaplerz, napisał ks. E. R. Elliott (OCD)” wizje te i obietnice opisano na stronicy 5:,[Maryja] ukazała mi sie z ogromnym orszakiem, a trzymajac w dłoniach habit (szkaplerz) Zakonu powiedziała: Bedzie to szczególna łaska dla ciebie i dla wszystkich Karmelitów „ze KTOKOLWIEK UMRZE NOSZAC TEN HABIT, NIE UCIERPI OD OGNIA WIECZNEGO”. Szkaplerz moze wykonac kazdy; trzeba tylko przykroic kawałek ciemnobrunatnej tkaniny wełnianej w dwa spore kwadraty badz prostokaty i połaczyc je tasiemkami. Pierwszy nasz szkaplerz musi pobłogosławic kapłan uprawniony do udzielania takiego błogosławienstwa. Z noszeniem karmelickiego szkaplerza łaczy sie i inna obietnica: przywilej szkaplerza. Otrzymac ja miał papiez Jan XXII podczas rzekomego objawienia mu sie Maryi. Cytuje ze wspomnianej broszury: „Sw. Jan od Krzyza (zm. 1591), wielki swiety karmelitanski i Doktor Koscioła, goraco wierzył w przywilej szkaplerza. Na krótko przed smiercia dla dobra swoich przyjaciół i własnego przypomniał sobie, ze Matka Boza Karmelska zstepuje w soboty do czyscca z łaska i pomoca i wydobywa zniego dusze poboznych, którzy nosili jej Swiety Szkaplerz”. Katolicy posiadajacy szkaplerz, często zastepuja go medalikiem. Medalik taki musi miec z jednej strony wizerunek Chrystusa, a z drugiej Maryi, musi tez pobłogosławic go kapłan. Klasztorna codziennosc Pierwszy rok u Karmelitów Bosych spedziłem w nowicjacie, szykujac sie do pierwszych slubów. Oddawałem sie głównie modlitwie i medytacji. Poza normalnym rozkładem dnia jako nowicjusze mielismy dodatkowy czas modlitw i zwiekszona dawke pokuty i umartwien. Surowo przestrzegało sie ciszy. Wyjawszy około 30 minut przeznaczonych co dzien na rekreacje, nowicjusze nie moga ze soba rozmawiac. Podczas Wielkiego Postu i Adwentu obowiazuje zupełny zakaz rozmów; wtedy podczas rekreacji nowicjusze milcza, odmawiajac rózaniec, pokute itd. W nowicjacie dzien zaczyna sie o północy. Cała społecznosc, wezwana przez dzwonnika, zbiera sie w kaplicy, czyli klasztornym chórze. Ostatnie uderzenie zegara rozpoczyna Liturgie Godzin: Spiewa sie lub recytuje jutrznie, złozona zdziewieciu psalmów i dziewieciu lekcji ze Starego iNowego Testamentu oraz komentarza któregos zpierwszych ojców koscioła. Potem kolej na piec psalmów pochwalnych orazBenedictus — ta część nabozenstwa nazywa sie Hymnami. Wreszcie zakonnicy wracaja do łózek i czekaja na kolejne bicie dzwonu, rozbrzmiewajace o brzasku za kwadrans piata. Łózko nie powinno sie kojarzyc z miekka puchowa kołdra ani nawet mniej luksusowym, ale wzglednie wygodnym posłaniem. Łózko karmelity to trzy deski oparte na dwóch kozłach i nakryte cienka sklejka. Całosc uzupełniaja trzy koce. Pozostałe wyposazenie mniszej celi współgra z wygladem łoza: mały stolik i taboret. Nic poza tym. Godziny modłów Po kolejnej pobudce grupa nowicjuszy znów podaza do chóru i recytuje prime i tercje, składajace sie kazda z trzech psalmów oraz z krótkiej lekcji i kolekty (krótkiej modlitwy). Na koniec tej czesci Liturgii Godzin grupa spedza wspólnie jeszcze godzine na cichej modlitwie na kleczkach. Po cichej modlitwie zaczyna sie dzien — i msze. Jesli zakonnik jest kapłanem, odprawia prywatna msze przy jednym z licznych ołtarzy klasztornych, zwykle w asyscie współbrata jako ministranta. Jesli dopiero szykuje sie do kapłanstwa, idzie na msze wspólna, która odprawia kapłan wyznaczony na dany tydzien. Na mszy sa obecni bracia swieccy, wykonujacy w klasztorze wszelkie prace. Uczestniczacy we mszy winni przystapic do komunii. Jako ze poranna Liturgia Godzin, cicha modlitwa i msza zajmuja około trzy godziny, sniadanie jedza zakonnicy zwykle dopiero oósmej. Jest to chleb i kawa, spozywane na stojaco, gdyz w starej regule zakonu nie ma wcale mowy osniadaniu. (Mozliwosc sniadania dopuszczono niedawno ze wzgledu na słabosc współczesnego człowieka). Przedpołudnie upływa na nauce samodzielnej, zajeciach imodlitwie indywidualnej.Wnowicjacie wolno studiowac tylko przedmioty duchowe oraz oczywiscie Regułe Zakonu Karmelitanskiego. Po slubach zakonnik studiuje teologie i inne przedmioty niezbedne do otrzymania swiecen kapłanskich. Tuz przed południem nowicjusze ida na chór, gdzie recytuja ostatnie dwie godzinki nabozenstwa porannego: sekste i none, złozone podobnie jak prima i tercja z trzech psalmów, krótkiej lekcji z Pisma i kolekty na dany dzien. Koniec nabozenstwa, az do Anioła Panskiego, to rachunek sumienia: trzeba sobie przypomniec grzechy popełnione od zeszłego wieczora iprosic Boga o odpuszczenie. Jesli popełniło sie grzech smiertelny, to przy najblizszej okazji nalezy udac sie do spowiedzi; w wypadku grzechów powszednich wystarczy akt zalu. Po modlitwie „Anioł Panski” zakonnicy ida do refektarza (jadalni) na główny posiłek dnia. Klasztorny wikt Posiłki spozywa sie w milczeniu. Wyjatkowymi dniami sa Wielkanoc, Zielone Swieta oraz Swieta Matki Boskiej Karmelskiej, sw. Teresy z Avila, sw. Jana od Krzyza, Wszystkich Swietych, Niepokalanego Poczecia, Boze Narodzenie i kilka innych. Podczas posiłków nie panuje jednak cisza, gdyz zakonnik wyznaczony na dany tydzien odczytuje fragment zjakiejs lektury duchowej badz Reguły wewnetrznej zakonu. Jedzenie jest niewyszukane; składa sie zwykle z zupy, drugiego dania: ryby badz jaj, dwóch warzyw i owoców. Reguła Karmelitów Bosych zabrania jedzenia miesa, chyba ze na zalecenie lekarza. Lecz zalecenia takie zdarzaja sie rzadko, bo zdaniem wiekszosci znawców medycyny ryby i jaja wystarcza w zupełnosci. Gdy którys brat ma jednak spozyc mieso, zasiada w nizszej czesci refektarza, zakryty zasłona przed wzrokiem reszty. Te część refektarza zartobliwie nazywa sie „piekłem”. Po posiłku kazdy rozglada sie, czy w refektarzu nie potrzeba jego pomocy. Czasem moze zastapic czytajacego badz roznoszacych posiłki, aby i oni mogli zjesc. Inni dokonuja wtedy publicznej pokuty: Staja z ramionami rozłozonymi w kształcie krzyza, całuja obute w sandały stopy innych, przyjmuja ciosy w twarz od innych badz leza płasko na progu refektarza, tak by wychodzacy przechodzili nad nimi. Te i inne praktyki pokutne maja wysłuzyc niebo i powiekszyc stan naszego „konta duchowego”. Po posiłku południowym w wiekszosci klasztorów karmelickich nadchodzi czas rekreacji, majacej słuzyc braterskiej wymianie refleksji duchowych i zachecaniu sie do zachowywania zasad zycia duchowego. W praktyce czas ten bywa bardzo nieprzyjemny, i popełniane sa wtedy najprzykrzejsze czyny. Trudno zamknac w nienaturalnym srodowisku klasztoru dwudziestu i wiecej młodych, zdrowych mezczyzn nie liczac sie z tego psychologicznymi reperkusjami. Stad zakonnicy zwykle z ulga witaja koniec rekreacji i na czas popołudniowego odpoczynku, z hiszpanska sjesty, wracaja do cel. Nieustanne powtarzanie psalmów Po sjescie czas na nieszpory i komplete. Nieszpory obejmuja piec psalmów, Magnificat i kolekte na dany dzien, a kompleta to trzy psalmy, Psalm Południowy i modlitwa (kolekta) zamykajaca. Konczy sie codzienna Liturgia Godzin, wedle dokonanego przez pierwsze opactwa benedyktynskie podziału na siedem czesci, jak w psalmie: „Chwale cie siedm kroc przez dzien, dla sadów twoich sprawiedliwych” (Ps 119,164). Wielu pyta, czemu mimo codziennych recytacji i spiewów około 30 psalmów (tygodniowo przeszło cały Psałterz) na modlitwach i nabozenstwach nie poznalismy Bozego planu zbawienia, ukazanego przeciez w Słowie. Dla katolika odpowiedz jest oczywista: Czytajac ustep sprzeczny z nauka koscioła, zawsze uznawalismy, ze widac błednie go interpretujemy. Słyszac Psalm 18,2 (BT): „Boze mój, skało moja. . . ” i Psalm 62,6 (BT): „ON [Bóg] JEDYNIE SKAŁA i zbawieniem moim”, albo ignorowalismy płynacy z nich wniosek, ze to nie Piotr jest owa Skała, albo stwierdzalismy, iz nasza znajomosc Pisma nie wystarcza, aby słowa te rozumiec. Tak tez było z ustepami Starego i Nowego Testamentu odczytywanymi w Liturgii Godzin. I tak fragment z Listu do Rzymian 5,1: „Bedac tedy usprawiedliwieni z wiary . . . ” rozumielismy jako: „Dostapiwszy usprawiedliwienia przez wiare w kosciół rzymskokatolicki. . . ” Reszte wieczoru po nieszporach spedzalismy zwykle w celi, gdzie w samotnosci mielismy dazyc do „jednosci z Bogiem” poprzez czytania duchowe, medytacje i modlitwe. Reguła karmelicka zwraca szczególna uwage na ten własnie aspekt zycia zakonnika zalecajac: „Trwaj w celi dzien i noc, rozwazajac Boza regułe”. W rzeczywistosci jednak masa czasu przecieka przez palce w bezczynnosci i nudzie. Kolejna godzina cichej medytacji to chór. Klasztorny dzien konczyła kolacja: chleb i herbata oraz modły wieczorne i biczowanie. Umartwianie ciała Gdy po powrocie kazdy mnich stawał przed drzwiami swej celi, nadchodził czas biczowania. Na sygnał przełozonego gasło swiatło; zakonnicy zdejmowali część odzienia i biczowali sie po nagich udach spiewajac bardzo powoli po łacinie Psalm 51. Biczem był potrójny sznur przeciagniety przez tkany uchwyt, tworzacy szesc koncówek, z których kazda mierzyła około 40 centymetrów. Koncówki oblewano woskiem pszczelim, aby były twardsze. Dotkliwosc uderzen zalezała oczywiscie od gorliwosci zakonnika, zwykle jednak lała sie krew. Pod koniec psalmu ojciec przełozony odmawiał kilka modlitw, zakonnicy zas na powrót wkładali odzienie. Gdy zapalało sie swiatło, klekali przy celach. Ojciec przełozony przechodził korytarzem błogosławiac kazdego, oni zas całowali jego szkaplerz (dwa kawałki materiału na piersi i plecach), po czym wracali do cel. Tak konczył sie klasztorny dzien. Gdyby uczynki mogły zbawic, karmelita byłby pewien zbawienia, wiodac zywot tak pełen umartwien. Ale List do Rzymian 3,20 mówi, ze „Przeto z uczynków zakonu nie bedzie usprawiedliwione zadne ciało przed oblicznoscia jego, gdyz przez zakon jest poznanie grzechu”. Przeraza mnie swiadomosc, ze co dzien tysiace zakonników, zakonnic i miliony katolików swieckich spełniaja niezliczone uczynki, wierzac, ze zostanie im to policzone za zasługe. Nie wiedza, ze „Przetoz mamy za to, ze człowiek bywa usprawiedliwiony wiara bez uczynków zakonu” (Rz 3,28). Nie znajac tak naprawde Słowa Bozego wierzyłem, ze musze sobie zarobic na niebo i wysłuzyc je własna praca. Trwałem w ciemnosci. Sluby Pod koniec nowicjatu (1935) złozyłem pierwsze sluby, a w roku 1938, w Swieto Wniebowstapienia złozyłem sluby uroczyste. Przytaczam ich brzmienie, aby ukazac, jak bardzo wiazacy maja one charakter dla katolika. Ego, Fr. Hugo a Sancta Teresa Margarita, facio meam Professionem votorum solemnium, et promitto obedientiam, castitatem, et paupertatem Deo, ac beatissimae Virgini Mariae de Monte Carmelo, et Reverendo patri Nostro, Fratri Petro Thomas a Virgine Carmeli, Praeposito Generali Ordinis Fratrum Carmelitarum primitivam praedicti Ordinis usque ad mortem. Co sie tłumaczy: „Ja, ojciec Hugo od sw. Teresy Małgorzaty, składam uroczyste sluby, obiecujac posłuszenstwo, czystosc iubóstwo Bogu, Najswietszej Maryi Pannie zgóry Karmel inaszemu Wielebnemu Ojcu Piotrowi Tomaszowi od Dziewicy Karmelskiej, Przełozonemu Generalnemu Zakonu Braci Karmelitów Bosych, oraz jego nastepcom, zgodnie z pierwotna Reguła wspomnianego Zakonu AZ DO SMIERCI”. W 1938 roku składajac sluby uroczyste i ostatnie konczyłem teologie i szykowałem sie do swiecen kapłanskich. Otrzymałem tonsure, swiecenia nizsze i swiecenia subdiakonatu z rak biskupa Francisa Clementa Kelleya z Oklahoma City. Nie pamietam, aby trapiły mnie wieksze watpliwosci co do oficjalnej nauki koscioła; wygladało na to, ze perspektywe na reszte zycia mam ustalona. Ale Bóg miał inne plany. „A wiemy, iz tym, którzy miłuja Boga, wszystkie rzeczy dopomagaja ku dobremu, to jest tym, którzy według postanowienia Bozego powołani sa. Albowiem, które on przejrzał, te tez przenaznaczył, aby byli przypodobani obrazowi Syna jego, zeby on był pierworodnym miedzy wieloma bracmi” (Rz 8,28–29). Zwatpienie we władze kapłanska Cwiczyłem wtedy odprawianie mszy; opanowanie jej reguł irytuałów wymaga miesiecy. Wielekroc zapytywałem sie, czy istotnie wierze, iz po swieceniach bede mógł nakazac Bogu, by zstapił na ołtarz; wedle bowiem nauki Rzymu kapłan, nawet najbardziej niegodny, chocby i zaprzedał dusze diabłu, moze zmienic substancje chleba iwina w prawdziwe ciało i krew, dusze i BÓSTWO Jezusa Chrystusa. Jesli tylko prawidłowo wymówi słowa konsekracji i ma intencje jej dokonania, Bóg musi zstapic na ołtarz w te substancje iprzyjac ich postac. Im dłuzej rozmyslałem owładzy kapłanskiej w pojeciu katolickim, tym mniej w nia wierzyłem. wciąż wyznawałem spowiednikowi te watpliwosci, a on wciąż zalecał mi cierpliwosc. Oznajmił, ze nawet gdybym nie wierzył w ani jedna rzecz głoszona przez kosciół, i tak moge byc kapłanem, pod warunkiem, iz bede głosił to, czego sie ode mnie wymaga. Wyjasnił: „Twoja osobista wiara nie ma nic do rzeczy. Jestes narzedziem w rekach Matki Koscioła, słuzacym szerzeniu wiary. Badz lojalny wobec wiary rzymskokatolickiej, a wszystko bedzie dobrze”. Nie tak jednak miało sie stac. Zwatpienie rosło z dnia na dzien. Przełozeni spostrzegłszy moja postawe orzekli, ze mam problemy; lecz nic w tej sprawie nie zrobili. Szczerze mówiac, mój najwyzszy przełozony, ojciec prowincjał, szczerze mnie nienawidził. Zdawał sobie sprawe, iz wiem, ze nie jest on człowiekiem wykształconym: Udajac wielka madrosc i swietosc, de facto nie posiadał zadnej z nich. Postanowił sobie za wszelka cene złamac mnie i zniszczyc. Na szczescie stawał w mej obronie miejscowy przełozony, ojciec Edward, oddany przyjaciel, samemu narazajac sie na gniew prowincjała. W koncu całkiem straciłem wiare w kosciół rzymski ijego dogmaty; przestało mnie tez obchodzic, czy dowiedza sie otym przełozeni. W ciagu kolejnych miesiecy wiele razy rozwazałem pomysł porzucenia zakonu; lecz wiedziałem, iz chcac pozostac w zgodzie z sumieniem bede tez musiał opuscic sam kosciół rzymski. Słabo znałem poglady protestantów; wolno mi przeciez było czytac tylko autorów katolickich, a ci przekrecali i zniekształcali nauke Boza i teologie protestanckie, odmalowujac je jako narzedzia szatana. Nie wiedziałem, co poczac, ale ufałem Bogu; wiedziałem, ze On nie opusci mnie w czasie próby. Ucieczka 2 sierpnia 1940 roku pojałem, ze od dawna nie wierze w pewne dziwne nauki koscioła rzymskiego: Przeistoczenie, spowiedz douszna (przed ksiedzem udzielajacym odpuszczenia grzechów) i nieomylnosc papieza (iz nie moze sie on mylic w wypowiedziach oficjalnych o wierze i obyczajach). Nie mogłem pozostac w klasztorze: Nawet jesli zakonnik wierzy we wszystkie nauki koscioła, jego zycie jest i tak uciazliwe; gdy jednak wierzyc w nie przestanie, zycie staje sie nie do zniesienia. Ukonczywszy studia teologiczne, wiedziałem, ze nie bede zdolny wrócic do wiary katolickiej. Stad nic nikomu nie mówiac postanowiłem opuscic klasztor jeszcze tego samego dnia. Postepowałem ostroznie.Wklasztorze goscił akurat prowincjał, mój osobisty wróg. Wiedziałem, ze gdy powezmie podejrzenie o mych zamiarach, zmusi katolickiego lekarza do podpisania odpowiednich papierów i wtraci mnie do katolickiego zakładu dla obłakanych. W uszach tych, którzy zetkneli sie tylko z dobrodusznymi katolikami, brzmi to jak science-fiction, zapewniam jednak, ze w szpitalach psychiatrycznych Ameryki, Irlandii i innych krajów przebywa wielu ksiezy i zakonników, których zamknieto tam z tego tylko powodu, ze stracili wiare w papieza i kosciół rzymski i pragneli go opuscic. Gdy ojcowie odpoczywali podczas poobiedniej sjesty, po cichu wysliznałem sie tylnafurtka. Schroniłem sie w osrodku YMCA w San Antonio. Wiedziałem, ze prowincjał i jego pomocnicy nie beda chcieli ujawniac sprawy przed teksanskimi pastorami protestanckimi, totez zrezygnuja z prób ujecia mnie. Skontaktowałem sie z kilkoma pastorami i przedstawiłem im sytuacje; pózniej pojechałem do Houston, miasta bardziej protestanckiego niz San Antonio — mieszkało tam „tylko” około 60 procent hiszpanskojezycznych katolików. Kaznodzieja — bez Chrystusa! Ale nie byłem nawrócony. Nigdy szczerze nie opowiedziałem sie za Chrystusem, sadzac, ze do zdrowia duchowego w zupełnosci wystarczy rozumowe uznanie teologii mojego nowego koscioła. Rozpoczałem prace jako protestancki kaznodzieja i az przez kolejne 15 lat słuzyłem Bogu na rozmaite sposoby, nie posiadajac jednak pewnosci zbawienia! Nie miejsce to