Polska Społeczność Chrześcijańska w Holandii
  Charles Wesley -KAZANIA
 

Obudź się, który śpisz!



"Obudź się, który śpisz, i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus" (Efez.5:14)

Wykładając te słowa chcę, za pomocą Bożą:

Dać opis śpiących, których Apostoł miał na myśli.
Wytłumaczyć znaczenie wezwania: "Obudź się, który śpisz, i powstań z martwych".
Wyjaśnić obietnicę, daną tym, którzy budzą się i powstają: "Zajaśnieje ci Chrystus!".
Po pierwsze, co do śpiących. Przez stan snu, w jakim przebywa zmysłowy, cielesny człowiek, rozumie się ten głęboki sen duszy, w którym pogrążeni są wszyscy potomkowie Adama: bierność, lenistwo duchowe, głupotę i brak zrozu-mienia swego własnego położenia; słowem ten stan, w jakim każdy człowiek przychodzi na świat i w którym pozostaje, dopóki nie obudzi go zeń głos Boży.

Otóż, "ci, którzy śpią, w nocy śpią" (1Tes.5:7). Jest to pierwotny stan zupełnej nieświadomości, kiedy to "ciemność okrywa ziemię i mrok narody" (Iz.60:2). Biedny, nie rozbudzony grzesznik, chociażby nawet posiadał wiedzę w zakresie innych rzeczy, to jednak nie zna samego siebie. Nie wie, że jest du-chem upadłym, którego zadaniem w obecnym świecie powinno być dźwignięcie się z upadku i odzyskanie utraconego podobieństwa do Boga, na którego obraz zo-stał stworzony. Nie widzi, że "tylko jednego potrzeba" (Łuk.10:42), to jest tej ogólnej, wewnętrznej zmiany, tego narodzenia się na nowo, którego symbolem jest chrzest; tego narodzenia, które jest początkiem zupełnego odnowienia, tego poświęcenia ducha, duszy i ciała owemu uświęceniu, "bez którego nikt nie ujrzy Pana" (Hebr.12:14).

Grzesznik, będąc pełnym chorób myśli, że posiada doskonałe zdrowie! Za-kuty w kajdany swej nędzy marzy, że posiada wolność! Mówi: "Pokój! Pokój!", podczas gdy szatan posiadł jego duszę jak "mocarz zbrojny". Śpi i odpoczywa, chociaż przepaść, z której nie masz powrotu, otworzyła swoją paszczę, aby go połknąć. Ogień popiera wszystko dookoła niego i jego samego już dotyka, ale on o to bynajmniej nie dba.

Śpiącym tedy nazywamy tego, kto - pogrążony w grzechach - odczuwa zado-wolenie i gotów jest pozostać w upadku, żyć i umrzeć bez poznania Boga; kto nie zna ani swojej choroby, ani lekarstwa na nią; kto nigdy nie otrzymał przestrogi albo też nie zważał na ostrzegawczy głos Boga, przestrogi, aby uciekał "przed przyszłym gniewem" (Mat.3:7); kto nigdy jeszcze nie spostrzegł, że jest w nie-bezpieczeństwie ognia piekielnego i nigdy jeszcze nie wołał w udręce swej duszy: "Co mam czynić, abym był zbawiony?" (Dz.Ap.16:30).

Jeżeli śpiący taki nie jest otwarcie szkodliwy, zwykle śpi on najgłębiej, bez względu na to, czy - mając ducha Laodycejskiego ("ani zimny, ani gorący" -Obj.3:15) - jest tylko cichym, przeciętnym, nieszkodliwym i dobrodusznym zwolennikiem religii swych ojców, czy też posiada gorliwość i prawowierność, i żyje "jako faryzeusz" (Dz.Ap.26:5), to jest żyje według Pisma Świętego, ale usprawiedliwia samego siebie, usiłując wysławić własną sprawiedliwość i nie pod-dając się sprawiedliwości Bożej (2Tym.3:5). "Przybierają pozór pobożności, podczas gdy życie ich jest zaprzeczeniem jej mocy"; prawdopodobnie urągają jej, gdziekolwiek się znajdują, mając ją za jakiś akt zewnętrzny i złudzenie. Taki bie-dak, oszukujący samego siebie, dziękuje Bogu, "że nie jest jak inni ludzie, rabu-sie, oszuści, cudzołożnicy" (Łuk.18:10-14). Przecież nie czyni nikomu nic złe-go, pości dwa razy w tygodniu, spełnia wszystkie praktyki religijne, regularnie chodzi do kościoła i uczestniczy w Wieczerzy Pańskiej, nawet daje "dziesięcinę ze wszystkiego" (1Mojż.14:20), czyni dobrze według możności swojej, "co do sprawiedliwości, opartej na zakonie, człowiek bez nagany" (Fil.3:6). Nie brak mu niczego do pobożności, tylko jej mocy; do religii - tylko jej ducha, a do chrześcijaństwa - tylko prawdy i życia.

Ale nie wiecie, że takiego, na pozór religijnego chrześcijanina, chociażby na-wet był bardzo ceniony przez ludzi, Bóg ma w obrzydzeniu. Tacy właśnie są dzie-dzicami wyroku, który Syn Boży wczoraj i dzisiaj; i na wieki, wygłasza przeciw "uczonym w Piśmie i faryzeuszom, obłudnikom". Oni to właśnie "oczyszczają z zewnątrz kielich i misę, wewnątrz zaś są one pełne łupiestwa i pożądliwości". Słusznie przyrównuje ich Pan nasz do grobów pobielanych, "które na zewnątrz wyglądają pięknie, ale wewnątrz są pełne trupich kości i wszelakiej nieczystości" (Mat.23:13-36). Żyją oni na pozór, ale brakuje im tchu, nie ma w riich Ducha żyjącego Boga. "Jeśli zaś kto nie ma Ducha Chrystusowego, ten nie jest Jego" (Rzym.8:9). Jesteście Chrystusowi, jeżeli Duch Boży w was mieszka; jeżeli nie, Bóg wie, że pozostajecie w śmierci po dziś dzień.

Tu wspomnieliśmy o jeszcze jednej właściwości śpiącego, a mianowicie, że jest "pogrążony w śmierci", chociaż nie wie o tym. Jak napisano: "Przeto jak przez jednego człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć, tak i na wszystkich ludzi śmierć przyszła, bo wszyscy zgrzeszyli" (Rzym.5:12). A nie tyl-ko śmierć doczesna, ale duchowa i wieczna. "Bo gdy tylko zjesz z niego, na pew-no umrzesz" - rzekł Pan Adamowi (1Mojż.2:17). Umrzesz nie cieleśnie, lecz du-chowo, stracisz życie duszy swojej, odłączysz się od Tego, który jest źródłem twego życia i szczęścia.

Tu najpierw zerwaną została ta żywotna łączność pomiędzy duszą ludzką i Bogiem, albowiem podczas życia zmysłowego, niższego, panuje śmierć ducho-wa. W niej też trwać będziemy, aż ostatni Adam stanie się "duchem ożywiają-cym" (1Kor.15:45), aż obudzi nas ze śmierci, śmierci rozkoszy bogactwa i zasz-czytów. Ale zanim martwa dusza będzie mogła ożyć, musi usłyszeć głos Syna Bożego, to jest stać się świadomą swego właściwego stanu. Wtedy pozna, że jest jakby "martwą podczas życia", martwą Bogu i wszystkiemu, co duchowe, nie po-siadającą więcej zdolności do działania po chrześcijańsku, aniżeli martwe ciało do poruszania się.

Pewnym jest także, że taki, który jest ,;umarły przez upadki i grzechy swoje" (Efez.2:1), nie mając zmysłów "wyćwiczonych do rozróżniania dobrego i złego" (Hebr.5:14), chociaż posiada oczy, to jednak nie widzi, i chociaż posiada uszy, nie słyszy. Nie kosztuje i nie widzi, że dobry jest Pan (Ps.34:9). Imię Jezus nada-remnie jest dla niego "jak najlepszy olejek" (P.n.P.1:3) i "wszystkie Jego szaty pachną mirrą, aloesem i kasją" (Ps.45:9). Dusza, pogrążona w śnie śmierci, nie zna takich rzeczy. Serce grzesznika nie odczuwa ani nie rozeznaje takich wrażeń.

Nie będąc uduchowionym, "człowiek zmysłowy nie przyjmuje tych rzeczy, które są z Ducha Bożego". Przeciwnie, jest on od nich tak daleki, że "są dlań głupstwem, i nie może ich poznać, gdyż należy je duchowo rozsądzać" (1Kor.2:14). Nie dosyć, że ich nie zna - on nawet zaprzecza ich istnieniu. Nawet przeświadczenie moralne jest dla niego głupim marzeniem. "Jak można wierzyć w takie bajki?" - pyta. - "Jak może człowiek uświadamiać sobie, że dusza żyje w Bogu?".

Odpowiadam na to: "Tym samym sposobem, jakim poznajemy życie naszego ciała". Wiara - jest to życie duszy; jeżeli mieszka w tobie - masz życie. Daje ona świadectwo o sobie; nie potrzebujesz innych znaków, aby je poznać, bo po-siadasz tę boską świadomość, większą i głębszą niż dziesięć tysięcy ludzkich świadków.

Jeżeli obecnie "ten to Duch świadczy wespół z duchem naszym, że dziećmi Bożymi jesteśmy" (Rzym.8:16), to jesteśmy szczęśliwi. Jeżeli nie, oby On cię te-raz przekonał, biedny nierozbudzony grzeszniku, że jesteś jeszcze dzieckiem szata-na! Obym teraz mógł słyszeć "głos i szum", obym mógł widzieć, jak "zbliżają się kości, jedna kość do drugiej", kiedy powtarzam proroctwo Ezechiela: "Przyjdź, ożywcze tchnienie, z czterech stron, i tchnij na tych zabitych, a ożyją" (Ez.37:7.9).

Nie zatwardzajcie serc waszych przeciw Duchowi Świętemu, który właśnie te-raz przychodzi, aby was przekonać o grzechu, boście "nie uwierzyli w imię jedno-rodzonego Syna Bożego" (Jn.3:18).

Przeto "zbudź się, który śpisz, i powstań z martwych"! Bóg przez usta moje przywołuje ciebie i każe, żebyś poznał samego siebie, twoje obecne położenie i to, co powinno być twoją jedyną troską tu, na ziemi. Co myślisz, o, śpiący?

Powstań ! Wołaj do Boga twego, aby On raczył o tobie myśleć, abyś nie zginął ! Straszny huragan szaleje wokół ciebie, padasz w głębinę zatracenia, w otchłań sądów Bożych! Jeżeli nie chcesz zginąć, posłuchaj wezwania: Osądź samego sie-bie, abyś nie był sądzony od Pana (1Kor.11:31-32)!

Obudź się ! Obudź się ! Wstań w tej chwili, abyś nie pił "z ręki Pana kubek Jego gniewu" (Iz.51:17). "Strząśnij z siebie proch, powstań!" (Iz.52:2). Niech cię przynajmniej rozbudzi wezwanie Boże, groźne jak trzęsienie ziemi! Obudź się i drżąc, jak ów stróż więzienny, zawołaj: "Co mam czynić, abym był zbawio-ny?" (Dz.Ap.16:30). A nie spocznij, dopóki nie będziesz mógł powiedzieć, że wierzysz w Pana Jezusa Chrystusa, wiarą daną ci od Boga, przez działanie Ducha Świętego.