i czas, by opisac wszystko, co spotkało mnie przez te 15 lat. Wiodłem swieckie zycie; bywało, iz szczyciłem sie, ze jestem dokładnie taki jak ludzie niewierzacy. Pewnego dnia, jesli Pan pozwoli, chciałbym napisac ksiazke oJego wielkim miłosierdziu i cierpliwosci podczas tego „wygnania”. Lecz wszechpotezna Łaska działała w moim zyciu. „Duchci jest, który ozywia, ciało nic nie pomaga; [. . . ] I mówił: Dlategomci wam powiedział: Iz zaden nie moze przyjsc do mnie, jezliby mu nie było dane od Ojca mojego” (J 6,63.65). Wpierw jednak czekała mnie próba: Uznałem, ze opuszczenie koscioła rzymskiego było błedem, i w 1955 roku wróciłem na jego łono. Za pokute wysłano mnie do klasztoru Trapistów. Pojechałem chetnie, gotów na wszystko, byle tylko zabezpieczyc sobie wiecznosc; nie odrzucałem niczego, co starano sie mi wpoic. Na nic sie to jednak zdało. Pojałem, ze nie wierze w nauke Rzymu ize nie moze on uczyc prawdy, skoro znaczna część tej nauki to wymysł człowieka. Znów opusciłem kosciół katolicki — znów nie dajac nikomu znac o swych zamiarach. Wyruszyłem na wschodnie wybrzeze Stanów Zjednoczonych, proszac Boga, by objawił mi swa wole. Modlitwy zostały wysłuchane, i to w taki sposób, ze nie mogłem miec watpliwosci co do woli Bozej. Ku nawróceniu Po prelekcji o politycznych skutkach wyboru katolika na prezydenta, która wygłosiłem dla grupy przedsiebiorców, podszedł do mnie potezny mezczyzna, gratulujac doskonałej znajomosci koscioła rzymskiego i jego nauk. Napuszyłem sie zdumy; ale on ciagnał: „Musze jednakze rzec ci, przyjacielu, ze masz najnizsza temperature duchowa, z jaka sie spotkałem”. Ubódł mnie do zywego; odwróciłem sie tyłem w nader arogancki sposób, przylepiajac mu w myslach etykietke stuknietego. Lecz ów rybak dusz z powołania nie zamierzał łatwo spuszczac mnie zhaczyka. Nalezał do grupy zapalenców zwanych „Rybakami Chrystusa”, którzy wytrwale szukaja zagubionych dusz, bez wzgledu na nieprzyjemnosci i obelgi, które ich za to spotkaja po drodze. Człowiek ów nieustannie deptał mi po pietach i nie dał za wygrana, póki sie nie nawróciłem. Zrazu nie godziłem sie na jego propozycje. Oznajmił mianowicie, ze musze tylko przyjac Chrystusa i w pełni Mu zaufac, „uwierzyc w Niego”, a bede miał zycie wieczne. Ciagle przypominał takie Jego słowa: „Zaprawde, zaprawde powiadam wam: Kto w mie wierzy, ma zywot wieczny” (J 6,47). Wydało mi sie to zbyt proste, aby mogło byc prawdziwe. Po co zatem — zapytywałem sam siebie — tyle róznych religii głosi tyle rozmaitych nauk, skoro sprawa jest az tak prosta? Ale wkrótce pojałem, ze nie jest to krok łatwy. Trzeba pokornie uznac, ze jest sie grzesznikiem: „Albowiem wszyscy zgrzeszyli i nie dostaje im chwały Bozej” (Rz 3,23) i ze moze nas zbawic krew Chrystusa przelana na Golgocie: „Który ani własnemu Synowi nie przepuscił, ale go za nas wszystkich wydał. . . ” (Rz 8,32). Wyznałem, ze jestem grzeszny, za psalmista powtarzajac: „Zrodzony jestem w przewinieniu i w grzechu poczeła mnie matka”. Przyjałem Chrystusa jako swego Zbawce, nie liczac na nikogo innego, nawet na Najswietsza Maryje Panne. Temu jednak, który nie wykonuje pracy, a wierzy w Tego, co usprawiedliwia grzesznika, wiare jego poczytuje sie za tytuł do usprawiedliwienia (Rz 4,5). Po nawróceniu Nie miałem juz watpliwosci co do zbawienia. „Wszelki tedy, który by mie wyznał przed ludzmi, wyznam go Ja tez przed Ojcem moim, który jest w niebiesiech” (Mt 10,32). Od kiedy łaska Boza zostałem zbawiony, pracuje w organizacji pomagajacej ksiezom pojac Ewangelie. Szybko uswiadomiłem sobie, iz Bóg wzywa mnie do szczególnej posługi: uczenia chrzescijan, jak pozyskiwac dla Pana dusze katolików. Dlatego w 1959 roku zdałem sie w wierze zupełnie na Pana, ufajac, ze zadba On o me potrzeby. I tak czyni. Ograniczone miejsce nie pozwala mi opowiedziec o wszystkich dobrodziejstwach i miłosierdziu, jakich doznałem. Wielekroc przemierzałem Stany Zjednoczone i Kanade, kilka razy prowadziłem ewangelizacje w Europie. Wszedzie, gdzie w miłosci i mocy zwiastowałem Ewangelie, przyjmowano mnie zyczliwie. Nie jest moim zamiarem siac nienawisc i rozgoryczenie, ale za pomoca Ewangelii ukazac, jak pozyskiwac katolików dla Chrystusa. Zawsze przypominam swym słuchaczom o cudownych słowach z pierwszego rozdziału ostatniej z Ewangelii, Ewangelii Jana (BT), odczytywanych pod koniec kazdej mszy okolicznosciowej: „Przyszło do swojej własnosci, a swoi Go nie przyjeli. Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjeli, dało moc, aby sie stali dziecmi Bozymi „TYM, KTÓRZY WIERZA W IMIE JEGO”. Niech Imie Jego bedzie pochwalone na wieki. AMEN. Hugh Farrell, nawrócony ksiadz Po nawróceniu Amerykanin Hugh Farrell z oddaniem nauczał i głosił Ewangelie w Europie, Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Niedawno odszedł do Pana. 32 Ocalony z płomieni piekieł Swiadectwo nawróconego ksiedza Roberta V. Juliena Postanowiłem zostac nie jakims tam „zwykłym” ksiedzem rzymskokatolickim—postanowiłem zostac ksiedzem-misjonarzem. Pragnałem dokonywac dla Boga wielkich czynów. Myslałem sobie, ze misja w dalekim kraju, poznawanie dziwnego jezyka i dziwnych zwyczajów to wielka przygoda; podobała mi sie nawet ewentualnosc, ze mógłbym byc przez Boga wybrany do cierpienia i meczenskiej smierci dla sprawy Chrystusowej. Tak to sobie wyobrazałem podczas długich lat seminarium, gdzie szykowałem sie do posługi ksiedza-misjonarza w Katolickim Towarzystwie Misji Zagranicznych w Ameryce. Patrzac dzis na ten okres potrafie wskazac swe prawdziwe pobudki: pragnałem przede wszystkim Bozej akceptacji i pewnosci, ze spisze sie na medal i po smierci okaze sie godnym Bozego nieba. Ani przez chwile nie miałem w sercu prawdziwego pokoju; podobnie było podczas dziesieciu lat spedzonych na misjach w Tanzanii we wschodniej Afryce. Jak Adam skrył swa nagosc za figowymi liscmi (Rdz 3,7 BT), tak i ja nieustannie mozoliłem sie, aby ukryc ma duchowa nagosc za osłona aktywnosci religijnej i misjonarskiej. Przeszłosc wspominam bez przyjemnosci i ze wstydem. Byłem grzeszny i obłudny. Ktos mógłby rzec, ze uczyniłem wiele dobra dla Afrykanczyków, ze do nich pojechałem, budowałem szkoły ich dzieciom, dostarczałem lekarstwa chorym, uczyłem religii. Lecz dzis wiem, ze wszystkie tak zwane „dobre uczynki” w oczach Boga były jak „szata splugawiona” (Iz 64,6). Godny politowania zgubiony grzesznik, rozpaczliwie potrzebujacy zbawienia Bozego, ale zupełnie tego nieswiadomy, byłem pewien, ze jako katolik zbawienie mam zapewnione. Głeboko wierzyłem, ze wszyscy katolicy sa zbawieni juz z chwila przyjecia sakramentu chrztu. Bardzo mi zal tych straconych lat, lat, gdy nie znałem prawdziwego Boga i Jego Syna, prawdziwego Pana i Zbawiciela Jezusa Chrystusa! Jakze dałem sie oszukac, wierzac, iz przez dobre uczynki i mozół kapłanski i misjonarski moge wysłuzyc sobie niebo! Miałem juz 37 lat, gdy objawił mi sie biblijny Bóg. Hojnie i obficie obdarzył mnie swa łaska! Odpuscił mi wszystkie grzechy i dał do serca pokój prawdziwie kojacy długoletnia tesknote. W jednej chwili zostałem zmieniony, zmieniony do gruntu w głebi mej istoty. Naprawde narodziłem sie na nowo, narodziłem sie z samego Boga niebieskiego. „Zaprawde, zaprawde powiadam ci: Jezli sie kto nie narodzi znowu, nie moze widziec królestwa Bozego” (J 3,3). Jeszcze przed zaraniem wieków wybrał mnie Bóg na swego syna. Dlatego zadziałał w moim zyciu i przerwał slepa gonitwe ku piekłu. Bo tam własnie zdazałem: ja, ksiadz-misjonarz! Zmierzałem do ognistego piekła, na wieczne oddzielenie od miłujacego Boga. Obnazył mnie i ukazał, kim jestem pod ma religijna przykrywka: niegodziwym grzesznikiem. „Albowiem wszyscy zgrzeszyli i nie dostaje im chwały Bozej” (Rz 3,23). „Lecz Bóg, który jest bogaty w miłosierdziu, dla wielkiej miłosci swojej, która nas umiłował”, w swojej łasce zbawił mnie. „Albowiem łaska jestescie zbawieni przez wiare, i to nie jest z was, dar to Bozy jest; Nie z uczynków, aby sie kto nie chlubił” (Ef 2,4.8–9). Z radoscia odkryłem, ze zbawienie Boze to dar! Kazdego dnia dziekuje Bogu za „niewypowiedziany dar jego” (2Kor 9,15). W listopadzie 1966 roku porzuciłem na dobre kosciół rzymski i jego kapłanstwo. Niektórzy mówili, ze zrobiłem to, bo chciałem sie ozenic — ale jest to zupełne kłamstwo. Nie miałem zamiaru sie zenic; byłem na to zbyt dumny. Nie wiedziec czemu, bardzo nisko ceniłem instytucje małzenstwa, uwazajac, iz jest ona ponizej mojej godnosci. Lecz Bóg, który zbawił mnie w swej łasce, w swoim czasie pokazał mi, iz chce, bym sie ozenił. Jego Słowo mówi jasno: „Uczciwe jest małzenstwo miedzy wszystkimi i łoze niepokalane; ale wszeteczników i cudzołozników Bóg bedzie sadził” (Hbr 13,4). Napisano tez: „Ale dla uwarowania sie wszeteczenstwa niech kazdy ma swoje własna zone, a kazda niech ma swego własnego meza. [. . . ] Ale jezli sie wstrzymac nie moga, niechze w stan małzenski wstapia; boc lepiej w stan małzenski wstapic, niz upalenie cierpiec” (1Kor 7,2.9). Bóg dał mi wierzaca zone, która zna i miłuje tego samego Pana Jezusa Chrystusa. Niedawno obchodzilismy 25-lecie slubu. Dlaczego jednak opusciłem kosciół rzymskokatolicki i jego stan kapłanski? często zadawano mi to pytanie, ja zas odpowiadałem nastepujaco: „Bo nakazał mi to Bóg”. Nie kłamie. Bóg przemówił do mnie wprawdzie głosem nie słyszalnym • ale przez swoje Słowo, a konkretnie przez Ksiege Apokalipsy, gdzie napisano: „Wynijdzcie z niego, ludu mój!. . . ” (Ap 18,4). Prawdziwy Chrystus wzywa swój lud do opuszczenia rzymskiego katolicyzmu. Rzecz jasna ci, którzy nie sa z Jego ludu, z Jego owiec, nakazu tego przyjac nie moga. „Owce moje głosu mego słuchaja, a ja je znam i ida za mna” (J 10,27). Dopóki Bóg w swojej łasce nie zbawił mnie, nikt nie potrafiłby mnie przekonac do wyjscia z katolicyzmu. Kiedy jednak Pan mnie zbawił i objawił swa wielka miłosc, gdy po raz pierwszy usłyszałem Jego cichy, łagodny głos, nietrudno było mi zastosowac sie do Jego polecenia i wyjsc z koscioła katolickiego. Miłuje Go bardzo, bo to On pierwszy mnie umiłował. Był czas, gdy uwazałem kosciół rzymski za jedyny prawdziwy kosciół Jezusa Chrystusa na ziemi. Kiedy w mojej obecnosci jakis nominalny protestant zauwazył: „Cóz tam takiego — religia. Jedna jest taka sama dobra jak druga”, odpowiadałem: „Owszem, jedna religia moze byc równie dobra jak druga, ale tylko jedna religia jest prawdziwa, a jest nia katolicyzm”. Dziekuje Bogu, ze otworzył mi oczy. Dzis wiem, ze kosciół, który szczyci sie posiadaniem widzialnej głowy (papiez rzymski), widzialnych znaków łaski (sakramenty), widzialnych nastepców apostołów (biskupi i kapłani), kosciół, który wymaga obecnosci obrazów i posagów, aby przypominały o Bogu, nie moze byc prawdziwym kosciołem Jezusa Chrystusa. Prawdziwy kosciół jest zbudowany na wierze — wierze w nieomylne Słowo Boze. Prawdziwie na nowo narodzeni chrzescijanie nie potrzebuja „widzialnego” papieza, gdyz maja juz Pana — niewidzialnego, Głowe prawdziwego koscioła. Wierzacy otrzymali zapewnienie: „Albowiem gdy to bedzie przy was, a obficie bedzie, nie próznymi, ani niepozytecznymi wystawi was w znajomosci Pana naszego, Jezusa Chrystusa” (2P 1,8). Sa oni podobni do Mojzesza, który „widział Niewidzialnego” (Hbr 11,27 BT). Wierzacy tacy nie potrzebuja tez widzialnych znaków łaski, jak msza i sakramenty, bo ich zbawienie zostało wypisane w ich sercach przez Ducha Swietego, kiedy złozyli całkowita ufnosc w Jezusie Chrystusie jako swym Zbawcy. Nie potrzebuja tez widzialnych nastepców apostołów, gdyz z Pisma Swietego wiadomo im, ze to Bóg sam powołuje duchowych przywódców według swej woli, gdy pragnie, by to oni karmili Jego kosciół bezcennym Słowem Bozym. Wierzacy ci nie potrzebuja obrazów i posagów, które przypominałyby im o Bogu, bo wierny wizerunek Chrystusa maja w Słowie Bozym — Biblii. Poza tym Bóg potepił — jako bałwochwalstwo- czynienie i czczenie obrazów i posagów (Wj 20,3–5). Dzis — juz od 23 lat — pracuje w swieckiej drukarni. W miejscowym kosciele ewangelikalnym prowadze zajecia biblijne dla dorosłych. Członkami tego koscioła jest sporo byłych katolików, którzy jak ja zostali zbawieni przez cudowna łaske Boza, którzy znaja i miłuja prawdziwego Jezusa Chrystusa, przedstawionego w Pismie Swietym. „A toc jest zywot wieczny, aby cie poznali samego prawdziwego Boga, i któregos posłał, Jezusa Chrystusa” (J 17,3). Robert V. Julien, nawrócony ksiadz Amerykanin Robert V. Julien po raz pierwszy otworzył sie na prawde biblijna przebywajac na misjach w Tanzanii. Obecnie mieszka i pracuje na Florydzie, prowadzac również prace misyjna. Kazdy, kto go zna osobiscie, jest pod urokiem jego wielkiego serca wzgledem niewierzacych i wyczucia w prezentowaniu Ewangelii. 33 Jasna swiatłosc Chrystusa Swiadectwo nawróconego ksiedza Francisca Rodrigueza Herman Hegger przedstawia Francisca Rodrigueza: Francisco Rodriguez przyjechał do Wartburga w prowincji Velp w Holandii. W pobliskim miasteczku Eerbeek znalazł prace. Czuł jednak, ze musi bez reszty oddac sie studiowaniu Biblii, jesli pózniej, w Hiszpanii, ma głosic bogactwo Ewangelii, które dane mu było odkryc. Nasza fundacja „In de Rechte Straat” zaoferowała mu róznorakie propozycje; rychło doszlismy do wniosku, ze w Hiszpanii nie ma instytucji, która pomogłaby mu realizowac to pragnienie. Zaproponowalismy mu dobra, na wysokim poziomie naukowym szkołe biblijna w Limie w Peru oraz druga w Guayaquil w Ekwadorze. Ale Francisco wybrał Reformacyjna Szkołe Biblijna w Zeist, miedzy innymi dlatego, ze w jezyku holenderskim istnieje znacznie bogatsza biblioteka literatury reformacyjnej niz w jezyku hiszpanskim. • Dlaczego opusciłes kosciół katolicki? Szukałem swiatłosci prawdy. Szukałem jej w Pismie Swietym, a nie w teologiach i dogmatach. I znalazłem zródło wody zywej, która ugasiła me pragnienie swiatła i wolnosci. Spotkałem Jezusa, Zbawce, Odnowiciela, który zmienia nas od srodka. Przez Niego mogłem zblizyc sie do Ojca, który usprawiedliwia grzesznika tylko z racji ofiary Chrystusa, przez wiare w moc Jego krwi., Jego to ustanowił Bóg narzedziem przebłagania przez wiare moca Jego krwi. Chciał przez to okazac, ze sprawiedliwosc Jego wzgledem grzechów popełnionych dawniej — za dni cierpliwosci Bozej — wyrazała sie w odpuszczaniu ich po to, by ujawnic w obecnym czasie Jego sprawiedliwosc „Którego Bóg wystawił ubłaganiem przez wiare we krwi jego, ku okazaniu sprawiedliwosci swojej przez odpuszczenie przedtem popełnionych grzechów w cierpliwosci Bozej, Ku okazaniu sprawiedliwosci swojej w terazniejszym czasie, na to, aby on był sprawiedliwym i usprawiedliwiajacym tego, który jest z wiary Jezusowej” (Rz 3,25–26). Doznałem działania Ducha Swietego, który wiedzie nas do całej prawdy i wraz z naszym duchem swiadczy, ze jestesmy dziecmi Bozymi. Znalazłem wiare — jedyna szate weselna, w jakiej można wejsc do zycia wiecznego. Jako ksiadz cieszyłem sie róznymi przywilejami duchowymi, opartymi na dogmatach ludzkiego pomysłu, zwiazanymi z sakramentami. Otaczała mnie ciemnosc filozofii i niebiblijnej teologii. Zyłem w królestwie sił wrogich prawdzie Bozej, ale sadziłem, ze słuze własnie Bogu. To On — a nie ja sam — mógł mnie obnazyc, zewlec ze mnie kapłanskie zaszczyty, zawiesc do wolnosci dzieci Bozych. „Kto wierzy w Syna Bozego, ma swiadectwo sam w sobie. Kto nie wierzy Bogu, kłamca go uczynił, iz nie uwierzył temu swiadectwu, które Bóg swiadczył o Synu swoim. A toc jest swiadectwo, iz nam Bóg dał zywot wieczny; a ten zywot jest w Synu jego. Te rzeczy napisałem wam, którzy wierzycie w imie Syna Bozego, zebyscie wiedzieli, iz macie zywot wieczny, i abyscie wierzyli w imie Syna Bozego” (1J 5,10–12). • Czy musiałes opuszczac kosciół rzymskokatolicki? Bez watpienia. Bedac kapłanem, musiałbym dalej odprawiac msze, bo według soboru trydenckiego „ta ofiara jest prawdziwie przebłagalna”1. Lecz Pismo mówi: „Albowiem jezlibysmy dobrowolnie grzeszyli po wzieciu znajomosci prawdy, nie zostawałaby juz ofiara za grzechy” (Hbr 9,26). Musiałbym słuchac spowiedzi, udajac, ze posiadam moc odpuszczac grzechy według swego uznania; musiałbym nauczac ludzi, ze na zycie wieczne moga sobie zarobic przez swe uczynki oraz zasługi swietych. Ale wszystko to sprzeciwia sie nauce Biblii: ze Chrystus jest 1 Sobór Trydencki. Sesja