Jeżeli mówiąc to, słowa moje skierowuję do pewnej kategorii osób, to zwra-cam się przede wszystkim do ciebie, który sądzisz, że to wezwanie ciebie nie doty-czy. Owszem, mam specjalne słowo od Boga, właśnie dla ciebie! W Jego imieniu ostrzegam cię, abyś uciekał przed "przyszłym gniewem" (Mat.3:7). Nieszczęśli-wa duszo, spojrzyj na swój obraz; widzisz go w położeniu apostoła Piotra, który - skazany na śmierć - leżał w ciemnym więzieniu pomiędzy dwoma żołnierzami, zakuty w kajdany, a stróże strzegli wejścia do celi. Noc już mija, zbliża się świt. Godzina zatracenia nadchodzi dla ciebie. I w tych strasznych warunkach śpisz! Śpisz nad brzegiem przepaści, w rękach szatana, na progu wiecznego potępienia!

Oby stało się z tobą tak jak z Piotrem, oby i dla ciebie "zjawił się anioł Pań-ski i światłość zajaśniała w celi" (Dz.Ap.12:7). Obyś mógł być obudzony wszech-mocną ręką, podnoszącą ciebie, i głosem mówiącym: "Wstań prędko! Pójdź za nim!

Ocknij się, duszo nieśmiertelna, ze swych marzeń o szczęśliwości! Czyż Bóg nie stworzył cię dla siebie? Nie możesz zatrzymywać się, dopóki w Nim nie spoczniesz! Wróć się, tułaczu! Powróć do domu. Nie masz tu domu swego; nie rozmyślaj o budowaniu przybytku tu, na ziemi, gdzie jesteś tylko chwilowym przybyszem, wędrowcem, przygotowującym się do wieczności. Śpiesz się ! Wieczność nadchodzi. Wieczność zależy od tej chwili. Wieczność szczęścia - albo niedoli !

W jakim stanie jest twoja dusza? Gdyby podczas mego przemówienia Bóg wezwał ją do siebie, czy gotów byłbyś spotkać śmierć i sąd? Czy możesz stanąć przed obliczem Tego, o którym powiedziano: "Twoje oczy są zbyt czyste, aby mogły patrzeć na zło, nie możesz spoglądać na bezprawie" (Hab.1:13). Czy je-steś zdolny "do uczestniczenia w dziedzictwie świętych w światłości" (Kol.1:12)? Czyś staczał "dobry bój wiary" (1Tym.6:12)? Czyś dostał tę jedyną rzecz po-trzebną? Czyś przyoblekł się w nowego człowieka, "który się odnawia ustawicz-nie ku poznaniu na obraz Tego, który go stworzył" (Kol.3:10)?

Czy masz olej w swej lampie, a w sercu swym łaskę? Czy miłujesz Pana, Bo-ga swego, "z całego serca swego i z całej duszy swojej, i z całej myśli swojej, i z całej siły swojej" (Mar.12:30)? Czy jesteś takiego usposobienia, "jakie było w Chrystusie Jezusie" (Fil.2:5)? Czy jesteś prawdziwie chrześcijaninem, to zna-czy: nowym stworzeniem, w którym stare przeminęło, a wszystko stało się nowe (2Kor.5:17)? Czy wiesz, że ciało twoje jest świątynią Ducha Świętego, którego masz od Boga (1Kor.6:19)? Czy otrzymałeś Ducha Świętego, gdy uwierzyłeś (Dz.Ap.19:2)? A może dziwi cię to pytanie, bo nie wiesz, że jest Duch Święty?

Jeżeli pytania te cię obrażają, bądź pewien, że nie jesteś chrześcijani-nem ani nie chcesz się nim stać. Co gorsza, nawet twoja dzisiejsza modlitwa jest grzechem, bo prosiłeś Boga o napełnienie Duchem Świętym, a w rzeczywi-stości nie wierzysz w Jego istnienie ! Jednak, upoważniony Słowem Bożym, mu-szę powtórzyć to pytanie.

Czy otrzymałeś Ducha Świętego? Jeżeli nie, to jeszcze nie jesteś chrześcijani-nem. Chrześcijaninem jest bowiem ten, kto został namaszczony Duchem Świętym i mocą (Dz.Ap.10:38). Jeszcze nie jesteś uczestnikiem "czystej i nieskalanej po-bożności" (Jak.1:27). A czy wiesz w ogóle, co to jest pobożność, co to jest praw-dziwa religia? Jest to uczestnictwo Boskiej natury; życie Boga w duszy człowie-czej; Chrystus, mieszkający w sercu.

Masz nadzieję zbawienia, ale z jakiego powodu? Czy dlatego, że nic złego nie uczyniłeś? Albo jak wiele dobrego zdziałałeś? A może dlatego, że nie uważasz się za przeciętnego człowieka, bo jesteś mądry, uczony, uczciwy, o wysokim pozio-mie moralnym? Niestety, to wszystko nie doprowadzi cię do Boga. Czy pamię-tasz naukę: "Albowiem łaską zbawieni jesteście przez wiarę, i to nie z was: Boży to dar" (Efez.2:8)? Czy jako fundament swoich nadziei przyjąłeś tę prawdę, i "prawdziwa to mowa i w całej pełni przyjęcia godna, że Chrystus Jezus przyszedł na świat, aby zbawić grzeszników" (1Tym.1:15)?

Czy zrozumiałeś, co znaczą te słowa: "Nie przyszedłem wzywać sprawiedli-wych, lecz grzeszników" (Mat.9:13)? Czy wiesz, na co zasługujesz i czy odczu-wasz swe potrzeby? Czy jesteś "ubogim w duchu" i, czekając na Boga, nie chcesz żadnej pociechy bez Niego? Czy, synu marnotrawny, "wejrzałeś w siebie" (Łuk.15:17) i czy zadowolony jesteś, że ci, którzy jeszcze karmią się omłotem, nazwali cię głupcem, boś ich opuścił? Czy kłamliwie mówią na ciebie wszelkie zło ze względu na Chrystusa (Mat.5:11)?

Obyście w tych pytaniach usłyszeli głos Tego, który budzi umarłych; obyście zostali skruszeni młotem Jego Słowa, zdolnym do rozbicia twardych skał! "Dziś, jeśli głos Jego usłyszycie, nie zatwardzajcie serc waszych!" (Hebr.3:15). Teraz "obudź się, który śpisz" snem śmierci duchowej, abyś nie zasnął na wieki wie-ków. Opuść swych dawnych towarzyszy grzechu! "Dlatego wyjdźcie spośród nich i odłączcie się, mówi Pan, i nieczystego się nie dotykajcie; a Ja przyjmę was" (2Kor.6:17). Zajaśnieje ci Chrystus!

Przystępuję teraz do wyjaśnienia tej obietnicy. Jakże dodaje otuchy pewność, że ktokolwiek słucha wezwania Chrystusa, nie szuka oblicza Jego nadaremnie ! Jeżeli ty "obudzisz się i powstaniesz z martwych", On "zajaśnieje ci". "Wtedy twoje światło wzejdzie jak zorza poranna" (Iz.58:8), "bo Bóg, który rzekł: Z ciemności niech światłość zaświeci, rozświecił serca nasze, aby zajaśniało po-znanie chwały Bożej, która jest na obliczu Chrystusowym" (2Kor.4:6). -"Ale dla was, który boicie się mojego imienia, wzejdzie słońce sprawiedliwości z uzdrowieniem na swoich skrzydłach" (Mal.3:20). Będzie można wówczas po-wiedzieć: "Powstań, zajaśniej, gdyż zjawiła się twoja światłość, a chwała Pańska rozbłysła nad tobą" (Iz.60:1), bo Chrystus, to prawdziwe Światło, zajaśniał ci.

Bóg jest światłością i oddaje się każdemu przebudzonemu grzesznikowi, który nań czeka. Jesteśmy więc powołani do tego, aby być przybytkiem Boga przez Ducha Świętego, i przez tego Ducha, mieszkającego w nas, być tu świętymi uczestnikami dziedzictwa w światłości. Duch Chrystusowy jest tym wielkim darem Bożym, tylekroć zapowiadanym i obiecywanym ludziom przez Boga, w zupeł-ności spełnionym od czasu wstąpienia Chrystusa do chwały. Obietnice, uczynione ojcom, tak się dokonały: "Mojego Ducha dam do waszego wnętrza i uczynię, że będziecie postępować według moich przykazań" (Ez.36:27). "Gdyż wyleję wody na spieczoną ziemię i strumienie na suchy ląd; wyleję mojego Ducha na twoje po-tomstwo i moje błogosławieństwo na twoje latorośle" (Iz.44:3).

Wszyscy mogą stać się świadkami prawdziwości tych obietnic. Jeżeli możesz w to uwierzyć, to: "Wszystko jest możliwe dla wierzącego" (Mar.9:23). Czy jest człowiek, co się boi Pana, a chodzi w ciemności, nie mając światła? W imieniu Pana Jezusa pytam go: "Czy wierzysz, że On ma moc, aby wyrwać cię z kajda-nów grzechu?" - "Ufaj, synu, odpuszczone są grzechy twoje" (Mat.9:2). Przyjmij te słowa jakby były nie od człowieka, ale, od Boga, i będziesz usprawied-liwiony darmo, przez wiarę.

Pozwólcie, bracia, abym ja, jeden z najmniejszych sług Kościoła, zwrócił się do was. Wasze własne sumienie oświadcza wam (jeśli w ogóle dane wam było do-świadczyć łaski Pana), że mówię prawdę. "A to jest żywot wieczny, aby poznali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga i Jezusa Chrystusa, którego posłałeś" (Jn.17:2). Tylko takie osobiste poznanie Boga jest praw-dziwym chrześcijaństwem. Tylko ten jest chrześcijaninem, kto przy-jął Ducha Chrystusowego. Nie jest zaś chrześcijaninem, kto tego Ducha nie przy-jął. "Owego dnia (to jest przy Przyjściu Pańskim) poznacie, że jestem w Ojcu moim i wy we mnie, a Ja w was" (Jn.14:20). Oto ten Duch prawdy, "którego świat przyjąć nie może, bo Go nie widzi i nie zna; wy Go znacie, bo przebywa wśród was i w was będzie" (Jn.14:17).

Świat nie może Go przyjąć i obrzuca Go bluźnierstwami, sprzeciwiając się Mu. Ale każdy duch, który nie uznaje Jezusa, nie jest od Boga. "Jest to duch anty-chrysta, o którym słyszeliście, że ma przyjść, i teraz już jest na świecie" (1Jn.4:3). Antychrystem jest ten, kto przeczy, iż istnieje natchnienie Duchem Świę-tym, albo że Duch Boży mieszka we wszystkich wierzących, kto neguje błogo-sławieństwo Ewangelii, powszechną obietnicę i istotę prawdziwego chrześcijań-stwa.

Ludzie mówią lekkomyślnie: "My nie zaprzeczamy temu, że Duch Święty istnieje, a jedynie nie uznajemy natchnienia, to jest świadomego przyjęcia Ducha Świętego". Ależ w takim razie odrzucają oni całe Pismo Święte, prawdę i obietni-ce Boże ! Kościół takiej różnicy nie uznaje, mówi bowiem o "poczuciu Ducha Świętego", o "poruszeniu przez Ducha Świętego". Uczy nas modlić się o "na-tchnienie Ducha Świętego"; owszem, modlić się, żebyśmy zostali napełnieni Du-chem Świętym. Nie przyjmując tej nauki, oddalasz się nie tylko od Pisma Święte-go, ale także od naszego Kościoła i całego objawienia chrześcijańskiego.

Ale "mądrość Boża" zawsze "jest głupstwem dla tych, którzy giną" (1Kor.1:18-31). Nic więc dziwnego, że i ta wielka tajemnica zakryta jest "przed mądry-mi i roztropnymi" (Mat.11:25) i tak, jak za dawnych czasów, jest wyśmiewana i zwalczana, jakby była szaleństwem; ktokolwiek zaś ją wyznaje, uważany bywa za naiwnego marzyciela. Oto jest owo odstępstwo (2Tes.2:3), które miało na-stąpić; to powszechne odstępstwo wszystkich stanów i ludzi, szerzące się obecnie w całym świecie. "Przebiegnijcie ulice Jeruzalemu, rozejrzyjcie się i przekonajcie się, i poszukajcie na jego placach" (Jer.5:1), czy możecie znaleźć człowieka, któ-ry miłuje Boga ze wszystkiego serca swego i służy mu ze wszystkich sił swoich. Nie szukając daleko: patrzmy, jak nasz własny kraj cierpi z powodu bezbożności! Jakież straszne rzeczy dzieją się u nas codziennie, spełniane często bezkarnie przez ludzi, który chełpią się swoim postępowaniem. Któż wyliczyć zdoła te wszystkie przekleństwa, złorzeczenia, pijaństwa, zemsty, cudzołóstwa i nieczy-stości, rozmaite sprzeniewierzenia, niesprawiedliwości i wyzyski, które pustoszą naszą ojczyznę jak straszliwy potop!

A nawet pośród tych, który nie popełniają tych ciężkich grzechów, ileż jest złości, gniewu, pychy, pobłażania sobie, ile pragnienia własnej chwały i pożą-dania cudzych rzeczy !

Jakże mało można znaleźć pośród nich prawdziwej religii! Z jednej strony są ci, który nie przestrzegają nawet pozoru pobożności, z drugiej zaś tacy, którzy zachowali tylko ten pozór. Jedni są "grobem otwartym", drudzy - "pobiela-nym" (Mat.23:27). W istocie, ktokolwiek obserwuje uważnie jakiekolwiek zebra-nie publiczne (obawiam się, że nie możemy wykluczyć nawet zebrań kościelnych), z łatwością przekonać się może, że "jedna część składa się z saduceuszów, a dru-ga z faryzeuszów" (Dz.Ap.23:6), to znaczy, że jedni nie mają szacunku dla religii, jak gdyby nie było "zmartwychwstania, ani anioła, ani ducha" (Dz.Ap.23:8), zaś drudzy uważają ją za bezduszną formę i wykonują zewnętrzne, bez-duszne obrządki, bez istotnej wiary, radości i miłości Bożej.

Oby Bóg pozwolił, abym nas, zgromadzonych tu, w tym miejscu, mógł uważać za wolnych od takich zarzutów ! Ale czy istotnie byłoby to słuszne?

Bóg i wasze własne sumienie wiedzą, że tak nie jest. Nie zachowaliście czystości. Mało jest takich, którzy rozumieją prawdę, który oddają Bogu cześć "w duchu i w prawdzie" (Jn.4:23). Jesteśmy, niestety, pokoleniem, którego duch nie szu-ka Boga. Powołał On nas po to, żebyśmy byli "solą ziemi" (Mat.5:13), ale "jeśli jednak sól zwietrzeje, czym ją przyprawić? Nie nadaje się ona ani do ziemi, ani do nawozu; precz ją wyrzucają" (Łuk.14:34-35).

"Czyż za to nie mam ich karać - mówi Pan - i czy na takim narodzie nie mam szukać odpłaty?" (Jer.5:9). Zaiste, nie wiemy, kiedy rzecze mieczowi: "Przejdź przez tę ziemię!". Długo czekał na nasze opamiętanie. Pozostawia nas jeszcze i w tym roku, ale ostrzega i rozbudza nas gromem. Jego sądy objawiają się na świecie i wszystko każe nam oczekiwać spełnienia się tych słów: "Przyjdę do cie-bie i ruszę świecznik twój z jego miejsca, jeśli się nie upamiętasz" (Obj.2:5), to jest jeśli nie powrócisz do prawdy i prostoty Ewangelii i do pierwszych zasad Refor-macji. Kto wie, może już dopełniliśmy miary nieprawości naszych ! Może odwra-camy się od ostatniej próby Bożej, mającej na celu nasze zbawienie, odrzucając ra-dę Bożą i odtrącając Jego wysłanników.

O, Boże, w gniewie wspomnij na miłosierdzie Twoje! Bądź pochwalony na-szą poprawą, a nie naszym upadkiem. Spraw, żebyśmy słuchali rózgi i Tego, któ-ry ją zesłał! "Wszystkie narody będą oglądać mój sąd, którego dokonam, i moją rękę, którą położę na nich" (Ez.39:21). Niech mieszkańcy świata uczą się spra-wiedliwości. Bracia moi, najwyższy już czas obudzić się ze snu. Obyśmy rychło poznali, przynajmniej w ten dzień swój, co jest ku pokojowi naszemu, pierwej niżeli jest zakryty przed oczyma naszymi. Nawróć nas, o Panie, niech gniew Twój będzie od nas odwrócony! Patrz na nas, abyśmy poznali czas nawiedzenia swego! Spraw, abyśmy żyli i polegali na imieniu Twoim! Miej litość nad naszymi grzechami, dla imienia Twego! Nawróć nas, o Panie zastępów! Ukaż światłość oblicza Twego, a będziemy uzdrowieni!

"Temu zaś, który według mocy działającej w nas potrafi daleko więcej uczy-nić ponad to wszystko, o co prosimy albo o czym myślimy, Temu niech będzie chwała w Kościele i w Chrystusie Jezusie po wszystkie pokolenia na wieki wieków. Amen" (Efez.3:20-21).

Kazanie to wygłosił Rev. Charles Wesley w niedzielę, dnia 4 kwietnia 1742 r.

    





 Następne kazanie-PRAWIE ŻE CHRZESCIJANIN


(kazanie Jana Wesleya)



"Niedługo, a przekonasz mnie, bym został chrześcijaninem" (Dz.Ap.26:28)

I wielu dochodzi tylko do tej granicy. Od początku istnienia chrześcijaństwa wielu "prawie że" stało się chrześcijanami. Ponieważ jednak wobec Boga niewiele nam pomaga to "prawie że", przeto bardzo ważnym zadaniem jest dla nas zastanowienie się:

Co znaczy: "prawie że"?
Co znaczy "zupełnie" stać się chrześcijaninem?
Na samym początku trzeba zaznaczyć, że aby stać się przynajmniej "prawie że" chrześcijaninem, powinniśmy posiadać niektóre cnoty, rozpowszechnione wśród szlachetniejszych pogan. Na przykład zwłaszcza "uczciwość pogańską". Przypuszczam, że nikt nie sprzeciwi się takiemu zdaniu, tym bardziej, że przez uczciwość pogan rozumiemy nie uczciwość, wychwalaną wyłącznie w pismach ich filozofów, lecz tę, którą przyjęli i zwykle praktykowali. Taka pogańska uczciwość nakazywała nie wyzyskiwać, nie odbierać bliźniemu jego własności, nie uciskać ubogich, nie oszukiwać ani ubogich ani bogatych, nie pozbawiać nikogo jego słusznych praw i, jeśli możliwe, nie być nikomu nic dłużnym.



Dalej, nawet pospolici poganie zgadzali się w tym, że trzeba mieć przynajmniej trochę szacunku nie tylko dla sprawiedliwości, lecz także dla prawdy. Z tego powodu odwracali się ze wstrętem od kłamcy, powołującego się na Boga, oraz od takiego, który złorzeczył lub składał fałszywe świadectwo przeciw komukolwiek. Nie lubili oni kłamców wszelkiego rodzaju, uważając ich za hańbę ludzkości i szkodników społeczeństwa.



Poza tym każdy oczekiwał od drugiego pewnego rodzaju uprzejmości i pomocy, przynajmniej takiej, która nie wymagała wielkiego poświęcenia. Odnosiło się to nie tylko do tych drobnych przysług, które nic nie kosztują, ale także do karmienia głodnych ze zbywających zapasów, okrywania nagich z nadmiaru odzieży i w ogóle do oddawania potrzebującym tego, co właścicielowi stało się niepotrzebnym. Uczciwość pogańska na najniższym stopniu posiadała te cnoty. Przynajmniej tyle więc powinien naturalnie czynić "prawie że chrześcijanin".



Po drugie, aby być "prawie że chrześcijaninem", trzeba zachować bodaj pewien pozór ewangelicznej pobożności, okazywać przynajmniej zewnętrzne cechy prawdziwego chrześcijanina. Człowiek więc, o którym mówi się, że jest "prawie że chrześcijaninem", nie czyni nic, co wzbronione jest przez Ewangelię. Nie nadużywa imienia Pana, Boga swojego (1Mojż.20:7), miłuje nieprzyjaciół swoich i modli się za prześladowców (Mat.5:44), nie przysięga fałszywie i mowa jego jest: "tak - tak, nie - nie", bo co ponad to jest, to jest od złego (Mat.5:33-7), nie profanuje dnia Pańskiego (niedzieli) ani pozwala, żeby "obcy przybysz, mieszkający w jego bramach" to czynił (2Mojż.20:8-11). Nie tylko unika cudzołóstwa i wszelkiej nieczystości, lecz również każdego słowa lub spojrzenia, które do tego prowadzi; wstrzymuje się także od niepotrzebnego gadulstwa, próżnej paplaniny i złorzeczenia; nie pozwala sobie na "błazeńskie mowy i nieprzyzwoite żarty" (Efez.5:4). Słowem, wstrzymuje się od wszystkiego, co nie jest wyraźnie "dobre, które może budować, gdy zajdzie potrzeba" i co "zasmuca Bożego Ducha Świętego, którym jesteśmy zapieczętowani na dzień odkupienia" (Efez.4:29.30).



Wstrzymuje się on od wina, "które powoduje rozwiązłość" (Efez.5:18), od łakomstwa i wszelkiej hulaszczości. Unika, "jeśli można, o ile to od niego zależy", sporów i stara się "ze wszystkimi ludźmi pokój mieć" (Rzym.12:18). Jeżeli ponosi jakąś krzywdę, to nie mści się, nie oddaje złem za zło. Nie patrzy na ludzi szyderczym okiem ani nikogo nie wyśmiewa z powodu jego słabości czy winy. Nie chce nikomu wyrządzić krzywdy, ale wszelkimi sposobami stara się postępować według tej prostej zasady: "A więc wszystko, co byście chcieli, aby wam ludzie czynili, to i wy im czyńcie" (Mat.7:12).