XXII. Nauka o Najswietszej Ofierze Mszy Sw. 321, [w:] Breviarium Fidei, Ksiegarnia Sw. Wojciecha, Poznan 1964, s. 499. droga, prawda i zyciem. To nie moje widzimisie. Musiałem opuscic kosciół katolicki, który był dla mnie w Hiszpanii istnym rajem, aby podazyc za Chrystusem i Jego krzyzem. • Czemu przez kolejne dwa i pół roku pracowałes w fabryce? Było to konieczne. Jako ksiadz zbyt długo juz stałem na piedestale. Musiałem wyzbyc sie manier, podejscia do zycia, mentalnosci członka uprzywilejowanej kasty. Mam nature naukowca, stad nie zawsze czułem sie swojsko w swiecie maszyn, w pracy własciwie nie wymagajacej myslenia. Czasem trudno było mi pojac sposób bycia i myslenia tych, którzy jeszcze niedawno stali daleko pode mna i których z racji tak wielkiego dystansu nigdy dotad nie rozumiałem. Zycie w fabryce okazało sie dla mnie bardzo korzystne. Ciesze sie z tego doswiadczenia, jestem za nie Bogu wdzieczny. • Co sadzisz o „ksiezach robotnikach” w kosciele katolickim? To oddani ksieza, starajacy sie nie szukac swego. Niestety, w ich oczach Jezus to jedynie albo przede wszystkim syn ciesli z Nazaretu, jego współpracownik, przyjaciel ubogich. Ale zapominaja o Chrystusie Zbawcy grzeszników, swiatłosci i zyciu rodzaju ludzkiego. „A urodzi syna, i nazowiesz imie jego Jezus; albowiem on zbawi lud swój od grzechów ich” (Mt 1,21). • Dlaczego chcesz studiowac w szkole biblijnej, a nie na wydziale teologicznym? Potrzebuje studiowac i rozwazac Słowo Boze. A taka jest chyba racja bytu szkoły biblijnej. Gdybym uczył sie na wydziale teologicznym, musiałbym ponownie zgłebiac zagadnienia ogólnokulturowe i ogólnoteologiczne. Studia seminaryjne (dwa lata filozofii i cztery teologii) daja nam wykształcenie uniwersyteckie, które z formalnego punktu widzenia jest co najmniej równie gruntowne jak przygotowanie do posługi kapłanskiej. Ale z innego punktu widzenia: poznania Biblii zostajemy daleko w tyle. Stad pragnienie studiów biblijnych. • Jakie masz plany na przyszłosc juz po ukonczeniu szkoły? Wrócic do Hiszpanii i głosic tam radosna nowine. Chce dotrzec do jak najwiekszej liczby ksiezy, powiedziec im o bogactwach łaski w Jezusie Chrystusie i o chwale wolnosci dzieci Bozych. „Zasie im rzekł Jezus, mówiac: Jam jest swiatłosc swiata; kto mie nasladuje, nie bedzie chodził w ciemnosci, ale bedzie miał swiatłosc zywota” (J 8,12). „Zaprawde, zaprawde powiadam wam: Kto słowa mego słucha i wierzy onemu, który mie posłał, ma zywot wieczny i nie przyjdzie na sad, ale przeszedł z smierci do zywota’ (J 5,24). Francisco Rodriguez, nawrócony ksiadz Francisco Rodriguez powrócił do ojczystej Hiszpanii, gdzie pracuje dzis jako ewangelista. Mieszka w Ponferrada (Leon). 34 Krew Chrystusa ma moc zbawic Swiadectwo nawróconego ksiedza Simona Kottoora Miłosc Chrystusowa skłania mnie do złozenia swiadectwa o moim nawróceniu — z rzymskokatolickiego kapłanstwa ku nowemu zyciu w Jezusie Chrystusie. Przez 25 lat byłem ksiedzem katolickim, scisle przestrzegajac rytuałów systemu, który otoczył mnie niby ogromna, niezdobyta twierdza ciemnosci i nieznajomosci Słowa Bozego. Pan mnie uczy „Ochrzciłem” wiele niemowlat, lejac wode na ich główki, prowadziłem procesje ku czci umarłych „swietych”, obnoszac drewniane podobizny — mimo ze drugie przykazanie Boze jasno zabrania nawet ich sporzadzania. Co dzien odprawiałem msze, błednie uwazajac ja za powtórzenie ofiary Chrystusa na Golgocie i wierzac, ze chleb i wino staja sie dosłownie ciałem i krwia Jezusa. Dopiero potem, gdy rozwazałem słowa Jezusa zapisane w Biblii i modliłem sie w tej sprawie, otwarły mi sie oczy. Pan pokazał mi, ze nie moze byc ani powtórzenia ofiary, która w pełni dokonała sie na krzyzu, ani tez dosłownej przemiany chleba i wina w Ciało i Krew Jezusa na mocy słów, które padły podczas Ostatniej Wieczerzy. Z powaga, wytrwale i szczerze starałem sie o wstawiennictwo umarłych „swietych” i modliłem sie o dusze w czysccu, nie wiedzac, ze Pismo Swiete naucza, iz jest tylko jeden Bóg i jeden Posrednik pomiedzy Bogiem a człowiekiem — Człowiek-Bóg Jezus Chrystus. To On umarł w miejsce wierzacego i zapłacił pełna cene za grzech. A skoro tak, to nietrudno pojac, czemu Biblia nie wspomina o zadnym miejscu pokuty za grzechy zwanym czysccem, w którym przez cierpienie i modlitwy zyjacych na ziemi dusze miałyby w koncu uzyskiwac wyzwolenie. Jako oddany katolik, głeboko wierzyłem w kult relikwii i sakramentaliów wyposazonych w boska moc wstawiennicza, jesli stosuje sie je w potrzebach duchowych. Tylko Bóg moze odpuszczac grzechy Jako ksiadz, wysłuchiwałem spowiedzi i „rozgrzeszałem” innych, nieswiadomy biblijnej nauki, iz tylko Bóg moze odpuszczac grzechy. Pismo Swiete mówi: „Jezlibysmy wyznali grzechy nasze, wiernyc jest Bóg i sprawiedliwy, aby nam odpuscił grzechy i oczyscił nas od wszelkiej nieprawosci” (1J 1,9). Trwałem w tym i w innych przekonaniach i praktykach nie tylko dlatego, ze urodziłem sie i wychowałem w tej tradycji, ale głównie z tego powodu, iz czułem sie zobowiazany do posłuszenstwa — uwierzyłem bowiem kłamstwu, ze „poza kosciołem rzymskokatolickim nie ma zbawienia”. Nauka koscioła, czyli Magisterium Ecclesiae, oparta na tradycji, uchodziła za jedyny srodek poznania prawdy — nie było nim natomiast Słowo Boze, Biblia, traktowana jak ksiega zamknieta nawet dla przyszłych kapłanów). Nie ma pokoju bez Boga Do kapłanstwa przygotowywałem sie w Rzymie. W 1954 roku zrobiłem doktorat z teologii, potem odbyłem jeszcze podyplomowe studia ekonomiczne w Kanadzie. Przez osiem lat wykładałem ekonomie w B. C. M. College w Kottayam, a przez dziewiec byłem dyrektorem Kolegium sw. Szczepana w Uzhavoor. Pełniac te wysokie funkcje, zyskałem powszechne uznanie — i niezły status materialny. Podczas 25 lat posługi kapłanskiej nie zaznałem radosci duchowej ani pokoju duszy, nawet podczas odprawiania rozmaitych rytuałów. Narastało we mnie poczucie ciemnosci i pustki, w koncu doszedłem do wniosku, ze nie ma zadnego sensu ani chrzest niemowlat, ani spowiedz, ani „realna obecnosc Chrystusa” podczas mszy, ani zaden z pozostałych rytuałów. Nie wiedziałem, co poczac. Zaczałem palic, pic, objadac sie, chadzac do teatrów i oddawac sie rozmaitym zajeciom tego swiata, w nadziei, ze da mi to szczescie i pokój ducha. Nic z tych rzeczy nie mogło mi jednak zapewnic tego, czego potrzebował mój duch. Były to lata agonii i duchowego niepokoju, faktycznie bowiem potrzebowałem zbawienia wiecznego. Swiatło na mojej sciezce Niespodziewanie zainteresowałem sie Biblia; zafrapowały mnie pewne wersety, na przykład: „Niebo i ziemia przemina; ale słowa moje nie przemina” (Mk 13,31). Uswiadomiłem sobie, iz „Wszystko Pismo od Boga jest natchnione i pozyteczne ku nauce, ku strofowaniu, ku naprawie, ku cwiczeniu, które jest w sprawiedliwosci; Aby człowiek Bozy był doskonały, ku wszelkiej sprawie dobrej dostatecznie wycwiczony” (2Tm 3,16–17). Dziekuje Bogu, ze postawił na mojej drodze ludzi narodzonych na nowo, którzy pomogli mi poznac Słowo Boze, „lampe dla moich stóp” i „swiatło na mojej sciezce”. Pojałem powód mej duchowej jałowosci i pustki. „Wszelki, co przestepuje, a nie zostaje w nauce Chrystusowej, Boga nie ma; kto zostaje w nauce Chrystusowej, ten i Ojca, i Syna ma” (2J 1,9). Mimo ze byłem bardzo religijny, nie trwałem w nauce Chrystusa. Moje oczy otwarły sie wreszcie na Jego nauke zapisana w Biblii, jedyna, moc Boza ku zbawieniu”. Najwazniejsze, najdonioslejsze dla naszego wiecznego losu pytanie zadał Pan w Ewangelii Mateusza 16,26: „Albowiem cóz pomoze człowiekowi, chocby wszystek swiat pozyskał, a na duszy swojej szkodował? Albo co za zamiane da człowiek za dusze swoje?” Werset ten dzwieczał mi w uszach. Dzieki Słowu Bozemu pojałem, ze sam chrzest nie uczyni z człowieka chrzescijanina, zwłaszcza chrzest w wieku niemowlecym. Niemowle nie moze wierzyc, doswiadczac skruchy, wyznac grzechu. Nie potrafi zaufac Jezusowi ani przyjac Go jako swego Zbawce. Poza tym wszystkim w skrapianiu kogos woda trudno dojrzec symbol smierci, pogrzebania i zmartwychwstania. Zrozumiałem, jaka jest moja duchowa potrzeba, ujrzałem własny grzech i sprawiedliwosc Chrystusa. Nowe stworzenie Chwale Pana, ze dał mi odwage i siłe, by opuscic wszystko i zaufac Jezusowi Chrystusowi jako Zbawcy i Panu. Stało sie to 5 kwietnia 1980 roku. Gdy narodziłem sie na nowo z Jego Ducha i zostałem ochrzczony w wodzie, Pan napełnił mnie pokojem, włozył radosc do serca i nadał sens zyciu. Wewnetrzna pustka, dreczaca mnie od dawna, znikła; i juz wiem, co znaczy: stac sie nowym stworzeniem. To, co stare, przemineło, a oto wszystko stało sie nowe. Lecz szatan nie dawał za wygrana, krazac koło mnie jak lew ryczacy. Zaczał uzywac swoje sługi do przesladowania mnie przez napasci fizyczne, samotnosc i ostracyzm otoczenia, rzucajac tez na mnie fałszywe oskarzenia. Wycierpiałem wszystko, co opisano w Psalmie 69, 5. 9 i 13. W tym wszystkim Pan był moim pocieszeniem i siła. Nigdy mnie nie zawiódł ani nie porzucił. Słowa z Psalmu 27,10 i Ewangelii Łukasza 6,22–23 dodawały mi ufnosci, natchnienia, a nawet radosci. Pan obdarzył mnie na nowo narodzona małzonka (12 lat była zakonnica); razem zyjemy wiara słuzac Panu. Podrózowałem wiele po Indiach i zagranicy, głoszac o zbawczej mocy Jezusa Chrystusa i dajac swiadectwo swego nawrócenia. Odwiedziłem wiele rodzin i pojedynczych osób, chcac przywiesc je do Pana. Pan wrecz cudem przenosił nas z miejsca w miejsce mimo przesladowan. W 1987 roku otworzył przed nami drzwi do Ameryki. Wkrótce, za sprawa dr. Barta Brewera z Mission to Catholics International, poznalismy pastora Teda Duncana z Koscioła Baptystycznego Liberty w San Jose w Kalifornii. Zawsze bede wdzieczny tym ludziom za ich dobra wole i pomoc duchowa — byli dla nas Miłosiernym Samarytaninem. Wraz z zona zostalismy tez ubłogosławieni synem Jimonem i córka Jintomol. Mieszkamy w San Jose, a wspólnote z wierzacymi mamy w Kosciele Baptystycznym Liberty. Poniewaz jestem juz w wieku emerytalnym, w dodatku kiepskiego zdrowia, moja zona zas nie ma uzdolnien manualnych, znajdujemy sie w dosc upokarzajacym połozeniu — braku stałego dochodu. Lecz ufamy Panu, który zaspokaja nasze najpilniejsze potrzeby za posrednictwem swoich dzieci w Rodzinie Bozej. Drogi Czytelniku, spójrz na Jezusa Chrystusa. W Jego odkupienczej krwi jest moc zdolna zmyc Twe grzechy, tak jak zmyła moje. Nikomu nie wolno podwazac prawdy o absolutnej wystarczalnosci drogocennej krwi Chrystusa. Ufaj tylko Jemu. „A bywaja usprawiedliwieni darmo z łaski jego przez odkupienie, które sie stało w Chrystusie Jezusie” (Rz 3,24). Simon Kottoor, nawrócony ksiadz Simon Kottoor słuzy dzis Panu w swoim kosciele w San Jose (Kalifornia). W wielu kosciołach składał swiadectwo i opowiadał o wierze biblijnej. Ma wielkie pragnienie pomagania katolikom, którzy próbuja dojsc do poznania biblijnej prawdy. Adres: Simon Kottoor, 2683 Camino Ecco, San Jose, CA 95 121, USA. Tel. (0–01) (408) 274 4415. 35 Jezus zbawił nawet mnie Swiadectwo nawróconego ksiedza Jose Manuela de Leona Urodziłem sie w Viscaia w Hiszpanii 9 kwietnia 1925 roku.Wwieku 11 lat straciłem ojca: zginał w wojnie domowej. Okolicznosci sprawiły, ze straciłem kontakt i z matka, miłosniczka zycia towarzyskiego: kilku stryjów — poczciwych, ale niestety zwiedzionych — postanowiło bowiem, ze zostane ksiedzem. Swiecenia kapłanskie otrzymałem 24 wrzesnia 1949 roku. Choc az osiem lat poswieciłem nauczaniu młodziezy, sam nie miałem pokoju w sercu. Mimo slubów ubóstwa, czystosci i posłuszenstwa oraz ciagłych modlitw i spowiedzi nie zdołałem rozwiazac problemów swej duszy i połozyc kresu jej udrece. Pełen wyrzutów sumienia, próbowałem przestrzegac niezliczonych zasad i praw. Przystepowałem do sakramentów, odprawiałem obrzedy, nie znałem jednak Chrystusa jako mego Zbawcy i nie czułem pociagu do Pisma Swietego. Jak zreszta mogłem nauczac czegos, co sam lekcewaze? Nigdy nie przyszło mi do głowy, ze sprzeciwiam sie Słowu Bozemu. Miłosierny Bóg mnie prowadzi Wysłano mnie do Urugwaju jako wikariusza do parafii Matki Dobrej Rady w Rocha. Tutaj, w Ameryce Łacinskiej, przez rok wytrwale spełniałem swe obowiazki, ale dobrej rady na własne kłopoty nie znalazłem. Nigdy przedtem nie rozmawiałem z chrzescijanami ewangelikalnymi („protestantami”, jak sie często mówi), nie miałem tez zamiaru zostac jednym z nich. Lecz miłosierny Bóg mna kierował. We wrzesniu 1958 roku poznałem dwie wierzace niewiasty z Buenos Aires; rozmowa z nimi wywarła na mnie miłe wrazenie. Modliły sie do Boga z niekłamana ufnoscia, doskonale tez znały Jego Słowo. Zapytały, czy jestem zbawiony. Odparłem, iz spodziewam sie zostac zbawionym dzieki zasługom Chrystusa i własnym uczynkom. Odrzekły, ze „usprawiedliwieni z wiary, mamy pokój z Bogiem” i ze, krew Jezusa, Syna Jego, oczyszcza nas z wszelkiego grzechu” (1J 1,7 BT). Opierały sie tylko na Pismie Swietym: Liscie do Efezjan 2,8, Liscie do Rzymian 5,1, Pierwszym Liscie Jana 1,7. Kłóciłem sie z nimi, twierdzac, ze „pod tym wszystkim rozumie kosciół codzienna ofiare Eucharystii składana za nasze grzechy i zmarłych”. Panie odparły: „Kosciół katolicki i wy, ksieza, mówicie wiele róznych rzeczy—a tymczasem Biblia zapewnia nas przeciez: „A gdziec jest odpuszczenie ich, juzci wiecej ofiary nie potrzeba za grzech” (Hbr 10,18). Słowo Boze czytane i głoszone Od razu napisałem do znajomych w Hiszpanii i poprosiłem, by przysłali mi dwa tłumaczenia Biblii — katolickie Nacar-Colunga i ewangelikalne Reina-Valera. Otrzymawszy oba egzemplarze zaczałem goraczkowa lekture, po siedem, osiem godzin dziennie. Upewniłem sie, ze ksiegi sa takie same, a róznia sie tylko niektórymi słowami uzytymi przez tłumaczy. Słowo Boze robiło rewolucje w moim wnetrzu. Po trzech miesiacach spedzonych w prawdziwej „szkole Bozej” pojechałem do Buenos Aires, pragnac spotkac sie z protestantami. Trzy dni spedzone na nabozenstwach i rozmowach z nimi wystarczyły, by przekonac mnie, ze ludzie cieszacy sie takim pokojem wewnetrznym i szczesciem i zawsze modlacy sie do Boga w imieniu Pana Jezusa nie moga sie mylic. To po prostu niemozliwe. Po powrocie do Rocha nie mogłem wprost powstrzymac sie od głoszenia parafianom Słowa Bozego, które — wedle czytan na kolejnych mszach — było poswiecone przypowiesci o siewcy, uzdrowieniu slepca z Jerycha, kuszeniu Pana na pustyni itd. Wprost idealna okazja, azeby zachecac do lektury Pisma Swietego. Nie atakowałem zadnych dogmatów katolickich i w duchu mocno sobie postanowiłem, by tego nie czynic. Ciagle jednak miałem przekonanie, ze daleko mi do zbawienia. Zreszta przy takim stanowisku trzymał mnie osobisty interes. Moje zdumienie nie miało zatem granic, gdy w rocznice mojego przyjazdu do Rocha (21 lutego 1959 roku) biskup ordynariusz oznajmił mi, ze za to, iz wygłaszam kazania „jak protestant”, zostane wydalony z diecezji i wróce do Hiszpanii. Gdybym głosił cos przeciw doktrynie katolickiej, byłbym chetnie to odwołał publicznie. Ale wbrew prawu koscielnemu- wedle którego przed zastosowaniem cenzury koscielnej strona zainteresowana musi byc upomniana — zostałem potraktowany niesprawiedliwie. Choc sumienie nie oskarzało mnie przed Bogiem, udałem sie do nuncjusza proszac o kolejne posłuchanie u biskupa. Tym razem był uprzejmiejszy, i to ja sam postanowiłem, ze wyjade z Rocha. Po osmiu dniach „rekolekcji duchowych” objałem posługe kapłanska w Rio Branco. Chrystus jedynym fundamentem Okres „rekolekcji” posłuzył mi do lepszego poznania Biblii. Im wiecej ja czytałem, tym wieksze było moje przeswiadczenie, ze kosciół rzymski zupełnie odszedł od ducha Ewangelii. W ksiazce zatytułowanej: „Dlaczego zostałem kapłanem i dlaczego przestałem nim byc” wyczerpujaco podaje powody, które skłoniły mnie do opuszczenia koscioła katolickiego. Wszystko tez ustawiam na własciwym miejscu: Chrystus — nie zas Piotr — Skała swojego koscioła; Pismo Swiete — a nie tradycja; Dziewica Maria jako matka Zbawiciela — nie zas matka Boga; swieci Bozy to osoby godne podziwu — lecz nie wstawiajace sie za nami itd. Zauwazyłem, ze także w katolickim przekładzie Biblii Bóg wyra´Rnie zabrania nie tylko czcic, ale i sporzadzac przedmioty kultu; mówi o tym drugie przykazanie, które Rzym wyciał z katechizmu. A brzmi ono: „Nie bedziesz czynił zadnej rzezby ani zadnego obrazu tego, co jest [. . . ] Nie bedziesz oddawał im pokłonu. . . ” (Wj 20,4–5 BT). Katolicyzm głosi, ze: 1 kapłan, zwany ojcem duchownym, jest ustanowiony przez Boga w celu pouczania; (2) trzeba mu wyznawac grzechy, aby otrzymac rozgrzeszenie; (3) tylko za posrednictwem jego i koscioła można otrzymac zbawienie. Bóg jednak w swoim Słowie uczy, ze: (1) nie wolno nam nikogo na ziemi zwac ojcem, gdyz to On jest naszym Ojcem i On jest naszym Mistrzem, Chrystusem, i to Duch Swiety naucza i prowadzi nas do całej prawdy (Mt 28,9–10; J 14,26 i 16,13); (2) grzechy trzeba wyznawac Panu i własnie to oczyszcza nas z wszelkiej nieprawosci (1J 1,8–10; Iz 43,26); (3) poza Chrystusem, który umarł na krzyzu za grzeszników, nie ma innego imienia danego ludziom, poprzez które moglibysmy byc zbawieni (Dz 4,12 i 5,31; Hbr 7,25). Nie byłem w stanie dłuzej walczyc z Bogiem, Jego Słowem i własnym sumieniem — postanowiłem oddac sie bez reszty w Jego rece, a kosciół rzymski opuscic. Słowo Chrystusowe wypełniło sie niejeden raz. „Poznacie prawde, a prawda was wyswobodzi” (J 8,32). Nie zrobiłem nic wielkiego — po prostu posłuchałem uroczystej przestrogi podanej pod koniec Pisma Swietego: „. . . ludu mój! Abyscie nie byli uczestnikami grzechów jego, a izbyscie nie wzieli z plag jego” (Ap 18,4). Teraz zas tak jak apostoł Paweł głosze Ewangelie „według drogi nazwanej przez nich sekta”. „Ale z pomoca Boza zyje do dzisiaj i daje swiadectwo małym i wielkim, [. . . ] swiatło zarówno ludowi, jak i poganom” (Dz 24,14; 26,22–23 BT). Jose Manuel de Leon, nawrócony ksiadz Jose Manuel de Leon, kolega Jose Borrasa z lat seminaryjnych, pózniej podobnie jak jego towarzysz doszedł do wiary biblijnej. Obaj mieli okazje spotkac sie ponownie w Madrycie i podzielic sie swymi przezyciami. Jose Manuel de Leon od wielu lat wiernie słuzy Panu i swiadczy o prawdzie. Jego ostatni adres: J. M. De Leon, P. O. Box 16 032, Montevideo 11 400, Urugwaj. 1 II sobór watykanski sprzeciwił sie tym praktykom (przyp. Red. Polskiej). 36 Czemu opusciłem kosciół rzymski Swiadectwo nawróconego ksiedza Johna Prestona „. . . prawda was wyswobodzi” (J 8,32). Prawda Ewangelii Jezusowej wyzwoliła miliony ludzi z grzechów, brzemion i udrek, dowodzac, ze niesfałszowane Słowo Pisma Swietego jest ciagle „moca Boza ku zbawieniu kazdemu wierzacemu” (Rz 1,16). Historia mojego wyzwolenia z ciemnosci Rzymu ku, wolnosci i chwale dzieci Bozych” (Rz 8,21) to kolejne swiadectwo działania tej mocy. W moim nawróceniu nie ma nic uderzajacego: nagłej zmiany, cudownego zdarzenia, które zmusiłoby mnie do opuszczenia koscioła rzymskokatolickiego i do poddania sie Chrystusowi — tylko spokojne, wytrwałe działanie łaski Bozej i codzienna swiadomosc błednosci systemu, który mylnie nazywa siebie katolickim i chrzescijanskim. Brak pewnosci przebaczenia Urodziłem sie na północy Włoch w rodzinie katolickiej, w tej wierze zostałem ochrzczony i bierzmowany. W wieku 12 lat poczułem, ze Bóg powołał mnie do kapłanstwa, i wstapiłem do seminarium duchownego, gdzie dziewiec lat poswieciłem intensywnym, surowym przygotowaniom. W okresie tym długotrwały, głeboki kryzys wewnetrzny sprawił, ze po raz pierwszy pojałem bezuzytecznosc spowiedzi. Grzech spowił w ciemnosc moja dusze, ducha zas dreczyło zwatpienie. Rozpaczliwie poszukiwałem swiatła i pokoju. Uczyłem sie i niemal co dzien chodziłem do spowiedzi w nadziei uzyskania przebaczenia i szczescia. Pomimo jednak tych staran i czestego wyznawania grzechów spowiednikowi nie miałem zadnej pewnosci przebaczenia, a serce nie otrzymywało mocy, by trwac w czystosci i nie pograzac sie w coraz liczniejszych i coraz gorszych grzechach. Jakiz radosny kontrast z tym obrazem stanowi moje obecne zycie. Złozyłem cała ufnosc w Nim i wiem, komu zaufałem, wiem tez, ze jest On w stanie zachowac mnie, az do owego dnia”. Wyznaje grzechy bezposrednio Bogu, a On oczyszcza mnie, daje mi nowe serce i czyni mnie nowym stworzeniem oczyszczajaca moca krwi Jezusa. Próba zbawienia sie przez uczynki Własnie aby przezwyciezyc ten wewnetrzny kryzys, postanowiłem oddac sie bardziej swiatobliwemu zyciu wsród ludów afrykanskich. Przyłaczyłem sie zatem do zakonu misjonarzy, noszacego we Włoszech zaszczytna nazwe Synów Najswietszego Serca Jezusowego (Sercowcy), w Anglii zas Ojców Weronskich. Choc czuje wielka wdziecznosc do Ojców Weronskich za pomoc, jakiej udzielili mi w ciagu ostatnich pieciu lat przygotowan, to nie moge pominac milczeniem sposobu, w jaki szkola oni kandydatów do pracy na polu misyjnym i kapłanstwa. Przygotowania obracaja sie wokół uczynków, zbawienie zalezy bowiem od tego, co robimy, nie zas od tego, co uczynił Jezus. Sami zapracowujemy albo na wieczne zycie wieczne, albo potepienie. Jezus nie jest, sprawca i dokonczycielem wiary” (BW), , Alfa iOmega”, , pierwszym i ostatnim”. Niebo otwieraja nam nasze uczynki, zasługi, modlitwy, jałmuzny, akty pokuty- nie zas Jezus. Dlatego podczas dwóch lat nowicjatu zachecano mnie do biczowania sie po gołym ciele, do całowania posadzki w jadalni albo czyichs stóp. Swiatłosc Ewangelii Po nowicjacie udałem sie na czteroletnie studia teologiczne, a w 1952 roku w Mediolanie przyjałem swiecenia kapłanskie. Po roku posługi kapłanskiej i misyjnej w północnych i srodkowych Włoszech pojechałem do Asmary w Erytrei jako misjonarz i wykładowca duzej uczelni katolickiej. Tam pierwszy raz zetknałem sie z misjonarzami protestanckimi i dostałem nieco literatury do przestudiowania; tam tez bolesniej niz dotad uswiadomiłem sobie, jak tyranski moze byc kosciół rzymski. Przybywszy po dwóch latach do Londynu w celu podszlifowania znajomosci angielskiego zaczałem badac wiare protestancka i prosic Boga o swiatło. Zdarzało mi sie od czasu do czasu słuchac protestantów przemawiajacych w Hyde Parku, a ich nieustraszone obnazanie rzymskich herezji pomogło mi oderwac sie w koncu od koscioła rzymskiego. Pan P. Pengilly, pełniacy funkcje starszego misjonarza w Zwiazku Protestanckim, wywarł na mnie szczególny wpływ. także w Londynie poznałem swietej pamieci T. R. Horana, dyrektora Irlandzkich Misji Koscielnych (5 Townsend Street, Dublin), gdzie tez po kilku miesiacach intensywnego, wspieranego modlitwa szkolenia oficjalnie przyjeto mnie do wspólnoty Koscioła Irlandii w Kosciele Misyjnym wspomnianego towarzystwa. Pastor Horan skontaktował mnie z pastorem Marianem Rughim, innym byłym ksiedzem katolickim z Włoch, wtedy juz pastorem w kosciele sw. Pawła w Halliwell w hrabstwie Bolton. Brat Rughi zapoznał mnie pózniej z biskupem Manchesteru, umozliwiajac mi w ten sposób roczne szkolenie w St. Aiden Theological College w Birkenhead w hrabstwie Cheshire. Na koniec chciałbym zapewnic, ze piszac to swiadectwo nie zywie urazy do nikogo. Przeciwnie, , z całego serca pragne ich zbawienia i modle sie za nimi do Boga”, aby wielu katolików ujrzało swiatło Ewangelii tak jak ja i aby rozradowało sie w poznaniu Jezusa jako Zbawiciela. Własnie radosc z tego wielkiego duchowego odkrycia i pragnienie przekazania jej innym skłoniły mnie do napisania tych słów, w ufnosci, ze Bóg odbierze z tego cała chwałe. John Preston, nawrócony ksiadz John Preston, dobiegajacy juz siedemdziesiatego roku zycia, wciąż zajmuje sie ewangelizacja, pisze również ksiazki. 37 Przyjałem Łaske Swiadectwo nawróconego ksiedza Edoarda Labanchiego Jedyna religia, o której miałem pojecie, była religia koscioła rzymskokatolickiego. Postanowiłem wiec zostac ksiedzem, zakonnikiem, i przystałem do zakonu Jezuitów. Przełozeni byli widac ze mnie zadowoleni, bo pozwolono mi wczesniej złozyc sluby, które normalnie składa sie dopiero po dwu latach profesji czasowej. Przyznam, iz odczuwałem pewna dume, była to jednak duma czysto ludzka. Czułem, ze robie cos nadzwyczajnego i — jak faryzeusz stojacy przed ołtarzem w Swiatyni i gardzacy celnikiem — czułem sie inny niz reszta. Byłem przeciez w kosciele katolickim i uwazano mnie za kandydata do pełnej doskonałosci. Byłem tak ambitny, ze poprosiłem, aby wysłano mnie na misje, przypuszczajac, ze na misjach bede miał okazje wiesc duchowy zywot na jeszcze wyzszym poziomie. I stało sie, ze posłano mnie na Cejlon. Na misjach Gdy przybyłem na wyspe, jeszcze przed swieceniami i jeszcze przed rozpoczeciem studiów teologicznych, wysłano mnie do pracy w pewnym kolegium. Jezuici maja bardzo długi czas kształcenia. Rychło doznałem wielkiego rozczarowania brakiem wsród katolickich misjonarzy zapału do nawracania pogan. Angazowali sie głównie w prace nauczycielska w szkołach. Widziałem ich imponujace koscioły, lecz bardzo skromna „ilosc” ewangelizacji — tak jak ja wtedy pojmowałem. Zrozumiałem, ze panuje tam martwota. Po jakims czasie przeniesiono mnie do Indii, gdzie miałem studiowac teologie i otrzymac swiecenia. Podczas studiów zetknałem sie twarza w twarz z hinduizmem, buddyzmem i islamem, które stanowiły dla mnie duze wyzwanie. Zaczałem sie zastanawiac, jaka jest własciwie róznica miedzy nimi a chrzescijanstwem. I poganskie religie miały przeciez swe swiete ksiegi i pisma. Głosiły wzniosłe ideały i przykazania, zachecały do zycia zgodnie z nimi. Hindus bez wahania umieszczał obrazek z Jezusem wsród pozostałych swoich bóstw, pozostajac nadal wiernym wyznawca hinduizmu. Czy była zasadnicza róznica miedzy tymi religiami a chrzescijanstwem, czy tez wszystkie religie były z gruntu tym samym? Nieco swiatła Wtedy własnie zaczałem powoli dostrzegac swiatło, i to mimo pozostawania w kosciele katolickim. Dobiegały konca moje studia teologiczne, ale z pewnoscia to nie one pozwalały mi dostrzegac to swiatło, nie pochodziło ono tez od moich wykładowców, nie wynikało z rutynowych modlitw ani z posłuszenstwa papiezowi. To pewne. Bóg posłuzył sie faktem, ze czytałem i studiowałem Biblie, Jego Słowo. Juz wczesniej czułem niewytłumaczalny pociag ku Słowu Bozemu, dostrzegajac tam cos czystego i prawdziwego, cos, co przemawia do serca i co moge zrozumiec, cos wiecej niz dzieło człowieka. Wiec czytałem i studiowałem Biblie z cała uwaga, a czyniac to zaczałem sobie uswiadamiac, ze podstawowa róznica miedzy chrzescijanstwem a religiami poganskimi tkwi zasadniczo nie tyle w przykazaniach i doktrynach, co w Osobie Jezusa Chrystusa. Zaczałem rozmyslac nad tym, co Pismo ma do powiedzenia o Nim i o Jego dziele odkupienia, i zaczał sie On dla mnie stawac coraz bardziej realny. Powoli, niby wschodzace słonce, Chrystus wznosił sie coraz wyzej ponad horyzont mego zycia. Choc nadal trzymałem sie wielu doktryn rzymskich, to działo sie ze mna cos niezwykłego. Wspólnota z Chrystusem? Po swieceniach w 1964 roku posłano mnie znów na Cejlon, tym razem juz jako ksiedza. Raz polecono mi udac sie do miasta połozonego na srodku wyspy, by dla grupy katolickich katechetów wygłosic cykl wykładów o Pismie; przełozeni wiedzieli bowiem o mych zainteresowaniach i szczególnie pilnych studiach nad Biblia. Własnie podczas jednej z wizyt w tym miescie wstapiłem do miejscowego koscioła ewangelikalnego. Juz wczesniej zauwazyłem ten mały budynek, zawsze jednak czułem do niego jakas pogarde. Obok stał bowiem ogromny, imponujacy gmach koscioła rzymskokatolickiego, i przechodzac tamtedy zawsze myslałem sobie: „,I za kogo sie ci smieszni protestanci uwazaja? Jesli poganie maja sie nawrócic, to moze temu podołac tylko wielki kosciół katolicki”. Tego jednak dnia ni stad, ni zowad wszedłem do srodka. Moze wskutek swiezych pradów ekumenicznych pomyslałem, ze powinnismy byc mili i uprzejmi dla „braci odłaczonych”. Oni wyraznie zdziwili sie na mój widok — ale przyjeli mnie zyczliwie i obdarowali paroma broszurkami i ulotkami. Nie mogłem wyjsc z podziwu nad zapałem i oddaniem tych ludzi. Byli to po czesci szwedzcy misjonarze, a reszta — miejscowi, cejlonscy wierzacy. Odbywała sie akurat krucjata ewangelizacyjna, na ulicach rozdawano broszurki i zaproszenia, nawet dzieci chetnie właczały sie do pomocy. Takiej gorliwosci w kosciele katolickim nie spotkałem. Spostrzegłem tez, ze próbuja mnie nawrócic. Zainteresowało mnie szczególnie jedno pismo, które od nich dostałem, chrzescijanski magazyn The Herald of His Coming (Zwiastun Jego Przyjscia), wychodzacy obecnie w wielu jezykach — także po włosku, wydawany w Rzymie. Artykuły mówiły o nowym narodzeniu, o oddaniu sie Chrystusowi i nowym zyciu w jednosci z Nim. Teoretycznie wiedziałem o tym wszystkim, ale tutaj wydawało sie to zywe, realne, osobiste. „Badz co badz” — myslałem sobie — „taki jest przeciez sens Ewangelii i tak to powinno wygladac”. Nadal spotykałem sie z tymi wierzacymi przy rozmaitych okazjach, i nadal dawali mi broszury i ulotki poswiecone Ewangelii, niektóre wydane przez Scripture Gift Mission (Misje Daru Biblijnego), oraz kolejne numery „Zwiastuna Jego Przyjscia”. Literatura ta pomogła mi zblizyc sie do Pana. Pózniej na kilka miesiecy wróciłem do Indii, aby dokonczyc studia teologiczne, i także tam natknałem sie na chrzescijan ewangelikalnych. Bóg działa W tym punkcie mego zycia Bóg zaczał działac wyrazniej niz dotad. Coraz mocniej czułem, ze czas wracac do Włoch; uczuciu temu towarzyszył ponadto nowy rozwój wypadków. Rzad cejlonski ogłosił, iz wszyscy zagraniczni misjonarze beda stopniowo wydalani z kraju— a na poczatek tej akcji zaczeto odmawiac prawa powrotu tym, którzy wyjechali chwilowo. Nie mogłem tez pozostac w Indiach, bo nie bedac obywatelem Brytyjskiej Wspólnoty Narodów miałem prawo pozostac tam tylko do ukonczenia studiów. Przełozeni postanowili odesłac nas do naszych krajów — i kazano mi szykowac sie do powrotu do Włoch. Jeszcze przed wyjazdem napisałem do dyrektora włoskiego wydania „Zwiastuna Jego Przyjscia” w Rzymie, ze mimo iz jestem katolickim ksiedzem, to w duchu ekumenizmu przeczytałem to czasopismo i bardzo mi sie spodobało. Totez po powrocie do Włoch pragnałbym z nimi współpracowac, na ile pozwola mi na to moje kapłanskie obowiazki. Juz we Włoszech spedziwszy około dwa miesiace w rodzinnym Neapolu zostałem wysłany do Rzymu, aby specjalizowac sie w dziedzinie Biblii. Przełozeni wiedzieli, ze w Indiach powaznie sie nia zainteresowałem, a liczyli, ze Biblia moze sie stac pomostem, po którym koscioły protestanckie włacza sie w ruch ekumeniczny. Umieszczono mnie w najlepszym katolickim instytucie biblijnym w Rzymie. Rozumiejac wage zaszczytu postanowiłem zaprzestac wszelkich kontaktów z chrzescijanami ewangelikalnymi — czyli protestantami. Odeszła mnie ochota zadawania sie z nimi i współpracy ze „Zwiastunem Jego Przyjscia”. Miałem oddac sie całkowicie studiom nad Biblia i przygotowaniom do przyszłej posługi. Nie było zreszta chwili czasu na kontakty z protestantami. W kazdym razie tak to sobie wszystko tłumaczyłem; patrzac jednak wstecz, widze, ze faktycznym powodem zerwania kontaktów była głeboka swiadomosc, ze spotkania znimi zmusza mnie do podjecia jakiejs decyzji — a to napawało mnie lekiem. Próby ewangelizacyjne Kontynuowałem wiec studia, poproszono mnie tez o posługe kapłanska w kosciele, gdzie w niedziele i swieta mówiłem kazania do zgromadzenia liczacego z tysiac osób, wysłuchiwałem spowiedzi i robiłem wszystko, co powinien robic ksiadz. W kazaniach starałem sie przekazac poselstwo Ewangelii, w konfesjonale usiłowałem udzielac faktycznej pomocy duchowej i mówic o nowym narodzeniu. Zdawałem sobie sprawe ze swej odpowiedzialnosci i z wagi tych osobistych kontaktów, pomyslałem wiec, ze prócz rozmowy powinienem im tez zapewnic mozliwosc pozytecznej lektury. Musiałaby to oczywiscie byc jakas mała broszurka, napisana prostym jezykiem, no i rzecz jasna za darmo, tak aby mogli przyjac ja bez skrupułów. Nie wiedziałem tylko, skad wziac takie broszurki. Przypomniałem sobie, ze materiały, jakie dawano mi w Indiach i na Cejlonie, były wydane przez Scripture Gift Mission i inne misje. Zaczałem sie zastanawiac, czy nie ma czegos takiego po włosku. I uswiadomiłem sobie, ze na jednym z rzymskich placów jest stały kiermasz literatury najrozmaitszego rodzaju i ze widziałem tam raz stoisko z Bibliami i literatura chrzescijanska. Gdy nadarzyła sie okazja, udałem sie tam, znalazłem stoisko, obejrzałem ksiazki i spytałem, czy nie ma broszurek, o jakie mi chodzi. Sprzedawca odparł, ze owszem, ale nie za wiele. „Ale tuz za rogiem” — poinformował —, jest ksiegarnia ewangelikalna. Tam ksiadz