Czyniąc dobrze, nie ogranicza się do łatwych zasług; ale pracuje i cierpi, aby bliźniemu pomagać. Pomimo trudu i bólu, "na co natknie się jego ręka, aby to zrobił, robi to według swojej możności" (Kazn.9:10), dla przyjaciół czy dla wrogów, dla złego lub dobrego. Ponieważ "nie ustaje w gorliwości" (Rzym.12:11), "przeto, póki czas ma, dobrze czyni wszystkim" (Gal.6:10), wszelkimi sposobami, zarówno ich ciałom, jak i duszom. Strofuje złych ludzi, uczy niemądrych, utwierdza w wierze chwiejnych, zachęca dobrych i pociesza strapionych. Usiłuje obudzić tych, którzy duchowo śpią, doprowadzić już przebudzonych do "źródła otwartego dla oczyszczenia z grzechu i nieczystości" (Zach.13.1), ażeby się obmyli i oczyścili, zbawionych zaś przez wiarę zachęca, "aby we wszystkim byli ozdobą nauki Zbawiciela naszego, Boga" (Tyt.2:10).



Ten, który zachowuje pozór pobożności, używa naturalnie wszelkich sposobów, aby ją pogłębić. Tak, wszelkich sposobów i przy każdej sposobności! Regularnie uczęszcza do domu Bożego, ale nie jak niektórzy, co to ośmielają się wchodzić do świątyni Najwyższego, poobwieszani złotem lub w zbytkownym ubraniu, z nieprzystojną wesołością i przesadnymi manierami, przez co zadają kłam nie tylko formom pobożności, ale nawet jej treści. Obyśmy wśród nas nie mieli takich, którzy zasługują na podobne napiętnowanie! Którzy, wchodząc do kościoła, zerkają może niespokojnie tu i tam, i okazują niedbałą obojętność, chociażby czasem nawet zdawało się, że modlą się do Boga o błogosławieństwo, po które przybyli; którzy podczas takiej podniosłej chwili albo zasypiają, albo - wybierając najwygodniejszy sposób siedzenia - przygotowują się do snu, albo (jak gdyby myśleli, że Bóg śpi), rozmawiając jeden z drugim i rozglądając się dookoła, pokazują wszystkim swoją pustotę. Niech nikt nie powiada, że tacy ludzie przestrzegają pozorów pobożności! Nie. Człowiek, który zważa przynajmniej na pozory, zachowuje powagę i skupienie podczas uroczystego nabożeństwa. Nie zachowuje się lekkomyślnie, zwłaszcza wtedy, gdy przybliża się do Stołu Pańskiego, ale każdą swą myślą, każdym ruchem i postawą błaga: "Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu ! ".



Jeżeli do tego dodamy dla ojców rodzin zwyczaj wspólnej modlitwy w rodzin-nym kole, samotnych rozmyślań o Bogu, tudzież powagę i skromność w życiu codziennym - człowiek, który praktykuje na zewnątrz taką religię, ma formę pobożności. Potrzebuje jeszcze tylko jednej cnoty, aby być "prawie że chrześcijaninem", to jest: szczerości.



Szczerość jest prawdziwą, wewnętrzną zasadą religii, z której wypływają czyny. Zaprawdę, jeżeli nie mamy szczerości, to nie mamy nawet uczciwości pogańskiej, choćby bodaj w tym stopniu, by zadowolić wymagania pogańskiego poety epikurejczyka. Nawet ten nieszczęśnik w rzadkich chwilach trzeźwości mógł był tak się wyrazić:



Oderunt peccare boni, virtuti amore; Oderunt peccare mali, formidine poenae. (Dobrzy unikają grzechu, bo cnotę kochają; źli unikają grzechu, bo boją się kary.



Jeżeli więc ktoś unika grzechu tylko dlatego, że boi się kary, "non pascet in cruce corvos" (nie będzie powieszony), jak mówi poganin; ma więc już swoją nagrodę. Ale tenże sam odmawia takiemu nieszkodliwemu nawet nazwy dobrego poganina. Gdyby więc ktoś z podobnych pobudek, to jest w obawie kary, utraty przyjaciół, zysków czy sławy, nie tylko powstrzymywał się od złego, lecz czynił wiele dobrego, owszem; choćby korzystał nawet z wszelkich środków łaski (nabożeństwa, sakramenty), to jednak nie moglibyśmy nawet stwierdzić, że ten człowiek jest "prawie że chrześcijaninem". Jeżeli nie ma on w sercu lepszej zasady, to jest tylko obłudnikiem.



Szczerość jest zatem nieodzownym warunkiem tego, co nazwaliśmy "prawie że chrześcijaństwem". Oznacza ona prawdziwą chęć służenia Bogu i serdeczne pragnienie czynienia we wszystkim woli Jego; oraz szczere dążenie do przypodobania się Bogu, czy to w pracy, czy podczas odpoczynku. Cel ten przyświeca "prawie że chrześcijaninowi" przez całe życie. Oto pobudka jego dobrych uczynków i powściągliwości w złem, pobudka do korzystania ze wszystkich środków łaski Bożej.



Ale tu prawdopodobnie ktoś zapyta: Czy to możliwe, żeby jakikolwiek człowiek, posunąwszy się tak daleko, nie przestał jeszcze być tylko "prawie że chrześcijaninem"? Cóż więcej może zawierać pojęcie "zupełnego" chrześcijanina?



Na takie pytania odpowiadam z pełnym przekonaniem, że zupełnie możliwym jest zajść tak daleko i jednak pozostać tylko "prawie że chrześcijaninem". Uczy mię tego nie tylko Słowo Boże, lecz także i doświadczenie życiowe.



Bracia, mam wielką śmiałość wobec was! Wybaczcie, jeżeli otwarcie wygłaszam niemądrość swoją dla was i dla Ewangelii. Pozwólcie mi mówić o sobie, jakoby o innym człowieku. Gotów jestem poniżyć samego siebie, byleście tylko zostali wywyższeni, i dla chwały Pana pragnę być uważany za podlejszego.



Ja sam posunąłem się tak daleko w ciągu wielu lat, co jest wam dobrze znane, aż po dzień dzisiejszy. Starałem się pilnie unikać wszelkiego zła i mieć sumienie niczym nie skażone; korzystałem z każdej sposobności, by czynić dobrze wszystkim; wciąż starannie używałem wszelkich środków łaski (nabożeństw itp.), tak publicznych, jak i prywatnych; usiłowałem zawsze i wszędzie zachowywać się poważnie. Bóg, wobec którego stoję, jest świadkiem, że czyniłem to w szczerości, mając prawdziwą chęć służenia Mu, pełnienia Jego woli, przypodobania Mu się we wszystkim; Jemu, który powołał mnie po to, ażebym szedł staczać "dobry bój wiary" i "uchwycił się żywota wiecznego" (1Tym.6:12). Jednak, mimo wszystko, sumienie moje oświadcza w Duchu Świętym, że przez cały ten czas byłem tylko "prawie że chrześcijaninem".



Jeżeli więc ktoś zapytuje: "Cóż więc jest potrzebne, aby stać się zupełnym chrześcijaninem?" - odpowiadam, co następuje.



Najpierw: umiłowanie Boga, bowiem tak głosi Słowo Jego: "Będziesz tedy miłował Pana, Boga swego, z całego serca swego i z całej duszy swojej, i z całej myśli swojej, i z całej siły swojej" (Mar.12:30). Taka miłość napełnia serce, ogarnia wszystkie uczucia, opanowuje całą duszę i napina do ostatnich granic wszystkie zdolności człowieka. 0 tym, kto tak miłuje Boga, rzec można, iż "rozradował się duch jego w Bogu, Zbawicielu jego" (Łuk.1:47). Naprawdę, czegóż innego może on pragnąć, jak nie Boga? Nie świata ani rzeczy tego świata, bo umarł dla świata i świat dla niego umarł; nie istnieją dlań pożądliwości ciała, pożądliwości oczu i pycha żywota. Owszem, nie zna on pychy, bo "miłość nie nadyma się" (1Kor.13:4), a on "mieszka w miłości", zaś "kto mieszka w miłości, mieszka w Bogu, a Bóg w nim" (1Jn.4:16), sam się więc sobie wydaje niczym.



Po drugie: jeżeli człowiek jest "zupełnym" chrześcijaninem, posiada miłość bliźniego. Albowiem rzekł Pan: "Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego" (Mar.12:31). Jeżeli zaś ktokolwiek zapyta: "A kto jest bliźnim moim?" (Łuk.10:29), odpowiadamy: każdy człowiek na świecie, każde dziecko Tego, który jest Ojcem wszystkich stworzeń. I nie wolno nam wyrzucać z kategorii bliźnich ani naszych wrogów, ani wrogów Boga, ani wrogów ich własnej duszy. Każdy chrześcijanin i tych wszystkich miłuje jak samego siebie, tak jak Chrystus nas umiłował! Jeżeli pragnie ktoś dokładniej dowiedzieć się, jaką jest ta miłość niechaj weźmie pod uwagę jej opis, podany przez Apostoła Pawła (1Kor.13).



Jest ona "cierpliwa, dobrotliwa, nie zazdrości" (to jest, nie sądzi zbyt pospiesznie), "nie nadyma się", lecz sprawia, że miłujący służy wszystkim. Miłość "nie postępuje nieprzystojnie", ale wszystko czyni dla wszystkich; "nie szuka swego", tylko dobra innych, aby ich doprowadzić do zbawienia. Miłość "nie unosi się", odrzuca precz gniew, który jest jej zaprzeczeniem. "Nie myśli nic złego, nie raduje się z niesprawiedliwości, ale się raduje z prawdy; wszystko zakrywa, wszystkiemu wierzy, wszystkiego się spodziewa, wszystko znosi".



Jeszcze jedną właściwość należy wziąć pod uwagę, chociaż właściwie nie można odłączać jej od poprzednio opisywanych cech "zupełnego" chrześcijanina. Jest nią wiara, podstawa wszystkiego, której Słowo Boże przypisuje wielkie znaczenie. Apostoł Jan mówi: "Każdy, kto wierzy..., z Boga się narodził" (1Jn.5:1). "Tym zaś, którzy Go przyjęli, dał prawo stać się dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego" (Jn.1:12). "Zwycięstwo, które zwyciężyło świat, to wiara nasza" (1Jn.5:4). A sam Pan nasz powiada: "Kto nie czci Syna, ten nie czci Ojca, który Go posłał" (Jan.5:23). "Kto wierzy w Niego, nie będzie sądzony" (Jn.3:18), "lecz przeszedł z śmierci do żywota" (Jn.5:24).



Ale niech nikt nie oszukuje swej duszy pod tym względem. Trzeba bowiem wiedzieć, że wiara, która nie wywołuje pokuty, miłości i dobrych uczynków, nie jest prawdziwą, żywą wiarą, lecz martwą i diabelską. Albowiem nawet szatan i jego aniołowie wierzą w życie, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Wierzą, że poniósł okrutną śmierć, aby nas odkupić od śmierci wiecznej; że trzeciego dnia zmartwychwstał, wstąpił na niebiosa i siedzi po prawicy Ojca; że na końcu świata przyjdzie sądzić żywych i umarłych. W te artykuły naszej wiary źli aniołowie wierzą, podobnie jak wierzą we wszystko, co jest napisane w Starym i Nowym Testamencie. Pomimo tej wiary jednak, są oni złymi aniołami. Pozostają w stanie potępienia, bo brakuje im wiary chrześcijańskiej!