dostanie, ile ksiadz zechce „i rózne rodzaje”. Zrazu wahałem sie, czy isc. W koncu jednak poszedłem, tłumaczac sobie, ze to przeciez tylko ksiegarnia, ze moge po prostu wejsc, załatwic, co mam do załatwienia, i wyjsc. W srodku zostałem bardzo zyczliwie przyjety przez sprzedawce. Była tam tez jakas pani — jak sie potem okazało — jego zona. Wybór broszurek mieli bardzo szeroki, wziałem takie, jakie wydały mi sie odpowiednie. Sprzedawca zabrał sie za ich pakowanie, a tymczasem gawedzilismy sobie. Wspomniałem, ze byłem misjonarzem w Indiach i na Cejlonie. Przyparty do muru W tej samej chwili zauwazyłem cos dziwnego. Oboje popatrzyli najpierw na mnie, potem na siebie nawzajem. Wymieniali spojrzenia i jakies pojedyncze słowa, pomyslałem, ze widac cos nie tak z moja sutanna. Wtedy mezczyzna zapytał: • A tak nawiasem mówiac: jak sie ksiadz nazywa? • A o co chodzi? Jestem Edoardo Labanchi — odparłem. • Aha — powiedział. • Wiec to ksiadz. • „Co to ma znaczyc — wiec to ksiadz?” — myslałem goraczkowo. • „Przeciez ja ich nie znam. Tego adresu tez nie”. Wkrótce wszystko sie wyjasniło. I to w cudowny sposób. • Pisał ksiadz kiedys to dyrektora „Zwiastuna Jego Przyjscia”? — zapytał sprzedawca. • Owszem — odparłem, myslac jednoczesnie: „Ale to nie ty, człowieku, jestes tym dyrektorem. W ogóle nie wygladasz na wydawce czasopisma. A to nie sa biura wydawnictwa. Zreszta adres był inny”. On wydawał sie czytac w moich myslach. • Widzi ksiadz, list odesłali do nas. Dyrektor jest prawnym przedstawicielem wydawnictwa i zajmuje sie szeregiem innych spraw, ale za samo wydawanie to my jestesmy odpowiedzialni. To ja jestem redaktorem i nawet mam tu ksiedza list. Wyjał list, pokazał mi go i dodał: • A napisał ksiadz, ze chciałby z nami współpracowac. Bywaja w zyciu chwile, gdy Bóg przypiera nas do muru. można by rzec, ze był to najzwyklejszy zbieg okolicznosci, ale wtedy, w tamtej chwili czułem, ze stało sie cos niezwykłego. Czułem, ze Bóg chce, abym miał kontakt z tymi ludzmi. Odtad regularnie spotykałem sie z przyjaciółmi z ksiegarni chrzescijanskiej, nalezacej do Osrodka Słuzby Chrzescijanskiej, organizujacego rózne przedsiewziecia ewangelizacyjne. Zaprosili mnie tez uprzejmie na spotkania w domach prywatnych. Chadzałem na nie, poznajac coraz to nowych wierzacych. Doswiadczenia te bardzo wzbogaciły mnie duchowo, lecz co najwazniejsze, zaczeto sie za mnie modlic, nie tylko we Włoszech, ale i w Wielkiej Brytanii. Mieli mnóstwo przyjaciół, totez predko rozeszła sie wiesc, ze w osrodku rzymskim spotyka sie z nimi pewien ksiadz katolicki i ze trzeba sie za niego modlic. Na fundamencie Biblii i Chrystusa W roku 1966 byłem juz sercem i umysłem chrzescijaninem ewangelikalnym. A raczej nalezałoby rzec, ze Chrystus stawał sie w coraz wiekszym stopniu fundamentem mego zycia. Zaczałem odrzucac doktryny i praktyki katolickie, majace niewiele badz zgoła nic wspólnego z Ewangelia. Jednoczesnie pomagałem przekładac artykuły do włoskiej edycji „Zwiastuna Jego Przyjscia”. Nie można jednak powiedziec, ze moje nawrócenie juz nastapiło. Wtedy wiele mówiło sie o II soborze watykanskim i o ruchu ekumenicznym, myslałem wiec sobie: „Po co miałbym zostawiac kosciół katolicki, skoro praktycznie jestesmy juz wszyscy tacy sami? Bedziemy sie zbierac razem, a ja bede pracował w kosciele katolickim i pomagał rozgłaszac tam Ewangelie pozostajac w tym kosciele”. Tak to sobie obmysliłem; jednak z czasem bardzo sie rozczarowałem co do II soboru watykanskiego i ruchu ekumenicznego. Zastanawiałem sie, co poczac; moje połozenie ciazyło mi bardzo. Nie byłem w pojeciu katolickim „zwykłym swieckim”. Byłem wyswieconym kapłanem. I nalezałem do najwiekszego zakonu rzymskokatolickiego. Posłano mnie do Rzymu na specjalnie studia, a przełozeni baczyli na mnie wyjatkowo czujnym okiem. Czułem sie skrepowany wszystkimi przepisami i oficjalnymi doktrynami; zaczałem sobie uswiadamiac, ze nie zdołam pozostac przez dłuzszy czas w kosciele katolickim i ukryc, co naprawde w głebi duszy mysle idac na kompromis z własnym sumieniem. Przez jakis czas próbowałem sie przystosowac do sytuacji, myslac, ze tam, gdzie jestem, bede mógł zrobic wiele dobrego. Mówiłem o Chrystusie i o zbawieniu, Marie ukazywałem tylko jako przykład do nasladowania. . . Ale fakt, ze jestem ksiedzem, zmuszał do kompromisu. Wiedziałem, co powinienem postanowic, ale zwlekałem z decyzja. Wtedy sam Pan pokazał mi, ze powinienem działac, i to nie zwlekajac. Przypomniałem sobie, co powiedział raz ludziom prorok Eliasz: „Dopókiz bedziecie chwiac sie na obie strony?” (1Krl 18,21 BT). W tej własnie chwili Bóg przejał kontrole nad sytuacja i dodał mi sił. Niemal wbrew sobie udałem sie do przyjaciół z ksiegarni i usłyszałem własny głos: „Postanowiłem opuscic kosciół rzymskokatolicki. Jesli sadzicie, ze to dobry pomysł, to chciałbym pomagac wam tutaj w rzymskim osrodku”. Pan Torio zdumiał sie, mimo iz juz od jakiegos czasu spodziewał sie takiej decyzji. Kilka dni pózniej opusciłem zakon. Nowe zycie w Chrystusie Na koniec chce mocno podkreslic, ze najistotniejsza rzecza w mojej historii i historii innych, którzy przeszli podobna droge zyciowa, jest nie fakt, iz opuscilismy kosciół rzymskokatolicki, organizacje, religie. Liczy sie to, ze znalezlismy nowe zycie w Jezusie Chrystusie. Długa jeszcze droga przede mna, i za Pawłem moge powtórzyc: „Nie izbym juz uchwycił, albo juz doskonałym był” (Flp 3,12), ale wiem, ze gdy przyjałem Chrystusa jako swego Zbawce i Pana, tego Chrystusa, który umarł za moje grzechy, w moim wnetrzu cos sie zmieniło. Stałem sie nowym stworzeniem, myslac jak Paweł w tym samym liscie: „I był znaleziony w nim, nie majac sprawiedliwosci mojej, tej która jest z zakonu, ale te, która jest przez wiare Chrystusowa, to jest sprawiedliwosc z Boga, która jest przez wiare” (Flp 3,9). W przeszłosci studiowałem Biblie z technicznego punktu widzenia, tak jak profesorowie i koledzy w instytucie biblijnym, ale teraz nabrała ona dla mnie nowego wymiaru—wymiaru, który nie opiera sie na wymiarze ludzkim, lecz—jak jestem pewien—pochodzi z góry. Zycie po opuszczeniu koscioła katolickiego nie było łatwe. Ale to wszystko, co było dla mnie zyskiem, ze wzgledu na Chrystusa uznałem za strate. I owszem, nawet wszystko uznaje za strate ze wzgledu na najwyzsza wartosc poznania Chrystusa Jezusa, Pana mojego. Dla Niego wyzułem sie ze wszystkiego i uznaje to za smieci, bylebym pozyskał Chrystusa i znalazł sie w Nim — nie majac mojej sprawiedliwosci, pochodzacej z Prawa, lecz Boza sprawiedliwosc, otrzymana przez wiare w Chrystusa, sprawiedliwosc pochodzaca od Boga, oparta na wierze — przez poznanie Jego: zarówno mocy Jego zmartwychwstania, jak i udziału w Jego cierpieniach — w nadziei, ze upodabniajac sie do Jego smierci, dojde jakos do pełnego powstania z martwych (Flp 3,7–11). Ochotnie porzuciłem materialne korzysci i zaszczyty, jakie czekały mnie w zakonie Jezuitów. Cała taka ziemska chwałe chetnie złoze u stóp Jezusa, wraz ze mna samym, moim czasem, całym moim zyciem i talentami, by uzył mnie zgodnie ze swa wola, w wybranym przez Siebie czasie i miejscu. Dziekuje Jezusowi Chrystusowi, memu Panu, ze choc przedtem bluzniłem Mu, przesladowałem i wyszydzałem Go, to doznałem miłosierdzia, gdyz czyniłem to z niewiedzy, w braku wiary. Edoardo Labanchi, nawrócony ksiadz Edoardo Labanchi prowadzi w swoim kosciele w Grosseto misje pod nazwa Osrodek Studiów Teologicznych, współpracujac tez z wieloma podobnymi osrodkami w całych Włoszech. To on sporzadził i wydał włoski przekład tej ksiazki. Choc jego pisma i wykłady maja charakter wybitnie intelektualny, Edoardo Labanchi zajmuje sie tez ewangelizacja na ulicach. Adres: Edoardo Labanchi, Centro Studi Teologici, Via Del Commendone 35 a-b, 58 100 Grosseto, Włochy. Tel. (0–039)(564) 451 025; fax 453 392 38 Druga odpowiedz Chrystusowi Swiadectwo nawróconego ksiedza Juana T. Sanza Urodziłem sie 28 kwietnia 1930 roku w Somosierze pod Madrytem jako ósme z kolei dziecko katolickich rodziców. W wieku 13 lat, podczas kazania na mszy z okazji „Swieta Seminarium” 19 marca 1943 roku, poczułem powołanie do kapłanstwa. Z przyczyn ekonomicznych do seminarium diecezjalnego wstapiłem dopiero w roku szkolnym 1945/46. Przez pierwsze piec lat zgłebiałem łacine i nauki humanistyczne, a przez kolejne trzy filozofie, teologie i etyke. We wrzesniu 1953 roku rozpoczałem specjalizacje z teologii i etyki. Wspomne, ze przez pierwsze osiem lat seminarzystom nie wolno było posiadac ani czytac Biblii. Gdy na moje 21 urodziny pewna pani, która była potem obecna na moich prymicjach, podarowała mi Biblie, zaskoczona musiała ja zabrac z powrotem i zatrzymac az do ukonczenia przeze mnie 24 lat irozpoczecia studiów teologicznych. Moje zainteresowanie Biblia było wiec raczej zwykła ciekawoscia niz duchowym łaknieniem. Poczatki 14 lipca 1957 roku przyjałem swiecenia kapłanskie, a 18 lipca w rodzinnym miescie odprawiłem pierwsza msze. Pierwsza ma parafia, „zdobyta” w drodze konkursu jeszcze w seminarium, była madrycka La Nerinuela. Pracowałem tam od 23 sierpnia 1957 roku do 1959 roku, gdy wskutek kłopotów zdrowotnych rodziców przeniosłem sie jako wikariusz do parafii w dzielnicy Canillejas. Zabrałem ze soba rodziców i siostre — proboszcz i parafianie przyjeli nas zyczliwie. Ale nie mineło pół roku, gdy stosunki zprzełozonym zdazyły sie popsuc, a to wskutek jego mocno konserwatywnych pogladów na tresc kazan, udzielanie sakramentów, liturgie mszalna i modlitwy do Maryi i swietych. Dlaczego miałem w kazaniu mówic to, co chciał proboszcz, itak, jak tego chciał, czemu przed msza miałem wysiadywac w konfesjonale, jakbym to ja miał odprawic pokute za grzechy parafian, czemu podczas mszy zanoszono modły do Maryi iswietych, dlaczego msze odprawiano po łacinie i po łacinie udzielano sakramentów, tak iz parafianie nic nie rozumieli? Reformy w parafii Podczas posługi w mej pierwszej parafii, od której minał juz rok, w róznych czesciach mszy i podczas pogrzebów i chrztów uzywałem jezyka hiszpanskiego. Wiekszosc parafian była zadowolona, tak ze nawet wzrósł ich udział liczebny w nabozenstwach. Nie podobało im sie za to, ze po drobnych pracach remontowych w kosciele zdjałem niektóre obrazy i umiesciłem je w magazynie. Tych „reform” w postaci usuniecia obrazów ijezyka hiszpanskiego w liturgii nie konsultowałem z biskupem, ale niektóre i tak spotkały sie z przychylnym przyjeciem. W kolejnym miejscu pracy — wikariacie w Canillejas — zauwazyłem, ze musze byc ostrozniejszy w słowach i czynach. Ale po dwu latach doszło do niezwykłej rozmowy zproboszczem. Omawiajac z nim jakies inne sprawy, pomyslałem, ze warto by wspomniec o moich doswiadczeniach z uzyciem hiszpanskiego w liturgii, omiejscu Biblii w kazaniach i o odpowiednim i nieodpowiednim stosunku do kultu obrazów. Po kilku miesiacach proboszcz oznajmił, ze za zgoda biskupa w znacznej czesci liturgii i sakramentów łacine zastapimy hiszpanskim, a po rozpoczeciu prac nad instalacja grzewcza zniknie z koscioła spora część obrazów i ołtarzy. I tak sie stało, ku zgorszeniu wielu „poboznych” pan. Lecz niedzielne kazania musiały pozostac bez zmian, choc wydawały mi sie nazbyt moralizatorskie, a zatem niezupełnie przystajace do Biblii. Tematy i struktura kazanbyły zawczasu opracowywane przez grupe konserwatywnych ksiezy, po to aby w dana niedziele kazdy ksiadz mówił na mszy to samo. Wewnetrzny konflikt Nie spodobał mi sie taki system ani wymagana tresc kazan. Zmagałem sie w sobie. Nie mogłem sprzeciwic sie wprost, ztego chocby powodu, ze wsród ksiezy przygotowujacych tematy kazan był mój proboszcz, a moja opinia, jak i dobrobyt rodziców i siostry zalezały od zyczliwych z nim stosunków. Mimo to „przerabiałem” nieco proponowane tematy nakierowujac je na Chrystusa. Raz proboszcz przyszedł posłuchac iku memu zdumieniu rozsierdzony oznajmił, ze choc to ja odprawiam msze, to gdy tylko zdoła, bedzie mnie zastepował na ambonie. Istotnie odtad często tak czynił. W tym trudnym okresie mego kapłanstwa czytywałem sobie Biblie do poduszki i coraz gorliwiej rozwazałem jej tchnace prawda, głebokie, wieczne poselstwo o zbawieniu — dla mnie i dla reszty swiata. Pan odpowiada Jednego dnia Pan odpowiedział na wszystkie moje pytania: Skłonił mnie do lektury trzeciego rozdziału Ewangelii Jana, dajac mi jego zrozumienie. Boza miłosc i obietnice stały sie dla mnie (i dotad pozostaja) jedynym probierzem iautorytetem, moca i zwierciadłem. Lecz czy dotad tym nie były? Alez naturalnie! Teraz jednak zyskały nowy wymiar, bo Bóg mnie odrodził przez swe Słowo i Ducha: „Albowiem tak Bóg umiłował swiat, ze Syna swego jednorodzonego dał, aby kazdy, kto wen wierzy, nie zginał, ale miał zywot wieczny” (J 3,16). Bóg stał sie moim Ojcem, a Jego Syn Jezus Chrystus moim jedynym i doskonałym Zbawca. Było to cos całkiem nowego. W mym sercu zaszła wielka zmiana; poczułem sie jak aktor odgrywajacy cos przed innymi, slepiec prowadzacy slepych. Latem 1964 roku zapytałem Pana, co mam zrobic ze swoim zyciem. Dłuzej w kosciele rzymskim pozostawac nie mogłem, jego hierarchia zadała bowiem głoszenia „innej ewangelii”, róznej od poselstwa o zbawieniu dzieki łasce przez wiare, dawanym tylko w Chrystusie. Czy jednak moge porzucic kapłanstwo? Kto zatroszczy sie obyt rodziców i siostry? Czy znajde u biskupa zrozumienie ipomoc, gdy zrzekne sie kapłanstwa zracji wiary i sumienia? Jak przyjma mnie protestanci?- bo zaczałem juz rozwazac zwrócenie sie do nich o pomoc. Wiosna 1965 roku usłyszałem o „dezercji” ksiedza- także z Madrytu, w dodatku przełozonego seminarium duchownego — który z pomoca ewangelikalnego pastora opuscił kosciół katolicki i udał sie za granice, by na któryms z europejskich uniwersytetów protestanckich studiowac mysl protestancka. Tak oto zdecydowanie brata w wierze podpowiedziało mi, jak porzucic kapłanstwo, by głebiej poznac Ewangelie o wolnosci dzieci Bozych. Skontaktowałem sie z Kosciołem Niemieckim (La Iglesia de los Alemanes w Madrycie przy Paseo de la Castellana 6) i otrzymałem telefon pastora Luisa Ruiza Povedy. Gdy wyjawiłem mu, ze jestem ksiedzem i borykam sie zproblemami sumienia i wiary, przerwał mi i poprosił, bysmy spotkali sie gdzies, aby dokonczyc rozmowe — jego telefon bywał bowiem często na podsłuchu. Tak tez zrobilismy. Grzech smiertelny — czy nowe zycie? Wydało mi sie wtedy, ze całe moje zycie duchowe wali sie w gruzy — według nauki Rzymu zyłem przeciez w „grzechu smiertelnym”: Swiadomie watpiłem w wierze nie wyznajac tego i innych grzechów na spowiedzi, biblijnej prawdy szukałem w protestantyzmie, a nie u biskupa i profesorów teologii, odrzucałem hierarchie i jej autorytet, i autorytet nauczycielski koscioła w zakresie Biblii, sadziłem tez, ze spowiedz douszna ograbia Boga z prawa, które tylko On posiada na mocy tego, Kim jest ico uczynił Jego Syn Jezus Chrystus. Msza wydawała mi sie zacmiewaniem Jego zasług dokonanych na krzyzu. Czy miało to połozyc kres mej pracy duszpasterskiej? Przez swoje Słowo Pan wyjawił mi, ze nie. Toczyłem jednak wewnetrzna walke, zmagajac sie z Bogiem, a także ze swa katolicka mentalnoscia i uparta pycha. Podupadłem na zdrowiu, miałem kłopoty ze snem, odczuwałem rózne leki. Ale z drugiej strony wskutek tych zmagan w koncu wyrzekłem sie wszystkiego, ze wzgledu na miłosc Chrystusowa i na me zbawienie. Na koncu tunelu udrek i leków Pan Jezus zachecił mnie, abym odpowiedział Mu to, co przed wiekami po raz trzeci odrzekł apostoł Piotr. Te słowa zauwazyłem juz wczesniej, wybierajac je jako swoje motto przy swieceniach kapłanskich: „Panie! Ty wszystko wiesz, ty znasz, ze cie miłuje” (J 21,17). Z radoscia daje swiadectwo w tej ksiazce, gdyz chce opowiedziec, jak Pan wywiódł mnie z cienistej doliny rzymskiego katolicyzmu w swiatłosc Ewangelii łaski. „Albowiem łaska jestescie zbawieni przez wiare, i to nie jest z was, dar to Bozy jest; Nie z uczynków, aby sie kto nie chlubił” (Ef 2,8–9). Juan T. Sanz, nawrócony ksiadz Juan T. Sanz od wielu lat współpracuje z Fundacja Wydawnicza Literatury Reformowanej; jest dyrektorem misji Banner of Truth (Sztandar Prawdy). Mieszka dalej w Hiszpanii, w Madrycie. Jego zapał w umiłowaniu prawdy i cierpliwosc w jej wyjasnianiu widac na filmie dokumentalnym Catholicism: Faith in Crisis (Katolicyzm — kryzys wiary), w którym wystapił razem z Jose Borrasem. Zajmuje sie przekładaniem literatury biblijnej zjezyka holenderskiego na hiszpanski. 