Prawdziwą i słuszną wiarą chrześcijańską jest, według przekonania naszego Kościoła, nie tylko wierzyć, że Pismo Święte i artykuły naszej wiary są wiarogodne, lecz mieć niezłomne zaufanie do Boga, że przez zasługi Chrystusowe grzechy człowieka bywają odpuszczone i on sam zostaje pojednany z Bogiem. Następstwem tego przeświadczenia jest serce miłujące, skłonne do posłuszeństwa względem przykazań Bożych.



Ktokolwiek ma taką wiarę, która oczyszcza serce (dzięki pomocy Boga, w nim mieszkającego) od pychy, gniewu, wszelkiej niesprawiedliwości i wszelkiej nieczystości ciała i ducha; wiarę, która napełnia je miłością ku Bogu i wszystkim ludziom, silniejszą niż śmierć, miłością wykonującą sprawy Boże i radosną służbę dla bliźnich, miłością gotową do wszelkich ofiar dla Chrystusa, czy to przez znoszenie zelżywości, pogardy czy nienawiści ze strony ludzi oraz wszystkiego złego, jakie mądrość Boża dopuszcza przez ludzi czy szatana; ktokolwiek tedy posiada taką, przez miłość działającą wiarę, ten nie "prawie że", lecz "zupełnie" jest chrześcijaninem.



Ale gdzież są świadkowie, że słowa te wyrażają prawdę? Błagam was, bracia, w obecności tego Boga, przed którym "najgłębsze dno piekła zostaje odkryte, tym więcej każde serce ludzkie", błagam, żeby każdy z was zadawał sobie w głębi serca pytanie: Czy ja jestem jednym z tych świadków? Czyja o tyle żyję sprawiedliwością, miłosierdziem i Prawdą, ile tego wymagała przynajmniej pogańska uczciwość? Jeżeli tak, to czy posiadam zewnętrzne cechy chrześcijanina? Czy zachowuję bodaj formalną pobożność? Czy unikam tego wszystkiego złego, co jest zakazane w Piśmie Świętym? Czy wszystko, "na co natknie się twoja ręka, abyś to zrobił, robisz to według swojej możności" (Kazn.9:10)? Czy poważnie używasz wszystkich środków łaski Bożej? Czy uczyniłeś wszystko, aby szczerze we wszystkim przypodobać się Bogu?



Bracia, czy wiecie, ileście n i e u c z y n i l i, żeście się nie stali chociażby "prawie że" chrześcijanami? Żeście nie dorośli nawet do miary uczciwości pogańskiej? Żeście się nie zdobyli bodaj na zewnętrzną formę pobożności chrześcijańskiej?



Bóg zbyt mało może w was widzieć szczerej chęci przypodobania Mu się we wszystkim. Nie mieliście nawet zamiaru poświęcić Jemu na chwałę wszystkich swoich myśli, słów i czynów, interesów, studiów i zabaw. Nie usiłowaliście i nie pragnęliście, czyniąc cokolwiek, czynić to "w imieniu Pana Jezusa, dziękując przez Niego Bogu Ojcu" (Kol.3:17), i nie mieliście zamiaru składać ciała swoje "jako ofiarę żywą, świętą, miłą Bogu, bo taka winna być duchowa służba wasza" (Rzym.12:1 ).



Ale, gdybyście nawet to czynili, to czy dobre plany i zamiary stanowią istotę życia chrześcijanina? Bynajmniej, jeżeli nie przynoszą dobrych skutków. Mówi się, że "piekło jest wybrukowane dobrymi chęciami".



Pozostaje jeszcze najważniejsze pytanie: Czy miłość Boża rozlana jest w twoim sercu? Czy możesz wołać: "Boże mój, moje wszystko!"? Czy jesteś w Nim szczęśliwy? Czy jest On całą twoją chwałą i koroną twej radości? Czy w sercu twoim wyryte jest przykazanie: "Ten, który miłuje Boga, miłuje także swego brata"? Czy miłujesz nawet swoich wrogów, wrogów Boga, jak własną duszę, albo jak Chrystus każdego z nas umiłował? Czy wierzysz, że On ciebie umiłował i oddał się dla ciebie? Czy masz wiarę w moc Jego krwi? Czy wierzysz, że Baranek Boży "wymazał obciążający nas list dłużny, który się zwracał przeciwko nam ze swoimi wymaganiami, i usunął go, przybiwszy do krzyża" (Kol.2:14)? Czy prawdą jest dla ciebie "odkupienie przez krew Jego, odpuszczenie grzechów" (Efez.1:7)? Czy rzeczywiście "ten to Duch świadczy wespół z duchem twoim, że dzieckiem Bożym jesteś" (Rzym.8:16)?



Bóg i Ojciec naszego Pana, Jezusa Chrystusa, który stoi wpośród nas, wie, że lepiej byłoby człowiekowi nie narodzić się na świat, niż umrzeć bez tej wiary, bez tej miłości. "Obudź się, który śpisz" (Efez.5:14) i wzywaj Boga twego w dniu, w którym może być znaleziony! Nie zaprzestawaj wołać, dopóki nie okaże On ci swego miłosierdzia! Nie pozwól nikomu zwieść się marnymi słowy, abyś już nie zmierzał "do celu, do nagrody w górze, dla której zostałeś powołany przez Boga w Chrystusie Jezusie" (Fil.3:14), ale wzywaj Go dniem i nocą, aż poznasz, "komu zawierzyłeś" (2Tym.1:12), i będziesz mógł powiedzieć: "Pan mój i Bóg mój"! Pamiętaj, abyś modlił się bez przestanku, aż będziesz mógł zawołać: "Panie! Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię miłuję" (Jn.21:17).



Obyście wszyscy mogli doświadczyć, co to jest być nie tylko "prawie że", lecz zupełnie chrześcijaninem, będąc "usprawiedliwieni darmo, z łaski Jego, przez odkupienie w Chrystusie Jezusie" (Rzym.3:24), wiedząc, że "pokój mamy z Bogiem przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa", chlubiąc się "nadzieją łaski Bożej" i mając miłość Bożą, która "rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który nam jest dany" (Rzym.5:1.2.5).


 





NASTĘPNE KAZANIE

Kazanie Jana Wesley'a "Duch katolicyzmu" ( gr. katholikos - powszechny)


Kazanie Jana Wesley'a

A wyruszywszy stamtąd, spotkał Jonadaba, syna Rekaba, idącego mu naprzeciw. A gdy ten go pozdrowił, zapytał go: Czy jesteś tak samo szczery wobec mnie, jak ja wobec ciebie? Jonadab odpowiedział: Tak jest, tak jest! Podaj mi swoją rękę.

II Księga Królewska 10,15


1. Nawet ci, którzy nie płacą tego wielkiego długu, przyznają, że miłość jest należnością winną całej ludzkości, czemu daje świadectwo królewskie zaiste prawo: Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego, skierowane do wszystkich, co go słuchają. Jest należnością winną całej ludzkości, a nie jak chcieliby tego starożytni fanatycy, których nieszczęsna wersja tego przykazania brzmi: Będziesz miłował bliźniego swego tzn., krewnego, znajomego, przyjaciela, a nienawidził wroga swego. Tę wersję trzeba odrzucić. Nasz Pan bowiem powiada: Miłujcie nieprzyjaciół waszych, błogosławcie tych, którzy was przeklinają, czyńcie dobro tym, którzy was nienawidzą, módlcie się za tych, którzy odnoszą się do was z pogardą i prześladują, abyście mogli być dziećmi, abyście mogli pokazać wobec całej ludzkości, że jesteście dziećmi Ojca waszego, który jest w niebiesiech, który sprawia, że słońce wschodzi nad złymi i dobrymi i zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych.

2. Jest jednak rzeczą pewną, że szczególną miłość winni jesteśmy tym, którzy miłują Boga. Dawid powiada: Do świętych, którzy są na ziemi: ci są szlachetni, w nich mam upodobanie. A jeszcze dobitniej: Nowe przykazanie daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, jak ja was umiłowałem; abyście się i wy wzajemnie miłowali. Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli miłość wzajemną mieć będziecie. Jest to miłość, o której tak często i z taką mocą mówi Apostoł Jan: Albowiem to jest zwiastowanie, powiada, które słyszeliście od początku, że mamy się nawzajem miłować. Po tym poznaliście, że On za nas oddał życie swoje; i my winniśmy, jeśli tylko miłość wezwie nas do tego, życie oddawać za braci. A w jeszcze innym miejscu powiada: Umiłowani, miłujmy się nawzajem, gdyż miłość jest z Boga. Kto nie miłuje, nie zna Boga, gdyż Bóg jest miłością. Na tym polega miłość, że nie myśmy umiłowali Boga, lecz że On nas umiłował i posłał Syna swego jako ubłaganie za grzechy nasze. Umiłowani, jeżeli Bóg nas tak umiłował, i myśmy powinni nawzajem się miłować.

3. Z przykazaniem miłości zgadzają się wszyscy, ale czy wszyscy je praktykują? Codzienne doświadczenie pokazuje, że jest wprost przeciwnie. Gdzie mianowicie są chrześcijanie, którzy miłują się nawzajem zgodnie z danym przez niego przykazaniem? Ileż znajdujemy przeszkód! Z dwóch przeszkód natury ogólnej, pierwszą jest ta, iż jest rzeczą niemożliwą, żeby wszyscy myśleli podobnie; drugą zaś przeszkodą, która jest konsekwencją tej pierwszej, jest to, iż jest rzeczą niemożliwą, żeby wszyscy postępowali podobnie; a w szeregu mniejszych kwestii postępowanie wręcz musi się różnić i to proporcjonalnie do różnic emocjonalnych.

4. Chociaż różnice poglądów czy sposobów oddawania czci Bogu mogą udaremnić pełną jedność zewnętrzną, to jednak czy muszą udaremniać jedność we wzajemnych wobec siebie uczuciach? Chociaż nie możemy myśleć podobnie, to jednak czy nie możemy miłować się podobnie? Czy nie możemy cieszyć się jednością serca, mimo że brak nam jednomyślności? Bez wątpienia możemy. Pod tym właśnie względem wszystkie dzieci Boże, pomimo mniejszych różnic, mogą się zjednoczyć. A chociaż te ostatnie pozostają niezmienne, mogą zbliżać ludzi do siebie nawzajem tak w miłości jak i dobrych uczynkach.

5. Dlatego też przykład właśnie Jehu, mimo całej złożoności jego charakteru, zasługuje zarówno na uwagę jak i na naśladowanie ze strony każdego chrześcijanina. A wyruszywszy stamtąd, spotkał Jonadaba, syna Rekaba, idącego mu naprzeciw. A gdy ten go pozdrowił, zapytał go: Czy jesteś tak samo szczery wobec mnie, jak ja wobec ciebie? Jonadab odpowiedział: Tak jest, tak jest! Podaj mi rękę swoją. Przytoczony tekst Pisma Świętego w sposób naturalny dzieli się na dwie części. Pierwszą jest pytanie postawione Jonadabowi przez Jehu: Czy jesteś tak samo szczery wobec mnie, jak wobec ciebie? Drugą jest oferta zawarta w odpowiedzi Jonadaba: Tak jest, tak jest! Podaj mi rękę swoją.