39 Moja droga do Damaszku Swiadectwo nawróconego ksiedza Francisca Lacuevy Przyszedłem na swiat w rodzinie katolickiej 28 wrzesnia 1911 roku w San Celoni w prowincji Barcelona. Ojciec zmarł młodo w 1918 roku, podczas epidemii grypy, która dotkneła wiele hiszpanskich rodzin. Miałem zaledwie szesc lat. Po dwu latach znajoma załatwiła mamie prace słuzacej u Sióstr Franciszkanek Niepokalanego Poczecia w miasteczku Tarazona w aragonskiej prowincji Zarageza. Siostry przyjeły mame pod warunkiem, ze ja bede sie szykował do stanu duchownego; bo chłopcom nie było wolno przebywac w klasztornej rozmównicy, chyba zeby pózniej mieli wstapic do seminarium. I tak osmioletniemu dziecku wybrano przyszłosc, na która nie miał zadnego wpływu. Władza zakonnic była tak wszechpotezna, ze juz w trakcie nauki w seminarium, gdy kilkakrotnie przekonywałem matke, iz nie czuje powołania do celibatu, zagroziła, ze odesle mnie do swieckiego sierocinca — który odmalowywała w bardzo ponurych barwach. Przezwyciezanie watpliwosci Nauke w tarazonskim seminarium zaczałem w wieku 10 lat. Nie poswiecałem jej wiele wysiłku; zmieniło sie to w pózniejszych latach, gdy otrzymywałem na egzaminach najwyzsze noty. Łechtało to ma dume i było pewnym zadoscuczynieniem za brak szansy na zwykła prace i załozenie rodziny. 10 czerwca 1934 roku przyjałem w Tarazonie swiecenia kapłanskie z rak arcybiskupa Toledo doktora Gomy. Kolejne 15 lat słuzby kosciołowi upłyneło mi na studiach, zajeciach w seminarium i lekcjach prywatnych, na pogrzebach, chrztach, slubach i innych ceremoniach religijnych. We wrzesniu 1948 roku biskup powierzył mi katedre teologii dogmatycznej w seminarium diecezjalnym w Tarazonie. Po roku mianowano mnie kanonikiem katedralnym. Zdołałem juz stłumic watpliwosci co do licznych wpajanych nam doktryn; osiagnałem to miedzy innymi przez bezposrednie i bezwarunkowe podporzadkowania sie papiezowi, jakiego wymaga sie pod grozba ekskomuniki od wszystkich katolików. Prawdziwe nawrócenie W katolickim czasopismie Cultura Biblica (Kultura biblijna) przeczytałem raz nazwisko hiszpanskiego pastora ewangelikalnego Samuela Vili, którego krytykowano na łamach pisma za niektóre uwagi zamieszczone w ksiazce zatytułowanej „Ku zródłu chrzescijanstwa”. Uwagi te dotyczyły braci Jezusa. Ciekawe, ze zapamietałem to nazwisko i po latach odszukałem adres w ksiazce telefonicznej. Napisałem do niego list, szczerze zwierzajac sie ze swych duchowych problemów. Pastor Vila odpisał mi ze zrozumieniem, powaga i pomazaniem Ducha Swietego. Wyjasnił wiele waznych prawd ze Słowa Bozego, które zdumiały mnie niezmiernie. Nie namawiał, bym „przeszedł na protestantyzm”, ale otwarcie stwierdził, ze kłopotów duchowych nie rozwiaze zmieniajac wyznanie, ale szczerze nawracajac sie do Boga. Była to niespodzianka pierwsza — ale nie ostatnia. Dodał, iz zbawienie zalezy od prostego uznania w wierze Jezusa za Zbawce i (znów zdumienie!) ze powinienem uwazac zycie chrzescijanskie za duchowa idylle z Bogiem. Niesamowite. Wiec tacy sa ci straszliwi protestanci? Korespondowalismy, i wkrótce dostałem od niego spora paczke literatury. Wielkie wrazenie wywarła na mnie ksiazka samego Vili: „Ku zródłu chrzescijanstwa”. Znalazłem tam dogłebne omówienie spraw, co do których sam usiłowałem wyciagac niesmiałe wnioski na podstawie mych badan; chodziło o dogmaty Rzymu. Czemu nie umiałem dotad spojrzec na to tak zdecydowanie, jasno? Bo nie posiadałem tak rozległej wiedzy biblijnej i historycznej, która — jak sie przekonałem — bez watpienia mógł sie poszczycic Samuel Vila. Poswieciłem sie wiec dokładnemu, starannemu badaniu i rozwazaniu Słowa Bozego, łaczac je z modlitwa i prosba o obfita łaske Ducha, bym umiał odkryc znaczenie słów, które On napisał, bym zachował je w pamieci i w sercu, bym zył według nich i nimi przemawiał. W ciagu nieco ponad roku zdołałem przeczytac cała Biblie dwukrotnie, a Nowy Testament wielokrotnie. Studiowałem tez najlepsze komentarze katolickie i protestanckie. Słowo Prawdy Juz wkrótce mogłem sie cieszyc owocami tak miłego przedsiewziecia. Studenci zdumiewali sie moim czestym odwoływaniem sie do przeróznych ustepów biblijnych, na których opierałem teologiczne wnioski. Przede wszystkim jednak jasno spostrzegłem fałszywosc wielu doktryn koscioła katolickiego, bedacych jego artykułami wiary. Czemu tak pózno? Bo nigdy dotad nie powazyłem sie na tak szczegółowe i bezstronne studium Pisma. Z tej własnie przyczyny ogromna wiekszosc duchowienstwa rzymskiego trzyma sie fałszywych nauk, nie chcac otworzyc oczu na czystosc prawdy Ewangelii. Mimo ze w styczniu 1961 roku swiatłosc zaczeła przenikac moja dusze i mimo ze byłem juz przekonany o błedach Rzymu, nie miałem jeszcze zbawienia. Postanowiłem zapisac sie do koscioła ewangelikalnego. Na tym etapie mojego nawracania wielka zacheta okazało sie pierwsze osobiste spotkanie z Samuelem Vila w jego domu w Tarrasie (Barcelona) w maju tego samego roku. Zarliwosc i oddanie, z jakimi ze mna rozmawiał, a zwłaszcza z jakimi sie modlił wraz ze mna i swym szwagrem Jose M. Martinezem, zrobiły na mnie ogromne wrazenie i bardzo mnie wzruszyły. Moc łaski Bozej Idac za rada se‘n? Ora Vili, postanowiłem „wypróbowac” Boga w chwili szczególnie dla mnie ciezkiej. Skutki były cudowne. W chwalebny dzien 16 pazdziernika 1961 roku, posród ciezkich okolicznosci, które osaczyły mnie jak istne byki Baszanu, podniosłem oczy i serce ku niebu, nie chcac juz polegac na własnej sile, lecz na mocy i chwale Bozej, która daje zwyciestwo w obliczu ludzkiej słabosci i niemocy. „Ale mi rzekł [Pan]: Dosyc masz na łasce mojej; albowiem moc moja wykonywa sie w słabosci. Raczej sie tedy wiecej chlubic bede z krewkosci moich, aby we mnie mieszkała moc Chrystusowa” (2Kor 12,9). „Błogosławieni, których odpuszczone sa nieprawosci, a których zakryte sa grzechy; Błogosławiony maz, któremu Pan grzechu nie przyczyta” (Rz 4,7–8). Pojałem, ze narodziłem sie do nowego zycia, porzuciłem zycie grzechu i poddałem sie Chrystusowi bez zadnych warunków, gotów wziac krzyz i wiernie pójsc Jego sladami. Co dzien modle sie, aby Duch Swiety pomagał mi czuwac i wypełniac Jego najdrobniejsze zyczenia, bym stał sie narzedziem Jego wszechmocy. Od pazdziernika 1961 do czerwca 1962 roku znajomi, uczniowie i przyjaciele obserwowali zmiane, jaka we mnie nastepowała. W moich kazaniach słyszeli zar i przekonanie, których dotad zawsze im brakło; moje serce było pełne zapału, radosci, cudownego szczescia, a najwieksza przyjemnosc sprawiała mi modlitwa i nieustanna lektura i rozwazanie Pisma Swietego. Za to ostatnie zabrałem sie metodycznie, a moi przyjaciele na urodziny i swieta otrzymywali własnie egzemplarze Biblii badz Nowego Testamentu. Rzym — rózna ewangelia I uswiadomiłem sobie, ze w tych okolicznosciach nie moge pozostac w kosciele katolickim. 21 czerwca 1962 roku napisałem w Barcelonie listy do biskupa i przewodniczacego rady przy katedrze w Tarazonie, gdzie 13 lat byłem kanonikiem. Zrzekłem sie wszystkich zaszczytów i urzedu, informujac, ze opuszczam kosciół rzymskokatolicki.Wliscie do biskupa wyjasniłem, iz nie chce byc ofiara przeklenstw z Listu do Galacjan 1,8–9: „Ale gdybysmy nawet my lub anioł z nieba głosił wam Ewangelie rózna od tej, która wam głosilismy — niech bedzie przeklety! Juz to przedtem powiedzielismy, a teraz jeszcze mówie: Gdyby wam kto głosił Ewangelie rózna od tej, która otrzymaliscie — niech bedzie przeklety!” Uwzgledniajac liczne błedy Rzymu i perspektywe Dnia Sadu, wierze, ze biskup nie załował, iz niegdys obdarzył mnie zaufaniem. Sprawiedliwosc nie moja, lecz Jego Tego samego dnia 21 czerwca przekroczyłem granice francusko-hiszpanska w Port-Bou, a juz po południu nastepnego dnia, 22 czerwca, zszedłem z promu w Newhaven na południowym wybrzezu Anglii, gdzie z otwartymi ramionami czekał na mnie sługa Bozy i przyjaciel, Luis de Wirtz. Pare dni wczesniej, 17 czerwca, pierwszy raz uczestniczyłem w spotkaniu ewangelicznym w jednym kosciele w Barcelonie, a na nabozenstwie popołudniowym przemawiałem w jeszcze innej kaplicy w Tarrasie. Potem skorzystałem z miłej gosciny i c hojnosci mego duchowego nauczyciela Samuela Vili. Nie moge milczec o cudownych skutkach mojego nawrócenia do Jezusa Chrystusa. Z radoscia zrzekłem sie szacownej pozycji w kosciele rzymskim i zwiazanych z nia wygód zyciowych. Podazam teraz ufnie za opatrznosciowym głosem Ojca Niebieskiego ku pewnemu celowi — zbawieniu. Od czasu opuszczenia koscioła katolickiego widze wyraznie, ze aby posiasc wszystko, trzeba najpierw wszystkiego sie wyrzec. Łaska zbawieni przez wiare Wam zas, moi byli współtowarzysze w kapłanstwie, pragne rzec z głebi serca: Jestem szczesliwy, zyjac nowym zyciem otrzymanym w Chrystusie i Jego Ewangelii. Pragnałbym, byscie i wy zakosztowali tej łaski. Nie zapomne Was w modlitwach, a ufam, ze i ja jestem obecny w modlitwach tych, którzy szczerze, w prostocie serca szukaja prawdy. Wiedzcie, ze zbawienie jest sprawa osobista: miedzy Bogiem a kazdym z Was. Nie zalezy ono od członkostwa w kosciele, od poboznych praktyk, nabozenstw, rózanców, poselstw z Fatimy. Niedobrze jest wierzyc, iz można byc zbawionym dzieki przestrzeganiu pierwszych piatków czy pierwszych sobót. Dopiero osobiste uznanie w wierze niezwykłego faktu Odkupienia przez Jezusa Chrystusa ma moc zbawic nasze dusze. „Albowiem wszyscy zgrzeszyli i nie dostaje im chwały Bozej. A bywaja usprawiedliwieni darmo z łaski jego przez odkupienie, które sie stało w Chrystusie Jezusie. Którego Bóg wystawił ubłaganiem przez wiare we krwi jego, ku okazaniu sprawiedliwosci swojej przez odpuszczenie przedtem popełnionych grzechów w cierpliwosci Bozej, Ku okazaniu sprawiedliwosci swojej w terazniejszym czasie, na to, aby on był sprawiedliwym i usprawiedliwiajacym tego, który jest z wiary Jezusowej” (Rz 3,23–26). Tak uczy Biblia i tak uczy apostoł Paweł w Liscie do Rzymian. Rozwazajcie Pismo Swiete, a ono poprowadzi Was do Prawdy. Strzezcie sie fałszywej drogi. Pomyslcie o tym dzis, gdyz jutro moze juz byc za pózno. Francisco Lacueva, nawrócony ksiadz 86-letni Francisco Lacueva nadal czynnie ewangelizuje i pisze ksiazki, pozostajac wymownym swiadectwem mocy Bozej ku zbawieniu. 40 Przez 20 lat nie zastanawiałem sie nad tym, w co wierze Swiadectwo nawróconego ksiedza Renata di Lorenza Nigdy sadziłem, ze porzuce kosciół rzymski, a zwłaszcza kapłanstwo; gdyby to ktos zasugerował, myslałbym, ze bredzi. Do Zakonu Salezjanów wstapiłem w wieku 15 lat; w odpowiednim czasie przyjałem swiecenia kapłanskie. Pracowałem głównie z młodzieza, i bardzo mi sie to podobało. Po jakichs dziesieciu latach ojciec przełozony ukarał mnie miesiecznym pobytem w Rzymie na cwiczeniach duchowych. Przyczyna wyroku był fakt, iz przyznałem sie do uczucia do młodej kobiety. Zerwałem znajomosc, po czesci dlatego, ze nie byłem pewien, iz naprawde ja kocham, po czesci dlatego, ze przeciez poswieciłem zycie Bogu i nie zamierzałem sie z tego wycofac. Decyzja była podyktowana w duzej mierze pycha i egoizmem; pogodzenie sie ze swa „niewiernoscia” wobec powołania kapłanskiego byłoby dla mnie duzym upokorzeniem. Zycie pod prawem Poprosiłem ojca przełozonego o przeniesienie mnie do innego klasztoru, miast jednak spodziewanej ojcowskiej rozmowy wreczono mi list formalnie informujacy o karze. Wiedziałem, ze juz do konca zycia pietno to bedzie swiadczyc przeciwko mnie, i zawsze bede traktowany podejrzliwie. W Rzymie trapiły mnie beznadziejne, gorzkie mysli. Miewałem ochote po prostu uciec, wszystko jedno gdzie; czasem teskniłem za praca w Neapolu. Nachodziły mnie chwile najczarniejszej rozpaczy. Wołałem do Boga, ale wokół mnie i we mnie dzwoniła cisza. Czułem sie samotny, uwieziony, dreczony ciagle nowymi falami smutku, przekonany o swej niewinnosci. Z klasztoru, lezacego na górze Selie koło starego Rzymu, roztaczał sie widok na miasto i na Koloseum. Widziałem zwykłe, codzienne zycie, ludzi cieszacych sie swym towarzystwem i kochajacych sie. Zastanawiałem sie: czy naprawde obrazaja tym Boga? Pragnałem znalezc sie wsród nich; zrzucic czarne szaty, przez które czułem sie jak istota nie z tej ziemi, i stac sie zwykłym człowiekiem, jak wszyscy. Zwierzyłem sie z tego staremu zakonnikowi. Poradził, bym napisał do ojca przełozonego prosbe o przywrócenie do dawnych obowiazków. Przełozony odpisał, iz wszelkie nieprzyjemnosci musze zniesc jako pokute za grzech i niewiernosc. Pozwolił mi jednak za dnia wychodzic na zewnatrz. Zaczałem wychodzic. Przemierzałem jednak Rzym nie krokiem pielgrzyma, jak zapewne zyczył sobie ojciec przełozony, ale turysty. Kupowałem kolorowe pisma, lecz wcale nie czułem zadowolenia. Pytałem o rade innych ksiezy. Ich dowodzenie konczyło sie zawsze na tym samym: niepotrzebnie zwierzyłem sie przełozonemu ze swego problemu, trzeba było siedziec cicho. Przełozony postapił według prawa koscielnego, choc szczerze mówiac zinterpretował je najsurowiej. Wróciłem do Neapolu, nie tyle po to, by kontynuowac prace, ale do rodziców. Poszukiwanie prawdy W Rzymie, porównujac nauki katolicyzmu z Biblia, dostrzegłem, ze Biblii w sposób błedny i nieuczciwy uzywa sie tylko po to, by uzasadniac nowo wprowadzane nauki. Wpajano mi, ze mam wierzyc kosciołowi, bo Chrystusa można znalezc tylko za jego posrednictwem; dla Rzymu posłuszenstwo Chrystusowi równa sie posłuszenstwu wobec Jego namiestnika na ziemi: papieza. Gdy jednak w mym „karcerze” czytałem Ewangelie, spostrzegłem, ze ta nauka jest im przeciwna. W Rzymie nieraz wertowałem ksiazke telefoniczna, szukajac kosciołów protestanckich, mimo ze odnosiłem sie do protestantyzmu z wielka rezerwa. Szukałem pomocy, chcac opuscic kosciół i zaczac nowe zycie; nie sadziłem, ze znajde tam rozstrzygniecie duchowych zmagan dotyczacych samej wiary. U rodziców w Neapolu mysl o protestantach wróciła; zastanawiałem sie, czy czasem nie maja oni racji. Pozwalano mi spełniac wszelkie kapłanskie powinnosci, jednak w ciagu siedmiu miesiecy odprawiłem msze tylko 20 razy, jeszcze rzadziej siadałem w konfesjonale, a mówic kazan nie chciałem w ogóle. Jednej niedzieli postanowiłem isc nie na msze — ale na spacer. Po drodze mijałem budynek, przed którym wystawiono ksiazki o Biblii. Był to do kosciół „ewangelikalny”. Nie osmieliłem sie wejsc, bojac sie wywołac poruszenie widokiem sutanny; zadzwoniłem do pastora i odwiedziłem go prywatnie, opisujac swe połozenie. Zapoznał mnie z kilkoma byłymi ksiezmi, którzy bardzo mi pomogli. Ale nie opusciłem koscioła, nie chcac decydowac pochopnie, pod wpływem niedawno odbytej kary; wróciłem do obowiazków kapłanskich i pracy z młodzieza. W wirze pracy i rozmaitych poboznych zajec spostrzegłem jednak, ze coraz bardziej mi one ciaza. Nie wierzyłem w msze iw spowiedz. Kilka razy rozmawiałem z nowym przełozonym, którego przeraziło moje dryfowanie ku protestantyzmowi. Zalecił, bym duzo modlił sie do Maryi, bo ona pomoze mi odzyskac wiare. Trzeba wam sie powtórnie narodzic Ale rezygnacja z kapłanstwa była nieunikniona. Niebawem opusciłem Neapol, udajac sie do słynnej „kryjówki” dla byłych ksiezy w Velp w Holandii. Tam, dzieki lekturze Biblii i prosbom do Boga o przebaczenie i pomoc, osobiscie znalazłem Chrystusa. Przezyłem to nawrócenie, które On uznaje za konieczne: „Musicie sie znowu narodzic” (J 3,7). „A jako Mojzesz weza na puszczy wywyzszył, tak musi byc wywyzszony Syn człowieczy. Aby kazdy, kto wen wierzy, nie zginał, ale miał zywot wieczny. Albowiem tak Bóg umiłował swiat, ze Syna swego jednorodzonego dał, aby kazdy, kto wen wierzy, nie zginał, ale miał zywot wieczny” (J 3,14–16). Kazdym narodzinom towarzyszy wysiłek i ból. Dwadziescia lat klasztoru, katolickie studia teologiczne i mój uparty charakter okazały sie wielka przeszkoda w poszukiwaniu Boga. Lecz w koncu oddałem sie Mu z dziecieca ufnoscia, mówiac tylko: „Panie, ja wierze”. Odtad On nie opuscił mnie ani na chwile. Umacnia ma wiare w radosci i w smutku, prawdziwie dajac mi sie poznac jako zywa Osoba: Przyjaciel i Zbawca. Renato di Lorenzo, nawrócony ksiadz Renato di Lorenzo, emerytowany pastor koscioła w Sondrio, nadal słuzy Panu. Jego adres: R. Di Lorenzo, Via Trieste 27 sc. A, 23 100 Sondrio (SO), Włochy. 41 Profesorskie metody nie zadziałały Swiadectwo nawróconego ksiedza Celsa Muniza Od dziecinstwa głeboko pragnałem tego, co rzeczywiste i pewne. Jako młody chłopak doszedłem do wniosku, ze kapłanstwo to najlepszy sposób, aby doswiadczyc prawdy i uzyskac zbawienie duszy. Nauczyciel w szkole powiedział mi kiedys: „Predzej kamien pływałby po powierzchni wody, niz ksiadz miałby znalezc sie w piekle”. Wstapiłem do seminarium duchownego na 12 lat nauki, w pełni oddajac sie zyciu wedle ustaw koscioła rzymskiego. Wykonywałem wszystkie cwiczenia ascetyczne, a nawet ich nauczałem jako wykładowca teologii ascetycznej i mistycznej oraz rektor Seminarium Metropolitalnego w Oviedo (Hiszpania). (Ascetyzm to sztuka panowania nad „soba” i poskramiania namietnosci, pragnien i zadz za pomoca surowej samodyscypliny, wstrzemiezliwosci badz kar cielesnych). Przez wszystkie te lata nie zdołałem jednak osiagnac samokontroli, pokoju i pewnosci, do których zdobycia tak zachecałem innych. Niepokój duszy, pogłebiony rozlicznymi rozczarowaniami, jakich doznawałem porównujac nauke koscioła rzymskokatolickiego z Biblia, wzmagał tylko walke wewnetrzna. W tym burzliwym okresie natrafiłem raz na protestancka stacje radiowa nadajaca z zagranicy. Jej audycje wzbudziły we mnie pragnienie prawdziwego poselstwa Bozego; i tak oto Biblia stała sie swiatłoscia i pokarmem dla mej duszy. Biblia — zródło prawdy Pragnienie własciwego zrozumienia nauk Jezusa sprawiło, ze skontaktowałem sie z kosciołem, w którym — jak mi mówiono — Biblie uznaje sie za jedyne zródło objawienia w sprawach wiary. Dzieki zgłebianiu Pisma Swietego i rozmowom z wierzacymi z tego koscioła ujrzałem Jezusa Chrystusa, jakiego jeszcze nie znałem: doskonałego Zbawce, do którego można zblizyc sie bezposrednio i osobiscie tylko na podstawie wiary. Kontynuujac badania Biblii, coraz wyrazniej dostrzegałem błedy katolicyzmu. Zapragnałem doswiadczyc takiego nawrócenia, o jakim mówi Biblia; z powodu jednak silnych wiezów ze swoim kosciołem pragnałem doswiadczyc tego wszystkiego nie rezygnujac z katolicyzmu. Lecz stopniowo dochodziłem do wniosku, ze wskutek swego błednego nauczania i nader skomplikowanej organizacji kosciół katolicki odsuwa Chrystusa na bok. Był to dla mnie niewypowiedzianie bolesny wniosek. Jezus Prawda i Droga Nie zapomne wieczoru, kiedy nastapiło moje nawrócenie. Upłynał akurat kolejny dzien ostrej walki wewnetrznej, a ja szukałem ucieczki u Pana i w Jego Słowie — Biblii. Nie mogłem zasnac. Własciwie nawet nie próbowałem sie modlic — nagle modlitwa sama wezbrała w moim sercu, nie potrafiłem jej powstrzymac. Dotkliwiej niz kiedykolwiek poczułem brzemie grzechów mojego dotychczasowego zycia. Pomyslałem sobie: „Jestem grzesznikiem do cna”. Czułem sie beznadziejnie sam i watpiłem, czy kiedys sie z tego wydobede. Pomyslałem: „Sam sie nie uwolnie. W oczach Boga jestem bezuzyteczny, jestem niczym”. Nigdy dotad nie czułem sie tak nieprzydatny do niczego dobrego. I przypomniałem sobie, ilez to razy w Pismie Swietym Pan Jezus Chrystus zapraszał do Siebie tych, którzy czuja sie zupełnie zgubieni. Poczułem silne pragnienie, aby do Niego pójsc — bo przeciez oferował mi przebaczenie za darmo, niezasłuzenie. Był gotów przyjsc i wycierpiec w miejsce ludzi kare za ich grzech. W koncu, wyzuwszy sie juz z pragnienia dokonania czegokolwiek na własna reke, rzuciłem sie w ramiona Boga, mego Ojca, który dla mojego zbawienia ofiarował Jezusa Chrystusa. Modliłem sie: „Przyjdz, Panie Jezu, oddaje sie Tobie, jedynemu Zbawicielowi, który zapłacił za wszystko”. Godziny biegły niczym minuty. Jak nigdy dotad, czułem sie zjednoczony z Panem, moim Bogiem. W głebi serca myslałem: „Jestes mój, o Panie, a ja jestem Twój, Twój juz na wieki”. Nie wiem, jak to sie stało, ale faktem jest, ze znikło zwatpienie, wahanie i niepewnosc, doznałem za to pełni szczescia. Podjałem decyzje i stojac wobec wyboru miedzy Chrystusem a kosciołem rzymskokatolickim postanowiłem podazyc za Panem Jezusem Chrystusem bez wzgledu na konsekwencje. Nagle cos odkryłem: Chrystus przejał panowanie nad moim zyciem i pozwolił mi zjednoczyc sie z Soba tylko dlatego, ze powierzyłem Mu swoja dusze. Pan nie jest kims w rodzaju „poczciwego człowieka”, który łaskawie wskaze nam droge. On sam jest Droga. Pan jest nie tyle nauczycielem prawd, lecz sam jest Prawda. Pan jest nie tyle „bohaterem”, który oddał swoje zycie dla ludzi, lecz jedynym Zbawicielem, Zyciem dla wszystkich, którzy sie do Niego zwracaja. Zbawiony łaska, a nie z uczynków [Jako profesor teologii ascetycznej, Celso Muniz starał sie posiasc sztuke panowania nad soba i ujarzmiania ludzkich namietnosci. W ramach jego badan miesciły sie tez metody stosowane w innych religiach, na przykład przez mnichów buddyjskich. Był on wybitnym znawca dziedziny wszelkich obmyslonych przez człowieka metod majacych prowadzic ku swietemu zyciu. Wielka zatem wage ma fakt, ze uczony tej miary opowiedział sie za przykazaniami Boga. Mówiac o swoich doswiadczeniach, profesor Muniz posługiwał sie często takim przykładem:] Uswiadomiwszy sobie zupełna niegodziwosc mojej grzesznej ludzkiej natury, poczułem sie jak rozbitek na morzu, który w oddali dostrzega majaczacy brzeg. Jesli tylko uda mu sie do niego dopłynac, bedzie ocalony. Brzeg nie wydaje sie odległy, ale tylko dlatego, ze obiekty postrzegane znad wody sprawiaja wrazenie duzo blizszych. Człowiek ów zaczyna wiec płynac i na poczatku idzie mu to niezle, gdy jednak juz dosc znacznie przybliza sie do brzegu, jakis prad morski odrzuca go z powrotem w morze. Znów zatem zmaga sie z morzem, gdyz jesli nie poradzi sobie z pradami i falami, zginie. Próbuje raz, drugi i trzeci, lecz nie daje rady. W koncu dociera do niego straszliwa prawda: prawo natury nie pozwoli mu osiagnac celu. Zrozpaczony, załamany, moze tylko czekac na smierc. Tak własnie czuje sie człowiek odkrywajacy niedoskonałosc swej ludzkiej mocy, za pomoca której nie zdoła nigdy ani zadowolic Boga, ani tez Go znalezc, człowiek, który uswiadamia sobie, ze nigdy nie zdoła sam siebie wybawic od Dnia Sadu. Na brzegu wiecznosci mieszka swiety Bóg, Bóg zawsze otoczony swoja swietoscia i swymi przykazaniami. Sa one niby bałwany i prady morskie wokół wybrzeza wiecznosci; człowiek zas nigdy nie pokona ich własnym wysiłkiem, bo z natury jest za słaby i zbyt grzeszny. Rozbudujmy jeszcze to porównanie i wyobrazmy sobie, ze jako tonacy rozbitek spostrzeglismy smigłowiec wyruszajacy z odległego brzegu. Czy pilot nas dojrzy? I oto helikopter zbliza sie nad miejsce, gdzie tonacy beznadziejnie walczy z falami. Załoga moze wydostac go z morza i ponad falami i bałwanami przeniesc w bezpieczne miejsce. Oto doskonała ilustracja tego, czego dokonał Jezus Chrystus. Zasiadał on w krainie wiecznosci po prawicy Ojca. Lecz przyszedł na ten swiat, opuszczajac miejsce przy Ojcu, aby nas zbawic. Wszedł w sam srodek rozwscieczonych bałwanów gniewu Bozego, cierpiac kare za grzech na krzyzu Golgoty. „Albowiem on tego, który nie znał grzechu, za nas grzechem uczynił, abysmy sie my stali sprawiedliwoscia Boza w nim” (2Kor 5,21). Ilez to razy patrzył Bóg na grzeszników zmagajacych sie z pradami Bozego prawa—i wyciagał ku nim pomocna dłon zbawienia. Kazdy zgubiony człowiek, który całkowicie zaufał i uwierzył Jego Słowu, został wyłowiony z morza potepienia i wprowadzony na brzeg nowego zycia. Nigdy nie znajdziemy zbawienia, jesli z jednej strony ufamy dziełu dokonanemu przez Chrystusa dla zgładzenia kary za grzech, z drugiej zas nadal pokładamy nadzieje w sakramentach, odpustach i własnych dobrych uczynkach. Prawdziwego zbawienia dostapimy tylko wówczas, gdy w pełni zaufamy Jezusowi Chrystusowi. Celso Muniz, nawrócony ksiadz Celso Muniz, wieloletni wykładowca Uniwersytetu Amsterdamskiego, jest dzis na emeryturze. W 1995 roku zmarła mu zona. Jego zapał dla dzieł Panskich jest dobrze znany braciom w Holandii. 42 Zbawiony podczas odprawiania mszy Swiadectwo nawróconego ksiedza Franca Maggiotta Jako nastolatek — członek koscioła katolickiego — uczeszczałem na uniwersytecki wydział filozoficzny i działałem w Akcji Katolickiej. Udzielałem sie w kosciele, zycie jednak nie nabierało od tego sensu. Nie mogłem stłumic poczucia grzesznosci, jakie mnie dreczyło w sercu. Dokuczało mi przeswiadczenie obezsensownosci zycia, byłem w rozpaczy. Posiadałem wszystko, czego młody człowiek mógł pragnac. Mojej rodzinie powodziło sie dobrze, „mocno stała nogami na ziemi” — jak mawiamy we Włoszech. Pieniedzy nie brakowało, wiec spełniały sie wszystkie me zachcianki. Miałem to, co moze dac moc ludzka, ale nie miałem tego, co człowiekowi niezbedne do zycia. można miec wszystko — a jednak nie zyc pełnia zycia. Nie można zyc pełnia zycia bez znajomosci jego sensu, sensu, jaki daje tylko zycie pochodzace z góry. Udałem sie do biskupa i zwierzyłem sie z tych strapien. Odparł, ze wszystko to sa rzeczy pozyteczne, ze bardzo ze mnie miły chłopiec i nie powinienem przejmowac sie głupstwami. Ze Chrystus odchodzac do nieba oddał władze w rece Piotra, papieza i apostołów. Ze królestwo Boze znajde w kosciele; tam naucze sie radzic sobie z grzechem. Ze kosciół posiada wszystkie srodki ku oczyszczeniu dusz, ze przez sakramenty nawet moja dusza moze byc oczyszczona i przygotowana do obcowania z Bogiem. Poprzez nie zapewnie sobie droge do Boga. I wybrałem to, co z zapałem wybiera wielu młodych ludzi, najciezsza dole, jaka kosciół moze zaoferowac: zostałem pustelnikiem. Udałem sie do pustelni, na jedno z podrzymskich wzgórz, skad było widac miasto. Goliłem sie dwa razy na tydzien, odziewałem sie w jedna tylko wełniana szate, zima i latem. W lecie skwar był nie do zniesienia, zima bardzo marzłem, wicher przewiewał mnie na wylot. Czyniłem wszystko ze szczerego serca, chcac przez ziemskie srodki swoja ludzka wola zniszczyc w sobie grzech. Za wszelka cene chciałem dotrzec do Boga, i w próbach tych o mało nie postradałem zycia. Po blisko roku lekarz zalecił mi przerwac ten tryb zycia. Planowałem powrócic do pustelni pózniej, gdy bede starszy; tymczasem udałem sie do seminarium na studia teologiczne. Gdy zostałem ksiedzem, posłano mnie do wielkiej parafii. Tamtejszy ksiadz miał ponad 80 lat, wszystko spadło wiec na moja głowe. Starałem sie byc dla ludzi bardzo miłym, mimo iz odczuwałem wielki smutek. Podobała mi sie posługa kapłanska, choc w sercu nie czułem sie szczesliwy i pomimo wszystkiego, co robiłem, nie wiedziałem, jak moge spotkac Boga. Nie byłem w duszy niczego pewny; tkwił we mnie grzech. Gdy zapytałem o rade w tej sprawie, zalecono mi przeczytanie pewnego ustepu z Ewangelii Łukasza. Nie mogłem rozgryzc jednego wersetu; wydawał sie mówic o mocy religijnej, mocy ludzkiego rozumu. Jezus rzekł apostołom: „Kto was słucha, mnie słucha: a kto wami gardzi, mna gardzi; a kto mna gardzi, gardzi onym, który mie posłał” (Łk 10,16). Biskup wyjasnił mi, ze odchodzac do nieba Chrystus zostawił nam cała swa władze. Jesli zatem ktos nas nie słucha, to nie słucha Jezusa. A jesli gardzi Jezusem, to gardzi Bogiem. Bałem sie w ogóle o tym myslec. Nie musiałem zreszta myslec. Wystarczyło ufac biskupowi. Poszukiwania Raz, kompletnie zdesperowany, rozpoczałem wraz z grupka młodych ludzi samodzielny przekład Nowego Testamentu zoryginału greckiego. Z poczatku była to niezła zabawa, ale im dalej sie posuwalismy, tym wyrazniej widzielismy rozbieznosc miedzy nauka koscioła a Biblia. Dla mnie najwieksza róznica był fakt, ze Jezus Chrystus zawsze starał sie kierowac ludzi ku Bogu, ku Jego obliczu, kosciół natomiast zawsze chciał przyciagac ludzi ku sobie samemu. Gdy skonczylismy przekład Ewangelii Mateusza, proboszcz bardzo sie rozzłoscił, ze nauczam na podstawie Biblii: „Jesli dowiedza sie o tym, co my wiemy, to nigdy do nas nie wróca, nigdy nie przyjda do koscioła”. Dotarłszy do ostatniego rozdziału Mateusza, pojelismy cos. Jezus rzekł do apostołów: „Idac tedy, nauczajcie wszystkie narody, chrzczac je w imie Ojca, i Syna, i Ducha Swietego; Uczac je przestrzegac wszystkiego, com wam przykazał. A oto Jam jest z wami po wszystkie dni, az do skonczenia swiata” (Mt 28,19–20). Jezus istotnie powiedział apostołom:„Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mna gardzi”; ale nie polecił: „Idzcie wiec i nauczajcie wszystkiego, co wam sie podoba, co uczyni z was wazne osobistosci, co zbuduje tu na ziemi kosciół o poteznej sile, głoscie to, co sie spodoba ludziom, a wtedy kto wami wzgardzi, Mna wzgardzi”. Nie. Jezus nakazał:, Idzcie inauczajcie wszystkiego, co wam przykazałem”; innymi słowy: „Idzcie i nauczajcie tego, co Ja wam powiedziałem, a jesli bedziecie głosic to, co wam przykazałem, ni mniej, ni wiecej, i ktos wami wzgardzi, to wzgardzi Mna”. Zaczałem sie obawiac, ze jesli rzeczywiscie jest tu jakas rozbieznosc, to widze dopiero jej poczatek. Coraz wiecej czytałem Pismo Swiete, a im dłuzej czytałem, tym bardziej sie zmieniałem. Spostrzegłem, ze nauczam rzeczy, które katolickiemu ksiedzu nie przystoja. Niedzielne kazania wygłaszałem juz nie po to, by umacniac swe wpływy, ale jakby wbrew sobie. I wpadłem w tarapaty. Na poczatku zdegradowano mnie do mszy o 6.00 rano, na która uczeszczało niewielu, głównie panie z kółka rózancowego; mogłem tam sobie wołac i krzyczec do woli. Lecz juz za kilka tygodni kosciół o swicie pekał w szwach. Przełozeni czuli, ze cos sie swieci; wezwano mnie do biskupa. Zdenerwowany, ogłosił, ze odesle mnie do innej parafii. Był to awans, parafia była duzo wieksza: 55 tysiecy wiernych w miescie Imperia, nowy kosciół, a ja — proboszczem z podległym mi ksiedzem. Dla młodego człowieka było to wygodne. Miło byc najstarszym z racji piastowanego urzedu, miec pod soba innych ksiezy, którzy podsłuchuja uwagi ludzi: „Taki młody, zrobi kariere. A jaki przystojny!” Jest mi wstyd, gdy otym mysle. Lecz po prawdzie nie byłem wcale szczesliwy. Starałem sie wyczytac cos z Biblii, i ilekroc mi sie to udało, budziłem zainteresowanie słuchaczy. Czasem nawet zjezdzali do nas autokarami. Dla przełozonych byłem zródłem ciagłych zgryzot. Kardynał przypomniał mi, ze nie ma prawdy poza kosciołem i ze Jezus oddał cała władze w rece apostołów, by chrzescijanin od apostoła własnie, którym jest papiez, oczekiwał wskazówek inauki, zwiastowania Ewangelii, napominania i tak dalej. Lecz ludzie w mojej parafii nie dawali mi spokoju, zwłaszcza młodzi. Obiecałem im, ze gdy zbierzemy sie razem, otworze Biblie, i zobaczymy, co Pan uczyni. Wiec zebralismy sie w grupie tych młodych ludzi. Pamietam, ze otworzylismy na Liscie do Galacjan, i przeczytałem rozdział pierwszy. Gdy dotarłem do wersetu ósmego, nie mogłem czytac dalej: „Ale gdybysmy nawet my lub anioł z nieba głosił wam Ewangelie rózna od tej, która wam głosilismy — niech bedzie przeklety!” Zamurowało mnie, dosłownie. Oto apostoł Paweł, który pokrzepiał swoich uczniów przygotowujac ich na cierpienia, który miłował ich ponad zycie, mówi: „Gdybym głosił wam inna ewangelie, wyrzuccie mnie od razu!” Mógłby dodac: „Jesliby jakikolwiek inny apostoł głosił wam jakakolwiek inna ewangelie, wyrzuccie go, bo nie ma zbawienia w apostołach. Zbawienie jest w Chrystusie, i tylko w Nim”. Duch Swiety uczy nas przez Pismo W Słowie Bozym zawarto nasze zbawienie. A wiec — pomyslałem — wiem juz, od czego zaczac, gdzie dowiem sie czegos o zbawieniu. Wyruszyłem z moimi ludzmi na dalsze poszukiwania. Ale biskup, osoba bardzo zmyslna, wiedział, jak mnie podejsc. Oznajmił: „Alez jestes pyszny! Za kogo ty sie uwazasz? Wyobrazasz sobie, ze rozumiesz Biblie lepiej niz ja, lepiej niz papiez?” Wiedziałem, ze nie myli sie, ze podoba mi sie moja pozycja w kosciele. Ale teraz wiedziałem tez i to, gdzie szukac odpowiedzi, Prawdy. Wiedziałem, ze jestem zebrak, nedzny grzesznik, a grzech wciąż czyha, by mnie zniszczyc. Zwróciłem sie do Starego Testamentu, by znalezc, gdziez to Bóg nakazał prorokom i patriarchom: „ Idzcie i interpretujcie Moje słowa”; chciałem sie tez dowiedziec, w którym to miejscu Bóg oddał ludziom swoja władze w zakresie interpretowania Pisma. Lecz nigdzie takich miejsc nie znalazłem. Zaczałem zgłebiac Nowy Testament, ale i tam nie było ustepu, gdzie Chrystus powierzałby komus prawo interpretacji Biblii. Nie