I. 1. Najpierw zastanówmy się nad pytaniem postawionym przez Jehu Jonadabowi: Czy jesteś tak samo szczery wobec mnie, jak ja wobec ciebie? Po pierwsze, zauważmy, że przytoczone pytanie nie jest pytaniem o poglądy Jonadaba. A przecież jest rzeczą niezaprzeczalną, że miał on swoje poglądy i to całkiem niezwykłe, charakterystyczne wyłącznie dla niego. Niektóre z nich miały poważne konsekwencje praktyczne, na które kładł równie wielki nacisk, co na same poglądy, i to do tego stopnia, że te ostatnie miały wpływ na dzieci jego dzieci, zachowując wielkie znaczenie dla całych ich następnych pokoleń. Świadectwo Jeremiasza, datowane na wiele lat po jego śmierci, nie pozostawia w tym względzie najmniejszych wątpliwości: I wziąłem Jaazaniasza, jego braci i wszystkich jego synów, i całe bractwo Rekabitów. (...) I postawiłem przed nimi czasze pełne wina i kubki i rzekłem do nich: Pijcie wino! Lecz oni odpowiedzieli: Nie pijemy wina, gdyż Jonadab, syn Rekaba, nasz ojciec (tekst byłby mniej dwuznaczny, gdyby słowa brzmiały: Jonadab,"nasz ojciec, syn Rekaba", z miłości i szacunku którego pragnął Jonadab, aby jego potomkowie nosili imię Rekaba), zabronił nam mówiąc: Nie pijcie wina ani wy ani wasi synowie na wieki. I nie budujcie domów, nie rozsiewajcie ziarna, nie zakładajcie winnic i nie miejcie na własność, lecz mieszkajcie w namiotach po wszystkie wasze dni... I tak usłuchaliśmy głosu Jonadaba, naszego ojca, we wszystkim, co nam nakazał.

2. A przecież Jehu (choć, jak się wydaje, tak w sprawach świeckich jak i religijnych działał jak szalony) wcale nie zajmuje się tymi sprawami, ale pozwala Jonadabowi trzymać się jego poglądów. Tak więc ani jeden ani drugi w najmniejszym choćby stopniu nie wydaje się podważać poglądów drugiego.

3. Jest rzeczą możliwą, że i w naszych czasach wielu dobrych ludzi również może żywić szczególne poglądy; a niektórzy mogą być pod tym względem równie osobliwi jak Jonadab. I jest rzeczą oczywistą, że dopóki poznanie nasze jest cząstkowe, wszyscy ludzie nie będą widzieć wszystkich rzeczy w sposób podobny. Jest nieuniknioną konsekwencją obecnej słabości i zawodności ludzkiego poznania to, że ilu jest ludzi, tyle poglądów zarówno w sprawach religii jak i życia codziennego. Tak miały się rzeczy od początku świata i tak też pozostanie do czasu odnowienia wszechrzeczy.

4. Ponadto należy zrobić następujące zastrzeżenie: chociaż każdy człowiek z konieczności wierzy, że każda opinia, do której się przyznaje, jest prawdziwa (wierzyć bowiem, że dana opinia nie jest prawdziwa znaczy tyle samo, co nie przyznawać się do niej), to jednak nikt nie może być pewny, że wszystkie jego opinie razem wzięte są prawdziwe. Właściwie każdy człowiek myślący jest pewny, że nie są one prawdziwe, albowiem rzeczą ludzką jest błądzić i nie wiedzieć, humanum est errare et nescire - ze względu na naturę ludzką niepodobna choćby w niektórych sprawach uniknąć błędów. Tak więc jest człowiek świadomy, że taka jest już jego kondycja. Ogólnie rzecz biorąc wie, że błądzi, chociaż w czym konkretnie błądzi, tego nie wie i, prawdopodobnie, wiedzieć nie może.

5. Powiadam: "prawdopodobnie wiedzieć nie może", gdyż któż potrafi powiedzieć, jak daleko sięga niewiedza, której niepodobna poddać ludzkiemu poznaniu, albo, co sprowadza się do tego samego, jak daleko sięgają nasze przesądy, które niejednokrotnie tak głęboko zapadły w naszą podświadomość, że niepodobna ich usunąć, ponieważ zbyt głęboko w nas się zakorzeniły. Ponadto, któż może powiedzieć, jak bardzo jakiś błąd wynika z naszej winy, jeśli nie zna wszystkich okoliczności z nim związanych? Wiadomo bowiem, że każda wina z konieczności zakłada zgodę naszej woli, o czym sądzić może tylko ten, kto bada serce swoje.

6. Każdy więc człowiek mądry pozwoli innym na tę samą wolność myślenia, co do której pragnie, aby inni jemu na nią pozwolili. Dlatego też nie będzie narzucał im swoich poglądów tak samo jak nie życzyłby sobie, żeby inni jemu narzucali poglądy, które wyznają. Będzie okazywał cierpliwość wobec tych, którzy od niego się różnią, a temu, z którym pragnie zjednoczyć się w miłości, jedynie zada pytanie: Czy jesteś tak samo szczery wobec mnie, jak ja wobec ciebie?

7. Po drugie, można zauważyć, że nie powstaje w tym miejscu kwestia sposobu oddawania przez Jonadaba czci Bogu, chociaż prawdopodobnie pod tym względem była między nimi istotna różnica. Możemy bowiem przypuszczać, że zarówno Jonadab jak i jego potomkowie oddawali cześć Bogu w Jerozolimie, podczas gdy Jehu wcale tego nie czynił, ponieważ bardziej zajmowała go polityka państwowa niż religia. Wytracił, co prawda, czcicieli Baala i usunął Baala z Izraela, jednakże od właściwych grzechów Jeroboama, czci oddawanej złotym cielcom Jehu nie odstąpił.

8. Ale nawet wśród ludzi prawego serca, ludzi, którzy pragną mieć czyste sumienie, jeżeli tylko występują różnice poglądów, nie mogą nie istnieć między nimi różne sposoby oddawania czci Bogu, gdyż różnorodność poglądów z konieczności pociąga za sobą różnice w praktycznej pobożności. Dlatego też, jak na przestrzeni wieków ludzie niczym bardziej się nie różnili niż poglądami na temat Najwyższego Bytu, tak i niczym bardziej się nie różnili niż sposobem oddawania mu czci. Gdyby działo się tak tylko w świecie pogan, nie byłoby w tym nic dziwnego, ponieważ wiemy, że przez mądrość swoją nie poznali Boga, nie mogli więc wiedzieć, w jaki sposób oddawać mu cześć. Ale czyż nie jest rzeczą dziwną, że nawet w świecie chrześcijańskim, mimo że wszyscy zgadzają się co do zasady, że Bóg jest duchem, a ci, którzy mu cześć oddają, winni mu ją oddawać w duchu i prawdzie, to jednak poszczególne sposoby oddawania czci Bogu są niemal równie odmienne od siebie jak wśród pogan?

9. A jak wybrać spośród tak różnych form pobożności? Nikt nie może drugiemu ani wybierać ani polecić jakiekolwiek formy pobożności, ale każdy musi iść za głosem własnego sumienia w duchu prostoty i szczerej świątobliwości. Każdy powinien pozostać przy swoim zdaniu, po czym podjąć działania, kierując się jak najlepiej tylko potrafi swoim rozumem. Żadna bowiem istota nie ma władzy narzucać komukolwiek sposobu postępowania zgodnie ze swoją własną zasadą. Bóg więc nie dał żadnemu z ludzi prawa do panowania nad sumieniami ich braci. Ale każdy człowiek sam musi formować swój pogląd, jak też każdy człowiek za samego siebie zda sprawę Bogu.

10. Chociaż więc każdy naśladowca Chrystusa z samej natury chrześcijaństwa zobowiązany jest być członkiem konkretnej społeczności czy też, inaczej mówiąc, Kościoła, co zawsze pociąga za sobą pewien konkretny rodzaj oddawania czci Bogu, gdyż dwóch nie idzie razem, jeżeli się nie umówili - to jednak nikt przez żadną inną władzę na ziemi jak tylko własne sumienie nie może być zobowiązany do wybrania tej a nie innej społeczności, czy też tego, a nie innego sposobu oddawania czci Bogu. Zdaję sobie sprawę, że powszechnie uważa się, że to, gdzie się urodziliśmy, przesądza o tym, do jakiego Kościoła powinniśmy należeć, np., kto urodził się w Anglii, powinien być członkiem Kościoła nazywanego Anglikańskim, a tym samym pielęgnować taki rodzaj pobożności, jaki jest polecany przez ten właśnie Kościół. Byłem niegdyś zapalonym zwolennikiem tego poglądu, ale obecnie znajduję wiele powodów, które ostudzają mój zapał. Obawiam się, że pociąga on za sobą niemałe trudności, których żaden rozumny człowiek nie jest w stanie przezwyciężyć. Nie najmniejszym z nich jest to, że gdyby taka właśnie zasada rządziła powszechnie, nie byłoby Reformacji odcinającej się od papiestwa, ponieważ zasada ta całkowicie unicestwia prawo do prywatnego poglądu, na którym opiera się cała Reformacja.

11. Nie ośmielam się więc rościć sobie prawa do narzucania komukolwiek mojego sposobu oddawania czci Bogu. Wierzę, że jest to prawda elementarna, mająca za sobą autorytet apostolski. Ale moja wiara nie jest regułą dla nikogo innego. Dlatego też tego, z którym pragnąłbym zjednoczyć się w miłości, nie pytam: "Czy jesteś z mojego Kościoła, z mojej społeczności? Czy zgadzasz się ze mną, co do rodzaju organizacji Kościoła i jego urzędów? Czy podzielasz mój sposób modlenia się oraz pobożności?" Nie pytam: "Czy przyjmujesz Wieczerzę Pańską w tej samej pozycji i w ten sam sposób, co ja?" Nie pytam też, czy zgadzasz się ze mną, co do dopuszczania w trakcie chrztu świadków, co do sposobu jego sprawowania, czy wieku tych, którzy powinni być chrzczeni. Bynajmniej. Nie pytam ciebie, (a oświadczam to z przytomnością umysłu, na jaką tylko mnie stać), czy w ogóle zezwalasz na chrzest czy Wieczerzę Pańską. Zostawmy te kwestie na boku. Porozmawiamy o nich, jeśli trzeba, w bardziej stosownej chwili. Jedynym pytaniem, z jakim zwracam się teraz do ciebie jest: Czy jesteś tak samo szczery wobec mnie jak ja wobec ciebie?

12. Zastanówmy się jednak, jaki jest właściwy sens tego pytania. Nie chodzi mi o to, co Jehu miał na myśli, ale o to, co powinien przez nie rozumieć naśladowca Chrystusa, kiedy stawia je któremukolwiek ze swoich braci. Po pierwsze, pytanie zawiera w sobie inne pytania: Czy serce twoje jest z Bogiem? Czy wierzysz w Jego istnienie i atrybuty doskonałości: wieczność, wielkość, mądrość, potęgę, sprawiedliwość, miłosierdzie i prawdę? Czy wierzysz, że to On podtrzymuje wszystko słowem swojej mocy? Czy wierzysz, że ku swojej chwale ma władzę nawet nad tymi, którzy są najmniejsi, nad tymi, którzy są odpowiedzialni za największe szkody, jak również nad ludźmi dobrymi, którzy go miłują? Czy dany ci jest Boski dowód, ponadnaturalna wiara w to, co Boskie? Czy pielgrzymujesz w wierze, nie w oglądaniu? Czy patrzysz nie na to, co doczesne, ale na to, co wieczne?