polecił uczniom: „Idzcie i interpretujcie Pismo”. Pojałem jasno (nie wiem, czy i Wam wyda sie to tak oczywiste jak wtedy mnie) ustep Ewangelii Jana 14,26. Niedługo przed odejsciem Jezus obiecał uczniom: „Pocieszyciel, Duch Swiety, którego Ojciec posle w Moim imieniu, On was wszystkiego nauczy iprzypomni wam wszystko, co Ja wam powiedziałem”. Nie zatem w imieniu papieza, biskupa czy katolickiego Piotra, i nie w imieniu jakiegos pastora, ale „w Moim imieniu On was wszystkiego nauczy”. To Duch Swiety jest Interpretatorem. Bóg nie oddał nikomu swej władzy interpretowania Pisma. Nabrałem odwagi i napytałem sobie biedy. Przeniesiono mnie — do starej parafii z dziewiecioma kosciołami. Mysleli, ze przy bieganiu z jednego do drugiego nie starczy mi energii do rozmyslan. Choc jednak duzo chodziłem, miałem dosc sił na kazania. Ale nie byłem szczesliwy — z powodu grzechu. Wiedziałem juz, gdzie szukac prawdy, lecz nie wiedziałem, co poczac z grzechem, zmoja dusza. Spedzałem noce na kleczkach przed ołtarzem; rano pomagał mi zakrystian, bo bywało, ze sleczałem tak do rana. Ale Pan sie nade mna ulitował, i to akurat w chwili, gdy Mu bluzniłem. Łaska Boza objawia dokonane zwyciestwo Krzyza Jednej niedzieli w samo południe odprawiałem msze. Koncelebrowało ja ze mna dwu ksiezy, a 25 biało odzianych młodzienców asystowało przy ołtarzu. Chór spiewał przepieknie. A ja modliłem sie po cichu: „Jestes okrutnym Bogiem, czemu mnie od razu nie zabijesz? Czemu mnie nie zniszczysz?” Gdy obmywałem rece, jeden zchłopców odczytał ustep z Listu do Hebrajczyków 10,10: „Na mocy tej woli uswieceni jestesmy przez ofiare ciała Jezusa Chrystusa raz na zawsze”. Osłupiałem. Poczułem sie, jakby Pan sam wyjawił mi, kim jest i ze sam oczyscił nas z grzechów. Przeciez Jego Słowo głosi: „Który bedac jasnoscia chwały i wyrazeniem istnosci jego, i zatrzymujac wszystkie rzeczy słowem mocy swojej, oczyszczenie grzechów naszych przez samego siebie uczyniwszy, usiadł na prawicy majestatu na wysokosciach” (Hbr 1,3). Jak uderzenia młota, w umysł wbijały sie słowa: „A wszelkic kapłan stoi na kazdy dzien, słuzbe Boza odprawujac, a jednakiez ofiary czestokroc ofiarujac, które nigdy grzechów zgładzic nie moga” (Hbr 10,11). Odezwałem sie do ksiezy stojacych obok: • Słyszycie Go? Słyszeliscie Go? Patrzyłem na nich, a oni zdumieni wpatrywali sie we mnie. • Patrzcie, co tu jest napisane. On sam dokonał tego dzieła, nasze jest bezwartosciowe! Patrzyłem po zgromadzonych w wielkim kosciele: ludzie zawodzili, płakali. Dodałem, ze On dokonczył te ofiare: „Bo miłosciw bede nieprawosciom ich, a grzechów ich i nieprawosci ich nie wspomne wiecej” (Hbr 8,12). To On dokonał dzieła-nasze starania sa bez wartosci! Byłem tak szczesliwy, ze płakałem i smiałem sie na zmiane. Nagle cos do mnie dotarło — wyrzuca mnie, a ja sie ciesze! Nikt wyrzucany z posady nie cieszył sie tak jak ja! Raz na zawsze, raz jeden na zawsze On dokonał tego dzieła. Ofiara Pana jest wystarczajaca i dokonczona. „Bo i Chrystus raz za grzechy cierpiał, sprawiedliwy za niesprawiedliwych, aby nas przywiódł do Boga, umartwiony bedac ciałem, ale ozywiony duchem” (1P 3,18). Oceniono, ze zapadłem na zdrowiu, ze to za duza odpowiedzialnosc jak na barki młodego człowieka. Ja tymczasem sie cieszyłem; usiłowałem wyjasnic to biskupowi, gdy przybył sie ze mna zobaczyc. Nie chcieli, bym rezygnował — lecz ja nie mogłem juz odprawiac mszy. Dali mi pod zarzad wielkie kolegium: 800 studentów i wykładowcy. Pracowałem wiec, ale nie chodziłem na msze. Starałem sie nawet przekazac co nieco innym oraz siostrom zakonnym. Byli bardzo zainteresowani. W sobotnie wieczory ludzie chodzili do spowiedzi. Pytałem: „Po co przyszedłes?” „Wyznac grzechy” — odpowiadali. „Kochasz Jezusa?” „Tak”. „A dlaczego?” „Bo umarł za moje grzechy”. „Skoro umarł za twoje grzechy, to idz i chwal Go. Po co tu przychodzisz i opowiadasz mi onich? Cóz ja mam wspólnego z twoimi grzechami?” „Spowiedz” zatem przebiegała nader szybko. Lecz siostry poskarzyły sie biskupowi; pojałem, ze nie zrozumiały. Opusciłem wiec na zawsze kosciół rzymskokatolicki, a moi ludzie poszli za mna. Miałem za soba studia na Uniwersytecie Rzymskim oraz w Anglii i w Holandii. Widziałem, ze wielu protestantów odrzuciło Biblie; ale z drugiej strony spotykałem wielu na nowo narodzonych chrzescijan, o których mogłem rzec: „Twój Bóg jest moim Bogiem, a twój naród moim narodem”. Dzis mam mnóstwo braci i sióstr w Chrystusie. Kontaktuje sie tez z wieloma ksiezmi; dwa lata temu w Rzymie miałem nawet okazje przemawiac do zgromadzenia 3000 ksiezy. We Włoszech powstaje wiele wspólnot chrzescijanskich. Moim pragnieniem jest prowadzic katolików do Chrystusa, a nawet, jesli to mozliwe, nawrócic papieza. „Usprawiedliwieni tedy z wiary, pokój mamy z Bogiem przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa” (Rz 5,1; BW). Rzymska demonstracja siły By pojac kosciół rzymski ze wszystkimi jego dogmatami, trzeba pojac jego istote: iz Magisterium (tj. Papiez oraz biskupi zjednoczeni w posłuszenstwie mu) uzyje wszelkich srodków, by zwiekszyc swe wpływy. W jego przepastnym wnetrzu znika i Bóg, i Pismo Swiete, i Jezus Chrystus. Hierarchia przyozdobiła sie chwała i moca, jakie przystoja tylko Bogu w Jego Słowie i Jego Mesjaszu. Skutki tej potwornej herezji dla całego rodzaju ludzkiego nie dadza sie oszacowac. Kluczowy dokument interpretujacy dzisiejszy kosciół rzymski: Konstytucja dogmatyczna o Kosciele Lumen Gentium wyraza sie nader jasno zwłaszcza w rozdziale „O hierarchicznym ustroju Koscioła, a w szczególnosci o episkopacie”. Lumen Gentium ukazuje katolickie rozumienie koscioła jako „ciała i pełnosci” Chrystusa, w którym element ludzki i boski łacza sie i przenikaja. Pozwala to kosciołowi katolickiemu okreslac siebie jako „tajemnice”, wyłaczajac sie tym samym spod wszelkiego osadu i krytyki: Wyposazona zas w organa hierarchiczne społecznosc i zarazem mistyczne ciało Chrystusa [. . . ] Kosciół ziemski oraz Kosciół bogaty w dary niebianskie — nie moga byc pojmowane jako dwie rzeczy odrebne; przeciwnie, tworza one jedna złozona, która zrasta sie z pierwiastka boskiego i ludzkiego [Lumen Gentium, pkt. 8]. Rzym staje sie wiec — z „natury” i w swej „istocie”, w swojej hierarchii i dogmatach — „nieomylny”, czyli z z gruntu niezdolny i niedoprowadzalny do nawrócenia. Nic bowiem, co nieomylne, nie moze załowac swych posuniec ani sie nawrócic. Za przykład tego rozumowania niech posłuzy utozsamienie Chrystusa z papiezem. Duchowe obietnice, jakie Chrystus dał swym sługom, niepostrzezenie przekształcono w przywileje majace uzasadniac autorytet i władze hierarchii. Czy w tych okolicznosciach pozostało jeszcze miejsce na panowanie Ojca, Jezusa Chrystusa i Ducha Swietego? Rzym przyjał, ze władze posiada człowiek: papiez, dzierzacy moc Boza, uznany za równie nieomylnego jak sam Chrystus. Z drugiej strony widzimy wielka rzesze ludzi, którzy jesli nie okaza „zboznej uległosci woli i rozumu” (to znaczy, jesli nie zrezygnuja z wiary zgodnej z własnym sumieniem, i to nawet opartej na Pismie Swietym; pkt. 25), zostaja uznani za nieprzyjaciół Boga. W katolicyzmie papiez istotnie posiada „pełna, najwyzsza i powszechna władze nad Kosciołem i władze te zawsze na prawo wykonywac w sposób nieskrepowany” (pkt. 22). „Arcykapłanem” nie jest juz zatem Jezus Chrystus, ale biskup rzymski, którego osobe i urzad wywyzszył rzekomo sam Chrystus. Jesli Jezus zapytałby nas dzis: „Za kogo Mnie uwazacie”, winnismy odrzec: „Za papieza rzymskiego!” Samoswiadomosc Rzymu Podam inny przykład, pokazujacy, ze kluczem do głównego „dogmatu” Rzymu jest zadza władzy i ze aby władze te zdobyc, teologia katolicka poswieca Boga, Chrystusa, Ducha Swietego • i cały swiat. Czemu kosciół rzymski tak wywyzsza Marie, w wyraznej sprzecznosci z jej trzezwym wizerunkiem w Nowym Testamencie? Bo mariologia jest projekcja samoswiadomosci hierarchii katolickiej. Wszystko, co Rzym widzi w sobie, dostrzega tez w swej wizji Marii; przywileje, jakie hierarchia przypisuje Marii, odpowiadaja przywilejom, jakie rezerwuje sobie. Wywyzszenie Marii w katolicyzmie to tylko skutek i symptom wywyzszenia koscielnej hierarchii. Czczac w niej współsprawczynie zbawienia, współpracownice Boga, posredniczke łask i matke wszystkich, hierarchia Rzymu wyraza swiadomosc siebie samej jako współsprawczyni zbawienia, współpracownicy Boga, posredniczki i matki, w załozeniu, ze w osobie Marii wywyzsza sie sam papiez, aby odbierac część wiernych. Zdaniem niektórych ruch biblijny w łonie koscioła katolickiego sprawi, iz mariologia umrze smiercia naturalna. Jednakze mariologia mogłaby umrzec dopiero wtedy, gdyby kosciół katolicki zrezygnował ze swojej samoswiadomosci. Mariologia wiec obiektywnie uwidacznia, ze hierarchia katolicka fałszuje prawde chrzescijanstwa, aby na takim fundamencie umocnic swa totalitarna i bałwochwalcza władze. Wyprawszy Ewangelie z jej pierwotnej tresci, propaguje sie pusta religijnosc, pozbawiajac „wiernych” wszelkiej obiektywnej prawdy i wiodac ich ta prózna religijnoscia ku tepemu posłuszenstwu zyczeniom hierarchii. Rodzi to rzesze ludzi bez sumienia, i jesli ze strachu okazuja oni posłuszenstwo hierarchii (której w głebi serca nienawidza i która gardza), to czynia to bez własciwego wysiłku i zapału. W kraju, gdzie istnieje taka sytuacja, moze zapanowac tylko albo dyktatura, albo chaos. Moc Boza ku zbawieniu Sytuacje moze zmienic tylko cos, co zrodzi w człowieku nowa mentalnosc, zmiane tak wielka, iz sprawi przewrót w jego zyciu. Człowiek zostaje wyzwolony od siebie samego i przemieniony, przechodzi od wartosci, które sam sobie stworzył w celu rozwiazania swych problemów, ku zywej wierze w zywego Boga. Cóz dokona tej decydujacej zmiany w zyciu człowieka? Przyczyna moze byc tylko jedna: kontakt zPismem Swietym. Gdy swa zbawcza moca Słowo dociera do człowieka jako dar prawdziwego Boga, rodzi sie wiara, przez która całe jego zycie stanie sie zyciem według łaski. Tylko tak, w oderwaniu od dotychczasowego fundamentu: „umiłowania siebie samego”, zostaje człowiek wyzwolony od siebie. Tylko Biblia zrodzi wolnego człowieka Tylko łaska, tylko wiara, tylko Pismo Swiete zapewniaja wolnosc chrzescijanska, bo zbawienie człowieka nie pochodzi od niego samego, lecz od Boga, który w ciele narodził sie w Chrystusie. Tak radykalny przewrót, jedyne pełne wybawienie człowieka z jego połozenia, nie lezy w mocy ludzkiej i na pewno nie dokonuje sie dzieki jego współpracy. Człowiek umie czynnie współpracowac tylko przy umacnianiu własnego królestwa i nijak nie chce dac sie z niego wywłaszczyc. „Ale cielesny człowiek nie pojmuje tych rzeczy, które sa Ducha Bozego; albowiem mu sa głupstwem i nie moze ich poznac, przeto iz duchownie bywaja rozsadzone” Reformacja, wierna Słowu Bozemu, potwierdziła z cała moca paradoks, iz tylko Duch Bozy uzywajac Bozego Słowa moze zrodzic wiare, w czasie i miejscu wybranym przez Boga. Wiara nie wynika z uzdolnien człowieka; nie wysłuzył on jej sobie dobrocia ani cechami moralnymi i religijnymi. Tak jak dzieci „Gdy sie jeszcze były dziatki nie narodziły, ani co dobrego albo złego uczyniły, aby sie ostało postanowienie Boze według wybrania, nie z uczynków, ale z tego, który powołuje” (Rz 9,11). W istocie tylko przez wiare można uznac miłosc, sprawiedliwosc i moc Boga, nie interpretujac zarazem Jego dzieł wedle własnych pojec i kryteriów. Tajemnica krzyza pozostanie tajemnica do konca wieków; nam polecono zwiastowac ja. „Albowiem ilekroc byscie jedli ten chleb i ten kielich byscie pili, smierc Panska opowiadajcie, azby przyszedł” (1Kor 11,26). Nie mamy prawa interpretowac po swojemu tego, co istnieje tylko na Bozych warunkach, ani decydowac o tym, co Bóg zatrzymał do własnej dyspozycji. Jesli nie mamy „tylko wiary”, wszystkie nasze wyobrazenia ipropozycje beda prywatnymi mrzonkami i fantazjami. A na takie nie moze sobie pozwolic nikt, kto twierdzi, ze poznał Boga przez zbawcza moc Jego Słowa i łaski. Prawdziwy Pan, prawdziwa droga Obowiazkiem chrzescijanina jest ignorowac kazdy koscielny wizerunek Jezusa, a dochowac posłuszenstwa niesfałszowanemu Słowu Bozemu, w mysl motta: „Tylko wiara, tylko łaska, tylko Pismo Swiete”. Oto nasza prawdziwa misja, zyciowe powołanie. Tylko na takim fundamencie bedziemy mogli odpowiedziec na stare, ale zawsze aktualne pytanie: „Za kogo Mnie uwazacie?” Wszelkie starania o jednosc czy o odnowe koscioła musza rozpoczynac sie od tego. Droga wskazana przez Słowo i Ducha Bozego to droga proroków, Chrystusa, apostołów i wierzacych wszechczasów, to droga wiary, Łaski i Pisma, biegnaca dzis, tak jak za Reformacji, miedzy manowcami instytucjonalnego katolicyzmu aswieckim humanizmem. Doprawdy, waska to sciezka! Dzis jeszcze bardziej niz wczoraj. Lecz sciezka ta dokads wiedzie; to nie slepa uliczka, ale droga wskazana przez samego Boga. Połaczmy sie wiec w radosci i zapale synów Bozych, bo to Pan nas powołał i dopuscił do udziału w swym krzyzu i swej chwale. „Rzekli tedy do niego: Cóz bedziemy czynili, abysmy sprawowali sprawy Boze? Odpowiedział Jezus i rzekł im: Toc jest sprawa Boza, abyscie wierzyli w tego, którego on posłał” (J 6,28–29). Franco Maggiotto, nawrócony ksiadz [Opublikowano za zgoda wydawcy na podstawie artykułu Franca Maggiotta „Roman Catholicism and Christianity” w The Banner of Truth VII/VIII 1986]. Franco Maggiotto dalej trudzi sie dla Pana jako ewangelista i pastor koscioła. Odwiedził tez z posługa Stany Zjednoczone. Jego zapał i jasny styl prezentowania Ewangelii przywodza na mysl wielkich reformatorów. można do niego pisac na adres: Via Almese 35, 10 091 Alpignano, Turino, Włochy. Tel. (0–039) 119 661 521. 43 Od Rzymu do Chrystusa Swiadectwo nawróconego ksiedza Marka Peny Sciezka na szczyty Urodziłem sie w hiszpanskim miasteczku Villamediana de Lomas na północ od Burgos. Pragnac byc misjonarzem, postanowiłem wstapic do zakonu i zostac ksiedzem. Okres nowicjatu rozpoczałem 24 lipca 1949 roku. Po upływie jednego roku i jednego dnia przysieglismy i obiecalismy Bogu przed obliczem Swietej Wspólnoty, ze bedziemy przez rok przestrzegac slubów ubóstwa, czystosci i posłuszenstwa. Stalismy sie wiec członkami Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Niepokalanej Maryi. Potem przenieslismy sie do Madrytu, do wyzszego seminarium duchownego Oblatów w Pozuelo de Alarcon. Czekały nas dwuletnie studia filozoficzne i cztery lata teologii. Po trzech latach trzeba było złozyc sluby wieczyste i zobowiazac sie do ubóstwa, czystosci i posłuszenstwa. By dostapic swiecen kapłanskich, student seminarium musi mozolnie pokonac kilka szczebli ku szczytowi: sa to swiecenia, swiecenia nizsze i swiecenia kapłanskie. Zaczyna sie od tonsury na pierwszym roku teologii; pózniej nastepuja inne swiecenia. 17 marca 1956 roku w kosciele seminarium madryckiego wraz z czterema kolegami przyjałem swiecenia kapłanskie z rak biskupa Madrytu-Alcali dr. Ayja Garaya, patriarchy Indii Wschodnich. Pierwsza msza Pierwsza msze odprawiłem w kosciele Religiosa de San Jose de Cluny w Pozuelo de Alarcon juz nastepnego dnia, w niedziele 18 marca 1956 roku. Ze wzruszeniem i sentymentem wspominam swoje zdenerwowanie owego dnia, aby przypadkiem nie naruszyc któregos z obrzedów i ceremonii. Dzis jednak mam ochote wołac na całe gardło, ze ów najwyzszy akt uwielbienia w kosciele katolickim to najzwyklejsza farsa. Farsa o paradoksalnie powaznym charakterze, a mimo to farsa. Mówiac słowami Johna Knoxa, byłego ksiedza katolickiego, który po nawróceniu sie do Chrystusa został wielkim przywódca w kosciele prezbiterianskim, „msza to bluznierstwo”. Pierwsza msza, która odprawiłem w rodzinnej miejscowosci w obecnosci rodziny, była wielkim wydarzeniem na skale naszego miasteczka. W dniach 8 i 9 lipca 1956 roku nastał czas wielkiej goraczki i swietowania. Fajerwerki, muzyka, morze kwiatów, zabawy, radosc. Jako pierwszy ksiadz pochodzacy z tego miasteczka, byłem duma wszystkich mieszkanców. Uczyłem literatury hiszpanskiej i muzyki w piatej klasie oraz łaciny i francuskiego w klasie czwartej, najwiecej przyjemnosci dawało mi jednak przygotowywanie kazania na niedzielna msze o 11:00. Proboszcz Wiedzac o moich misjonarskich marzeniach, patriarcha prowincji miano
 
  www.jezuspanem.pl.tl