13. Czy wierzysz w Pana Jezusa Chrystusa, Boga, który jest ponad wszystkim, błogosławionego na wieki? Czy objawił ci się w twojej duszy? Czy znasz Jezusa Chrystusa i to ukrzyżowanego? Czy On mieszka w tobie, a ty w nim? Czy jest On ukształtowany w sercu twoim przez wiarę? Czy wyrzekłszy się wszelkich własnych dobrych uczynków, własnej sprawiedliwości, podporządkowałeś się usprawiedliwieniu Bożemu, które jest przez wiarę w Jezusa Chrystusa? Czy znajdujesz się w Nim, nie mając własnej sprawiedliwości, lecz tę, która się wywodzi z wiary? Czy przez Niego staczasz dobry bój wiary, chwytając się żywota wiecznego?

14. Czy twoja wiara jest energoumene di agapes, czynna w miłości? Czy miłujesz Boga? Nie pytam: czy miłujesz Boga "ponad wszystko", gdyż jest to wyrażenie nie tylko nie oparte na Piśmie Świętym, ale dwuznaczne; pytam więc: czy miłujesz Boga z całego serca swego,
z całej myśli swojej, z całej duszy swojej i z całej siły swojej? Czy tylko w Nim szukasz całego swego szczęścia? Czy znajdujesz to, czego szukasz? Czy dusza twoja bezustannie wielbi Pana, i raduje się duch twój w Bogu, Zbawicielu twoim? Czy nauczywszy się za wszystko dziękować, uważasz, że dobrze jest śpiewać Bogu naszemu, bo to wdzięczna rzecz? Czy Bóg jest punktem centralnym twojej duszy? Czy jest sumą wszystkich twoich pragnień? Czy więc gromadzisz wszystkie swoje skarby w niebie, a wszelkie inne rzeczy uznajesz za śmiecie? Czy miłość do Boga usunęła z duszy twojej miłość tego świata? Jeśli tak, to jesteś ukrzyżowany dla świata. Umarłeś dla wszystkiego, co ziemskie, a życie twoje jest ukryte wraz z Chrystusem w Bogu.

15. Czy rzeczywiście czynisz wszystko, aby wypełniać nie wolę swoją, lecz wolę Tego, który cię posłał? Czy pełnisz wolę Tego, który przysłał cię tutaj na ziemię, abyś zatrzymał się w tym dziwnym świecie na kilka dni, i abyś po wykonaniu zadania, które ci zlecił, powrócił do domu Ojca swego? Czy pełnienie woli Ojca twego, który jest w niebie, jest twoim pokarmem i napojem? Czy oko twoje jest zdrowe w każdej sytuacji? Czy jest zawsze wpatrzone w Niego? Czy zawsze patrzy na Jezusa? Czy na Niego wskazujesz we wszystkim, co czynisz: w pracy, w codziennych zajęciach i w kontaktach z innymi? Czy zawsze, we wszystkim masz na celu chwałę Bożą? We wszystkim, cokolwiek czynisz w słowie lub w uczynku, wszystko czyniąc w imieniu Pana Jezusa, dziękując przez niego Bogu Ojcu?

16. Czy miłość do Boga sprawia, że służysz mu z bojaźnią? Czy sprawia, że weselisz się i z drżeniem składasz Mu hołd? Czy bardziej obawiasz się braku upodobania Bożego niż śmierci czy piekła? Czy nic nie jest dla ciebie tak straszne jak myśl o urąganiu Jego oczom pełnym chwały? Czy dlatego nienawidzisz wszelkiej ścieżki kłamliwej, wszelkiego wykroczenia przeciwko świętemu i doskonałemu Prawu? Czy dlatego usilnie starasz się o to, abyś wobec Boga i ludzi miał zawsze czyste sumienie?

17. Czy zachowujesz wobec bliźniego swego szczerość serca? Czy miłujesz wszystkich ludzi bez wyjątku jak siebie samego? A jeśli miłujesz tych, którzy ciebie miłują, na jakąż wdzięczność zasługujesz? Czy jesteś wobec nich pełen dobrej woli i ciepła? Czy miłujesz nawet nieprzyjaciół Boga? Niewdzięczników i świętokradców? Czy twoje trzewia przepełnia troska wobec nich i tkliwość? Czy gotów jesteś być odłączony (na czas jakiś) od Chrystusa dla ich dobra? Czy dajesz temu wyraz błogosławiąc tym, którzy cię przeklinają, i modląc się za tych, którzy niesprawiedliwie cię wyzyskują i prześladują?

18. Czy uczynkami swoimi dajesz świadectwo swojej miłości? Czy rzeczywiście, kiedy tylko nadarzy się sposobna okazja, czynisz dobro wszystkim ludziom: sąsiadom czy przybyszom, przyjaciołom czy wrogom, ludziom dobrym czy złym? Czy czynisz im wszelkie dobro, jakie tylko jesteś w stanie uczynić - starając się zaspokajać, na ile tylko potrafisz, wszelkie ich potrzeby tak cielesne jak i duchowe? Jeśli taka właśnie jest twoja postawa - nawet jeśli tylko szczerze tego pragniesz i nie ustajesz, dopóki celu nie osiągniesz - niech każdy chrześcijanin powie wtedy: Jesteś tak samo szczery wobec mnie, jak ja wobec ciebie.

II. 1. Tak jest, tak jest! Podaj mi swoją rękę. Nie mówię: "Zmień swoje poglądy na moje!" Nie musisz. Ani tego nie oczekuję ani nie pragnę. Ani też nie mówię: "Zmienię swoje poglądy na twoje." Nie mogę tego uczynić. Nie zależy to od mojego wyboru. Nie mogę myśleć, tak jak chcę, bardziej niż mogę widzieć czy słyszeć, tak jak chcę. Zachowaj swoje poglądy, a ja swoje; i to tak konsekwentnie jak tylko możliwe. Nie musisz nawet próbować konfrontować swoich poglądów z moimi, ani ja swoich z twoimi. Wcale nie pragnę dyskutować tych poglądów, ani też mówić czy słyszeć jednego słowa na ich temat. Niech poglądy obydwu stron pozostaną takie, jakie są. Tylko podaj mi swoją rękę.

2. Nie mówię: "Przyjmij mój rodzaj pobożności za swój", czy też "przyjmę twój rodzaj pobożności za swój". Są to sprawy, które nie zależą od woli twojej czy mojej. Obaj powinniśmy działać stosownie do swoich poglądów. Trwaj w tym, w co wierzysz, że Bóg znajduje największe upodobanie, a ja uczynię to samo. Wierzę, że oparta na urzędzie biskupa forma zarządzania w Kościele jest zgodna z Pismem Świętym oraz ma charakter apostolski. Jeśli tobie wydaje się, że forma oparta na urzędzie prezbitera czy też forma niezależna jest lepsza, pozostań przy swoim poglądzie i działaj zgodnie z nim. Wierzę, że chrzczone powinny być niemowlęta, czy to przez zanurzenie czy pokropienie. Jeśli uważasz inaczej, pozostań przy swoim poglądzie i postępuj zgodnie z nim. Wydaje mi się, że formuły modlitewne używane publicznie w czasie wielkich zgromadzeń są pożyteczne. Jeśli uważasz, że modlitwy improwizowane są bardziej pożyteczne, postępuj zgodnie ze swoim własnym przekonaniem. Mam przekonanie, że dostęp do wody powinno się mieć wszędzie tam, gdzie może zaistnieć konieczność dokonania chrztu, oraz że powinienem spożywać chleb i pić wino na pamiątkę śmierci naszego Mistrza. Ale, jeśli jesteś innego zdania, postępuj zgodnie z własnym przekonaniem. Nie mam zamiaru dyskutować ani przez chwilę na temat któregokolwiek z wymienionych właśnie tematów. Niech wszystkie te mniej istotne kwestie pozostaną na boku. Niech nigdy nie zostają podnoszone. Czy jesteś tak samo szczery wobec mnie, jak ja wobec ciebie? Jeśli miłujesz Boga i wszystkich ludzi, proszę tylko: Podaj mi swoją rękę.

3. Po pierwsze, mówię: obdarz mnie miłością. I to nie tylko taką miłością, jaką darzysz miłością wszystkich ludzi, nie tylko taką, jaką miłujesz wszystkich swoich nieprzyjaciół, czy też nieprzyjaciół Boga, wszystkich, którzy ciebie nienawidzą, którzy niesprawiedliwie wyzyskują i prześladują ciebie, nie tylko tak, jak miłujesz obcych, o których nie wiesz ani nic złego ani dobrego. Taka miłość mi nie wystarcza. Nie. Jeśli jesteś tak samo szczery wobec mnie, jak ja wobec ciebie, niech miłość twoja do mnie będzie pełna tkliwości, niech będzie jak miłość przyjaciela, który bliższy jest niż brat, jak miłość brata w Chrystusie, współobywatela nowego Jeruzalem, współtowarzysza doli żołnierskiej pod dowództwem tego samego sprawcy naszego zbawienia. Miłuj mnie jako uczestnika w Królestwie, i w cierpliwym wytrwaniu przy Jezusie i współdziedzica Jego chwały.

4. Miłuj mnie (ale bardziej niż ogół ludzkości) miłością dobrotliwą i cierpliwą, tzn., cierpliwą, jeśli żyję w niewiedzy i na bezdrożach, miłością, dzięki której znosisz i nie powiększasz mojego ciężaru, miłością, która jest tkliwa, łagodna oraz pełna współczucia, która nie zazdrości, jeśli kiedykolwiek spodoba się Bogu obdarzyć jeszcze większym powodzeniem ciebie niż mnie. Miłuj mnie miłością, która nie unosi się z powodu mojej głupoty czy ułomności czy mojego postępowania (gdyby czasem wydawało ci się) nie według woli Bożej. Miłuj mnie tak, żebyś nie myślał o mnie nic złego, odrzucając wszelką zazdrość i złe podejrzenia. Miłuj mnie miłością, która wszystko zakrywa, która nigdy nie ujawnia ani moich wad ani słabości, miłością, która wszystkiemu wierzy i zawsze jest gotowa myśleć o mnie jak najlepiej, jak najkorzystniej tłumacząc wszystkie moje słowa i czyny, miłością, która wszystkiego się spodziewa w przekonaniu, że przypisywane mi postępowanie albo nigdy nie miało miejsca, albo miało miejsce ale w innych okolicznościach, albo przynajmniej, że kierowałem się w nim dobrymi intencjami lub też wynikło z silnej i nagłej pokusy. Ufaj do końca, że cokolwiek dzieje się w sposób niewłaściwy, za sprawą łaski Bożej, zostanie naprawione, a czegokolwiek brakuje, za sprawą obfitego miłosierdzia w Jezusie Chrystusie, będzie dane.

5. Po drugie, proszę, abyś pamiętał o mnie w swoich modlitwach do Boga, wstawiaj się do Niego za mną, aby tak szybko jak to tylko możliwe dokonał we mnie naprawy tego, w czym jestem ułomny, i udzielił tego, czego mi brakuje. Kiedy tylko zbliżysz się do tronu łaski, ubłagaj Go w Jego obecności, abym w jeszcze większym stopniu był szczery wobec ciebie tak jak ty jesteś szczery wobec mnie, szczery zarówno w stosunku do Boga jak i człowieka; ubłagaj Go, abym miał mocniejsze przekonanie do rzeczy niewidzialnych oraz do miłości Boga w Jezusie Chrystusie; ubłagaj Go, abym wytrwale pielgrzymował w wierze, a nie w oglądaniu, oraz abym z tym większą powagą pojmował życie wieczne. Módl się, aby miłość do Boga i wszystkich ludzi obficiej rozlana została w sercu moim, oraz abym z większym zapałem i aktywnością czynił wolę Ojca mojego, który jest w niebiesiech, abym z większą gorliwością w dobrych uczynkach oraz większą ostrożnością powstrzymywał się od wszelkich przejawów zła.

6. Po trzecie, proszę, abyś pobudził mnie do miłości i dobrych uczynków. Kiedy tylko nadarzy się po temu okazja, wzmocnij swoją modlitwę słowami wspierającymi mnie a pełnymi miłości, cokolwiek wydawałoby ci się, że służy dobru mojej duszy. Ożywiaj mnie do pracy, którą Bóg mi zlecił, i naucz mnie wykonywać ją w sposób doskonalszy. Ukarz mnie, bo jest to łaska, skarć, jeśli w czymkolwiek wyda ci się, że czynię raczej moją własną wolę niż Tego, który mnie posłał. Mów i nie oszczędzaj mnie, cokolwiek, twoim zdaniem, może się przyczynić do mojej poprawy, umocnienia, zbudowania w miłości oraz uczynienia mnie zdolniejszym do stania się narzędziem w ręku Pana.

7. Wreszcie, proszę, abyś miłował mnie nie tylko w słowach, ale czynach i prawdzie. Na ile tylko pozwala ci sumienie (zachowując swoje poglądy i sposób oddawania czci Bogu) przyłącz się do mnie w dziele Bożym i idźmy razem ręka w rękę. Z pewnością tyle możesz uczynić. Gdziekolwiek jesteś, mów z szacunkiem o sprawie Boga, niezależnie od tego, przez kogo by nie działał; mów z życzliwością o Jego posłańcach. A jeśli jest to w twojej mocy, nie tylko miej dla nich współczucie, kiedy znajdą się w obliczu trudności i przeciwności losu, ale udziel im radosnej i skutecznej pomocy, aby w twoim imieniu mogli uwielbiać Boga.

8. Jeśli chodzi o to, co właśnie zostało powiedziane, należy zwrócić uwagę na dwie sprawy. Po pierwsze, niezależnie od tego o jaką miłość, jakie uczynki miłości, jaką duchową czy doczesną pomoc bym nie prosił tego, który jest tak szczery wobec mnie, jak ja jestem szczery wobec niego, gotów jestem, stosownie do moich sił i za sprawą łaski Bożej, prosić i dać mu tę samą miłość, te same uczynki miłości oraz tę samą duchową czy doczesną pomoc. Po drugie, nie proszę jedynie w moim imieniu, ale w imieniu wszystkich, którzy są szczerzy wobec Boga i człowieka, abyśmy wszyscy mogli miłować siebie nawzajem jak Chrystus nas umiłował.

III. 1. Z tego, co powiedzieliśmy, możemy wyciągnąć jeden wniosek tzn., jesteśmy w stanie określić, czym jest duch uniwersalizmu. Niewiele jest pojęć wywołujących większe nieporozumienia i bardziej, by nie powiedzieć, niebezpieczniej nadużywanych niż właśnie pojęcie uniwersalizmu. Ale każdy, kto spokojnie zapozna się z naszymi dotychczasowymi rozważaniami, z łatwością usunie te nieporozumienia i uczyni wszystko, by zapobiec wszelkim w tym względzie nadużyciom. Po pierwsze, możemy stwierdzić, że duch uniwersalizmu jest czymś innym niż spekulatywny latitudinarianizm2. Duch uniwersalizmu bowiem jest czymś innym niż obojętność na wszelkie poglądy. Latitudinarianizm bynajmniej nie jest potomstwem nieba, przeciwnie, jest nasieniem piekła. Niestałość bowiem myśli, miotanie się i unoszenie lada wiatrem nauki jest wielkim przekleństwem, nie błogosławieństwem, nieprzejednanym wrogiem, nieprzyjacielem prawdziwego uniwersalizmu. Człowiek nacechowany duchem uniwersalizmu nie jest człowiekiem poszukującym właściwej religii. W swojej ocenie głównych nurtów nauki chrześcijańskiej pozostaje niezmienny jak słońce. Prawdą jest, że jest on zawsze gotowy wysłuchać i rozważyć wszelkie argumenty stawiające jego zasady pod znakiem zapytania. Ale tak jak ta gotowość sama przez się nie oznacza niezdecydowania, tak bynajmniej też nie wywołuje żadnego niezdecydowania. Nie waha się pomiędzy dwoma poglądami, ani z próżności nie usiłuje zatrzeć między nimi różnicy. Zwróćcie na to uwagę wy wszyscy, którzy nie wiecie, jakiego jesteście ducha, którzy uważacie, że jesteście ludźmi ducha uniwersalizmu tylko dlatego, że macie niejasne pojęcie, mgliste zrozumienie, tylko dlatego, że cechuje was niezdecydowanie i brak zasad oraz pomieszanie wszystkich poglądów. Z pewnością znalazłeś się na bezdrożach i sam nie wiesz, gdzie jesteś. Wydaje ci się, że masz ducha Chrystusowego, chociaż tak naprawdę bliższy jesteś ducha antychrysta. Najpierw więc musisz poznać podstawy Ewangelii Chrystusowej, a potem przyjąć prawdziwego ducha uniwersalizmu.


2. Po drugie, na podstawie naszych dotychczasowych rozważań możemy stwierdzić, że duch uniwersalizmu nie ma nic wspólnego z praktycznym latitudarianizmem. Duch uniwersalizmu nie oznacza bowiem obojętności jeśli chodzi o publiczny sposób oddawania czci Bogu czy też zewnętrzne formy manifestowania pobożności. To również nie byłoby błogosławieństwem a przekleństwem, gdyż dalekie od jakiegokolwiek pożytku, jak długo tylko miałoby miejsce, byłoby niewypowiedzianą wprost przeszkodą w oddawaniu Bogu czci w duchu i prawdzie. Ale człowiek o prawdziwym duchu uniwersalizmu zważywszy wszystko na wadze świątyni3, nie ma najmniejszych wątpliwości ani zastrzeżeń co do konkretnego sposobu oddawania czci Bogu, w jakim uczestniczy. Wie bowiem, że właśnie ten sposób odwołuje się zarówno do Pisma Świętego jak i rozumu. Nie zna innego na świecie, który byłby wierniejszy Pismu Świętemu i rozumowi. Dlatego też wolny od niezdecydowania wielbi Boga za danie mu możliwości pielęgnowania właśnie tego sposobu.

3. Po trzecie, możemy stwierdzić, że duch uniwersalizmu nie jest obojętny wobec różnych form życia społeczności zboru. Obojętność taka byłaby jeszcze jednym rodzajem latitudinarianizmu, nie mniej niedorzecznym i nie znajdującym podstaw w Piśmie Świętym niż poprzedni. Jest ona bowiem daleka od człowieka o prawdziwym duchu uniwersalizmu, który jest na trwałe związany zarówno z życiem swojego zboru jak i swoimi zasadami. Jest on związany ze zborem nie tylko w duchu, ale wszelkimi zewnętrznymi więzami chrześcijańskiej społeczności. W nim uczestniczy w całym porządku ustanowionym przez Boga. W nim przyjmuje Wieczerzę Pańską. W nim wylewa swoją duszę w publicznej modlitwie oraz uczestniczy w publicznym uwielbieniu Boga i dziękczynieniu. W nim raduje się słowem pojednania i Ewangelią łaski Bożej. Przy okazjach szczególnie podniosłych w gronie najbliższych, najbardziej umiłowanych braci ze zboru, przy pomocy postów poszukuje Boga. W sposób szczególny czuwa w miłości nad braćmi ze zboru, tak jak i oni czuwają nad nim, napominając, zachęcając, pocieszając, karcąc oraz na wszelkie inne sposoby budując się nawzajem w wierze. Wszystkich ich uważa za swoich domowników i dlatego stosownie do danych mu przez Boga zdolności spontanicznie troszczy się o nich i dogląda, aby niczego nie brakowało im do życia i pobożności.

4. Ale kiedy tak niezmiennie trwa w swoich zasadach religijnych, w tym wszystkim, co wierzy, że jest prawdą w Jezusie, kiedy z całą mocą trwa w pobożności, która, jego zdaniem, znajduje największe w oczach Boga upodobanie, kiedy związany najgłębszymi uczuciami z jednym konkretnym zborem - jego serce otwiera się na wszystkich ludzi, na tych których zna i tych, których nie zna i ogarnia z wielką serdecznością swoich bliskich i obcych, przyjaciół i wrogów. Na tym polega powszechna, uniwersalna miłość, a ten, który ją ma, jest ducha uniwersalnego. Jedynie bowiem miłość stanowi o jego naturze: miłość uniwersalna jest duchem uniwersalizmu.

5. Człowiek ducha, w pełnym tego słowa znaczeniu, uniwersalizmu podaje rękę swoją każdemu, kto w sposób wyżej opisany jest szczery wobec niego. Jest on tym, który wie, jak chwalić i uwielbiać Boga za wszystkie dobrodziejstwa, jakimi Go obdarza: za znajomość spraw Boskich, prawdziwy, oparty na Piśmie sposób oddawania Mu czci, a przede wszystkim za jedność ze zborem, pełnym bojaźni Bożej i sprawiedliwości. Jest on tym, który z troską zachowując wszystkie te błogosławieństwa, pilnując ich jak "oka w głowie", miłuje wszystkich, którzy, niezależnie od swoich poglądów, rodzaju religijności czy przynależności zborowej, wierzą w Pana Jezusa Chrystusa; miłuje ich jako przyjaciół, jako braci w Panu, jako członki Chrystusa, dzieci Boże, współuczestników teraźniejszego Królestwa Bożego, współdziedziców wiecznego Królestwa, którzy miłują Boga i człowieka, których radością napawa znajdywanie upodobania Bożego a strachem wszelka obraza Boga, którzy konsekwentnie powstrzymują się od zła a z żarliwością sprawują dobre uczynki. Ducha prawdziwego uniwersalizmu ma ten, kto bezustannie pamięta o nich w sercu swoim, kto jest wobec nich pełen niewypowiedzianej dobroci, a życząc im wszelkiego dobra, nieustannie powierza ich w modlitwie Bogu i wstawia się za nich u ludzi, pociesza i używa wszelkich możliwych słów, aby umocnić ich w dziele Bożym. Na ile tylko starcza mu sił, pomaga im we wszystkich sprawach duchowych i doczesnych. Gotów jest sam na koszta łożyć i samego siebie wydać tzn., położyć życie swoje za nich.

6. Człowieku Boży, rozważ te sprawy. Jeśli już spełniasz kryteria, trwaj w nich. Jeśli trafiłeś na bezdroża, podziękuj Bogu, że sprowadził cię z nich. A teraz biegnij wytrwale w wyścigu, który jest przed tobą królewską drogą miłości powszechnej. Strzeż się niezdecydowania w ocenach i ciasnoty serca. Utrzymuj równe tempo, trwaj w wierze raz na zawsze przekazanej świętym, ugruntowanej w miłości, prawdziwej, powszechnej miłości, aż na zawsze pochłonięty zostaniesz w miłości.
Tłum. Krzysztof Kuczma
 
  www.jezuspanem.pl.tl